Skocz do zawartości
Forum

Monmonka

Użytkownik
  • Postów

    113
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Treść opublikowana przez Monmonka

  1. Monmonka

    Wrześnióweczki 2016

    Produktami a nie projektami miało być :-p Kochany słownik. A no i jeszcze laptop mi się rozwalił, także tak ;-)
  2. Monmonka

    Wrześnióweczki 2016

    Keleman, u nas od czasu ząbkowania też jedna pobudka w nocy, z reguły koło 2:00. W ogóle od czasu ząbkowania dziecko mi się poprzestawiało. Nie chce jeść z łyżeczki, jakby miała jakiś uraz, coraz mniej śpi w dzień, o samym zasypianiu już nie wspomnę. No i ciągle problem z kupami. Że często i czasami bardziej wodniste to można by było zwalić na zęby, ale że śluz, to już nie zabardzo. Jak czytam o waszym gotowaniu i jakie ku produkty Wasze dzieci jedzą, to trochę smutno mi się robi, że my z tymi projektami stoimy w miejscu, baaa... a nawet siw cofamy. Jedyne co teraz ugotować dziecku mogę, to marchewka, a za chwilę i chyba z niej zrezygmujemy. Terminy na NFZ do alergologów to też masakra - wizyta dopiero 22 czerwca. Pewnie skończy się znowu na prywatnych lekarzach. Tylko po co my płacimy te cholerne składki... I t miłym akcentem pora zakończyć swoje wywody :-p Dobranoc :-* A tym co już śpią - miłej lektury jutro rano ;-)
  3. Monmonka

    Wrześnióweczki 2016

    Dziewczynki miło mi, że myślicie o nas :-) U nas ok, tylko dziś Zuzia mało spała i dopraszała się o uwagę, a mąż późno z pracy wrócił. No a ja piszę i piszę tego posta ;-) Jakoś tak skrobie go już od połowy dnia i skończyć nie mogę. Ciągle coś, a że ja krótko pisać nie umiem, to na pewno będziecie miały co czytać :-p Calineczka, dziękuję, że pytasz, ale u nas też cisza. Wygląda na to, że jednak jeszcze trochę poczekamy na kolejne ząbki. Mag, no to Hania zaszalała z ząbkami ;-) przynajmniej macie te najgorsze ząbki za sobą, bo ponoć górne jedynki najbardziej bolesne. Madzikcz, no branża mało kobieca, ale ostatnimi czasy jednak coraz więcej kobiet idzie w tę stronę. Ja też lubię swoją pracę, ale lubię też mieć czas, a z tym w tej branży niestety jest kiepsko. Mila_mi, najszczersze wyrazy współczucia, w szczególności dla męża :-( Qreen, powiem Ci szczerze, że ja też bym nie przemilczała takiej sytuacji. Może bym nie nakrzyczała na tatę, ale na pewno nie omieszkałabym zwrócić uwagę. Nie można dać sobie wejść na głowę, to my jesteśmy rodzicami i my wprowadzamy zasady wychowania, a inni powinni się dostosować. Fakt dziadki są od rozpieszczania, ale nie mogą burzyć nam całego systemu wychowania. Takie moje zdanie ;-) Jeszcze dodam, że jak obserwuję 5 letnią siostrzenicę mojego męża i jej fochy, to tym bardziej będę obstawać przy swoim. Młoda została rozpieszczona przez babcię i niestety babcia nadal jej wiele odpuszcza. Rodzice coś zakazują, a jak wychodzą z pokoju, to babcia daje. Z resztą u mojej kuzynki była ta sama sytuacja. Czasami brak słów na to co potrafią dziadki robić za plecami rodziców. Na szczęście moi rodzice rozumieją relacje rodzice-dziadki i się dostosowują, ewentualnie próbują doradzić Mila_mi, dzieci zaczynają wymuszać, bo tak badają na ile mogą sobie pozwolić i właśnie tu nasza rola, żeby wyznaczyć granice. Mi raz teść powiedział, że rozlelkałam dziecko, a była to jego pierwsza wizyta, Zuzia miała wtedy 2 miesiące i stwierdził tak po 20 minutach od przyjazdu. A przypomnę, że to była ta impreza, na której mi powiedział, że przytyłam. Miałam ochotę wyrzucić dziada z domu. A i moja mama też się czepia jak chusteczką wyciągam baby z nosa Zuzi. To ja się jej wtedy pytam czy ona lubi chodzić z uczuciem, że ma babole w nosie ;-) Charlotte, ale zazdroszczę Ci, że Stasio tak je. Pięknie to wygląda, ale jakbym widziała Zuzę rozmazującą buraczki po wszystkim dookoła, to chyba bym umarła :-p A kubek ze słomką u nas wymiata, czasami nawet bardziej preferowana woda ze słomki niż mleczko z butli. A no i miałam pisać jeszcze, że ja też Zuzię zostawiam samą albo na podłodze na macie albo w łóżeczku albo na leżaczku przypiętą albo nawet czasami w worku sako, ale ten nasz worek jest o tyle fajny, że da się w nim zrobić bardzo głęboką dziurę i dziecko może sobie spokojnie w nim siedzieć bądź leżeć. Ledwo co czubek główki wystaje ;-) No i u nas też jakby mata i puzzle parzyły, w moment Zuzia obok na panelach. No i na koniec napiszę, że dzisiaj Zuzia do jednej drzemki szykowała się 1,5 h. Włożyłam ją do łóżeczka, a ta kręciła się i turlała w nim na wszystkie strony. Po czym się wkurzyłam, wzięłam dziecko na leżaczek, pobujałam i zasnęła w niecałą minutę. No nie wiem co ja mam z tym jej zasypianiem w dzień zrobić. Tylko leżaczek działa, ale przecież nie może w nim dziecko tak ciągle spać.
  4. Monmonka

