-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Agnieszka1979
-
Hej, kochane mamy :) Wczoraj mamusia - czyli ja :) - odczuła na własnej skórze PIERWSZEGO ZĄBKA Ledwie co się przebił i właściwie niewiele widać, ale dla potwierdzenia wystukany łyżeczką :) Lewa dolna jedyneczka. A już myślałam, że się zaczekamy. Bo mi pierwszy ząb wyszedł dopiero w wieku 10 m-cy. Wtedy też zaczęłam samodzielnie chodzić :) Muszę powiedzieć, że to ząbkowanie trochę się nam we znaki dało... Trzy dni marudzenia, a sobota masakryczna Aż się boję następnych ząbków... Co do jedzenia, to Mati już nieźle radzi sobie z kawałkami pokarmu; memla je, niby gryzie i zwykle bez problemu przełyka. Więc nie o konsystencję obiadków chodzi - zresztą, próbowałam różnych form. Zauważyłam, że z naszego talerza podjadanie mu pasuje, ale i tak wiele nie zjada. Na kilka dni odpuszczę gotowanie specjalnie dla niego, potem znów spróbuję, a jak nic z tego nie wyjdzie, to... zmieszam z jabłuszkiem :) Dzięki, Sekundko, za pomysł :) Sekundko, rozumiem Twoją rozpacz, naprawdę. Mati w drugim i trzecim miesiącu życia płakał ciągle, pomimo noszenia i wszystkich innych sposobów. I z usypianiem też był koszmar. Oj, jak sobie przypomnę To była wina kolek i... nadmiaru bodźców. Też wtedy szukałam rozpaczliwie pomocy w internecie i płakałam z bezradności. Tyle że w miarę skutecznym uspokajaczem był wówczas cycuś ;) Oczywiście, przez to byłam wykończona również fizycznie, bo ciężko funkcjonować z malcem zawieszonym ciągle na piersi... Na szczęście u nas minęło to po trzecim miesiącu. Myślę, że Cliffi podsunęła dobre sugestie. Mati ma nieraz takie momenty, że musi się po prostu wyryczeć, tak na maxa. Sądzę, że w ten sposób radzi sobie z nagromadzonymi emocjami. Z tego, co piszesz, wynika, że Filipek także jest bardzo wrażliwym chłopcem. Mój synuś także długo bał się obcych osób, nowych miejsc. Zresztą, dopiero niedawno zaczął zaczepiać ludzi w sklepie i sporadycznie się do nich uśmiechać. Jeszcze niedawno okrzykami radości reagował na powrót do domu - chyba jedynego miejsca, w którym tak naprawdę dobrze się czuje. Teraz już cieszy się na wyjście, choć nie zawsze. Podobno tak wrażliwe dzieci bardzo potrzebują niezmiennych rytuałów, które dają im poczucie bezpieczeństwa. Muszą wiedzieć, że np. po jedzeniu jest sen, po kąpieli zabawa - czy jak to sobie kto ułoży. Byle niezmiennie. Może też być tak, że Filipek boi się niezmąconej ciszy, jaka zwykle panuje w nocy. Może spróbujcie spać przy szumie radia (ja w ciągu dziennych drzemek Matiego włączam kuchenny wyciąg, bo śpi wtedy zdecydowanie mocniej). U nas też usypianie przeważnie na rękach (bujanie) albo przy cycu. Ale nie wydaje mi się, żeby miało to wpływ na późniejszy sen. Owszem, mały się wybudza i zwykle musi na chwilę cyca dostać, ale za chwilę mocno śpi dalej. Musi też mieć poczucie, że zawsze jestem w pobliżu - niekiedy wystarcza, że z odległości wyszepczę "Ciii... mamusia jest z tobą...". Ja nie twierdzę, że moje metody są dobre, bo na pewno będziemy mieć problemu z odejściem od pewnych nawyków małego. Ale... skoro niektóre dzieci potrzebują specjalnego podejścia, to po prostu trzeba się do nich dostosować dla ich i własnej równowagi psychicznej. To tylko moje zdanie - może to ja byłam za słaba... Być może jednak Filipkowi coś dolega, skoro przeraźliwie płacze w nocy pomimo tego, że śpi z Tobą...? My w ostatnim czasie takie nocne pobudki z okropnym płaczem mieliśmy przez ząbkowanie. Na szczęście szybko się Mati uspokajał, ale za to tych pobudek jednej nocy było wiele... Ból brzuszka także objawiał się głośnymi pobudkami, ale wtedy natychmiastowo pomagał Espumisan. Domyślam się, że próbowałaś już wszystkiego, ale może przynajmniej pomoże Ci świadomość, że i inne mamy nieraz płaczą z niemocy :) Tak tylko jeszcze dodam, że wg mnie przesunięcie godziny snu nocnego na tak późną porę tylko spotęguje problem (w każdym razie u nas tak było). Chyba że akurat Filip tak skonstruowany - to rzeczywiście musisz się przekonać metodą doświadczalną. U nas jest tak, że Mati tak naprawdę mocno śpi dopiero od 21. My staramy się kłaść go o 18., kiedy to już jest bardzo zmęczony całym dniem. Bywa, że się szybko zregeneruje i wtedy i tak zasypia dopiero o 21., a jak nie, to od tej 18. wybudza się co 45 minut - godzinę, dostanie cyca lub mu poszepczę, pogłaszczę go, a od 21. śpi głębokim snem. Ale wcześniej nie ma mowy, żeby spał sam w naszym łóżku, w sypialni. Po prostu śpi do 21. na rogówce w pokoju dziennym, a my w tym czasie możemy pooglądać TV, zjeść kolację, pogadać - kompletnie mu to nie przeszkadza. Do sypialni przenosimy się wszyscy razem, jak już sami chcemy spać. Drodka, mam nadzieję, że po kolejnej nocy Zuzia ma się lepiej? Madziu, trzymaj się :* Jeszcze chwila i pozbędziesz się przynajmniej tych kamieni wstrętnych. Będzie dobrze, nie martw się.
