Skocz do zawartości
Forum

A.Zurakowska

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez A.Zurakowska

  1. A.Zurakowska

    bicie mamy po rękach

    Mila Mamo! Zachowanie Pani synka raczej spotyka sie u starszych nieco dzieci. Mysle, ze gdzies udalo mu sie zaobserwowac takie zachowanie, a nawet jesli sprytnie wypracowal je sam, to swiadczy to o jego bystrosci i inteligencji :) Oczywiscie nie mozemy pozwolic na utrawlanie sie takiego postepowania, nawet jesli swiadczy o zaznaczeniu wlasnej autonomii i wlasnosci rzeczy. Postepuje Pani bardzo fachowo :) Tak jak Pani slusznie zauwazyla, bardzo dobrym sposobem jest zdecydowane przytrzymanie jego raczek i stanowcza, spokojna reakcja. Oczywiscie nalepiej by bylo unikac i nie prowokowac choc przez jakis czas takich sytuacji, ale przeciez gdyby to bylo tak proste, to nie byloby problemu :) Po za tym... jestem zwolenniczka uczenia sie poprzez doswiadczenie, wiec uwazam, iz taka lekcja synkowi przyda sie na przyszlosc, aby potrafil dzielic sie z innymi, a takze szanowal zdanie starszych. Serdecznie Pozdrawiam Mame i Synka! A.Zurakowska
  2. Droga Mamo Julci! Zaczne od tego, ze moment na nauke wybrala Pani najlepszy :) Jesli coreczka chetnie siada na nocnik (nawet jezeli nie zrobi siusiu, czy kupki), to dalej bym probowala. Autorzy przytoczonej przez Pani ksiazki, slusznie sugeruja "odpoczynek" od nauki, jednak wg mnie odstawic nalezy w momencie, kiedy widzimy, ze dziecko zmeczone jest ta sytuacja i zle reaguje na widok nocnika (odpycha, niechetnie siada, robi uniki, ucieka). Jesli juz uda sie zobaczyc upragnione siusiu w nocniku, to zawsze nagradzamy takie wydarzenie bawami i pochwala. Pozwoli to zorientowac sie coreczce, o co chodzi i jaki jest sens siadania na dziwnym stoleczku :) Proponowalabym takze zrezygnowac z pampersow, kiedy jestescie w domu i mozna zmienic bielizne w razie "wpadki! Julcia powinna poczuc, ze jest mokro przy pupie, niewygodnie i takie sytuacje powinna kojarzyc z nocnikiem lub toaleta. Dla dziewczynek noszenie ladnych majteczek, to frajda i chetniej pozbywaja sie pampersa :) I jeszcze mala praktyczna rada... Zazwyczaj kupka pojawia sie o stalej porze, jednak nie wszystkie dzieci maja uregulowany proces trawienny, najlepiej wiec sadzac na nocniku po jednym z glownych posilkow, kiedy wystepuje najsilniejszy odruch zoladkowo - jelitowy. Zycze powodzenia i wytrawlosci :) Pozdrowienia Serdeczne! A.Zurakowska
  3. Moja Droga Mamo! Problem, który Pani opisuje jest często spotykanym splotem emocjonalnego skoku dojrzewania u 3latka, a pojawieniem się rodzeństwa. Pięknie Pani wpatruje się w starszą córeczkę! Wychwyciła Pani symptomy, które często pozostają niezauważone. Uporczywe dłubanie w nosku może sygnalizować jakies nagromadzone w niej emocje, z którymi sobie jeszcze nie radzi. Proszę pamiętać, że w tym okresie życia dzieci najintensywniej uczą się rozpoznawać stany emocjonalne i uczuciowe u siebie, a także otoczenia. Prawdopodobnie mała już zauważa róznice, lecz nie potrafi tych stanów nazwać i określić. Potrzeba czasu i cierpilwości. Często proponuję, właśnie to co Pani sama napisała :) Spędzanie czasu z małą sam na sam, tak by poczuła się ważna i doceniona. Dobre są komunikaty w formie: " mam ochotę wyjść Tobą na spacer, ciastka tylko my dwie... co Ty na to?" . Zachęcałabym także do angażowania córki we wspólne wykonywanie codziennych czynności, a także pomoc przy młodszej i zwracanie się do niej "może zobaczymy co się dzieje u małej? przebierzemy ją? pomożesz mi? bez Ciebie chyba nie dam sobie rady..." Za każdą pomoc pochwała i nagroda. Takie zachowanie powinno zapobiec rodzeniu się zazdrości. Co do "dzikości"... Proszę się nie obawiać! :) Córeczka ma jeszcze czas by dojrzeć i do kontaktu z rówieśnikami i z otoczeniem zewnętrzym. Nie wszystkie dzieci są od razu "hej do przodu" :) Należy uszanować jej indywidualność. Prawdopodobnie jest bacznym obserwatorem, a to dowód na to, iż musi wiedzieć co do kogo czuje i czuć się bezpiecznie. Spokojnie Kochana Mamo... mała jest delikatna i wrażliwa, musi mieć jeszcze trochę czasu na rozruch. Tak mi się wydaje po tym co wyczytałam z Pani postu :) Zachęcam Panią do poczytania także wątku o buncie trzylatka. Może coś przyda się, gdy zacznie wiedzieć że może się przeciwstawić ;) Pozdrawiam Serdecznie! Życzę Spokoju i Radości z Macierzyństwa! A.Żurakowska
  4. A.Zurakowska

    spij kochanie!!!!

