-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Agnieszka1979
-
Hej, Mamuśki :) U mnie duchota, grzmi z daleka gdzieś - może będzie burza. Oby - przydałby się deszczyk, najlepiej od późnego wieczora przez całą noc ;) Póki co pogoda mnie usypia - wstałam o 6., a po śniadanku poszłam spać dalej - na bite 4 godziny... I wstałam tylko dlatego, że z psem na spacer wyjść trzeba i obiad jakiś stworzyć. A zajrzałam tylko na chwilkę, żeby Wam polecić fajną stronkę: Szkoła Rodzenia Huggies - Huggies - Ciąża i poród - Gazeta.pl Miłego oglądania - może się przyda :)
-
Mart, skoro od pasa w dół, to znaczy, że nie mogłabym rodzić w dowolnej pozycji... To chyba się odważę pocierpieć ;) Dziś taka odważna jestem, ale ciekawe co to będzie, jak przyjdzie co do czego
-
Sekundko, rzeczywiście, takie przeżycie musiało zmienić Twoje podejście. Ja dowiedziałam się o stracie ciąży w czerwcu ubiegłego roku, a dopiero we wrześniu miałam zabieg - wszystko przez lekceważące podejście pewnego uznanego w Toruniu lekarza Tak więc ze stratą godziłam się o wiele wcześniej - zabieg, owszem, przywrócił ból psychiczny, ale głównie cierpiałam fizycznie i właśnie to pamiętam. Spotkałam jednak dziewczyny, które rodziły "przymusowo" w 5. miesiącu ciąży... Nie wyobrażałam sobie znaleźć się w podobnej sytuacji No, ale dość przykrych tematów. Wiem, że bólu nie uniknę, ale i tak nie mogę się doczekać września Co do znieczulenia, to nie wiem jak to jest. A czy jest takie, żeby nie czuć bólu, a jednocześnie być w pełni świadomą i sprawną fizycznie? Bo jednak nie chciałabym "odpłynąć" albo skazać się na poród w pozycji leżącej...
-
Witajcie W Toruniu wczoraj od rana deszcz, a potem upał i duchota nie do zniesienia - leżałam przed wentylatorem i delektowałam się mrożonymi truskawkami, obserwując swój wywalony brzuch - śmiałam się w głos na widok tego, co synuś mi z nim wyprawiał :) Wiecie, jakoś mi się to patrzenie na brzuszek nie nudzi. Pewnie Wam też? Dziś pochmurno i nawet wygląda, jakby padać miało, ale to nawet lepiej, bo ciężko znoszę gorąco - a gdzie tu do pełni lata?! Minu, dziękuję za artykuł Utwierdził mnie tylko w przekonaniu, że warto się przed nacięciem uchronić, jeśli tylko będzie taka możliwość. Muszę się tylko jeszcze zmobilizować do masażu (zapoznałam się z techniką takiego masażu i chyba lepiej będzie, jak sama go sobie robić będę) i do ćwiczenia jogowego :) Jak już pisałam - w moim szpitalu podobno będę miała prawo wyboru pozycji (choć podobno niewiele kobiet korzysta z tej możliwości) - myślę, że zdam się na intuicję. Liczę, że podpowie mi ona, co powinnam robić i kiedy. Co do zaufanej położnej, to chyba też muszę się jeszcze czegoś na ten temat dowiedzieć. Bo w sumie... skąd taką wziąć? Nie planuję wynajmowania żadnej do porodu, a i do szkoły rodzenia nie chodzę. Mam iść do szpitala i się z wszystkimi zapoznać, czy jak??? A jak sobie położnej nie wynajmę, to przypadnie mi po prostu osoba, która akurat będzie miała dyżur... Pocieszam się tym, że podobno w moim szpitalu zaczęto w końcu liczyć się z pacjentką i traktować ją jak człowieka, a nie - jak kolejny przypadek. No i tym, że mam raczej silną wolę i jak trzeba, to potrafię się o swoje wykłócić (pamiętam, jak zaskoczone były pielęgniarki, jak się nie zgadzałam uparcie na cewnikowanie; postawiłam na swoim, bo panicznie się tego bałam; podobnie było z zakładaniem wenflonu - był konieczny, więc ostatecznie założono mi taki dla dzieci... Oj, ciężki ze mnie przypadek...). No, a wspomnienia Madzi i Sekundki są całkowicie od siebie różne Jestem jednak prawie pewna, że w moim przypadku byłoby jak u Magdy - z tą różnicą, że gdybym ja zobaczyła babę z nożycami, to uciekłabym z krzykiem albo zaczęła wierzgać jak koń Znam swoje fobie (a mam ich dwie: przed skaleczeniem ostrymi narzędziami i przed beznogimi robalami) i nawet przez ekran telewizora nie umiem się z nimi oswoić... Porodu jako takiego tak bardzo się nie obawiam - może dlatego, że staram się wierzyć w mądrość Natury...? Przed łyżeczkowaniem lekarze nafaszerowali mnie środkami poronnymi, po których z bólu prawie po ścianach chodziłam Wygnałam wręcz męża i mamę do domu, bo nie byłam w stanie wysilić się na rozmowę z nimi, nie chciałam mieć żadnego towarzystwa. Zresztą, większość czasu spędziłam na kibelku, bo to parte bóle były (czy jakoś tak) - wrażenie jak na wypróżnienie, ale czym nie było ;) , bo musiałam być na głodzie. Sorki za takie opisy. W każdym razie doskonale pamiętam, że myślałam sobie wtedy, że jeśli tak boli rodzenie, to ja dziękuję - nie zdecyduję się ponownie na ciążę. Z perspektywy czasu...? Przypominam sobie jedynie te myśli i jedynie mam świadomość, że ból był potworny. Ale samego bólu nie pamiętam :) Później dowiedziałam się, że bóle wywołane środkami farmakologicznymi bywają faktycznie nie do zniesienia, jako że organizm nie jest w takim przypadku naturalnie przygotowany na coś takiego. Mam więc nadzieję, że prawdziwy poród gorszy nie będzie ;) Sekundko, o lewatywie też ostatnio sporo czytałam :) Zdania także są podzielone, jeśli chodzi o wady i zalety (np.: Forum Ginekologiczne - Lewatywa i golenia krocza przed porodem jako własny wybór rodzącej - informacje dla pacjentek. ). Myślę więc, że jeśli wcześniej mój organizm sam się do porodu przygotuje, to z zabiegu tego nie skorzystam. Jeśli jednak nie będę czuła się komfortowo i choćby podejrzewać będę, że coś "niefajnego" może mi się przytrafić, to zdecydowanie enemy będę się domagać ;) Już myślałam o tym, żeby przed porodem jedzenie ograniczyć do niezbędnego minimum :) Ale z drugiej strony słyszałam, że lepiej się najeść, bo jak się w szpitalu już wyląduje, to raczej nic nie dadzą - tak na wszelki wypadek, bo zawsze może być konieczność CC. No a po wszystkim też z jedzeniem może być krucho ;) Kurcze... takie ponoć wzniosłe przeżycie, a tak przyziemne rzeczy mu niekiedy towarzyszą
-
