
Jijana
Użytkownik-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Jijana
-
Zubiczek, to ładny prezent dostałaś, wręcz Ci pozazdrościłam i zaczęłam sprawdzac czy u mnie w mieście jest jakaś prywatna klinika, gdzie mogę urodzić. No i jest, cena z jednej strony powala, a z drugiej strony myślałam, że to droższa impreza (7300) i tak się gryzę z myślami, bo ja to taki dusigrosz jestem, a M mówi, że mam rodzić prywatnie, bo na co nam te pieniądze jak właśnie nie na dzieci. I tak cały czas myślę co mam zrobić. Jedyne, co mnie przekonuje, to, że na pewno miałabym dostęp do znieczulenia ZO, a reszta to i tak jak wszędzie. Niby kasa nie zagwarantuje mi, że urodzę dziecko mniej czy bardziej grzeczne, a z drugiej może nikt by mi na porodówce nie dowalił tekstem, że za gruba jestem na zmierzenie miednicy. Nie wiem co zrobić. Te 7300 to dla mnie dużo pieniędzy, bo ciułamy na zmianę mieszkania na większe i wiadomo, że każdy grosz się przyda, a z drugiej strony to pewnie mój ostatni porod, więc co sobie będę żałować. Eh jeszcze mam chwilę czasu, żeby to przemyśleć. Co do tych nowych standardów opieki to wszystko fajnie, tylko podejrzewam, że nie będzie komu egzekwowac tych praw itp. no i nie podoba mi się trochę wzmianka o karmieniu mam tylko za zgodą lekarza. Choć rozumiem o co moglo chodzić, bo często położne podają sztuczne mleko, mimo, że matka jest bardzo nastawiona na karmienie i tego chce, a tu jej odbierają możliwość i sami karmią. Ja np nie chce karmić piersią i tego jestem pewna i co w takim przypadku? Lekarz mnie zmusi do karmienia piersią, bo zakaże mi podać dziecku mm? No chyba, że na taką opcję psioczyć nie będą i dadzą mi spokój. Jeść na porodówce nie mogłam, położne na szkołę rodzenia powiedziały, że nie można, bo jeśli w grę wchodzi cesarka, to lipa. A w ogóle to którąś z was tu pisała, że jedzenie i znieczulenie to niezbyt dobre połączenia, bo w konsekwencji możemy czuć się okropnie, mdłości itd. Patrycja, współczuję pobytu w szpitalu, mam nadzieję, że już Ci lepiej i dobrze się czujesz. A musisz już leżec tam do rozwiązania czy Cię wypuszcza do domu? Ja pakować się jeszcze nie pakuję, nie chce wywoływać wilka z lasu ;) spakuję się pewnie po nowym roku. Wczoraj wzięłam się za porządki, bo podłogi wolały o pomstę do nieba. Z resztą... Wszystko wolało o pomstę do nieba, ale to nie sprząta nie to był mój bunt, bo wg M to w naszym mieszkaniu wszystko robi się samo. Samo się pierze, gotuje, sprząta, samo się kupuje w sklepie itd, czekałam aż się ruszy i posprząta cokolwiek, czekałam na moment, kiedy zacznie mu ten syf przeszkadzać, bo mi coraz ciężej sprzątać i robic to wszystko wokoło wszystkich. No nie doczekałam się, za to on się doczekał awantury :P i UMYŁ PODŁOGĘ :P może coś do niego dojdzie w końcu. Za to mój młodszy gagatek przechodzi samego siebie i bije rekordy. 4:30 zawitał do nas i już nie spał. Jestem wykończona.
-
MagdaJ, przecież my mamy to samo dziecko i waga u nich jest dokładnie taka sama ;) między 15,5 a 16 kochanych kilosów
-
Chyba kara, byłam niegrzeczna i nie dostałam wczoraj nic, choć tak naprawdę to swój prezent dostałam ponad miesiąc temu, bo dostałam telefon. Tak więc u mnie Mikołaj się pospieszył :P
-
No co tu taka cisza?? Mikołaj Was odwiedził, byłyście grzeczne? ;) Dzisiaj w ramach świątecznej przygody postanowiłam, że biorę młodego pod pachę i przejedziemy się tramwajem prawie przez całe miasto, żeby dotrzeć do ojca do pracy i wrócić tą samą drogą. Młody uwielbia jeździć komunikacja miejska, więc się cieszył i w pewnym momencie poderwał jakaś panią dostał od niej czekoladowego lizaka ^^ rośnie mi mały podrywacz :P Jak jutro pogoda dopisze, to może się przejedziemy też tramwajem na stare miasto pooglądać choinkę i inne ozdoby. Nie chce mi się już siedziec w domu, a z drugiej strony ten mój gagatek to ciężki przypadek i nigdy nie jestem w stanie przewidzieć jego humoru i jak się będzie zachowywać, a wojować z nim nie mam siły. Dzisiaj też ledwo przeżyłam, myślałam, że umrę po drodze, jak musiałam nieść tego klopsa, bo nie chciał iść, a wózka nie mieliśmy ze sobą :/ Dzidzia w brzuchu też chyba poczuła magię świąt, bo wierci się niemiłosiernie ;)
-
Hahaha tak mierzyła położna już na porodówce i stwierdziła, że nie ma jak tego zrobić, bo jestem za gruba czy coś takiego... Myślałam, że jej trzepnę...
