
Jijana
Użytkownik-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Jijana
-
Twój chyba trochę starszy, sama nie wiem czy to gorzej czy lepiej ;) z moim jest się ciężko dogadać póki co. Zamiast pokazać,to on się od razu denerwuje, tak samo jak coś nie po jego myśli, albo nie mogę zgadnąć o co chodzi, to wtedy w ogóle masakra. Ogólnie wszystko jest na nie, a jak mu coś podpasuje, to do znudzenia (najczęściej mojego)...
-
Natalia, to dobrze, że się pogodzilyscie :) mimo psa po fakcie w sumie :P Ja dziś miałam jechać na cmentarz, odwiedzić dziadka, ale że zostałam dzisiaj bez samochodu, więc przezornie obczailam trasę komunikacją miejską... I zrezygnowałam sama podróż w dwie strony z przesiadkami/dojściem kawałek na piechotę to przynajmniej 3h. A jak mi się siusiu zachce, to lipa, bo nie ma gdzie, a dodatkowo podróż miałaby się odbywać w towarzystwie młodego, który potrafi robić dantejskie sceny, a ja już nie mam na to sił. Poczekam aż M wróci samochodem, to albo sama podjadę, albo razem. Się zobaczy. W sobotę czeka mnie jednak podróż. M. miał sam jechać na urodziny dziadka, ale przemyślał chyba i ze on nie chce sam jechać, a że nie chce nas na tyle zostawiać, że nawet nie będę miała się do kogo odezwać jakby co, bo z mamą jestem poklocona nadal i takie tam. Także to będzie piekło, oczywiście ze względu na młodego. Nie wiem co z tym dzieckiem się aktualnie dzieje, same problemy, a z zachowaniem nie mogę sobie poradzić. W obecności M. jest tragicznie, tylko w mojej - do zniesienia. Czekam na moment kiedy mu w końcu przejdzie.
-
jeśli chodzi o naciskanie na brzuch, to ja nic takiego nie miałam, u mnie parte poszły bardzo szybko, 10 min max
-
Natalia, no faktycznie słabo z tym psem.. a ten tata to w ogóle wspominał, że chciałby mieć psa? Pies to zwierzę, które chyba najbardziej wymaga uwagi z wszystkich domowych zwierząt. Wszystkie inne koty, rybki i chomiki dają radę przeżyć cały dzień czy tam 2 dni, a pies to ... no wiadomo. Ale ja Cię tam rozumiem, a dodatkowo, że jesteśmy w ciąży, to przeżywamy takie sytuacje bardziej, a jak już bierze w takiej akcji osoba z którą jesteśmy pokłócone (siostra M) to armagedon. Z tego co wywnioskowałam, to ta siostra mieszka razem z rodzicami M? Najwyżej ona będzie wychodzić... A może zapytaj się teściów ot tak niezobowiązująco "No taki dom macie, a zwierzątka nie chcecie mieć żadnego? Wnuki by się cieszyły, gdyby mogły u dziadków odwiedzać jakieś przymilnego futerkowca. Ja, gdybym mogła, to bym się nie zastanawiała, ale dla nas teraz to nie za dobry czas na zwierzątko" tylko tak, żeby M to słyszał też, jakie mają oni zdanie nt. zwierząt w domu. I się wyjaśni :)
-
Bożenka, to aż strach pomyśleć, co będzie przy tym czwartym dziecku ;) Czy Ty kobieto zdążysz w ogóle do szpitala dojechać? ;) Piszę to z zazdrością, bo sama bym chciała miło, szybko i po wszystkim, a nie się męczyć x godzin, a jak się trafią jakiekolwiek komplikacje, to wiadomo. Mój pierwszy poród od pierwszego skurczu, jakikolwiek poczułam trwał 12h, więc chyba bez tragedii, teraz bym sobie "życzyła" połowę tego czasu co najmniej Asiosio, Ty to nawet nie opowiadaj w takim razie o drugim porodzie, żeby nas nie stresować :P Wyprawka czeka... muszę kiedyś się wziąć za to, poprzeglądać ciuszki po młodym, jak coś w miarę neutralnego to zostawię, resztę sama nie wiem co zrobić, może sprzedam po prostu, bo nie mam komu oddać, a miejsca w domu coraz mniej, żeby ot tak trzymać i czekać aż się komuś trafi dziecko z bliskich osób.
