Skocz do zawartości
Forum

ola2710

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez ola2710

  1. To dobrze,że waży.Moja z wagą niestety nie jeździ,więc sami ważymy małego-ale tak pi razy drzwi,bo na normalnej wadze dla dorosłych (najpierw sama się ważę,potem z małym,a później odejmuję jedno od drugiego)...i wychodzi,że mały już około 4100-4200 g waży :) Zerejestrowałam się już na wizytę do gina, zobaczymy co to będzie...zwłaszcza z tymi cudnymi szwami-miały się podobno rozpuścić...
  2. Teraz chyba tak położne przychodzą-do mnie raz w tygodniu przyjeżdża,była już 4 razy.Pytałam koleżanki,które mają dzieci w podobnym wieku i twierdzą,że muszą "odbębnić" z 5-6 wizyt.Także to raczej norma-niekoniecznie szukają patologii ;) U mnie za każdym razem ogląda małego: pępuszek,ciemiączko,bada odruchy,sprawdza stan skóry itp.Pyta,czy coś niepokojącego się nie dzieje,czy ja mam jakieś pytania...a później rozmawiamy luźno na dziecięce tematy,wtedy zwykle nachodzą mnie jakieś pytania :) - jestem zielona,bo to moje pierwsze dziecko,więc cieszę się,że mam taką możliwość :) Kurczę,mały ma katarek...już myślałam,że tego unikniemy...macie jakieś sposoby na to? oprócz wody morskiej,gruszki/aspiratora do noska,maści majerankowej i ewentualnie nawilżania powietrza w pokoju??
  3. O,z chrzcinami to będzie ciekawie :) u mnie już była kolęda dawno temu,zaraz po świętach,mały miał kilka dni wtedy...i ksiądz oczywiście nas "nastraszył",że skoro rodzice nie mają ślubu kościelnego,to on nie może udzielić chrztu...trochę to wątpliwe,skoro kilka tygodni temu sam papież ochrzcił takie dziecko i powiedział co myśli na temat księży,którzy nie chcą udzielać tego sakramentu w takich sytuacjach :) zobaczymy jak ksiądz będzie z nami rozmawiał,kiedy do niego się wybierzemy (podczas kolędy kazał nam porozmawiać i ustalić,kiedy bierzemy ślub; nawet zaproponował,że można wziąć chrzest i ślub jednego dnia,skromnie,bez wesela,w bardzo małym gronie...takiego mam pomysłowego duszpasterza,hehe :) My szczepimy normalnie,nie będziemy kupować szczepionek skojarzonych. Pneumokoki i te inne też raczej nie...może nie mam zbyt dużego doświadczenia,ale mój chrześniak miał właśnie tak i było ok; nawet sama z nim byłam na szczepieniu jak miał 6 miesięcy (3 szczepionki się wtedy przyjmuje standardowo),bałam się strasznie (głównie o siebie i swoje reakcje...),a mały był bardzo dzielny i nic się nie działo złego...same byłyśmy szczepione w ten sposób i też żyjemy :)
  4. Albo potówki,albo trądzik noworodkowy. Mój mały ma właśnie trądzik,podobno to objaw "oczyszczania się organizmu" maluszka... Co do noszenia dziecka...ja głównie mam go w dzień na rękach,bo normalnie,w łóżeczku lub w inny sposób na leżąco,pośpi góra 15 minut....pytałam o to położną-bo to już zaczynało mi przypominać jakiś terror-i dostałam odpowiedź "nosić,po prostu nosić" :)) Niby obawiam się,że się przyzwyczai-ale to się jeszcze okaże.Jutro zamontujemy karuzelę nad łóżeczkiem,planujemy jeszcze huśtaweczkę (ale to dla starszych nieco maluszków chyba...),może zacznie się z biegiem czasu interesować czymś innym niż rączki innych i cycek mamusi :)) Wg położnej to się zmieni wraz z wiekiem dziecka,a teraz jest taki mały,że jest mu to po prostu potrzebne.Wiadomo,że byłoby inaczej,gdybym miała więcej dzieci,ale tak to mogę go "rozpieszczać" :)
