Skocz do zawartości
Forum

Jomira

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Jomira

  1. A ja powiem szczerze, ze rozumiem i nie zazdroszcze. Przezylam podobna sytuacje w przypadku mojej corki. Mama moja mieszkala z nami przez 3 lata, pozniej sie wyprowadzila. Jednak nie oznaczalo to, ze przestala pomagac w opiece nad mala. Oczywiscie bardzo docenialam i doceniam otrzymana pomoc, lecz to byl praktycznie horror. Ja mowie tak, mama mowi , ze nie. Klade mala do lozka, mala placze, to moja mama ja wyjmuje. Pozniej, jak juz nie mieszkala z nami, byly sytuacje, ze zaplanowalam sobie wyjscie z mala "gdzies", a tu moja mama wpada i twierdzi, ze zabiera mala gdzieindziej. Mala w ryk, bo "babciaaaaa moja babciaaaa". Nie wspomne o tym, ze lece do przedszkola na leb na szyja (komorek wtedy jeszcze nie bylo), a dziecko juz dawno odebrane... Dalam dziecku kare, z jakiegos powodu, a moja mama juz na otarcie lez w tej samej chwili dawala slodzycze lub obiecywala super wyjscie. Ilez bylo lez i awantur, zanim moja mama przyjela do wiadomosci (bo chyba nigdy nie zrozumiala), ze to MOJE DZIECKO i mam prawo je wychowywac sama i tak jak ja chce. Corka juz jest dorosla, wiec mama juz nie konkuruje, ale tez przy okazji doroslosci musialam z corka rozmawiac duzo, bo moja mama wciaz wokolo powtarzala, ze Ole to ona wychowala. Nawet mnie kiedys moi nowi tesciowie zapytali, jak to bylo, bo moja mama mowila. Corka wiecznie rozhisteryzowana w opozycji do mnie, sceny pod drzwiami "babciaaaa moja babcia....." Brrrrr... to jakis koszmar Gdy sie urodzil syn, do syna nie dopuscilam. To znaczy, zapraszalam mame do siebie jak najczesciej, bawilam sie z malym, ale juz nie dopuszczalam do takiej ingerencji. BYlam na wychowawczym, wiec pomocy az takiej nie potrzebowalam, ale mama oczywiscie chciala po swojemu. Znowu byly placze i histerie, ale tym razem mojej mamy. WYtrwalam i bardzo sie z tego ciesze. Syn kocha babcie, bardzo sie cieszy jak do nas przyjezdza, ale ma do niej normalny stosunek. Dzieci sa zupelnie inne i niestety uwazam, ze duzy wplyw na to miala moja mama. Ostatecznie jakos sie to ulozylo, jednakze uwazam, ze moja mama zrobila wielka krzywde mojej corce. I po dzis dzien robi - np. kupujac kurtke za 3,5000 zlotych, lub lekka raczka darujac, bez zadnego powodu 1000 zlotych na kupono nowego telefonu (poprzedni byl kupiony po roku wczesniej). Tak wiec naprawde rozumiem, ze mozesz czuc sie w zle w zaistanialej sytuacji. I absolutnie rozumiem, potrzebe zajmowania sie wlasnym dzieckiem, chociazby po pracy. NIestety, dopoki mieszkacie z rodzicami, to musisz byc cierpliwa. Trudno robic drastyczne ciecia i niezdrowa atmosfere, kiedy sie mieszka z kims pod jednym dachem.
