A.Zurakowska
Użytkownik-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez A.Zurakowska
- Poprzednia
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- Dalej
-
Strona 7 z 8
-
Witaj Mamo Aniu! To typowy syndrom poszpitalny, któremu jednak przy całej Miłości i współczuciu ulec nie należy... Dla dziecka nawet krótki pobyt w szpitalu z mamą jest dużym przeżyciem i od indywidualnej wrażliwości malca zależy jak sobie z tym poradzi. Myślę, że przy normalnym postępowaniu po o.k. dwóch tygodniach sytuacja powinna sie uspokoić. Napewno (!) ukarałabym trzaskanie drzwiami, bicie i krzyki. Raz stanowczo, zasadniczo i (ważne!) razem z Tatą. Bez wsparcia Droga Mamo będzie Ci ciężko. Miki musi poczuć się zdominowany. Dobrze jest tłumacząc silnie przytrzymać dziecko za ramionka i mieć kontakt wzrokowy. Wtedy podświadomie czuje naszą siłę. Można także sróbować "odizolowania" go od wspólnych zajęć - "Przepraszam Miki, nie chcemy się z Tobą bawić, bo nas bijesz!". Musi odczuć konsekwencje swego zachowania... oj, powodzenia Kochani! Uściski dla całej Rodzinki! :) A.Żurakowska
-
Witam Mamę Kacperka! Dobrze Pani usłyszała. Maluch zaczyna orientować się w sytuacji i dokonywać wyborów, a że ma ograniczone jeszcze możliwości w komunikacji, często reaguje płaczem na pozostawanie pod opieka osób innych niż Mama. Jednak nie można generalizować. Nie wszystkie dzieci w widoczny i odczuwalny sposób przechodza taki etep. Zdarzają się i takie "cygańskie", które nie przechodzą go wcale :) Dlatego też jednym z pierwszych gestów jest uczenie malucha robienia wszystkim odchodzącym "papa". Jest to sygnał, że jeśli Mama robi "papa" i "znika", to za jakiś czas sie znowu pojawi. Symbole i rytuały są ważne. Dają maluchowi poczucie bezpieczeństwa. Pewnie bez łez się nie obędzie, bo kto z nas lubi rozstania z ukochaną osobą? :) Trzeba przeżyć i nauczyć maluszka, że podczas naszej nieobecności nic złego się nie dzieje. Zabawa w chowanie za siebie grzechotki ( "nie mam, nie ma! a kukuku! tu jest!") jest także dobrym sposobem nauki powracania :) Polecam. Dużo radości, a zarazem nauka poprzez doświadczenie. Pozdrowienia Serdeczne! A.Żurakowska
-
Ach, gry zespołowe! Świetna sprawa Droga Mamo! Trzymajcie tak dalej! Tak jak pisałam wcześniej, podstawowa sprawa to poruszanie się wg. wytyczonych reguł i zasad. Dzieci przenoszą je później na sytuacje życia codziennego. Skupcie się na pokazywaniu Dawidowi wzoru zachowań w różnych sytuacjach, nawet zaaranżowanych. Sześciolatki silnie bazuja na naśladownictwie! Synek musi zaobserwować Wasze relacje z otoczeniem, aby potrafić nawiązać więź z rówieśnikami. Co do ojcostwa... Kochana Moja! Przeczytałam kiedyś zdanie, które strasznie mi się podoba ze względu na prawdę w nim zawartą: "Każdy mężczyzna może być Ojcem, ale nie każdy potrafi być Tatą". To cudownie, że Dawid znajduje w Pani życiowym partnerze Tatę! Proszę nie przejmować sie tym, że pamięta Ojca. Niech pamięta. W miarę jego emocjonalnego dojrzewania, będzie potrzeba wytłumaczenia mu sytuacji, w przystępny sposób. Na razie macie na to czas... sam zapyta. No, a że dużo w Waszym życiu ostatnio zmian, to postarajcie się trochę wyciszyć i skupić na sobie, aby wypracować nowy model życia w czwórkę, w nowym bloku, z nowymi sąsiadami i dziećmi z podwórka :) Serdeczne Pozdrowienia dla całej CZWÓRKI !!! A.Żurakowska P.S. do pedagoga lub psychologa i tak bym poszła, by "pooglądali" synka. Tak dla pewności. To jest niestety tylko internet...