  5. Laura,ja przytyłam w ciąży aż 16 kg; zostało mi niecałe 6 kg do zrzucenia. Ale póki jeszcze trwa czas połogu,to nie ćwiczę,a o diecie nie ma mowy-bo karmię piersią. Do słodkiego też mnie ciągnie,ale skoro nie mogę zjeść swoich ulubionych słodyczy-czyli czekolady i chałwy,radzę sobie jedzeniem kisielu,ewentualnie domowych ciast... :) Pasa raczej nie będę nosić,nawet nie kupowałam...na szczęście rozstępów brak,więc o tyle dobrze.Tylko skóra na brzuchu jest lekko rozciągnięta i trochę tłuszczyku tam zostało - mam nadzieję,że zniknie niebawem,w końcu na razie to tylko miesiąc po porodzie... :) Też dokarmiam małego mlekiem modyfikowanym - także Ty przy dwójce chyba nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia,że nie starcza czasami mleka... nie wiem,może się nie znam,tak mi się po prostu wydaje. Położna mówiła mi,że ilość mleka zależy od przysadki mózgowej i jeśli robimy wszystko "jak należy" (odpowiednio jemy,nie stresujemy się itp.),a mleka nie ma lub nie ma go w dużej ilości,to "taka nasza uroda".Pamiętam,że moja siostra miała tyle pokarmu,że mogłaby jeszcze z dwójkę obcych dzieci wykarmić...a ja nie mam tyle,i już się tym tak nie przejmuję,bo to błędne koło-będę się stresować i mleka będzie jeszcze mniej (odpukać!) ;)
  6. Jeśli chodzi o dietę,to jem wszystko oprócz: smażonego w głębokim tłuszczu,produktów wzdymających (kapusta,cebula,groch,fasola), owoców cytrusowych,czekolady,orzechów,soków owocowych zagęszczonych,alkoholu oczywiście i innych używek,kawy...więcej wyjątków mi nie przychodzi do głowy. Ogólnie staram się jeść z głową - jak nie jestem pewna czy mogę coś zjeść,to jem tego małą ilość i sprawdzam reakcję.Ale takie sprawdzanie dla pewności tylko do 16.00 polecam :) A robię tak dlatego,że po porodzie omal nie oszalałam z tych wszystkich rad i zaleceń dot. diety dla matek karmiących...położna (jednocześnie doradca laktacyjny) w szpitalu mówi jedno,położna środowiskowa drugie,internet trzecie,koleżanki (będące już mamami) czwarte, rodzina piąte....szał,totalny obłęd...myślałam,że skończę na ryżu z gotowanym kurczakiem i marchewką :/ a tak to jem niemal "wszystko",nie denerwuję się,a mały-odpukać-nie ma problemów :) może to u mnie rodzinne - siostra raz nawet skusiła się na mc donalda jak karmiła piersią (tylko mały miał wtedy już kilka ładnych miesięcy) i nic,wszystko było w porządku...
  7. Dziewczyny,a może po prostu dzieci nam się rozpuściły? :) śmieję się z tego,ale sama mam tak,że mały nie chce spać w swoim łóżeczku za bardzo,woli przysypiać u mnie na rękach i najchętniej to by tak spał non stop. Jak go po zjedzeniu kładę do jego łóżka (po tym jak już sam zasnął przy cycku na moich rękach),to góra 10-15 minut i już pospane... :/ Kiedyś gdzieś wyczytałam,że noworodki tak mają-najchętniej non stop przy mamusi,wtulone w nią,słysząc jej bicie serca,czując jej zapach...może to jest rozwiązanie jakieś-położyć do łóżeczka coś z naszym zapachem? są takie specjalne "szmacianki" - http://www.cuski.pl/o_cuski.html ; pewnie są też inne, albo jakaś nasza rzecz wystarczy...? pewnie to się zmieni niebawem i dzieci będą spały ładnie,ale teraz...sama wiem,czasami nie jest za fajnie (staram się nie narzekać :)
  8. Pewnie,że każda z nas teraz megazajęta :) Aniolmag,jak nie kolki,nie głód czy pełna pieluszka,katarek,gorączka czy inna niedogodność,to może ... zauroczenie? śmieję się niby z tego,ale mój chrześniak kiedyś miał "odczyniane uroki",bo też się tak darł w nocy... a rodzice wszystkiego chyba spróbują w takich sytuacjach :) a poważnie,to ja bym po kilku nocach takich leciała do połoznej lub lekarza...
