-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez ania_h83
-
Hehe, no dokładnie, mój robił to samo Na kolana na środku ulicy i jazda :) W domu jakoś sama dawałam radę, ale na mieście już nie hehe.
-
Monika - Oj, wpływa, wpływa ;) Nogę na nogę co prawda umiałam założyć, ale np. zawiązać sznurówkę jak mi się but rozwiązał gdzieś na mieście już nie dawałam rady Cris biedny musiał przede mną klękać i wiązać mi buta Sama może i bym się schyliła, ale nie mam pojęcia jakbym potem wstała hahahaha. Nie wiem czy to tylko ja tak miałam, ale jak kucnęłam to masakrycznie ciężko było mi się potem podnieść, trzeba się było czegoś złapać, innej rady nie było, żeby stanąć na nogi :) Ja jak byłam w ciąży to mieszkaliśmy jeszcze u teściów i oni wanny nie mieli, więc nie wiem jak to jest z wanną hehe, bo ja tylko prysznice brałam :) Ale np. wydepilować nogi i co nieco więcej to wyczyn nie z tej ziemi
-
Monika - O tej przeprowadzce to chyba było do mnie :) A co do brzucha na kolanach w późnej ciąży to tak to jest hehehe, aż mi się przypomniało i się uśmiechnęłam Ale powiem Wam, że ja to i tak kozak, bo do samego końca byłam w stanie założyć nogę na nogę, a niektórym się już nie da
-
Cześć Aleksandra! :) I pisz częściej :) Fajnie, że jest jeszcze ktoś z terminem na koniec kwietnia, bo jak na razie to tylko ja i Malaga, więc będzie nam raźniej z Tobą :) Wszystkie pozostałe dziewczynki to albo początek kwietnia albo połowa :) Mi z @ wychodzi na około 25 kwietnia, a z USG na 23 kwietnia, więc prawie żadna różnica, koniec kwietnia tak czy siak :) Pokaż zdjęcie bobaska jeśli możesz :) A ja Wam pisałam, że nie mam wcale brzuszka, no to już chyba nieaktualne :) Jak mi wystrzelił jakieś 2 dni temu tak już został, choć z rana znacznie mniejszy jeszcze niż później.
-
Hej! Ja tylko na momencik. Jutro się przeprowadzamy i byłam dziś jeszcze sprzątać trochę nowe mieszkanie, żeby już było czysto jak graty zwieziemy. Lecę teraz jeść, bo zaraz chyba padnę. Dorcia, Natalia - Dzidziolki piękne! :) Napatrzeć się nie można. Ja mój filmik z USG oglądam sobie codziennie, słucham sobie serduszka i tłumaczę Jeremiaszowi o co w ogóle chodzi hehe, może za jakiś czas załapie ;) Doris - Dziewczyny mają rację i ja też się zgodzę. Lekarz Cię tylko nastraszył, na pewno jest wszystko dobrze :) Ja w ciaży z Jeremiaszem też nie byłam odporna na toksoplazomozę i oboje mamy się dobrze :) A przezierność wyszła ok, więc niczym się nie przejmuj :)
-
Doris - Widziałam zdjęcie, dzidziuś śliczny :) Wiem, że łatwo mówić, ale może nie myśl póki co o tym co lekarz powiedział (cokolwiek by to nie było). Poczekasz do badania i wtedy się wszystko okaże. Może wcale nie ma powodów do zmartwień - tego Ci oczywiście życzę. Trzymaj się tam, ściskam mocno. A ja znowu dzisiaj troszkę poplamiłam, a już myślałam, że się skończyło, bo przez kilka ostatnich dni był względny spokój, a dziś znów troszeczkę. Też już nie wiem co o tym myśleć. Poza tym czuję, że znów mnie gardło zaczyna boleć, katar też nie przechodzi, no pochlastać się z tym wszystkim można. No to pomarudziłam. Idziemy kąpać Jeremiasza. Jest dziś strasznie nieznośny, cały czas chodzi i jęczy, a mojej cierpliwości zostało już tyle co kot napłakał. Spadam. Pa.