Hej, dziewczynki :) Już nie nadrobię w pisaniu, bo za Wami nie nadążam Ale za to napiszę Wam, czego się ostatnio dowiedziałam w swoim szpitalu - od Pani kardiolog i od mojego ginekologa. Jeśli chodzi o synka, to w ostatnią niedzielę znów przeleżałam godzinę na kozetce i znów mały się ułożył niedogodnie, a właściwie tak, jak ostatnio - że tego rozgałęzienia tętnicy płucnej widać nie było... Tzn. jedna z pań je dostrzegła i stwierdziła, że jest zupełnie spokojna, natomiast druga pani przegapiła ten moment i nie dawała za wygraną. W rezultacie jesteśmy umówione po jej urlopie, czyli około 21. lipca - może wtedy Mateuszek zechce współpracować. Ogólnie jestem spokojna, bo pani stwierdziła, że wszystko z serduszkiem w jak najlepszym porządku, a że ona jest uparta i pedantyczna, to już inna sprawa ;) Opowiadała mi trochę o swoim zawodzie - konkretnie jest neonatologiem. Wspominała czasy swoich początków w tej pracy; nie wyobraża sobie powrotu do takich warunków, jakie kiedyś mieli - USG dopiero raczkowało i jakość sprzętu pozostawiała bardzo wiele do życzenia, więc w efekcie mieli dużo przykrych niespodzianek po porodach :( Teraz jeszcze na długi czas przed rozwiązaniem wiedzą, czy dziecko jest zdrowe, a jeśli nie, to często choroby leczyć można zanim się maleństwa urodzą. Ogólnie widać, że ta pani - mimo 30 lat pracy - wciąż jest zafascynowana nauką, możliwościami i z zaangażowaniem i sercem podchodzi do tych bezbronnych maleństw. Podpytałam troszkę o warunki porodu w moim szpitalu i o to, co muszę zabrać na porodówkę. Jestem bardzo zaskoczona, bo całkiem niedawno ta część szpitala została wyremontowana, wyposażona w bardzo dobry sprzęt, jest chyba 6-7 jednoosobowych sal porodowych z prysznicami (z których można korzystać w trakcie, dla złagodzenia bólu na przykład), gdzie można rodzić z wybraną osobą i w wybrany sposób; ponoć nie zmuszają już do rodzenia w pozycji leżącej Są drabinki, jakieś specjalne stołki, worki, piłki i - bonusowo - jakieś magiczne, komfortowe łóżko z pilotem, na którym sama rodząca może ustawić sobie najdogodniejszą pozycję do rodzenia. Tyle że takie łóżko jest tylko jedno (a w ogóle jedynie trzy są w Polsce), więc... kto pierwszy ten lepszy. Ale zakładam, że na łóżku rodzić nie będę ;) Jeśli natomiast chodzi o to, co należy do szpitala zabrać, to zdecydowanie internetowe listy są przesadzone. Najlepiej dowiadywać się w konkretnym szpitalu, bo w każdym może być inaczej. Dlatego nie będę Wam pisać, co muszę ja zabrać :) Tylko uwaga co do koszuli: najlepiej mieć swoją, ale tak naprawdę każdy szpital powinien ubrać pacjentkę w swoje koszule - wystarczy powiedzieć, że się taką chce. Wiadomo - z oszczędności wolą, żeby każdy miał prywatne, bo niestety, zabrudzenia krwią nie da się uniknąć :/ Z tego też wniosek taki, że koszule trzeba mieć minimum dwie - żeby było w co się przebrać ;) Nie zapytałam jeszcze o nacinanie krocza. Wiem, że było to praktykowane nagminnie. Ja jednak zamierzam stanowczo zażyczyć sobie ochrony krocza - nawet na piśmie (ponoć tak najlepiej); opinie co do tej praktyki są różne i wiele kobiet twierdzi, że w bólu niczego się nie czuje i że jest to obojętne kobitce w takiej chwili. Myślę sobie jednak, że ja o takiej możliwości nie będę umiała zapomnieć i będę wypatrywać, czy przypadkiem się do mnie z jakimś ostrym narzędziem nie zbliżają, a przez to - za miast skupić się na rodzeniu, będę się potwornie denerwować Tak myślę dziś, bo mam fobię nieziemską i chyba nikt mnie nie przekona, że nacięcie to nic takiego. To już chyba wolę znienacka pęknąć. Złapałam się na tym, że przestałam myśleć o cesarce Jeszcze jakiś czas temu myślałam, że zrobię wszystko, byle mieć CC, ale jakoś mi przeszło. Nie ukrywam, że wiąże się to trochę z moimi obawami co do jakości późniejszego współżycia... To baaaardzo istotny aspekt w moim małżeństwie - stąd obawy. Może głupie, ale są :/ A co Wy o tym wszystkim sądzicie? I jakie jest zdanie mamusiek po porodzie naturalnym? Jeśli zechcecie się podzielić opiniami i przeżyciami - będę wdzięczna. Jeśli nie - zrozumiem Ja ciuszki wszystkie (i pościele) już mam poprane i poprasowane. Po przeglądzie okazuje się, że ciuszków wystarczy mi przynajmniej do 9. miesiąca życia synusia - dalej pewnie będę musiała dokupić, ale to jeszcze dużo czasu. Teraz czas na drobne zakupy w dziale drogeryjnym ;) No i chyba warto już korzystać z wszelkich promocji na pieluchy; u kuzynki najlepiej sprawdziły się pampersy Pampers w pierwszym okresie, a później już i inne (np. z Rossmana i Lidla) - to będzie wydatek gigantyczny, bo częstotliwość brudzenia pieluszek podobno jest załamująca :/ A przy okazji: wiecie, gdzie można kupić pieluchy tetrowe i ceraty??? Bo mi nigdzie jeszcze nie rzuciły się w oczy, a jednak trochę by się przydało. Nie mam na myśli Torunia, oczywiście, tylko rodzaj sklepu. Bo w supermarketach nie widziałam. Czas z pieskiem na spacer wyjść, więc już Was nie zamęczam ;) Mam tylko jeszcze pytanie: ma któraś z Was odrętwiałe ręce? Konkretnie to drętwieje mi bardzo często lewa dłoń. Nie mocno, ale jest to denerwujące... Wiecie, co może być przyczyną??? I jak tam Wasze szyjki? Moja ma 4,5 cm, więc raczej przedwczesny poród mi nie grozi. Aha! Martwicie się twardniejącymi brzuszkami. Mi ostatnio lekarz powiedział, że jeśli nie są to regularne i długotrwałe skurcze (bo mogą to być skurcze właśnie), to nie ma się co niepokoić - można natomiast wspomagać się No-Spą. A takie twardnienie/skurcze podobno są w sumie naturalne, bo wywołuje je często sam dzieciaczek swoim fikaniem i akrobacjami - po prostu jest to naturalna reakcja macicy na takie jej traktowanie ;) Mój brzuch bardzo często twardy, szczególnie w nocy i nad ranem - pewnie dlatego, że to ulubiony czas na wariowanie dla synusia ;) W każdym razie zupełnie przestało mnie to martwić. Czego i Wam życzę To ja śmigam. Miłego dnia życzę
-
Rozpisałam się baaardzo - jak zwykle - i... wywaliło mi stronę Już nie mam siły na ponowne pisanie Ale codziennie jestem z Wami i podczytuję sobie :) Miłego weekendu życzę Mojra - fajnie, że dołączyłaś
-
