-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Zula'79
-
Kurcze. No nie mogę Was wszystkich podczytać, bo za dużo się tego uzbierało, a Mały już stęka. Lecę do niego....
-
Nie mogę się doczekać naszego wypadu do rodziców nad morze. Teraz jeszcze siedzimy w domku, bo u nich remont (właściwie nie wiadomo do kiedy), a zresztą mamy na 5 sierpnia wizytę - usg brzuszka. Taki u nas w szpitalu jest program profilaktyczny dla dzieci do 1-szego roku życia. Można zapisywać bez skierowania i robią kontrolne usg. Później musimy odbębnić szczepienie, a 22 sierpnia mamy chrzciny już zaklepane, więc pewno pojedziemy dopiero po chrzcinach, bo nie chce mi się kręcić w tę i nazad i wracać do domu po to, żeby pójść do lekarza, czy na szczepienie.
-
Widzę kaikuś, że się wczasujesz na Mazurach. I dodatkowo frykasy - malinki, poziomki, fasolka. No, no, no.... Ja właśnie ostatnio nażarłam się malin i poziomek i widzę, że Damianek dostał takiej kaszki na czółku. Tylko teraz pytanie od czego? Czy od malin, czy od poziomek? Ale...Nie mam siły już odmawiać sobie zupełnie wszystkiego.
-
Mówicie o brzuszkach i wadze. W sumie to nie wiem ile zrzuciłam, bo nie mam wagi w domu, ale brzuszek nie wygląda najgorzej. Jak stoję to nawet jest o.k. Gorzej jak sobie siądę, to fałdeczki można policzyć. Wkurza mnie tylko, że tak kreska jeszcze jest. A tak w ogóle, to chcę się pochwalić, że wygrałam z tym moim nacięciem krocza. Mimo tego, że szew odpadł po 3 dniach od założenia, to te niecałe trzy doby wystarczyły, że rana się ściągnęła, a później maść antybiotyk i żel do smarowania zrobiły swoje i ładnie się wszystko zabliźnia. Lekarz na kontroli powiedział, że wszystko ładnie się goi, i że nie ma się czym martwić. Zresztą, sama wiem, bo juz mnie nie boli.
-
Hej Mamuśki. Witam się z Wami po chwilowym niebycie U nas jakoś leci z dnia na dzień. Mamy tatuśka na urlopie Upały dają się we znaki, jak chyba zresztą wszystkim. Bleee.... Na szczęście teraz kilka dni troszkę chłodniejszego powietrza. Wczoraj weszłam, żeby coś skrobnąć, ale oczywiście mój Królewicz się rozbudził, a że zostaliśmy sami przed południem, to były nici z pisania. Teraz leży i może się kimnie, bo bidulka wymęczył w nocy brzuszek. Nie mógł ani sobie bączka puścić, ani kupki zrobić, za to po ósmej, jak wyżłopał cyca to walnął takie kupsko, że aż nie wiedziałam, jak zabrać się do toalety tej małej dupinki. Ciekawe, czy dziś znów będą nas czekać takie sensacje. Najgorsze to to, że chciałam mu podać herbatkę z koperku, ale mój Niuniek nie umie pić z butelki. Po prostu nie umie ssać tego smoka. Nie wiem, czy dlatego, że ja mam takie małe brodawki i on nie zwyczajny brać do buzi tego wielkiego silikonowego smokusia z butli. Nie mam pojęcia. Teraz zamówiłam mu inną butelkę z lateksowym smoczkiem rozmiaru S. Zobaczymy, może będzie umiał z takiego ciągnąć. Na razie też nie dajemy mu smoka do uspokajania, bo jakoś się obchodzimy bez tego, a i przyzwyczajać nie chcemy. Ale co ja widzę na wątku? Kto to się pojawił? Asiu witaj! Jakie super wieści nam przynosisz. Cieszę się bardzo z Twojej fasolinki. Zaglądaj do nas, dziel się każdą radością i oczywiście, jakby co, pytaj o wszystko, a zawsze któraś z nas coś podpowie. No i dbaj teraz o siebie, oszczędzaj się w te upały, leż do góry brzuchem i niech wszyscy koło Ciebie latają
-