-
Ależ jednak... Pozwolę sobie jednak napisać słów kilka pomimo zajętości :) Droga, Miła Mamo Alicji! Bardzo zmartwiła mnie Pani ostra samokrytyka... Czytając Pani post nawet mi do głowy nie przyszło, że płaczliwość Ali jest z Pani winą! A kto z nas nie popełnia błędów wychowawczych?! RODZICAMI UCZYMY SIĘ BYĆ PRZEZ CAŁE ŻYCIE!!! Nie ma gotowej recepty jak być dobrym rodzicem. Są tylko zasadnicze wytyczne, dobre rady i doświadczenia innych, z których nawet jeśli korzystamy, to i tak musimy się nieźle natrudzić, by je dostosowywać do swojej sytuacji. Dobrze jest szukać wielu rozwiązań i słuchać różnych podpowiedzi, aby wypośrodkować i wybrać opcję najbliższą swojemu modelowi wychowania. Niczego Pani nie zapsuła! Po prostu córeczka wchodzi już w nowy etap życia, gdzie pozwala sobie "wybierać towarzystwo" :) Najmilsza jest jej zapewne bliskość Mamy, bo najwięcej czasu spędzacie razem. To nie jest tak, że tylko Ala ma problem z pozostaniem pod opieką innej osoby. Przypuszczam, że Pani również jak każdej z nas- matek, trudno jest rozstać się z malutką chociaż na godzinę... Tym bardziej, że widzi Pani ją we łzach tonącą. Na razie Ala nie zna innej formy protestu. Nie może uciec, ani zawołać nie chcę! No, tak, ale życie jest życiem i czasem trzeba coś załatwić, wyjść na dłużej, a nwet na kolację z mężem (!) i... dodatkowo z tego co widzę szykuje Wam się wyjazd :) Popracowałabym delikatnie nad Alą. Jeśli potrafi zabawić się mobilem, gryzakami itp... proponowałabym pocichutku wycofać się z pokoju, tak aby nie zauważyła i obserwować ją z daleka. Za każdym razem czas po którym zorientuje się, że Pani nie ma w pobliżu powinien sie wydłużać. Po drugie, jeśli ma Pani osoby, które tak jak Pani napisała, Ala zna i dobrze się czuła w ich towarzystwie, to pomimo łez powinna Pani ją pozostawić pod opieką (za każdym razem wydłużając czas). Łzy nie zaszkodzą, po kilkunastu minutach zabawiania i przytulania przez babcię, ciocię czy nianię, zobaczy, że czekanie na Mamę też może być fajne. i... głowa do góry! każda z nas to przerabiała :) ( to już tak całkiem prywatnie ;) ) Pozdowienia i uściski! A.Żurakowska
-
Droga Mamo, trochę mało mam informacji. Czy synek nie chodził wcześniej do przedszkola? Czy ten problem pojawł się dopiero w ostatnim czasie? Napewno w Waszym życiu zaszło ostatnio dużo nowych zmian w związku z pojawieniem się maluszka. Są to zmiany, które bardzo wpłyną na rozwój i zachowanie Dawidka. Musi wypracować swoją pozycję w rodzinie. Z tego co Pani napisała, wnioskuję, że prawdopodobnie jego problemy z rówieśnikami są spowodowane jeszcze nieumiejętnością i brakiem dojrzałości społecznej. Rozwój naszych dzieci nie przebiega równomiernie i dojrzałość emocjonalna niekoniecznie musi iść w parze z np. tzw dojrzałością szkolną. Jeśli potrafi koncentrować na samodzielnej pracy, a problem pojawia się tylko w braku umiejetności współdziałania w zabawie, to daje mi do myślenia, że jednak socjalnie musi jeszcze ciut dojrzeć i nauczyć się "układania" relacji. Na razie swoją impulsywnością wg mnie chce zaistnieć i zdominować rówieśników, co niestety obraca się przeciwko niemu. Może to zabrzmi okrutnie, ale to także jest dla Dawidka cenne doświadczenie, a najlepiej uczą nas spektakularne przeżycia. Nie martwcie się Drodzy Rodzice. Dzieci rozwijają się "skokami". Kontrolujecie sytuację i przy odrobinie pomocy i cierpiliwości szybko ten etap minie. A co za tym idzie minie Wasze zmęczenie. Po pierwsze pragnę Państwu zaproponować więcej zajęć, zabaw, gier grupowych, w których będziecie uczestniczyć wspólnie z synkiem. Np. stara ukochana gra w chińczyka, czy układanie wspólne puzzli z wielu elementów. To pozwoli Wam- Rodzicom zaobserwować zachowanie i wzrost emocji u Dawida, a synkowi pokaże, że można poruszać się tylko w obrębie ustalonych zasad, co (ważne!) po jakimś czasie przeniesie na zabawy z rówieśnikami. Nauczy go również przegranej/wygranej oraz panowania nad emocjami, bo wszyscy są traktowani jednakowo. Nieocenionym zaś będzie bliski kontakt z Wami i pokazanie mu, że to miła forma wspólnego spędzania czasu. Żeby postawić kropkę nad "i", zachęcałabym Panią do udania się do Poradni Międzyszkolnej, gdzie być może będzie możliwość zapisania synka na warsztaty edukacyjne. To oczywiście po badaniu przez psychologa i ocenie dojrzałości. Nie wiem, także czy jest taka możliwość w Pani miejscu zamieszkania, ale warto się dowiedzieć. Takie spotkania w grupie dzieci odbywają sie raz na tydzień lub dwa. Warto przygotować go do pierwszej klasy i w ten sposób. Życzę Powodzenia, Radości i szalonej Wiosny! :) A.Żurakowska
-
Witam Serdecznie! Obawiam się, że niewiele mogę pomóc. Z tikami skomplikowana sprawa, nim się zdiagnozuje, że to rzeczywiscie tiki. Przede wszystkim trzeba zobaczyć. Proponowałabym więc, zacząć od skonsultowania sprawy z pediatrą, aby ukierunkowował Pani poszukiwania diagnozy. Może zaproponować wizytę u neurologa lub alergologa. Bardzo często takie nazwijmy to "niepokoje" ciala wystepują przy alergiach. Podstawowa sprawa powykluczać wszystkie możliwości somatyczne, nim bedziemy doszukiwać się podłoża psychicznego takich zachowań. Pozdrawiam ciepło i życzę Wszystkiego Dobrego! A.Żurakowska
-
od jakiego wieku można mówić że dziecko kłamie?