-
Hej Asza, no u mnie to psa z kulawą nogą żal na zewnątrz wypuścić... Taka u mnie cudna pogoda (Gdańsk). A dziś rano odczuwalna temperatura na zewnątrz to minus 7, także upał, letnie ciuchy pochowane i na ten rok już o nich zapomniałam. Ale dla pocieszenia powiem, że nie jest tak źle, bo koleżanka wstawiła na FB swoje wspomnienie sprzed 6 lat, a tam na zdjęciu widok z okna, gdzie śniegu po kolana. Ładne macie te brzuchy, widać, że takie ciążowe. U mnie zaczęło być widać brzuch, ale nadal wyglądam po prostu grubo, a nie ciążowo. Wkurza mnie to. A z drugiej strony 24 tydzień, a ja wciąż noszę normalne ciuchy. Bożenka, jak to Twój czwarty poród będzie, to powiedz czy sprawdza się stwierdzenie, że z każdym porodem jest coraz łatwiej? I szybciej?
-
Nadzieja, nie myśl o tym tygodniu, zrób sobie postanowienie, że w tym tyg nie robisz nic oprócz oglądania TV, czytania książek i nakładania maseczek upiększających na twarz. Tydzień minie w mig, a ty będziesz piękna i wypoczęta. Uszy do góry. Wiem, że słabe pocieszenie, ale takie sytuacje jak Tobie się zdarzają częściej niż myślisz. Trzeba myśleć, że było, minęło, widocznie tak miało być. Wg statystyk każda kobieta zachodzi nieświadomie w ciążę i ja traci nieświadomie chociaż raz w życiu, więc jak widać żadna z nas nie jest idealnym "inkubatorem". Uszy do góry, będzie dobrze, a jeśli Ci to pomoże, to spakuj tę torbę, przynajmniej będziesz mieć z głowy. A i tak jeszcze 5000 razy będziesz coś do niej dokładać i wyjmować :) będzie dobrze!! :)
-
Bożenka, już pakujesz się do szpitala? Tak szybko? :O Chyba jesteś pierwsza wśród nas. My dzisiaj spędziłyśmy miło dzień, a w ogóle to strasznie leniwie, bo całą trójką zaliczyliśmy nawet drzemkę pośniadaniową. Coś musiało być usypiającego w tych naleśnikach potem poszliśmy na taki wypasiony plac zabaw, ale było tyle dzieci i oprócz tego 2x urodziny, że to było bez sensu tam w ogóle wchodzić, pójdziemy w poniedziałek, wtedy jest mniej ludzi :) dzień zakończyliśmy pizzą. Także super.
-
Jakoś lżej na sercu się robi, jak nie jest się osamotnionym ze swoimi problemami rodzinnymi :) my na 1-ego mieliśmy siedzieć w domu, razem stwierdziliśmy, że nie będziemy się błąkać po cmentarzach, bo ani ja ani młody nie chcemy być znowu chorzy... Poza tym cmentarze to nie miejsca dla dzieci, a wiem, że w rodzinie M mają pierdyliard grobów do obskoczenia na kilku cmentarzach w kilku miejscowościach w obrębie około 80 km od domu (a sama rodzina M mieszka od nas 300 km). No ale okazało się, że M. ma 2-ego wolne i akurat dziadek M. kończy 80 lat w przyszły weekend. No i już widzę w oczach M jak bardzo chce jechać, bo w sumie i tak rzadko się widuje z rodziną. Powiedziałam, że jak chce, to niech sam jedzie, my się z młodym nie nadajemy na chodzenie po grobach, imprezę u dziadka byśmy pewnie chetnie zaliczyli, no ale spędzanie reszty dni (na grobach) jest w tej chwili dla mnie nie do zaakceptowania i w związku z tym my z młodym byśmy zostali w domu.... Nie żeby mi ta opcja pasowała, ale innego rozwiązania chwilowo nie widzę. Tak więc zdaje się, że zostaniemy z młodym sami na całe 4 dni. Goga to to żelazko chyba wprawiło Was w taki nastrój na poranne harce Cieszę się zatem, że zakup żelazka dał wielowymiarowe korzyści a tak w ogóle to u mnie też dzisiaj mija rocznica mieszkania na swoim, tyle, że już 3 z kolei jeszcze 2 lata równo i będziemy mogli się przeprowadzić na większe, mogę zacząć odliczać
