Skocz do zawartości
Forum

Agnieszka1979

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Agnieszka1979

  1. Mmadziu, to może jeszcze nic straconego...? U mnie - z tego, co mi wiadomo - to czysty zbieg okoliczności, bo ani w mojej rodzinie, ani w rodzinie męża takie cuda się nie zdarzały. Nie ukrywam, że wciąż nie dociera do mnie ten fakt... Za to mąż już się martwi, że mamy za małe mieszkanie (dwa pokoje, z czego jeden z aneksem kuchennym...). A październikowych Pań jeszcze nie widziałam, bo na razie mało do mnie dociera Widać, że zimowe chłody mocno się przyczyniają do fasolkowania Trzymajcie się ciepło i dbajcie o siebie i Wasze maleństwa
  2. Witam, drogie Panie :) Niedawno nieśmiało rejestrowałam się na parentingu i ostrożnie podłączyłam się do wrześnióweczek. A teraz z jeszcze większą obawą dołączyć chciałabym tutaj. Tylko muszę trochę ochłonąć... Zaledwie wczoraj wieczorem dowiedziałam się, że pod moim sercem zagościły dwa maluszki. Dwa tygodnie temu widać było tylko jednego, a teraz... ten, którego nie było... jest o pół centymetra większy od pierwszego maleństwa I z tego, co mi wiadomo, to ani w mojej rodzinie, ani w rodzinie męża bliźniąt nie było... Pozdrawiam serdecznie :36_4_9:
  3. Witam wszystkie Panie :) Wczorajsza wizyta u ginekologa była dla mnie i dla męża... szokiem... Jak tylko pan doktor umieścił głowicę w odpowiednim miejscu, naszym oczom ukazały się dwa pęcherzyki. I w obu maluszki Szok trzyma mnie do tej pory i wywołuje głupawy uśmiech na mojej twarzy :36_2_27: Ale może o konkretach... Już dwa tygodnie temu widać było dwa pęcherzyki, choć jeden z nich był bardzo spłaszczony i wyglądał na pusty. Obraz nie był zbyt czytelny, ale lekarz przypuszczał, że pewnie były dwa zarodki, ale ten z płaskiego pęcherzyka się wchłonął (albo wcale go nie było), co zdarza się dość często. Właściwie skupiłam się wówczas na krwiaku (plamiłam na jasnoróżowo) i przyjęłam do wiadomości, że mały figiel, a byłyby bliźniaki. Wyczytałam gdzieś, że 80% ciąż początkowo jest mnogich - na tym się skończyło. Później martwiłam się tylko o maluszka, który pozostał... Najdziwniejsze jest to, że maluszek w dużym pęcherzyku, ten, który widoczny był już dwa tygodnie temu, jest o jakieś pół centymetra mniejszy od drugiego bąbelka, który dopiero tym razem udowodnił swoje istnienie i który w dalszym ciągu zajmuje spłaszczony pęcherzyk... Komputer wyliczył, że wiekowo dzieli je prawie tydzień... Fakt, każdemu policzył plus/minus 7 dni, więc może nie ma między nimi różnicy w rzeczywistości (pierwszy: 1,40 cm i 7w6d, z terminem na 16 września, a drugi - 1,81 cm i 8w4d, z terminem na 11 września; a wg ostatniej miesiączki wczoraj był 9w1d ciąży i termin na 7/8 września). I bez żadnego wskazywania na monitorze sama od razu zauważyłam, że serduszka obu maluszków biją bardzo szybko i bardzo równo, więc i bez podłączania do jakichś urządzeń i wyliczania częstotliwości uderzeń, widać było, że wszystko jest jak najbardziej w porządku Leżeć też już nie muszę, ale mam się oszczędzać. Dostaliśmy też przyzwolenie na przytulanie, więc mężuś odetchnął z ulgą ;) No i w dalszym ciągu mam sobie aplikować Utrogest. Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale chyba rozumiecie... Zdaję sobie sprawę z tego, że jeszcze wszystko może się zdarzyć i że krytyczny okres (10-12 tc) dopiero przede mną. Jestem jednak dobrej myśli i pełna nowej energii. Choć jeszcze to do mnie nie dociera... Pozdrawiam serdecznie i czekam na Wasze relacje z wizyt, odczuć, przeżyć, myśli. No i - oczywiście - tak sobie, jak i Wam, przyszłe mamy, z całego serca (a nawet z trzech serc) życzę samych dobrych wieści