A.Zurakowska odpowiedział(a) na Ann temat w Psycholog
upss! przepraszam za literówkę! Oczywiście chodziło o "KONFABULACJE" Pozdrowienia! A.Ż. -
od jakiego wieku można mówić że dziecko kłamie?
A.Zurakowska odpowiedział(a) na Ann temat w Psycholog
Witam Rodziców Uli i Szymonka! Często śmieję się, że dzieci nie kłamią. Dzieci zmieniają rzeczywistość. Trudno mówić o "czystej" formie kłamstwa, rozumianego jako świadome zmienianie faktów lub ich tworzenie, w przypadku dzieci, choć... i takie się zdarzają. Świat trzylatka jest tak bardzo elastyczny, że pozwala utożsamiać się na równym poziomie z otaczającym światem zewnętrznym, jak i światem fantazji i bajki. Dzieci jeśli można wogóle nazwać, że kłamią, to zazwyczaj święcie wierzą i są przekonane, ze mówią prawdę, a dana sytuacja naprawdę się zdarzyła. Można powiedzieć, że jest to pierwszy rodzaj "kłamstwa" - nieodróżnianie życia rzeczywistego od fantazji. Drugi rodzaj, to kofabulacje. Wypełnianie luk pamięciowych całkowicie wymyślonymi historiami. Ten rodzaj zauważany jest u dzieci, które cechuje wyjątkowa wyobraźnia i fantazja. Upierają się, że przeżyły sytuację, o których zaledwie usłyszały przy "biesiadnym stole", pamiętają czasy w których na świecie ich jeszcze nie było itp. Bujają w obłokach na całego i wierzą, że były uczestnikiem tych zdarzeń. Jeśli nie pamiętają słów piosenki wymyślą własne. Od jakiego wieku dziecko kłamie? Bardzo indywidualna sprawa rozwoju. Najczęściej od kiedy całkiem nieźle zaczynie posługiwać się komunikacją werbalną, ale... zdarza się, że "cyganią" dzieci jeszcze nie mówiące :) Największą "zachętę" maja wówczas gdy widzą, że ich zachowanie ma wpływ na otoczenie. "Co robiłaś z ta zabawką?"... bezpieczniej odpowiedzieć nic, bo anuż okaże się, że braciszek płakał z powodu jej braku. Dzieci wbrew pozorom dobrze wiedzą co robia nie tak. Uczą się reakcji otoczenia i obserwują. Córeczka Państwa wykazuje się dużą błyskotliwością :) Moim zdaniem, aby uświadamiać dziecku "kłamstwo", należy je DEMASKOWAĆ! Jeśli schowała kredkę za plecy, to zajrzeć do tyłu i powiedzieć: "nie ma? A właśnie, że tu jest! W rączce za pleckami!" Mała nie widzi kredki, więc dla niej jej nie ma. To nie jest kłamstwo. To jest jej widzenie "rzeczywistości". Zaobserwujcie Państwo zabawę trzylatka w chowanego. Wystarczy, że schowa glowę za zasłonę i uważa, że go nie widać :) W małej główce kłębią się natychmiast tysiące pomysłów.. "a po co mamie ta kredka, przecież jest moja", " może mama chce zabrać", "może odda braciszkowi", "chcę jeszcze rysować", "a może by tak sie pobawić z mamą w chowankę"? itd... Podsumowując. Najważniejsze: zdemaskować "kłamstwo", pokazać, że sytuacja wygląda inaczej oraz postawić na swoim (tj. brak kredki nie może zmienić naszej decyzji o końcu czasu na rysowanie!). Rozpisałam się trochę (z grubsza) na temat kłamstwa, ale dla poznania tematu, gdyż sytuacje które Pani opisuje bardziej są sposobem córeczki na uniknięcie konsekwencji za jej zachowanie lub chęci zmiany Państwa decyzji. Spryciara :) Ściskam Serdecznie! Wszystkiego Dobrego! A.Żurakowska -
Bardzo proszę :) i dziękuje za życzenia! Swoją drogą badania słuchu zawsze warto zrobić, a im wcześniej tym lepiej. Mój starszy syn miał 30% niedosłuchu, który w zachowaniu był zupełnie niezauważalny. Do tego stopnia, że wyuczył się pewnych schematów zachowań, by "utrudnić" nam sprawę rozpoznania problemu. Nie słyszał szeptu z odległości 1,5m, ale domyślał się czego od niego oczekujemy. Na szczęście mamy już ten problem dawno za sobą. Obecna diagnostyka daje nam ogromne możliwości. Trzeba z tego korzystać! Piętnaście lat temu nie było jeszcze takich rozwiązań. Zachęcam! Uściski Serdeczne! A.Żurakowska
-