Aisha, ja tam nie wiem, czym obrywam od synusia, bo zawsze ułożony jest... w poziomie. Tak przynajmniej na USG się ustawia ;) A rozciąganie się rzeczywiście bywa troszkę niekomfortowe - brzuszek się wypycha i twardnieje i wrażenie sprawia, jakby jego zdolności do rozciągania sięgały granic... Dzięki za podsunięcie bloga - wzruszający Zapamiętałam go sobie i więcej w wolnej chwili poczytam. Kurczę... nie wiem, jak na to forum prywatne wejść... Jak dostałam zaproszenie, to nie było problemu, ale teraz nigdzie nie znajduję do niego dojścia - nawet w odebranych wiadomościach nie widać już tego zaproszenia Minu - o co chodzi z tymi majtkami??? Jakie to są siatkowe, gdzie je kupić i dlaczego lepiej je wziąć niż fizelinowe? O masażu krocza już słyszałam ;) Myślę, że "zatrudnię" do tego męża I chyba nie będę czekać do 35tc ;) Mmadziu, dziękuję za podsunięcie listy Rzeczywiście - strasznie długa Mam z niej na stanie jedynie dwa staniki do karmienia - mam nadzieję, że będą dobre... Tylko gdzie to wszystko w szpitalu potem składować??? Teraz widzę, że muszę się z listą na zakupy wybrać i już gigantyczną walizę szykować Sekundko, szkoda, że musiałaś się bez USG obyć :( Na szczęście ruchy maluszka dają dużo spokoju i pozwalają bez USG przetrwać czas oczekiwania - przynajmniej ja to tak czuję :) Aleś mi narobiła smaka tym ryżem z jabłkami i cynamonem... U mnie w domu zawsze się posypywało kawałkami masła albo lekko polewało śmietaną, po czym zapiekało w żaroodpornym naczyniu w piekarniku. Można się bez zapiekania obyć? Pytam, bo piekarnika nie mam :/ Mamy małą kuchnię (właściwie aneks kuchenny) - chciałam zyskać jak najwięcej miejsca i uznałam, że skoro nie lubię piec ciast, to piekarnik mi zbędny... Okazało się jednak, że ciąża pod tym względem mnie odmieniła i gdybym miała możliwość, to piekłabym słodkości chyba codziennie.. Agula - znam ten ból z pęcherzem Ledwie wyjdę z domu, a już muszę namierzać kibelek. Całe szczęście, że na targowiskach i w centrach handlowych zawsze toalety są Ciekawe jest to, że to sikanie tak potwornie dokuczliwe jest tylko kiedy chodzę... Jak w domku siedzę, to wszystko jest w normie. Dlatego niechętnie wychodzę... Dzięki za podsunięcie pomysłu z tymi koszulami na Allegro. Nie wiedziałam gdzie ich szukać, ale sobie wpisałam w wyszukiwarce Allegro "koszula do karmienia" i teraz mam: do wyboru, do koloru Tylko się zdecydować muszę... Ale się z rana uśmiałam Nieświadomie mi humorek pozytywnie nastroiłaś swoim tekstem: "A teraz będę kombinować jak pomalować paznokcie u nóg, które wczoraj sobie obcięłam (...)". Tak sobie myślę, że jak już nogi od ciała oddzielone, to teraz je wystarczy po prostu na stole położyć ;) Albo na kolanach Drodka, z całego serca życzę, by życzenie się spełniło Znam trochę imion, które byłyby niesłychanie wyjątkowe i niespotykane, ale mam też wzgląd na uczucia dziecka ;) Pozostanę więc przy dość popularnym, ale za to ładnym :) W sumie to fajnie, że i Tobie się podoba :) Łasiczko, jeszcze brzuszka nie miałam, a już się w internecie naczytałam o tym zakazie głaskania brzuszka Mimo wszystko nie potrafię się oprzeć. Może coś w tym "stawianiu się" macicy jest, bo rzeczywiście, bywa napięta i twarda, ale czy to od głaskania? Wolę wyjść z założenia, że taka jej natura, albo że gdyby tak być miało, to wszystkie szczęśliwe ciężarówki rodziłyby przedwcześnie. Bylebym tylko sobie w brodę nie pluła i pretensji potem do siebie nie miała Naprawdę, nie umiem nie głaskać Poruszyłyście temat naszych panów... Taaak... Ja też czasami pomodlić się muszę Ale jak już mi złość przejdzie, to uświadamiam sobie, że to ja przewrażliwiona jestem, a nie on taki nie do zniesienia. Czasami to mi go wręcz żal - ostatnio o coś się czepiałam (ale nie pamiętam o co), coś mi co chwilę nie pasowało, płakać mi się z nerwów chciało, a biedny M tylko dzielnie karku nadstawiał. A jak z psem na spacer poszedł, to wrócił z bukietem róż :) Głupio mi było, że taka wredna byłam. Oczywiście, następnego dnia znów jakiś napad miałam - chyba nad sobą nie panuję Co do związku w ogólności, to wiadomo - bywa różnie. Jak z pogodą. Też czasami rozgoryczenie czuję, ale na szczęście nie trwa to długo. Bo i spojrzeć w lustro czasem się staram; wtedy rozumiem, że też mam takie dni, w których albo bym tylko spała, albo z nikim nie rozmawiała, albo chętnie na bezludnej wyspie się znalazła. Tylko że wtedy mój mąż problemu z tego nie robi (może się cieszy, że w końcu spokój ma ), natomiast ja zaraz nerwowa jestem, kiedy on akurat chęci na rozmowę nie ma. Co do głaskania brzuszka, to raz to robi, innym razem - nie. Raz pyta mnie o samopoczucie i o synka, innym razem - jakby go to nie interesowało. Ale wiem, że tak naprawdę obchodzi go to bardzo, a jednocześnie... trochę przytłacza. Nieraz pyta mnie, czy uważam, że sobie poradzimy, czy się nie boję? Niekiedy otwarcie przyznaje się do tego, że zjadają go troski: jak damy radę finansowo? jak poradzimy sobie z wychowaniem? itp. Faceci są inni - żadne odkrycie, prawda? A my raz się z tym godzimy bez zastrzeżeń i tę inność tolerujemy i cenimy, a innym razem - potępiamy i staramy się zmienić, a jak efektów brak... stajemy się jędzami ;) Zobaczycie, że jutro znów wyjdzie słoneczko
-
Hej, dziewczyny :) Właśnie na Polsat Cafe fajny program leci - "Na Zdrowie"; tematy dziś akurat dla nas
-
