-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Agnieszka1979
-
Ja paliłam kilka dobrych lat, paczkę dziennie. Potem męczyłam męża i mamę, żebyśmy rzucili. No i on rzucił, z dnia na dzień. A my co jakiś czas do palenia wracałyśmy, tyle że w ukryciu, bo nam wstyd było przed moim mężem. Można jednak powiedzieć, że mąż od 6 lat nie zapalił nawet jednego papierosa, a ja - wypalałam normę :/ A jeszcze więcej, gdy wyjechał do pracy za granicę... Rano kawa i już do niej przynajmniej dwie fajki... Potem mnie ściągnął do siebie i dosłownie od razu przestałam palić (bo "zapasów" nie miałam jak zrobić i ukryć, a w Niemczech i Holandii fajki drogie bardzo). Odstawiłam też z miejsca kawę, bo wypicie jej bez papierosa było katorgą :/ Potem zamieszkała obok nas fajna kobitka, palaczka nałogowa; obie nie pracowałyśmy i znów palenie na maxa. I kawka na dzień dobry. Kiedy jednak dowiedziałam się, że jestem w ciąży, rzuciłam od razu wszystko, co be. Mam nadzieję, że tym razem definitywnie. To samo z alkoholem - nie piję pod żadną postacią, choć wcześniej każdego wieczora z mężem piłam piwko, drinka albo winko. Generalnie nie ciągnie mnie ani do jednego, ani do drugiego. Drażni mnie smrodek papierosowy, gdy przejdzie obok mnie ktoś palący. Miałam chyba dotąd dwa momenty, kiedy to chciało mi się zapalić, jednak tego nie zrobiłam. Tym bardziej, że niedawno śniło mi się, że zapaliłam i... chyba poroniłam (nie wiem, bo się obudziłam). A wczoraj w sklepie łakomie patrzyłam na piwko (pierwszy raz od dawna poczułam na nie chęć) - nie skusiłam się jednak. Mogłam napisać krótko: że papierosowi w ciąży mówię NIE. Ale wkurzyły mnie zarzuty dziewczyn, które twierdzą, że to niemożliwe, żeby tak od razu palenie rzucić, że do tego trzeba czasu i inne bzdury! W większości przypadków ograniczanie palenia w czasie wcale palacza od niego nie odzwyczaja i najskuteczniejsze jest radykalne podejście. A poza tym, każdy człowiek wie, co jest dla niego najskuteczniejszą motywacją. I wierzcie mi, że jak kwestia finansów nie odniosła w moim przypadku skutku, tak wiadomość o dziecku podziałała jak magia. Moje wcześniej palące koleżanki miały identycznie - nie jest to więc nic niezwykłego dla większości przyszłych mam.
-
Jak bumerang powraca kącik poświęcony TEŚCIOWEJ
Agnieszka1979 odpowiedział(a) na nuchna temat w Ankiety, sondy
Wita Was wredna synowa Opisywać moich przeżyć z teściową nie będę, bo byłoby to naprawdę długie. I wiem, że to nie licytacja, ale możecie mi wierzyć, że przeczytałam wszystkie Wasze wpisy i... nie znam człowieka gorszego od mojej teściowej. Na głowę bije wszystkich, wszystko, wszystkim. Tak tylko dla zobrazowania napiszę, że swoje trzy wnuczki (córki męża siostry) notorycznie biła po twarzach i głowach i z byle powodu kazała wyp#####lać... Jej własne dzieci wspomnienia z dzieciństwa mają podobne. Mieszkaliśmy u niej 3 miesiące - po tym, jak rzekomo zmieniła się na lepsze. Już po pierwszym miesiącu przejawiałam początki depresji. Nie jestem osobą, która da sobie w kaszę dmuchać, ale ze względu na to, że akurat nie mieliśmy gdzie mieszkać i ze względu na męża (starałam się nie opowiadać mu o tym, co z tym babskiem przeszłam, bo on i tak żarł się z nią prawie codziennie, nieraz w mojej obronie) - siedziałam cicho. Na szczęście pewnego dnia