    Wrześnióweczki 2016

    Iwa, w takim razie jeszcze raz dużo zdrówka dla całej Twojej rodzinki, szczególnie dla Wiktorka. Lusia, fajnie, że już wyszliście ze szpitala. W domku na pewno zdecydowanie lepiej się choruje ;) Oby Dawidek szybko doszedł do siebie. Qarolina, dzisiaj Zuza też mi się w chwilę moment prawie by zsunęła z kanapy, a siedziałam obok niej. W ostatniej chwili ją złapałam. Dzieci cudują już i na prawdę trzeba uważać. Dobrze, że Gosi nic wielkiego się nie stało. Madzikcz, nie pisałaś chyba o sobie albo przeoczyłam. Niezły ten rotawirus Wam się trafił. Co to w ogóle za cholerstwo jest, że nawet dorosłego człowieka tak zwala z nóg. A co do pracy, to miło spotkać na takim forum kogoś z branży ;) Ja w obecnej firmie robię przede wszystkim wewnętrzne instalacje grzewcze i chłodnicze, głównie źródła ciepła i chłodu dla dużych inwestycji. Choć zdarza się i gaz wewnętrzny i zewnętrzny, no i jakieś sieci i przyłącza też. No i moja firma zajmuje się nie tylko projektowaniem, ale i wykonawstwem, serwisem, monitoringiem i eksploatacją wszystkich instalacji, łącznie z BMS. W poprzedniej firmie projektowałam dosłownie wszystko, najczęściej kompleksowo dla domków jednorodzinnych. Skoro już jesteśmy w temacie - to w czym robisz? Projektowanie, wykonawstwo, handel? :)
  5. Monmonka