Dzień dobry, Mamusie A mi humorek dopisuje, bo pogoda od samego rana piękna. Wczoraj też rano było cudownie, ale po południu zaczęło kropić, potem - padać, a na wieczór już lało :/ Ale za to jak pachniało :) Mmadziu, przede wszystkim gratuluję zaliczonego egzaminu i pracy I oby dalej do przodu :) Ale z Twoim zdrówkiem znów nie jest dobrze :/ Jelitowa grypa (jeśli to to) to paskudztwo - kiedyś z jej powodu tydzień w szpitalu spędziłam... Dzięki za potwierdzenie tezy o ubrankach :) Nie ma to jak doświadczona mama Poradź jeszcze, proszę, co do szpitala zabrać, żeby maluszka jakoś sensownie ubrać. Właśnie sobie uświadomiłam, że muszę do szpitala zakupić jakąś piżamę albo koszulę - dla siebie!!! Może wyda Wam się to dziwne, ale nie posiadam niczego stosownego, bo mam zwyczaj spania w stroju Ewy ;) Mąż zresztą też niczego na noc nie zakłada ;) Po prostu oboje nie znosimy spać w jakichkolwiek ciuchach I przeraża mnie myśl o tym, że jak synuś troszkę podrośnie, to nie będziemy mieli innego wyjścia, jak zacząć się do łóżka ubierać :/ To już widzę, jak się wyśpimy... Sekundko, toś mnie pocieszyła z tym snem ;) Pocieszam się tym, że wszystkie się w tym bólu łączyć będziemy ;) Czekamy na relację z wizyty u położnej - a to wizyta z USG będzie chociaż? Mart, gratuluję udanego zakupu Dobrze, że Cię nie rozczarował. A kiedy na pierwszy spacer z dzieckiem? Nie mam pojęcia Myślę sobie jednak, że po pierwsze wrzesień będzie ciepły, a po drugie - nie ma co za bardzo dzidziusia przed wyjściami chronić. Na pewno dzięki regularnym spacerkom szybciej się uodporni. Sekundka ma doświadczenie z dość chłodnego kraju - tam zalecają szybkie hartowanie. A i ja słyszałam podobne opinie - Holendrów z kolei - na ten temat. Zresztą, sama zaobserwowałam, że pomimo kapryśnej i nieprzewidywalnej pogody, holenderskie dzieci chodzą ubrane lekko - aż się zimno robi od patrzenia na nie ;) A już największe zdumienie mnie ogarniało, kiedy widziałam treningi piłkarskie naprawdę kilkuletnich dzieci; zimno, wietrznie, deszczowo - a one na boisku, w krótkich spodenkach i rękawkach Każda mama jednak sama sobie pewnie ustali termin pierwszego spaceru i częstotliwość kolejnych. Ja mam psa, więc przynajmniej raz dziennie będę musiała z Mateuszkiem iść na spacer. I kto wie, czy nie od pierwszego dnia po powrocie ze szpitala... Co do "Znanego Lekarza", to dzięki za przypomnienie. Znam od dawna, a sama nie wpadłam na to, żeby Wam polecić. Fajna stronka - sama z niej korzystałam i sama zostawiłam kilka komentarzy ;) Minu - a Tobie dziękuję za artykuł o popularnych imionach :) Miałam co prawda nadzieję, że imię wybrane przeze mnie nie będzie do popularnych należeć, no ale niestety... Nawet na naszym topiku (to topik jest? - bo się nie znam...) nie ja sama na Mateuszka czekam - Drodka także ;) Agula - też się zastanawiałam, czy to niskie kopanie jest w porządku...? Ale wygląda na to, że jest :) Mnie Mateuszek fika niekiedy właśnie tak bardzo nisko, a innym razem - bardzo wysoko nad pępkiem. Podobno ma jeszcze sporo miejsca, więc bez problemu się obraca - pewnie stąd takie niespodzianki. Ciekawy ten wózek znalazłaś Myślę, że jedynie wielki snob się na niego skusić może... Diabelnie drogi, a jednak ma poważny feler: jest wykonany z włókna węglowego, które - choć faktycznie niesłychanie lekkie (mąż jest wędkarzem i z takiego materiału wędki posiada) - przyciąga pioruny Gdyby więc jakaś burza w powietrzu wisiała... Drodka - zazdroszczę "odporności" na słodkości :) Z Twojego opisu wynika, że w ogóle zdrowo się odżywiasz A witaminki to tak sama sobie brać postanowiłaś, czy jakieś lekarskie zalecenia? I co łykasz? Bo ja to w sumie zaleceń do łykania nie miałam - a łykam. Łasiczko - cieszę się z dobrych wieści :) Lutinka na pewno nie zaszkodzi, a jeśli pomóc może, to tym lepiej. Zobaczysz - wszystko będzie dobrze :) A o Rennie na zgagę słyszałam i czytałam - ciąża podobno przeciwwskazaniem nie jest, a przy okazji Rennie ma bardzo dużo potrzebnego nam wapnia (jedna tabletka ma go chyba tyle, co szklanka mleka). Jeśli natomiast chodzi o czkawki maluszka, to sama nie jestem tak do końca pewna, czy je czuję. Ale chyba tak - w każdym razie z różnych opisów wynika, że są to regularne, częste niby kopniaczki (albo puknięcia). Pewnie więc mój synek czkawkę miewa. Tak czy inaczej akurat czkawki powodem do zmartwienia nie są - jedne mamy odczuwają, a inne - nie. Być może nie wszystkie dzieci je mają nawet. A kiedy liczy się ruchy dziecka dla kontroli jego aktywności, to czkawek wręcz zupełnie nie bierze się pod uwagę - nie są więc istotne - na to wygląda. Z tymi terminami porodu, to i mi zawsze różne wychodzą na USG :/ Myślę, że najlepiej trzymać się tego wyliczanego z daty ostatniej miesiączki - w każdym razie mi tak w karcie ciąży lekarz wpisał, nie sugerując się USG przedział od 9. do 21. września). Ani pierwszymi ruchami (z tych, to bym na 1. września termin miała). I tu prośba do Sekundki - chyba na naszej liście jestem z terminem na 14. września - poproszę o zmianę na 8.09.09 :) Aisha - wielkie gratulacje!!! Domyślam się jednak, że dla Ciebie już do porodu wiarygodne nic nie będzie ;) Zawsze to jakaś niespodzianka ;) Jeśli planujesz więcej dzieci, to i tak masz szansę na córcię Jak często do lekarza? Mi ostatnio powiedział mój lekarz, że widujemy się co 4 tygodnie. Chyba więc na razie tyle wystarczy. Idę w przyszły czwartek na kontrolę (ale chyba bez USG), a 21. czerwca chcą mojego synka zobaczyć ponownie kardiolożki. Nie mogę więc narzekać na brak opieki i zainteresowania ;) Rzeczywiście, sporo dziewczyn się nie odzywa Mam nadzieję, że wszystko u nich w porządku. Może po prostu je zanudziłyśmy ;) Ja to na pewno - sądząc po powyższym słowotoku :) A napisałabym coś jeszcze, ale mam coś do zrobienia... Pogodnego dnia
-
Witajcie, Mamuśki :) Sekundko, szkoda, że z USG nie wyszło :( Rzeczywiście, ciągle coś Cię łapie... Może witaminek za mało? Ja na początku ciąży chyba dwa razy przeziębiona byłam, ale od tamtej pory mam spokój. No, ale codziennie łykam witaminki (typowo dla ciężarnych plus omega3 i witaminkę C na dokładkę) i jem dużo owoców. Co do rannego wstawania... troszkę się obawiam tego, co czeka mnie i każdą z Was za kilka miesięcy... Bo ja bardzo spać lubię. Teraz codziennie wstaję o 6, żeby mężowi śniadanko zrobić, a on w tym czasie z pieskiem na spacer wychodzi. Ale za to wieczorem dość wcześnie kleją mi się oczy i jak uda mi się kochanego namówić, to już przed 21. lądujemy w łóżeczku ;) Żadnych problemów z zaśnięciem nie mam, a w nocy "tylko" raz wstaję na siusiu :) Ty - Sekundko - to przy dwójce chyba wcale kłaść się nie będziesz, skoro sama Olivka pod tym względem we znaki się daje Aisha - badanie miałam w WSZ (Wojewódzki Szpital Zespolony) w Toruniu, na tzw. Bielanach. Jak już pisałam, to zasługa troskliwego lekarza, który chciał się upewnić, że podwyższone NT mojego synka (z 14tc zdaje się, ale nie pamiętam