  2. Powolutku sie pouklada... A miejscza zawsze bedzie malo :) W Polsce mielismy 85 metrow i bylo ok. W Kopenhadze 67 i bylo w miare ok. choc nieco ciasno. Teraz mamy 150 (plus altane, pokoj letni i domek na narzedzia) i znow sie robi ciasno :) Chyba im wiecej metrow czlowiek ma, tym wiecej zaczyna gromadzic :) Co do miejsca dla malucha, to u nas juz wybrane i lozeczko stoi. Jedynie materacyka wciaz nie mamy, bo nie wiem jaki bedzie najlepszy. Tu nie ma takich jak w Polsce, jest masa latexow, latex z kanalikami, latex z konskim wlosiem itp. Wiec poki co czytam i probuje ustalic jaki bedzie najlepszy. Posciel z Disneyem super, podba mi sie ten Tygrysek w niebieskiej wersji rzadzi :) CHoc i Kubus mi sie podoba (tam gdzie jest tylko taki duzy misio). Z Twoich poscieli podobaja mi sie najbardziej Troskliwe Misie. Solange - witaj w domu!!!! Jakbys potrzebowala pomocy z walce z lekarzami to pisz, dzwon, bedziemy wojowac :) Ja sie pochwale, ze dzisiaj neurolog stwierdzil, ze moge miec znieczulenie zewnatrzoponowe :) Super, hehe... w takim razie ja sobie bede lezala, a maz bedzie rodzil, w koncu jakis sensowny podzial prac w tej ciazy :)
  3. A tos mnie zastrzelila... Zielonego pojecia o tym nie mialam... no i misterny plan szlag trafil :( Sprobuje sie gdzies wywiedziec. Choc spodziewam sie, ze to kosciol katolicki bedzie mial najwieksze obiekcje, wiec moze u nich najpierw :)
  4. No comments! Natomiast w kontekscie tego co zrobic z nastolatkiem, to moze zaczac od wspolnego ogladniecia np. "Dzieci z dworca Zoo"??? Albo podrzucic ksiazke np. "Pamietnik narkomanki".? Taka drobna terapia wstrzasowa, by uzmyslowic mlodemu czlowiekowi skutki zazywania narkotykow, tak mocno drastycznie. Kazdy mlody czlowiek mysli "mnie to nie dotyczy", niestety bardzo pozno do niego dociera "a jednak to tez ja". Moze zapoznanie sie z historiami rowiesnikow, ktorzy tez niewinnie zaczynali otworzy oczy chlopakowi. Trudno mowic po fakcie co powinno wydarzyc sie wczesniej. Bo wczesniej powinny dzieci w domu dowiedziec sie o tym, ze narkotyki istnieja i sa, ale to ze sa nie oznacza, ze akurat my musimy je zazywac.
  5. Jomira

    Autyzm

    Hej dziewczyny, ja nie pisalam, bo u nas bylo nieco gorzej (historia ponizej) i jakos nie mialam ochoty Was zasmucac. Bo ja jakos wole dobrymi wiesciami sie dzielic. Michutku, tylko sie cieszyc. Widze, ze idzie calkiem niezle!!!! U nas tez maly regres. Od sierpnia Michu chodzi do specjalnej klasy w zwyklej szkole. W klasie jest osmioro dzieci (4 nauczycieli) - szescioro z ADD, jedno z ADHD i tylko Misiek z autyzmem. Szlo swietnie, Misiek jest najlepszy w klasie (mimo ze przeskoczyl jedna klase), nawet w matematyce. Co mnie bardzo zdziwilo, bo do tej pory matematyka byla jego pieta achillesowa. Byli na biwaku dwudniowym i tez bylo ekstra... Niestety, pewnego dnia nagromadzilo sie tyle zmian i sytuacji stresowych, ze sprowokowany przez chlopca z ADHD wybuchl. Rzucil swoja tabliczka (ta na ktorej rozpisuja dzien szkolny) i kopnal nauczycielke. W efekcie od miesiaca jest na nauczaniu indywidualnym - trzeba bylo wyciszyc i jego i klase. Na szczescie za tydzien juz do klasy wraca. Niestety naszym najwiekszym problemem jest Miska uposledzenie spoleczne. Nie ma najmniejszego problemu z kontaktem z doroslymi, z rozmowa, nauka. Natomiast ma ogromny problem w grupie rowiesniczej. Nie rozumie zasad, zartow, nie zawsze potrafi sie dostosowac. Ale pochwale sie, ze w miedzyczasie mial praktyke w szkolnej bibliotece. Poszlo rewelacyjnie. Byla dla niego bardzo interesujaca, bo oprocz odkladania ksiazek na miejsce, musial wyszukiwac i rezerwowac w internecie, skanowac kody ksiazek przy przyjeciu zwrotu od maluchow, wiec mial ogromna frajde. Zakochal sie w pierwszo i drugoklasisatach :) Pewnie dlatego, ze czul sie przy nich strasznie wazny :) Byl strasznie dumny z siebie, jak male dzieci pytaly go czy tu pracuje, odpowiadal z duma, ze tak, ze jest na praktyce. Wiosna powiedzial, ze chcialby miec praktyke w zerowce jako pomocnik nauczyciela. Wyjasnie, ze u nas (w Danii) dzieciaki od osmej klasy maja dwa razy w roku praktyki w roznych firmach, by poznawac rozne zawody i by pozniej bylo im latwiej wybrac dalsza szkole. Misiek wiekowo jest w siodmej, wiec nie obejmuje go jeszcze ubezpieczenie gminne, co oznacza, ze nie mogl miec praktyki na zewnatrz, totez szkola umozliwila mu praktyke w obrebie szkoly.