    Wrześnióweczki 2016

    O właśnie, jeszcze coś zapomniałam napisać z tą odpowiedzialnością za życie ludzkie - oczywiście też sobie zdaję sprawę, że każda z nas na co dzień odpowiedzialna jest za życie, chociażby naszych małych gagatków. W końcu każdy kierowca odpowiedzialny jest za życie nie tylko swoje i pasażerów, ale wszystkich dookoła. Ale tą odpowiedzialność w pracy to jednak inaczej się odczuwa. Później wraca się do domu i myśli czy na pewno się dobrze wszystko zaprojektowało, czy w kotłowni jest wszystko dobrze dobrane i nie wybuchnie (bo moja branża to instalacje). I się człowiek zadręcza myślami, a wieczorem w końcu włącza komputer i sprawdza po 5 razy. Niestety zostałam wpuszczona w prowadzenie działu projektowego i to właśnie ja muszę czuwać nad poprawnością doborów. Mimo, że prawną odpowiedzialność ponosi projektant z uprawnieniami, który podpisuje się pod moimi projektami, to on ich w ogóle nie sprawdza. Czego ja już kompletnie nie jestem w stanie pojąć, jak można tak bezmyślnie się podpisywać. No ale to już nie mój problem ;) Ok, już Was nie zadręczam moimi rozterkami życiowymi ;) Zuza śpi, a ja idę pichcić obiad. Miłego dzionka wszystkim :*
  6. Monmonka

    Wrześnióweczki 2016

    Mila_mi, wiedziałam, że ktoś się odniesie do tego co napisałam ;) Każda praca wiąże się z jakąś odpowiedzialnością, mniejszą czy większą. Napisałam o tej pracy w sklepie z całkowitą świadomością. Zdaję sobie sprawę jak wygląda taka praca :) Przede wszystkim chodziło mi o taki spokój poza godzinami pracy, a nie tak jak jest u mnie - wiecznie jakieś rozwiązania projektowe do opracowania i 24/7 człowiek się głowi jak rozwiązać problem. Zawsze jest bardzo mało czasu na realizację projektów, a do tego moja firma specjalizuje się w skomplikowanych i trudnych inwestycjach, tych, których nikt inny nie chce się podjąć. A co do pracy w sklepie, to kiedyś pracowałam za barem i nie było mi straszne noszenie 40-sto kilogramowych kegów z piwem, także ja wręcz lubię trochę tak potyrać. A u mnie w pracy odpowiedzialność rzędu kilkudziesięciu milionów, to pikuś, gorzej z odpowiedzialnością za życie ludzkie, a czasami wystarczy naprawdę niewielki błąd projektowy. No to i ja w końcu trochę ponarzekałam :P
  7. Monmonka

    Wrześnióweczki 2016

    Qarolina, w Auchanie też można dostać jakieś lepsze mięsko. Moja mama kupuje w Auchanie jakieś lepsze droższe kurczaki. Nie wiem jak to dokładnie wygląda, bo nigdy nie sprawdzałam. U mnie na szczęście niedaleko domu jest sklep z ekożywnością. Także wszystko będę miała pod nosem :) Jakby co, to mają tez sprzedaż internetową: http://malinowychrusniak.com.pl/
  8. Monmonka

    Wrześnióweczki 2016

    Co do powrotu do pracy, to u mnie temat rzeka. Nie chciałabym za dużo tu pisać, bo nie wiadomo kto może to czytać. Na pewno mogę napisać tyle, że mam bardzo komfortową sytuację, bo moja mama mieszkająca 3-4 km od nas od listopada 2016 w każdej chwili może iść na emeryturę. Za to ja mam tyle zaległego urlopu, że do końca 2017 roku spokojnie mi wystarczy. Pozostaje tylko kwestia chęci powrotu do obecnej pracy... ;-) Ogólnie to perspektywy w moim zawodzie są bardzo dobre, kwestia tylko zrobienia uprawnień budowlanych i mogę pracować na własną rękę, tylko z tym się wiąże ogromna odpowiedzialność, przez co odkładam to, a mój dziennik praktyki zawodowej, który jest niezbędny, aby uzyskać uprawnienia leży i kwiczy. Szczerze Wam powiem, że chyba się ciut wypaliłam zawodowo. Niby jestem młoda stażem w pracy, ale dotychczas prowadziłam w firmie dział projektowy, a ja jak za coś się zabieram, to angażuję się całą sobą i to jest mój ogromny problem, bo później siedzę po nocach z nosem w komputerze. Niby mam super sytuację z babcią pod nosem i z pracą, całkiem dobrze płatną, ale też mam dylematy. Nie wiem jak przy tak małym dziecku pogodzę wszystkie obowiązki i ciężką pracę z delegacjami. Niestety w budownictwie wszyscy wszystko chcą "na wczoraj" i wszystko jest pilne i ważne, więc ciągle trzeba tyrać po godzinach. I co z tego, że dodatkowa kasa będzie, jak życie mi przed nosem przeleci... Czasami marzy mi się taka spokojna praca np. w sklepie, gdzie się zaczyna i kończy o konkretnych godzinach, a reszta dnia dla siebie. A u mnie...? Zasypiam i budzę się codziennie z myślami jak rozwiązać projektowo każdy problem. Czasami mam na prawdę dość, a szef już odlicza dni do mojego powrotu. I po co mi było zostawać tym inżynierem...? :-p Fajnie by było posiedzieć w domu z Zuzanką dłużej, ale z samej pensji męża trochę bidnie by było. Człowiek niestety szybko się przyzwyczaja do pewnych luksusów, więc taka opcja u nas odpada ;-) Jeszcze kilka miesięcy zostało, więc pożyjemy i zobaczymy co z tego wyjdzie ;-)
  9. Monmonka

