Skocz do zawartości
Forum

Królik

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Królik

  1. Królik

    Marzec 2012

    Dzieki Maisa, masz rację z tym kredytem. Ja mężowi mówię praktycznie to samo - jak już będziemy mięli ten kredyt na głowie, to człowiek będzie tak kombinował, żeby wyrobić. Tym bardziej, ze mój ojciec za dwa lata idzie na emeryturę, a wtedy ciężej będzie też z pomocą rodziców. Przynajmniej te dwa lata będzie spokojniej... Sami nawet nie mamy zdolności kredytowej, nie wiem, jak honorują w ogóle to przy rodzicach... A z wymiotami uważaj, żeby się biedactwo nie odwodniło... oby nie złapała grypy...:/
  2. Witajcie kochane grubaski :* Witam nową mamusię i spokojnych 9 miesięcy życzę :) Najgorszy jest początek (przynajmniej tak większość twierdzi, ze mną włącznie) - późniejsze bóle pleców, nóg, skurcze łydek, opuchlizna, ociężałość...to nic w porównaniu z dolegliwościami pierwszego trymestru - nudnościami, wymiotami, jadłowstrętem, sennością, itd. Ale uszy do góry - pierwszy trymestr nie trwa wieczność - w końcu się skończy, zaczniesz odczówać ruchy, obserwować powiększający się brzuszek (oby tylko brzuszek, a nie wszystkie części ciała...) i będziesz zakochana w swoim "maciusiu" Hipciu, spodnie wyszły rewelacyjnie! I świetny przepis ^^ Na szczęście ja mam zapas spodni ciążowych - śmieję się nawet, ze mam ich więcej, niż przed ciążą xD Co do imion dzieci, to jestem zwolenniczką "uniwersalnych" imion - nie nowoczesnych, wymyślnych, ale też nie starych...bo jakoś dziwnie mi brzmiało, jak dziadek na placu wołał swojego ok trzyletniego wnuka "Franciszku, choć tutaj proszę! Franiu!", jakieś Iwy, Diwy, bździwy też mnie przyprawiają o dreszcze... Każdy ma swój gust - mnie akurat podobają się imiona takie jak właśnie dla swoich synów upatrzyłam - Marek, Patryk, Damian, Michał, Artur, itp, albo dla dziewczynek - Zuzia, Kinga, Marta, Małgorzata (z pozdrowieniem dla Hipcia :* Nie mów tylko, że to brzydkie imię :P) i takie tam. Wybór zawsze należy do rodzica, a czasu masz kochana dużo jeszcze, skoro to ok 11 tydzień. Tylko jak chcesz becikowe dostać, to radzę niezwłocznie udać się do lekarza i poprosić nawet o wpis z wcześniejszą, fikcyjną wizytą (bo żeby dostać becikowe, musisz rozpocząć wizyty prenatalne przed 10tc). Nawet jeśli nic nie wymyślicie do rozwiązania, to możecie jak to się mówi "pozwolić, aby dziecku imię przyniósł dzień narodzin". Dobra dziewuszki, idę z mężem znowu pogadać(wrócił z pracy) i jutro Wam dam znać, co mnie trapi od jakiegoś czasu, co powoduje, ze nie mam czasu ani za bardzo ochoty pisać... Buziaczki i kolorowych snów
  3. Królik