  6. Emaran - moj bialy Dunczyk nie byl chrzczony, wiec jest calkowicie bez religiny (to Ci dopiero diable :) ) . Tesciowie dlugi czas byli baptystami, ale teraz wrocili do kosciola protestanckiego. Brat meza, jego zona i jej rodzina naleza do zielonswiatkowcow. Ja katoliczka niepraktykujaca. W efekcie hehe... nie wiemy gdzie Maje ochrzcic :) No bo wogole nie wyobrazam sobie nie ochrzcic. Mam wujka ksiedza, bardzo mi bliskiego, chrzcil mnie i moje "dotychczasowe" dzieci, wiec bardzo bym chciala by to wujek chrzcil. Natomiast Mala bedzie chodzila w przyszlosci do klasy, gdzie bedzie 90 % protestantow, wiec tez nie chcielbysmy by byla z daleka od klasy. Moj ostatni pomysl na chrzciny jest taki, ze ochrzcimy oficlanie w kosciele protestanckim i to bedzie oficjalna impreza. Natomiast na wielkanoc pojedziemy do Polski i w Polsce ochrzcimy Mala u wujka, zupelnie po cichutku.
  7. Ja tym razem tez nie bardzo chcialam/chce cesarke. Zwlaszcza w narkozie... ale coz mam zrobic? Ryzykowac chodzenie w pieluchach, badz niechodzenie do czasu operacji kregoslupa? Tudziez ja zrobic od razu po porodzie nie nie moc brac Malej na rece przez 3 miesiace?
  8. No to nie wesolo... Spuchniete usta, zwlascza jezyk sa bardzo niebezpieczne. Wazne, ze dobrze sie skonczylo i ze lekarze sie juz wokol niego kreca. Moj syn robil mi wielokrotnie odloty alergiczne, ale na szczescie tfu tfu tfu poki co bez opuchlizny. Milej niedzieli. Ja powoli dojrzewam do prania ciuszkow Malej. NIby jeszcze 11 tygodni, ale moja sprawnosc, z powodu kregoslupa maleje z dnia na dzien. Za dwa tygodnie maz mi znow wyjedzie na 3 tygodnie (tym razem Meksyk), wiec bede miala na glowie i sprzatanie i gotowanie i zakupy. Wiec obawiam sie, ze na pranie niemowlecych ciuszkow sil mi juz nie starczy. A poniej beda juz swieta, a po swietach juz tylko 4 tygodnie, wiec nie ma chyba na co czekac. Wymyslilam, ze zeby sie nie kurzyly, to w poszewki od poduszek powkladam przed wlozeniem do szuflady, wiec nie powinny sie ponownie zakurzyc.