-
Mamuśka, liczę na taki scenariusz, żeby się okazała nie za wielka ta moja pyza ;) A USG 3d/4d też nie będę robić, mój lekarz to chyba nawet nie ma takiej możliwości na tym swoim sprzęcie na NFZ :P Magdalena, też niezły klopsik! Super, że wszystko dobrze :)
-
Liath, dajesz czadu!! 2 kg :O
-
Tych wyników to nie ma się tak co kurczowo trzymać, bo wynik z laboratorium swoją drogą (ich normy dla normalnych ludzi) a często w ciąży jest ta norma trochę inna i np to normalne, że czegoś tam mamy więcej czy mniej. Z resztą... Już tyle tu przetrwalysmy razem w ciąży i na forum, że już nic nie mam nie straszne, także Magdalena, mam nadzieję, że to u Ciebie nic poważnego, a sama wizyta będzie przyjemnością. Pochwal się potem jak tam się miewa dzidzia. Bąbowa, kawał dziecka z tego Twojego berbecia. Jakieś takie duże te dzieci mi się wydają. Ale to pewnie dlatego, że ostatnie mierzenie dzidzi mialam, jak było to lekko ponad pół kilo :P czyli dawno... Dzisiaj poszłam do apteki, bo mnie męczy katar i gardło od kilku dni, ale tak delikatnie, ani się nie pogarsza ani polepsza. Poszłam kupić cos do nosa, na gardło i zaszalalam, bo kupiłam od razu jeszcze inne rzeczy, m.in. wiesiołek i w kapsułkach i jako olejek. Na koniec tych " przyjemności" pani rzuciła we mnie ceną... 203 zł i jakieś grosze... O matko boska! Nigdy tyle nie zapłaciłam w aptece! Ale widziałam, że rekordzistki tutaj po 600-700 wydają, więc daleko mi do Was Jutro Mikołaj, a ja to sobie dopiero teraz uświadomiłam. Trochę słabo, bo obiecałam mamie, że dzisiaj wpadniemy do niej i sobie damy prezenty jak pod choinkę, a pod choinkę jakiś drobiazg tylko. A nie mam nic przygotowane, trochę w czarnej D jestem. M dziś w pracy do 18, więc zanim bym poszła do sklepu, kupiła to co miała kupić itd... to nie wiem o której byśmy mieli iść do tej mamy. Chyba przełożymy tegorocznego Mikołaja na sobotę.... Młodemu to i tak wszystko jedno przecież, on się na kalendarzu nie zna ;) a 'starzy' przeżyją do soboty ;)
-
Jarzynowa rządzi widzę Mamuśka F, super, że synek pięknie rośnie, a który to tydz u Ciebie aktualnie? A Wasi lekarze jak Wam mierzą ta długość szyjki? Przez USG czy inaczej? Mi lekarz nie mówi nic totalnie o szyjce, a ile ma mam to już w ogóle mogę zapomnieć o takiej informacji. I jaka powinna być w takim razie? Ani w tej ani w poprzedniej ciąży nikt mi nic nie mówił o mojej szyjce :( a może jak nic nie mówi, to właśnie dobrze.. hm
-
Ja właśnie ostatnie 3 wigilię spędzałam u M w rodzinie i tam niby jest sałatka jarzynowa, ale jakaś taka dziwna i w ogóle mi nie smakuje, ani to doprawione ani nic... Tęsknię za sałatką z 'mojego' przepisu ^^ oni też wielbią pierogi, za którymi znowu ja nie przepadam, u nas na Wigilię też są pierogi, ale takie z ciasta drożdżowego smażonego, które potrafi robić tylko moja babcia. Generalnie to święta niby radosny czas i te wszystkie przygotowania, zwłaszcza jak są dzieci, to się wszyscy cieszą, a u mnie to jest taki zawsze problem, bo ja bym chciała spędzić ze 'swoimi' a M że swoimi (300 km dalej). M twierdzi, że święta to jedne z nielicznych terminów, kiedy możemy pojechać do jego rodziny, a ja mam swoją rodzine na miejscu, więc święta ze swoimi mogę sobie podarować. Nie rozumie, że też bym chciała ze swoimi, a z drugiej strony to też go rozumiem, bo rzadko się widzi że swoimi. I zawsze co roku jest to samo... Dylematy. Poweidzialam, że w tym roku zostajemy na wigilię w domu, M niby przyjął do wiadomości, ale zachwycony nie jest, a swojej mamie jeszcze nie