  9. Nie znam się na tym za bardzo,ale moja położna mówiła mi,że problem z zaciskaniem piąstek byłby wtedy,gdyby dziecko cały czas je zaciskało-dlatego gdy była u mnie na pierwszej wizycie,kazała zdjąć dziecku rękawiczki niedrapki i obserwować rączki. Powiedziała,że jak dzidziuś na przykład zasypia,nie powinien mieć zaciśniętych piąstek-choć przez chwilę,bo wiadomo,że dzieci jednak się ruszają. Mój mały ma różnie-czasami zaciska z kciukiem w środku (robi taką "figę z makiem":),czasem kciuk jest w innym miejscu;ogólnie jest w porządku,bo rozprostowuje paluszki i ma ładne odruchy-tak twierdzi położna.A w środę lub czwartek wybieramy się do pediatry i jeszcze on obejrzy małego,no i dostaniemy skierowanie do ortopedy.
  10. Ja się głównie martwię jedną rzeczą - boję się stracić w ogóle pokarm i karmić tylko mlekiem modyfikowanym,bo wiadomo co jest lepsze...Tylko nie zawsze mamy wpływ na to niestety...Dzisiaj sobie porozmawiałam na ten temat z położną: powiedziała,że skoro jem tak jak powinnam jeść (zróżnicowana dieta,odpowiednia ilość posiłków),piję sporo wody,piję herbatki na laktację,nie stresuję się zbytnio itd,to widocznie taka już moja "uroda"; można podobno mieć tak,że mleko z piersi leci samo (ja tak mam),a nie ma go tak naprawdę zbyt wiele.Teraz się już nakręcam,bo mi od jakiegoś czasu kobiety w rodzinie wmawiają,że jem nie tak jak powinnam (już mam zgagę i inne przypadłości od ilości jedzenia,które we mnie wpychały...); i tu "wkrada" się poczucie winy,że nie daję rady wykarmić własnego dziecka,i co ze mnie za matka-same pewnie wiecie...-chyba że jestem wyjątkiem..?
  11. Co do skierowania do ortopedy,to chyba coś się tej pani pomyliło...moja położna (która była zresztą u mnie dzisiaj i potwierdziła po raz kolejny tą informację) twierdzi,że badanie bioderek trzeba zrobić do 3go MIESIĄCA życia dziecka...może pani słowo "miesiąc" się z "tygodniem" zamieniło w główce... :) Ja chyba szczepię tylko na to,co jest wymagane...nie wiem czy to mądre,czy głupie-w każdym razie nie widzę sensu kolejnych szczepień... Martwiliśmy się wagą małego-bo nie przybiera "książkowo".Ale położna go zbadała,pooglądała i stwierdziła,że ona sama czuje,że jest cięższy niż ostatnio; poza tym nie ma objawów odwodnienia itp. Stwierdziła,że taka jego uroda i takie dzieci też są przecież-przybierają mniej,ale to wszystko jest w normie.I mam dokarmiać spokojnie mlekiem modyfikowanym,tyle ile mały zechce; ja się akurat tym strasznie martwiłam,ale przecież nie zostawię dziecka głodnego,bo się uparłam,żeby karmić tylko piersią.Teraz w zależności od tego,ile będzie jadł tego mleka dziennie,muszę uważać na witaminy...
  12. Dziewczyny,orientuje się któraś z Was w temacie kryterium dochodowego jeśli chodzi o becikowe? Bo w tym roku jest 1922 zł na osobę w rodzinie,ale za który rok? poprzedzający rok urodzenia dziecka czy bieżący rok podatkowy? Jeszcze nic nie załatwiałam w tym temacie,ale czuję,że u mnie nici z tych pieniążków...choć zawsze warto sprawdzić ;)
  13. Polecam herbatki laktacyjne - po nich zwykle ze mnie kapie... ;) chociaż mały ciągle nienajedzony,więc raz dziennie dostaje butelkę.Różnie zjada mleko modyfikowane-wczoraj np 20ml,dzisiaj tylko 10 ml (bo nadal traktuję to jako uzupełnienie diety..). Dowiedziałam się dzisiaj - choć nie wiem czy to prawda,czy "plotka" - że znieczulenie ogólne może "wypalić" część lub całość mleka i wtedy nici z karmienia piersią...a ja miałam takie znieczulenie przy usuwaniu krwiaka po porodzie - może powinnam się cieszyć,że w ogóle mam pokarm...? Dziewczyny,co jaki czas przychodzi do Was położna? Czekam teraz znowu na moją,ale na razie milczy.Mam tylko nadzieję,że tym razem raczy się ze mną umówić,a nie wpadnie z niezapowiedzianą wizytą...