    Kochana Mamo Franka! Nim doczytałam do końca Pani post, pomyślałam o tym aby podać Franiowi delikatny środek uspakajający, który pozwoli Wam uregulować nocny odpoczynek. Może to być syrop, tak jak zalecił pediatra lub np. czopek Luminalu. Na Pani miejscu nie miałabym oporów, bo taka sytuacja nie tylko meczy Panią i Małżonka, ale także i synka! Potrwa to może to tylko 2 do 3 tygodni, a wypracujecie upragniony spokój i bez większego stresu przejdziecie przez okres odstawiania od "nocnej piersi". Z reguły odstawianie malucha od piersi jest trudniejsze dla Mamy, niż dla dziecka :) To my kobiety czujemy nieodpartą potrzebę dawania siebie naszemu maleństwu. Ale... to maleństwo, ciągle rośnie, rozwija się i musi także nabierać własnej autonomii w otoczeniu. Trzeba pamiętać o tym aby pozwolić dziecku "oddalać" się od nas, dla jego i naszego zdrowia psychicznego :) Zezwolenie na nocne spanie rocznego malucha przy piersi, nie dość, że umęczy Was oboje (bo mały będzie budził się szukając, gdy poczuje jej brak!), to także doprowadzi do uzależnienia go od stałej obecności. Potem trudno wrócić na właściwy tor. Z Pani opisu wynika, że Franek jest dość wrażliwym chłopcem. Myślę, że tym bardziej należałoby zaoszczędzić mu nocnych stresów. Synek rozwija się prawidłowo i nie jest niczym niezrozumiałym, że nie pragnie w nocy obecności Taty, bo Tatuś przecież nie ma piersi :) Tatuś jest towarzyszem zabaw, spacerów i partnerem dziennych zajęć. Proponowałabym także zamianę dwóch dziennych drzemek na jedną dłuższą w środku dnia. Nie wiem,czy odpowiedziałam na wszystkie wątpliwości zawarte w Pani poście... Proszę rozważyć moje propozycje, ale decyzja o ich zastosowaniu oczywiście należy do Państwa :) Pozdrawiam Serdecznie i życzę już tylko spokojnych nocy :) A.Żurakowska
  5. Droga Mamusiu Nikoli! Uważam, że absolutnie nie ma powodu do paniki! :) Takie zjawisko najczęściej obserwuje się u ząbkujących maluszków. W tym okresie dziąsła są bardzo nabrzmiałe i opuchnięte, co dla nas jest często niezauważalne. Zaciskanie szczęki przynosi krótkotrwałą ulgę i rozładowuje napięcie. Zaciskanie przy tym piąstek, to tylko odruch. Jeśli porozmawia Pani z doświadczonymi Mamami na forum, to zapewne potwierdzą, iż widziały takie zachowania niejednokrotnie u swoich pociech :) Myślę, że gdy takie zachowanie występuje u Nikoli podczas zdenerwowania, to jest to raczej efekt utrwalenia go, po Państwa pierwszych reakcjach, kiedy to jeszcze takie "trzęsawki" Was śmieszyły. Aby nie utrwalać takiego okazywania przez córeczkę emocji, proponowałabym ignorowanie jej zachowań. Niech widzi, że nie robi ono na Państwu najmniejszego wrażenia. Jeżeli jednak nadal będzie miała Pani wątpliwości i wewnętrzny niepokój, co do przyczyn takiego zachowania, to proszę dla pewności pokazać małą neurologowi. Zawsze mam opory nie widząc dziecka czy moje przypuszczenia są w 100% słuszne... Pani opis, doświadczenie i intuicja jasno mówią mi, że to tylko efekt ząbkowania, jednak to tylko internet. Pozdrawiam Serdecznie Mamę i jej ząbkującą Nikolkę! A.Żurakowska
  6. A.Zurakowska

    spij kochanie!!!!

    Moja Biedna Zmęczona Mamo! Słusznie Pani robi, że już teraz rozpoczęła Pani "walkę" o smodzielne spanie :) Starszym dzieciom przychodzi to z dużo większym trudem. Myślę, że malutka budzi się sprawdzając Pani obecność i szuka bliskości, by poczuć się pewniej. Taki mały dziecięcy terroryzm :) Potrafią robić to i dużo starsze dzieci. Teraz Pani "pielgrzymuje" do łóżeczka Ali, ale gdy taki proces rozpocznie się później, to córeczka może nawiedzać Państwa łoże przez wiele... lat :) Dobrze byłoby gdyby nie brała jej Pani na ręce, a na przykład przewróciła na drugi boczek, pogłaskała po pleckach, główce, policzku. Niech usłyszy Pani spokojny szept... i powoli się wycofać. Każde branie na ręce niepotrzebnie rozbudza, a gdy ląduje w łóżeczku po chwili czuje, że coś jest nie tak... No bo co niby ma zastąpić ramiona Mamy? Jednak noc jest po to, aby te ramiona nabrały siły do dawania czułości, oparcia i codziennego wysiłku! Napewno nie potrzebuje już nocnego dokarmiania. Zamiast piersi proponowałabym spróbować dać jej poprostu pić. Najlepiej wodę w butelce z korkiem niekapkiem. Jak się nauczy, to będzie szukała buteki, a nie Mamy. Uwaga: wodę, a nie sok, bo próchnica murowana! Mam mało informacji (o której kładziecie ją spać?), więc proszę jeszcze zwrócić uwagę na stałe pory kładzenia spać! Wprowadzić rytuał kąpieli, karmienia, spania i nieodstępować od tego na krok. Jeżeli śpi w ciągu dnia, to niech rytm dnia będzie ustawiony tak, aby drzemka przypadała na godzinę południową między 11.00 - 13.00 najpóżniej i nietrwała dłużej niż 1,5 do 2 godzin. Dobrze jest też zafundować Ali spacer przed kolacją. Mamy teraz ku temu sprzyjającą porę roku :) Nie wiem na ile ma Pani w sobie sił i wsparcia ze strony męża, ale... po pierwszej wizycie przy łóżeczku, gdy upewni się Pani, ze wszystko jest w porządku, można spróbować dać się wykrzyczeć Ali, aż się zmęczy i zaśnie (bardzo trudne do wykonania, szczególnie dla rodziców pierwszego dzieciątka!!!). Sama przechodziłam przez taki etap odzwyczajając syna od smoczka... stopery do uszu nie pomagały, a mąż musiał mnie wiązać, abym nie biegła do dziecinnego pokoju :) Po kilku nocach był spokój, a ja sama budziłam się sprawdzając czy napewno mam dziecko! Poza tym... moment napewno bardzo trudny dla Pani i nie moze Pani tak funkcjonować! Jest jedna stara generalna zasada dla wszystkich Mam - śpimy, gdy dziecko śpi!!! :) Świat się nie zawali, gdy utnie sobie Pani krótką drzemkę w ciągu dnia :) Miesiąc w nowym pokoju to i długo i krótko... Może dopiero teraz Ala dojrzała na tyle, by się zorientować, że zostaje w nim sama. Przy wytrwałości w postępowaniu z każdą nocą powinno być lepiej, czego Pani z całego serca życzę! Uściski Serdeczne dla Pani i Alusi :) Pozdrawiam! A.Żurakowska
  7. A.Zurakowska

    "Nie lubie Cię"