    Wrześnióweczki 2016

    Dla chorowitków dużo zdrówka, teraz szczególnie dla Dawidka :-* Brawo, brawo, brawo dla wszystkich małych cudaków, co zaskakują rodziców postępami w rozwoju ;-) Dzieciaczki na zdjęciach cudowne :-) Keleman, gratulacje dla męża. Szczęściara, trzymam kciuki za pracę i współczuję nawrotu problemów z piersiami :-( Obyś jak najszybciej się z tym uporała. Monikae, niezła przygoda. Dobrze, że wszystko się skończyło w miarę dobrze i udało się wrócić do domu. Milutka, ja też uważam, że warto spróbować położyć Ninkę wcześniej i myślę, że wcale tak wcześnie się nie obudzi, skoro będzie jeszcze ciemno. Co do komuni, to ja zawsze uzależniam to od relacji. Jeśli chrześniak, to coś koło 1000 zł dajemy, jeśli dziecko od kuzynostwa i jakieś takie dalsze relacje, to myślę, że 300-500 zł w zupełności wystarczy. My 4 lata temu chrześniaczce męża kupiliśmy tableta za ok. 1000 zł, ale takie dziecko jeszcze za małe niestety i nie umie uszanować rzeczy. Tablet co chwilę lądował w serwisie. Na szczęście był ubezpieczony za dodatkowe 100 zł, bo wszystkie usterki były mechaniczne z winy dziecka. Więc gdyby nie to ubezpieczenie, to by można było wywalić go na śmieci. Qarolina, chyba nie pozostaje Ci nic innego jak odkładać już kasę do koperty :-p A tak na poważnie, to na 18-stkę chyba nie ma takiej spiny z prezentami i kasą. Coś wypada dać, ale ja bym stawiała do 500 zł maks. i ani grosza więcej ;-)
  10. Monmonka

    Wrześnióweczki 2016

    Sevenka, hehe dobre pytanie ;-) Musiałabym spytać męża. Ja się schowałam w wannie pod pianą i wyszłam z ukrycia dopiero jak dziecko zasnęło :-p
  11. Monmonka

    Wrześnióweczki 2016

    Lusia, dużo zdrówka dla Dawidka :-* Trzymajcie się tam dzielnie. Charlotte, z tymi oznaczeniami wieku na słoiczkach chodzi nie tylko o skład, ale też o konsystencję i stopień rozdrobnienia składników.
  12. Monmonka