Kochana Mamo! To co Pani napisała, może sugerować, iż rzeczywiście problem moze dotyczyć dolegliwości ze strony układu moczowego. Dodatkowo by się upewnić, konsultowałam dziś Pani sprawę z zaprzyjaźnionym lekarzem pediatrą, który potwierdził moje przypuszczenia. Całkiem możliwe, że córeczka ma przewlekły stan zapalny cewki moczowej lub jak wcześniej pisałam nadczynność wypieraczy pęcherza moczowego. Pierwszy krok to zrobić badania moczu i skonsultować sprawę z urologiem. Pyta Pani czy rozmawiać i dlaczego? Moim zdaniem córeczka powinna nabierać świadomości, że to jej zachowanie pomimo iz jest akceptowane przez Państwa, nie jest zachowaniem rozumianym i akceptowanym społecznie tak jak np: bekanie przy stole, puszczanie bączków czy dłubanie w nosku... Są rzeczy, których się nie robi publicznie i już. Po co fundować małej dodatkowy stres i nerwicę, gdy takie zachowanie przytrafi jej sie w przedszkolu lub podczas wizyty u znajomych? Przepraszam, za te przykłady wprost, ale chyba nie chcą Państwo, aby bezlitośni rówieśnicy zaczęli dokuczać córeczce, gdy sytuacja będzie wymykała jej się spod kontroli?! Jeśli nawet tak się złożyło, że taki właśnie sposób znalazła na rozładowanie napięcia, to jest na tyle duża aby nauczyć ją samokontroli. Po za tym tak jak napisałam wczoraj, trzeba dołożyć wszelkich starań aby wyciszyć w niej ten nawyk, bo jak każdy nawyk może przerodzić się w natręctwo, a tego przecież nie chcemy. Trudno jest cała sprawę owinąć w kilka słów. Naprawdę zachęcam Panią do stałych wizyt u psychologa dziecięcego, który wesprze Panią w "wychodzeniu" z problemu, pozna córeczkę i nauczy jak rozmawiać z małą. Życzę Wam z całego serca Wszystkiego Najlepszego oraz szalonej Radości z Rodzicielstwa! Pozdrowienia! A.Żurakowska
-
Witam Pachnącą świeżością Mamusię! Właśnie zaczęłam sobie przypominać jak wpatrywałam się w każdy najdrobniejszy gest mojego pierwszego malucha, który teraz wyciągnięty na prawie 1,60 śpi smacznie :) Oj, jak to dawno było... Piękny okres... Uważam, że nie ma Pani powodu do niepokoju. Kacperek znalazł sobie taki sposób na zaśnięcie i nie ma co się "czepiać". Prawdopodobnie poklepywanie główki to jakiś nowy bodziec, który go uspokaja i może nawet daje poczucie bezpieczeństwa. Całkiem możliwe, że w życiu płodowym główka ocierała się inntensywnie o łono i takie uderzanie rączką przypomina mu to wrażenie, które przyjemnie się kojarzy. Jeśli stanie się zbyt natarczywe, może proszę spróbować zakładać Kacperkowi gładko przylegającą czapeczkę z cieniutkiej bawełny? Co do "trudnego" zasypiania... Wbrew pozorom im bardziej jesteśmy zmęczeni, tym trudniej nam zasnąć. To samo dotyczy dzieci. Bardzo zmęczone wysiłkiem fizycznym czy emocjonalnym dziecko, będzie długo zasypiać, gdyż "musi uspokoić" napięcie mięśniowe oraz kłębiące sie w główce myśli i obrazy. Dlatego dobrze jest wprowadzić zwyczaj zasypiania przy delikatnych kołysankach, muzyce, a później przy czytaniu bajeczek spokojnym melodyjnym tonem. Życzę spokojnego zasypiania i niewyczerpanej Radości z Macierzyństwa! Pozdrawiam! A.Żurakowska
-
Witaj Droga Mamo! Problem rzeczywiście trudny, uciążliwy i wstydliwy zarazem. To wspaniale, że szuka Pani wsparcia i sposobów na rozwiązanie, jednak bardzo martwię się, że jest Pani tym poprostu już bardzo zmęczona! Trochę spokoju w tym wszystkim... proszę. Po pierwsze, słusznie radzono Pani odwracanie uwagi. To właściwie jedyny podstawowy sposób, aby nie utrwalić tych sytuacji i nie spowodować, aby stały się "natrętnymi". Chciałabym jednak, Droga Mamo zasugerować Pani, że odwracanie uwagi powinno następować nim dojdzie do już od krępującej sytuacji onanizacji. W tym celu proszę zaobserwować, w jakich porach, po jakich sytuacjach, w obecności jakich osób, czy w samotności, zdażają się córeczce takie próby. Jak już pozna Pani schemat, (a napewno taki się wyłoni), to wtedy zaradzić, odwrócić uwagę, ale (!) "przed", a nie "w trakcie", bo jeszcze do tego dołożymy małej nerwice! Przepraszam... Po drugie, w porozumieniu z lekarzem pediatrą zbadałabym małą w kierunku nadczynności wypieraczy pęcherza moczowego, co wiąże się