  4. Witaj w klubie, Mmadziu :) Wygląda na to, że jest nas trzy. Ciekawe, czy dla innych natura okaże się łaskawsza... Nie śpię od ponad trzech godzin - chyba z powodu stresu przed dzisiejszą wizytą u ginekologa. Nie odczuwam niby zdenerwowania, jednak działa to pewnie zupełnie podświadomie. Chciałam właściwie tylko się przypomnieć ;) Jeszcze raz proszę o kciuki i duchowe wsparcie. Pozdrawiam serdecznie
  5. Dzięki, Karol27, za pocieszenie. Nie, żebym się cieszyła z tego, że ciąża urody Ci nie przysparza - po prostu jest mi raźniej, gdy wiem, że nie jestem sama W poprzedniej ciąży (trwała zaledwie 11/12 tygodni, więc może nie powinnam porównywać) wprost promieniałam; piękne włosy, promienna skóra, doskonałe samopoczucie... A teraz... Włosy chyba bardziej suche i sianowate, samopoczucie średnie, zero blasku, cera - wiadomo... i brzuch wzdęty jak na czwarty miesiąc chyba Ale za to wciąż czuję, że coś się w tym brzuszku dzieje... I mocno wierzę, że to dobry znak. Pozdrawiam serdecznie :36_3_16:
  6. Mmadziu, dziękuję - wsparcie potrzebne ogromnie, zapewne każdej z nas. Cieszę się, że Twoje wyniki świetne - oby tak dalej Miałaś teraz USG? Jeśli tak, to jak wyglądał Twój bąbelek? Ja jadę do lekarza w najbliższy wtorek, pod wieczór - nie mogę się doczekać, ale i lęk wzmaga się z dnia na dzień. Miśka, wiem i staram się. Już nawet coraz mniej szperam w internecie, żeby przypadkiem nie znaleźć czegoś, co przełożę na swój przypadek i co przysporzy mi zmartwień Wrześnióweczki, jak tam u Was z cerą? Bo mnie do szału doprowadza świecąca się twarz i wyskakujące co chwilę nietypowe pryszcze... No i też mnie trochę martwią... W poprzedniej ciąży problemy z cerą okazały się wynikiem obumarcia mojego maluszka... Zdrowy rozsądek przegrywa niekiedy z emocjami i wspomnieniami... Pozdrawiam serdecznie :36_3_16:
  7. Wiki, Pooh, Sekundka - bardzo Wam dziękuję. Majkaja - trzymaj się cieplutko, powodzenia! Nadzieja mnie nie opuszcza i z niecierpliwością czekam na kolejne badanie USG, choć nie ukrywam, że trochę się go obawiam. W najbliższy wtorek mam wizytę, pod wieczór, więc pewnie w środę coś napiszę. Pozdrawiam serdecznie i... proszę o kciuki :)
  8. Witaj, Manenka :) Dr Kozankiewicz zraził mnie swoim aroganckim zachowaniem, kompletnym brakiem taktu i wyrozumiałości dla bardzo trudnej dla mnie sytuacji (po poronieniu), a także wychodzeniem z założenia, że wszystko jest oczywiste. Może dla niego tak - w końcu jest lekarzem. Ja jednak nie kształciłam się w tym kierunku i w związku z tym mam prawo z pewnych rzeczy nie zdawać sobie sprawy. Nie umiem wypowiedzieć się na temat jego kompetencji, gdyż po bezdusznym potraktowaniu mnie starałam się unikać go jak ognia podczas pobytu w szpitalu. Niestety, dwukrotnie aplikował mi pigułki poronne (dopochwowo i doodbytniczo) oraz badał z użyciem wziernika. Bardzo niedelikatny. Zabiegi w jego wykonaniu były wręcz bolesne! A wierz mi, że miałam porównanie z innymi lekarzami. Cieszę się, że nie miałaś okazji na własnej skórze doświadczyć jego "humorów". Trzymam kciuki za powodzenie operacji córeczki Pozdrawiam serdecznie