    Marzec 2012

    Witajcie :) Dobrze wiedzieć, ze po wizytach u Was wszystko ok :) Ja idę w poniedziałek rano. Musiałam się w końcu zmobilizować i choć na jeden wątek zaglądnąć... Czaroha, świetnego masz tego psiura - przynajmniej wygląda świetnie xD Ja przeżywam niemiłosiernie to mieszkanie... 66metrów, wyremontowane 6 lat temu (wymiana okien, drzwi, instalacji, remont łazienki, ubikacji, położenie paneli w 3 pokojach oraz gresu w przedpokoju i kuchni), do tego zostają meble w salonie (nowoczesna meblościanka), w kuchni szafki i lodówka (niepotrzebna nam, bo mamy swoją nową, ale można by zostawić tu na wynajmowanym za drobną dopłatą razem z pralką, którą też mamy swoją nową). W pokojach zostają meble (w prawdzie już starsze, ale żeby było śmieszniej czarno - białe, jak meble, które miałam wcześniej i trochę je zmodernizowałam dla Marka - mogę zatem wziąć do kompletu coś). Generalnie płakać się chce, bo taka okazja wychodzi...170tys babka śpiewa za nie ostatecznie (bo wystawione było 175, a przez agencję 189), ale oni sami chcą szybko sprzedać, bo jakoś pod koniec stycznia wyprowadzają się do większego i ta kasa potrzebna im do dołożenia. Planuję się zatem utargować w razie czego na 160tys, max na 165... Ale boli mnie cholernie to, że nie wiadomo, czy damy radę finansowo...czynsz tam to 630zł....a reszta opłat? Masakra. A mąż zarobi czasem lepiej, czasem gorzej. Moi rodzice pomogą - ale to raczej na zasadzie, ze mama by wzięła pożyczkę z kasy zakładowej (nieoprocentowaną na 3 lata)na opłaty notarialne i by sama spłacała, a my musieli byśmy zająć się samym kredytem... Ale te stopy procentowe też przytłaczają...nie ma żadnej gwarancji, ze za miesiąc nie podniosą nam o 200zł raty i już nie starczy nam na życie... Głupio mi było strasznie, ale zasugerowałam mężowi, ze może jego rodzice by pomogli...przynajmniej jak mama siedzieć będzie w Hiszpanii (bo w Polsce to to co tam zarobiła idzie jej na życie, bo tu zarobi miesięcznie jakieś 400-600zł...). Wysyłała miesięcznie po 1600zł dla starszej córki z dzieckiem i młodszego syna. To nie mogła by dla nas znaleźć te 400-500zł miesięcznie? Więcej nie proszę, to kwota, jaką potrzebujemy średnio na życie, bo resztę pochłoną opłaty i raty... Poza tym ojciec (mój teść) siedzi w Szwecji. Nie wiem, ile tam zarobi, ale nie mało, bo brat męża wyciąga tam 6tys zł (po przeliczeniu). Choćby nawet tyle nie zarabiał teść, to podejrzewam, ze ponad 2,5 tys ma, a nie musi wysyłać nic do Polski, bo rozwodzi się z teściową i nie łoży na mieszkanie. Tak że wszystko mu zostaje na życie i chlanie... Tylko właśnie z nim nie mamy za bardzo kontaktu i szczerze, to raczej polegać na nim nie możemy, nawet jeśli by powiedział "ok, pomogę" - w każdej chwili mu się odwidzi i zostaniemy z niczym... Nie wiem, naprawdę nie wiem, co robić...taka okazja, ładne mieszkanie, nie wymagające żadnych nakładów od nas przez dłuższy czas, za taką cenę....słoneczne, ciepłe...lokalizacja nawet dobra (nie szczyt moich marzeń, ale przynajmniej szkoła, przedszkole, place zabaw, Biedronka (nawet dwie w odległości może 400m od siebie :P), mały targ - wszystko jest praktycznie na osiedlu, nie trzeba daleko chodzić/jeździć...). Tylko czemu te cholerne raty takie wysokie?? No i ta niepewność - że biorąc kredyt nie ma się gwarancji stałych rat... Przepraszam że znowu Wam truję głowę...ale widzę, ze ruch tu niewielki, to dla wpadających i rządnych nowin będzie mała lektura ^^ Muszę się pożalić całemu światu, bo mi źle :P A nie wiecie, jak w MOPSie jest - czy oni przy określaniu zasiłków biorą pod uwagę kredyty? Zbyt to piękne chyba by było, żeby mogło być prawdziwe... Ale nam by strasznie dupę ratowało, gdyby rodzinne i wychowawczy przyznali na podstawie dochodów rodzinnych pomniejszonych o kredyt... Pozdrawiam marcowe mamusie ;) Franti, Żabol - powodzenia na usg - dawajcie zdjęcia ^^ Apropo zdjęć - widziałam śliczne ciuszki, ale gdzieś padł pomysł naszych fotek z brzusiami i jakoś nie przemknęło mi przed oczami zdjęcie od nikogo O_o... Czyżby nie było się czym chwalić?:P Toż to przecież już przeszło 5 miesiąc! Dawać zdjęcia!!
  4. Witajcie po znowu długiej nieobecności :) Już wiem, że raczej marne szanse, na dogonienie Was... U nas niestety wynikła nieciekawa sytuacja - jak Marek został u rodziców ostatnio na dwa dni. Był czwartek. Szliśmy z mężem (który ma teraz popołudniówki) do Reala rano, kiedy zadzwoniła z płaczem moja mama. Przez nieuwagę Marek dorwał się do tabletek mojej babci - były tam na serce, ciśnienie, krążenie, cukrzycę... Babcia akurat przepoławiała i porcjowała sobie leki do wzięcia. Chciał sikać, więc wyszła po nocnik. Wysikał się i usiadł rysować, a babcia poszła wylać zawartość nocnika. Nagle do pokoju weszła moja mama, a Marek stał z tabletkami w ręku. Panika! Mówi, ze wywoływała u niego wymioty, ale żadnej tabletki nie było. Dzwoniła, bo nie wiedziała, co robić. Fakt, wystraszyłam się, ale z drugiej strony wiem, ze Marek nie wsadził by tabletki do ust, bo raczej kojarzy to z podaniem komuś - tak jak mnie podaje witaminy. Sam też mówił, ze nie wziął, ale lepiej było na zimne dmuchać i pojechała z nim do szpitala na płukanie żołądka. Ja i tak musiałam poczekać, bo na 12 miałam umówiony ten holter, więc zaraz jak mi założyli, to do nich pojechałam i spędziłam tam noc. Wszystko było w porządku, nic się nie działo, dziecko niepotrzebnie się wycierpiało, ale profilaktycznie trzeba było to zrobić... Najgorzej, ze moja babcia strasznie to przeżyła i też jest z nią teraz problem...Odgrażała się, ze sobie, cytuję: "Wyjdzie w cholerę i pierdolnie w łeb!". Trudno było ją uspokoić i do tej pory w domu muszą na nią uważać. A jeszcze psychicznie dodatkowo źle zniosła, ze mama wybuchnęła na nią - chciała się dowiedzieć nazwy leku, bo przecież musiała podać to w szpitalu. Babcia krzyczała tylko, ze to na serce - nie umiała podać nazwy. Mama stwierdziła, ze musi wiedzieć, bo może policja nawet przyjechać i co wtedy? To babcia to zaraz odebrała, ze mama ją straszy policją...a nie o to chodziło... Tak ze mówię Wam, zamieszania jak cholera! I wiele hałasu o nic. Ja nie mam do żadnej z nich pretensji o to, absolutnie! To się mogła zdarzyć każdemu! Tak samo u nas! Ale babcia i tak przeżywa to okropnie - nie bierze już żadnych tabletek, bo jak stwierdziła "kiedyś musi się to nędzne życie skończyć". Eh...same problemy... A na dodatek, nie chce zapeszać, znalazłam świetnie wyglądającą okazję mieszkaniową i we wtorek idziemy zobaczyć, jak mieszkanie wygląda. Martwię się tylko, ze jest w tym jakiś "minus", bo mieszkanie jest ładne, duże, umeblowane i tanie, a dodatkowo nadal aktualne pomimo, ze ogłoszenie jest na stronie już od ponad miesiąca... Gdzieś może być jakiś haczyk. I tego się obawiam najbardziej...ale zobaczymy już we wtorek. Ja nie mam też tak czasu i przez to dodatkowo, ze mąż robi na popołudnie (przyszły tydzień też), a szkoda mi siedzieć przy kompie, kiedy Marek nie śpi - to można wpaść na chwilę, ale nei nadrabiać takie zaległości... Ściskam moje kochane grubaski :* ps. Laura, nie czytałam co pisałyście, ale zerknęłam na Twój ostatni post i wnioskuję, ża martwisz się że małemu będą odstawać uszka. Polecam opaskę na uszka, kiedy kładziesz go spać - Marek też zawijał uszy, jak spał i opaska się światnie sprawdzała (ku niezadowoleniu mojego męża z czerwonym kwiatuszkiem :P).
  5. Witajcie po znowu długiej nieobecności :) Już wiem, że raczej marne szanse, na dogonienie Was... U nas niestety wynikła nieciekawa sytuacja - jak Marek został u rodziców ostatnio na dwa dni. Był czwartek. Szliśmy z mężem (który ma teraz popołudniówki) do Reala rano, kiedy zadzwoniła z płaczem moja mama. Przez nieuwagę Marek dorwał się do tabletek mojej babci - były tam na serce, ciśnienie, krążenie, cukrzycę... Babcia akurat przepoławiała i porcjowała sobie leki do wzięcia. Chciał sikać, więc wyszła po nocnik. Wysikał się i usiadł rysować, a babcia poszła wylać zawartość nocnika. Nagle do pokoju weszła moja mama, a Marek stał z tabletkami w ręku. Panika! Mówi, ze wywoływała u niego wymioty, ale żadnej tabletki nie było. Dzwoniła, bo nie wiedziała, co robić. Fakt, wystraszyłam się, ale z drugiej strony wiem, ze Marek nie wsadził by tabletki do ust, bo raczej kojarzy to z podaniem komuś - tak jak mnie podaje witaminy. Sam też mówił, ze nie wziął, ale lepiej było na zimne dmuchać i pojechała z nim do szpitala na płukanie żołądka. Ja i tak musiałam poczekać, bo na 12 miałam umówiony ten holter, więc zaraz jak mi założyli, to do nich pojechałam i spędziłam tam noc. Wszystko było w porządku, nic się nie działo, dziecko niepotrzebnie się wycierpiało, ale profilaktycznie trzeba było to zrobić... Najgorzej, ze moja babcia strasznie to przeżyła i też jest z nią teraz problem...Odgrażała się, ze sobie, cytuję: "Wyjdzie w cholerę i pierdolnie w łeb!". Trudno było ją uspokoić i do tej pory w domu muszą na nią uważać. A jeszcze psychicznie dodatkowo źle zniosła, ze mama wybuchnęła na nią - chciała się dowiedzieć nazwy leku, bo przecież musiała podać to w szpitalu. Babcia krzyczała tylko, ze to na serce - nie umiała podać nazwy. Mama stwierdziła, ze musi wiedzieć, bo może policja nawet przyjechać i co wtedy? To babcia to zaraz odebrała, ze mama ją straszy policją...a nie o to chodziło... Tak ze mówię Wam, zamieszania jak cholera! I wiele hałasu o nic. Ja nie mam do żadnej z nich pretensji o to, absolutnie! To się mogła zdarzyć każdemu! Tak samo u nas! Ale babcia i tak przeżywa to okropnie - nie bierze już żadnych tabletek, bo jak stwierdziła "kiedyś musi się to nędzne życie skończyć". Eh...same problemy... A na dodatek, nie chce zapeszać, znalazłam świetnie wyglądającą okazję mieszkaniową i we wtorek idziemy zobaczyć, jak mieszkanie wygląda. Martwię się tylko, ze jest w tym jakiś "minus", bo mieszkanie jest ładne, duże, umeblowane i tanie, a dodatkowo nadal aktualne pomimo, ze ogłoszenie jest na stronie już od ponad miesiąca... Gdzieś może być jakiś haczyk. I tego się obawiam najbardziej...ale zobaczymy już we wtorek. Ja nie mam też tak czasu i przez to dodatkowo, ze mąż robi na popołudnie (przyszły tydzień też), a szkoda mi siedzieć przy kompie, kiedy Marek nie śpi - to można wpaść na chwilę, ale nei nadrabiać takie zaległości... Ściskam Was, śląskie babeczki :)
  6. Królik