dokładnie) nie ma nic wspólnego z wadą serduszka - bo o tym niekiedy takie NT świadczy. Wiem, że bym go nie miała, gdyby nie to właśnie. W sumie, to i tak jedynie na słowo mi uwierzył w to NT, bo sam tego pomiaru nie robił - akurat wtedy wykonywał je lekarz w Niemczech i nawet nigdzie tego nie zanotował. A jedna z tych pań kardiolożek nazywa się Sałasińska albo Hałasińska - nie zapamiętałam niczego więcej :( Myślę, że gdyby Twój lekarz był czymś zaniepokojony, to także skierowałby Ci na dokładniejsze badania u specjalisty. Najwyraźniej nie ma takiej potrzeby, z czego możesz się tylko cieszyć Minu, Agula - cieszę się, że zadowolone jesteście z pierwszych zajęć :) Może jakimiś ciekawostkami podzielicie się z tymi, które do szkoły rodzenia nie trafią? Tzn. ze mną między innymi ;) Łasiczko - pogratuluj maleństwu ślicznego noska Mmadziu, współczuję przymusu nauki i pisania prac... Nigdy za żadną szkołą nie zatęskniłam nawet przez chwilę i cieszę się ogromnie, że mam takie rzeczy za sobą Co do glukozy, to podobno wykonuje się to badanie między 24. a 28. tygodniem ciąży - masz więc jeszcze chwilę ;) Myślę, że jeśli Twoja pani doktor Cię nie skieruje, to może sama powinnaś je wykonać? Nie jest drogie, a przynajmniej pozwala w porę rozpoznać ewentualne problemy. No, ale to oczywiście tylko od Ciebie zależy. Ja tak tylko próbuję nieśmiało doradzić, bo Twoje przejścia troszkę mnie martwią Wczoraj zwiedziłam z kuzynką chyba z 10 lumpeksów Ona kupowała ciuszki dla swojego dwuletniego synka, a ja - dla Mateuszka :) Kupiłam dwie czapeczki, kilka par spodenek, body z długimi rękawkami (bo mi mądrze mamuśka doświadczona podpowiedziała, żeby wziąć pod uwagę porę roku, w jakiej malucha ubierać w te ciuszki będę), kaftanik, polarową kurteczkę i śpioszki jakieś. Fajnie tak było razem pochodzić, bo pewnie sama zrobiłabym zakupy pod wpływem chwili i np. dla 3-miesięcznego szkraba kupiłabym cieniutkie bluzeczki z krótkimi rękawkami, kiedy on 3 miesiące mieć będzie w grudniu Wiem już na co w ciuszkach zwracać uwagę, żeby było wygodnie dla synka i praktycznie dla mnie. Trochę ciuszków jeszcze dostanę od tej kuzynki, więc na razie odpuszczam tego typu zakupy. Zresztą, powiedziała mi, że nie ma co szaleć, bo w praktyce okazuje się, że tylko część ciuszków przypadnie do gustu nam i dziecku i w sumie niektórych wcale nie wykorzystamy. Podobno sama zaledwie 3 komplety ubranek wykorzystywała (tzn. wszystkie rodzaje ubranek miała po 3 pary). Może więc skupię się na kosmetykach i... pieluchach Też przygotowana na to zostałam, że dziennie może schodzić nawet 10 pieluch!!! I wg mojej kuzynki najlepsze dla maleństwa są Pampers. Potem to już różnie, większy wybór w DOBRYCH pieluchach. Martwią mnie te wszystkie wydatki... Mam nadzieję, że przynajmniej nic nie będzie stało na przeszkodzie, żebym długo piersią karmiła ;) Trzymajcie się ciepło P.S. Dziś w końcu u mnie słonecznie i ciepło
-
Właśnie zauważyłam, że zła godzina się wyświetla Faktycznie jest 8:25...
-
Witajcie, kochane Co to Sekundka mówiła o rozpoczynaniu nowej strony??? Nie pamiętam za bardzo, ale życzę wszystkim miłego dnia wypełnionego kopniaczkami :) Wczoraj spędziłam na kozetce bite 50 minut. Ale warto było :) Z moim lekarzem przyszły dwie panie doktor z oddziału kardiologicznego i to one - na zmianę - robiły mi USG. Czemu tak długo? Bo synuś nie chciał się ułożyć tak, żeby można było dokładnie obejrzeć serduszko w najdrobniejszych szczegółach. No i w rezultacie jestem z nimi umówiona za 3 tygodnie, bo koniecznie chcą odnaleźć jakąś "gałąź płucną" (?) - widziały tylko jedną, a druga skrywała się w cieniu żeberek. Podobno obecność jednej świadczy o obecności drugiej (czy jakoś tak), ale panie nie odpuszczą, dopóki nie namierzą obu. Zauważyłam, że są bardzo zaangażowane w swoją pracę; ciepło odnosiły się do mnie i do Mateuszka, żartowały, atmosfera super. Były uszczęśliwione, że w końcu mogą pooglądać takie piękne obrazki, bo na codzień mają niestety do czynienia z nieprawidłowościami :( I - w ramach doświadczeń zawodowych - chcą zbadać serduszko mojego synka po jego narodzinach; po prostu ciekawi je, jak wnioski z badania USG przekładają się na rzeczywistość. Moje niepokoje zostały rozwiane, kiedy usłyszałam, jak jedna z nich zapytała mojego lekarza na jakiej właściwie podstawie mnie do nich przysłał? Powiedział, że NT wynosiło 3mm - tylko tyle. I wolał się upewnić, że wszystko jest w porządku Muszę się też pochwalić tym, że miałam "zaszczyt" być badana za pomocą nowoczesnego aparatu, który został szpitalowi wypożyczony zaledwie na kilka tygodni. Rzeczywiście, obraz był o niebo fantastyczniejszy Widziałam dość wyraźnie buźkę mojego maleństwa, jego śliczne rączki i paluszki, usteczka i nosek Mam nawet fotkę, ale wkleję ją do galerii później, bo teraz muszę się szykować do wyjścia (umówiłam się z kuzynką na obchód lumpeksów). I ta świetna maszyna "powiedziała", że Mateuszek waży już około 800 gram i ma 25 tygodni :) Licząc od pierwszego dnia ostatniej miesiączki mamy tydzień 26., więc wszystko jest w jak najlepszym porządku i w całkowitej normie. Mmadziu, nie przejmuj się więc zupełnie wielkością swojego dzieciaczka, bo właśnie na własnej skórze przekonałam się, jakie różnice mogą wyniknąć w zależności od jakości sprzętu. A jeśli nawet to nie sprzęt, to Mateuszek w ciągu zaledwie dwóch tygodni sam bardzo nadgonił zaległości Przepraszam, jeśli zanudziłam ;) Musiałam się z Wami podzielić swoją radością. Pozdrowienia serdeczne, Mamuśki
-