    Droga Mamusiu Martynki! Obawiam się, że zachowanie tak typowe dla trzylatki jest dla Pani "ogromnym" problemem, gdyż przyjmuje Pani słowa córeczki bardzo osobiście. Uważam, że postępuje Pani słusznie ucząc małą odróżniania uczuć! To bardzo dobra metoda poudawać płacz i smutek. To nic, że działa tylko przez chwilę. Powtarzające się sytuacje sprawią, iż Martynka "zaskoczy" i zrozumie, że sprawia Mamie ból. Jeszcze nie rozróżnia całej gamy emocji, jakie wzbudza i jakie ja otaczają. Powoli z obserwacji i nabywanych doświadczeń nauczy się :) Ten okres naprawdę minie! Rozumiem Pani rozgoryczenie. Lubimy słyszeć jak bardzo dzieci nas kochają, uwielbiają, tęsknią i szanują :) Tego wszystkiego muszą się nauczyć. Słowa, które teraz padają są reakcją na niesprzyjającą sytuację, a nie na nas! Ile to razy obrażą się za wymierzoną karę, albo zakaz który wydajemy. Ze sto razy usłyszałam, że mama Adasia jest fajna, bo mu pozwala, a Ty nie ;) Proszę o cieprpliwość... to jedyna rada jaka mogę Pani udzielić. Pamiętam sytuację, gdy mój synek po raz pierwszy wyjeżdżał na weekend do babci... Pomachał, rzucił cześć, a ja stałam jak ta głupia i zastanawiałam się dlaczego nie płacze za mną! :) Wyć mi się chciało... a przecież on się cieszył z wyjazdu i dobrze! Potem pomyślałam sobie, że to byłby dopiero dramat, gdyby nie chciał się ze mną rozstać...! Często nasze uczucia bedą wystawiane na próbę :) A dzieci... cokolwiek by nie zrobiły i nie powiedziały, kochały nas będą ZAWSZE :) Wszystkiego co Najradośniejsze w Macierzyństwie życzę Pani i Martynce! Pozdrawiam! A. Żurakowska
  8. Witam Mamusiu Stasia! Z Pani wypowiedzi wnioskuję, iż Staś przeżywa jakiś niepokój, który objawia się opisanymi zachowaniami. Nawet jeśli nam się wydaje, że dziecko nie ma powodu do stresu, to właśnie nam się „wydaje”, bo świat z perspektywy dziecka wygląda dużo inaczej. Myślę, że u Stasia nałożyły się co najmniej dwie sprawy, które mogę wyłapać z Pani wypowiedzi… Bunt trzylatka (o którym dużo już pisaliśmy na forum) oraz oczekiwanie na pojawienie się bliźniaków. Trudno tu mówić o nerwicy. Synek raczej szuka sposobów na rozładowanie napięcia. Trzeba byłoby wnikliwie zastanowić się co go tak stresuje? Przypuszczam, że bliźniaki wokół których coraz bardziej ziemia zaczyna się kręcić, bo to przecież „rewolucja” w rodzinie, a nie „bułka z masłem” :) Pewnie nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo zmienia się w tym czasie domowe życie i jak bardzo jest to odczuwalne dla dziecka. Zapewne Poświęcaja mu Państwo dużo uwagi, zainteresowania i czasu, może nawet wiecej niż normalnie (!), ale synek wyczuwa atmosferę zmian i oczekiwania, a co za tym idzie nie wie co te zmiany ze sobą niosą. Nasze dzieci są jak niezawodne barometry :) Co do praktycznych rad… Jest Pani bardzo czujna Kochana Mamo! Wyłapała Pani problem bardzo wcześnie i dzięki temu na tym etapie proponowałabym dyskretne odwracanie uwagi od „skubania skórek”, aby nie utrwalić w Stasiu przekonania, że pojawił się problem. Jeśli zbyt często będziemy zwaracać mu uwagę, problem może się nasilić, bo malec zauważy, ze budzi zainteresowanie otoczenia. Najlepiej zasiąść od oglądania bajki ze Stasiem na kolanach i zaczekać, aż porządnie zachwyci się akcją… potem ew. pocichu się wycofać. Oczywiście luksusowo, jeżeli możemy poświęcić mu cały swój czas i obejrzeć bajkę do końca :) Dobrze jest także przytulać go w trakcie, głaskać główkę, plecki, łydki, przedramiona, tak aby dostarczyć mu innych bodźców i wrażeń dotykowych, niż dotykanie opuszek palców. Polecam całą serię zabaw w „maszynę do pisania” na pleckach. Można palcami wystukiwać rytmy o różnym nasileniu i częstotliwości – dzieci to uwielbiają. Ponieważ napisała Pani, że problem trwa od o.k. miesiąca, myślę, iż na tę chwilę takie postępowanie powinno wystarczyć. Przypuszczam, że problem z rączką w majtach w tym momencie także się wyciszy. Zakładam, że powody są takie o jakich pisałam wyżej… (a nie przedszkole, problemy w rodzinie, przeprowadzka itp.) Najważniejsze, to znaleźć przycznę budzącą niepokój u Stasia. Mam ograniczone możliwości wniknięcia w podłoże problemu w tej formie… Jeśli objawy będą się nasilały, proponowałabym przanalizowanie całej sytuacji na spotkaniu u specjalisty. Impulsywne reakcje na zakazy, krzyki, ryki i tarzanie po dywanie, to bunt trzylatka :) Jeśli mogę zaproponować, to proszę zerknąć Droga Mamusiu do naszego wątku pod tym właśnie tytułem :) Pozdrawiam Serdecznie! Uściski Dla Was! A.Żurakowska
  9. Witam Mamusiu Kacperka! Smolubne?! Ejże... :) Ciągle powtarzam, że dzieci maja spokojne, szczęśliwe dzieciństwo, gdy są przy nich radośni i nie tyle wypoczęci, co NIEUMECZENI Rodzice :) Ja jednak nie nazwywam "dobrej organizacji" życia rodzinnego samolubstwem, bo niczego nikomu nie zabieram i nie myślę głównie o sobie, a wręcz przeciwie! Mam wiecej siły, by dawać siebie swym dzieciom :) Znam wiele par, gdzie dzieciątka rodziły się rok po roku z zaplanowanych poczęć i świetnie sobie radzą! Często z podziwem patrzę jak cudownie funkcjonują. Po prostu czuli się na siłach... i to jest chyba najważniejsze: Rozważyć nasza indywidualną gotowość na przyjęcie kolejnego potomka pod względem psycho-fizycznym. Prawda jest taka, że kiedy pojawia się nasz maluszek, pojawiaja się i siły. Jednak w poprzednim poście rozważałyśmy planowanie rodziny i czułam się w obowiązku napisać o sprawach, które wg. mnie nalezy wziąć pod uwagę :) To, że Wy - Młode Mamy zastanawiacie się nad najlepszym rozwiązaniem, moim zdaniem nie jest samolubstwem, a przejawem dojrzałej troski o Waszą Rodzinę :) Pozdrawiam Serdecznie! A.Żurakowska
