
słoneczko_bj
Użytkownik-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez słoneczko_bj
-
No ja też zauważyłam, że znów zaczynam patrzeć na ciężarne i dzieciaczki z tkliwością, a nie z goryczą. Ale niestety wciąż nie gwarantuję, że ze spokojem i z radością przyjmę wiadomość o ciąży u kogoś bliskiego. A nie wykluczone, że niebawem to nastąpi... Tak w ogóle to za tydzień umówiłam się do lekarza, bo już dziewiąty tydzień mija i nic. Poza tym od paru dni mam takie dziwne coś - nie mogę tego nazwać plamieniem, razcej śluzem o innym odcieniu. Z reguły coś takiego miałam na samej końcówce okresu, więc myślałam, że może @ mi się zaczyna, ale nigdy mi się 4 dni nie rozkręcała, a właśnie chyba od niedzieli to zaczęłam zauważać.
-
No moja to akurat wulkan energii. Co prawda imają się jej różne schorzenia czy alergie, ale nie wytrzymują jej tempa Jest bardzo mądrą i doświadczoną kobietą, ma fajne podejście do życia i do ludzi, jest bardzo szczera i bezpośrednia. Stara się niczego nie narzucać, ale zawsze powie swoje zdanie. Nie za dobrze znosi krytykę, ale przecież nie można mieć samych zalet, prawda? :p Generalnie podziwiam ją za to, jak żyje, jak dba o rodzinę i ją scala, bo choć każdy w innej części Polski, a nawet Europy, to i tak wszyscy ze wszystkimi na bieżąco. Mam z nią dużo lepszy kontakt niż z własną mamą, nad czym niekiedy ubolewam, ale tak to jakoś wyszło. Ostatnio zauważyłam, że chyba coraz łatwiej mi rozmawiać o tym, co się stało. To chyba dobrze?
-
A więc smacznego:) Ja sobie ucięłam poobiednią drzemkę i właśnie się wybudzam. Niby nie byłam zmęczona, ale do spania to mnie nikt nigdy namawiać nie musi Moja teściowa generalnie jest bardzo ok, choć czasami właśnie coś strzeli, że aż prawie zabije :p Ale narazie nie mogę na nią narzekać, oby każdemu się tak trafiało.
-
Wierzę, że takie życie w zawieszeniu nie jest łatwe. Nawet jeśli nie chcemy robić planów na bliższą lub dalszą przyszłość to musimy wiedzieć, na czym stoimy tu i teraz. Inaczej tracimy poczucie bezpieczeństwa, a to chyba liczy się najbardziej. Inka musisz być naprawdę silną kobietą, skoro jakoś się odnajdujesz w sytuacji, w której się obecnie znajdujesz. Nie każdy by chyba tak potrafił, ja na pewno nie. Mnie potrafią takie głupoty z równowagi wyprowadzić i spędzać sen z powiek, że niekiedy aż głupio się przyznawać. Teściowa mi zawsze powtarzała, że ja chyba prawdziwych problemów w życiu nie miałam, skoro tak robię z igły widły. Może i ma rację. Ale po tym, co nas spotkało w lipcu wydaje mi się, że zaczynam podchodzić z większym dystansem do wszystkiego, choć wciąż są rzeczy, którymi się za bardzo przejmuję, choć nie są tego warte. Ale powolutku, nie od razu Rzym zbudowano :) Mam nadzieję Inka, że już niedługo coś się wreszcie u Was ruszy w lepszym kierunku, bo naprawdę na to zasługujesz.
