Skocz do zawartości
Forum

Napiszemy coś razem?


Rekomendowane odpowiedzi

OTO NASZ WIERSZ DO 31 MAJA 2010, GODZ. 14.34

Wstałam dziś wczesnym rankiem
Nie mogąc doczekać się na spotkanie z kochankiem
Pójdziemy wieczorem do kina
A potem napijemy się wina
A wtedy do tańca mnie zaprosisz
Tak wiele do mojego życia wnosisz
Ten wieczór będzie wspaniały
Bo jesteś tak doskonały
W Twoich ramionach będę szczęśliwa
Bo nie zawsze mam takie zawroty od wina
A twoja mina to już nie moja wina
Że dziób pingwina się zgina
Jak najlepsza trampolina
Afroamerykanina
Jesteś moich marzeń spełnieniem
Moim życiem i dopełnieniem
Radością dnia codziennego
Dlatego Cię kocham Diego i myślę
O Tobie czasami
Gdy bawię się mymi włosami
Lub gdy zmywam naczynia po obiedzie
Albo gdy odpoczywać po całym dniu
Gdzieś w cieniu
Sobie siedzę i dłubię w nosie bo
Zachowuje się jak prosię
Ale lubię dłubać w nosie
A Ty mój ukochany
Patrzysz na mnie jak na wariatkę
A sam masz gacie w kratkę
Swoją drogą są brzydkie jak u dziadka
I wyglądają jak najgorsza szmatka
Którą wycieram podłogi
Nie mając jednej nogi
Ale podpieram się o krzesło jak wstaję
Już sama siebie nie poznaję
Chyba pójdę na operację plastyczną
Aby naprawić moją inność fizyczną
Bo jestem do bani
I jak tylko wstanę
Zrobię sobie dużą kawę
A Ty usiądź przy mnie, na ławkę
Ze śmietanką albo mleczkiem
Chyba czarną dziś wypiję
Bo mnie cos kłuje w szyję
A jak Ty czarnej nie wypijesz, to Cię dobiję
Mam pięści jak Gołota
Chyba zaraz dostanę kota
Tylko nie wiem co potem
Zalewam się potem
I gorąco mi okropnie
Śmierdzę z daleka
A mój mąż na mnie w domu czeka
Nienawidzę mleka
Serka, jajek i twarożku
Daj buziaczka mój Ty pierożku
Zabiorę Cię na koniec świata
Chyba że się trafi jakaś małolata
Nie ostrzegł Cię mój tata
A on an to – sratatata
I tere fere kuku
A nawet majtki z drutu
I do tego nanana ble ble ble
Nie dam rady tak się śmieję
To się nie śmiej bo się ssikasz w majty
I siusiu chce mi się ogromnie
To lej w majtasy
Już śmieję się nieprzytomnie
Dlaczego kochanie nie mówisz nic do mnie
Ależ przecież to nieprawda
Bo leje w gacie i się skupiam
Po kawie?
No dobra grzechy Tobie odkupiam
Ech dziewczyny wy poetki
A za oknem ciągle pada
Dupa blada dupa blada
A ja gadam gadam gadam
I tak myślę w dzień i w nocy
O choć najmniejszej pomocy
O miłości najpiękniejszej
I o moim kochaniutkim
Choć takim króciutkim
Ale wariaciku grubiutkim
I seksowniutkim
Ale malutkim.
Nie myślę już o tym
Nie w głowie mi psoty
Myślę tylko o tym
Jednym jedynym na świecie
Potrzebnym każdej kobiecie
Truskawkowym sorbecie
Ale o tym już wszyscy wiecie
Że kobieta zmienną jest
I co miesiąc robi test
A czasami nawet kilka
Bo w głowie ma świrka.
Ale czy to jej wina?
Tu się zgina dziób pingwina
To jemu się zgina – to jego wina
Wina, wina, wina dajcie
Nie dam bo będziesz piana z rana
A skąd wiesz moja kochana
Bo od wina jest bania
I koniec kochania
Ale ja chciałam pośpiewać
Chyba że wieczorkiem będzie chcica
Na młodego Kmicica
Jak nie dopadnie mnie kamica
Bo inaczej będę leżeć
I kwiczeć jak świnia
Która jest różowa jak malina
Tylko nie pachnie jak malina a raczej jak świnia
I maliny nie przypomina
Ani zapachem ani smakiem
Chyba że posypiemy ją makiem
I dodamy sos czekoladowy
Wtedy będzie zdrowy
Bo świńska grypa gdzieś się czai
I mnie na ziemię powali
Będę rzygać, srać i pluć
Ale nic nie chcę czuć
Nic oprócz Ciebie kochany
Zaraz uderzymy w tany
I wspólnie zaśpiewamy
Naszą ulubioną piosnkę
Weźmiesz mnie pod rękę
I pogibamy się razem
Pod naszym obrazem
Który jest kiczowaty
Dostaliśmy go od taty
A że tata niewidomy