mąż sam uznał, że tak żyć nie możemy. Zamieszkaliśmy z moimi rodzicami - na 3 lata. Nigdy nie było problemów. A mąż moich rodziców szanuje i kocha, bo są dla niego lepszymi rodzicami niż jego własni. Po czasie oświadczyłam mężowi, że jeśli będziemy mieć dzieci, to NIGDY nie dopuszczę do tego, by ta jędza zbliżyła się do nich choćby na metr (ujęłam to ciut inaczej)! I słowa dotrzymam. Nie mam z nią żadnego kontaktu od ponad 5 lat, mąż - ostatni raz kontaktował się z nią 3 lata temu. Nie rozmawiamy o niej; jemu przykro, że ma taką matkę, a ja nie potrafię do tej pory zachować spokoju, kiedy o niej myślę. Myślcie o mnie co chcecie - to jedyna osoba na świecie, której całą sobą nienawidzę. I wiem, że to się nigdy nie zmieni. I tak się rozpisałam. Choć o niej (i jej toksycznym wpływie na innych ludzi) można by napisać wielotomową powieść... Cieszę się, że mój mąż stanął na wysokości zadania. -
Ja ulegam życzeniom męża - lubię widzieć, że mu się coś podoba ;) Choć generalnie woli mnie w wersji tradycyjnej. I całe szczęście Bo baaaardzo nie lubię odrastania :/
-
Mój pewnie nawet by się na golenie namówić nie dał :) Dobrze, że nie mam takiego życzenia, bo byłaby awanturka ;) Natomiast mój mężuś lubi mnie w różnych wersjach, ale najbardziej chyba też w tradycyjnej.
-
Ja jeszcze doświadczenia nie mam, ale myślę, że takie faktycznie małe golaski są nad wodą "naturalne". W mojej rodzinie do pewnego momentu wszystkie brzdące tak śmigały i ani pretensji nikt o to nie miał, ani też na żadnym z nas nie odcisnęło to jakiegokolwiek psychicznego piętna. Kiedy jednak pomyślę się o zwyrodnialcach, których coraz częściej świat ujawnia... Chociaż dla takich to i tak większego znaczenia mieć nie będzie - w gatkach, czy bez
-
Wolę prywatnie, bo przynajmniej w kolejkach nie siedzę - wizyta na konkretną godzinę, czasami z niewielkim poślizgiem. Poza tym lekarz w prywatnym gabinecie zawsze więcej czasu mi poświęca i sprawia wrażenie naprawdę zainteresowanego. No i ma lepszy sprzęt ;) Ale przyznać muszę, że jak wylądowałam w szpitalu i po czasie jeszcze chodziłam na kontrolne wizyty do tego samego szpitala, to byłam traktowana rewelacyjnie (pomijając jednego palanta, ale on i w prywatnym pewnie takim samym ch... jest). I poza kolejką I dwaj wspaniali lekarze z wielką troską mnie traktowali i zawsze rozpoznawali.
-
Czy Twój facet lubi chodzić/robić zakupy ?
Agnieszka1979 odpowiedział(a) na ronia temat w Ankiety, sondy
monikouetteu mnie jesli chodzi o zwykle zakupy to moge na niego liczyc. wie co kupic, jaka marke, ilosc itp, nie kupuje za duzo, nie za malo, uwaza na ceny promocje, daty przydatnosci do spzycia... pomaga mi robic liste zakupow i albo jedziemy robic zakupy razem albo tylko jedno z nas. i nie boje sie ze jak jedzie sam to wroci ze sterta niepotrzebnych rzeczy. ale jesli chodzi o chodzenie po sklepach zeby np kupic mi sukienke (ze mna) to tego nie cierpi i nigdy go ze soba nie zabieram. a jego ubrania sama tez kupuje i on je przymierza w domu. U mnie identycznie. -
O, właśnie, Roniu... Nie ma to jak gazetka w kibelku ;) Choć na upartego laptopa też możesz zabrać, a już na pewno telefon z dostępem do internetu :) A tak poza tym, to papierowa gazetka ładnie pachnie... I papierowe książki też taki piękny zapach mają i tak cudownie szeleszczą...
