słoneczko_bj
Użytkownik-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez słoneczko_bj
-
Inka bardzo się cieszę, że wraca dobre samopoczucie u Ciebie:) Ja jak przez dwa dni padał śnieg, to już się zaczęłam sielsko świątecznie czuć, ale odkąd wróciła jesienna pogoda, to i nastrój jesienny powrócił. Aczkolwiek mam plan w ciągu najbliższych dwóch tygodni zakończyć planowanie prezentów, a później zostanie kupowanie i pakowanie. Mnie zaczyna ogarniać stres przed kolejną wizytą u ginekologa, a to dopiero w piątek. Plamienia mam tylko okazjonalnie jak się trochę zmęczę, więc powinnam się cieszyć z poprawy, ale strach i tak jest.
-
Inka super, że jesteś w lepszej kondycji. Oby tak dalej:) Ja leżę całymi popołudniami po powrocie z pracy i zrobieniu obiadu. A w weekendy to już na maksa. Moje mieszkanie bardzo na tym cierpi, ale w ogóle się tym nie przejmuję:p Jeszcze zdążę posprzątać. Na zwolnienie wybieram się po nowym roku. Będę wtedy już spokojniejsza o ciążę i oddam się jej całkowicie:) Narazie żyję od wizyty do wizyty. Staram się zachowywać spokój, ale niekiedy strach i tak ogarnia. Teściowa co chwilę się dopytuje, czy już się może chwalić, ale wciąż nie wyrażam zgody:p
-
Inka fajnie, że dzień udany. Dobre podejście to połowa sukcesu. A że jakiś facet Cię tam zaczepiał, to tylko dobrze wróży na przyszłość Wzbudzasz zainteresowanie. Ja dziś 8t2d. Czuję się dobrze, ale też nie przestaję się niepokoić. Chyba jeszcze długo będę w strachu. Już nawet z tym nie walczę, bo to chyba silniejsze ode mnie.
-
Jestem - w moim małym miasteczku niedaleko Olsztyna jest raptem jedna przychodnia ginekologiczna na nfz i o dziwo mają usg w gabinecie. Ale niestety chyba na tym ich zalety się kończą... Inka i jak tam wrażenia?
-
U mnie dziś już nieco lepiej - plamień praktycznie brak. Dzięki zbawiennemu działaniu luteiny zaczynają we mnie nowe nadzieje wstępować:) Inka będę jutro mentalnie trzymać kciuki za Ciebie, bo fizycznie to narazie nie dam rady niestety. Nawet jeśli się ma nie udać, to ważny jest sam udział w rekrutacji - zawsze to jakieś doświadczenie, które pozwala zdobyć trochę obycia i pewności siebie.
-
Kumi - wiara czyni cuda. Dobre podejście to połowa sukcesu, a ja twierdzę, że nawet więcej niż połowa. Inka - bardzo chętnie bym się pooszczędzała, ale dopóki szefostwa nie poinformowałam o ciąży, to tak nie za bardzo jest jak. Teraz już będzie nieco spokojniej, najgorszy okres już chyba za mną. Bynajmniej w pracy. Bo w ciąży to niekoniecznie. Byłam dziś na wizycie. Maleństwo rośnie (choć nie wiem, czy nie za słabo), serduszko bije, ale ryzyko poronienia wciąż jest. Od kilku dni mam plamienia, lekarz nie znalazł przyczyny. Zmienił luteinę na dopochwową, bo niby skuteczniejsza, kazał się oszczędzać i czekać. Nawet nie założył mi karty ciąży, bo powiedział, że teraz to się jeszcze wszystko może wydarzyć. Kolejna wizyta za 2 tygodnie. Proszę o kciuki w wolnej chwili:)
-
Ja ostatnio nic nie oglądam. W pracy młyn, więc jak tylko wracam do domu to ostatkiem sił robię obiad i zaraz odlot. Ale z reklam kojarzę te sytuacje. W Lekarzach też coś było z żoną ginekologa, o ile dobrze pamiętam. Niestety dotyka to tak wiele kobiet, że to aż dziwne, że temat jest tak słabo znany społeczeństwu. Zrobiłam dziś wywiad i jednak mają usg w gabinecie, do którego idę. Tylko czemu to jeszcze cały tydzień?