    Marzec 2012

    Witajcie po znowu długiej nieobecności :) Już wiem, że raczej marne szanse, na dogonienie Was... U nas niestety wynikła nieciekawa sytuacja - jak Marek został u rodziców ostatnio na dwa dni. Był czwartek. Szliśmy z mężem (który ma teraz popołudniówki) do Reala rano, kiedy zadzwoniła z płaczem moja mama. Przez nieuwagę Marek dorwał się do tabletek mojej babci - były tam na serce, ciśnienie, krążenie, cukrzycę... Babcia akurat przepoławiała i porcjowała sobie leki do wzięcia. Chciał sikać, więc wyszła po nocnik. Wysikał się i usiadł rysować, a babcia poszła wylać zawartość nocnika. Nagle do pokoju weszła moja mama, a Marek stał z tabletkami w ręku. Panika! Mówi, ze wywoływała u niego wymioty, ale żadnej tabletki nie było. Dzwoniła, bo nie wiedziała, co robić. Fakt, wystraszyłam się, ale z drugiej strony wiem, ze Marek nie wsadził by tabletki do ust, bo raczej kojarzy to z podaniem komuś - tak jak mnie podaje witaminy. Sam też mówił, ze nie wziął, ale lepiej było na zimne dmuchać i pojechała z nim do szpitala na płukanie żołądka. Ja i tak musiałam poczekać, bo na 12 miałam umówiony ten holter, więc zaraz jak mi założyli, to do nich pojechałam i spędziłam tam noc. Wszystko było w porządku, nic się nie działo, dziecko niepotrzebnie się wycierpiało, ale profilaktycznie trzeba było to zrobić... Najgorzej, ze moja babcia strasznie to przeżyła i też jest z nią teraz problem...Odgrażała się, ze sobie, cytuję: "Wyjdzie w cholerę i pierdolnie w łeb!". Trudno było ją uspokoić i do tej pory w domu muszą na nią uważać. A jeszcze psychicznie dodatkowo źle zniosła, ze mama wybuchnęła na nią - chciała się dowiedzieć nazwy leku, bo przecież musiała podać to w szpitalu. Babcia krzyczała tylko, ze to na serce - nie umiała podać nazwy. Mama stwierdziła, ze musi wiedzieć, bo może policja nawet przyjechać i co wtedy? To babcia to zaraz odebrała, ze mama ją straszy policją...a nie o to chodziło... Tak ze mówię Wam, zamieszania jak cholera! I wiele hałasu o nic. Ja nie mam do żadnej z nich pretensji o to, absolutnie! To się mogła zdarzyć każdemu! Tak samo u nas! Ale babcia i tak przeżywa to okropnie - nie bierze już żadnych tabletek, bo jak stwierdziła "kiedyś musi się to nędzne życie skończyć". Eh...same problemy... A na dodatek, nie chce zapeszać, znalazłam świetnie wyglądającą okazję mieszkaniową i we wtorek idziemy zobaczyć, jak mieszkanie wygląda. Martwię się tylko, ze jest w tym jakiś "minus", bo mieszkanie jest ładne, duże, umeblowane i tanie, a dodatkowo nadal aktualne pomimo, ze ogłoszenie jest na stronie już od ponad miesiąca... Gdzieś może być jakiś haczyk. I tego się obawiam najbardziej...ale zobaczymy już we wtorek. Ja nie mam też tak czasu i przez to dodatkowo, ze mąż robi na popołudnie (przyszły tydzień też), a szkoda mi siedzieć przy kompie, kiedy Marek nie śpi - to można wpaść na chwilę, ale nei nadrabiać takie zaległości... Ściskam moje marcowe brzuchatki i pozdrawiam :) Gdyby się miało coś zmienić na pierwszej stronie, to bardzo Was proszę - dajcie mi znać na pw, bo nie wiem, kiedy doczytam, co pisałyście przez cały ten czas :(
  7. Jestem juz, jestem :) I nie pozwolimy wymrzeć temu wątkowi :P Tylko jestem chwilowo niedysponowana - totalna niechęć do kompa...:( Ale postanowiłam dziś poświęcić tu chwilkę... Wyjazd średnio udany - podróż okropna była - już mi się nie chce powtarzać tego ani wspominać...masakra...6godzinne opóźnienie mieliśmy, bo trakcję ukradli gdzieś przed Pragą... Za mało czasu na wszystko - na pogaduchy, no zwiedzenie kilku miejsc (co chcieliśmy zrobić), na zdjęcia...eh. Ale ogólnie świetnie było :) Wróciłam, to robiłam zaraz kopytka, bo mnie już w pociągu męczyły xD A dziś z kolei smażyłam chrusty, bo nie umiem teraz powstrzymać się od spełniania zachcianek...Jak mi się coś zamarzy, to muszę zrobić za wszelką cenę! Postaram się częściej tu wpadać, choć teraz mąż ma popołudniówki (jakoś tak dziwnie zrobili i nie wiadomo na jak długo, bo normalnie jest jedna zmiana), więc tylko po 21 będę miała czas . Całuski moje śląskie babeczki :*
  8. Królik