  10. Witam droga Mamo! Są różne szkoły. Jedni mówią, że najlepiej wychowuje się rok po roku, inni odwrotnie. Ja do tego tematu podchodzę na podstawie obserwacji i doświadczeń w pracy z innymi Mamami. Wszystko zależy od postawy Rodziców i przygotowania malucha do przyjęcia rodzeństwa. Niestety nie ma idealnego momentu wyliczonego statystycznie, a przynajmniej ja nie znam :) Najważniejsza wydaje mi się nasza gotowość psychiczna i fizyczna! Organizm musi się zregenerować po poprzedniej ciąży i okresie karmienia! To bardzo ważne, gdyż od tego zależy nasze samopoczucie psychiczne w tym jakże pięknym czasie :) Z moich obserwacji wynika, że jeśli Rodzice świadomie decydują się na kolejne dzieciątko, to najlepiej aby pierwsze, było już ciut samodzielne. Dobrze jest gdy już sprawnie chodzi. Po pierwsze dlatego, by uniknąć dżwigania (!). Ciągłe podnoszenie malucha, wnoszenie wózka, fotelika czy nosidełka nie sprzyja temu okresowi. To żadna przyjemność przeleżeć połowę ciąży... Po drugie w okresie oczekiwania stajemy się zmnienne nastrojowo, często brak nam cierpliwości i szkoda aby odbiło się to na malcu, który niewiele jeszcze rozumie i ciągle potrzebuje naszej wzmożonej uwagi. Sytuacja oczywiście wygląda nieco lepiej, gdy mamy przy sobie osoby do pomocy babcie, ciocię, nianię etc. Życie często samo pisze za nas scenariusz i wtedy także trzeba umieć znaleźć się w nowej sytuacji, ale skoro mówimy o planowaniu, to takie rozwiązanie wydaje mi się właściwym. Niezależnie jednak od różnicy wieku, na każdym etapie musimy przygotować dziecko do pojawienia się braciszka czy siostrzyczki. Proszę nie obawiać się dużej różnicy wieku. Jeśli będziecie Państwo właściwie okazywać swoją gotowość i otwartość na rodzicielstwo, a co za tym idzie wzbudzać w Tomku pragnienie posiadania rodzeństwa, to nie będzie kłopotu :) Często myślę sobie jak to dobrze, że okres ciąży trwa 40 tygodni... Gdyby trwał krócej, zapanowałby w naszej głowie niezły bałagan! Jest to czas niezbędny do przygotowania siebie, dziecka i otoczenia na przyjęcie nowego członka rodziny. Gdy Tomcio będzie uczestniczył w tym oczekiwaniu, przytulał sie do rosnącego brzuszka, oglądał usg, wyczuwał rączką ruchy maluszka, kompletował niezbędne przybory lub wyciągał swoje grzechotki, to myślę że z równie wielką, jak Państwo niecierpiliwością będzie oczekiwał Jego narodzin. Dobrze jest także wspólnie powyciągać ubranka z wieku niemowlęcego i pokazać jaki mały będzie braciszek czy siosrzyczka :) To miła chwila wspomnień również dla Państwa! Co do relacji między rodzeństwem, to niezależnie od różnicy zawsze znajdą do siebie drogę i swój język w zabawie. Od nas zależy czy pojawi się nasilona zazdrość, rywalizacja (bo jest zawsze(!), ale czy będziemy potrafili mądrze dziećmi pokierować, aby nie działała destrukcyjnie na ich wzajemne relacje. A żeby postawić kropkę nad "i"... to dodam, że względy ekonomiczne mają ogromne znaczenie i w tej materii także Panią bardzo rozumiem. Jeżeli rzeczywiście planujecie Państwo z "ołówkiem w ręku" przyjście na świat kolejnego potomka, to proszę pomyśleć o możliwości poczęcia w czasie zbiżonym do Tomka :) Jeśli urodzi sie w podobnym okresie, to ubranka z okresu pierwszego synka, będą pasowały na drugie idealnie, a że wiele z nich jest unisex, to dla dziewczynki też się przydadzą :) Mnie się tak udało :) Starszy syn jest z listopada, a młodszy z grudnia i mam ogromny problem z głowy! Kurtki, buty, bluzy, spodnie... wszystko dobre :) A jest pięć lat różnicy :) Bardzo ucieszył mnie Pani mail, Droga Mamo Tomka! To świadectwo tego jak bardzo Wasze Macierzyństwo i Rodzicielstwo staje się świadome i mądre :) Jak bardzo myślicie o przyszłości i dobru Waszej Rodziny :) Tak trzymać Drodzy Rodzice! Mam ogromną przyjemność, że na tym forum spotykam tak wiele myślących, mądrych Młodych Mam! Pozdrowienia Serdeczne dla Waszej (jeszcze)Trójki! A.Żurakowska
  11. Witam Droga Mamo! Wbrew pozorom problem, który Pani opisuje dotyczy wielu rodziców. Najczęściej zdarza się, gdy dziecko przebywa głównie pod opieką Mamy, babci czy niani czyli wówczas gdy większość dnia jest w otoczeniu kobiet. Potem maluchowi trudno jest "wpasować gdzieś" tego nagle pojawiającego się Tatę. Rozumiem, że dla męża słowa które słyszy od synka nie są przyjemnymi, ale niestety moim zdaniem obrał najmniej fortunny sposób dotarcia do świata Witka. To nie Wituś ma wychowywać Rodziców, a rodzice Witusia :) Pisałam już przy okazji odpowiedzi na post "nie lubie Cie", że dzieci nie wymierzają słów w nas, a jedynie nie potrafią nazywać rzeczy po imieniu i niewygodne dla nich sytuacje utożsamiają z osobami, czasami najbliższymi. Synek Pani ma już 3 latka, a więc napewno proponuję tłumaczenie mu jak ważne jest zapraszanie do wspólnej zabawy, że odmowa sprawia przykrość Tacie itp. Kubuś Puchatek miał bardzo trafne powiedzonko na bazie którego może Pani popracować z synkiem :) "Gdy ktoś chce się z Tobą bawić, to go zaproś do zabawy!" Proszę synkowi podać taki przykład, a nawet sprowokować sytuację, że zostaje odrtącony od wspólnej zabawy. Zróbcie taki "trick" wspólnie z mężęm! Zacznijcie budować wieżę z klocków, wybuchając śmiechem, gdy się przewraca! Gdy Witek podejdzie "przepraszam, ale nie chciałeś bawić się z Tatą, to bawimy się sami!" Niech będzie mu przykro. Musi nauczyć się rozróżniać uczucia. Nauka poprzez doświadczenia, to najskuteczniejsza metoda! A teraz delikatniejsza część... Pani obawy są jak najbardziej uzasadnione, ale... zareagowała Pani we właściwym momencie i jeszcze nie stało się nic nieodwracalnego! Absolutnie jestem zdania, iż istnieje duża potrzeba "popracowania" z małżonkiem Pani :) Nie powinnien obruszać się na trzylatka, gdyż to nie maluch tu rządzi i wychowuje. Wiekszość Tatusiów ze względu na pracę zawodową i rzadszą niż Mamusie obecność w domu, ma ograniczoną możliwość poznania własnego dziecka. Recepta jest tylko jedna: każdą możliwą chwilę wykorzystywać na wspólne spędzanie czasu! Jeśli Witek odmawia zabawy, to Tata powinnien znaleźć sposób na zabawę której nie będzie w stanie sie oprzeć. Ważne są "męskie" zajęcia. Tata lepiej buduje skomplikowane konstrukcje z klocków, puszcza kolejkę, uczy jazdy na rowerze i gry w "nogę". Tata jest NIEZASTĄPIONY dla trzylatka na placu zabaw, gdzie będzie asekurował każdy jego krok i pozwoli wejść dużo wyżej na drabinkę niż Mama! Dla chłopca to szalenie ważne i zaczyna się właśnie teraz!!! Nie za rok, nie za dwa, a właśnie teraz. To Tatę będzie naśladował! Jeżeli pozwolimy zdecydować o "wykluczeniu" Taty ze swego światka, a w Tacie będzie "kwitła" uraza, taka