-
rena_674Będąc w ciazy nie mialam jakis specjalnych zachcianek typu sledzie z dzemem, ale mogłam pić litrami coca-colę, barszczyk czerwony z grzankami goracy kubek, batonika marsa lub snicersa i w lato lody i jeszcze raz lody, mąz nigdy w nocy nie musiał lecieć do sklepu, ale zdażyło mu się jechać do Mc donaldsa po Shaki, raz jedyny w sklepie miałam okropna ochote na salceson (ktorego nie jadam) i nie zdazylam doniesc do kasy:36_1_13: Z tym salcesonem, to mi przypomniałaś poprzednią ciążę, o której jeszcze wówczas nie wiedziałam ;) Salcesonu pod żadną postacią nie jadałam i do tej pory nie jadam, bo jakoś tak jest dla mnie obrzydliwy Ale wtedy nawet nie wiedziałam jak i kiedy zrobiłam sobie wypaśną kanapkę z grubym plastrem jakiegoś jasnego salcesonu i z musztardą. Rany!!! Jak mi smakowało!!! Mama i mąż patrzyli to na mnie, to na siebie, aż w końcu jednocześnie wypalili: "A co ty jesz?! W ciąży jesteś?"
-
Witam, Anulko :) Interesujące wątki zakładasz, a że nie mam okazji do babskich plotek przy piwku w ukochanej knajpce, to tutaj sobie te braki troszkę rekompensuję ;) Święta racja z tym kuszeniem losu - dokładnie jak w powiedzeniu, że okazja czyni złodzieja ;) I jeszcze jedno powiedzenie nada się tu doskonale - strzeżonego Pan Bóg strzeże A jak się facetowi da palec, to szybko zechce mieć całą rękę - lepiej mu apetytu nie robić ;) Sylwia, ja rozumiem czepianie się, ale żeby zaraz taka "siara" w przychodni... Sms-ik byłby dyskretniejszy ;)
-
Idealny związek albo bliski ideału. Co to znaczy według Was?
Agnieszka1979 odpowiedział(a) na Anulka temat w Kącik dla mam
Anulko, dla mnie melodia może być nawet beznadziejna, ale jak słowa chwytają za serce, to... sama wiesz :) A pancerzyk czasem pomaga, dystansuje, wzbogaca wewnętrznie. Wolę jednak cieszyć się tym, co mam i z każdej sytuacji wyciągnąć dla siebie coś pozytywnego. No i... tak na moje oko... mężczyźni uwielbiają radosne, uśmiechnięte kobiety - nawet, jeśli są już ich żonami ;) -
Tak się nie ciesz, bo się ten pierwszy trymestr jeszcze nie skończył ;) Przykro mi z powodu utraty pracy :( Wierzę jednak, że dacie sobie radę, skoro mąż pracuje. No i myślę sobie, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło; więcej czasu dla Oliwki i więcej sposobności do dbania o siebie i maluszka, którego nosisz pod sercem :) Trzymaj się ciepło i nie dołuj się tym, czego zmienić nie możesz
-
Dziwnych zachcianek raczej nie mam, ale codziennie muszę zjeść jakieś ciastka, najchętniej z czekoladą i lody :P A to dla mnie nietypowe, bo nigdy za słodyczami nie przepadałam. W ostatnią niedzielę robiłam z mężem rogaliki drożdżowe (z konfiturą porzeczkową) - pierwszy raz w życiu. I nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby nie to, że nienawidzę robienia jakichkolwiek ciast... Ale tak mnie naszło :) A tydzień wcześniej zrobiliśmy prawie sto pierogów z kapustą i grzybami - bo też mi język uciekał w... Tak samo miałam dzień na naleśniki z dżemem - normalnie opętanie jakieś! Czuję też zapotrzebowanie na owocowe jogurty i owoce w czystej formie, szczególnie jabłka, winogrona i mandarynki. Na śniadanie - jajecznica, taka tylko z odrobiną soli. Wcześniej nie jadałam (a jeśli już, to jedynie w niedzielę, sporadycznie, z cebulą i z boczkiem) - a teraz nic innego na to śniadanko mi nie wchodzi. Dziś za to sama ugotowałam krupnik na żołądkach i nawet go na obiadek skonsumowałam - kto mnie zna, ten wie, że zup generalnie nie lubię. Krupniku w szczególności ;) Za to zbrzydł mi mój wcześniej niezastąpiony i uwielbiany sok stuprocentowo pomarańczowy - nawet nie spojrzę! Po ataku smaku na sushi (chyba z tonę zrobiłam dwukrotnie, z czego większość sama zjadłam, nie wiedząc, że w ciąży jestem) też mi jakoś zbrzydło i na samą myśl mnie mdli. Uwielbiana zupa klopsowa (jedna z nielicznych lubianych zup) także odpada. I leczo też - to chyba zapach koncentratu pomidorowego. Ja to się zawsze rozpiszę Ale zadziwiają mnie wszystkie zmiany, jakich doświadczam... A jednym z pierwszych sygnałów ciąży było to, że przestał mi służyć i smakować alkohol - nawet w minimalnej ilości ;)