-
Dorcia - Słuchaj starszej siostry, ma rację ;)
-
Hej, jestem i ja. Jeremiasz się pochorował. Chyba go zaraziłam. Leje mu się z nosa i kaszle co chwilę. Wieczorem zabierzemy go do lekarza jak Cris wróci z pracy. U Was się robi zimno, a do mnie pomału wiosna idzie. Wczoraj było brzydko, ale dziś już świeci słońce. Teraz jeszcze jest ok, ale za jakieś 2 miesiace będzie nie do wytrzymania. Nienawidzę tego argentyńskiego lata, ciągnie się bez końca, jest tak gorąco, że można się pochlastać. Najlepiej to siedzieć w domu z klimą na full. Nasza przeprowadzka przesunęła się na sobotę, więc jeszcze 2 dni siedzimy w tej naszej klitce. Czekam na zdjęcia bobasków! :)
-
Natalia - Dokładnie tak, tutaj inny klimat, bardziej wilgotny i chyba stąd ten nakaz szczepienia. Ja dostałam takie zalecenie od gina i gdyby nie było takiej potrzeby to na pewno by mi nie kazał się szczepić. On jest świetnym lekarzem i ufam mu bezgranicznie, więc na pewno nie kazałby robić mi czegoś co byłoby dla mnie złe. Dorcia - Ja herbaty z cytryną nie lubię :) Wolę zwykłą, taką bez niczego, nawet bez cukru, zwykłą gorzką lubię :) Ciasteczko sobie zapodam jak Jerek pójdzie spać. Gdybym teraz wyciągnęła to by mi zjadł pół paczki hehe, a nie chcę, żeby się słodkim opychał przed obiadem :) Zostawię mu parę sztuk na potem :) Monika - Mną się brat i siostra też tak zajmowali jak byłam niemowlakiem ;) Bujali mnie w wózku do tego stopnia, że aż wywalili wózek, a ja ponoć wylądowałam na 4 łapki :) Żyję, w głowie mi się od tego nie poprzestawiało ;)
-
Hej! Miało mnie dziś już nie być, ale pogoda pokrzyżowała nam plany i dziś nie możemy zacząć przeprowadzki. Leje, wieje, jest mokro i paskudnie. Ja w ciąży z Jeremiaszem szczepiłam się przeciwko grypie, już to kiedyś pisałam, tutaj to był wymóg wręcz. Nic mi się po tym nie stało, dziecko też całe i zdrowe. Ile lekarzy tyle opinii. Nastka - Ty się brakiem brzuszka czy objawów nie przejmuj, bo ja mam to samo :) W ciąży z Jeremiaszem brzuch zaczął mi rosnąć jakoś na przełomie 4/5 miesiąca, a objawów ciąży nie miałam absolutnie żadnych (jedynie brak okresu). Teraz to samo. Oprócz zmęczenia nic mi nie dolega. Nie mdli mnie, nie wymiotuję, nie mam zachcianek, nie biegam na siusiu co 5 minut, nie bolą mnie piersi, no NIC. I to jest tylko powód do radości :) Zapewne niejedna by się ze mną zamieniła choć też miałam czas kiedy mnie to dobre samopoczucie nieco martwiło, ale już dałam sobie spokój. Ale żeby nie było tak kolorowo to dopadło mnie jakieś choróbsko i od piątku smarkam, kicham, mam kaszel i w dodatku chyba zaraziłam Jerka, bo od wczoraj też kaszle. Natalia - Zdrówka życzę i biedny Kacperek z tym upadkiem :( Jerek jak był mały to spadł mi raz z łóżka (miał 5 miesięcy, mało zawału nie dostałam). A potem jak miał 9 miesięcy to wypadł na głowę z wózka, kaskader był od małego ;) Strachu się najedliśmy, ale nigdy krzywdy sobie nie zrobił. Co do snów to ja też miewam strasznie głupie nieraz, ale już przestałam zwracać na nie uwagę. I już nie pamiętam co tam jeszcz pisałyście, więc uciekam. U mnie szaro i ponuro, chyba sobie jakieś ciasteczko dla osłody zaaplikuję :)
-
Dajecie czadu dziewczyny :) Ten popcorn w nutelli mocny :) Ja nie miałam takich smaków, tak szczerze to w ogóle nie zauważyłam, żebym jakoś szczególnie miała na coś dziwnego ochotę w ciąży. Lubiłam jeść jabłka, ale to normalna sprawa. Nawet mi się swego czasu zdawało, że te sławne zachcianki to jakaś bujda, ale jak tak Was czytam to dochodzę do wniosku, że może ja po prostu jakaś dziwna jestem i mnie to ominęło hehe.