sytuacja stworzy błędne koło i może zaważyć na ich przyszłych relacjach. Pani również będzie niełatwo być ciągle "między młotem, a kowadłem" i w końcu taka sytuacja może źle zadziałać w Waszym związku. Moim zdaniem panowie muszą się SIEBIE NAWZAJEM NUCZYĆ! Macie Państwo teraz bardzo dobry moment... Jak zauważyłam, spodziewacie się maluszka. Dobrze byłoby przez te kilka miesięcy przygotować synka na pojawienie się rodzeństwa. Teraz Tata mógłby przejąć wszystkie wieczorne obowiązki... kąpiel, czytanie, utulenie do snu (Mama przychodzi dać buziaka). Nawet jeśli to nie będzie każdy wieczór, bo Tata do późna pracuje, ale te które ma wolne niech będą stałym punktem Waszego tygodnia! W ten sposób synek nie odczuje braku Mamy, gdy będzie Pani zajęta opieką nad Nowonarodzonym :) Ja tak zrobiłam. Starszy do dziś nie jest zazdrosny, bo nie czuł się przeze mnie "opuszczony" czy zaniedbany. Pani w tym czasie też przyda się chwila wytchnienia i czas na wklepanie kremu w brzuszek :) Musimy sobie i dzieciom życie ułatwiać! Uważam, że ten czas jest dla obu Pani mężczyzn najlepszą formą wspólnego poznania się i zadzierżgnięcia męskiej przyjaźni :) Proszę szczerze porozmawiać z małżonkiem. Bez Partnerstwa i Jednomyślności w związku, trudno jest wychowywać dzieci. Obierzcie wspólny front, bo to Wy tu rządzicie :) Och, mocno sie rozpisałam... Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam nadgryźć twardy orzech ;) Pozdrawiam Sedrecznie! A.Żurakowska
  12. Witam, witam! Z przyjemnością odpowiem, ale ciut mało danych. Ile lat ma synek koleżanki? Czy ma rodzeństwo? Póki co (jeśli mogę zaproponować), to proszę zerknąć do postu z 27 marca o "rzucaniu przedmiotami". Może coś z niego przyda się w sytuacji Pani koleżanki i temat się rozświetli ;) Pozdrowienia Serdeczne i uściski dla Zuźki & Beniaminka :) A.Żurakowka
  13. Witam Droga Mamusiu! Ach, niechże ręce nie opadają, bo nie ma powodu :) Nie takie rzeczy jeszcze przed nami... Beniamin uczy sie reakcji, uczy się rozpoznawać uczucia. To żadna frajda poszarpać za ucho misia, bo ten milczy jak zaklęty i nie reaguje. Lepiej wypróbować szczypanie na rówieśnikach lub domownikach! Czy starszej siostry nie zaczepia w ten sposób? Z doświadczenia wiem, że problem w "piaskownicy" skończy się, gdy któryś z rówieśników porządnie mu odda. My oczywiście tłumaczymy przy każdej okazji, że to bardzo nieładnie, że dzieci nie będą chciały się z nim bawić, że jutro nie pójdzie bawić się do dzieci, bo robi dzieciom krzywdę, "zobacz dziewczynka płacze, bo ją ugryzłeś i rączka ją boli!" Wśród domowników, dobrze jest wyolbrzymić reakcję i spowodować, aby zajął się udzieleniem pomocy: pocałował ugryzione miejsce, podmuchał, pomasował, przykleił plasterek, przytulił, przeprosił. Jak Pani zapewne zauważyła, jestem zwolenniczką systemu nagradzania i karania, więc poświęciłabym jeden dzień i rzeczywiście nie zabrałabym synka na plac zabaw, konsekwentnie przypominając dlaczego! Odsunięcie od wspólnych zabaw, to w tym wieku dobra nauczka. Pamiętam Beniaminka (z wcześniejszych postów) jako bardzo żywego i ciekawego świata malca :) Takie zachowanie jest jak najbardziej naturalnym. Najważniejsze, aby widzieć i reagować. Uściski Serdeczne! i rece w górę :) Pozdrawiam ciepło Rodzinkę! A.Żurakowska
  14. Witam Droga Mamo Xawerego! Tak się zastanawiam... i dla mnie opis zachowania Pani synka, bardziej wskazuje na okazywanie obawy przed utratą czegoś, niż okazywaniem radości...? Nie, to nie radość. To moim zdaniem żal, że Taty nie było i żeby tak zaraz przypadkiem nie zniknął. "bo jest tylko mój" :) To samo z jedzeniem... Wydaje mu się, że jeśli nie może dostać od razu, to nie będzie już jego. Nie macie powodów do obaw, po porostu tak ma. Silny charakterek :) nie lubi kompromisów i pragnie wszystkiego od razu i na zawsze, a nie potrafi jeszcze odczytać naszych intencji. Co mogę poradzić, aby odwrócić uwagę i nie utrwalać takich reakcji? Mili Rodzice, myślę że można spóbować przez jakiś czas uprzedzać reakcje i nie doprowadzać do sytuacji wywojujących je np.: Tata będzie niepostrzeżenie wchodził do domu, tak aby pojawić się w środku zabawy i od razu poprzytulać lub teraz gdy ładna pogoda pospotykajcie się w najbliższym parku i pójdźcie razem do domu, butelka niech bedzie przygotowyana "nie na oczach" itp. Wiem, to wymaga pewnego wysiłku, ale to nie jest "na zawsze" :) To kwestia kilku tygodni, aż zapomni o tamtych reakcjach. Często bywa tak, że dzieci zmieniają swoje nawyki po wyjazdach np.: wczasy, babcia, kilka dni u znajomych. Czas wakacji to moment dużych przemian w małym Człowieku. Życzę Wam samych radosnych chwil! A.Żurakowska
  15. Witam Drogie Mamy, pozwólcie proszę, że odpowiem we wspólnym poście na Wasze pytanie :) Moim zdaniem nie należy przymuszać maluchów do kąpieli. Taki moment, trzeba uszanować :) Maluchy w tym wieku mocno zżywaja się z środowiskiem "naziemnym", ponieważ zaczynają lub usprawniają raczkowanie i chodzenie. Mogą nie czuć się zbyt pewnie na śliskiej powierzchni, jest grupa dzieci, która akcentuje różnice środowiska. Nie ma co się martwić Kochane Mamy! Idzie lato, kąpiele nad morzem, jeziorem, rzeką i w ogrodowym basenie, a co za tym idzie obserwacja świata i rówieśników. Lęk przed wanną minie :) Można jeszcze... co gorąco polecam jeśli nie próbowałyście (!) wspólnych kąpieli z maluchem :) Wtedy wchodzimy do wanny z dzieckiem na rękach przytulonym brzuszkiem i buzią w naszą stronę. Woda musi być już nalana, aby hałas niepotrzebnie nie wprowadzał zamieszania. Potem siadamy i maluch na kolanka, tak żeby cały czas czuł bliski kontakt. To wielka frajda i duża zabawa! :) A jaka radość, kiedy Mama dmucha na pianę?! :) Polecam. Nagości proszę się nie obawiać. Dla dzieci to rzecz całkiem naturalna, a jeśli nas krępuje, to zawsze można być w bieliźnie. Po za tym... lepiej, ograniczyć ilość osób towarzyszących przy tej czynności. Dzieci lubią spokój. Kąpiel to chwila wyciszenia przed snem i relaksu także dla malucha. W tym wypadku im mniej wrażeń, tym lepiej. Pozdrowienia Serdeczne! i samych pięknych, letnich dni :) A.Żurakowska
  16. A.Zurakowska