-
Teraz to mi Inka dałaś do myślenia... Muszę się jutro podpytać koleżanek o to usg. A faceta będziesz tylko w internecie szukać? Może warto częściej wychodzić z domu, spędzać więcej czasu ze znajomymi, wśród ludzi? Nawet nie koniecznie, żeby kogoś poderwać, ale żeby po prostu się lepiej poczuć, zrelaksować, podładować akumulatory...
-
Inka w udanym związku wygląd drugiej osoby schodzi na drugi plan. To prawda, że na początku to właśnie walory wzrokowe przyciągają, ale to dopasowanie charakterów, a nie fizyczności pozwala osiągnąć sukces. Ja swojego męża nie brałam pod uwagę jako potencjalnego partnera, bo w ogóle nie był w moim typie. Ale po kilku miesiącach znajomości, wielu przespacerowanych nocach i przegadanych godzinach pokochałam całym sercem. I nagle stał się nie tylko najlepszy, ale też najpiękniejszy:) Trzymam kciuki, żebyś też znalazła tego swojego najlepszego. Pamiętaj tylko - nic na siłę. Spokój zawsze jest najlepszym sprzymierzeńcem. I mówię to ja, która już chyba nie pamięta jak spokój wygląda:p Przetrzepanie skóry stanowczo by mi się przydało chociaż wątpię, czy przyniosło by to zamierzony skutek:) Dziś się umówiłam do przychodni na NFZ na przyszły piątek. Zawsze to nieco bliższa perspektywa. Nie oczekuję od nich nie wiadomo czego, ale ze zwykłym usg może sobie poradzą. Może się nieco uspokoję i na jakieś skierowanie też liczę, bo nie chciałabym znów za wszystko sama płacić. Przyznam szczerze, że najbardziej liczę na skierowanie na prenatalne. W końcu po poronieniu należy mi się, jak psu buda.
-
Oj Inka, nie wolno Ci tak myśleć na swój temat. To właśnie Ty pierwsza musisz siebie zaakceptować, a nie jakiś facet jeden czy drugi. Jestem - jak tam kolejne testowanie? Ja byłam wczoraj u lekarza i nie powiem, żebym się do końca uspokoiła. Tak naprawdę to się prawie w ogóle nie uspokoiłam. Jest pęcherzyk, jest zarodek 3mm, ale serduszka jeszcze nie ma. Lekarz powiedział, że jak na ten etap ciąży (6t2d) to jest zupełnie prawidłowy obraz. Ale ja oczywiście się zmartwiłam, bo byłam nastawiona, że muszę już to serduszko zobaczyć. No i jeszcze wyskoczył mi polip na szyjce macicy. Chyba wybiorę się w międzyczasie na jakąś dodatkową wizytę, bo nie wytrzymam kolejnego miesiąca w niepewności.
-
Jestem masz rację - to bardzo trudny czas. Tylko spotęgował moje obawy odnośnie aktualnej ciąży. Wizyta już jutro, ale to wciąż tak daleko...
-
Dopiero we wtorek mam ginekologa właśnie. Wczoraj byłam u endo, włączyła mi leki i mam regularnie kontrolować tsh. Dobrze, że chociaż ft3 i ft4 w normie, zawsze to trochę lepsza sytuacja wyjściowa.
-
Oj Inka, Biedactwo Ty moje... Jak najszybciej trzeba się po nim otrząsnąć i zająć sobą, bo któż inny to zrobi, jak nie Ty sama? A jak to mówią - tego kwiatu to pół światu:p Maleńkiej Kobietki jak najbardziej Ci życzę, ale może jak się jakiś Miły Pan na horyzoncie pojawi? Bo samotne macierzyństwo chyba nie jest do końca takie różowe... Dziś mi taki nerw w pracy zaserwowano, że do tej pory mnie brzuch boli. Mam ambitny plan chociaż do końca roku tu wysiedzieć, ale miejscami nie wiem, czy podołam. Narazie odliczam godziny do wtorku do 16.20, kiedy to mam nadzieję zobaczyć moje Maleństwo całe i zdrowe...