  9. Witaj, Miśka :) Po suwaczku widzę, że moja imienniczka urodzi się lada moment Z całego serca życzę szybkiego, bezbolesnego i szczęśliwego rozwiązania
  10. Coraz nas więcej Mmadziu, świetnie Cię rozumiem. Ja też obawiam się, że coś złego się dzieje, kiedy tylko poczuję jakieś ukłucie czy inny dyskomfort. A z drugiej strony - za każdym razem cieszę się, że coś czuję ;) Bo usłyszałam ostatnio, że ciążowe objawy zazwyczaj świadczą o tym, że ciąża przebiega prawidłowo. Więc tego się trzymam. I w sumie chciałabym mieć wszystkie możliwe objawy ;) A piersi bolą, ale niezbyt mocno, mdłości - sporadyczne i niezbyt nieprzyjemne, nastroje - chwiejne, ale w granicach normy. Ale to dopiero 8. tydzień... Może to dopiero zapowiedź ;) Trzymajcie się cieplutko :36_3_16:
  11. W sumie nie narzekam, choć w poprzedniej ciąży (niestety, zakończonej niepowodzeniem) czułam się lepiej zdecydowanie - wręcz fantastycznie. Teraz leżę w łóżku, wstaję jedynie do toalety, na zrobienie jakiegoś jedzonka i na krótki, spokojny jeden spacer z psem (na pozostałe spacery mąż chodzi). To leżenie nakazał lekarz, który - po moim zgłoszeniu się z plamieniem - znalazł krwiaka podkosmówkowego :( (plamienie na szczęście całkowicie ustało, choć nie wiem, czy świadczy to o poprawie). Poza tym biorę Utrogest (progesteron). Mam nadzieję, że wytrwam z Wami do samego września ;) Może opiszcie swoje pierwsze wrażenia, pierwsze wizyty u ginekologa, obawy i nadzieje... Ja zachłannie pochłaniam wszystkie informacje, bo nie daje mi spokoju lęk, że historia się powtórzy (choć wtedy wyglądało to zupełnie inaczej) :( Trzymam kciuki za nas wszystkie :36_3_16:
  12. Pewnie sytuacja uległa zmianie, od kiedy dzieciątko się pojawiło :) Jeśli mam być szczera, to... podziwiam cierpliwość. Mnie moja teściowa wykańczała psychicznie - nie będę opisywać, bo to bardzo długa i nieprzyjemna historia :/ W każdym razie mój mąż także widział jakim potworem jest jego matka i pewnego dnia jednomyślnie odcięliśmy się od niej. Próbowała kilka razy złapać z mężem kontakt, ale za każdym razem wynikało to z tego, że miała "biznes". Ja nie mam z nią żadnego kontaktu od 5 lat, mąż - od jakichś trzech. Sam zresztą niejednokrotnie mówił, że moi rodzice są dla niego lepszymi rodzicami niż jego biologiczni... Zarzekłam się, że moje przyszłe dzieci NIGDY jej nie poznają i zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby tak było. A jeśli ktoś zarzuci mi, że jestem mściwa, że powinno się wybaczać, to powiem jedno - ta osoba miała wiele szans na to, by się zmienić - nigdy z żadnej nie skorzystała, co najwyżej na chwilę (maksymalnie potrafiła przez miesiąc udawać). A ja nie pozwolę, by moje dzieci były bite (po twarzy, po głowie), wyzywane (od bachorów i sk****synów) i wyrzucane z powodu przesunięcia obrusu na stole ("wyp***lać do matki!") - tak właśnie traktowała swoje wnuczki - dzieci swojej córki. I nawet nie zamierzam sprawdzać, czy po tylu latach coś do niej dotarło. Mamy swoje rodziny, podejmujemy własne decyzje o wyborze partnera i koloru tapety - nikt nie ma prawa niszczyć naszego szczęścia i traktować nas jak śmieci. Nauczyłam się odcinać od toksycznych osób. Jeśli chcą truć - niech trują sami siebie. I jeszcze coś: nie wybaczę mojej teściowej tego, że wspomnienia mojego męża z dzieciństwa za każdym razem kończą się słowami "ale mnie wtedy matka sprała". Wybaczcie, trochę mnie poniosło... Nikt mi w życiu tak strasznie za skórę nie zaszedł...