  9. U nas cos w stylu szkoly rodzenia jest w ramach grupowych konsulatcji z polozna, ale tylko dwa spotkania z tatusiami. Za dwa tygodnie idziemy pierwszy raz. Ogladanie szpitala (prodowki i pologu) jest w ramach programu opieki nad ciezarna. No i dodatkowe spotkanie przed planowana cesarka, na ktorym bedzie omawiany jej przebieg i dodatkowo "szkolenie" dla tatusiow, ktorzy w przypadku cesarki odgrywaja wieksza role niz mamusie. Chociaz tyle lepiej mamy :) Ja w poniedzialek sie dowiem czy bede mogla miec znieczulenie zewnatrzoponowe czy nie. Oczywiscie podziele sie z Wami czy tez smutkiem czy radoscia... Oczywiscie radosc bedzie jak bede mogla miec. Bo w trakcie cesarki z zewnatrzoponowka maz moze byc przy calym porodzie i praktycznie od pierwszych sekund opiekuje sie dzieckiem. Przy pelnej narkozie wolaja go dopiero po zszyciu, w fazie wybudzania. Malucha co prawda dostaje pare minut wczesniej, ale do cyca moze przystawic dopiero po wybudzeniu mamy. NIbyc roznicac okolo 15 minut, ale to cholernie istotne 15 minut....
  10. Agha... corka wiekszego wyjscia nie ma :) Chodzi do IB, czyli gimnazjum miedzynarodowego, w ktorym praktycznie w jednej klasie nie znajdziesz wiecej jak troje dzieci tej samej narodowosci. Co do religii to najlepsze, ze "ta zolta" to tez chrzescijanka!!! No, ale inna nie? Robert (przyjaciel mojej corki) pochodzi z Ghany, tam tez chrzescijanstwo. Zreszta co ma religia do przyjazni??? Osobiscie uwazam, ze godny potepienia jest tylko fanatyzm religijny. I nie ma znaczenia czy to bedzie islamski, chrzescijanski, czy jakikolwiek inny fanatyk. Kazdy fanatyk ma mozg wyprany z racjonalizmu, nietolerancyjy i slepy, a tym samym niebezpieczny. Milego wieczoru dziewczyny
  11. Ciekawe spostrzezenie z tym zachwytem nad mulatkami, a niechecia do czarnoskorych malzonkow. Mi sie wydaje, ze w Polsce chyba jest i tak lepiej niz kiedys pod tym wzgledem. Gdy ja bylam studentka, to za przeproszeniem jak widziano dziewczyne z czarnoskorym, to musowo musiala byc dziwka. I to w Szczecinie! Miescie portowym i akademickim. W Danii na szczescie ludzie przywykli i nikogo to nie dziwi. Pary sa rozne i rozniste. DO mojej corki przychodza najrozniejsze kolezanki jedna w chuscie, druga skosna, to czarnoskory przyjaciel... Ostatnio co prawda nie nadazam za jej chlopakami, ale cos bakala ostatnio o jakims czarnoskorym, ale w domu jeszcze nie byl. Mnie to tam rybka, osobiscie mam duzy sentyment do jej wschodnich i ciemnych przyjaciolek, bo one sa szalenie grzeczne i mile. Zreszta czarnoskory Robert tez. To chyba jedyny chlopak tu w Danii, ktory po imprezie do domu ja odprowadza. Za to jej ojciec (nie moj maz), jakby sie dowiedzial, ze chodzi z czarnoskorym to by zrobil afere na polrodziny i swiata. Cale szczescie, ze moze nam nagwizdac, zwlaszcza teraz jak corka jest dorosla i mieszkamy w innym kraju. 3 lata temu zaprosilismy przyjaciolke corki z Tajwanu na swieta do Polski. Wyobrazsz sobie, ze ojciec mojej corki nie zgodzil sie, by dziewczyna przyszla z moja corka na kolacje wigilijna do niego. Bo: "jak to tak przy stole wigilijny z zoltym siedziec" !!! I to powiedzial czlowiek, ktory co niedziela w kosciele kleczy!!! Facet z wyzszym wyksztalceniem, wazna persona w Szczecinie!!! Jak to teraz mlodziez mowi: ZAL! bo chyba juz wiecej dodac sie nie da!