Witajcie :) Łasiczko, gratuluję pierwszych zakupów Jak już się okaże, że wszystkie mamy w domu coś dla naszych dzieciaczków, to na pewno obalimy wszystkie zabobony Widzę, że też masz "obsesję" na punkcie ruchów malucha :) Doskonale Cię rozumiem... Mój synuś od wczorajszego popołudnia prawie do teraz nie dawał znaku życia... Na szczęście się obudził niedawno Trzeba chyba te nasze dzieciaczki zrozumieć - w końcu sen pochłania większość ich czasu. A i my same dni mamy różne, prawda? Dancia, boli Cię fikanie? Ja odczuwam tylko ogromną przyjemność :) No, ale fakt - wciąganie skarpetek i butów coraz bardziej utrudnione Kinia, miło, że zajrzałaś :) I wspaniale, że córcia rośnie Majta, z moim brzuchem też różnie - nie wiem od czego to zależy. A pępek wciąż wciągnięty, co mnie zresztą cieszy :) I wcale nie wygląda, jakby się szykował do wyłonienia. Sekundko, wiem, że przy córci to za długo nie poleniuchujesz :) Taki żarcik z tym siedzeniem ;) Ale czemu Ty tak wcześnie wstajesz? Ranny ptaszek z Ciebie... Prawka nie odpuszczaj - zdasz na pewno. W każdym razie trzymam kciuki i powodzenia życzę. Mmadziu, przyznam, ze mnie pocieszyłaś. Mój synuś też ostatnio nagle młodszy się okazał i też się tym bardzo zmartwiłam Ale ja także słyszałam, ze nie ma się co tym przejmować za bardzo, bo teraz każdy malec ma swoje własne, indywidualne tempo wzrostu, które nie świadczy o czymś niedobrym. Co do glukozy, to badanie to robi się po 24tc, więc może jednak zrobisz? Ja też zawsze problemy z nerkami miałam, ale jakoś pić mi się nie chce (jedynie na początki ciąży bardzo dużo piłam), wręcz się zmuszam :/ Z marnym skutkiem zresztą... Minu, to masz to, co ja ;) Tak się dziewczyny rozgadały, że trudno nadążyć Ja to czytam codziennie, ale po przeczytaniu już nie zawsze mam czas na napisanie czegoś :) Mart, dziękuję za informację z pierwszej ręki ;) Wczoraj dzwoniłam do jednej z toruńskich szkół jazdy i usłyszałam to samo: nie ma żadnych przeciwwskazań dla kobiet w ciąży, jeżeli lekarz ich nie widzi. Ja jednak będę chyba musiała zrezygnować, bo wszystko przekalkulowałam i wyszło mi, że mnie nie stać Mąż co prawda wczoraj dostał umowę na czas nieokreślony, ale jego pensja wystarczy zaledwie na utrzymanie mieszkania i spłacanie kredytów... Martwi mnie to bardzo - na życie zostanie bardzo niewiele. Oj, trochę się namieszało nam przez ten wstrętny kryzys... Łasiczko, wspaniałych wrażeń na jutrzejszym badaniu :* Ja dziś o 18. mam spotkanie ze znajomą mojego gina, co to podobno specjalistką od maleńkich serduszek jest. Trzymajcie kciuki, żeby niczego niepokojącego nie znalazła Bo martwię się troszkę... Nic na to nie poradzę... Miłego popołudnia, Mamuśki
-
Witajcie po weekendzie :) W piątek w końcu gruntownie posprzątałam, ale sobota i niedziela spędzone w domu zaowocowały nowym bałaganem Muszę znów posprzątać, bo pewnie moi rodzice wpadną dziś na Dzień Dziecka... Pogoda u mnie paskudna (zresztą - jak wczoraj i przedwczoraj), a już od rana byłam w laboratorium (mocz na posiew oddać, bo ten mój pęcherz coś podejrzany jest), na poczcie i w Urzędzie Pracy; chciałam zarezerwować sobie miejsce na jakieś bezpłatne kursy, ale zrezygnowałam, bo ich terminy zbyt ryzykowne - trwają 1,5 - 2 miesiące, ale dopiero od sierpnia. No i średnio po 8 godzin dziennie :/ Jak przekalkuluję sytuację finansową (i jak się okaże, czy mężowi przedłużą umowę), to może zapiszę się na kurs prawa jazdy. Po dzisiejszych autobusowych mękach jestem prawie zdesperowana Aisha, doskonale Cię rozumiem - toż to masakra!!! Aż strach pomyśleć, co będzie latem Dziś zbyt ciepło nie było, ale jak usiadł obok mnie menel (dosłownie), to prawie padłam... Nos mam w ciąży wrażliwy jak u psa... Mmadziu, a Ty znów niedomagasz Pisałaś, że ostatnio pijesz bardzo dużo wody... A jak Twoja glukoza po obciążeniu? Miałaś robione to badanie? Bo może pragnienie i inne Twoje problemy wynikają z cukrzycy ciążowej??? Nie życzę i nadzieję mam, że tak nie jest, ale warto czasem na zimne dmuchać. Sekundko, Łasiczko - może od siedzenia te bóle kości ogonowej? Tak piszecie o słodkościach, że nie da się nie zgrzeszyć... Kiedyś słodycze mogły dla mnie nie istnieć, ale odkąd jestem w ciąży - jem każdego dnia, bez wyjątku... A oprócz słodyczy - owoce... Ostatnio kupiłam 3 kg truskawek; trochę zjadłam na poczekaniu, a resztę zmiksowałam z cukrem, wpakowałam do pudełek i pomroziłam. Mam więc sporo przepysznych sorbecików w zanadrzu Dziwię się, że wciąż jako tako wyglądam... Kiedyś też byłam mięsożerna, a teraz... żadne mięso mi nie smakuje. Prawie wcale go nie jem, a jeśli już, to w minimalnych ilościach i z ogromnym niesmakiem. A jak Wasze kulinarne upodobania? Wracacie do normy, czy wciąż wydziwiacie? Aisha, biegunki się mnie nie imają ;) Raz tylko mnie przegoniło po kluskach ziemniaczanych (ze smażoną cebulą i boczkiem - tłuste niemiłosiernie) do kompletu z maślanką (tą piję codziennie do obiadku). Ale tak poza tym, to nic mi nie szkodzi. W sumie nie miałabym nic przeciwko, gdyby mnie czasem przeczyściło ;) Może by się tłuszczyk nie nadążał odkładać... Nie ma tego złego ;) Miłego dnia życzę
-
Pierwsza ciąża: wielka, niczym nie zmącona radość. Moje samopoczucie świetne, a uroda promieniejąca szczęściem. Jedyna dolegliwość, to potwornie bolące piersi (jakby mi je ktoś odrywał od ciała). Niestety, straciłam maleństwo w 3. miesiącu Ciąża obecna: radość pomieszana ze strachem. Sporo mdłości na początku i humory nie do zniesienia. W 6-7tc plamienie, a z nim - przerażenie. Zakaz przytulania, leki i prawie miesiąc spędzony głównie w łóżku. Miały być bliźniaki - myślałam, że to "bonus" za poprzednie. Niestety - jeden z maluszków umarł w 8-9tc. Dość częste USG, a przed każdym porażający strach o maleństwo: czy wciąż żyje? W 19tc - pierwsze, nieśmiałe ruchy naszego synka Od tamtego czasu powoli opuszcza mnie lęk, choć nie do końca. Teraz nie martwię się, czy synuś żyje, bo czuję wyraźnie, jak życie w nim szaleje :) Za to przyszły inne obawy: czy będzie zdrowy? czy dobrze się rozwija? Tym razem nie wyglądam promiennie :( Odnoszę wrażenie, że wyglądam na przemęczoną i zaniedbaną, do 4. miesiąca miałam okropne problemy z cerą, a moje włosy wyglądają paskudnie do tej pory. Uwielbiam za to swój powiększający się brzuszek, który porusza się wraz z moim dzieckiem - mogłabym patrzeć na niego godzinami ;) Uciążliwy jest za to pęcherz Nie mogę nigdzie wyjść na dłużej, jeśli na trasie nie mam dostępu do kibelka :/ Kocham swój odmienny stan i tego małego człowieczka, który - choć zabrzmi to banalnie - jest owocem wielkiej miłości - jednak nie wiem, czy odważę się na kolejną ciążę...