Hej Mamuśki. Witam się z Wami po chwilowym niebycie U nas jakoś leci z dnia na dzień. Mamy tatuśka na urlopie Upały dają się we znaki, jak chyba zresztą wszystkim. Bleee.... Na szczęście teraz kilka dni troszkę chłodniejszego powietrza. Wczoraj weszłam, żeby coś skrobnąć, ale oczywiście mój Królewicz się rozbudził, a że zostaliśmy sami przed południem, to były nici z pisania. Teraz leży i może się kimnie, bo bidulka wymęczył w nocy brzuszek. Nie mógł ani sobie bączka puścić, ani kupki zrobić, za to po ósmej, jak wyżłopał cyca to walnął takie kupsko, że aż nie wiedziałam, jak zabrać się do toalety tej małej dupinki. Ciekawe, czy dziś znów będą nas czekać takie sensacje. Najgorsze to to, że chciałam mu podać herbatkę z koperku, ale mój Niuniek nie umie pić z butelki. Po prostu nie umie ssać tego smoka. Nie wiem, czy dlatego, że ja mam takie małe brodawki i on nie zwyczajny brać do buzi tego wielkiego silikonowego smokusia z butli. Nie mam pojęcia. Teraz zamówiłam mu inną butelkę z lateksowym smoczkiem rozmiaru S. Zobaczymy, może będzie umiał z takiego ciągnąć. Na razie też nie dajemy mu smoka do uspokajania, bo jakoś się obchodzimy bez tego, a i przyzwyczajać nie chcemy. Ale co ja widzę na wątku? Kto to się pojawił? Asiu witaj! Jakie super wieści nam przynosisz. Cieszę się bardzo z Twojej fasolinki. Zaglądaj do nas, dziel się każdą radością i oczywiście, jakby co, pytaj o wszystko, a zawsze któraś z nas coś podpowie. No i dbaj teraz o siebie, oszczędzaj się w te upały, leż do góry brzuchem i niech wszyscy koło Ciebie latają
-
KaiKajustysia_ka u nas lena zaczyna swoj wieczorny show! na cycku spi a wlozku sie drze! wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr nie mam dzisiaj sily na takie jej zabawy ;(Ja mam na to sposob. Ola zasypia przytulajac sie do cyca na małym materacyku, tym do wozka. Jak zasnie to przenosze ja z nin do łóżeczka no,no. Jest to jakiś sposób. Hmmm...Widzę, że nie tylko mój Królewicz taki delikutaśny i odłożenie do swojego wyrka kojarzy z - "mamo to już dzionek, trzeba otworzyć oczka i nie spać".
-
Marika a Ty dziewczyno walcz o siebie. Nie daj się swojemu chłopowi. Mam nadzieję, że pogadasz z nim i wszystko sie ułoży i nie będziesz wysłuchiwała więcej jakiś "krzywych" tekstów.
-
Hej Ja wreszcie Was ciut podczytałam, no i pooglądałam foto. Śliczne Maleństwa. No i widzę, że pierwsza parka - Lenka i Kubuś Asiula gratuluję wyczekanej cierpliwie Julci.Natali a Tobie oczywiście gratulacje Szymusia. Niech dzieciaczki zdrowo się chowają rodzicom My pomału łapiemy jako taki rytm dnia, choć i tak wiadomo, jak to jest - nasz mały człowieczek pisze scenariusze. Najbardziej przewidywalna jest pora wieczorna, czyli kąpiel, potem cycek, potem synuś rozgląda się i fika, potem już zaczyna się nudzić fikaniem i znów wrzeszczy na cyca, ostatecznie zaczyna cycować i podsypiać, a ja próbuję go odłożyć do kołyski, co nie zawsze udaje się za pierwszym razem. Wreszcie ok. 22-giej zasypia na tyle mocno, że odstawienie do kołyski kończy się sukcesem. Następnie wchodzimy w tryb nocny, więc bywa różnie. Pobudka mniej więcej co 3 godz., choć czasami i częściej potrafi być (tak jak np. dzisiaj ). Kolki bywają, ale jakoś dajemy radę. Ostatnio męczyliśmy się tak od nocki w niedzielę do popołudnia poniedziałkowego. Damianek płakał i prężył się. Na domiar wszystkiego zaczęło ropieć mu lewe oczko tak strasznie, że zaklejało mu się i nie mógł go otworzyć. Oczywiście polecieliśmy do pediatry, która dała jakieś kropelki i powiedziała, że najprawdopodobniej jest to zatkany kanalik łzowy i tak się po prostu dziecku robi. Nakazała późniejszą wizytę u okulisty, bo bardzo możliwe, że trzeba będzie udrożnić ten kanalik. Jednak po tych kropelkach ulżyło a