  13. Dziękuję, dziewczyny :) Co prawda już drugi tydzień leżę w łóżku, ale jestem dobrej myśli. Patreena, polecam "wyłączenie mózgu" i spontaniczne przytulanie dla przytulania ;) Nam już po raz drugi taka totalna beztroska poskutkowała zafasolkowaniem :) Życzę więc wielu chwil sprzyjających... uniesieniom
  14. Niedawno podobny wątek znalazłam w innym serwisie, na innym forum. Dziewczyny opowiadały, że za każdym razem proszone były o legitymację ubezpieczeniową. Niektóre, nie wiedząc, ze istnieje tak korzystny dla nich przepis, wraz z wypisem otrzymywały rachunek :/ Te, które znały swoje prawa, komunikowały to głośno i pewnie i domagały się wyegzekwowania tego prawa. Czasami napotykały na opór, ale ostatecznie stawiały na swoim. Żadna z dziewczyn nie wspominała o składaniu jakiegokolwiek wniosku... Może zapomniały o tym wspomnieć - nie wiem.
  15. Witam :) Również straciłam pierwszą ciążę, w 11/12 tygodniu. Miałam łyżeczkowanie macicy, po którym miałam odczekać 3 miesiące i wtedy zacząć się starać - tak powiedział lekarz. Pierwsza miesiączka - 44 dni po zabiegu, kolejna - 33 dni po pierwszej. I po tej drugiej zaszłam w ciążę, jak tylko się zapomnieliśmy na chwilę... :36_4_13: Trzy miesiące nie minęły, więc trochę się obawiałam i nie ukrywam, że nadal się obawiam... I może słusznie, bo w 44 dniu cyklu/ciąży zaczęłam lekko plamić :( Leżę teraz w łóżku i biorę dopochwowo Utrogest (progesteron) i mam ogromną nadzieję, że będzie dobrze. W każdym razie po Utrogeście plamienie błyskawicznie zniknęło :) Zawsze trzeba być sobrej myśli.
  16. Witaj, Majkaja :) Myślę, że Anulka ma rację - jeżeli nie masz plamień i innych niepokojących objawów, to raczej nie ma potrzeby suplementacji hormonalnej. Choć z drugiej strony dowiedziałam się niedawno, że w Polsce lekarze już prawie rutynowo przepisują leki podtrzymujące, zanim jeszcze cokolwiek się wydarzy. Ja mieszkam obecnie w Holandii i tutaj także podejście do wczesnej ciąży jest bardzo lekceważące i nie ma mowy o jakichkolwiek lekach podtrzymujących. Kiedy więc zaczęłam plamić, na własną rękę zażywałam Nospę i starałam się jak najwięcej czasu leżeć w łóżku. Udało mi się także dostać do polskiego ginekologa w Niemczech (100 km od mojego miejsca zamieszkania), który dał mi Utrogest (progesteron) i zalecił przyjmowanie go do końca 12. tygodnia ciąży plus leżenie w łóżku i zero jakiegokolwiek wysiłku, na razie przez 10 dni - później się okaże... Lekarz ten powiedział także, że po przebytym poronieniu kolejna ciąża już z samego założenia powinna być traktowana jako potencjalnie zagrożona. W poszukiwaniu informacji przewertowałam wiele serwisów medycznych i dla kobiet oczekujących dziecka. Zauważyłam, że w kwestii przyjmowania progesteronu od początku stwierdzenia ciąży lekarze mają dość podobne zdanie (nie wszyscy, ale większość): nie zaszkodzi, a może zapobiec nieszczęściu. Ja także straciłam poprzednią ciążę, w 11/12 tygodniu. Wówczas także przebywałam w Holandii. Tym razem jednak nie zamierzam godzić się na łaskę bądź niełaskę natury... Życzę szczęśliwej ciąży :)
  17. Witam :) Ja Omega 3 biorę osobno, oprócz witamin dla ciężarnych. Wydaje mi się, że w preparatach dla ciężarnych tych kwasów jest zdecydowanie za mało i jakoś tak czuję się lepiej ze świadomością, że je uzupełniam ;)