    "Nie lubie Cię"

    Witam Droga Mamo Marysi i Tosi! Na wstępie pragnę bardzo przeprosić za długi brak odpowiedzi. Zakładałam, ze pomimo urlopu będę zaglądać na "naszą" stronkę i odpisywać, ale niestety miałam problemy z zalogowaniem się :) Bardzo dziękuję Pani za cierpliwość i zrozumienie w oczekiwaniu na odpowiedź! Co do Pani zapytania... Uważam, że postępuje Pani słusznie, podkreślając córeczce swoje uczucia. Takie zachowanie Marysi jest typowym dla trzylatka. Ważne jest, tak jak Pani, to robi podkreślanie w komunikatach: "Kocham Cię, ale nie lubię jak jesteś niegrzeczna...", "a ja Cie kocham, ale nie lubię kiedy tak mówisz. Jest mi wtedy przykro..." W tym okresie życia, dzieci bardzo intensywnie uczą się rozpoznawać uczucia zarówno własne, jak i otaczających je osób. Ja swojemu synowi zrobiłam dość drastyczny, "monitorowany" instruktaż. Zadziałał bezbłędnie w moim i kilku innych przypadkach, gdy "nie lubienie" otoczenia wchodziło mocno w nawyk. Proszę spróbować powiedzieć do córeczki, że jej Pani nie lubi...? Proszę zaobserwować reakcję. Najprawdopodobniej się rozpłacze, będzie jej przykro. Wtedy trzeba powiedzieć, że tak samo przykro jest Pani, gdy Ona tak robi i, że zrobiła to Pani specjalnie (!), przytulcie się, przeproście i ustalcie, że tak nieładnie do siebie nie mówimy. Jednak zastosowanie takiego "eksperymentu", pozostawiam Pani - Droga Mamo pod rozwagę, gdyż Pani najlepiej zna córeczkę i potrafi przewidzieć jej reakcję. Narazie proponowałabym przeczekać ten etap :) Najważniejsze, aby miała Pani świadomość, iż te słowa nie są nawet przez moment wymierzone w Panią. To jest jednie nieumiejętność nazwania rzeczy po imieniu, gdy "niewygodne" sytuacje utożsamiane są z osobą wydajacą np. zakaz ( z resztą jak sama pani słusznie zauważyła) Wszystkiego Najlepszego Dla Pani i dla Wszystkich Mam z Okazji Naszego Święta! Samych Radości z Pociech! Uściski :) A.Żurakowska
  17. Witam Mamo Pati! Szukam przyczyny takiego zachowania, i trochę za mało mam danych. Być moze, że to taki bunt, ale może Córeczka nie lubi dotyku? Bywaja takie dzieci. Czy lubi się przytulać, łaskotki, baraszkowanie? Proszę pomyśleć... Jeśli lubi dotyk, to wygląda to na "manifest" i próbę sił. Wydaje mi się, że metoda którą Pani stosuje jest dobra. Nie wiem tylko od jak dawna i jak długo trwa taka sytuacja... Czy córeczka nie powinna już "zmęczyć sie walką"? Napewno dobrze, że nie ustępuje Pani małej, bo nie może nauczyć się dysponować Waszym czasem, przecież niekiedy trzeba szybko wyjść. Metodę męża można zastosować, gdy macie wolny dzień i możecie wyjść np.: na spacer z cukiernią i ciastkami, a gdy córeczka nie będzie chciała się ubierać mama wydzie na spacer sama. W ten sposób zobaczy, że ominęło ją coś przyjemnego, bo nie chciała się ubrać! Nawet jak ubierze się po czasie sama, to cukiernia już jest "zamknięta" i nie nie możemy już pójsć, ale "następnym razem, gdy się szybko ubierzesz..." Pewnie nie obędzie się bez płaczu, ale wydaje mi się, że to potrzebne doświadczenie. Oczywiście jestem jak najbardziej za stosowaniem tablicy i naklejaniem słoneczek. Dziadkowie również mogą przydzielać obrazki, a Państwo po powrocie z pracy możecie omówić i podsumować z małą dzień nagradzając jej zachowanie. Wspólny front postępowania to najlepsze, co można zrobić i niewielu rodzicom udaje się znaleźć wsparcie u dziadków. Jeśli ma Pani taką możliwość to cudownie :) ! Pokusiłabym się jeszcze o pewien podstęp i proponuję spróbować ubierania na "raty" w czasie trwania zabawy, wtedy kiedy jest zajęta. Tak aby nie robić zamieszania wokół samego wyjścia i postawić ją w przed faktem dokonanym :) Dobrym sposobem na oswojenie z ubieraniem są zabawy w ubieranie lalki lub misia : " Miś idzie spać, więc zakładamy mu pidżamkę;" "Lala idzie na spacerek trzeba ją ubrać"... " Dziewczynki lubią takie zabawy. O przedszkole proszę się nie martwić Droga Mamo! :) Córeczka bedzie musiała dostosować się do grupy rówieśniczej i zrobi to, tak szybko, że nawet sama się nie zorientuje. Myślę,że do września zapomnicie o tym problemie! Wszystkiego Dobrego dla Was życzę! i dużo słonka w dłuuugi weekend :) Pozdrawiam! A.Żurakowska
  18. A.Zurakowska