-
Jak miło poczytać, że tyle tutaj internetowych par - my też :) Z tym, że mój mąż jest z bardzo bardzo daleka, bo aż z Argentyny :) Poznaliśmy się w marcu 2007 na last.fm On do mnie napisał pytając o jakiś koncert, na którym byłam. Ja odpisałam, on znów napisał i tak to się zaczęło :) Po jakimś czasie pisaliśmy do siebie jak szaleni. Nie wiem ile kolosów w międzyczasie zawaliłam hehe, ale nie miałam czasu na naukę Po niespełna dwóch miesiącach (w dniu moich urodzin) wyznał mi miłość - po hiszpańsku, a potem dorzucił jeszcze po polsku :) I wtedy się zaczęło na dobre, choć wszystko wyglądało tak beznadziejnie, ja tu, on tam...Prawie nierealne, a jednak się udało :) Po 6 miesiącach odkładania kasy na bilet, przyleciał do mnie do Krakowa. Zostawił rodzinę, znajomych, przerwał studia, przyjechał z jedną walizką z drugiego końca świata :) Wynajęłam mu mieszkanie w Krakowie (ja wtedy mieszkałam w mieszkaniu studenckim z siostrą i dwoma innymi koleżankami), ale po jakimś czasie przeniosłam się do niego. Oświadczył mi się w jakiś miesiąc po przyjeździe, a pobraliśmy się w styczniu 2009 już tutaj w Argentynie, jestem tu już 3 lata. On mieszkał ze mną w Polsce 2 lata, teraz przyszła kolej na mnie, aby pomieszkać u niego ;) W końcu on kiedyś wszystko dla mnie zostawił. Mamy synka z września 2010, właśnie skończył 2 latka, a teraz czekamy na drugiego, tym razem kwietniowego groszka :) Śmiało stwierdzam - Cris to miłość mojego życia :)
-
Maritta - To nieźle synek ważył! Mój też przed terminem jakieś 12 dni, więc gdybym tak donosiła do końca to na pewno na 3,5 kg by się nie skończyło. Nie wiem czy przy mojej posturze umiałabym go wypchnąć na ten świat naturalnie, nie miałam nawet okazji spróbować, bo cc było od początku zaplanowane ze zwględu na złe ułożenie. Teraz jak wszystko pójdzie dobrze to się chyba skuszę na naturalny poród, ale jak już kiedyś pisałam, kto to wie, jak to się skończy. Być może znów na stole (ale chciałabym chociaż spróbować).
-
Dorcia - Ja miętka jak kupa hehe, daj spokój. Wyłam razem z nim i to codziennie, do dzielnej to mi daleeeeeeko :) Dużo też mi pomagała teściowa, sama nie dałabym rady. A co do powrotu do figury to chyba mi Jerek razem z mlekiem wyssał te kilogramy
-
Natalia - Tak, raczej tak, z tym że ja za chiny nie umiałam zgadnąć w czym tkwi problem. Na szczęście to już za nami i oby się nie powtórzyło z drugim dzieckiem :) On nadal ma czasem gorsze dni i lubi sobie pojęczeć, ale każdy ma przecież do tego prawo ;) Tak poza tym to ugodowe dziecko :) U nas na Wrześniówkach teraz na tapecie bunt dwulatka, a ja nawet nie wiem co to znaczy ;) Swoje już z nim przeszłam, teraz czas na relaks I jeszcze zapomniałam, zdrówka dla Kacperka! Buziaki!
-
Natalia - No bywało ciężko, ale co nas nie zabije to nas wzmocni hehe. Teraz się śmieję, ale wtedy nie było mi do śmiechu. Ryczałam razem z nim, bo nie umiałam go uspokoić. Dzięki Bogu kolki nas ominęły (miał dosłownie kilka razy), ale co z tego skoro i tak wiecznie płakał. Ja też Wam wszystkim życzę spokojnych bobasków, bo to jednak jest ulga nie z tej ziemi, gdy dziecko jest grzeczne. Córeczka siostry Crisa jest mega grzeczna, jak tak nieraz na nią patrzę to sobie myślę, że mogłabym mieć nawet i trójkę takich dzieci jak ona, i to naraz :) A tymczasem ja przy jednym wymiękałam. Teraz za to bardzo się zmienił i jest naprawdę grzeczny :)
-