    Marzec 2012

    Heloł :) Musicie mi wybaczyć moją niedyspozycje...nie mam ochoty siedzieć przy kompie :( Znowu mnie złapało jakieś takie obrzydzenia do komputera :( Ja jeszcze obciążenia glukozą nie miałam - jakoś mi się do tego nei spieszy :P Fuj. Ale przy kolejnej wyzycie dostanę skierowanie. hehe, termin na 30 lutego xD Dobre! HAHAHA!! Jutro mam się stawić na ponowne założenia holtera, bo dzwoniła pielęgniarka z przychodni, ze coś tam źle wyszło i lekarka chce powtórzyć dla świętego spokoju...:/ Kasia, suwaczek możesz wstawić w podpisie - nie musisz go umieszczać za każdym razem po napisaniu posta :) Nad pierwszym postem na stronie, a następnie tuż nad reklamą masz taki pasek - "ustawienia, pomoc, ulubione..."itd. Klikasz na ustawienia - rozwija się lista i klikasz na "edytuj podpis" - tak w polu wstawiasz kod do suwaczka i po sprawie ;) Będzie się automatycznie wyświetlał pod każdym napisanym przez Ciebie postem. Idę, poprasuję wczorajsze pranie...dziś dwa kolejne schną...:| I będę musiała wcześnie do rodziców iść po ubranka dla małego, bo na strychu mają dużo moli, których za chiny nie mogą wytępić i zauważyłam, ze to dziadostwo bardzo szybko lęgnie się w nowo położonych tam rzeczach - dawaliśmy do nich przed przeprowadzką (w maju) zimowy śpiworek (na sanki i do wózka). Leżał w worku. teraz braliśmy go na wyjazd (bo wolałam być zapobiegawcza - możemy wyjechać jesienią, a jak wrócimy to będzie zima - mróz i śnieg - więc zabraliśmy go ze sobą). W domu okazało się, że już te france się zalęgły w nim :/ Boję się, co znajdę w ubrankach, a szkoda, żeby jeszcze mole się wzięły za jedzenie ich, albo żebym przyniosła z ubrankami do domu... No to do przeczytania :)
  9. Witam laseczki :) Przepraszam, ze Was tak zaniedbuję, ale jakoś tak mam znowu taki "okres śmieszny"...nie chce mi się siedzieć przy kompie, czytać, pisać...nic :( W pociągu umyśliłam sobie kopytka, które wczoraj robiłam. Marek siedzi u dziadków (stęsknili się :P), a ja w domu - chrusty robiłam, bo też mnie jakoś tak naszła xD Nie wiem, co się ze mną dzieje...w pierwszej ciąży tez mi się czasem coś chciało, ale nie na tyle, żeby to robić po trupach...:| Witam nową ciężarówkę ;) Nie wiem, czym Wy się przejmujecie z tą wagą...ja mam 150cm i przed pierwszą ciążą ważyłam 64, niestety po drugiej zostało ponad 10kg na plusie i startowałam w drugą ciążę z wagą 75,5kg. Odpukać, prawie 6 miesiąc, a teraz przybrałam tylko ok3kg...(zależy, jak waga pokaże, ale wg wagi u lekarza ważyłam 31października 78 z groszami (w ubraniu)). Póki nei mogę się odchudzać to mam zawzięcie do tego i plan, aby się za siebie wziąć po porodzie i przycisnąć po odstawieniu od cyca. A ciekawe, jak dotrzymam tego słowa... Jeszcze mnie teraz motywuje znajoma z Czech (co byliśmy u nich teraz), która zgubiła spooooro kg po ciąży - ale niemalże się katowała (jak na moje oko). Przepraszam, ze nie doczytałam wszystkiego, postaram się nadrobić :( Zachowałam się jak gówniarz, to było przedostatni raz :( Laura, cieszę się że wracasz do pisania z nami ^^
  10. Królik

    Marzec 2012

    Karolinka, mnie ręce drętwiały pod koniec ciąży z Markiem i teraz też mi drętwieję - np podczas szycia ręcznego. Nie wiem, czym to może być spowodowane...może jakieś złe krążenie, czy jak? Chyba warto by się zapytać lekarza o to... Qlesha, gratuluje dwójki synusiów :) Chłopaki to fajna sprawa, nie? :P Wpadaj częściej ;) Misia, przeważnie tak jest - jak nie urok, to... Nienawidzę nagłych, nieprzewidzianych wydatków :/ Ale może szewc jeszcze coś poradzi? Jak wiesz, ze są wygodne, to szkoda kupować nowe, które nie wiadomo, jak się będą nosić. U nas pogoda ok (przez to nigdy nic nie piszę na ten temat w momencie, kiedy Wy narzekacie, żeby nie zapeszyć) - mam nadzieję, ze jutro też się taka utrzyma. Mróz łapie w sumie z rana i trzyma dość długo, ale jest słońce i nie ma wiatru, a to najlepsze, co może być :) Biedaczyska, okres chorób pełną parą... :( Życzę chorym dzieciaczkom dużo zdrówka i odporności :) Szkoda życia na chorobę (jak było kiedyś w jakiejś tam reklamie). Zrobiłam dziś pyszne kopytka (ach, ta skromność :P) i na kolację też się nimi uraczyłam. Jutro wbijam do rodziców na pierogi ruskie (o ile jeszcze coś dla nas zostanie, bo dziś mięli - a uwielbiam takie odsmażane, przypieczone ^^). Więc rano poradnia chorób sutka, a potem do rodziców na ploty z wyjazdu Kolorowych snów życzę i zmykam ponadawać trochę gdzieś indziej :)
  11. Królik