    Wrześnióweczki 2016

    Mila_mi, no właśnie z tą waniliną tak jest. Wszyscy do niej przyzwyczajeni, bo przez lata nawet nikt się nie zastanawiał co za cukier kupuje. Dzisiaj Bosacka czy Gesslerowa na szczęście otwierają ludziom oczy co za syf na rynku jest sprzedawany. Madzikcz, wszyscy myślą, że kupują cukier waniliowy, a to jest w rzeczywistości cukier z dodatkiem waniliny, substancji syntetycznej otrzymywanej jako m.in. odpad przy produkcji papieru. O tyle o ile w małej ilości w cieście dorosłemu człowiekowi nie zaszkodzi, o tyle u dzieci, zwłaszcza niemowlaków ryzyko już jest. U nas u Zuzi wywołało bardzo intensywną reakcję alergiczną. Madzikcz, trzeba korzystać z sytuacji. Mi mąż ciągle też oferuje kino, ale ja jakoś nie mogę oderwać się od rzeczywistości i tego mojego małego gagatka. To już chyba jakieś uzależnienie ;-) Mila_mi, czy książka o której piszesz jest autorstwa Gonzalez Carlos? Może jestem nagrzana, ale zaraz ją zamawiam ;-) Keleman, kciuki za męża zaciśnięte ;-) U nas z tym zasypianiem to różnie bywało. Kiedyś Zuzia też zasypiała przy mleczku, ale teraz jest ciężko. Jednak jak już Zuzia zaśnie na noc, to z reguły śpi do rana, więc nie narzekam ;-)
  13. Monmonka

    Wrześnióweczki 2016

    A jeszcze napiszę, że Zuzia dzisiaj po raz kolejny pogardziła mamusinym gotowaniem, a ponoć jestem w tym dobra. No cóż, kasza jaglana z marchewką i dynią nie będą ulubionym posiłkiem mego dziecka. Jednym słowem dziecko woli słoiczki ;-)
  14. Monmonka

    Wrześnióweczki 2016

    Sevenka, no właśnie u nas to tak jest, że dziecko daje jasne sygnały, że jest senne. Robi się marudna i bardzo intensywnie trze oczka. Czasami mam wrażenie, że właśnie jak ciut przegapimy porę jej drzemki, to jest jeszcze większy problem z zaśnięciem i czym bardziej zmęczona tym bardziej marudna i tym bardziej walczy, żeby nie zasnąć. Jedyny moment kiedy ładnie zasypia to pierwsza drzemka i spacer w wózeczku.
  15. Monmonka

    Wrześnióweczki 2016

    Sevenka, dzięki za tak szczegółowy opis. U nas niestety po wrzuceniu wieczorem dziecka do łóżeczka dyskoteka pełną parą. Czasami zasypianie trwa 1,5h, więc trzeba uzbroić się w cierpliwość. Ale w dzień nie ma mowy o zaśnięciu w łóżeczku. Jedyna metoda, która ostatnio działa, to bujanie w leżaczku, a czasami i tak dziecko potrafi walczyć ponad godzinę.
  16. Monmonka

    Wrześnióweczki 2016

    Mila_mi, nie będę teraz przytaczać definicji, ale wystarczy wejść chociażby na Wikipedię i sprawdzić w jakich procesach otrzymywana jest wanilina. Niestety dużo osób nieświadomie kupuje cukier wanilinowy z myślą, że jest to cukier waniliowy. A wystarczy wrzucić do pojemnika ze zwykłym cukrem laskę wanili, a nawet samą skórkę z laski wanilii i na pewno będzie dużo zdrowiej ;-) Mila_mi, rozbawił mnie Twój opis relacji między Igorkiem a psem. Niezły gagatek z tej Waszej psinki ;-) Calineczka, no takich drzemek to można tylko pozazdrościć. Moja Zuzia, to ma więcej drzemkę, ale krótszych. A najgorsze jest to, że z reguły nie potrafi sama zasnąć. Dziecko zmęczone zaczyna krzyczeć i jęczeć, zamiast zasnąć :-( Nie wiem co robić z tym moim ancymonkiem. Może u którejś z Was też jest taki problem? Jeśli tak, to jak sobie z tym radzicie?
  17. Monmonka