Mały nie płacze tak, bo kolki minęły, więc i oczko wróciło do normy. A ze mną znów oczywiście nie tak, jak powinno być. Wyobraźcie sobie, że założony w czwartek szew (zresztą w bólach) nagle sobie w sobotę odpadł. Po prostu puścił i sobie odpadł. Jestem tak wściekła. Na szczęście rana troszkę w lepszym stanie niż była, bo mam tę maść z antybiotykiem i żel do smarowania, więc tak nie boli i nie wygląda brzydko. I mam to w doopie. Nie idę do lekarza, żeby mi zakładał szew jeszcze raz. Nie mam zamiaru znów zębów zaciskać z bólu. Będzie blizna to będzie. Jakoś musi się zagoić ta rana. Chyba się nie rozwali na dobre. W dodatku w niedzielę dostałam znów gorączki 39 stopni. Tym razem wiem na pewno, że od piersi. Dziwne, bo pierś ani nie była nabrzmiała, ani nie miała żadnego zgrubienia. Zrobiła się troszkę boląca i zrobił się na niej taki rumień. Na szczęście po 2 Apapch przeszła gorączka. Cholercia - jak tak dalej będzie to muszę zacząć ściągać pokarm po karmieniach. Dorotta mam nadzieję, że może ta cukrzyca to jednak nie cukrzyca, tylko jakoś tak badanie wyszło. Może teraz będzie już w normie. Kurcze, niefajnie, jakby Ci został taki spadek po ciąży Mówicie Laski o swoim samopoczuciu i wyglądzie. Ja też nie mam czasu, żeby coś koło siebie zrobić. Tylko szybki prysznic, krem na twarz i ekspresem jakiś balsam do ciała. Patrzę w lustro ukradkiem. Odrosty się już rzuciły. Położna powiedziała, że jestem bladzieńka i mam pić sok z buraka (bleeeee - sok z buraka!).
-
Ciekawe, jak tam nasza Asiula. Mam nadzieję, ze już po wszystkim i ma Julcię przy sobie. Dobra spadam troszkę poprasować, bo mały wreszcie sam podsypia. Tez mu się teraz akurat wzięło na spanie, jak kąpiel powinna być
-
Hej Dziewczynki Śliczne Wasze Dzidziulki. Tylko schrupać. Gratuluje, że tak ładnie przybierają na wadze. A u nas wczoraj był KRYZYS. I to nie tyle przez Niuńka, co przez mamę. Rozeszły mi się szwy i to na dobre, aż zrobiła się rana. Musiałam pokazać się mojemu lekarzowi, który stwierdził, że niestety spartaczyli w szpitalu robotę. Dał jakieś maści z antybiotykiem, globulki i musiał mnie jeszcze raz szyć. Szył specjalnie jakimś grubym szwem i w dodatku robił to "na żywca". Bolało, oj bolało. Jednak to jeszcze nic. Zajechaliśmy do domu, i nagle poczułam, jak mnie trzęsie. Dostałam takiej gorączki, że chyba skali by zabrakło na termometrze. Na początku było tylko 38,3 stopnie, a później już nawet nie mierzyłam, bo bałam się spojrzeć. Na szczęście po Apapie trochę wypociłam temperaturę, ale najbardziej szkoda mi było Damianka, bo nie miałam siły do niego wstać, przewinać, ledwo karmiłam, i to na leżąco. W nocy na szczęście puściło i doszłam do siebie. A dziś Damianek jest taki niesforny. Cały dzień tylko by wisiał na cycu i nie da się odłożyć do kołyski. I tak to właśnie u nas. Już zaczęliśmy chodzić na spacerki. Wczoraj była położna i oglądała Niuńka. Żółtaczka schodzi i wszystko niby jest o.k. Pomału myślałam, że ułożę sobie dzień, a tutaj zawsze coś. Jak mnie rozłożyła ta gorączka to dziś praktycznie odsypiałam i dalej wszystko w proszku i jako takiej rutyny nie mogę złapać.
-
panterko dziękuję za pierwszą stronkę
-
Mówicie o huśtawkach hormonalnych. Ja takowe miałam dwa dni temu. Po prostu, ot tak, zaczynały mi lecieć łzy. Nagle zdałam sobie sprawę, że przede mną rola mojego życia, że teraz nie jestem sama dla siebie, i że to Maleństwo jest tak bardzo ode mnie zależne. Trochę chyba przypękałam, że nie dam sobie rady. Dziś jednak jest już troszkę lepiej. Nie łapie mnie płacz.