    Marzec 2012

    Witajcie ponownie :) Pozwolę sobie najpierw opisać co u nas, a doczytam Was dokładnie wieczorkiem i odpiszę, jak Marek pójdzie spać. Misia, tak się robi czasem (chodzi o dublowanie suwaczków), jak zmieniam dwa na raz. Wtedy wyskakuje jeden kod na dwie osoby (nie zawsze się tak dzieje, a jak sprawdzałam, to było ok). Ale dzięki że zauważyłaś Poprawiłam ;) No a my wczoraj wróciliśmy. Masakra! Jak dojechaliśmy do Katowic i poszliśmy na busa do Cieszyna, to było strasznie zimno, więc poszliśmy do lokalu na zapiekanki (nie tyle zjeść, co nei marznąć na wietrze :P). Potem się okazało, ze bus podjeżdża wcześniej i dobrze wcześniej tam czekać...:/ Było tyle ludzi, że byłam już pewna, ze tam nie wejdziemy. To mały busik, a my nie dość, ze z dzieckiem, to jeszcze torba podróżna na kołach, wózek, plecak (mały, z żarciem :P), torebka na wózek, poz wózkiem reklamówka z jaśkami (ja się bez mojego nie ruszam, bo nie zasną spokojnie :P a Markowi wzięłam, bo nie wiadomo, jaką poduchę dostanie w przydziale ). W rezultacie się dopchaliśmy - jakoś nas upchał kierowca, potem rozłożył dla mnie siedzenie to przy drzwiach co jest, żebym z Markiem tam siadła, zamiast stać na schodach. Ale czy to było takie wygodne...Dla kogoś z moim wzrostem i brzuchem było okropnie trudno się tam wspiąć, bo krzesło jest nad schodami (więc po nich nie da się wejść...). Ale jak tak już siedziałam, to pocieszałam się tylko tym, ze dojdziemy do pociągu w czeskim Cieszynie, wsiądziemy tak i wysiadamy już w Pilźnie...gdybym tylko wiedziała... No, było jakoś po 3, jak obudziła nas konduktorka i oznajmiła, ze "ukradli kable" - czyli trakcję...będziemy tak tu gnić w polu, aż nie naprawią... I takim sposobem staliśmy 4 godziny prawie... Nie dość tego, okazało się, że pociąg nie dojedzie do Pilzna (nie wiem właściwie czemu) i musimy się przesiąść w Pradze, bo on tam kończy. W Pradze byliśmy jakoś po 8:30. 9:10 miał być rychlik do Pilzna...ale tez był opóźniony 40 min... w rezultacie, zamiast przyjechać do Pilzna o 5:50, byliśmy tak prawie o 12... A pobyt? Jakoś tak za krótki :P Nie było czasu nigdzie wyjść nawet, a liczyłam na jakieś fotki (tylko Marek ma z pomnikiem podróżnych na stacji w Pradze). Nie szło się nagadać porządnie - dwa dni na odwiedziny to za mało :P No, może gdybyśmy też zajechali o czasie, a nie z takim opóźnieniem... Poza tym powiem Wam coś... Ilekroć spotykam kogoś ze znajomych (gdzie dziecko ma zbliżony wiek do wieku Marka), to zauważam, jak tak w rzeczywistości Marek jest grzecznym dzieckiem... Będąc tam, widząc jak dzieciaki od znajomych szaleją i się zachowuję, doceniam jak bardzo grzeczne i posłuszne mam dziecko, naprawdę! Potrzeba mi chyba czasem takiej odskoczni, żeby docenić skarb, jaki mam w domu... Nie dość, ze się słucha (może nie zawsze, nie od razu, ale to właśnie jest różnica między nim, a tamtymi dziećmi - on w ogóle umie się słuchać...), jest spokojny, nie rozrabia jak jakiś "szaleniec"...nie, bez porównania :P Nie obrażając nikogo oczywiście - z resztą znajomi sami to wszystko zauważyli... Poza tym czujemy się już dobrze. Choroba sobie chyba poszła...to dobrze. Dziś miałam iść do lekarza, ale dobrze że mama była akurat w pracy i okazało się, ze nie ma go dziś i mam przełożoną wizytę na jutro. Muszę za to zrobić trochę prania, wyjść do sklepu i zdaje się, ze kopytka na obiad, bo mnie tak w pociągu już brało na nie :P Więc odezwę się wieczorkiem. Miłego dnia ;)
  12. Witajcie po weekendzie :) Monika, tak strasznie mie przykro...:( Współczuję ogromnie, mam nadzieję, ze w przyszłości bardziej Ci się jeszcze poszczęści :* Laura, dzieci właśnie lubią się tak obsrać po łopatki - Marek też uwielbiał xD I nie wiesz wtedy jak się za niego nawet wziąć - jak rozebrać, żeby kupy jeszcze bardziej nie rozprowadzić np po głowie dziecka xD Maluchy są przesłodkie Hahaha Madziulka, w końcu się pojawiła założycielka :P Nie wiem, co ma eko do usg i szczepień(bo myślę, że nie mówimy o tych przeciw grypie, ale o zakaźnych). No a my wczoraj wróciliśmy. Masakra! Jak dojechaliśmy do Katowic i poszliśmy na busa do Cieszyna, to było strasznie zimno, więc poszliśmy do lokalu na zapiekanki (nie tyle zjeść, co nei marznąć na wietrze :P). Potem się okazało, ze bus podjeżdża wcześniej i dobrze wcześniej tam czekać...:/ Było tyle ludzi, że byłam już pewna, ze tam nie wejdziemy. To mały busik, a my nie dość, ze z dzieckiem, to jeszcze torba podróżna na kołach, wózek, plecak (mały, z żarciem :P), torebka na wózek, poz wózkiem reklamówka z jaśkami (ja się bez mojego nie ruszam, bo nie zasną spokojnie :P a Markowi wzięłam, bo nie wiadomo, jaką poduchę dostanie w przydziale ). W rezultacie się dopchaliśmy - jakoś nas upchał kierowca, potem rozłożył dla mnie siedzenie to przy drzwiach co jest, żebym z Markiem tam siadła, zamiast stać na schodach. Ale czy to było takie wygodne...Dla kogoś z moim wzrostem i brzuchem było okropnie trudno się tam wspiąć, bo krzesło jest nad schodami (więc po nich nie da się wejść...). Ale jak tak już siedziałam, to pocieszałam się tylko tym, ze dojdziemy do pociągu w czeskim Cieszynie, wsiądziemy tak i wysiadamy już w Pilźnie...gdybym tylko wiedziała... No, było jakoś po 3, jak obudziła nas konduktorka i oznajmiła, ze "ukradli kable" - czyli trakcję...będziemy tak tu gnić w polu, aż nie naprawią... I takim sposobem staliśmy 4 godziny prawie... Nie dość tego, okazało się, że pociąg nie dojedzie do Pilzna (nie wiem właściwie czemu) i musimy się przesiąść w Pradze, bo on tam kończy. W Pradze byliśmy jakoś po 8:30. 9:10 miał być rychlik do Pilzna...ale tez był opóźniony 40 min... w rezultacie, zamiast przyjechać do Pilzna o 5:50, byliśmy tak prawie o 12... A pobyt? Jakoś tak za krótki :P Nie było czasu nigdzie wyjść nawet, a liczyłam na jakieś fotki (tylko Marek ma z pomnikiem podróżnych na stacji w Pradze). Nie szło się nagadać porządnie - dwa dni na odwiedziny to za mało :P No, może gdybyśmy też zajechali o czasie, a nie z takim opóźnieniem... Poza tym powiem Wam coś... Ilekroć spotykam kogoś ze znajomych (gdzie dziecko ma zbliżony wiek do wieku Marka), to zauważam, jak tak w rzeczywistości Marek jest grzecznym dzieckiem... Będąc tam, widząc jak dzieciaki od znajomych szaleją i się zachowuję, doceniam jak bardzo grzeczne i posłuszne mam dziecko, naprawdę! Potrzeba mi chyba czasem takiej odskoczni, żeby docenić skarb, jaki mam w domu... Nie dość, ze się słucha (może nie zawsze, nie od razu, ale to właśnie jest różnica między nim, a tamtymi dziećmi - on w ogóle umie się słuchać...), jest spokojny, nie rozrabia jak jakiś "szaleniec"...nie, bez porównania :P Nie obrażając nikogo oczywiście - z resztą znajomi sami to wszystko zauważyli... Poza tym czujemy się już dobrze. Choroba sobie chyba poszła...to dobrze. Dziś miałam iść do lekarza, ale dobrze że mama była akurat w pracy i okazało się, ze nie ma go dziś i mam przełożoną wizytę na jutro. Muszę za to zrobić trochę prania, wyjść do sklepu i zdaje się, ze kopytka na obiad, bo mnie tak w pociągu już brało na nie :P Tak ze trzymajcie się dziewuszki cieplutko :*
  13. Bożenka - mleko z czosnkiem i miodem polecam - co dzień piję i jakoś (odpukać!)nie pogarsza mi się. Gardło już przeszło, tylko delikatny katar został. Powiem Ci, zę ja w poprzedniej ciąży brałam tabletki na gardło, teraz kupiłam sobie Tymianek i podbiał, ale lekarka powiedziała, żebym lepiej nie brała tego. A antybiotyki, jeśli zawiedzie "domowa apteczka" i stan się pogorszy. Hipciu, albo te spodnie sobie zostaw na "po porodzie". jeśli są nowe, nienaciągnięte, to po porodzie będziesz mogła w nich śmigać. Albo nawet normalnie po domu (jeśli są jeszcze za małe, to niech poczekają - domyślam się, że będziesz chciała pracować nad sobą po porodzie :) ) Dziewczynki, zegnam się na dłużej - nie płaczcie za mną, hihihi Jedziemy jednak dziś do tych Czech i wrócimy w niedzielę wieczorem. Życzę Wam ładnej pogody i dobrego samopoczucia na ten długi weekend. I Bożenka, czosnek w ruch i nie ma czasu na choroby :) Uściski :*
  14. Królik