-
Nadzieja, to w takim razie nie wiedziałam, że mam siostrę no ciężko z tymi mamami... Mam nadzieję, że im przejdzie niebawem :)
-
Nie wiem, możliwe, że to menopauza. Ciężko stwierdzić, bo i babcia i ciotka (jej siostra) miały jakieś mięśniaki/coś tam w macicy i im macicę wycinali, więc jakoby one 2 nie przechodziły menopauzy jako takiej, więc ciężko stwierdzić kiedy mama a potem ja będziemy mieć tą menopauzę całą. W takich chwilach mam ochotę się do niej nie odzywać już do końca świata, potem przychodzi refleksja, że właściwie to ma tylko mnie i moją rodzinę i nie mogę jej tak zostawić. Ale na litość boską, niech się tak nie zachowuje, bo każdy ma gdzieś granice cierpliwości, a ja jestem raczej z tych wybuchowych, w gorącej wodzie kąpanych i na pewno nie potrafię zamilknąć jak mi ktoś coś mówi w tym stylu.. no chyba, że mam wywalone na kogoś, to się nauczyłam nie wdawać w pyskówki z kimś takim, bo ignorowanie takiej osoby jest dla niej gorsze niż jakbym się słownie miała z kimś pokłócić. No ale na mamie mi zależy, nie chcę jej ignorować, a z drugiej strony pozwalać się traktować jakbym miała 10 lat , a nie 30... Co to za tekst w ogóle... "Nie podoba mi się Twoje zachowanie wobec mnie"... Zawsze byłyśmy raczej jak przyjaciółki, a teraz sprowadza naszą relację na dalszy poziom. Eh, muszę się z tym przespać :/
-
U mnie dzisiaj kiepski dzień, ciążowo ok, tylko poza ciąża dość nerwowo. Od kilku dni nie mogę się dogadać z mamą. Poroznilysmy się o częstotliwość spotkań. Mianowicie ja do niej wpadam jak tylko mogę, czy to specjalnie do niej jeździmy, czy przy okazji jak jesteśmy w okolicy, ale minimum raz w tyg się widzimy, najczęściej ze 2. Ale to ja ciągle do niej wpadam. A ona mi mówi, że nie widujemy się tak często jakby ona chciała (WTF??), a ona do nas przyjeżdżać nie będzie, bo choćby chciała, to nie będzie się wtrącać w nasze życie i jak JA CHCĘ to mam do niej zadzwonić i zaprosić ją na kawę, to wtedy ona przyjedzie. Dodam, że kontakt telefoniczny mamy co drugi dzień, czasem codzień, zależy jak wyjdzie. Przyznam szczerze, że mnie zamurowało jak to usłyszałam (to rozmowa przez telefon była), bo myślałam, że mamy częsty kontakt, widujemy się często, a na pewno częściej niż standardowo się widują matka z córką, które prowadzą osobne domostwa, ona pracuje, ja teraz niby siedzę w domu, ale po pierwsze synem się zajmuję, po drugie jestem w ciąży i nie jest mi łatwo to wszystko zorganizować. A ta mi taki tekst... No jeszcze ta kawa, że mam ją specjalnie zapraszać, żeby raczyła do mnie przyjechać. Zrobiło mi się tak przykro zwyczajnie. Bo wychodzi na to, że to ja mam tylko i wyłącznie inicjować nasze spotkania, a ona może się jedynie na nie zgodzić bądź nie. Wczoraj przemyślawszy to wszystko poszłam do niej i jej powiedziałam, że sobie nie wyobrażam tego co ona próbuje właśnie zrobić, że jak ma chęci do mnie przyjechać, a nie chce jednocześnie się wtrącać, to niech po prostu zadzwoni i zapyta czy może wpaść, najwyżej jej powiem, że nam dzisiaj nie pasuje i tyle i na pewno nie będę organizować żadnych kawek i przyjęć z zaproszeniem, bo mamusia ma chęć nas odwiedzić. Ze chęć kontaktu musi wynikać z obu stron, a nie że tylko ja mam o tym myśleć i się starać. No i niby wszystko ok... Dzisiaj były urodziny mojej ciotki (siostry mamy) więc poszliśmy. Młody