-
Jak to cudownie, że mój mężuś taką ma pracę, że kobiety raczej nie uświadczy :36_2_27: I cały swój wolny czas mi poświęca i nigdy nie ma "niespodziewanych" nadgodzin i nie bawi się w Naszą Klasę, choć wie, że ja - owszem Bo ja tak potworną zazdrośnicą jestem, że... byłoby ciężko... Oczywiście, nie mam podstaw - po prostu z moją głową jest coś nie tak. Poważnie. I dziwię mu się niezmiernie, że akceptuje fakt wielkiej mojej Przyjaźni z naszym wspólnym kolegą. Troszkę o niego jest zazdrosny, ale na szczęście mam dar przekonywania ;) No i znów paskudna rzecz z mojej strony: ja na pewno nie zgodziłabym się na to, żeby miał koleżankę :/ Suzy Mummy rozśmieszyła mnie z tą "francą" Dla mnie też każda baba, która ślini się na widok "cudzej własności", to franca. A tak zupełnie już poważnie (choć i wyżej było szczerze - cokolwiek o mnie pomyślicie), to myślę, że zazdrość wynika z naszych własnych kompleksów - a te czasami są nieuleczalne i trują tych, którzy nas kochają :(
-
Idealny związek albo bliski ideału. Co to znaczy według Was?
Agnieszka1979 odpowiedział(a) na Anulka temat w Kącik dla mam
Anulko, nie oglądałam, ale to szczekanie musiało fantastycznie oddawać cudność tego ideału ;) Fajnie, że kryzys za Tobą - skoro wciąż jesteście razem, to chyba o czymś świadczy , prawda? Nieraz mi się wydaje, że kobiety mają przedziwną masochistyczną tendencję do pławienia się w swoich cierpieniach ;) Tak więc sama czasem się w swoim światku zamykam i wmawiam sobie, że mi niezbyt dobrze - jakoś tak wewnętrzne choćby poużalanie się nad sobą sprzyja większemu uduchowieniu Może to głupie, ale mam takie piosenki, które w pewnym sensie stanowią moje credo; zawsze poprawiają mi humor i... dają niekiedy do myślenia... Znajdź i posłuchaj - może i Ty w nich znajdziesz to coś ;) Kasia Kowalska - To, co dobre Urszula - Rysa na szkle Jason Mraz - Life is wonderful Andrzej Rybiński - Nie liczę godzin i lat -
Sekundko, pracę pewnie w Niemczech mąż by znalazł, ale na pewno mniej płatną niż w Holandii. Choć z drugiej strony, to życie w Niemczech jest tańsze niż w Holandii, więc może nie ma co porównywać. Problem w tym, że mąż po prostu nie chce żyć w innym kraju :( Niedawno dostaliśmy mieszkanie, co tym bardziej utwierdziło go w przekonaniu, że nasz dom jest w Toruniu. Mam nadzieję, że sytuacja w PL nie będzie tak nieciekawa jak zapowiadają... A co do życia za granicą, to sama wiesz, że nawet z jednej pensji można utrzymać rodzinę. No i inne państwa rzeczywiście dbają o swoich obywateli - nie to, co w Polsce :/ Smutne to, że tylu ludzi zostało zmuszonych do opuszczenia swojego kraju... Ale dzięki temu mogą oni zapewnić o wiele więcej swoim najbliższym. Dobra - to chyba nie temat na ten wątek ;) Cieszę się, że z Twoim samopoczuciem i apetytem troszkę lepiej Koniecznie napisz po czwartkowej wizycie u lekarza. Trzymam kciuki, żeby wszystko było w najlepszym porządku i żebyś nie miała ŻADNEGO powodu do zmartwień
-
Właśnie, Mmadziu, gratulacje!!! Dwa ciężarki z głowy mniej Sekundko, my w Holandii już prawie rok. Ale jeśli nasze maleństwa będą zdrowo rosły i zechcą szczęśliwie przyjść na świat w terminie, to pewnie już w lipcu na stałe wrócimy do Polski. Obawiamy się tylko tego wszechobecnego kryzysu, o którym tak głośno i który podobno ma poskutkować sporym wzrostem bezrobocia w PL... :/ A mąż beze mnie nigdzie nie wyjedzie - tak kiedyś zapowiedział po półrocznym samotnym pobycie w Niemczech i rzeczywiście - postawił na swoim ;) W Holandii ma zagwarantowaną niezłą pracę i moglibyśmy tu na stałe zostać. On jednak nie chce. W sumie - nie dziwię się mu. Mi też tu się nie podoba i nie rozumiem zachwytów ludzi nad tym krajem (pomijając jego piękno). Zdecydowanie szybciej zaaklimatyzowałam się w Niemczech i chyba nawet pokochałam ten kraj (nawet wciąż tęsknię za "moim" Hagen)... A Ty? Wracasz kiedyś do Polski? I co z Twoim zdrówkiem i samopoczuciem? :36_3_16:
-
Idealny związek albo bliski ideału. Co to znaczy według Was?