powiedział, że tym razem nie przyjeżdżamy do niej, bo ona się obrazi. I pewnie trzeba będzie ją okłamać koniec końców, że M nie dostał wolnego na Wigilię w pracy i nie będziemy mieli jak przyjechać. Jedno jest rozwiązanie tej sytuacji, żeby obie mamy zaprosić do nas, ale mama M nie chce przyjechać, bo znowuż też milion powodów, a że dziadkowie (jej rodzice) i że ona ich nie zostawi, że jej partner nie przyjedzie, bo ktoś musi zostać tam i pilnować całego domostwa, psów, kotów i reszty zwierzyńca. No i takie problem zawsze mamy, że rozdwoic się nie możemy, każdy by chciał do 'swoich', a tak się nie da. Zaproponowałam, zebysmy sami w 3 spędzili święta (może gdzieś wyjechali), ale ta opcja to już w ogóle odpada, bo się wszyscy obrażą. A Wy jak godzicie święta w Waszych rodzinach? Macie taki problem, czy może z góry ustaliliście, że naprzemiennie?
-
No w końcu jakaś różnica między naszymi dziećmi :P mój się nie wspina na takie rzeczy, jakoś go nie ciągnie, albo jeszcze na to nie wpadł, że tak można. Skacze jedynie po oparciach kanapy, które dzięki temu wyglądają jakby miały z 50 lat... No cóż :P mój to chętnie coś grającego, coś z muzyczką, dźwiękami, coś świecącego, może poruszającego się... Coś się znajdzie ;)
-
Okinawa, sama bvym chętnie na takie dekorowanie pierników przyszła!! Niestety moje dziecię nie jest zainteresowane takimi rozrywkami, może za rok... A jak nie to pewnie za te 2-3 lata córka mi pomoże ^^ Kasia, moje nie musi mowic pewnej cioci, że jej nie lubi, wystarczy, że ciotkę zobaczy, a już mu się na płacz zbiera sama mam taką ciotkę, że jak tylko o niej myślę, to też bym sobie popłakała, no ale mi właśnie nie wypada, a mało tego, jeszcze muszę być miła... :/ Beznadzieja :P MagdaJ, jestem ciekawa co wymyślicie za prezent dla swojego ancymona, bo my dwie jak zwykle mamy taki sam problem :P my chyba musimy się wybrać do jakiegoś porządnego zabawkowego (w metropolii polecam, dużo zabawek, chyba wszystko można tam znaleźć) i coś wybrać super... extra i hiper jednocześnie :P Co do przygotowań, to mnie póki co tylko te pierniki czekają, ale jak mówiłam, dla mnie to przyjemność bardziej, a dodatkowo będą wisieć na choince, więc i będą ozdobą. Ja bym chętnie coś przygotowała innego do jedzenia, ale mojej mamie coś "odbiło" i stwierdziła, że skoro jestem w ciąży i mam małe dziecko, to mam NIC nie robić, bo się zmęczę. I tak już od kilku tygodni ciągniemy rozmowy na temat menu, ona swoje, ja swoje. A nie chcę zdublować np sałatki jarzynowej, której i tak zawsze cała wanna (u Was też zawsze tak dużo tej sałatki wychodzi?? :P) a już dwóch wanien, to nikt nie przeje :P
-
Posiadanie małych dzieci w ciąży to chyba pikuś w porównaniu do tego, jak to małe dziecko z brzucha już wyjdzie i z jednego dziecka będzie dwoje, które potrzebują jeść, kąpać się, przytulić, pobawić, a człowiek się nie rozdwoi przecież. MagdaJ, jesteś najlepszą matką jak tylko możesz ;) Jeśli nie czujesz jakiś niepokojących dolegliwości, to chyba ciężko o coś konkretnego zapytać bez usg, więc nie ma co się obwiniać. Jak Wasze przygotowania do Świąt? :> Prezenty kupione? Tzn czy list napisałyście... ? ;) Pierniki upieczone? Ja jeszcze nic, ale w zamiarze mam zrobić pierniczki, ale jakoś w przyszłym tygodniu ;) Prezenty mam połowicznie. Jeszcze coś młodemu extra bym chciała kupić, żeby się bawił i cieszył. Ale to ciężki przypadek i na dwoje babka wróżyła, czy mu się prezent akurat spodoba :P Szczerość dzieci boli... :P
-