-
No to już bliżej niż dalej. Jeszcze chwilka cierpliwości i będziesz wszystko wiedziała:)
-
Na pewno z krwi wynik wiarygodniejszy niż sikaniec, ale też można się naciąć. Wystarczy że troszkę za wcześnie się zbadasz. Ja w 25dc miałam betę z krwi < 0,1 i załamka, a w 28dc wypatrzyłam na sikańcu cień cienia cienia:p Dlatego z kolejnym testem i z betą czekałam już do 32dc żeby nie było żadnych wątpliwości. Wszystko zależy od tego, kiedy owulację miałaś i po jakim czasie doszło do zagnieżdżenia (a tu są spore widełki). Hcg pojawia się we krwi podobno już po 48godz od zagnieżdżenia.
-
Dzięki dziewczyny, każde kciuki się przydadzą. Muszę Wam powiedzieć, że bardzo się boję, ale też miewam takie momenty, kiedy jestem niezwykle spokojna. W końcu teraz już niewiele ode mnie zależy. Jak ma być dobrze, to będzie.
-
Witam Was. Chcę Wam powiedzieć, że wszystko wskazuje na to, że jestem w ciąży. Ale za długo się z tego nie cieszyłam - raptem od porannego testu do popołudniowych wyników krwi. Beta 199, czyli wg norm mojego laboratorium trochę za niska (5tc od 217), ale jeszcze bardziej zmartwiło mnie moje TSH. Od dłuższego czasu utrzymywało się na jednym (i tak nieco za wysokim) poziomie, a tu przez tydzień skok o prawie całą jednostkę. Endokrynologa mam dopiero w czwartek. Bardzo się boję powtórki z lipca...
-
Ewela - oczywiście, że Cie pamiętamy. Ja miałam zabieg 11 lipca. Jak se przypomnę ten lipiec i wydarzenia na forum lutówek 2014... Szczerze Cię podziwiam, rok przerwy w staraniach? To naprawdę szmat czasu. Ale z drugiej strony trafisz pod opiekę najlepszych specjalistów, co zapewne szybko przyniesie oczekiwane efekty :) Masz może możliwość, żeby wcześniej skontaktować się, np. mailowo z lekarzem, do którego trafisz? Może napisałby Ci, jakie badania możesz zrobić przed wizytą u niego, żeby za pół roku ruszyć już z jakimiś konkretami. Tyle tylko, że wtedy byś musiała zrobić to prywatnie, a tak to zapewne na pierwszej wizycie dostałabyś skierowanie i sporo kasy zostałoby w portfelu. Chyba, że Twój ginekolog może Ci już coś doradził? Dziewczyny, odezwę się jutro i napiszę trochę więcej, bo dziś miałam strasznie ciężki dzień i padam na pysk. Pozdrawiam.
-
Kumi, powodów może być tak wiele, że naprawdę nie tak łatwo jest dotrzeć do sedna sprawy. Często nawet wiele badań nie powie, dlaczego stało się tak, jak się stało. Moim zdaniem lepiej spróbować zdiagnozować się pod kątem przyszłych starań niż skupiać się na poszukiwaniu przyczyn dotychczasowych poronień, choć często jedno z drugim ma wiele wspólnego. Bynajmniej będziesz miała pewność, że z Twojej strony wszystkiego dopilnowałaś. Reszta już jest niezależna od Was. I pamiętaj też o olbrzymim wpływie naszej psychiki - stresy, nerwy czy inne silne przeżycia potrafią bardzo skutecznie namieszać w naszej płodności.