Agnieszka1979 odpowiedział(a) na Anulka temat w Kącik dla mam
AnulkaAgnieszko zazdroszczę Ci jednej rzeczy. Zawsze chciałam miec "księcia z bajki". Choć na chwilę. Nawet, gdyby okazał się mdłym i nudnym palantem. Może wtedy doceniłabym to co mam? hmm...kto wie... Anulko, pewnie gdybym nigdy go nie spotkała, to też bym wciąż za tym ideałem tęskniła :) Może więc i dobrze, że się napatoczył, choć szczerze nie polecam ;) A przypomniało mi się o nim przy okazji takiego "idealnego" wątku - na codzień naprawdę o nim nie pamiętam i absolutnie nie ma w moim sercu nawet kawałeczka miejsca na sentyment chociażby... A do tych pozostawiających wiele do życzenia - jakoś maleńki sentymencik żywię... Ale może wniosek z tego taki, że to ze mną jest coś nie tak ;) Trzymaj się cieplutko i mów głośno o swoich uczuciach. Albo zaproś Go na ten wątek... -
Idealny związek albo bliski ideału. Co to znaczy według Was?
Agnieszka1979 odpowiedział(a) na Anulka temat w Kącik dla mam
basica31Anulkaja mam wrażenie że mam zbyt wyidealizowany obraz udanego małżeństwa... chciała bym być codziennie przytulana, chciała bym codziennie słyszeć kocham Cię...boli mnie obojętność męża...mnie tez i wiem ze tacy mezczyzni istnieja facet bardzo duzo wynosi z dome rodzinnego a u mojego M okazywanie uczuc to jakas abstrakcja A później Anulka napisała, że skoro nie miała w swoim rodzinnym domu tyle ciepła, ile potrzebowała, to w swoim dorosłym życiu pragnie to nadrobić w swojej własnej rodzinie. I to jest naturalne. Tak jak dla tych, którym tego ciepła nigdy nie brakowało naturalne jest to, że przekazują to dalej. Rodzina pochodzenia moja i mojego męża to totalne skrajności; u mnie zawsze dużo rozmów, czułości, troski, okazywania uczuć. U męża - krzyk, przemoc psychiczna i fizyczna, zero rozmów, tolerancji, akceptacji, pochwał, czułości... A jednak mój mąż wyniósł ze swojego domu zgoła odmienne zasady: że jak małżeństwo, to miłość i wierność do grobowej deski (jego rodzice się rozwiedli po wielu latach zdrad ze strony ojca i ich ciągłych awantur, choć w sumie sam mój mąż kiedyś przyznał, że jego matka zawsze była "jędzą" i nic dziwnego, że ojciec od niej uciekł), że na kobietę ręki się nie podnosi (choć w domu widział coś innego...), że mężczyzna jest odpowiedzialny za swoją rodzinę i to rodzina jest zawsze na pierwszym miejscu. Podobnie jest z okazywaniem uczuć. On i jego siostra wspomnienia z dzieciństwa mają podobne: poniżanie, zastraszanie, bicie, krzyk i wszystko, co najgorsze spotkać może dzieci. I moja szwagierka w swoim dorosłym życiu powtarza, niestety, scenariusz z tego złego domu (na szczęście nie aż tak skrajny) :( I znowu cierpią na tym dzieci, dla których taki dom to normalność - nawet obcym osobom opowiadały (trzy dziewczyny) o tym, co dzieje się w ich domu - ale tak, jakby opowiadały o zwykłej sprawie. Natomiast mój mąż każdego dnia okazuje mi miłość i sam domaga się okazywania uczuć - czy to słowem, czy czynami. Każdy moment jest dobry na przytulenie się, pogłaskanie, pocałunek i