    Wrześnióweczki 2016

    Monikae, niezła przygoda. Dobrze, że przygotowana byłaś i miałaś obiadek dla Maciusia. Mam nadzieję, że w końcu dotarliście do celu. Toruń blisko Bydgoszczy ;-) Mind, podpisuję się ręcyma i nogami ;-) pod tym co napisałaś o wychowywaniu dzieci teraz i kiedyś. Choć, nie powiem, moi rodzice zapewnili mi i bratu wspaniałe dzieciństwo, dużo zabaw, wyjazdów, wakacji. Może to też dlatego że tak jak już wcześniej pisałam, mama długo siedziała na wychowawczym, wymyślała nam mnóstwo zabaw. No i królowały te zapożyczone z domowego przedszkola :-) Ach, jak miło powspominać :-) Ale tak jak piszesz - na pewno jest spora różnica pomiędzy tym co było kiedyś, a jest teraz. Moi rodzice na szczęście dostrzegają różnice i nie krytykują, teść niekoniecznie ;-) Sevenka, dla chcącego nic trudnego i zdecydowanie wszystko można samemu zrobić w domu. Ja jestem zwolenniczką robienia wszystkiego po domowemu i bardzo dużo staram się robić m.in. ogórki, konfitury, szynki, pasztety. Genialną sprawą jest też mrożenie bulionów na sosy i zupy kremy. Ach jak ja nienawidzę kostek rosołowych. No ale do rzeczy... Kaszki ryżowej bezsmakowej szukałam, żeby było bezpieczniej dla Zuzi, bo to alergik, a jak sama ugotowałam ryż to średnio dziecku smakował. No i kupiłam tę wstrętną kaszkę, źle doczytałam, niestety wyszło jak wyszło, ale teraz kaszka leży już w śmieciach ;-) Moja Zuzia po tej felernej gruszce nie może wrócić do siebie. Ciągle śluz w kupie. Jakby ta gruszka podrażniła jej jelita i coś teraz też jej szkodzi. Zdecydowałam, że wracamy do pierwszych podstawowych produktów. Mam słoiki jednoskładnikowe i będziemy mieszać z mięskiem. Będę jej jeszcze gotowała sama warzywka, marchewkę, ziemniaczki itp. Mam nadzieję, że wrócimy do formy i nie będziemy musieli rezygnować całkowicie z posiłków stałych.
  18. Monmonka

    Wrześnióweczki 2016

    Dziewczyny, wiem, że większość z Was podaje kaszki glutenowe i mleczne, ale na wszelki wypadek napiszę, ku przestrodze. Kupiłam bezmleczną kaszkę ryżową Bobovita o smaku waniliowym, bo bezsmakowej nie było. No wyczytałam w sklepie w składzie, że ma aromat waniliowy poniżej 0,7%, więc stwierdziłam, że to znikoma ilość. Patrzę w domu, jeszcze raz czytam skład, a to nie jest aromat waniliowy, tylko ta cholerna wanilina. Toć to trucizna! No jak można dodawać do kaszek dla 4-miesięcznych niemowlaków, nawet w niewielkich ilościach, coś co jest trucizną? No w głowie się nie mieści. Niestety zdążyłam raz dać Zuzi ten syf, a następnego dnia wysypka wokół ust, a na polikach ogień! Pamiętajcie - czytajcie dokładnie składy. Lusia, Dawidek przystojny gościu ;-) Ach i te włoski cudne :-)
  19. Monmonka

    Wrześnióweczki 2016

    Mila_mi, no muszę napisać - jak Ty w ogóle możesz o sobie tak myśleć? No przepiękna z Ciebie kobieta i wyglądasz dosłownie jak 20-tka! A w ogóle pisałaś ostatnio, że Igorek to tylko do tatusia podobny. Ogólnie to nie wiem jak tatuś wygląda, ale moim zdaniem młody ma Twoje usta i oczy. Tyle w tym temacie ;-) Dobranoc wszystkim :-*
  20. Monmonka