    Marzec 2012

    Asiorku, Ty masz nadwagę?:O Gdzie? :P A no mamy koleżanki w pracy, to gadają sobie o wszystkim i o niczym...z jednej strony fajnie, ale z drugiej mogły by się tak nie wpieprzać z buciorami komuś... Karolinka, współczucia, pewnie parę kilo straciłaś... A bo w powietrzu to lata tego gówna tyle... - no, nie dosłownie xD Nie trudno coś podłapać...:( My dziś wyjeżdżamy. Z Markiem czujemy się dobrze, więc możemy mężowi towarzyszyć. Mam nadzieję, ze jak wrócimy w niedzielę wieczorem, to będę miała co poczytać :) Trzymajcie się ciepło dziewczyny, udanej pogody Wam życzę na ten weekend i dobrego samopoczucia ;) Buziaki do niedzieli, pa :*
  15. Katarzynka i Franti są ode mnie z marcówek :) Hipciu, czyżby Twój M nie lubił Hello Kitty? Słodka musiała być ta sukieneczka *_* Dopochwowego NIGDY jeszcze nie miałam robionego i jak już powiedziałam, nie zgodziła bym się nawet. Pierwsze usg w tej ciąży to 8tydzień. Z Markiem 11tc. Że jest dzidzia i serduszko - było widać. Tyle na początek wystarczy. Nie wiem, może jestem za bardzo przewrażliwiona na tym punkcie, czy jak, szczególnie że czytałam historię dziewczyny, która po dopochwowym poroniła... Hehe, co do płci, to uwierz Hipciu, ze mało mi oczu nie wybiły (no, może gdyby obraz był 3d i miała bym okulary specjalne xD). I jajka były zaraz przy ogonku....Marek z resztą jak się urodził, to miał "zejdzione". Szkoda, ze lekarka "przegapiła" nagrywanie filmiku, bo bym podesłała nagranie, a na tym co później zrobiła "aby było", to nawet nie szukała ogonka...a szkoda... Bo obraz był pokazany z perspektywy takiej, jakby facet usiadł na szybie w dużym rozkroku xD A nieee, Tyy, mam to w formie zdjęcia - dopiero teraz jak się przypatrzyłam, to doszłam do tego, ze to właśnie zdjęcia przyrodzenia xD Tylko lepiej jakościowo na monitorze wyglądało. I to właśnie po lewej masz pupę, góra i dół to nogi a po środku...- no ja nei wierzę, ze to pępowina, hahaha Jeszcze raz kwestia wagi. Ja jestem w 22tc. 416g wyszło wczoraj na usg. A znalazłam taką orientacyjną tabelę: Waga dziecka w ciąży | Serwis świadomych rodzicĂłw radosnych dzieci Musiała się wkraść literówka naszej koleżance jakaś :)
  16. Królik