powiedzenie "kocham cię". Sama jestem przylepą, ale on chyba jeszcze większą ;) A jak już pisałam... do ideału też mu daleko :) Najważniejsze jednak jest to, że nadrabia tym, o czym napisałam wyżej ;) I wiecie co... Mój tata też z podobnego domu pochodzi (jak dom mojego męża). Moja mama natomiast z domu dość surowego, bez okazywania uczuć, ale na szczęście i bez krzyku i przemocy. Sami jednak stworzyli cudowny, ciepły dom, w którym wychowałam się wraz z siostrą i bratem. Myślę więc, że nie ma reguły, że dorosłe dzieci powtarzać muszą błędy swoich rodziców. Może tylko niekiedy trzeba im uświadomić delikatnie, że tak być nie powinno, jeśli sami tego nie dostrzegli jeszcze, uznając chłód za codzienność i normę. Ja przepraszam za ten potok myśli... ale jak mi coś spokoju nie daje, to muszę im dać upust. I z całego serca życzę wszystkim ciepła w objęciach kochanych bliskich :36_3_16: -
Adunia, świetne te znamiona Twoich dziewczynek były Aż tak się nie martwię - tak tylko się zastanawiam... Skoro rybki w akwarium rozróżniałam bez problemu, to dzieci tym bardziej powinnam ;) Martwi mnie za to coś innego... Już drugi raz śnią mi się wypadające zęby - i to zdrowe. Strasznie nie lubię takich snów... I nie wiem, czy mi się tak głupio śni, bo wiem, że zęby to niedobrze (a boję się o ciążę cały czas, tak zupełnie mimowolnie), czy właśnie dlatego, że nie ma być dobrze, śnią mi się te zęby... Wiem, że do wątku nijak to pasuje, ale może i Wy miałyście takie sny niepokojące, które w rzeczywistości żadnego przełożenia na rzeczywistość nie miały...?
-
Witaj, Tosiu :) Ja też się o Sekundkę martwię, bo dolegliwości ciążowe ciążowymi dolegliwościami, ale bez przesady... Tak więc, Sekundko, domagaj się badań! Przecież gdy dzieje się coś niedobrego z Twoim zdrowiem, to należy Ci się pomoc! Nikt nie życzy, bo było to coś poważnego, ale lepiej się upewnić i w porę zacząć działać. Powiedz o swoich objawach (a nawet je przekoloryzuj) i domysłach (nawet tych moich i Tosi) - nie będą mogli odesłać Cię z kwitkiem. A tak w ogóle, to przyznać trzeba, że w Polsce pod tym względem jest o niebo lepiej. Szwecja, Holandia, Anglia (i pewnie jeszcze kilka innych krajów "na poziomie") - masakra Jak można lekceważyć wczesną ciążę?! Przecież badania są konieczne choćby do tego, żeby w pierwszej kolejności upewnić się, że maleństwo jest na swoim miejscu, a nie, na przykład, rozwija się poza macicą, co niesie za sobą ryzyko nie tylko dla zdrowia matki ale i dla jej życia niekiedy... Lekarze i położne z tych krajów wychodzą z założenia, ze kobieta czuje, gdy coś jest nie tak, dlatego nie potrzebuje badań w innych sytuacjach. Pewnie w wielu przypadkach mają rację - ja jednak na tyle swojej intuicji bym nie ufała... Tosiu, przy okazji gratuluję z całego serca :36_4_12: Z tymi terminami to pewności nigdy nie ma, więc, kto wie...? Może i my w sierpniu opowiemy o szczęśliwym zakończeniu historii z brzuszka ;) Trzymaj się ciepło i dbaj o siebie
-
Idealny związek albo bliski ideału. Co to znaczy według Was?