    Wrześnióweczki 2016

    Dziewczynki kochane, miło mi, że tak uważacie, ale mój wpis nie był po to, żeby szukać pochwał czy współczucia :p Ja uważam, że moje problemy zdrowotne, to pikuś. Są miliony ludzi, którzy mają zdecydowanie gorzej. Ja tym wpisem, swoim przypadkiem, chciałam tylko pokazać kilku mamom, że życie chorych dzieci wcale nie musi być inne, a już na pewno nie gorsze od innych i że życie, mimo, że czasami okrutne, kształtuje nas i nasze charaktery, a rolą rodziców jest wspieranie i nakierowywanie dzieci na dobrą drogę ;) Mind, aż taką młodą mamą to ja nie jestem. 30-tka na karku już jest ;) Agnes, świetny jest ten wpis na blogu :) Ale niestety muszę stwierdzić, że często się spotykam z taką postawą. Czasami jednak nie wynika to z braku chęci, a braku czasu. Ja się strasznie boję powrotu do pracy, bo mój zawód niestety jest bardzo wyczerpujący umysłowo i nieustannie sobie zadaję pytanie czy będę jeszcze miała siły usiąść z dzieckiem i je edukować poprzez zabawę. Codziennie sobie obiecuję, że będę robić wszystko, żeby tak było! Ja też się zastanawiam nad wczesnym wysadzaniem na nocnik, ale zobaczymy co z tego wyjdzie ;) Życie zweryfikuje ;) Miłego wieczoru i udanej przespanej nocki :*
  21. Monmonka

    Wrześnióweczki 2016

    Madzikcz, wiadomo, żadne leki nie są obojętne dla organizmu, ale naprawdę uważam, że Emilka ma wspaniały charakter, choć jej nie znam osobiście, ale dużo można wyczytać ze zdjęć, uśmiechu dziecka. Wierzę, że w przyszłości zaakceptuje życie takim jakim jest, baaa... a nawet będzie silniejsza i dojrzalsza od rówieśników, no i oczywiście bardziej odporna na niepowodzenia, bo takie sytuacje i choroby wzmacniają człowieka i charakter. Razem z Zuzanką ślemy buziaczki dla Emilki :*
  22. Monmonka

    Wrześnióweczki 2016

    Dziewczyny taż mam takie uczucie z tymi miesięcznicami. Gdyby mi mama dzisiaj rano nie wysłała sms-ka z życzeniami dla Zuzi, to też bym nie zabardzo pamiętała. Madzikcz, z tego co wiem, to terapia substytucyjna hydrokortyzonem na szczęście nie wywołuje działań niepożądanych i skutków ubocznych :) Dobrze mi się wydaje? Ja biorę prednizolon, co już nie jest takie piękne ;) Ale da się z tym żyć :)
  23. Monmonka

    Wrześnióweczki 2016

    Madzikcz, piszesz o kortyzolu. A jeśli mogę spytać w jakiej postaci podajecie go Emilce? Przypadkiem nie Encorton?
  24. Monmonka

    Wrześnióweczki 2016

    Madzikcz, my jesteśmy na Neocate (to to samo co Nutramigen, tylko inna firma) i mieliśmy właśnie zacząć prowokację, ale cholera, Zuzia ma od ok. 2 tyg. brzydkie kupki ze śluzem. Wszystko posypało się po podaniu gruszki i mimo, że dostała ją tylko 2 razy to kupki nie chcą wrócić do normy. A Emilka pewnie musi wrócić do formy zdrowotnej, dlatego też decyzja o wstrzymaniu się z prowokacją jeszcze przez miesiąc. Green, ja już pisałam to ostatnio, ale pamiętaj, że u dzieci urodzonych wcześniej nie można bezwzględnie patrzeć na datę urodzenia porównując rozwój motoryczny. Tak naprawdę trzeba brać pod uwagę termin planowanego porodu ;) No i oczywiście moje 7-miesięczne cudo, jak co miesiąc, przesyła gorące buziaczki i uściski dla rówieśników Lilki i Maciusia :* :* :*
  25. Monmonka