  14. Co do pępka-mojemu małemu kikut odpadł,ale też pod nim było nieciekawie:został kawałek wilgotnego czegoś,położna to obejrzała i stwierdziła,że nie jest źle,bo nie jest to ropa.Ale kazała jak do tej pory przemywać spirytusem (mam takie jednorazowe gaziki nasączone spirytusem) oraz zakraplać gencjaną-niczym innym,tylko tym,bo pępek lekko podchodzi do góry,a powinien opaść...Jest lepiej-odpukać :) oczywiście przeżywałam to bardzo,zwłaszcza jak pępek lekko podszedł krwią,ale to podobno normalne-jak każdy strup może podejść krwią leciutko... Także jak jest "surowe,mokre,podkrwione",to może skonsultuj się ze swoją położną-bo wg mnie to trzeba odkażać i ostro suszyć,a woda z mydłem jakoś do tego nie pasują chyba... Dzięki za rady odnośnie wagi i kąpieli :) Małego i tak dokarmiamy raz dziennie mlekiem modyfikowanym,bo inaczej non stop wisi u moich piersi... :/ a tak chociaż raz dobrze się wyśpi...nie wiem,porozmawiam jeszcze o tym z położną przy kolejnej wizycie,ale to w tym momencie wydaje mi się jedynym sensownym rozwiązaniem..nie chcę rezygnować z karmienia piersią,ale też męczyć się nie ma sensu-a przerwa na choćby jedno karmienie powoduje,że mam o wiele więcej pokarmu na raz i później oboje to odczuwamy :)
  15. Dziewczyny,ja już jestem po porodzie (grudzień). Co do znieczulenia - najpierw się dowiedzcie czy w szpitalu,w którym zamierzacie rodzić,w ogóle jest ono dostępne. Bo nie wszędzie jest - tam,gdzie ja rodziłam,nie było nic poza gazem rozweselającym właśnie.A są szpitale,które to robią za darmo i tym próbują "zachęcić" do rodzenia u nich. Ja nie mam doświadczenia,bo rodziłam bez znieczulenia; tylko nasłuchałam się opowieści,że jeśli nie ma się "doświadczenia" w rodzeniu,to lepiej tego nie brać,bo tylko przedłuża się poród lub jest on trudniejszy (bo nie wiadomo kiedy przeć itp).Ile w tym prawdy,nie wiem-ale gdybym miała jeszcze raz wybierać,to też bym nie brała znieczulenia,bo nie było tak strasznie :) Pozdrawiam i nie denerwujcie się tak porodem - nie jest tak źle,jak to pewnie opowiadały Wam inne kobiety ;)
  16. Musiałam się "wyprowadzić" z domu na parę dni,bo tato roznosi zarazki...nabawił się paskudnego przeziębienia,a że mam 200m dalej rodziców i siostrę,to korzystam ;) Mamy taką przymusową kwarantannę,lepiej chyba dmuchać na zimne... Mały nie lubi spacerów; zaczyna krzyczeć już jak mu ubieramy czapeczkę i smarujemy kremem buzię...nie wiem,wydawało mi się,że dzieci lubią spacery,a mój ma jakąś awersję...po jakimś czasie ogromnego krzyku dopiero jest spokojny...tak samo krzyczy po wyjęciu go z wanienki po kąpieli..A ogólnie jest bardzo spokojnym dzieckiem :/ położna stwierdziła,że jest "bardzo wrażliwym dzieckiem" i że może panie,które go kąpały w szpitalu były mało delikatne...już sama nie wiem i się tym martwię,choć jeszcze liczę,że mu się odmieni... Powiedzcie mi dziewczyny czy wiecie ile taki dzidziuś powinien tyć tygodniowo? Słyszałam coś o 200-250 g/tydzień...?