był wklejony w ojca, był już zmęczony, a poza tym nie lubi nowych przestrzeni/ludzi a już na pewno nie lubi być w takich sytuacjach zaczepiany, gdy właśnie przeżywa jakąś swoją osobistą wyimaginowaną tragedię i się "adaptuje", on zawsze potrzebuje trochę czasu. Przyznaję, że faktycznie grzeczny nie był, po jakimś czasie młody dostał telefon do zabawy i w końcu się uspokoił na tyle, że można było normalnie chociaż pogadać (ostatecznie nie poszliśmy tam słychać jego płaczu i niezadowolenia). Tak się złożyło, że moja mama siedziała obok niego i co i raz go zaczepiała... A ten się wtedy denerwował. Więc mówię do niej, żeby przestała, bo widzi, że młody jest nie w sosie i nie w nastroju, niech mu da spokój. A ta nie... Dalej mu dokucza. No i rzucił o podłogę moim nowym telefonem.... Wku***m się i jej mówię, że ma przestać, a ona na to, że nie przestanie, bo ona jest jego babcią i jej wolno zaczepiać jej własnego wnuka, na to ja powiedziałam, że ja jestem jego matką i sobie nie życzę, żeby przez nią młody rzucał moim nowym telefonem o podłogę. Na to ona, że w takim razie mam mu zabrać telefon... O taaa... I że w ogóle to jej się nie podoba moje zachowanie wobec niej.... Bo śmiałam jej zwrócić uwagę??? No i do końca spotkania było już napięcie między nami i ogólnie słabo. Nie wiem, mam wrażenie, że wymyśla sobie problemy (właśnie typu że się za rzadko widujemy) nie wiem co chce tym osiągnąć. Musiałam się wygadać, padło na Was, sorry :P
-
Samozycie, niestety nie mam głębszej wiedzy na ten temat, gdzieś po prostu słyszałam taka ciekawostkę. A te wszystkie czynniki o których piszesz, to zapewne jest tak jak mówisz, ale może by to było wykorzystywane jako właśnie dla tych matek, które nie mogą donosić, albo dla matek, które okazały się być poważnie chore i muszą przejść jakaś skomplikowaną operację. W sensie, że byłoby to używane to ratowania życia. Więc jak dziecko by nie mogło słyszeć przez te kilka miesięcy głosy matki, to może byłoby mniejsza szkodą niż jakby miało nie dożyć porodu prawdziwego :) wizja trochę jak z filmu "Seksmisja", choć tam to takie rzeczy dopiero w 2044 roku Co do bólu, który odczuwam, to jak za długo leżę w jednej pozycji, to tak jakby drętwieje i mam taki dyskomfort i uczucie jakbym już nigdy więcej miała się nie ruszyć. Taki jakby paraliż miednicy. Jedyne co mi pozostaje, to tyle nie leżeć
-
A dobra, to napiszę coś jeszcze, jak już mi tak to nocne pisanie dobrze idzie. Właśnie oglądam program o zakazanych ciążach w Chinach. Są kobiety, które przez urząd planowania rodziny są zmuszane do aborcji, a w konsekwencji do sterylizacji. Jakaś masakra. W programie kilka babek odmówiło właśnie aborcji, muszą się ukrywać i uciekać. Można oczywiście zamiast aborcji zapłacić po prostu karę.... Równowartość 40.000 euro... A kto w Chinach tyle ma... Pewnie nieliczni. A teraz sobie wyobraźcie, zwłaszcza wieloródki, jak by miało wyglądać Wasze życie, gdyby ktoś zakazał Wam urodzić Wasze upragnione dzieci (drugie, trzecie i kolejne). Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, co czują te kobiety. Niby wszyscy żyjemy na jednej planecie, a tak skrajnie się nas traktuje. A patrząc z drugiej strony, to Chińczyków jest tyle ma świecie i kolejni się rodzą, że muszą temu jakoś zapobiegać, tylko dlaczego w tak okrutny sposób.... Na pewno dałoby się wymyślić coś bardziej humanitarnego.