-
Moja niedziela iście leniwa, na krótki spacer wyciągnęłam męża a tak poza tym cały dzień w domu na d*pie. I niestety chyba jednak to nie @ była przyczyną mojego bólu brzucha, bo dziś już ok. Niestety Inka podejrzewam, że im dłużej tym gorzej będzie. Trudno na odległość rozwiązywać problemy, za to bardzo łatwo się one nawarstwiają. Pamiętam, jak jeszcze kilka lat temu na studiach rozstawaliśmy się z M na wakacje i mimo, że jeździliśmy do siebie co jakiś czas, to bywało ciężko. Normalnie w ogóle się nie kłócimy, a wtedy przez telefon to się często zdarzało. O wszystko, najczęściej o głupoty oczywiście. Że za rzadko dzwoni, że za często, że gdzieś wychodzi a ja nie, że ja mam problem a on nie wie co mi na to poradzić, że nie możemy się spotkać, że tęsknię itp itd... Teraz to się wydaje śmieszne, ale wtedy to naprawdę rosło do rangi kryzysów. Dlatego podziwiam związki takie jak Twój, czyli na odległość. Ja bym chyba nie umiała... Całe szczęście niedziela zaraz się skończy i trzymam kciuki, żeby wrócił lepszy nastrój:)
-
Ja tydzień temu byłam na grzybach z teściową. Tutaj też bym sobie pochodziła, bo lubię się szwendać po lasach, ale mieszkamy tu dopiero dwa lata i akurat do lasów to nam dotychczas nie po drodze było, więc najpierw jakiegoś tubylca trzeba by przygarnąć i dopiero wtedy wyruszać na grzybobranie. Ja dziś wyszłam z łóżka po 14... szok i niedowierzanie przeżyłam, jak na zegarek spojrzałam po którymś z kolei przebudzeniu:p Tak w ogóle to trochę mnie dziwnie brzuch pobolewa. Wyjścia są dwa: albo na @, albo po prostu za mocno dziś fizycznie popracowałam. Oczywiście wolałabym to pierwsze. Tak czy inaczej mieszkanie lśni, plan wykonany choć z małym poślizgiem czasowym:p
-
He he, dobre sobie. Okres ochronny się skończył. Nie pasowało, jak była Inka, to teraz bez Inki niech se radzą, masz rację. Wszystko ma swoje granice. Ja właśnie skończyłam przygotowywać obiad na jutro, na niedzielę też już co nieco zrobione. Jutro będę solidnie sprzątać, bo przez te wyjazdy to już mieszkania nie poznaję. A w niedzielę odpoczywać :)
-
No niestety Inka, ale jest taka prawda stara jak świat: kto ma miękkie serce, ten musi mieć twardą d*pę. A lekarz jakiś taki dziwny. Pierwszy raz u niego jesteś, więc powinien zrobić jakiś porządny wywiad na wstępie, żeby podejmować jakieś dalsze kroki, a on chyba jakoś tak bez zaangażowania do tego wszystkiego podszedł.
-
Myślałam, że tabletki anty jako wspomagacz stosuje się żeby wyregulować cykl czy coś takiego, ale może się mylę. Na swoim miejscu może i bym się zgodziła na tabsy, skoro to naprawdę miałoby pomóc w zajściu w ciążę, choć mam złe doświadczenia z antykoncepcją hormonalną. Ale na Twoim - wątpię. Sama kiedyś stwierdziłaś, że raczej nie masz problemów z zajściem w ciążę, owulacja jest i to jak w zegarku. Jedyne, co by mnie przekonało to tylko to, że nie chcesz teraz zaciążyć. Bo jak nie tabsy, to tylko gumka, bo nawet NPRowi do końca nie zawierzam, choć już parę miesięcy się mierzę. Bardziej to traktuję jako wspomagacz zajścia niż metodę antykoncepcji.
-
Trzymaj się dzielnie, Jestem. Na pewno wszystko szybko i ładnie samo się oczyści, porobisz potrzebne badania i rozpoczniesz kolejne starania. I doczekasz się tego, czego tak każda z nas pragnie. Życzę dużo sił. Inka, jak tam wrażenia po wizycie?
-
Inka trzymam kciuki za wizytę. Obyś dowiedziała się czegoś konkretnego i pomocnego. Daj znać po powrocie co i jak.