  12. Karim, obawiam sie, ze nadszedl czas, ze wszystkie bedziemy jeno narzekac i narzekac... Bo to ani sie ruszyc, ani oddychac, ani sie wyspac... Do tego hemoroidy, albo biegunki, cukrzyce, niskie cisnienia... no i jak tu nie narzekac :) No ale juz blizej niz dalej, wiec damy rade :) A tu chociaz jak sie narzeka to inni rozumieja. W normalnym (nie ciezarowkowym swiecie) takie narzekanie na dluzsza mete by nie przeszlo :) Solange, wracaj, wracaj... juz sie nabylas na ojczyzny lonie.... Co do wychowywania dzieci na wlasnych bledach :) Mam nadzieje, ze regula do trzech razy sztuka, dziala i w tej dziedzinie :)
  13. Tak patrze na podpis Pretki i widze, ze sily sie powoli wyrownuja. Na poczatku byli sami chlopcy, a teraz juz jest 7 do 10. Baby powoli rosna w sile :)
  14. Bebe, bo faktycznie najlepiej rozchodzic.... Tyle, ze nie kurde szalejac w domu, a zwykle chodzenie! No spacerek po prostu :) Pas pomoze bo odciazy kregoslup. Natomiast troche bym sie obawiala cieplych okladow. Trudno powiedziec co sie dzieje w Twoim kregoslupie, wiec cieple oklady zlecone przez telefon, nie sa najlepszym pomyslem. 8 lat temu bylam w sanatorium z synem. Sanatorium bylo tak laskawe, ze oferowalo po 2 zabiegi dla mam. Ja tam zdrowa jak kon bylam i nie bardzo moglam co wymyslec, ale kregoslup mnie pobolewal (szyjny tym razem). Wiec lekarz (ktory nie byl zadnym ortopeda), zlecil mi oklady z cieplego wosku - to sie miesnie rozluznia. Ani ja ani on nie wiedzielismy, ze w kregoslupie mialam juz niezly gnoj (zwyrodnienie kregow, brak dyskow, zwezenie kanalow itp. ) wiec jak sie miesnie rozluznily, jak wszystko siadlo, tak 3 miesiace pozniej mialam juz operacje. Oczywiscie do tej operacji i tak by doszlo, zmiany byly nieodwarcalne, ale gdyby nie gorace oklady z wosku, operacja moglaby miec miejsce troche pozniej - trudno powiedziec ile pozniej - rok? dwa? piec? . Ale nie w trybie natychmiastowym. Jak juz bylam w szpitalu, to neurochirurg mi powiedzial, ze takie gorace oklady rozluzniajace miesnie nie sa zabiegiem obojetnym i moze je tylko zlecac ortopeda lub neurochirurg po obejrzeniu zdjec. Co moge Ci powiedziec: spanie na twardym materacu. siedzenie w pozycji wyprostowanej (zadnych wygiec w okolicach kregoslupa), wiec jezeli masz glebokie sofy czy fotele podloz sobie podusze za plecy. Ostrozne poruszanie sie - zwlaszcza sklony, siady i obroty. Zwlaszcza te obroty - staraj sie obracac calym cialem. To sa "tricki" dzieki, ktorym przezylam juz 3,5 roku (i jeszcze minum ze 2 musze - bo najpierw Maja musi nieco podrosnac, bym ja mogla sie wylaczyc ze schylania i podnoszenia na 3 miesiace - po operacji). Jak mi sie jeszcze cos przypomni, to Ci napisze.