z badaniami u urologa dziecięcego. Moim zdaniem trzeba najpierw wykluczyć dolegliwości somatyczne. Jeśli neurolog nic nie znalazł, to może urolog. Niezbędne jest zrobienie badań moczu. Po trzecie... Kochana Mamo! Wyrośnie! To "tymczasowy" sposób na rozładowanie napięcia. Teraz Twoim zadaniem jest dopilnować, aby nie dopuścić do nagminnych takich zachowań. Rozmawiać, tłumaczyć. Poszukać wsparcia u psychologa dziecięcego, który systematycznie będzie Was prowadził. Osobiście pokusiłabym się o poszukanie przyczyny, ale... niech zdecyduje terapeuta do którego się Pani uda. Niestety "ja" to tylko internet... Moim zdaniem będzie Pani ciężko samej przez to przejść, bo długo już męczy Panią ten problem. Lepiej mieć pod bokiem fachowe wsparcie :) Pozdrawiam Najserdeczniej Życząc Powodzenia! A.Żurakowska
-
Witam Droga Mamo! Wkurzona? Też bym była... Bardzo przykro jest usłyszeć rzucone od niechcenia diagnozy, dotyczące naszych dzieci. Przepraszam, ale nie mogę i nie ośmielę się na podstawie naszej korespondencji zdiagnozować Pani synka! Postąpiłabym nad wyraz niefachowo i nierzetelnie! Wg mojej wiedzy Beniamin jest jeszcze bardzo mały, by z całym przekonaniem móc zasugerować Pani problem ADHD. Jeśli mogę Pani poradzić coś jak matka... to błagam (!) proszę przecedzać przez sito opinie osób trzecich, a bazować na obserwacjach własnych i najbliższych! Inaczej będzie Pani wiecznie zmęczona ciągłym zamartwianiem się. Jeśli jednak koleżanka zasiała juz w Pani jakiś niepokój, to oczywiście błędem byłoby nie upewnić się i nie zbadać synka pod kontem ADHD... choć jak wspomniałam, wydaje mi się, że jest to przedwczesny niepokój. Nie znam jednak dziecka i nie chciałabym, aby umknął problem jeśli istnieje. Jestem zwolenniczką terorii, że ze wszystkim co wcześnie wykryte, skuteczniej się walczy. Badania może Pani wykonać na podstawie skierowania od lekarza pierwszego kontaktu, prawdopodobnie w Oddziale Psychiatrii Dziecięcej, w każdym razie w Warszawie tak można. Psycholog dziecięcy przeprowadzi wywiad, obserwację i ocenę psycho-fizyczną. Ściskam Serdecznie! A.Żurakowska
-
Witaj Droga Mamo! Prawdopodobnie synek jest często wyręczany w rutynowych czynnościach. Wiem i rozumiem, że szybciej i łatwiej jest się zorganizować, gdy stoi nakarmiony, ubrany i gotowy do wyjścia, a nam zostaje do ekspresowej obróbki młodsze. Niestety brak samodzielności to cena jaką za to płacimy. Często też niedźwiedzią przysługę robią dziadkowie czy nianie "ułatwiąjąc" maluchowi życie i wkładając mu buciki. W konsekwencji najbardziej cierpi dziecko w starciu z rówieśnikami oraz my - rodzice. Byłam świadkiem ubierania przez babcię w szkolnej szatni 9 letniego chłopca! W porę zauważyła Pani problem :) Nawet jeśli nie zdąży wypracować się całkowitej samodzielności przed rozpoczęciem przedszkola, to i tak warto powalczyć i przygotować synka do rozpoczęcia nowego etapu życia. Słusznie Pani zauważyła, że kiedy zgłodnieje zjada sam, bez pomocy. Tak też należy postąpić z resztą potrzeb. Muszą to być rzecz jasna sytuacje kontrolowane, jak np.," nie ubierzesz się, to nie będziesz mógł wyjść z Nami na spacer". Taki komunikat możemy dać tylko wówczas, kiedy rzeczywiście nie bedzie synek mógł wyjść na spacer! Musimy być przygotowani, że cały dzień przechodzi w pidżamie i zostanie pozbawiony przyjemności ( w tym wypakdku spaceru). Pisząc sytuacja musi być kontrolowana, mam na myśli, że tego dnia nie musimy wychodzić z domu, albo że ma opiekę i może Pani sama wyjść z młodszym. Chłopiec musi zauważyć konsekwencje swego zachowania. Ważne jest także, aby został nagrodzony i doceniony za swoje starania. Nie od razu zrobi wszystko sam. Nauka bedzie przychodziła stopniowo, najpierw nauczy się samodzielnie zakładać bieliznę, potem ubranko. Dobrym sposobem jest przygotowywanie rzeczy w odpowiedniej kolejności, a także łatwy dostęp do szuflady z bielizną, aby mógł samodzielnie wybrać skarpetki czy majeczki. Jak dobrze Pani zauważyła, synek może podkreślać, iż jest malutki, bo chce być równie ważny co młodszy brat. Proponuję tu angażować go w pomoc przy opiece nad młodszym przy przewijaniu, karmieniu, kąpieli. Poczuję się ważny, mądrzejszy i doceniony. Pomoże to Oskarowi uświadomić różnice wiekową między nim, a bratem. Proszę się nie martwić o przedszkole :) To naprawdę dobra szkoła życia. Zrobi się samodzielny w piorunującym tempie, bo przecież nie będzie chciał odstawać od towarzyszy szałowych zabaw. Życzę powodzenia i pozdrawiam! A.Żurakowska