Agnieszka1979 odpowiedział(a) na Anulka temat w Kącik dla mam
Moje małżeństwo także idealne nie jest. Kłócimy się chyba często, ale nigdy nie zasypiamy niepogodzeni ;) Nie potrafimy ze sobą rozmawiać, więc niekiedy uciekamy się do listów i koniec końców - zawsze się dogadujemy. Jesteśmy o siebie zazdrośni, czym bardzo sobie na nerwy działamy, ale wspólnie do wniosku doszliśmy, że powodem do zmartwienia byłby brak tego uczucia. Poza tym oboje zawsze przekonani jesteśmy o swojej racji i uparci jesteśmy okropnie - jednak to mąż woli mi ustąpić, czasem dla świętego spokoju. Tym bardziej, że - wstyd się przyznać - ja nie umiem przepraszać :/ Niekiedy sytuacja jest absurdalna, gdy mąż mnie przeprasza za kłótnię, którą ja zaczęłam, a nawet nie miałam racji... I rzecz, której nie rozumiem, a on nie potrafi mi wyjaśnić: do szału doprowadza mnie jego bałaganiarstwo, nieodkładanie przedmiotów na swoje miejsce - albo wciąż coś zbieram i odkładam, albo - częściej - wszystko mu pokazuję i czepiam się niemiłosiernie... Skoro on nie ma siły słuchać wciąż mojego czepiania o to samo, to czemu dla swojego własnego świętego spokoju po prostu nie zacznie tych rzeczy na miejsce im właściwe odkładać...? To ponarzekałam ;) A dlaczego uważam, że mój związek, choć nie idealny, to jednak jedyny, w jakim chcę trwać wiecznie? Bo czuję się kochana i doceniana każdego dnia. Bo wiem, że dla mnie zrobiłby wszystko. Bo jestem dla niego najważniejszą osobą na świecie. Bo od czasu do czasu przychodzi z czerwoną różą albo z biżuterią - tak bez okazji. Bo jestem dla niego lepszym towarzystwem przy piwie, na grzybach i na rybach niż jego dawni koledzy. Bo wierzy, że tylko mi można powierzyć zakup śrubek, części do auta czy spławików. Bo spełnia każdą moją realną zachciankę bez mrugnięcia okiem. Bo kiedy się na niego wściekam, to najpierw próbuje mnie przytulić, nawet jeśli ja udaję górę lodową. I te "bo" wciąż w mojej głowie się mnożą w nieskończoność... Ale jedno jeszcze, najcudowniejsze: od wielu lat każdej nocy budzę się w nocy za potrzebą. I każdej nocy od wielu lat mój mąż robi dokładnie to samo: obejmuje mnie mocniej, całuje w ramię i pyta "dokąd idziesz aniołciu?". A ja zawsze odpowiadam: "Siku" :) -
Idealny związek albo bliski ideału. Co to znaczy według Was?
Agnieszka1979 odpowiedział(a) na Anulka temat w Kącik dla mam
Piękny wątek... Jeśli można, to napiszę dwa razy; najpierw o moim niegdysiejszym wyobrażeniu związku idealnego, a później - o moim małżeństwie. Dawno temu wyobrażałam sobie, że w związku idealnym partnerzy nigdy się nie kłócą, nie są o siebie zazdrośni, w niczym się nie ograniczają, niczego sobie nie zabraniają, potrafią rozmawiać dosłownie o wszystkim itp., itd... Moje wyobrażenia na temat idealnego partnera były równie abstrakcyjne... Pewnego dnia spotkałam jednak "księcia z bajki", dla którego rozstałam się z kimś dotąd dla mnie ważnym. Poznaliśmy się na Camerimage w Toruniu, on był z Łodzi. Spędziliśmy ze sobą wiele godzin, po czym książę wyjechał, ale o mnie nie zapomniał :) Przez 7 miesięcy napisaliśmy do siebie dziesiątki listów i na telefonicznych rozmowach spędziliśmy setki godzin (pracował, stać go na te rozmowy było). Mój książę był idealny!!! Nieziemsko przystojny, inteligentny, czuły, wrażliwy, romantyczny, tolerancyjny, utalentowany, natchniony, wierny. Jego listy były jak poezja na