Bo u mnie podobnie, kopie umiarkowanie, bardziej jak odpoczywam, mniej kiedy coś robię, bo o tym nie myślę. Za to boli mnie podbrzusze jak chodzę i nogi wyżej podnieść nie mogę przez to. Np wsiąść do samochodu mam problem, bo muszę wysoko nogę zarzucić (mamy Jeepa, więc taki wyższy jest) no i to już boli, a jak już pochodzę, to w ogóle. Kręgosłup też mnie boli, ale od leżenia, więc muszę wstać i pochodzić, a jak chodzę, to podbrzusze boli i tak się kółko zamyka :P MagdaJ, fajny szwagier ;) ale pewnie nie pomyślał o tym co mówi i miał na myśli wyłącznie swoje życie i siebie. Moi znajomi też mają właśnie takie zdanie, że dziecko to koniec świata i marnacja życia, nic tylko się powiesić i takie tam podobne. Jakby to ich życie miało być tak fascynujące,ze dziecko by miało im to odebrać. Ja też kiedyś miałam takie zdanie, że zajść w ciążę to tragedia, ale to bylo z 10 lat temu i więcej... Potem się mi pozmieniało i właściwie teraz, jak już mam dziecko to to życie się stało jakieś pełniejsze i ma jakiś większy sens, mimo, że wypełnione rutyną i podkrążonymi oczami. Przestały mnie bawić imprezy do rana z piciem na umór, wolę spędzić dzień jakoś produktywnie z rodziną niż męczyć się cały dzień na kacu. Jerba z tymi telefonami to.. no różnie bywa, my też naszemu dajemy, jak juz nie wiemy co robić/chcemy pogadać na spokojnie z innymi dorosłymi bez młodego na rękach/jak się znudzi w knajpie a my chcemy jednak dokończyć jedzenie. Staramy się tego nie robić, ale jak chcemy choć chwilę spokoju, to dajemy. No ale takiego tekstu o latających śmieciach to bym na pewno nie rzuciła. A w ogóle to jak było tam jakieś dziecko to faktycznie lepiej im zorganizować jakoś zabawę wspólna niż każdy nos w telefon.
-
Goga to okropne, co napisałaś :( strasznie szkoda mi babci, jej dom pewnie ukochany, a tu pożar. Dobrze, że jej nic nie jest. Jakby mojej się to przytrafiło, to pewnie by się załamała, zdrowia dla niej i cierpliwości w odbudowywaniu. MagdaJ no niestety u mnie nie wyszło, bo się moja mama rozchorowała na całego, także wszystkie plany trafił szlag, ale choroba nie wybiera. Śmiejemy się tylko z M, że zawsze jak ma się opiekować młodym albo zaprasza nas na obiad albo coś w tym stylu, to zawsze wypada coś, co to uniemożliwia. Widocznie los tak chciał. Mieliśmy iść do koleżanki z M na jej urodziny, poszłam sama, M został z młodym w domu. I myślałam, że będzie super, a tak się chyba za bardzo nastawiłam i wyszłam z drobnym rozczarowaniem. Towarzystwo było małe, znane mi od lat, ale wszyscy bezdzietni, nawet nikogo po ślubie i tak czuję jak z biegiem czasu tematy mam się trochę rozmijają. I to wcale nie jest tak, że sama nawijam tylko o dziecku czy ciąży, bo to nie jest tak, nawet nie wspomniałam o tym. Oczywiście się zapytali na kiedy termin dokładnie i coś o syna, ale to takie tam 3 sekundowe pytania. Oni żyją trochę w innym świecie, ja rodzina i sprawy takie powiedzmy przyziemne bardziej, a oni mają pomysły raczej nastolatków jeszcze. Jedni są w typie kombinatorów, czyli jak najtańszym kosztem żyć/kupić dom/podróżować/kupić samochód.. no ogólnie całe życie coś kombinują i wymyślają pomysły na biznesy, których nie realizują. A drudzy są razem od jakiś 10 lat, od 9 zaręczeni, ale nawet jeszcze ze sobą nie zamieszkali.... Trzeci to wieczny singiel, ale nawet nie szuka drugiej połówki, mieszka z rodzicami, chodzi do pracy i pasjonuje się samochodami... To jego całe życie. Czuję, jakbym coraz mniej pasowała do nich, albo oni do mnie. Tak dziwnie jakoś
-
LadyM, ulala jaki mały okrąglasek już u Ciebie!