  17. Prawie doszłam do siebie,ale zobaczymy co będzie po jutrzejszym dniu - jadę wieczorem na ściąganie szwów...mimo że są to szwy rozpuszczalne,to położna środowiskowa,która mnie odwiedziła parę dni temu,zasugerowała że lepiej byłoby je ściągnąć.Może i racja,bo już mi troszkę przeszkadzają,no i mam ich sporo ze względu na tego krwiaka po porodzie... :/ Dziś byliśmy na pierwszym spacerku :) krótkim,bo chyba z 10-15 minut,ale pierwszy już zaliczony :) a Wy jak tam ze spacerkami i samopoczuciem? ;)
  18. Ja na bolące sutki bepanthen - który niestety trzeba zmywać,ale mi pomaga...ewentualnie własne mleko i wietrzenie,wietrzenie i jeszcze raz wietrzenie...! oczywiście musisz też uważać na to,jak Ci się dzidzia przysysa do piersi-może nie łapie całego sutka?? Z pokarmem faktycznie bywa różnie - raz cieknie po kolana, a raz mam wrażenie,że mam kamienie,a nie piersi... :/ na szczęście mały zwykle głodny,więc pomaga mamusi zlikwidować ból :)
  19. Kikut odpada tak z 10-14 dni po urodzeniu z tego co mi mówiły panie położne w szpitalu. Także u mnie jeszcze troszkę :) Czym smarujecie swoje bobaski? Bo ja już powoli zaczynam tracić cierpliwość do tych oliwek,emolientów itp-skóra małego jest lekko połuszczona i tak...nie wiem,czy tak musi być na początku,czy to już stan chorobowy...?
  20. Dziewczyny,dzięki i również Wam gratuluję! :) Cieszę się,że jakoś przeżyłam te święta,bo najazd gości był...i to dość spory.A wiadomo,człowiek po - nie oszukujmy się - sporym wysiłku, nie ma siły ani ochoty czasami... :)
  21. Dziewczyny, mój Staś przyszedł na świat 21.grudnia o 15.10 :) O 2. w nocy obudziły mnie wody płodowe (grunt,że łóżko nie zalane,bo początkowo szło powoli ;), posiedzieliśmy ze 2 godziny od tego momentu w domu,sprawdziliśmy czy mamy wszystko i pojechaliśmy do szpitala. Potem przyjęli mnie do szpitala,trochę formalności na izbie przyjęć; nie było już miejsca na porodówce,poza tym nie miałam jeszcze zbyt mocnych skurczy,więc zostałam na oddziale patologii ciąży,gdzie miałam czekać na akcję skurczową. Około 8.00 wpadł na oddział lekarz,zbadał mnie i powiedział,że tatuś może iść sobie do domu,bo wody odchodzą,ale widzi,że akcji porodowej jakiejś mocnej nie ma,a to może potrwać;więc z ciężkim sercem odesłałam chłopa do domu (ciężkie serce dlatego,że jakoś nie ufałam lekarzowi-stwierdził,że mogę urodzić dopiero następnego dnia,a ja jednak czułam już od zrobionego mi wcześniej ktg regularne skurcze). Położne z oddziału kazały mi zwracać uwagę na częstotliwość skurczy i dać im znać,kiedy będą takie co 5 minut.Więc kiedy miałam już takie co 7 minut,zadzwoniłam po tatusia,a sama starałam się robić wszystko,byle nie leżeć - bo wtedy bolało bardziej.U mnie obeszło się bez bóli krzyżowych,więc moje odczucia na temat bólu-nie było źle, trochę bardziej bolało niż podczas moich bolesnych miesiączek :) Przy skurczach co 5 minut zbadali mnie kolejny raz,w międzyczasie dotarł mój narzeczony; lekarka stwierdziła,że mam rozwarcie na 8 cm (!) - czyli w sumie przegapiłam "kryzys 7go centymetra" :) i idziemy na blok porodowy (była około 14.00).Tam już rodziły 2 dziewczyny,oczywiście wielkie przerażenie jak usłyszałam ich krzyki,piski,jęki,deklaracje "umieram" itp. ... aż stanęły mi łzy w oczach,bo pomyślałam "oho,czyli będzie o wieeeele gorzej,skoro one tak cierpią..".Potem też prawie popłakałam się,będąc już w "boksie" obok tych dziewczyn,bo