-
Witam Rodziców Sprytnego Krzysia! Powiem szczerze, że bawi się (z) Państwem znakomicie! Rzucanie przedmiotami, aby zwrócić na siebie uwagę, wywołać określona reakcję, rozładować napięcie jest w tym okresie życia zupełnie naturalnym zjawiskiem. Z tego co Pani napisała, widać że przeszliście Państwo przez wszystkie etapy "rzutów" :) Proszę się nie martwić tym, że synek sam podąża do "karnego kącika". Takie zachowanie świadczy o samokontroli (!) i bardzo dojrzałym zrozumieniu swego postępowania. Próbowałabym ignorować rzucanie przedmiotami w formie zaczepki czy zabawy. Przy rzucaniu z premedytacją - utrzymałabym kary, a w napadzie złości usuwałabym przedmioty, ktorymi Krzyś rzucił. Najlepiej aby znikały w ciszy, podnieść, schować i tak aż wyczerpie możliwości. Nic nie mówić. Jesli zauważy Pani, że chwyta za nieprzypadkowe przedmioty, a takie o których wie, ze stanowią dla Pani jakąś wartość (np. jedzenie!), proponuję zachęcić Krzysia do rzucenia jakąś swoją ulubioną zabawką. Najlepiej, żeby się lekko popsuła podczas "lotu", tak żeby można było wspólnie naprawić. Po takiej próbie myślę, że nie będzie więcej chciał rzucać.... czymkolwiek. Inny sposób jaki przychodzi mi do głowy, wymaga zaangazowania obojga Rodziców. Zabawcie się Państwo na oczach Krzysia w rzucanie i karanie siebie na wzajem. Niech może tatuś rzuci poduszką w wazon i nie dostanie kolacji ;) coś w tym stylu. Będzie nauka wraz z zabawą, bylebyście przy tym zachowali twarze pokerzysty, co jak sądze łatwym nie będzie hahahaha... Pozdrawiam Serdecznie! A.Żurakowska
-
O! jak się cieszę! Spryciarz mały, ale Mama sprytniejsza! Ach te dwa chochliki w oczkach :) Nabiegasz się Droga Mamusiu... :) Wszystkiego Najlepszego Dla Was! P.S. Urocze zdjęcie!
-
Pani Kasiu! Proszę się nie matwić, to nie jest sytuacja nieodwracalna. Trzeba tylko trochę nad Dominikiem popracować! Po tym co dziś Pani napisała, myślę, że ma tu jednak swój udział element zazdrości o młodszego brata. Niegrzecznym zachowaniem w szkole synek chce zwrócić na siebie uwagę. Przy pomocy psychologa, który oceni jego rozwój psycho-fizyczny i intelektualny, będzie Państwu łatwiej zrozumieć zachowanie syna i pomóc mu odzyskać wiarę we własne siły! Wszystkiego Dobrego! A.Żurakowska
-
Pani Katarzyno Droga! Szczerze nie zazdroszczę sytuacji w jakiej się Pani znalazła... Zachowanie synka Pani Przyjaciółki jest rzeczywiście niepokojące. Przyjaźń to moim (podkreślam moim!) zdaniem najtrudniejsza forma związku. Zmieniają się nasi życiowi partnerzy, dzieci odchodzą z domu, zmieniamy miejsce pracy, przeprowadzamy sie na drugi koniec świata, a przyjaciel ciągle gdzieś w naszym życiu jest... Miedzy przyjaciółmi panują "niespisane" zasady, których w bez zbędnych słów się trzymają na dobre i złe. No, właśnie czy aby na dobre i złe? Jeśli, to rzeczywiście pani Przyjaciółka, to powiedziałabym o swoich przypuszczeniach. Nigdy nie darowałabym, sobie gdybym postąpiła inaczej. Proponowałabym zaprosić Przyjaciółkę w neutralne miejsce, z zaznaczeniem, ze "muszę z Tobą dłużej porozmawiać". Ważne! Bez dzieci! Na wstępie zaznaczyłabym jak wiele znaczy dla mnie nasza przyjaźń i dlatego z troski i obowiązku, chciałabym powiedzieć o problemie jaki widzę. Dałabym do zrozumienia, że ma u mnie pełne wsparcie i pomoc. Oczywiście, proszę sie nie nastawiać, że Przyjaciółka