  15. Witaj Emaran... Sliczne musi byc To Twoje malenstwo z taka czekoladkowa skorka! Hehe... moje kolezanki z Tajlandii czy Japoniii nie mogly zrozumiec, jak nie mozna lubic bialej skory... Przeciez biale nogi sa taaaakie piekne!!! (takie nasze, zupelnie nieopalone). Ja nie moglam zrozumiec jak one piekne czekoladki (Tajki sa naprawde ladne) moga kupowac balasm do wybielania skory :) Ot zyzn... Blondynka farbuje sie na czarno, brunetka na blond. Mulatka sie wybiela, biala chodzi na solarium.... Zrozum tu swiat czlowieku!!!! Tak czy owak, witaj w gronie i zagladaj do nas :)
  16. Bebe, to nie rwa kulszowa, zmiany hormonalne, plus dzieciatko spwodowaly ucisk na ktorym z nerwow. Trudno powiedziec, kiedy CI to przejdzie - bo moze przejdzie, a moze bedzie jeszcze gorzej, albo przynajmniej tak samo az do konca... Zyje z czyms takim juz 3,5 roku. Idzie sie przyzywczaic :) Na poczatku ciazy bylo nawet niezle. Lekarz mowil, ze moze byc tak, ze hormony i waga dzieciatka wypchna przepukline, ktora mi na nerw/nerwy? uciska i bedzie nawet lepiej... I bylo!!! Od trzech dni, niestety juz nie jest. Ani sie z boku na bok nie moge przewrocic, ani wstac z lozka i noga ciagne.... Wiec jezeli Cie to choc troche pocieszy, to lacze sie z Toba w bolu przezywajac to samo.... Kiepskie pocieszenie, ale zawsze lepiej pomyslec, ze nie tylko Ty tak masz :) Oczywiscie pisze z przymruzeniem oka, bo tak naprawde cholery mozna dostac i jestem tez juz prawie w depresji, bo oczywiscie do tego wszystkiego Maja sie obrocila glowa w dol, wstawia mi swoje szkity w przepone, wiec sa momenty, ze nie moge oddychac, rece i nogi bola (slabe krazenie), a tu jeszcze 11 tygodni do konca.... obled!!! Trzymajmy sie i przezyjmy :) Juz nawet Ty masz blizej niz dalej :)
  17. My dokladnie tak samo. Gdy mlody sobie pare razy nasiusial na nozki, od razu zaczal pamietac o kibelku. I tez latem Misiek mial wtedy 2-latka, wczesniej lata nie bylo :)
  18. Zgadzam sie z "juz mamami", ze plany planami, a rzeczywistosc sobie. Dzieci sa strasznie rozne. Mam dwoje, wychowanych wedlug tych samych zasad, jednakze zupelnie roznych. Jezeli chodzi o smoczki, to na przyklad moj syn od urodzenia nie chcial, i praktycznie wogole nie uzwal... Za to mojego cyca na zawoalnie, przez pierwsze 6 miesiecy przez pol godziny co pol godziny. Corka moja natomiast uzywala chyba do drugiego roku zycia, a najlepsze jest to, ze to nie mogl byc zaden sliczny smoczek. To musialbyc taki wielki knot od butelek starego typu. Moim zdaniem, jezeli dziecko ma silna potrzebe ssania, to lepiej mu dac smoczek niz ma ssac palca. Bo duzo latwiel pozniej porzucic smoczek niz palca, bo palec jest zawsze pod reka. Co do nocnika, to tez roznie bywa. Tak jak Kathi napisala - sa dzieci, ktore sie preza i posadzic sie ich nie da (np. moj syn), a sa dzieci, ktorym idzie to latwiej. Moj syn na przyklad, zaczal korzystac z ubikacji gdy mial 2 latka. I tylko ubikacja w gre wchodzila.
  19. Hehe... My zarowno w Polsce jak i w Danii stol jadalny, na ktorym jemy na codzien mamy/mielismy w kuchni, wiec "trza by" leb skrecic by ogladac telewizje w tym czasie. Aczkolwiek wtedy kiedy mieszkalismy w Kopenhadze jadalismy w salonie, w ktorym byl telewizor. Hehe... wymagalo to nieco walki, ze nie ma telewizji jak jemy. Najlepsze, ze z dzieciaki sie przyzwyczaily i jak czasem maz chcial zrobic wyjatkek to dzieciaki sie darly "telewizor" :)