-
Ja też nie lubię niedziel, ale tylko dlatego, że zwiastują poniedziałek i powrót do pracy. Teraz jak przyjdzie jesień i zima to w ogóle hopla dostanę, rano jeszcze ciemno, po pracy już ciemno... Chciałabym się przenieść w jakieś ciepłe kraje. A i w powietrzu chorób cała masa, chyba ta pogoda im sprzyja, bo z kim nie gadam to każdy się skarży, że coś go łamie. Jedna koleżanka nawet anginę złapała prawie z domu nie wychodząc. Więc Inka - gorąca herbatka i dużo wit.C, tak profilaktycznie.
-
Witam Was wszystkie po weekendzie. Ja znów byłam na wyjeździe, dlatego nie zaglądałam. Przede wszystkim bardzo mi przykro Jestem, że diagnoza jednak jest, jaka jest. Pamiętaj, że nie jesteś z tym wszystkim sama - masz męża, córeczkę i nas tu na forum. Pisz śmiało, pomożemy, jak umiemy. Wszystkie mamy przykre doświadczenia za sobą, ale i jakąś przyszłość przed sobą. Trzeba wierzyć, że będzie lepiej. Izuśka - wiem, że Twoje dotychczasowe ciąże nie nastrajają pozytywnie, ale musisz uwierzyć, że się uda. Inka ma rację, bo albo sama, albo z pomocą medycyny, ale wreszcie zajdziesz w szczęśliwie donoszoną ciążę, innej opcji nie ma. To trudne, ale trzeba znaleźć w sobie siłę żeby nastawić się pozytywnie, bo niestety (albo stety) ale w psychice jest potężna siła. Ja już myślałam, że się dziś Wam @ pochwalę, bo jakoś tak mnie brzuch wczoraj wieczorem pobolewał, ale niestety wstałam jak nowo narodzona:p
-
Też bym chciała dołączyć do wiatropylnych, ale co zrobić? Komputer cyklu - marzenie. Bardzo dużo dobrego się o tym sprzęcie naczytałam, ale niestety nawet w porywach rozrzutności chyba bym go nie zakupiła. Monitoringu cyklu nie wykluczam. To też spory koszt, bo każda wizyta kosztuje, ale chociaż od razu można coś zaobserwować. Z paskami owulacyjnymi chcę teraz poeksperymentować. Pewnie zamówię z allegro, bo są sporo tańsze, ale najpierw muszę podpytać jakieś ciężarne albo starające się, które polecają. A jeszcze wcześniej trzeba się @ doczekać. A o mierzeniu temperatury to mogłabym książkę napisać, choć robię to dopiero od kilku miesięcy. Mierzę w ustach termometrem microlife, modelu teraz nie pamiętam. Nie da się ukryć, że jest to bardzo absorbujące i na dłuższą metę męczące. Dzień w dzień o tej samej porze, wczesnym rankiem, a wyniki i tak potrafią być przeróżne. Po alkoholu- wyższa, za krótki sen- wyższa, obudzę się przed budzikiem - też niedobrze. Nawet jak w innym domu śpię, to tempka jakaś inna. Pewnie bym już zrezygnowała, ale z przyzwyczajenia mierzę dalej. W owocnym cyklu chyba więcej mi dała obserwacja śluzu niż pomiary. Ale za to ciążę wyłapałam jeszcze przed testem właśnie z temperatur. Więc tak, jak zawsze - są plusy dodatnie i plusy ujemne.
-
Tak, mierzę i właśnie dlatego snuję wniosek, że nie było owu. Ogólnie nie mam za bardzo oznak owulacji, dlatego kilka miesięcy temu zaczęłam przygodę z termometrem. A jeśli chodzi o badania to na wizycie powiem swojemu lekarzowi, że chcę zajść w ciążę jak najszybciej, a że wcześniej starałam się prawie rok, sama, więc teraz od początku chcę być pod kontrolą. I nie interesuje mnie, jak on to zrobi (tzn jakie badania czy wspomagacze), mam być w ciąży i już:p
-
No właśnie wciąż mnie @ nie nawiedziła, owulacji też chyba nie miałam. W ciąży na pewno nie jestem. Czekam jeszcze 2 tygodnie i idę do lekarza, w rozmowie telefonicznej powiedział, żeby narazie jeszcze poczekać. Widzisz Izuśka jak to jest - Ty możesz a nie chcesz, a ja chcę a nie mogę :p No i gratuluję lepszej formy fizycznej, bardzo się przyda przed kolejną ciążą. A co Twój lekarz na te puste jaja płodowe?