Monika - Ja się śmieję, że Jerek to tak wdał się pół na pół w nasze obie rodziny, bo moja mama rodziła raczej duże dzieci, zarówno pod względem wzrostu jak i wagi (a też była drobna), za to moja teściowa miała całą trójkę maleńką. Więc Jeremiasz wagę odziedziczył po mojej familii, a wzrost po rodzinie Crisa Teraz za to, gdy jest większy, odmieniło mu się i tyje powoli, ale za to szybko rośnie :) A Ty Monika nie przejmuj się na zapas :) Może wcale dużo nie przytyjesz i też szybko wszystko zrzucisz. Przy dziecku kilogramy lecą jak szalone :) Nastka - Ale mnie ubawiła ta kanapka z kiełbaską i druga z nutellą hehe, dobrze, że ich do kupy nie złożyłaś
-
Monika - Jeremiasz ważył 3480 g, więc tak standardowo. Od razu po porodzie spadło mi 5 kg z tych 9 i zostało 4. Kolejne 2 zgubiłam w przeciągu dwóch następnych tygodni (to chyba brak snu i wyczerpanie tak na to podziałały ;) a te 2 kg co zostały były ze mną jeszcze do trzeciego miesiąca po porodzie. Potem znikneło wszystko. Ja sama się nie spodziewałam, że on będzie tyle ważył, bo dosłownie 2 tygodnie przed porodem na USG wyszło mi, ze dziecko waży 2700 g i nawet się martwiłam, że tak mało, a tu się okazało, że aż taka pomyłka była, Tak więc ciężki nawet był, ale za to był bardzo malutki, miał tylko 49,5 cm :) Ale rósł i rośnie w oczach, teraz ma już 93,5 cm :)
-
Dorcia - Ja też najbardziej lubię naleśniki posmarowane domowym dżemikiem (najlepiej jabłkowym) i zawinięte w rulonik ;) A co do kombinacji Twojej i Kamila i tego jakie dziecko wyjdzie to ja Ci powiem, że to nigdy nie wiadomo ;) Ty się może spodziewasz małego diabełka, a dostaniesz aniołka. Popatrz na mnie - ja spokojny człowiek, opanowany, cichy, mało co mnie umie wkurzyć, Cris to samo, a dziecko nam wyszło istny potwór hehehe. O Jezu, ile on płakał, ile ja się go na rękach otelepałam, non stop na cycku wisiał, spać nie chciał, budził się co chwilę, a ja myślałam, że się uda do nas i będzie grzeczny ;) Teraz nie nastawiam się zbytnio, co ma być to będzie, dam radę, bo wprawę już mam
-
Dzięki Maritta :) Ja absolutnie nie szaleję, wiekszość czasu siedze i zbijam bąki :) Tym bardziej nie mam pojęcia skąd te plamienia, ale tfu tfu odpukać, już jest lepiej. Może to też trochę newry, bo teraz ta przeprowadzka i kupa stresu z tym związana. Co do terminu to ja się raczej w kwietniu zmieszczę :) ale dam sobie głowę uciać, że wiele z Was urodzi jeszcze w marcu :) A Ty Maritta będziesz próbować naturalnie czy od razu drugie cc? Natalia - Wiem, że wiesz, że ja wiem hehehe i za troskę bardzo dziękuję :) Naleśniki suuuuuuper, ale bym takiego wsunęła, mniam! Moja mama takie trójkąciki podsmażane robiła też z cukrem pudrem, ale do środka wkładała twarożek, pychota! :) A brzuszek już fajnie wystaje :) U mnie popołudnie teraz, więc już też mój nieco wyszedł na zewnątrz hehe, ale rano nie będzie po nim śladu :) Aaaa, jeszcze mi się przypomniało. Już Wam kiedyś pisałam - ja do 8go miesiąca przytyłam tylko 7 kg, a potem w tym ostatnim miesiącu dopakowało mi jeszcze 2 kg, sama nie wiem kiedy i jak ;) Ale wszystko poszło w brzuszek, miałam taką wystającą piłkę :)
-
Doris - To może będzie duży bobas?? Ja bym się tam cieszyła jakby mi już brzuszek wyskoczył :) Co do wagi to u mnie jeszcze stoi w miejscu, ale poprzednim razem było tak samo. Mało przytyłam w ciąży, więc pewnie teraz będzie podobnie :) Rozmwiałyście też ostatnio o ciuchach. Ja Wam powiem, że z racji tego, że siedziałam w domu (teraz zresztą też) to nie miałam po prostu takiej potrzeby, żeby kupować ciuchy ciążowe. Miałam tylko jedną parę spodni typowych ciążowych i drugie spodnie przysłała mi siostra, ale to były zwykłe spodnie tylko że większy rozmiar ;) Miałam też 2 koszule takie odcinane pod biustem, a cała reszta to moje zwykłe ciuchy :) Brzuch miałam największy jak tutaj była zima, więc chodziłam w rozpiętej kurtce hehe, ale tutaj nie ma mrozów, więc nie było źle ;) Teraz brzuszek mi przypadnie na lato, więc będzie inaczej, ale i tak pewnie będę zasuwać w tym co mam :)