    Wrześnióweczki 2016

    Agness, skoro nie masz co czytać to proszę :p : Madzikcz, Kasiu, mimo, że Zuzia urodziła się zdrowa, to trochę Was rozumiem z czym się borykacie. Ja od urodzenia tułam się po lekarzach i szpitalach. Centrum Zdrowia Dziecka też już mam za sobą ;) Dziewczyny, przepraszam, że pomęczę Was teraz moją historią, ale czuję, że muszę się z Wami nią podzielić. Moja mama pierwsze 5 lat mojego życia przesiedziała na bezpłatnym urlopie, bo inaczej się nie dało. Z moim starszym bratem wcale lekko też nie miała, bo dużo zdrowszy ode mnie to on nie jest. Teraz mimo, że jestem dorosłą osobą, to moja mama nadal przeżywa każdą moją wizytę lekarską, choć panikarą nie jest. To normalne, że matka się troszczy i martwi o swoje dzieci. I fakt, okres dojrzewania był dla mnie trudny. Miałam zdecydowanie inne problemy niż pozostałe nastolatki. Trudno było mi zaakceptować siebie i tą całą sytuację. Były gorsze dni, ale jakoś to przetrwałam, mama zawsze była dla mnie wsparciem, a teraz mam ogromny dystans do tego wszystkiego. Jak planowaliśmy Zuzię, zanim zaszłam w ciążę obawy były ogromne. W końcu od 15 lat brałam leki, które działają teratogennie na płód. Wizja, że dziecko urodzi się zdeformowane była dla mnie czymś przerażającym. Jesienią 2015 roku byłam nawet na skraju depresji, ale… ale jak tylko zaszłam w ciążę na przełomie grudnia/stycznia, to już wiedziałam, że wszystko musi być ok. To było coś niesamowitego, chodząc na każde USG, czy do poradni badań prenatalnych, chodziłam z ogromnym spokojem i uśmiechem na twarzy, bo czułam, że wszystko będzie dobrze z tym moim małym cudem. Co prawda w 30 tyg. ciąży zaczęły się schody. Wątroba mi wysiadła, a sterydy, które z tego powodu musiałam brać rozwaliły całe łożysko. Ciąża zakończyła się małowodziem i hipotrofią. Nie jeden lekarz chciałby szybciej rozwiązać ciążę przez CC, ale trafiłam na takiego, z którym podjęliśmy decyzję o donoszeniu ciąży i porodzie SN. Zuzia mimo niedożywienia w brzuchu była cudownym dzieckiem, cały czas dawała znać „mamo jestem tutaj i jest wszystko ok”. To było coś niesamowitego, jak piszę to i wspominam, to mam łzy w oczach. Nigdy nie pomyślałabym, że można mieć taką więź z drugim człowiekiem. Teraz na początku maja czeka nas wizyta w poradni immunologicznej, może czegoś się dowiemy, czy Zuzia mogła odziedziczyć skłonność do chorób immunologicznych, ale powiem Wam, że nawet jeśli tak, to wierzę, że sobie z tym poradzimy. Z mężem cholernie marzymy o drugim dziecku, ale słysząc o różnych przypadkach, takich jak Wasze, kiedy los chciał inaczej, jeszcze bardziej się boimy niż przed tą pierwszą ciążą, ale mimo wszystko jak tylko moje zdrowie pozwoli, to podejmiemy to ryzyko i zmierzymy się ze wszystkim co nas spotka w życiu, bo innego wyjścia nie mamy ;) Myślę, że nie można sobie zadawać pytania „dlaczego ja?”, „dlaczego nas to spotyka?”. Na takie pytania nie ma odpowiedzi. Ja się nauczyłam akceptować to co nas w życiu spotyka i nie mieć o to żalu do losu, czy też Boga. Tak jest łatwiej ;) Mama nauczyła mnie twardo stąpać po ziemi, nie poddawać się i dostrzegać pozytywy w życiu. Ja postaram się być dla Zuzi tak samo wspierającą mamą, jaką jest moja. Milenka i Emilka są fantastycznymi dziewczynkami i wojowniczkami. Bo mimo, że dzieci takie małe, to już widać jakie mają charakterki. Trzeba wierzyć, że i w życiu nastoletnim i dorosłym poradzą sobie. Mają wspaniałe kochające mamy i rodzinę, która zawsze będzie je wspierać! Jeszcze raz przepraszam za tak długi elaborat, ale czułam, że muszę to napisać :) Dziewczyny, będzie dobrze! Musi być! Nie zapominajcie, że forumowe kciuki mają moc ;) Ja będę je trzymać codziennie, za zdrowie i pogodę ducha wszystkich naszych maluśkich! :*
×
×
  • Dodaj nową pozycję...