  20. Kathi, jako mama juz duzej dwojki, nie zgadzam sie z tym, ze ladne jedzenie nie zalezy od wychowania. Moja pierworodna, rozpuszczona, na ktorej popelnilam wszelkie mozliwe bledy, byla wlasnie typem dziecka, za ktorym trzeba bylo latac z lyzeczka, bawic sie w samoloty wlatujace do buzi i inne cuda. Uwazam, ze byla taka dlatego, ze bylismy za bardzo skupieni na jedzeniu i z jedzenia robilo sie cale przedstawienie. Za synem juz nie biegalam. Chcial to jadl, nie chcial to nie jadl.Nie bylo cyrkow. Jedyne czego przestrzegalam, ze jezeli nie zjadl posilku nie bylo nic pomiedzy - cukierkow, chrupkow, ciasteczek itp. Mlody jadl naprawde bezproblemowo. Dodam, ze po dzis dzien, Mlody siada do stolu i je co dostanie, podczas gdy corka (prawie 20-letnia!!!!9 jak nie ponarzeka to przynajmniej powygrzebuje co sie da. Je doslownie jak kura. Juz ja nawet probuje zawstydzac, ze jak pojdzie na romantyczna kolacje z facetem i on zobaczy jak ona je, to bedzie jej ostatnia z nim kolacja. Oczywiscie moje dzieci, jak wiekszosc polskich dzieci siadania do stolu uczylo sie dopiero majac okolo 2-latka??? Nie wiem czy sie ze mna zgodzicie, ale jednak w naszej polskiej kulturze raczej usypia sie niemowlaka i je sie wtedy w spokoju. Bynajmniej tak bylo w mojej rodzinie i w gronie moich znajomych. Tu jak napisalam, od kiedy dziecko glowke trzyma, to na rece jednego z rodzicow siedzi przy stole. Inna sprawa, ze (znow nie wiem czy u wszystkich tak jest), ale w mojej rodzinie (polskiej) i wsrod moich znajomych panuje zasada "jak pies je to nie szczeka, bo mu miska ucieka". Dzieci maja jesc w mileczniu, bo jak sie je to sie nie gada, wiec sie najnormalniej w swiecie nudza, wiec sie wierca i usiedziec nie moga. Tu czas posilku jest czasem spotkania rodzinnego. Obiad je sie dlugo, ale za to jest on rodzinny na codzien i kazdy przy stole ma prawo glosu. Od razu zaznacze, ze opisuje swoje wlasne doswiadczenia, moze w Waszych domach bylo inaczej.
  21. Ale krocze w srodku? Czy miesnie na zewnatrz? Bo jak w srodku to warto by jednak ginowi sie pokazac. Choc moze byc i tak, ze sie po prostu zaczynasz rozciagac. Jak na zewnatrz to ponoc od kregoslupa. Pisze ponoc, bo mnie boli od poczatku i zarowno polozna jak i poloznicy w szpitalu twierdza, ze to nic zwiazanego z ciaza. Natomiast w naszej grupie ciezarowek jest jeszcze jedna, ktora boli tak samo jak mnie i tez ma problem z kregoslupem jeszcze sprzed ciazy. Co do karmienia. To "u nas" w Danii (wciaz sie nie moge przyzywczaic, choc pewnie powinnam) tak naprawde za wiele zup sie nie je (oczyiwiscie moja rodzina je i nawet tesciom polskie zupy smakuja), a jezeli juz to sa to zupki przecierowe, wiec w razie czego problem lowienia makaronu odpada. Po drugie (co mnie kiedys zdruzgotalo, ale jak zobaczylam ostateczny efekt to juz nie narzekam) bratowa jak wprwadzala kaszke, chyba 3-4 miesiecznemu dziecku to od razu podawala ja lyzeczka. Nie bylo kaszki w butlach. Tak samo wode do picia - od kiedy dzieci siedzialy woda byla juz w szklankach, a nie w butli. Tak wiec, dzieciaczki mojej bratowej prawie butli nie znaja - jak dlugo sie dalo cycus, a pozniej normalne jedzonko. Jedza az milo!!! I nawet ta malutka "nie swini" za wiele. Noah (ten 3-latek) je pieknie jak dorosly.