darły się jeszcze bardziej;obie bardziej zaawansowane w akcji porodowej (9 i 10 cm rozwarcia). Jako że było nas dużo na bloku,a personelu mało,to cieszyłam się,że jednak narzeczony będzie ze mną-przynajmniej było z kim pogadać :) jedna pani mnie pocieszała mówiąc,że jedna z tych cierpiących "umiera" już od 3ciego centymetra,a ja i tak jestem dzielna bardzo,bo w ogóle nie krzyczę - nie krzyczałam,bo skupiałam się na tym,żeby ładnie oddychać podczas skurczy (a naprawdę wtedy mnie mniej bolało;). Jako jedyna na tej sali też chodziłam sobie i coś ze sobą robiłam,a to dodatkowe "ułatwienie".Pani położna tylko powiedziała,że jeśli poczuję,że coś mi naciska już na dół/odczuję lekkie napieranie,mam powiedzieć i zobaczymy co się dzieje (bo do tego momentu chodziłam w ogóle w majtkach i z podkładem z powodu odpływających wód:).Poczułam to jak chodziłam sobie po sali i rzucałam się na ręce narzeczonego podczas skurczy - dobrze,że miał tyle siły i był wspaniale wykalibrowaną podporą do moich dziwnych pozycji,hehe :) przyszła położna,zaczęło się parcie i...nawet nie wiem jak to się stało,ale to był moment i Staś był już z nami ;) Słowo daję,myślałam,że mnie położna oszukuje i jeszcze sporo przede mną...starałam się przeć na każdym nadającym się do tego skurczu,co najmniej z 2-3 razy. Krew,pot i łzy,ale warto :) Nie uniknęłam niestety cięcia krocza,poza tym jeszcze pękłam mimo wszystko w środku,ale nie przejmowałam się za bardzo bólem,bo mały już siedział obok na rączkach u taty :) niestety po przewiezieniu mnie na oddział noworodków okazało się,że ból krocza jest nie do wytrzymania-to był dopiero ból dla mnie :/ nie mogłam złapać oddechu,nie pomagała zwykła tabletka przeciwbólowa...wreszcie przyszła lekarka,która mnie zszywała i stwierdziła,że zrobił mi się paskudny krwiak...trafiłam z powrotem na blok porodowy,ściągnęli anestezjologa,dostałam ogólne znieczulenie,chirurg ładnie pozszywał kolejny raz po usunięciu tego paskudztwa.Co prawda kilka godzin dłużej niż innym zajęło mi "uruchomienie" się po porodzie,ale odpukać jest już w miarę ok,no i nie myśli się o tym za intensywnie,kiedy ma się taką kochaną kruszynkę :) Także dziewczyny,jeśli któraś jest jeszcze przed i się boi-wiadomo,boleć będzie,choć każdy ma inny próg bólu i inaczej to odczuwa.Ale o wiele lepiej jest,kiedy słucha się rad położnych i nie panikuje się niepotrzebnie,bo to zabiera energię,której potrzeba naprawdę wiele :) Powodzenia! :)
  22. Laura,a tv/gazet/książek tam nie ma? Ostatnio sama byłam w szpitalu i gdyby nie to,to ześwirowałabym,faktycznie...mimo że w tv nic nie ma,a z czytaniem miałam "problem" jeśli chodzi o wybór pozycji (co chwilę musiałam się przewracać,wstawać itp,a wiadomo,że człowiek teraz jest jak wieloryb ;) Oby wszystko poszło po Twojej myśli i dzieciaczki urodziły się zdrowe,piękne i silne :)
  23. Chyba to milczenie właśnie spowodowane jest tym,że u dziewczyn coś się dzieje jednak przed świętami :)
  24. Madzialska-gratulacje! Laura-trzymam kciuki,żebyś wytrwała jak najdłużej! Zatem przygotowania do świąt czas zacząć :) skoro nic się u mnie nie dzieje,to po prostu zaczynam przedświąteczną gorączkę-oczywiście w granicach rozsądku...ale choinkę czas zdobyć i ubrać :)
  25. U mnie cisza,na forum widzę też... Dziewczyny,rodzicie już czy to po prostu chwilowy zastój we wpisach? :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...