    Marzec 2012

    Długi weekend to już od jutra właściwie (no, zależy do której kto pracuje) :) My na 95% wyjeżdżamy jutro wieczorem i wracamy w niedzielę. Kasia, powiedz swojemu chłopu, niech się położy w pozycji embrionalnej na brzuchu (nago) i podejrzyj go od tyłu...Myślisz, że lekarz mógł coś przeoczyć? xD A ty przeoczyłaś ? Choć wiadomo, zawsze mogła być pomyłka jakaś...przekonasz sie juz niedługo :) No Kasia, ja nie miałam łatwo z moja mamą...do tej pory z resztą nie mam. Nie mogę narzekać, bo to nie są jakieś koszmarne problemy pierwszorzędne (są większe na świecie), ale boli, kiedy rodzic, którego kochasz i który kocha Ciebie nie jest w stanie zaakceptować Twojej inności... Ją boli to, że nie może się "poszczycić" mną - koleżanki w pracy też uwagi czasem rzucają z podtekstami - przykładowo "Twoja córka to dalej w glanach chodzi? A ile ona ma lat?" - co ma piernik do wiatraka? Co ma wiek do glanów? Moja mama cierpi wtedy, bo ona by wiele pewnie oddała, żebym glany zamieniła na eleganckie obcasy... Albo inna gadka "Widziałam dziś kobietkę, z takim dziwacznym uczesaniem. To nie twoja córka czasem była?" - kolejny cios dla mamy, bo i jej się moja fryzura nie podoba, choć to ja nie boli aż tak, jak ubiór. Ostatnio tez jak byłam u niej na oddziale będąc na badaniach w szpitalu, to sama zauważyłam, jak jedna z jej koleżanek obcina moje ucho...potem i mama mi o tym powiedziała, czy nie zauważyłam, jak mało jej oczy z orbit nie wyszły (choć podobno nic nie powiedziała). Wiem, ze ją to boli, ale nie umiem być inna tylko dlatego, żeby mojej mamie nie było smutno. Ona nie liczy się przykładowo z moim zdaniem. Schudła ponad 20kg, wygląda teraz bardzo ładnie, ale stanika nie potrafi sobie dobrać za choinkę...zakłada miękkie staniki, za duże na nią, przez co wiszą jej takie dwa małe stożki... W usztywnionym staniku (już nie mówię push up - choć też by mogła) wygląda jak człowiek. Piersi są okrągłe, wyżej usytuowane i poza tym w tej formie widać jej ładną figurę teraz (bo jak są 2cm od brzucha, to nie dodaje jej to uroku). Ale ona nie chce mnie posłuchać, bo nie lubi dużych piersi (a ma miskę cc lub d - to zależy, ale przy jej posturze, mimo zrzucenia tylu kg, to nie jest duży rozmiar). Nawet moja babcia (jej mama) przyznaje mi rację. Ale mama wie swoje i nie przegada się jej.
  17. Bożenko, napisałaś: po usg wg lekarza dzidzia ok, też spora ponad kg jak to ponad kilogram?:O W 18 tygodniu?? To super wiedzieć, ze wszystko jest ok - no, tylko mnei ta waga nurtuje xD Ja też czuję kopniaki bardziej z lewej strony :)Laura, Ty pisz, co tam sie dzieje u Ciebie, a nie :P Monika, Ty to masz bardzo dużo czasu jeszcze :) Choć ja tam nie wierzę w te zabobony z przedwczesnymi zakupami... Katarzynka, Patryk ładne imię Czemu "niestety" dziewczynka? Wolałaś chłopca? I nie rozumiem tego, co napisałaś tu: z tego co mi lekarz powiedział to że za wcześnie jest na usg dopochwowe Jak to za wcześnie na dopochwowe? Moim zdaniem nie powinno się w ciąży w ogóle wykonywać tego rodzaju usg - lekarka mówiła mi ( i z resztą kiedyś gdzieś o tym czytałam), ze nawet badania ginekologiczne się ogranicza do minimum (nie używa się wziernika, jeśli to nie jest konieczne i nie przeprowadza się niepotrzebnie badań za często), bo to jest ingerencja w "te"obszary", która może zagrażać ciąży. Ze stosunkiem jest nieco inaczej, bo podczas badania przeważnie jesteśmy spięte i zestresowane, a z reguły podczas zbliżenia działają inne emocje... Choć jak wiadomo, przy ciążach zagrożonych i stosunki są zabronione, nie tyle ze względu na spermę (która może wywołać poród), ale z samego faktu "dogłębnych" kontaktów fizycznych. Z przemeblowaniem to ja bym nie czekała do nardzin, bo potem jest gorzej właśnie takie rzeczy organizować - przemeblowania, remonty, zmiany mebli. Lepiej zorganizować to wcześniej. A co, po porodzie będzie więcej kasy? Raczej nie, bo to dopiero wydatki będą... A co do płci na brzuszku, to nie ma to znaczenia - i tak "słuchawką" przykłada w okolicach kości ogonowej, więc czy to na brzuszku, czy na pleckach - bez znaczenia, wydaje mi się.Nie wiem od czego tez zależy konkretny obraz, ale chyba od siły nacisku w danym miejscu - bo raz widziałam nużkę (kość udową), za chwilę miednicę, a jeszcze później drugą nóżkę...więc tak samo chyba jest w tym przypadku. Albo są jajka, albo ich nie ma A te pierwsze ruchy to właśnie porównują do "motylków" (choć mnie się to nigdy z motylkami nie kojarzyło - mniej romantyczna jestem i powiem, ze mi bardziej z gazami, tylko zlokalizowanymi nie w jelitach, a w jajnikach xD)
  18. Właśnie Hipciu, Marek w nim "chodził" i nie było tego widać :) A co do sukieneczek, to miałam na myśli bardziej wiosenno - letnie wyjścia, a nie "domową próżność" - ja też w domu tak "nie dbam" o wizerunek dziecka, chyba, że ktoś ma przyjść. 62/68 to w Twoim przypadku raczej już późna wiosna będzie chyba - no, z reszta zależy, jakie "maleństwo" się urodzi - ja Markowi niemal od razu musiałam takie zakładać xD I widzisz, Ty odnośnie ubioru, masz ten komfort w postaci mamy szyjącej/kombinującej. Nie wszyscy tak mają i tak, jak w moim przypadku musiała bym wcześniej się zaopatrywać, bo właśnie kwestia tego, że wydatków po porodzie jest tyle, że jak ktoś nie ma kasy, żeby iść do sklepu i się obkupić w nowe ubranka, to lepiej zacząć kompletować rzeczy wcześniej. Później, z takim półroczniakiem na przykład, też się "ciężko" chodzi do sklepu - nie możesz spokojnie poprzebierać, pooglądać (choć to oczywiście też zależy, w jakim sklepie i jak spokojne jest dziecko). Wydaje mi sie, ze nie ma reguły na najlepszy czas na wyprawkę. każdy zna swoje możliwości finansowe, czasowe i upodobania i powinien rozpocząć zakupy tak, aby mu było wygodnie :) Ja teraz jestem już spokojna, bo po nowym roku, może pod koniec stycznia przyniesiemy ubranka od rodziców i zacznę prać i prasować, póki jeszcze będę w stanie stać przy desce do prasowania... Wole mieć gotowe wszystko na ewentualne wcześniejsze przyjście na świat, niż później polegać na kimś. Mama czy Łukasz pewnie by sobie poradzili, ale pewnie znacie tą mentalność kobiecą - ktoś może to zrobić za mnie dobrze, ja to zrobię lepiej :P Nie no, śmieję się, nie tyle lepiej, tylko po swojemu - będę wiedziała co i jak, poukładam w szafie wg swojego gustu, itp.
  19. Dzięki Ula ;) Jeśli chodzi o alimenty, to ja już nie pamiętam dokładnie, ale moja szwagierka się sądziła w tym zakresie z facetem i było tyle odwlekania, on dawał zaświadczenia, że nie pracuje, że nie ma z czego płacić. Ona chyba wtedy wnosiła o 500zł. A myślisz że sądy są takie chętne w przyznawaniu państwowych pieniędzy komuś? I wiem, że on chyba zapłacił miesiąc, czy dwa i koniec. Potem dostawała państwowe, ale nie 100% wnoszonej sumy - tu właśnie nie pamiętam ile, ale z pewnością nie 500zł...
  20. Królik