nawet w łagodnej wersji, przyjmie bez bólu i z otwartością Pani szczerość. Taka rozmowa będzie przełomowym i NIEODWRACALNYM momentem w Waszej przyjaźni. Jednak po jakimś czasie, gdy emocje opadną i sprawa prawidłowości rozwoju synka się wyjaśni, będzie Pani wdzięczna! W innym przypadku, gdy nie jest to relacja aż tak zażyła... Przepraszam, ale postąpiłabym tak samo. Trudno, najwyżej straciłabym "przyjaciela" nie gotowego na przyjaźń. Chyba jednak nie chcePani stać i patrzeć jak sytuacja sie rozwija, a Kobieta tkwi wypierajac ze świadomości swe przeczucia, bo że takie ma to pewne. Zawsze warto odpowiedzieć sobie na pytanie: czy ja bym chciała aby mi ktoś powiedział coś takiego o moim dziecku? Powiem szczerze. Wielokrotnie usłyszałam o nazwijmy to "mankamentach" moich dzieci i ... zawsze w w pierwszym momencie "serce zakłuło", ale też zawsze wiedza ta pozwoliła mi szybciej i skuteczniej zadziałać! Przykra sytuacja. Zawsze jestem ostrożna z ingerencją w życie rodzicielskie, bo przecież każdy z nas ma prawo być RODZICEM i popełniać błędy. Szkoda tylko, że tak trudno stać nam spokojnie z boku i patrzeć, jak nieumyślnie krzywdzą swoje dzieci... Życzę spokoju i rozwagi! Pozdrawiam serdecznie! A.Żurakowska
-
Hallo Mamo Kasiu! Pewnie coś nakręciłam z odpowiedziami, ale mam nadzieję, że odczytasz właściwą :) Zachowanie Dominika, o którym piszesz ma wg mnie ciut inne podłoże. Niechciałabym zbyt pochopnie wyrazić opinię, która jest oparta na niewielu informacjach, ale jestem zwolenniczką dmuchania na zimne. Wygląda na to, że Dominik ma zaniżone poczucie własnej wartości. Nie wiem jaki może być tego powód i nie zdolam ustalić poprzez internet. Proponowałabym, aby "spojrzaj" na Dominika psycholog dziecięcy. Może to zazdrość o rodzeństwo powoduje, że nie wierzy we własne umiejętności. Nie można dopuścić, aby takie przekonanie się w nim utrwaliło!!! Sami sobie nie poradzicie, a przed Wami pierwsza klasa i szkoła. Może to być też tylko chęć zwrócenia na Ciebie uwagi... nie wiem. Trzeba znaleźć przyczynę takiego jego samopoczucia i pomóc dziecku. Powodzenia dla Was!!! Pozdrawiam! A.Żurakowska
-
Mamo Aniu... W tej sytuacji, myślę że najlepiej byłoby ignorując stawać w opozycji i przemycać małemu zupełnie odmienne spostrzeżenia dotyczące świata, ale... uwaga (!) nie wtedy, gdy mówi, że coś jest głupie - zaprzeczając, a od tak bez powodu. "Mam super fajną książeczką! Jeśli odpowie, że głupią " Trudno, znam chłopczyka, któremu się podoba." I kropka. Dać do myślenia, ale nie dyskutować. Tłumaczyć trzeba zawsze i wszystko, ale z rozwagą podpierając się najlepiej bezpośrednimi przykładami. Reszta w odpowiedzi dla Mamy Oskara, którą zresztą przez pomyłkę wysłałam do Mamy Dominika i drugiego Oskara, Mam nadzieję, że się połapią :) Pozdrawiam Ciepło!!! A.Żurakowska
-
Ooo proszę! Jeszcze mi tu tylko wyszukanych wyrzutów sumienia brak! ;) Witam! Droga Mamo, dziecko chłonie z "powietrza" wszystkie paskudztwa tego świata i nic na to nie poradzimy! Naszym zadaniem jest nie tyle ochronić je przed tym, co... nauczyć dostrzegać różnicę między dobrem, a złem i dokonywać właściwych wyborów. Postawiłabym na ignorowanie, ale z pewną obawą, by nie zostało to przez Oskara odebrane jako przyzwolenie i nie weszło w nawyk. Jeśli zauważy pani, że synka "bawi" używanie tego typu słownictwa i zachowanie staje się nagminnym, to radziłabym wprowadzić karę. Może za każde użyte brzydkie słowo jeden cukierek wędruje do umownego papierowego "worka", lub synek oddaje jedną swoją zabawkę. Proszę sie nad tym zastanowić... Panstwo również możecie uczestniczyć w tej "akcji" :) Za każde brzydkie slowo użyte przez Mamę czy Tatę po złotówce do skarbonki :) Powodzenia! A.Żurakowska
-
Uderzanie się jako reakcja na zabronienie czegoś
A.Zurakowska odpowiedział(a) na Iszpan temat w Psycholog