  22. A ja sie w niedziele na bratowa (a raczej jej dzieci) napatrzylam. Chlopczyk bedzie mial 3 latka za miesiac, a dziewczynka ma 16 miesiecy. Kuurcze - przy stole-rodzinno-goscinnym pelna kulturka, sami jedza, nie wybrzydzaja, grzecznie siedza. Spanie w poludnie - ubranko, do wozeczka - mala pogadala chwile i odleciala w objecia Morfeusza.... Wieczorna - bajka na dobranoc, buziaki i dobranoc ... zadnych rykow, grymaszenia... Mam nadzieje, ze wytrzymam. Bratowa mowila, ze mniej wiecej okolo 5-6 miesiaca, zaczeli maluchy klasc spac w ten sposob. Maly nauczyl sie szybciej - wojowal kolo dwoch tygodni, mala nieco dluzej (okolo miesiaca), ale rezultaty sa piekne. A i oni (bratowa i brat meza) nie sa umeczeni do granic mozliwosci. Jezeli chodzi o jedzenie - to metoda BLW czy jakos tak, opisywana na tym forum. CHociaz w Danii to zadna metoda nikt nie nazywa, ot po porstu tak sie po prostu wychowuje dzieci. Tak wiec osobiscie nieco smieszy mnie nazywanie tego angielskimi zwrotami i dorabianie do tego ideologii. Ale fakt, to dziala!!!
  23. Dziubala, no wlasnie probuje przyhamowac... Tyle, ze maz mi sie rozochocil po sukcesie z szafa w sypialni. Fakt, ze uwineli sie z tym w poltora dnia, lacznie z wypakowaniem i demontazem/montazem szafy wnekowej, malowaniem, nowymi kontaktami itp... i dwa razy dluzsza sciana. No i sie chlop rozochocil... Bo faktycznie roboty mniej i teoretycznie z ksiazkami szybciej by poszlo.... Jedyny problem, ze ja mam je tak poukladane, ze w nocy po ciemnku kazda znajde. A jak mi maz pouklada, to juz bedzie gorzej, hehe.... :) Moze on specjlanie tak??? Bo poki co, gdy on jakas ksiazke chce, to musi mnie pytac :) Moniko - Moj maz absoultnie nie zamierza mnie tymi pracami faktgowac. Przy szafie tez sie nie naprawcoalam. Pytanie jednak czy ja zdzierze jak mi ktos moje ukochane ksiazki bedzie przekladal :) U mnie oddzielnie: historia, literatura piekna, czytadla, teoria literatury, historia literatury itp. Oddzielnie slowniki, jezyki, psy, rosliny i ksiazki kucharskie.... Niektore tematy oczywiscie musza byc polaczone, bo az tyle miejsca nie mam. I dlugo musialam tlumaczyc, dlaczego ksiazka o krzewach jest ze zwierzetami (przyroda), a czemu psy nie sa razem ze zwierzetami (mam tyle ksiazek, ze wystarczy na jedna polke). A czemu zielarstwo z ksiazkami kucharskim itp... Nosz chlopy chyba inaczej mysla :)
  24. Hej Kathi, ja juz od 8 przy kompiku, ale sluzbowe sprawy poki co obrabiam. Milego dnia.
  25. Hej Dziewczyny... no we mnie wstapil wielki, dziki zwierz... niestety - jest to LENIWIEC... Czytam na biezaco, ale juz sil na odpisanie nie starcza. Doszlo do tego, ze juz cale gotowanie na meza spadlo, ja sie ograniczam do potraw, ktore mozna zrobic w 20 minut. Hehe... efekty w szkole u syna widac, bo dzis na wywiadowce mowili, ze jak cos na "pracach domowych" maja gotowac, to syn ponoc zawsze mowi "aaa to, to to Martin potrafi ugotowac" . Ni slowa o rodzonej matce :) Deva... no jakos szlam za Toba, szlam, az doszlam :) No i jestem... Co do szafy, to szafa wciaz ta sama, ale sciana za nia mozna powiedziec nowa - bo dogrzana i bez grzyba... teraz maz chce wymienic tapete obrgyziona przez psa i przy okazji dobrac sie do sciany za biblioteka... A to juz dla mnie bol... bo kurcze, regal biblioteczny ma dlugosc 3,80x 2,5... 80% ksiazek to ksiazki polskie, poukladane tematycznie... Za CHiny tesciowie czy maz mi ich z powrotem nie poukladaja :( Probuje tlumaczyc mezowi, ze po co wymieniac tapete teraz, skoro za niedlugo Maja bedzie rysowala po scianach... no nie wiem... na razie w sobote musi dokonczyc chodnik na tarasie, a za 3 tygodnie wylatuje na 3 tygodnie, wiec moze nie zdazy :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...