-
Hej Mamuśki Na początku chciałam podziękować Wszystkim za gratulacje. Widzę, że jeszcze zostały nam asiula, Mariolka, no i Natali, która miała termin na dzisiaj coś się nie odzywa. Dziewczynki trzymam kciuki, abyście już niedługo tuliły swe dzieciątka. Śliczności te nasze czerwcowe Maluszki. Można patrzeć i patrzeć na nasze skarby. My uczymy się siebie nawzajem. Ogólnie nie jest źle. Zaczyna się wszystko normować, i nabieramy rutyny. Nie pisałam wcześniej, ale w szpitalu przeżywałam strasznie, bo Mały nie chciał jeść tylko spał i spał. Ryczałam pod prysznicem, jak bóbr, bo nie dawałam sobie z nim rady, a pediatra na obchodzie zaczęła drzeć gębę, że trzeba dziecko wybudzać co 3 godz. i karmić, bo inaczej będzie odwodnione i trzeba będzie go dokarmiać i podawać kroplówki. Na nic zdało sie moje tłumaczenie, że Mały po prostu nie da sie wybudzić. Raz nie jadł prawie nic od północy do 10-tej rano. Spał i spał i cyca nie chciał nawet włożyć do buzi. Na szczęście pocieszyła mnie położna, że na spokojnie, że pewno jest zmęczony porodem. Tak też było, bo od powrotu do domu już jadł normalnie, wybudza się na jedzenie i nie ma aż takiego problemu. Póki co nie ma jakiś tragicznych kolek. Czasami się pręży, ale to nie trwa całymi dniami, czy nocami. Dziś natomiast zrobił rzadką kupencję, aż mu się wylało na plecy i oczywiście całe body i wszystko do przebrania. Na domiar tego wszystkiego, jak go przebierałam to wystrzelił tak kupą, że aż mi na nogi trafił. Dobrze, że nie na ścianę Jutro przychodzi do nas położna na pierwszą wizytę. Telefonicznie wydaje się być bardzo miła. Zobaczymy...A ja z kolei jutro muszę się wybrać do mojego gina, bo jak usłyszał, że mi się szwy rozeszły, to koniecznie kazał sie pojawić, bo być może potrzebny jest antybiotyk Wolałabym nie. No, ale ja tutaj lekarzem nie jestem.
-
Hej Dziewczynki Wpadam przywitać się z Wami. Na razie na chwileczkę. Nawet Was nie poczytałam. Wróciliśmy do domku w piątek popołudniu. A wszystko zaczęło się we wtorek o 23:00. Położyłam się spać wcześniej, gdzieś ok. 22:00, bo przecież męczyła nas cały czas ta grypa. Obudziłam sie o 23:00 do toalety, wróciłam do łóżka i nagle poczułam lekki ból, myślałam, że Maluch kopnął mnie w pęcherz, aż tu nagle czuję ciepełko - to były wody I tak oto zaczął się nasz poród Szybka akcja - szpital, izba przyjęć, porodówka. Oczywiście baliśmy się, że męża nie wpuszczą z tą grypą, ale jednak się udało. On biedny też miał bóle - tylko wiadomo jakie. Ale, jak to bywa u nas - cała ciąża z przygodami, to i musiała zakończyć sie spektakularnie, czyli w momencie, kiedy rozłożył nas ten wirus. Mąż biedny przez pierwsze 3 godz. porodu kursował między mną, a toaletą, ale później już było o.k. Skurcze dostałam zaraz po położeniu mnie na porodowe łóżko. POdłączyli ktg, później lewatywka, kroplówki nawadniające, antybiotyk ( na tę wirusówkę i przez tego mojego gronkowca) i przed czwartą miałam już parte skurcze. Niuniek bardzo duży sprawiał trochę problemy z wyjściem. Nie mogłam go wypchnąć, przyleciało 2 lekarzy, bo tętno się gubiło, ale musiałam dać radę, bo na cesarkę już było za późno. Widziałam tylko, jak położna chlastała mi krocze, bo Mały nie mógł się przecisnąć. O 4.15 był już na świecie Ogólnie nie było źle. Wiadomo, ciężko, bo jednak 4180 g musiało się wydostać, ale...To się zapomina. Krocze mam z lekka poharatane i dużo szwów, ale co tam. Mój Damianek mi wszystko wynagradza. Kocham go nad życie. I jaki prezent tatusiowi zrobił na Dzień Ojca Dobra. Spadam dziewczynki. Później Was nadrobię. A to fotki
-
Trzymam kciuki dziewczynki, aby Wasze bobaski wreszcie się namyśliły i wyszły lada chwila. Mnie teraz sie nie spieszy, bo nie wyobrażam sobie rodzić teraz, kiedy męczy mnie ten wirus. Zresztą M. też nieżywy. Temperatura i biegunki. Więc dziś mówię - Niuniek posiedź jeszcze troszkę, ,aż choróbsko przejdzie. Dobra idę się położyć, bo źle się jednak czuję. Buziaczki i miłego wieczorka
-
A u nas jedna wielka masakra. Cała noc to kursy na kibelek i lekka temperatura, a w dzień kibelek. Biegunka i takie bóle brzucha, że już mam dosyć. Całe wnętrzności mnie bolą. Niuniek jeszcze dodatkowo uciska na jelita. Dzień o sucharkach i gorzkiej herbacie. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej.