moją cześć. Pisał dla mnie i o mnie wiersze, przez telefon grał na gitarze, śpiewał (a głos miał zabójczy), robił mi setki zdjęć (zajmował się fotografią artystyczną), wielbił w każdym swoim słowie i czynie... Myślałam, że śnię, że nawet w najpiękniejszych miłosnych scenariuszach filmowych ktoś taki nigdy nie istniał... Po siedmiu miesiącach przyjechał do mnie na 3 dni. I to były najdłuższe dni w moim życiu :/ Chciał zostać jeszcze dłużej, ale udało mi się coś wymyśleć, żeby go od tego pomysłu odwieść. Był tak idealny, że - za przeproszeniem - wymiotować mi się chciało! Był gotów rozmawiać ze mną o wszystkim i nawet jeśli w czymś się ze mną nie zgadzał, to wykazywał dla moich teorii cierpliwość wprost anielską (ja samą siebie prędzej bym udusiła), nawet przez moment nie okazywał najmniejszego poirytowania, na wszystko miał rozwiązanie tak perfekcyjne, że nie było się do czego przyczepić. A kiedy widział moje poirytowanie, to mówił, żebym się na nim wyżyła - że mogę go zwyzywać, pobić, cokolwiek mi do głowy przyjdzie, on nadstawi "drugi policzek". Jego romantyczne gesty i słowa na każdym kroku, okazywanie uwielbienia w publicznych miejscach - niekończący się koszmar :/ Naprawdę, obiektywnie oceniając - facet nie miał żadnej wady! I to był początek końca ;) Choć jeszcze trochę potrwało, zanim udało mi się od niego uwolnić... W desperacji przyznałam mu się z premedytacją do tego, że będąc z nim, spędziłam noc z Jarkiem - moją wielką, niezapomnianą miłością. "Książę" powiedział mi o swoim bólu, przyznał, że go zraniłam bardzo, ale... zachował się miłosiernie i wybaczył mi ten "błąd" :/ Dopiero bezpośrednia rozmowa i wykrzyczenie mu w twarz, że go nie kocham itp., ostatecznie zakończyło sprawę. Choć na koniec usłyszałam, że jeśli kiedyś zrozumiem swój błąd i za nim zatęsknię, to on będzie czekał :) Za "księcia z bajki" dziękuję. Pewnie ktoś powie, że nienormalna jestem, albo że "babie nie dogodzisz" - sama nie wiem czemu spełnienie marzeń okazało się dla mnie koszmarem... Może ja po prostu muszę czasem się wyżyć, pokłócić, poczepiać o rzeczy nie na swoim miejscu albo o inne duperele ;) I może czasami muszę się poużalać nad sobą - że nie mam z kim porozmawiać, że za rzadko dostaję kwiaty i takie tam... -
Mmadziu, mam nadzieję, że z córeczką już lepiej? Dowiedziałaś się od lekarza jaka była przyczyna takiego fatalnego stanu Wikusi? Współczuję Ci przeżyć - wiem co to bezradność i niemoc, gdy nie wiesz, co się dzieje i co robić... Dziś egzaminy, prawda? Jeszcze raz życzę powodzenia!!! :36_4_9:
-
Obiecany fragmencik z książki "Ciąża dla bystrzaków" (dla chętnych na podwójne szczęście): "Szansa, że kobieta urodzi bliźnięta jednojajowe, zwiększa się po przekroczeniu 35. roku życia. Z kolei prawdopodobieństwo, że kobieta urodzi bliźnięta dwujajowe (gdy uwolni w czasie owulacji dwie komórki jajowe), rośnie aż do osiągnięcia 35. roku życia, a następnie zaczyna spadać. (...) Wskaźnik urodzeń bliźniąt dwujajowych rośnie, gdy kobieta przyjmuje środki na bezpłodność (...)." Ile w tym prawdy? Pojęcia nie mam. Nawet nie podano skąd te wnioski. Ja mam 29 lat, ponad dwa lata temu odstawiłam pigułki antykoncepcyjne, miałam zawsze nieregularne cykle i w ciążę bliźniaczą zaszłam po dwóch cyklach od łyżeczkowania :) I wydaje mi się, że moje maluszki są dwujajowe - ale to tylko moja intuicja mi podpowiada :)