-
Masz rację Inka, ja też na początku chciałam czekać, żeby wszystko odbyło się naturalnie, ale z każdym kolejnym dniem coraz bardziej mi to ciążyło i coraz bardziej chciałam mieć to za sobą. Wreszcie lekarz powiedział, że nie możemy już dłużej czekać, bo co prawda kiedyś wreszcie doszłoby do poronienia samoistnego, ale noszenie martwego płodu było dla mnie coraz groźniejsze. No i przede wszystkim u mnie nie było żadnej nadziei na cud. Eh, nie lubię do tego wracać. Wolę myśleć o zbliżających się kolejnych staraniach Tylko gdzie ta @ ?
-
Jestem zaskoczona reakcją Pani doktor. W zasadzie jedyne co teraz można zrobić, to właśnie czekać. Myślę, że większość lekarzy wysłałaby Cię już na zabieg albo właśnie na wywołanie poronienia. Myślę, że warto poczekać nie tylko ze względu na iskierkę nadziei, ale też dla własnego czystego sumienia. Bądź dzielna, trzymam kciuki.
-
Inka nie daj się sprowokować i dzielnie broń swojego dobrego samopoczucia! Jestem - już nie raz wypowiadałam się co myślę na temat naszej służby zdrowia. Niekiedy prywatnie idzie się wkurzyć, ale na państwową to w ogóle słów mi szkoda. Przez jakiegoś barana masz kolejne dni nerwów i niepewności. Trzymaj się dzielnie.
-
No niestety nie ma takiej opcji, bez zabezpieczenia nic nie działaliśmy, a i z zabezpieczeniem niewiele. Owulacji też chyba nie było bo i wykres jakiś dziwny i śluzu płodnego za bardzo nie widziałam. Muszę się na czymś innym zacząć skupiać, bo ja to chyba mam tendencję do nakręcania się i blokowania. Zauważyłam to podczas starań. Okresu dostawałam zawsze dopiero po zrobieniu testu i zobaczeniu jednej kreski:p Ciekawe jak tam Jestem. Nie odzywa się ani tutaj, ani w innych wątkach... Dobra, idę spać bo znów się późno zrobiło.
-
No widzisz Inka, jak facet chce, to zawsze potrafi. Tylko niestety z reguły trzeba ich porządnie przycisnąć, żeby im się chciało:p Mojego lenia ciąg dalszy. Tak się w pracy obijam, że aż mi głupio. Rano trochę popracowałam, a później to już nawet nie udawałam. Ale mam silne postanowienie poprawy:) Dzwoniłam do lekarza w sprawie mojej zaginionej @. Powiedział, że Z REGUŁY okres pojawia się po 4-6 tygodniach, ale niekiedy czeka się dłużej i to też nie znaczy, że się coś złego dzieje. Kazał mi jeszcze poczekać i jeśli wciąż się nie pojawi, to po 8-9tygodniach już żeby przyjść to popatrzymy, co tam słychać. W sumie to już chyba zwątpiłam, że przyjdzie...