    Marzec 2012

    No i bardzo dobrze :) Ustal sobie tylko termin wcześniej, żeby potem Ci nie przepadło. Prywatnie też terminy potrafią być odległe... I jak Ci będzie robić na tym lepszym sprzęcie, to przyciśnij ją (jeśli sam/sama tego uważnie nie zrobi), żeby przypatrzyła się co jest między nogami ^^ Mnie wczoraj wytrzęsła trochę na tej leżance (kulała mnie na prawo i lewo przez chwilę xD), żeby wszystko dokładnie obejrzeć - nerki, żołądek, itp. I wtedy właśnie zobaczyłam dokładniej przyrodzenie :]
  21. Aha, i jeszcze jedno. Mamy w domu taki kombinezonik w kolorze lila (Łukasz się śmieje, ze to różowy jest, ale nei jest) i Marek też w nim śmigał (jest na 58/62)na początku. Ale siedzącego brzdąca juz bym w takie coś nie ubrała :P
  22. Odnośnie usg - nie wiem, czy ma to jakiś negatywny wpływ na dziecko. Czytałam o tym dużo w poprzedniej ciąży - nikt nie udowodnił, ze jest szkodliwe i nikt nie udowodnił że nie jest... Co do początkowych ubranek, to masz rację - najlepsze są neutralne kolory, dla dziecka nie ma to większego znaczenia, ale chcąc późniejsze ciuszki kupić teraz gdzieś taniej, żeby nie było potem na "hura", to lepiej by było wiedzieć wcześniej. Co do różu, to zgodzę się z Tobą - ja jestem "antyróżowa" xD W jednym z mieszkań, które oglądaliśmy na necie był właśnie taki pokój: jak to zobaczyłam, to mało w krzesła nie spadłam... Oczopląsu można dostać... Nie lubię różowego koloru i uważam to za przesadę. Ale nie chodzi Hipciu już o dobranie kolorów samych, ale ogólnie "garderoby". Gdybyś miała dziewczynkę, to nie chciała byś zakładać jej tych miniaturowych sukieneczek na 62/68 np? Niekoniecznie różowych :P
  23. Franti, dziękuję po raz kolejny :) Mówię Ci, wybierz się na usg z lepszym sprzętem. Jak ja widziałam to na monitorze teraz, a w szpitalu naszym, to bez porównania... Niebo a ziemia... No i wątpię w pomyłkę, bo dwa razy mu między nogi zaglądała i interes to ma rozmiarowo niezły...nie sądzę, żeby to była pępowina :) A tak poza tym, to Ty mówisz o usg dopochwowym w połowie ciąży?:O Jestem w szoku! Ja bym sobie przy ciąży w ogóle nie pozwoliła nic takiego zrobić... A tym bardziej w tak zaawansowanej
  24. Królik

    Marzec 2012

    frantihej Królik gratuluje synka-to już pewne?na 100% wiec jednak nie musisz aż tak martwić sie o ciuszki,co?asiorek352 gratuluje synka. worek z chłopcami chyba sie otworzył... ja byłam wczoraj tak tylko na kontroli u gina i mówie ze martwie sie że ruchów nadal nie czuje-a ta sama zaproponowała mi usg-przypominam na NFZ -no w szoku byłam...fakt ze szybko i ledwo sie położyłam to ona już konczyła ale najważniejsze ze widziała(niestety tylko ona) ze sie bobas rusza serducho mocno bije,jest nawet troche większe niż na swój "wiek".ale co między nogami to nie powiedziała bo słaby sprzęt i zreszta sie śpieszyła bo pełno kobiet na korytarzu,ale rzekła na koniec że może chłopak bo taki duzy...i zachodze w głowe dlaczego tak powiedziała czy cos jednak dostrzegła...ale tak pobieżnie mu głowke tylko zmierzyła,a żeby poznać płeć to chyba trzeba powoli i dokładnie sie przygłądać...humor mi jednak popsuła do końca dnia.musze jednak wybrać sie prywatnie na usg to tego jej kolegi bo ma dobry sprzęt ale to dopiero na początku grudnia..to czekanie mnie wykończy.. pozdrawiam ps. jak wasze brzuchy? mocno już widać? tak, pewne - za przeproszeniem, jaja ma jak stodoła xD Dwa razy pokazywała Nie wiem Franti, czy trzeba się tak przyglądać - trzeba "utrafić" w to miejsce po prostu, no i na ten tydzień, przy naszych "złych warunkach" (o których lekarka wspominała mi kilkakrotnie - chodzi o sadełko) przy przestarzałym sprzęcie szpitalnym, to nie dziwię się, że mogło być niewiele widać. Ale najważniejsze, że się uspokoiłaś, że brak ruchów to nic złego. A na połówkowe (pod kątem wad genetycznych) się nie wybierasz? Wydaje mi się, ze przynajmniej jedno lepsze usg na ciążę nie zaszkodzi... No i właśnie, zapomniałam napisać - faktycznie chłopcy wyszli na prowadzenie
  25. Królik

    Marzec 2012

    Misia, ja Cie doskonale rozumiem, wiem o czym mówisz, wiec spokojnie ;) Kazdy chyba rodzic ma postanowienie być lepszym rodzicem niż jego byli i nie popełniać ich błędów. Nie twierdzę, że moja mama była złą matką! Nigdy mi to na złe nie wyszło, ale boli mnie to, że do teraz nie potrafi mnie zaakceptować, że nie wyrosłam "zgodnie z jej oczekiwaniami". Nie ma jej winy w tym, ze polubiłam co innego, niż ona - bo kto ma na to wpływ? Kiedy ona chciała mnie jeszcze ubierać w lakierki i białe bluzeczki z kołnierzykami, ja już wolałam luźne spodnie, koszule flanelowe ojca i trampki...Kiedy ona chciała, żebym była jak "modna panna", jakich pełno było w szkołach - wysokie buty, eleganckie bluzki, jasne kolory, itp, ja wolałam glany, czarne ubrania, mocny makijaż... W sercu nadal taka pozostałam, choć wizualnie nieco się zmieniłam - ona nadal nie akceptuje mojego wyboru glanów, jako najlepszych butów (poza adidasami) - nie umiem, nie lubię i nie mam zamiaru uczyć się chodzić na szpilkach, jest mi wygodnie, jak jest - obcas jakiś ok, na krótko, okazyjnie. Kolory przeważają w mojej garderobie jednak dalej ciemne (choć nie całkowicie czarne), a ona tak zachwala, jak mi ładnie w jasnych, których nie lubię... Nie wiem, czy bardziej mi smutno, ze nigdy nie dorównałam ideałom mamy, czy że ona nie potrafiła zaakceptować moich wyborów, nie wciskając mi zaraz, ze robiłam to tylko na przekór jej... Oj, pożaliłam się trochę :P Asiorek, gratuluję synka i cieszę się, że przynajmniej najmłodszy zdrowy(chyba, ze też smarka mamie w pępowinę, o czym nie wiesz:P) ^^ My też katar, na szczęście (i odpukać!) bez antybiotyku. Nie wiem, czy nam przechodzi, czy to taka cisza przed burzą... Nie wiem też co w końcu robić - jechać do tych Czech, czy lepiej nie ryzykować doprawienia siebie i Marka? Ale to ostatnia okazja dla nas pojechać w tamte regiony...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...