-
Ja bym nie miała nic przeciwko,cgdyby on przyszedł i za chwilę zasnął, przytulił się... Ale on nie... Zabawa mu w głowie. Faktycznie może to być spowodowane zbyt dużą ilością snu w ciągu dnia. Ale tu już nie wiem co robić. Do jakiś 3 miesiący wstecz spał od 12 do 15/16 i potem potrafił szaleć do 23.... Powiedziałam, że dosyć tego, zwłaszcza jak mi nakładli wszyscy do głowy, że ich dzieci chodzą spać o 19-20. Przestałam go w ogóle kłaść na drzemkę. Wytrzymywał bez problemu i i tej 20/20.30 padał i potrafił spać do 10,więc jak dla mnie w porządku. A teraz coś mu się porobiło, że nie jest w stanie wytrzymać, muszę go kłaść spać, bo jak próbuje go przetrzymać, to robi dantejskie sceny i pomaga jedynie odprowadzenie do łóżka... Sam do niego wchodzi, także ewidentnie chce mu się spać. I nawet jak wstanie o 10, to o 12 musi się położyć.. no i śpi... Do 16 lekko... Próbuje go budzić, ale jak kamień, nie do obudzenia. Wczoraj to nawet schabowe mu prawie nad głową rozklepywałam, a ten nic... No a po tej 16.. wiadomo, że spokojnie wytrzymuje do późnych godzin. No i coraz częściej się budzi i przylazi w nocy na zabawę.. wyzalilam się, ale widzę, że większość dzieci przychodzi do rodziców :P Tylko jak ja wytrzymam, jak kolejne dziecko przyjdzie na świat... :P Zrobiłabym wszystko, żeby uniknąć nacięcia. Także wiesiołek zapisany na liście rzeczy do kupienia.
-
A tu ciekawostka: Tekst linka Ciekawe czym przyjadą po swoje dziecko nasi młodzi tatusiowie ;)
-
Ale ten wiesiołek to ma być olejek i masaż krocza z użyciem tego olejku z wiesiołka czy jest tez jakiś napar/herbata?? Ja już bym chciała być po wszystkim, tym porodzie i nawet po powrocie do domu. A tu jeszcze tyle czasu... Od dziś terminowo 11 tygodni :P A wiecie, że zaraz święta? Ale ten czas leci!! Dziś Andrzejki... Robicie coś? ;) Jakaś impreza i wróżby Andrzejkowe? Lanie wosku? ;) Ja siedzę w domu, co najwyżej jakiś serial odpalimy na tv :P Moje dziecko (to dwuletnie) przechodzi samego siebie... Wstał dzisiaj o 4:44 i do nas przyszedł. Myślałam, że zaśnie, ale gdzie tam! Poprzewalał się po nas, przekopał w każdą stronę, w końcu zaniosłam go do jego łóżeczka, bo już nie wiedziałam co z nim robić. Oczywiście słyszę, że nie śpi nadal, co chwilę uskutecznienia wycieczki... Nie wiem już... To normalne jest? Też tak macie? On nigdy nie miał problemów ze snem, jako niemowlę przesypiał całe noce od deugiego miesiąca, potem się zaczął budzić, ale to na picie co najwyżej, zawsze zasypia sam, nie trzeba jakiś specjalnych metod używać, kołysanek, bajeczek, głaskania, trzymania za rękę... A teraz? Od jakiegoś czasu odwala takie numery po nocach, że albo nie chce zasnąć do 1, albo wstaje na zabawę w środku nocy. A ja po przebudzeniu takim to już w ogóle zasnąć nie mogę...