-
Agula, mam taką nadzieję... Zawsze marzyłam o synku Wiadomo, najważniejsze, by dziecko zdrowe było, ale chyba każdy dodatkowe życzenia miewa ;) U mnie już pada I zaledwie 10 stopni w plusie. Taka pogoda mnie usypia, a obiecałam sobie, że posprzątam dziś mieszkanie. A lenia mam gigantycznego... Im więcej się lenię, tym bardziej leniwa jestem...
-
Aisha - to zabawnie macie Wybacz, że nie pamiętam szczegółów z Twojego ostatniego USG Ale... jak to wyszło??? Poprzednim razem lekarz pewien był, że chłopak będzie, czy tylko przypuszczał, bo np. dzieciaczek nie ustawił się najlepiej do badania? Tak pytam, bo sama mam zdjęcie, na którym ewidentnie widać, że mamy chłopca. Ale ostatnim razem ginekolog zażartował sobie, że się pomylił... A że natura moja podejrzliwa okrutnie... cóż... nie daje mi to spokoju W Toruniu dzień zapowiada się niezbyt ciekawie: pochmurno bardzo i wieje trochę. A ja zmarźlak straszny się zrobiłam i nawet w domu mi chłodno :/ Mimo wszystko życzę przyjemnego dnia i udanego weekendu
-
Dancia, tak się rozpisałam, że zdążyłaś wrócić z USG :) Gratuluję sporego maluszka Szkoda, że się podpatrzyć nie dał/a ;)
-
Jaki ruch od rana Emilia, Dadada - witajcie Dadada, ja też mieszkałam w Hagen (między Eilpe a Śródmieściem) przez kilka miesięcy - bardzo tęsknię za tym miastem A Ty w której części i jak długo? Minu, cieszę się, że mnie rozumiesz - teraz, kiedy wszystkie czujemy ruchy naszych maluchów, pewnie i wszystkie jesteśmy o wiele spokojniejsze. Nie da się nie zauważyć, że dzieciaczki pełne są życia Mart, witaj w klubie :) Mi też nocą pęcherz spokoju nie daje i Mateuszek tak samo reaguje :) Mmadziu - Twój brzuszek także niczego sobie :) Fajnie masz, że Cię waga oszczędza. Może to i przez Twoje ciągłe problemy zdrowotne - mam nadzieję, że czujesz się dobrze po zmianie diety. Dancia - czy się maluch trzęsie? Chyba nie... Wiem, kiedy ma czkawkę, kiedy kopie nóżkami (bo chyba piąstek aż tak silnych nie ma...?) i kiedy cały się wierci, jakby pływał, robił koziołki w poszukiwaniu najdogodniejszej pozycji. Ale "dreszczy" nie kojarzę... Podobno niemowlęta wzdrygają się, jak im się siusiu chce Ale nie wiem, czy można to do dzieciaczków w brzuszku przypisać ;) Wspaniałych wrażeń na USG Łasica - przyłączam się do kondolencji. Twój mężczyzna musi być dzielny ;) Cieszę się, że ja takiego zakazu już od dawna nie mam :) Ale nawet jak miałam, to zawsze o męża dbałam ;) Oj... dobrze miał jak nigdy ;) Teraz możemy oboje korzystać z przyjemności, jednak - jak i wiele dziewczyn z naszego wątku - trochę się obawiam i nie potrafię tak do końca się rozluźnić i w pełni czerpać satysfakcji :( W sumie to dobrze, że instynkt macierzyński bierze górę nad tym bardziej prymitywnym - przynajmniej uważam na synka ;) Mąż też czasem pyta, czy na pewno możemy (np. czy jakaś pozycja nie stanowi zagrożenia) - chyba od czasu, jak poczuł kopniaczki. Miło, że i on się troszczy o potomka :) Aisha, a mówiłaś lekarzowi o swoich dolegliwościach"? My też czasami czujemy, że ciasno się we mnie zrobiło, ale bólu nie odczuwam nigdy. Może Ciebie boli, bo jesteś spięta, a co za tym idzie - zbyt sucha...? Mam nadzieję, że nikogo nie uraziło poruszanie takich kwestii ;) A ja we wtorek jestem umówiona na USG ze specjalistką od maleńkich serduszek. Podobno mój szpital zakupił nowe USG na oddział patologii ciąży - chciałabym na tej nowej maszynie obejrzeć dzieciaczka. No, ale nie ode mnie to zależy :( Zobaczymy. Co do zakupów, to... postanowiłam skończyć z tymi chorymi zabobonami. Tak więc na dobry początek zakupiłam w Lidlu śliczne skarpeteczki, śpioszki, spodenki, kaftanik i stanik do karmienia. A od kuzynki przywiozłam wózek - dziś piorę wszystko, co udało mi się z niego ściągnąć; dwa prania za mną, zaraz wrzucę do pralki ostatnie części. A mąż będzie miał czas na drobne reperaturki. Wózek ciężki (22 kg), ale bardzo pomysłowy - firmy TAKO, a model - City Voyager (możecie pooglądać na stronie wózki dziecięce TAKO, wózki dziecięce głębokie, wózki dziecięce spacerowe, wózki dziecięce lalkowe), granatowy z błękitnymi wstawkami. Ma nosidełko, ale takie typowe, nie przeznaczone do samochodu (nie szkodzi, bo fotelik samochodowy też od kuzynki już dostałam). I robi się z niego także spacerówkę :) Mam nadzieję, ze nam posłuży. Miłego dnia
-
Mnie moja wiara w przesądy straszliwie wkurza Nie wiem czemu, ale nie dają mi one spokoju... W końcu jednak postanowiłam skończyć z tymi głupotami i... w poniedziałek zakupiłam pierwsze ciuszki dla maluszka, stanik do karmienia, a od kuzynki przywiozłam wózek :) Wózek mógł poczekać, ale ma jakiś defekt w kółkach i mąż musi go podreperować. A ja dziś piorę wszystko, co udało mi się z wózka zdemontować :)
-
Witam :) Ja także (jak Marcelina) słyszałam o takim wpływie kwasu foliowego. Jeśli dobrze pamiętam, to badania w tym kierunku przeprowadzono w Szwecji - ujawniły one, że kobiety przyjmujące kwas foliowy w DUŻYCH dawkach i przez dłuższy okres czasu przed zajściem w ciążę, w mnogie ciąże zachodzą. Jeśli chodzi o doświadczenia własne, to po zabiegu łyżeczkowania przyjmowałam 800 mikrogramów kwasu. Już w drugim cyklu zaszłam w ciążę (zamierzałam odczekać 3 cykle, ale wyszło inaczej ;)) - były bliźniaki. Piszę "były", bo jeden z nich umarł na przełomie 8. i 9. tygodnia, ale chodzi o sam fakt mnogości. Dodam, że ani w mojej, ani w męża rodzinie nie było bliźniąt. Może więc coś w tej witamince jest... :)
-