-
Niestety prawienie frazesów zawsze najłatwiej przychodzi tym, którzy nigdy nie byli w takiej sytuacji i nie mają zielonego pojęcia, co się dzieje w głowie i w sercu kobiety po stracie. U mnie też wszyscy dowiedzieli się o ciąży dopiero po zabiegu. Jakoś bałam się za szybko cieszyć tak oficjalnie. Teraz chyba zrobię inaczej i najbliższą rodzinę wtajemniczę od razu. Jak już się wreszcie doczekam tych upragnionych dwóch kreseczek oczywiście :)
-
Aż tak, to nie, bo u mnie narazie nie ma żadnych ciąż w najbliższej rodzinie. Niby nikt celowo żadnej przykrości mi nie zrobił, ale wszyscy błyskawicznie przeszli nad tym do porządku dziennego, jakby w ogóle się tym nie przejęli albo nawet to zbagatelizowali. Ale z drugiej strony może to i lepiej, żeby nie mówili nic, niż mieliby rzucać jakieś oklepane teksty bez sensu...
-
Kumi, po naszych przeżyciach to jest najzupełniej normalne i zrozumiałe, że strach nie opuści nas do samego porodu, a później tylko zmieni swoją formę. Tak naprawdę całe nasze życie to jeden wielki niepokój o wszystko - o szkołę, pracę, związek, pieniądze itd. Teraz najważniejsze jest dla nas zajść w ciążę, później tę ciążę utrzymać, później być dobrą matką, babcią i tak do końca. Podczas ciąży zapewne niepokoić nas będzie wszystko - zarówno każdy objaw, jak i ich brak. Dlatego ważne jest wsparcie osób, które nas rozumieją, bo albo przeżyły to samo, co my, albo po prostu mają w sobie wiele empatii. Każdemu życzę kogoś takiego u boku, ja mam tylko forum. Czuję @ zbliżającą się wielkimi krokami. W niedzielę ostatni dzień z luteiną, od wczoraj brzuch daje się we znaki. A myślałam, że przy luteinie miesiączka ma łagodniejszy przebieg. No cóż, najwidoczniej u mnie wszystko musi być na odwrót:p
-
Inka, bardzo mi przykro, że jednak stało się tak, jak się stało. Najbliższe dni udowodnią, czy decyzja była słuszna. Bo jeśli nie pracując nie rzuci parobkowania u siostry i nie przyjedzie czym prędzej ratować związku to tylko potwierdzi, że nie jest wart Twoich zachodów i że słusznie zrobiłaś. Im szybciej zakończysz ten rozdział tym szybciej staniesz na nogi i dasz sobie szansę na kolejny. Trzymam za Ciebie kciuki.
-
Witaj Kumi. Bardzo mi przykro z powodu Twojej podwójnej już straty i że poznajemy się w takich okolicznościach. Ja w lutym najprawdopodobniej miałam ciążę biochemiczną (nie zrobiłam bety ani nie byłam u lekarza, stwierdzam to na podstawie pozytywnych testów i @ innej niż zwykle), natomiast w lipcu łyżeczkowanie obumarłej ciąży. W tej sytuacji niestety mój lekarz nie zalecił mi jeszcze żadnych badań, pomimo iż jest uważany za dobrego specjalistę i chodzę do niego prywatnie, a nie na nfz. W Polsce określenie "poronienia nawykowe" stosuje się dopiero po trzech niepowodzeniach i dopiero wówczas zaczyna się wdrażać jakieś kroki. To straszne, bo nie każdy znajduje w sobie siłę, żeby aż tyle razy przeżywać tę tragedię w dodatku nie wiedząc, czy tak musiało być czy może jednak dałoby się tego uniknąć. Mam nadzieję, że trafisz do dobrego lekarza, który nie zbagatelizuje Twoich problemów. Życzę dużo sił w tych trudnych chwilach.
-
Po*ebane to życie. Obydwie pragniemy tego samego i z różnych powodów każdej z nas wcale do macierzyństwa nie po drodze... Idę do kuchni, tam mi chociaż niekiedy coś wychodzi...