Piękna "akcja" Mamo Beniamina!!! Dziecko musi czuć, że jesteśmy silniejsi od niego w "niezdefiniowanym" sensie emocjonajnym, bez używania przemocy by Go o tym przekonać! Gratuluję! Pisząc o "zaznaczaniu" terenu, miałam na myśli przywiązanie dzieci do "ich" własności. Dzieci w pierwszych trzech latach życia, traktują siebie i otaczające je przedmioty jako całość. Dotyczy to zarówno chłopców jak i dziewczynek. Trudno im zrozumieć, że zabawka może nie należeć do nich. Przynależność przedmiotów rozumiana bywa podobnie jak części ciała. Można bawić się rączką i paluszkami, ale czy podzielić się nią z kolegą? Przepraszam za niezbyt precyzyjne sformułowanie. Pozdrowienia! A.Żurakowska -
Uderzanie się jako reakcja na zabronienie czegoś
A.Zurakowska odpowiedział(a) na Iszpan temat w Psycholog
Upss... Bardzo przepraszam Panią oraz Beniamina za literówkę w Jego imieniu! Wszystkiego Dobrego! A.Ż. -
Uderzanie się jako reakcja na zabronienie czegoś
A.Zurakowska odpowiedział(a) na Iszpan temat w Psycholog
Witam! Zachowanie jakie Pani opisuje, przypisywane jest dzieciom w trzecim roku życia. Na tej podstawie wnioskuję, iż Beniamin dzięki Pani trosce, a także obecności starszej siostry rozwija się bardzo szybko :) Z biciem się, gdy coś nie wychodzi, radzę podobnie jak wyżej. Odwracać uwagę, tłumaczyć, czasem zignorować. Co do bicia rówieśników... Cóż czuje się silny, bezpieczny, zaznacza swój teren. Zabrzmi, to okrutnie, ale do pierwszego razu kiedy jakiś mały urwis z nawiązką mu odda. Uczymy się poprzez nabywanie doświadczeń. Jednak by uniknąć takiej sytuacji, może warto zastanowić się nad wprowadzeniem jakiś konsekwencji takiego zachowania, jeśli powtarza sie nagminnie i samo tłumaczenie nie wystarcza? Beniamin jak wspomnialam jest dopiero dwulatkiem, ale wydaje mi sie, że bardzo dużo już rozumie. Proszę sie zastanowić nad jakąś delikatną, aczkolwiek dotkliwą karą za bicie kolegi, Pani zna synka najlepiej. Nie powinnien czuć się bezkarny, jeśli krzywdzi towarzyszy zabaw nie tylko sporadycznie. Napisała Pani o rówieśnikach, ale jeśli takie zachowanie pojawiłoby się w stosunku do siostry, powinna odmowić mu przez jakiś czas wspólnej zabawy "-Beniemin, nie bede sie z Tobą bawić bo mnie bijesz! To boli!". Myślę, że to byłaby dobra nauczka i przeniósł by to spostrzeżenie na relacje z rówieśnikami. Pozdrawiam serdecznie! A.Żurakowska -
Uderzanie się jako reakcja na zabronienie czegoś
A.Zurakowska odpowiedział(a) na Iszpan temat w Psycholog
Witam! A jak Państwo reagujecie w takiej sytuacji? Czy aby wszyscy domownicy nie biegną na "ratunek", chcąc zaspokoić potrzebę Beniamina? Takie zachowanie jest popularne wśród dzieci i nazywam je "odstawianiem teatrzyku" :) Wszystko po to, by zebrać widownię, wzbudzić zainteresowanie i osiągnąć zamierzony cel. Przyznam, że dość wcześnie wpadł na ten pomysł... Proponuję (okropną rzecz!) nie zwracać uwagi. Zaprzestanie bicia po twarzy, gdy straci audytorium. Bardzo to bolesne doświadczenie dla Was drodzy Rodzice! Ale innej metody nie ma. Nie polecam przytulania na siłę, bo będzie się wyrywał i popadał w jeszcze większą histerię. Powinien zostać przez kilka chwil sam ze swoim płaczem, a jak już będzie nim zmęczony sam chętnie się przytuli i uspokoi. Efekt nie przyjdzie od razu. Trochę to potrwa. Jest pewna grupa dzieci, które lubią robić wrażenie nie tylko się biją, gryzą, ale i drapią do krwi. Można jeszcze równocześnie spróbować metody wyprzedzania jego żądań... Proponować mu inne rozwiązanie niż odmowa rzeczy, o którą wiemy, że będzie prosił i nie dostanie. Np: Jeśli wiemy, że po drodze ze spaceru bedzie płakał pod kioskiem o lizaka przed obiadem, to pójśc inną droga i kupić balonik... coś w tym stylu ( sorry za może niefortunny przykład ). Chodzi o to, by odciągnać jego uwagę od tego typu zachowań, aby się nie utrwalały. Po jakimś czasie zapomni o "teatrzyku". Czego serdecznie życzę! A.Żurakowska
- Poprzednia
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- Dalej
-
Strona 7 z 8