Zostaje mu on wybaczony
Bo wybaczać czasem trzeba
To jest jak dar z nieba
Z nieba pada dzisiaj deszcz
A ja czuję się jak leszcz
Bo pogoda dziś do bani
Wolę gadać dzisiaj z Wami
Ale dzieci zmierzłe są
Trzeba dać zabawkę tą
Ale ona nie chce tej tylko śrubokręt
To jej w życiu duży zakręt
Raczej zakręcona jest
Co za szlachetny gest
Miłe gesty to moja specjalność
Zjadłam rybę i stanęła mi w gardle ość
Biedna biedna dusisz się
No, aż wymiotować mi się chce
Ja tak dłużej nie chcę
Ale chyba porzygam się
Wolałabym nie
Ale mi się chce
Jeść pyszne słone krakersiki
Nie jeść bo puścić wielki paw
Na pewno nie ja, wchodzą mi jak woda
To spróbuję, może mi sił doda
Są pyszne i leciutkie
Tak pyszne, że zjem je wszystkie
Mój kochany mi je kupił
Ależ on jest miły strasznie
Właśnie, właśnie
Aż zazdroszczę kurde bele
Chyba słyszę jakieś trele
To nie trele tylko sąsiad ryczy
Na kogo on tak znowu krzyczy?
Krzyczy bo ma puk puk we łbie
I gadam sama do siebie
Bo jest psychicznie chory
Albo chce coś zjeść
A nie umie trafić do lodówki
A ma chęć na parówki
A w lodówce sam szron
Światło i musztarda.
Tylko, że to mu odpowiada
A bo on nic nie jada
Ale myślę, że on tak tylko gada
Ten sąsiad chyba w nocy podjada
Nie podjada bo nie ma co
I budzi sąsiadów ot co
A sąsiad wściekły jest
I szczeka jak głupi pies
Szczeka warczy i się pieni
I bardzo sepleni
Sepleni tak że aż pluje
Aż mi makijaż rujnuje
To mi mój wygląd popsuje
Pracowałam na niego cały poranek
Bo sądziłam, że przyjdzie kochanek
A kochanek u sąsiadki
A ona u swojej matki
Matka się przygląda im
Kurde….znowu będzie dym
Prawie taki jak z komina
Ale to nie moja wina
Nienawidzę poniedziałków
I bałwanków
Są takie zimne z długą marchewą
Marchewa mi się kojarzy z
Nie wiem co ci chodzi po głowie łobuzie
Wiesz już dobrze oj wiesz
Ale nie wiem co chcesz
Chcę marchewę oj chcę
Ciężko zadowolić Cię
Tak tu zgadzam się
Bo jest miło gdy Cię mam
Wie o tym każdy człek
Że bez Ciebie jest mi źle
Ciągle myślę, tęsknię, wzdycham
I dni do przodu popycham
Lecz czas płynie wolno
I płakać mi nie wolno
Muszę być silna za nas dwoje
Bo może będzie nas troje
Jak będzie was troje to będzie wesoło
Będziecie tańczyć z radości wokoło
Bo będzie strasznie wesoło
Zwłaszcza, że będzie z brzdąca niezłe zioło
Ale to wszystko nic nie znaczy
Dalej wiedziemy tryb tułaczy
Tak mi mój mąż codziennie tłumaczy
Lecz ja staram się go nie słuchać
I wolę na gorące dmuchać
Na gorące to chyba schabowe
Teściowej schabowe są jakieś bezzapachowe
I nawet bezsmakowe
Lecz nie mówmy już o niej
Bo złość we mnie wzbiera
Tak wzbiera, że robię się purpurowa
Niech się lepiej każdy schowa
Jak idzie teściowa
Moja teściowa jest wystrzałowa
Jak strzelba na polowaniu
Polować nie lubię oj nie
Wolę leżeć całe dnie
I widzieć męża obok mnie
Choć nie zawsze jest tak fajnie
Ale rzadko bywa fatalnie
Milo jest tak razem leżeć
Sobie w łóżku z baldachimem
I pyszny deser popijać winem
Patrzeć w Twoje oczy zielone
Czasami są jak zamglone
Ale kocham w nie spoglądać bo
Widzę w nich samo dno
Na które spadłam bo
Spadłem….ale po co?
Tęsknię za Tobą nocą
Aż mi się dłonie pocą
Jak się do Ciebie skradam nocą
A ty leżysz tak pod kocem
Żeby tulić cię do rana
Twoje długie nogi wiszą za łóżkiem
Bądź mym okruszkiem
Mą landryneczką
Moją owieczką
Z pełną piwa beczką
I moją dupeczką
Ale ona jest za mała
I czerwona cała

TO SPECJALNIE DLA WAS

http://davf.daisypath.com/nuLVp1.png http://lb2f.lilypie.com/VHQ3p1.pnghttp://straznik.dieta.pl/zobacz/straznik/?pokaz=86355161396c0f824.png

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...