-
Witajcie Mamuśki dixi śliczny Twój Syneczek justysiu ależ to wredne babsko. Zaraz mi się przedstawił jej obraz, jako starej rumpy, siedzącej w dymie papierosowym i drącej gębę. Nie przejmuj się wariatką. Wiem, że niefajna jest myśl, że trzeba tam wrócić, ale jak Lenka będzie się dobijać, to już nie ważne będzie wszystko, tylko Niuńka. aguś widzę, że dziś kobietki same dla siebie
-
ja też spadam spać. Choć nie wiem, jakie to będzie spanie, bo dziwnie się czuję. Musiało się to gó....o przyplątać. Buziaczki i dobranocka.
-
justysia_kzula moja widzisz tydzien temu moiwla ze 28 mam juz isc do szpitala jak nic nie bedzie a dzisiaj mi mowi ze mam jeszcze do niej za tydzien jechac... aaaaaaaa juz mowie zygac mi sie chce na te wizyty wiem ze to nie jej wina ze nie rodze ale ona jakas taka sie zrobila - raz mowi to raz tamto no widzisz. Jak zwolnienia, to nie chce dać, bo co??? Bo jej rola się już zakończyła z 40tc?A tak, to każe Ci przychodzić do gabinetu, a o szpitalu nie mówi. Moja koleżanka rodziła w styczniu i przenosiła 6 dni, więc jak była równo w 40tc to normalnie jeszcze na tydzień jej wypisał zwolnienie, choć też nie wysyłał od razu do szpitala.
-
justysia_keeeeeee zula no to jakies do ciebie teraz ohydztwo sie przyplatalo :( kuruj sie kochana mam nadzieję, że jutro się wyciszy, bo chcę podjechać do gina (kazał przyjść po 2 tyg. od ostatniej wizyty). Ciekawa jestem co powie i jak tam moja szyjka. Ja zwolnienie mam do 29-go, a wg. OM termin mam na 30-ego. Ciekawa jestem, czy jak np. do tego 30-ego nie urodzę to będzie mi kazał iść do szpitala w ogóle, albo chociaż do szpitala na ktg. Z tego co widzę to różne są praktyki. Jedni każą iść i wywołują porody, a drudzy odstawiają i nawet ktg nie proponują.
-
justysia_kzula juz ja cos wymysle nie no wierzę w Ciebie
-
a ja cały dzień w domu przesiedziałam. Niestety coś mnie dopadło. Chwaliłam sie rano justysi, że wybędę na spacerek i nagle zaczęło mi się robić niedobrze. Chyba załapałam jakąś jelitówkę od M. Wczoraj on miał na wieczór gorączkę, ale rano jakoś polazł do pracy. Ja z kolei temp. nie miałam, ale zaczeły się cały dzień jazdy żołądkowo-jelitowe i latam do kibelka. Zresztą jego też dopada ból brzucha, ale oprócz tego miał 38 stopni gorączki. Mam nadzieję, że w nocy nie dostanę gorączki, a rewolucje miną do jutra.
-
Malagaa, ktosia, aguś śliczne Wasze bąbelki justysia i Mariolka widzę, że Wasze Skarby to jednak uparciuchy. Nie planowały dziś wychodzić. justysia niefajnie, że nie dała Ci zwolnienia. Kurcze. Dziwne to, bo jedni gin dają, a inni się boją, czy co? Ciekawa jestem, jak to będzie u mnie, jeśli w razie czego przenoszę. W takim razie jutro koniecznie zrób wszystko, żeby internistka dała zwolnienie. Powiedz, że masz ten ból zęba, jakieś zapalenie, albo coś wymyślcie. Przecież bez sensu wykorzystywać już macierzyński. asiula i Twoja Księżniczka też nie raczy opuszczać jeszcze brzuszka maminego?
-
justysia_ka ja lubie jak sie gapia nie lubie jak gadaja "a ty jeszcze?" "o jejku a na kiedy termin?" bleeeeeeeeeee a juz naprawde nie cierpie jak mnie dotykaja, przytulaja brzuch, glaszcza go itd wrrrrrrrrrrrr milego spacerku zulka! ja zmykam troche polegiwac po sniadanku :)) no to zmykaj. Narazicho. Do potem