-
Jerba, gratulacje, najważniejsze, że wszystko git :) Mag82lena, ja chyba nie miałam... Albo lekarz mi nie powiedział, że to robi. A jak to się sprawdza? Na USG po prostu? W pierwszej ciąży też sobie nie przypominam, żebym miała sprawdzany poziom wód. Ale może nawet o tym nie widziałam. Za to dziś w kolejce do lekarza dowiedziałam się o jeszcze jednej rzeczy, o której nie wiedziałam, bo jednej z pacjentek wody odeszły w 16tym tygodniu, no i się dowiedziałam, że wody można uzupełnić. Generalnie nie mieści mi się to w głowie, jak by to mialo technicznie wyglądać, pewnie poczytam zaraz w necie co i jak w ogóle. Jedynie to się dowiedziałam (nie chciałam wyjść na wścibską babę i wypytywać) że można tę wody uzupełniać po 25tym tyg ciąży. Tak więc kończąc temat w którym się nie orientuję za bardzo, to może nie warto się tak wszystkim przejmować i jak np ktoś ma badany poziom wód, to nawet jeśli jest ich za mało, to można je sztucznie uzupełnić. Jestem pod wrażeniem, że jakiś dr/profesor/ktoś wpadł w ogóle na taki pomysł i jak widać jest w stanie go realizować z sukcesem. Aż jestem ciekawa jak będzie wyglądać medycyna za 20 lat. Bo np 30 lat temu to prowadzenie ciąży było w fatalnym stanie, 50 lat temu to już w ogóle. Dziś mamy dobrze, bo jest dostęp do badań a i nawet możemy podejrzeć nasze dziecko w 4d :) co będzie kolejne ja się pytam słyszałam, że ma powstać coś na kształt sztucznej macicy, w sumie to powstało już, tylko jeszcze tego nie wykorzystują w pełni, bo jest to wg niektórych niemoralne. Po poczęciu dziecko umieszcza się właśnie w takiej sztucznej macicy i dziecko dorasta i się rozwija poza organizmem matki = poród bez bolu, bo i go brak, brak rozstępów, dodatkowych kilogramów i obciążenia dla organizmu, można bez przeszkód pracować do końca ciąży - tyle z plusów, minusem mogłoby być to, że totalny brak więzi fizycznej z matką. Co o tym myślicie? A w kwestii mojego gapiostwa, to poszłam do lekarza już (udało mi się umówić jeszcze dzisiaj, co jest w sumie sukcesem) wolny termin miał akurat internista. Więc to on przepisał mi receptę, a idąc za ciosem od razu się zaszczepiłam przeciwko grypie. I chyba mi z tym dobrze ^^ polecam :P
-
Goga, nie posiadam żelazka w ogóle mogę podesłać Ci kilka rzeczy, to będziesz miała na czym próbować prasowanie nowym żelazkiem :P
-
MagdaJ to muszę spróbować w takim razie, aptekę mam pod nosem, to się przejdę. Dzięki za podpowiedź :) Aśka, chyba będę musiała ogarnąć taka karteczkę/supełki na palcach/kartka na czoło/cokolwiek co by tylko zwalczyło moją postępującą demencję.
-
Byłam dzisiaj u gina, 557 gram dziecka, wszystko inne w porządku, ale straszna gapa że mnie... Kurcze leki mi się kończą, eutyrox, a to chyba na receptę jest... No masakra :/ i jeszcze jakieś tam na receptę z witaminą D. Kurde no... To wszystko przez tego lekarza, bo się spóźnił jak zwykle i na swoją kolej czekałam ponad 1,5 h i zapomniałam po prostu :/ dupa jasna
-
Keira, te teściowe to są... Moja też próbowała namawiać, żebym jednak próbowała karmić piersią, że to takie super i mi opowiadała jak karmiła małego M, że jej to na dźwięk jego płaczu leciało mleko samo z cycków i jak już się najadł, to dalej musiała odciągać, bo tyle mleka miała, że ją cycki bolały i szklankę mleka odciągała i wylewała, bo nie było już co z tym robić. I tak ta historię słyszałam z 15 razy. No ja takiego czegoś nie miałam, nie miałam nawet nawału mlecznego, a ponoć wszyscy mają. Byłam zmęczona i sfrustrowana, podanie butli było dla mnie wybawieniem. I M tez się cieszył, że mógł dziecko sam nakarmic, sprawiało mu to niesamowitą radość, jak po karmieniu mógł dziecko "odbeknąć" a młody mu na rękach usypiał snem głębokim.
-
Natalia, nie wracaj do fajek... Już tyle wytrzymałas, to dasz radę dalej. Sama paliłam, potem pierwsza ciąża, więc wiadomo, że brak, a po porodzie do teraźniejszej ciąży popalalam, bardziej z głupoty niż potrzeby, ale już wracać do palenia nie zamierzam. Zaczęło mi to strasznie śmierdzieć, wręcz nie mogę wytrzymać tego smrodu, albo jak się ktos napali (nawet na świeżym powietrzu) a potem przychodzi i coś do mnie mówi, a ja czuję wyziew... Masakra. Mam ochotę temu komuś powiedzieć, żeby się do mnie nie odzywał w mniej cenzuralnych słowach.