-
Natalia - Tak, tak, ja to wszystko wiem :) I u mnie właśnie by się zgadzało, bo te plamienia się zaczęły właśnie wtedy kiedy wypadałaby spodziewana miesiączka, no i seksik jakiś też był hehe, więc może sobie i tym "pomogłam" niechcący. Sęk tylko w tym, że to się ciągnie już tydzień, z czego tylko 2 dni był spokój, a dziś znów coś troszkę poleciało, ale to dosłownie jedna kropka na wkładce, więc mam nadzieję, że mija powoli. Mój gin twierdzi, że nie ma powodów do zmartwień, ale w razie czego mam na siebie uważać. Odetchnęłam tak naprawdę dopiero wczoraj jak usłyszałam serduszko. Teraz łykam tą luteinę i czekam aż mi zupełnie miną te plamienia. Ja brzucha jeszcze nie mam. Wywala mi dopiero na wieczór, ale to raczej wzdęcia, a nie brzuch ciążowy hehe. Rano jestem znów płaska jak deska. Nie mogę się doczekać aż zacznie rosnąć :) Dorcia - Na pewno jakieś zdjęcie dostaniesz :) Nie ma innje opcji :) Ty to dopiero będziesz się miała czym chwalić, bo bobas będzie fikał i machał rączkami :) To już taki mini człowieczek będzie, a nie robaczek jak u mnie ;)
-
Uwierz mi Dorcia, mnie też te plamienia wsytraszyły, bo z Jeremiaszem niczego takiego nie miałam. Przez te ostatnie dni miałam stracha nie z tej ziemi, ale nie chciałam Wam nic mówić, wolałam poczekać do USG. Ja się bardzo oszczędzam, robię tylko to co muszę, a tak to siedzę albo leżę z nogami w górze i się relaksuję ;) Co do przeprowadzki to faktycznie w głupim momencie wypadła, ale co ja na to poradzę? Ja na pewno nie będę niczego dźwigać, nie ma nawet takiej opcji, więc może jakoś to pójdzie. Najważniejsze, że dzidzia zdrowa i ładnie rośnie, a ta luteina mam nadzieję pomoże, na razie tylko 2 tabletki wzięłam, ale liczę, że jak skończę opakowanie to odetchnę i już te plamienia nie wrócą. Nie jest tego dużo tak naprawdę, ale wiecie jak to jest, od razu myśli się o najgorszym.
-
Cześć dziewczynki! Wybaczcie moje milczenie, ale jakoś nie miałam głowy do forum. Jutro przeprowadzka, więc pewnie mnie nie będzie, no a wczoraj miałam moje pierwsze USG. Oto moja dzidzia :) Ma już całe 2 cm, a serduszko bije jak dzwon, z częstotliwością 150 uderzeń na minutę. Ciąża okazała się o 2 dni starsza niż by to wynikało z ostatiej miesiączki i termin mi wyszedł na 23 kwietnia, no ale to sie jeszcze zmieni :) Wszystko w porządku, więc cieszę się bardzo :) Dostałam też luteinę, bo od kilku dni plamiłam troszeczkę na brązowo i nieźle mnie to wystraszyło. Mój gin twierdzi jednak, że nie ma powodów do zmartwień, wszystko jest dobrze :) Obecnie zmagam się też z przeziębieniem, katar już powoli przechodzi, ale za to dopadł mnie kaszel. No nic, jakoś pomału się wyleczę. Dorcia - Trzymaj się tam mocno, Ty to jednak dzielna dziewczyna jesteś. Ja to bym wymiękła, gdybym się tak fatalnie cały czas czuła. Ale wiesz, moja mama ma taką teorię (może troszkę śmieszną ;)), że jak ciąża da się we znaki, to potem dzidziuś będzie grzeczny :) Może coś w tym jest. Moja ciąża przebiegała super, czułam się świetnie, po prostu uwielbiałam być w ciąży, mogłabym tak i rok z brzuchem chodzić ;) ale za to potem moje dziecko dało mi tak popalić, że nie wiedziałam jak się nazywam ;) Teraz też przechodzę ciążę spokojnie, bez wielu atrakcji i już się zastanawiam co to za terrorysta tam we mnie rośnie ;) Uciekam myć naczynia. Pa.
-
Maritta - Śliczny dzidziuś :) Ja mojego zobaczę w poniedziałek, ale jeszcze nie będzie taki duży, Twój to już kawał bobasa ;) A mnie coś wczoraj dopadło...Smarkam, kicham i boli mnie gardło :(