    Zlobek

    Witaj Mamo Bartusia! Oj, rozumiem Wasz ból i rozsterkę... Proszę jednak spojrzeć na tę sytuację z ciut innej strony. Nie każda Mama przymuszona sytuacją oddania maluszka do żłobka, ma luksus utrzymania karmienia piersią :) Wiem, że choć kosztuje Was oboje to wiele emocji, jednak jest to najlepsze co możesz droga Mamo Martuniu dać Bartkowi w tym momencie! Te skradzione 30 minut czułości i bliskości jest wielkim darem :) Trudno oczekiwać od takiego malca, że bez bólu zaakceptuje sytuację pozostawania w obcym środowisku. Dałabym mu jeszcze z miesiąc, aby nabrał pewności i przyzwyczajenia, co do Pani powrotów. Komfortowym (wydaje mi się) rozwiązaniem, byłoby gdyby po karmieniu mógł zasnąć przy Pani. Wówczas nie przeżywalibyście tak bardzo rozłąki, jednak nie wiem jakie zwyczaje i rytm dnia panują w Waszym żłobku. Wiem, że opiekunkom łatwiej byłoby nie wybijać Bartusia z rytmu i przerwać odwiedziny... Sama jednak jestem mamą i wiem, jak trudno jest zrezygnować z karmienia. Dla prawidłowego rozwoju emocjanlnego rok, to optymalne rozwiązanie. Radzę tak, jakbym sobie poradziła: Powalczcie jeszcze kilka tygodni i wytrzymajcie! Z każdym tygodniem Bartuś będzie bardziej oswojony z sytuacją. Problemem tylko są długie weekendy, gdy dzieciątko traci rytm... i powrót do żłobka jest trudny, ale na to już wpływu nie mamy. Możemy wówczas jedynie wynagrodzić czas rozłąki spędzając rodzinnie czas :) A wyrzutów sumienia proszę się pozbyć!!! To nie Pani wina, że taki mamy system i nie dane jest nam w pełni cieszyć się macierzyństwem! Proponuję także bawić sie z synkiem w różnego typu zabawy "chowanego" np: zakrywać twarz chusteczką "nie ma Mamy! a kuku, jest!", chować grzechotkę za siebie itp. Takie zachowania uczą maluszka, że ktoś/coś znika i powraca. No i koniecznie "papa" :) Wytrałości i cierpliwości Kochani! chociaż 3-4 tygodnie... zawsze zdążycie zrezygnować i proszę pamiętać (!) od tego też świat się nie zawali :) Pozdrawiam serdecznie i koniecznie odezwijcie sie jak sobie poradziliście! A.Żurakowska
  19. A.Zurakowska