Witajcie :) Ja tylko na chwilkę - mąż zaraz z ryb wróci i chętnie gorącej herbatki się napije, a ja dopiero z łóżka wstałam... Baaardzo dobrze mi się śpi - mogłabym z łóżka nie wstawać... Witam nowe Wrześnióweczki - ale nas dużo :) Tyle czasu minęło od zapoczątkowania tego wątku, a tu co jakiś czas ktoś do nas dołącza. Sporo dzieciaczków się posypie we wrześniu Ciekawe, czy - jak już wszystkie szczęśliwie powitamy nasze maluchy po naszej stronie brzuszków - wątek rozwinie się i przekształci w "kącik wymiany doświadczeń"? ;) Mmadziu, straszne Twoje przeżycia Oby kolejne badania coś wyjaśniły. Najgorsze jest, jak się nie wie co? skąd? dlaczego? itp... Trzymaj się ciepło i dbaj o siebie A co do wózka, to może zdecyduję się na wózek od kuzynki. Racja - maluch szybko wyrośnie z gondoli, a i zima nie jest zbyt sprzyjającym spacerom okresem :( Może więc wystarczy mi ten wózek po synku kuzynki... Ciężki jest bardzo, ale na parterze mieszkam i tyle to się przemęczę chyba. Niestety, prawa jazdy nie mam (właśnie się zastanawiam nad zrobieniem go w najbliższym czasie) i martwi mnie ewentualne kursowanie autobusami (bo mieszkam w niezbyt dobrym punkcie Torunia) z tak ciężkim wózkiem, ale z drugiej strony mąż mówi, że ma urlop i jak będzie trzeba z Mateuszkiem gdzieś jechać, to po prostu weźmie dzień wolnego. A nosidełko - fotelik już mamy :) Przerażają mnie wszystkie wydatki... Nie dość, że nie urządziliśmy mieszkania do końca (sporo do zrobienia, ale trzeba to na później odłożyć), to jeszcze co miesiąc sporo rachunków i kredytów do płacenia :/ Szkoda, że nie udało się w Holandii zostać tych kilka miesięcy dłużej... Nyana, ja pobierania z palca nie polecam. U mnie ciężko znaleźć żyły i z tego powodu miałam parę razy krew z palca pobieraną. Tyle że szybkie ukłucie było bolesne, a samo wyciskanie krwi strasznie długo trwało :/ Bo musiała pielęgniarka krew wyciska - kropelkę po kropelce.... Ją palce bolały i mnie. Wolę tradycyjne metody. Kiedyś miałam potworną fobię "igielną", ale pewnego razu postanowiłam ją przezwyciężyć i oddałam krew w Niemczech podczas takiego specjalnego maratonu. Dobrze, że nie patrzyłam na igłę. Jak po czasie spojrzałam na rękę z wbitą w nią wielką grubą igłą, to aż mi się słabo zrobiło Ale za to teraz te cienkie igiełki, których używają w laboratorium, nie robią na mnie większego wrażenia. Bardziej nie lubię plastra przyklejonego na wacik - to ciągnięcie włosów jest potworne :/ Jeśli chodzi o glukozę, to jakoś przeżyłam. I to 75 g. Nie powiem - do przyjemności to nie należało, ale i straszne nie było. Tyle że chwilę później nie czułam się najlepiej - serce mocno kołatało i mdliło mnie przez pół dnia. Miałam głodu nie odczuwać, a mimo tego - głodna jak wilk byłam. Może jakaś inna jestem. Wracając do synka, to... ostatnio go roznosi Budzi się wiele razy w ciągu dnia i nocy i wyraźnie daje o sobie znać. Mąż to już za każdym razem go czuje, a wczoraj nawet moja mama ten zaszczyt miała ;) Wzruszyła się bardzo :) Dorzuciłam do albumu zdjęcia brzuszka i główki synusia. No, w sumie to tylko czaszka się rysuje i może trochę upiornie to wygląda, ale jest w nim fajny szczegół: moja mama od razu stwierdziła, że maluch ma bródkę po mnie :) Też takie skojarzenie miałam, więc mama mnie utwierdziła jedynie. I ucieszyła ;) Wiem, że możecie tego nie dostrzec, bo mnie nie znacie osobiście, ale wierzcie na słowo. Ciekawe, jaki Mati po urodzeniu będzie...? Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia - jesteście kochane
-
Oj, wiecie jak to jest, jak coś w głowie siedzi... Nie chce się o tym myśleć, ale się nie da :/ Może się za wiele nieszczęść w życiu naoglądałam (studiowałam pedagogikę i trochę praktyk miałam z niepełnosprawnymi fizycznie i psychicznie dziećmi)... Wierzcie mi, że najróżniejsze rzeczy zdarzają się nawet tam, gdzie się ich nikt nie spodziewa... Ja w życiu zawsze szczęście miałam i tego staram się trzymać ;) Co do wagi maluszka, to wylicza ją ultrasonograf na podstawie wymiarów i być może czegoś jeszcze. Ale nie wiem dokładnie. Wiem tylko, że wszystko jest na wydruku, a lekarz tylko "gwiazdki" zaznacza na obrazie ;) Zmieniać już lekarza nie będę, bo dobrze się przy nim czuję i wiem, że inne kobietki też bardzo go sobie cenią. Czasami sobie myślę, że im mniej się wie, tym lepiej się śpi ;) Moja mama mówi, że za jej czasów to nawet USG nie robiono i nie przestrzegano przed tym wszystkim, przed czym teraz się przestrzega. Co do wózków, to chyba wszystkie mamy dylemat... Za duży wybór i za wiele bajerów mamiących oczy i mózgi ;) Przesyt człowieka ogłupia... Zauważyłyście, że mamy "epidemię" ciężarnych? Na moim osiedlu już z 10 przyszłych mamusiek widuję, a i gdzie indziej też na każdym kroku :) I to nie tylko moje spostrzeżenie - sporo osób widzi, że ciężarówki opanowują Polskę ;) W Toruniu już jest wielki problem z miejscami w przedszkolach (głośno o tym od niedawna w lokalnych mediach), a co dopiero będzie się działo, jak trzeba będzie nasze pociechy posłać...
-
Minu, dziękuję :) Na przezierność to już za późno ;) W 14tc miał maluch sprawdzaną, ale przez lekarza w Niemczech, który chyba nie dysponował najlepszym sprzętem, jak na moje oko. Maluch wtedy bardzo wierzgał i wiem, że to może dać błędne wyniki, ale tamten wynik (3mm - może wtedy o tym nie pisałam) już dawał do myślenia :/ Wtedy lekarz powiedział, że jest OK, ale mój obecny gin mówi, że OK jest wtedy, gdy nie przekracza 2,5mm... Niby kostka nosowa była widoczna (nie dla mnie co prawda), co jest dobrym objawem, ale jakoś nie opuszcza mnie myśl, że tamten lekarz celowo mówił mi to, co chciałam usłyszeć, bo wiedział, że i tak nie będę z nim do końca ciąży... Zbyt duże NT nie jest wyrokiem, bo niekiedy taka "uroda" dziecka. Może jednak także wskazywać na ryzyko ZD właśnie, a prócz tego na wady serca i parę innych niefajności :/ Pewnie do samego porodu będę się bała...
-
Aisha, dzięki za pocieszenie :) Akurat jeśli chodzi o poszczególne pomiary, to wszystkie wskazują jednoznacznie - na 22w1d. A wg daty ostatniej @, to już leci 24. tydzień. Wcześniej między obliczeniami z USG a datą ostatniej @ był tylko tydzień różnicy... Martwi mnie to przede wszystkim, że tak się różnica zwiększyła :(