-
Natalia1234, a jeśli mogę zapytać, to czemu nie chcesz karmić? Ja też ogólnie nie chce, choć wiem, że teraz taka moda, żeby jak najdłużej karmić, nawet i 4 lata, jak ktoś ma fantazję. A nie chcę, bo mam takie cycki, że jest mi z nimi na codzień nie wygodnie. Kupiłam sobie w poprzedniej ciąży największy stanik do karmienia, jaki tylko znalazłam, ale niestety nie dawał rady podtrzymywać ciężaru, więc cycki wisiały w nim, więc i po co w ogóle taki stanik. Przeniosłam się do normalnego stanika, ale wyjmowanie cycków było dość uciążliwe, bo cycki bolały, żeby jakoś nakarmić to dziecko, to najlepiej mi się karmiło na leżąco, a wiadomo, że tak nie zawsze się da. A już najgorsze było to, że takie karmienie u nas potrafiło trwać i ze 2 h, potem godzina przerwy i od nowa to samo. Zaczęłam potem odciągać, ale mleka było coraz to mniej aż musiałam dokarmiać sztucznie co któreś karmienie. Mleko się skończyło. W sumie walczyłam 2 miesiące nim dałam za wygraną. Teraz nie zamierzam karmić, oczywiście wszyscy się dziwią, bo jak mogę nie chcieć, to takie cudowne przecież. Ja to wspominam jako udrękę i dla mnie i dla dziecka, które się najeść nie mogło i było niespokojne. Jak zaczęłam karmić butelką, młody był spokojniejszy, szczęśliwszy, bo najedzony. A i ja miałam kontrolę nad tym ile zjadł. Nie będę nikogo namawiać, żeby nie karmił oczywiście, to nie mój cel. To ja tak czuję, a właściwie nie czuje tego całego fanatyzmu karmienia piersią. Jak ktoś chce karmić, to proszę bardzo, ale żeby nikt mnie do tego nie zmuszał.
-
U mnie też cienko z libido :/ a siuśki często, ale bez przesady, staram się wstrzymywać, bo mam świadomość, że to nie ilość moczu tak napiera na pęcherz, tylko to, że jest ściśnięty. Ćwiczę silną wolę :P A alkohol piję, tylko taki bez %, a wybór jest duży, bo nie tylko piwo, które jest dostępne praktycznie wszędzie, ale też wino i szampan (można kupić w Piotrze i Pawle) jedynie, to się człowiek upić nie zdoła, a przynajmniej kaca nie ma następnego dnia
-
No skoro ta babka jest na forum od dawna, to faktycznie słabo. Ale z drugiej strony pomyślcie, że może i ona nie kocha tak swego syna jak kochać można swoje dziecko, a z drugiej strony Krzywda mu się pewnie nie dzieje, dba o niego w sensie ubraniowym i jedzeniowym, jedynie, że miłości od matki nie zazna. A chłopiec jak podrośnie pewnie będzie mieć żal do matki, że jest oschła i każde pójdzie w swoją stronę. A ile jest dzieci, które wychowują się w patologicznych rodzinach, gdzie rodzice piją od rana do wieczora, a gromadka dzieci lata samopas po podwórku i ani nikt im jedzenia nie da, ani nikt nie każe się umyć, ani lekcji odrobić... No wiecie o czym mówię. Takie matki jak tamta babka też się zdarzają i nie wszystkie mogą być tak cudownymi matkami jak my :) Asiosio, kawał chłopa zamieszkuje Twój brzuch! Ciekawe ile mój wady, jutro się dowiem na wizycie :) a wagą się nie przejmuj... To tylko kg, zrzucisz po porodzie. W marcu zacznie się wiosna, będzie można chodzić na długie spacery z wózkiem. I w mig kilogramy znikną. Nie wiem ile ważysz, ja pewnie dobije właśnie setki, bo wątpię, żebym nie przytyła tych kilku kg, których mi brakuje, tak więc masakra... Będę się starać, żeby nie... No ale ciąża swoje waży, a od 20 do 30 tyg podobno tyje się najszybciej. Ostatnie 10 tyg to tam zaledwie 2-3 kg może być.
-
Nadzieja, to miłe ze strony tej dziewczyny :) są jeszcze dobrzy ludzie na tym świecie jeden mały cukierek, a dobry uczynek pewnie zapamiętasz do końca życia :)
-
No tak, tamta, co bez wahania by zamieniła chłopca na dziewczynkę, to faktycznie chora psychicznie. Ale może to tylko troll internetowy, sensację chciała wywołać? Nikt raczej takich rzeczy nie pisze publicznie, bo ludzie wstydzą się takich myśli, a ta wygłosiła przemowę na ten temat. Jakby tak było, że nienawidzi swojego dziecka, to to dziecko albo by nie żyło albo było w domu dziecka. Tak myślę.