-
kranie * nie Iranie... Kogo obchodzi uszczelka w Iranie... :p
-
O rany, a ja na mojego narzekam, że po godzinach zostaje, albo wieczorem wraca do roboty coś tam robić. Chyba bym oszalała, jakby jeszcze miał mieć delegacje. A w ogóle to podziwiam takie kobiety, których partnerzy pracują gdzieś za granicą albo jako wojskowi na misjach... Jak one dają radę same 24h ciągle z dzieciakami i dom i zakupy i pranie, sprzątanie, ząbkowanie, gorączka, wywiadówka w szkole, pęknięta uszczelka w Iranie też jest na ich głowach... No wiecie o czym mówię. Dla mnie to są bohaterki rodem z komiksów, bo nie wiem skąd one biorą na to wszystko siłę. U mnie kolejna pralka ciuszków, końca nie widać. Ale "góra" się zmniejsza sukcesywnie. Aż żałuję, że tego nie zrobiłam jak były jeszcze upały, to z suszeniem bym się uwinęła w 2 dni, a tak to prawdopodobnie jeszcze z tydzień tak będę omijać suszarkę stojąca w pokoju :/ Nadzieja, zaczniesz pić te maliny, umyjesz okna w całym domu i wnet poród przyjdzie sam chociaż na mnie to ani okna nie zadziałały, ani polerowanie podłogi na kolanach. Eurowizja na mnie podziałała hahaha ale nie życzę dotrwać Eurowizji 2019 :P
-
Nadzieja, nie wywołuj wilka z lasu, jak siedzi, to niech siedzi dalej co najmniej do lutego. A jak Ci motywacji brak, to pomyśl, że nie bez powodu jesteś wśród "lutowych mam" na tym forum i po prostu nie ma innej opcji, żebyś urodziła w styczniu bądź marcu ;)
-
Nadzieja, my o dziecku w moim brzuchu mówimy nie jako osobny byt, tylko jako następczyni poprzedniego mieszkańca mojego brzucha :P Ciężko to brzmi, ale jest tak, że syn ma na imię Marcin, mówimy na niego Cinek, a więc tym tokiem rozumowania idąc, w brzuchu mam aktualnie "Cinkciarę" Mimo, że imię już prawie przesądzone, na 90% Karolina, to i tak pewnie jej imieniem (lub zdrobnieniem) zaczniemy się do niej zwracać po porodzie dopiero ;) Okinawa, uśmiałam się z tych ud Liath, czyli, że wszystkie tkwimy w słodkich męczarniach? Ja jeszcze prawie 3 miesiące... Ale wiecie, co jest najlepsze? Że po porodzie jak ręką odjął te wszystkie bóle, skurcze i okazuje się, że można wytrzymać bez siusiania dłużej niż dwie godziny
-
MagdaJ, mój syn na weekend też jedzie na "ferie zimowe do babci" nad morze (5km od nas :P) mam wrażenie, że prowadzimy takie samo życie ostatnio... :P u mnie trzeci trymestr zaczął się oficjalnie w poprzedni piątek, więc mogę już zacząć narzekać a mój kręgosłup po nocy jest jak u starowinki jakiejś, czuję jak z każdym ruchem kręgi mi się przesuwają, to nawet słychać (!) choć wiem, że się raczej nie przesuwają, bo bolałoby o wiele bardziej :P To dziadkowie nasi w ten weekend będą mieć pełne ręce roboty :P ostatnio jak go moja mama wzięła na noc do siebie, to następnego dnia wymyslila sobie pójść z młodym do zoo i dojechać komunikacją miejską, ale że nie jest zaprawiona w bojach, to tak na wykończyła ta wycieczka, że musieliśmy ich odebrać samochodem, babcie odwieźć do domu, młodego też już zabraliśmy do nas o potem tylko opowiadała, że była tym tak zmęczona, że spała całe popołudnie Ciekawe co tym razem wymyśli, może ulepią balwana?
-
U mnie brzuch w ciągu miesiąca niecałego urósł masakrycznie. Jeszcze miesiąc temu wyglądałam po prostu na grubą jak byliśmy tam w tym Tropikal Island, potem po wszystkich świętych na urodzinach dziadka M chodziłam jeszcze w normalnych spodniach, a teraz? Masakra, brzuch wyprzedził biust i na pewno już mnie nikt nie posądzi o zjedzenie zbyt dużego obiadu i wzdęcia, a tylko i wyłącznie o ciążę. Dodatkowo wszystko mnie boli od pasa w dół. Pośladki, spojenie, nawet uda, pęcherzowe też się obrywa zwłaszcza po nocy, ledwo się dotaczam do WC, bo z bólu wyrobić nie mogę, a sama wizyta w WC to ból, a nie ulga. A na domiar złego z różnych dolegliwości męczą mnie zaparcia :/ Se ponarzekałam :P