    Myślę i myślę

    Witaj Moja Droga Julo! Bardzo współczuje i rozumiem Pani ból. To jedno najbardziej przykre i bolesne przeżycie jakiego przyszło nam - kobietom doświadczać. Przepraszam, ale nie zgadzam się z Pani lekarzem prowadzącym... proszę mi wybaczyć, ale uważam, że 6tyg. to stanowaczo za wcześnie. Pomijając już aspekty przestrojenia i unormowania hormonalnego organizmu, to właśnie gotowość psychiczna ma tu również niebagatelny wpływ. Nie rób niczego na siłę! Proszę poczekajcie z partnerem na czas, w którym bedzie czuła się Pani silna i fizycznie i emocjonalnie. Gotowość pozna Pani po braku "dręczących" obaw i leków. Wówczas będzie mogła Pani ze spokojem i rozwagą oczekiwać pieknego dnia narodzin Waszego maleństwa :) Najgorsze co w tym wypadku można zrobić, to fundować sobie olbrzymi stres i emocje, gdy organizm nie odpoczął jeszcze po wcześniejszych przeżyciach. Namawiam do przemyślenia raz jeszcze swej decyzji. Wierzę, że czakaja Panią wspaniałe chwile czego z całego serca życzę! :) A.Żurakowska
  20. Miła przyszła Mamusiu! Bardzo się cieszę, że napisała Pani do mnie! Gratulacje! :) To wspaniały stan i prosze się nim cieszyć, a nie zamartwiać na zapas, jeśli nie ma ku temu konkretnych przesłanek. Obawy o rozwój i zdrowie jeszcze nie narodzonego maleństwa są rzeczą zupełnie naturalną i mają je nawet doświadczone Mamy. Hormony w tym szczególnym okresie szaleją i wyprawiaja z naszym organizmem, psychiką prawdziwą rewolucję. Zaczynamy bardziej przejmować się dbalością o zdrowie, już nie tylko własne i bardziej "wsłuchiwać się" w nasz organizm. Pierwszy trymestr zawsze jest najmniej "pewnym" etapem i niesie za soba najwięcej obaw, ale Pani już ma go prawie za sobą. Martwi mnie jedynie Pani intensywne myślenie na ten temat, bo musi być Pani bardzo zmęczona. Zastawiam się dlaczego tak głęboko przeżywa Pani strach przed ew. kompilikacjami. Czy długo oczekiwała Pani tej radosnej nowiny? Napewno chciałabym zaproponować Pani poszukania przyczyny, może właśnie za pośrednictwem lekarza, psychologa, przyjaciela, aby uspokoiła się Pani na pozostałe miesiace oczekiwania. Ciąża jest jednym z najpiękniejszych etapów rodzicielstwa, jaki przechodzimy! Warto, aby Pani zakosztowała radości z tego stanu, a nie tylko stresu, lęku i frustracji. Napewno proszę unikać wszelkich "życzliwych" osób, które z lubością opowiadaja niestworzone historie o swych ciężkich przeżyciach, komplikacjach oraz bólu. Połowa to fantazja. Prawda jest taka, że każda z nas-Matkek przeżywa w "jakimś" bólu narodziny Cudu, ale RADOŚĆ i Miłość przyćmiewają wszystko! Mówią, że każda wielka Miłość rodzi się w "bólu' i coś w tym jest, bo Miłość Matczyna jest największą i najtrwalszą. Maluch w Pani łonie musi czuć sie bezpieczny i spokojny. Ciągłym zamartwianiem się, zmęczeniem nie zmieni Pani biegu zdarzeń i nie pomoże Maleństwu. Radosna Mama, to Mama wypoczęta i spokojna! Proszę się zastanowić nad ćwiczeniami relaksacyjnymi, bywaniem w grupie Mam oczekujacych na rozwiązanie (szkoła rodzenia) lub jogą dla kobiet w ciąży. Dopiero teraz zerknęłam, że jest pani gdzieś daleko od kraju. Może to właśnie przyczyna Pani podświadomego lęku przed nieznanym...? Nie znam Pani sytuacji, więc nie chcę gdybać :) Ale... to właściwy moment na to, by zacząć przygotowywać się do kolejnych etapów ciąży i stopniowo wyciszać emocje. Proszę o to zadbać! Zadbać zarówno o wypoczynek psychiczny, jak i fizyczny! Dużo spać, odpoczywać, przebywac w towarzystwie najbliższych osób, które Pani nie meczą, zdrowo się odżywiać. Nie forsować się, nie dźwigać, nie wykonywać czynności z wysoko uniesionymi ramionami w górze np. zakładania firan. W pierwszym trymestrze, zaleca sie również unikania lotów samolotem. Poza tym wszystko bez zmian... :) W tym czasie intuicyjnie czujemy co nam wolno, a czego unikać. Ach... Piękny moment w Pani Życiu!!! Ucałowania serdeczne i samych Radości! A.Żurakowska P.s. Z niecierpliwoścą będę czekała na wieści od Pani! Powodzenia!
  21. Droga Mamo Wrażliwca :) Niełatwa to droga jaką Państwo obraliście. Synek będzie wchodził w coraz to nowe środowiska rówieśnicze i poznawał inne gusta kulinarne. Potrzeba, aby wykształcili w nim Państwo nawyk żywieniowy i uświadomili mu przekonanie stosowania go w Waszym domu. Opisy mechanizmu zabijania zwierząt i technologii wyrobu przetworów mięsnych, robią wrażenie nawet na dużo starszych dzieciach. Na razie oszczędziłabym mu tych przeżyć, szczególnie, iż napisała Pani, że należy do wrażliwych dzieci. Co mogę poradzić, to skupienie się na tłumaczeniu aspektów zdrowotnych takiej diety oraz miłości do zwierząt/życia. Najodpowiedniejszymi wydają mi sie komunikaty w stylu : "Uważamy, że jedzenie mięsa nie jest zdrowe. Białko mięsne zastępujemy bardzo pożywnym białkiem roślinnym, bo chcemy być zdrowi. Popatrz jak kolorowe warzywka pięknie wyglądaja na talerzu! Same witaminki. Lubimy dbać o zdrowie i się nim cieszyć, dlatego nie jadamy mięsa. Inny ludzie różne rzeczy jedzą, ale my wybraliśmy, to co uważamy za najlepsze." Dobrze jest także pesonalizować zwierzeta. Nadawać imiona gołębiom za oknem czy nawet żabkom w stawie. Wszystkim napotkanym :) Tak aby poczuł się częścią wspólnego świata ludzi i zwierząt, a co za tym idzie zrozumiał, że odczuwają podobnie jak my. Cierpią, cieszą się, tęsknią etc. Z bardziej dokładnymi opisami, poczekałabym, aż synek osiągnie większą dojrzałość emocjonalną i łatwiej zniesie drastyczne informacje. Im dłużej sam nie zadaje skomplikowanych pytań, tym lepiej. Powodzenia i zdrowia! :) A.Żurakowska
  22. No, proszę! Profesjonalna tablica motywacyjna na wysokim poziomie! :) Wspaniale! Spotkałam się z uśmiechami i smutaskami, naklejaniem serduszek, kwiatków, czarnych kropek, a tu trzylatka radzi sobie z kółeczkami w dodatku czasem w wersji ułamkowej!!?? Na lekcjach matmy w klasie czwartej, będzie się nudziła jak mopsik hahahaha... Na poważnie, to stymulacja intelektualna jest bardzo ważna i potrzebna, jednak największą korzyść przyniesie Wam z tego codzienny rytuał wspólnej rozmowy, który bardzo wzmacnia Wasze więzi rodzinne, a także nauka wyciągania wniosków i samooceny. Trzymajcie tak dalej :) Uściski! A.Żurakowska
  23. Witam Panią Mamo Małgosi! Myślę, że nie ma Pani powodu do obaw! Świetnie Państwo sobie radzą :) system jest jasny i spójny. Nieczęsto zdarza się, że rodzice zaczynają tak wcześnie pracować w takim systemie. Córeczka napewno doskonale rozróżnia generalne podsumowanie dnia i tygodnia, a kary natychmiastowe i sytuacyjne. Jestem doprawdy pod wrażeniem! Stosowanie kółeczek o różnym kolorze i podziale, a potem podliczanie... to prawdziwe wyzwanie dla trzylatka! Możecie się spodziewać, iż taka praca z Małgosią zaprocentuje jej błyskawicznym rozwojem myślenia abstrakcyjnego, doskonałą koncentracją i spostrzegawczością. Co do stosowania kar doraźnie czy oddalone w czasie, to nawiązuje do tego co wyżej. Podsumowanie jest raczej uzyskaniem dodatkowego bonusu lub pozbawia przyjemności na którą się nie zasłużyło. Co innego karanie za niewłaściwe zachowanie tu i teraz... Osobiście co do zachowań, o których dzieci nie są pewne, że są niewłaściwe upominam dwa razy, a za trzecim daję karę. Przy zachowaniach nagannych, zagrażających i niebezpiecznych karę daję i stosuję natychmiast, lub jeśli to niemożliwe w czasie o którym informuje np: "Wiedziałeś, że to niebezpieczne. Nie wolno wyrywać rączki przechodząc przez ulicę. Masz karę. Po powrocie do domu pójdziesz do swojego pokoju i poczekasz na rozmowę. Zastanowimy się z tatą nad karą". Pyta Pani czy nie za dużo tych kar... Tego nie wiem. Myślę, że bardzo Pani czuwa nad "sytuacją" i przejmuje się swoja rolą jako Mamy :) Jednak, zawsze najlepiej poszukać swego "odbicia" w oczach najbliższej rodziny, czy b. bliskich przyjaciół. To oni pierwsi zobaczą, że nad czymś tracimy kontrolę i popadamy w skrajności. W wychowaniu dziecka prócz całej nabytej wiedzy i kształtowania charakteru wg różnych modeli wychowawczych, przede wszystkim powinniśmy bazować na działaniu intuicyjnym oraz Miłości. Poprzez system nagradzania i karania, chcemy ukształtować zdrowego człowieka, który czuje się kochany i wyrasta w poczuciu bezpieczeństwa. Bo...przecież nie chcemy stworzyć w domu koszar i sfrustrowanego żołnierza... We wszystkim potrzebny jest umiar :) Powodzenia Kochani! Serdeczności dla Was! A.Żurakowska
  24. Droga Mamo Aniu! Wiem, że jest już Pani bardzo zmęczona tą sytuacją i bardzo współczuję... Pewnie już gdzieś pisałam, że tłumaczenie i przytrzymywanie nie daje efektu w momencie pobudzenia emocjonalnego. W takim momencie wg mnie, najlepiej pozostawić Mikiego samego w pokoju dziecięcym na kilka chwil, aż sam się uspokoi i poszuka Pani bliskości. Tłumaczymy wtedy, gdy emocje już opadną i sytuacja się uspokoi. Tak jak Pani zauważyła, w napadzie szału nic nie dociera, a jedynie potęguje histerię. Kary mogą być drobne, ale odczuwalne np: brak deseru, lub słodyczy, zabranie części zabawek (ale nie ulubionej przytulanki!) i zawsze z komunikatem "oddam Ci klocki, gdy będziesz dla nas grzeczny". Po jakimś czasie, aby uprzedzić dopytywanie się o rzeczy można spytać "czy już mogę oddać Ci zabawki? będziesz już grzeczny?". Nie tyle odsuwanie od wspólnych zajęć, co odsuwanie od wspólnej zabawy może okazać się bardziej przykrym i skuteczniejszym doświadczeniem. Kara musi być przykra, mało "opłacalna" z punktu widzenia dziecka i znośna dla rodziców :) Nie wiem czy wniosłam coś nowego, ale mam taką nadzieję. Pocieszyć mogę tylko, że ten okres napewno minie... czasem nic nie można poradzić i warto przeczekać niż robić cokolwiek na siłę. Ściskam mocno! A.Żurakowska
  25. Witaj Mamo Małgosi! Moim zdaniem to nic poważniejszego, niż właśnie typowy bunt trzylatka. Małgośka chce zaistnieć i "poszerzyć" obszar swego wpływania na otoczenie. Napisała Pani, że nie stosujecie kar cielesnych ( i dobrze!), ale czy wogóle jakieś stosujecie? Szczególnie dziewczynki mają tak wiele uroku, wdzięku, że nawet gdy robią "brzydką rzecz", to trudno je za to ukarać. Jednak proszę pamiętać, że szybko się orientują i wykorzystują swój czar, by osiągnąć zamierzony cel. Zachęcam do poczytania postów z tego wątku, ale także do posiłowania się z Małgosią jej "sposobami"... Przyznam, że sprytnie to wymyśliła, bo cyt., mówi "chcę Cię bić", a nie - zbiję Cię... Jeżeli tak, to proponuję powiedzieć: " dobrze pójdę, bo nikogo nie wolno bić. Ja Ciebie nie biję! Ale nie wołaj mnie, gdy będziesz chciała (...)" , więcej mnie nie proś o zabawę", nie przyjdę już do Ciebie, bo mnie wyganiasz i chcesz bić". Proszę zaobserwować jak długo wytrzyma bez Pani obecnośći?! Myślę, że szybko zrobi bilans i uzna, że wcale jej się takie zachowanie nie opłaci! Jeśli się "wścieka", pozbawić jej widowni! Najlepiej pozostawić ją samą na chwilę. Nie przytulać, bo będzie się wyrywać i popadnie w histerię. Po chwili, gdy zmęczy się płaczem sama przyjdzie się przytulić, a my możemy podejść gdy już emocje opadną. Wiem, że to bardzo trudne. Szczególnie przy pierwszym dziecku... ale moim zdaniem nieocenione w efekcie. Na pocieszenie powiem, że miałam ostatnio w Poradni dziewczynkę z "nieznośnymi" dla otoczenia zachowaniami; biła, szczypała rówieśników, negowała wszystko i wszystkich, pokazywała język i siusiała w majty na znak protestu. Na tłumaczenia, mówiła, że lubi być niegrzeczna :) i... po 1 miesiącu konsekwentnej pracy rodziców (pierwsze dziecko!) przeszło jak ręką odjął :) Najważniejsza konsekwencja! Długie pogadanki w tym wieku nie zdają egzaminu. Dziecko musi widzieć skutek swego zachowania. Jeśli bije, niech widzi, że nikt nie chce się z nim bawić. trochę się rozpisałam...upsss... Samych Serdeczności Życzę! A.Żurakowska
×
×
  • Dodaj nową pozycję...