-
Cześć Dziewczyny. Wczoraj miałam takiego lenia, że nawet komputera do ręki wziąć mi się nie chciało. A później miałam wyrzuty sumienia, że tyle roboty w domu miałam zaplanowane a nawet obiadu porządnego nie zrobiłam. Ogólnie czuję zbliżającą się jesień i zimę, a to najgorszy okres w roku dla mnie. Ciemno, zimno i coraz bliżej lutego. Do lekarza też nie zadzwoniłam, zapomniałam. Dziś narazie pamiętam. Jestem, jak tam Twoja beta? Co do medykamentów, o które pytałam to już doczytałam o co chodzi. Musiałabym najpierw zrobić sobie przeciwciała antykardiolipinowe czy coś takiego, żeby sprawdzić, czy wszystko jest ok z krzepliwością krwi, bo to jest właśnie często przyczyna poronień. I wówczas zalecają przyjmowanie codziennie niewielkiej ilości kwasu acetylosalicylowego, stąd acard lub aspiryna. Niektórzy tym leczą niepłodność. Ja chyba narazie nie chcę się kłuć i poczekam, co lekarz powie.
-
Jestem bardzo mi przykro, że takie wieści otrzymałaś. Mimo wszystko trzymam kciuki, żeby jednak kolejne były lepsze. Nie można tracić nadziei do samego końca, jakakolwiek byłaby rzeczywistość. Tylko tyle możemy. Inka, tak naprawdę nigdy nie będzie dobrego momentu na dziecko. Zawsze będą jakieś niesprzyjające okoliczności. Dlatego jeśli zaczynamy myśleć o macierzyństwie i zaczynamy odczuwać taką potrzebę, to trzeba się brać do roboty i nie patrzeć na nic innego. Bo czekając na lepszy moment można się nie doczekać. Takie jest moje zdanie. I zgadzam się z tym, że z dwojga złego lepiej stracić takie malutkie dziecko, niż kilka miesięcy później. Ja już kochałam moje maleństwo, zaczęłam czuć się matką, zmieniać światopogląd i priorytety i odczułam olbrzymią stratę, ale wiem, że z każdym kolejnym dniem i tygodniem ciąży strata byłaby większa i ból straszniejszy. Dlatego powtórzę się, ale podziwiam takie kobiety jak Jestem - silne i niestrudzone. Ja znów spędziłam weekend z rodziną mojego M. Znów trochę poimprezowaliśmy, znów mnie dzieci oblegały. Podobno mnie uwielbiają. Ja je też i tym bardziej nie mogę się doczekać własnych. Może kiedyś mi też będzie to dane? A tak w ogóle to powiedzcie mi, czy słyszałyście coś na temat aspiryny albo acardu jako wspomagaczy przy zajściu w ciążę? Macie jakieś informacje na ten temat i chcecie się nimi ze mną podzielić?
-
To ja też od czasu do czasu potrzymam z Tobą te kciuki No ja zawsze starałam się wszystko robić z głową, porządnie, jak należy i wcale przez to nie mam łatwiej. Dlatego i pracy nie umiem olać tylko się ciągle przejmuję i staram, choć większość ma wy*ebane. Nawet mąż mi jakiś czas temu powiedział, oczywiście w żartach, że zamiast taka porządna być to powinnam go lata temu na dziecko złapać i teraz by już po problemie było:p Co prawda on bardzo lubi starania i już się doczekać nie może kolejnych, ale później ciężko mu patrzeć, jak znoszę niepowodzenia. Jeszcze tylko 7,5 godz i weekend, yupi :)
-
To prawda, w naszym durnym kraju trzeba mieć zdrowie, żeby chorować. Dlatego w kolejnej ciąży będę chodzić i prywatnie i państwowo, żeby chociaż parę skierowań dostać. Przede wszystkim po poronieniu należą się nam bezpłatne prenatalne, to już ze 200-300 zł w kieszeni zostanie. I specjalnie pójdę do tego lekarza, co mnie tak zbył i mu wygarnę, że jednak słusznie panikowałam z powodu braku objawów ciąży. Może teraz mnie poważniej potraktuje. U mnie powoli się kończy gorący okres w pracy, teraz będę miała trochę luzu przez jakiś tydzień. Szkoda tylko, że moje dwie najlepsze koleżanki idą zaraz na urlop i zostaję z resztą mniej ciekawego towarzystwa w naszym małym piekiełku...:p