  18. Od wielu lat mieszka z nami cudowna, niezwykle inteligentna sunia - mieszaniec collie i... nie wiadomo jakiego innego psa. Sunia jest bardzo zazdrosna, jednak jej niezwykła karność i pojętność sprawia, że robi wszystko, co jej się powie. Tak więc świadomość pełnej kontroli nad psem z całą pewnością daje spokój ducha ;) Z drugiej strony, z niewiadomego powodu (pies po przejściach, przygarnięty jako dorosły), nie lubi dzieci :( Kocha wszystkich dorosłych, a dzieci... ignoruje, unika, potrafi pokazać zęby. Na szczęście cierpliwość i tak ma anielską - zawsze możemy wystarczajaco wcześnie zareagować, gdy widzimy, że jakiemuś dziecku grozi potraktowanie zębami. W każdym razie nie wchodzi w grę pozbycie się psa z jakiegokolwiek powodu. Pies był w moim domu przez całe moje życie i NIGDY żaden nawet nie warknął na któregokolwiek z domowników :) Z tego, co się orientuję, to mam zbyt mało postów na swoim koncie, więc nie wolno mi wklejać linków :( Jeśli to jednak dozwolone, to polecam obejrzenie filmiku na milanos.pl, w kategorii 'filmy tematyczne/śmieszne zwierzęta' - filmik ma tytuł "zabawa psa z dzieckiem". Ten film nie tylko bawi, ale i niesamowicie rozczula... I może niektórych przekona, że nie ma piękniejszej przyjaźni od przyjaźni człowieka i zwierzęcia :)
  19. Witam serdecznie Wg OM wypada, że dzidziuś pojawi się 7 września :) Nieśmiało więc się dołączam, bo poprzednim razem się nie udało, a i teraz troszkę problemów się pojawiło :( Mam jednak nadzieję, że wszystko będzie dobrze, czego życzę również wszystkim przyszłym mamom.
  20. Witam :) Jak w temacie - mieszkam z mężem i psem w Wessem, w regionie Limburg. A tak na stałe, to w Polsce, w Toruniu, gdzie pewnie wrócimy na stałe za kilka miesięcy. Trochę słyszałam o holenderskim podejściu do ciąży i... wolę pod tym względem Polskę, a nawet Niemcy (wczoraj byłam w Niemczech u polskiego ginekologa). A jaka jest Twoja opinia? Pozdrawiam :)
  21. Witam, dziewczyny :) Mamą wprawdzie jeszcze nie jestem, ale mam nadzieję, że za 7 i pół miesiąca nią zostanę :) Trzymajcie kciuki. Jeśli uznacie, ze to właściwe miejsce, to może podzielicie się ze mną swoimi opiniami na temat toruńskich ginekologów? Osobiście poznałam już wielu, ale teraz chciałabym wybrać takiego, z którym bezpiecznie przejdę przez ciążę ;) Moi faworyci to Mariusz Łojko, Michał Szymański i dr Kipigroch. Ginekolodzy, co do których się zraziłam: Paweł Igor Kozankiewicz, Szyszkowska-Sinica i Orzech-Janowska i dr Zwierzyński (ale ten ostatni to chyba już ie przyjmuje?). Opinie neutralne: dr Jackowski, Piotr Wojtynek (miałam go za autorytet i bezgranicznie mu ufałam, dopóki jego "dobra" rada nie poskutkowała znalezieniem się w szpitalu...), Małgorzata Walentowicz. Innych lekarzy raczej nie znam, ale może Wy mi coś podpowiecie? Pozdrawiam serdecznie
  22. Witam serdecznie :) Cieszę się, że znalazłam tak pożyteczny i czytelny serwis. Mam 29 lat, jestem rodowitą torunianką, a obecnie mieszkam w Holandii (ale do Polski wkrótce wrócę), w której ciąża traktowana jest - jak na mój gust - dość lekceważąco... Dlatego też szukam wszystkich możliwych informacji na jej temat. Jestem w 7/8 tygodniu ciąży i leżę w łóżku faszerując się Utrogestem z przyczyn znanych zapewne wielu forumowiczkom :( Jestem już po jednym poronieniu (ciąża obumarła), jednak wrodzony optymizm sprawia, że moja nadzieja na szczęśliwe zakończenie tej ciąży jest ogromna :) Życzę wszystkim szczęśliwych, bezproblemowych ciąż i takich samych rozwiązań :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...