-
Drodka, w sumie niektóre mięsa przyrządza się z owocami i niektórym ludziom to smakuje ;) Chyba naprawdę będę musiała tak robić, żeby zjadł coś więcej wartościowego... Ja w ciąży nie łączyłam lodów z ogórkami ;) Jeśli dobrze pamiętam, to dość wybredna byłam, jeśli o jedzenie chodzi. Na pewno miałam ogromne zapotrzebowanie na owoce i słodycze. Warzywka i mięsko już niekoniecznie... Czyżby Mati przejął moje ciążowe upodobania? Widzisz - i tak źle, i tak - niedobrze. Jak mały w pierwszym miesiącu życia przybrał aż 2 kilogramy, to byłam przerażona, że będzie grubaskiem (a niestety, skłonność do tycia rodzice mają). Teraz się martwię, że je za mało i prawie nie przybiera :/ Kurcze, może Twoje jedzonko lepsze, że Zuzia tak wszystko chętnie wcina? A Zuzanka w dzień jak? Cały czas zakatarzona, czy tylko w nocy był problem? Współczuję... Nie dość, że mała się męczy, to jej mama niewyspana. Miło przynajmniej się w trójkę spało? :) Bo - jeśli się nie mylę - Zuzia sypia w swoim łóżeczku, tak? Ciekawe, czy będzie chciała potem wracać do siebie? ;) Mój syn po jednej nocy z nami, w naszym łożu małżeńskim... do swojego wyrka nie powrócił...
-
Witajcie, Mamusie :) Mój małżonek na rybkach od bladego świtu, a ja na nogach od 5., bo Mati się wyspał :/ Ale teraz odsypia ;) Pewnie długo nie pośpi, więc marne szanse na rozpisywanie się ;) Łasiczko, fantastyczne wieści :) Mam na myśli wagę Natanka :) Oj, jak zacznie nadrabiać, to na pewno zyskasz centymetrów w bicepsach ;) Ja to się śmieję, że siły w rękach mam więcej niż R. Bo jakoś on zdecydowanie szybciej wymięka przy noszeniu syna... Albo symuluje :/ Cliffi, no to poród miałaś całkiem przyjemny ;) Dobrze, że nie masz traumy, a jedynie piękne wspomnienia mistycznego momentu :) My swoje porody opisywałyśmy daaawno temu, więc jak chcesz, to cofnij się do września ;) Chyba żadna z nas tak o porodzie nie pisała jak Ty ;) W każdym razie ja wiem już na pewno, że drugiego bym nie przeżyła Chyba, że cesarka od razu, przed skurczami ;) Aurelka boska Nie ma nic piękniejszego od uśmiechu dziecka :) Aisha, współczuję stresu związanego z trzydniówką. Ale przynajmniej macie to za sobą ;) Dzielna dziewczyna z Ciebie, naprawdę... A ta wysypka to w końcu miała związek z glutenem, czy może z trzydniówką właśnie? No i przy okazji pytanko: stosowałaś tzw. ekspozycję na gluten przez zalecane 2 m-ce? Dobrze masz z tą swoją dziarską babcią :) Kurcze, nie nastawiaj się, że jej zabraknie, bo na pewno jeszcze bardzo długo będziesz się cieszyła jej towarzystwem i na pewno Oli prababcię będzie miał przez lata :) Piszesz, że jest bardzo sprawna. Myślę, że jak starsi ludzie są aktywni i czują się potrzebni, to bardzo ich to odmładza i utrzymuje w zdrowiu. Zdjęcie "wampirka" powala na kolana Madziu, gratulacje dla kuzynki :) Myślę, że nie powinnaś zamartwiać się spaniem Ani na brzuchu. Jest na tyle duża, że bez problemu odwróci główkę. Mati tak śpi od 2. m-ca życia (oczywiście, na początku bardzo go pilnowałam) i do tej pory jest to jego ulubiona pozycja do spania. Nigdy nie działo się nic niepokojącego i już od dawna się tym nie martwię :) A rybkę podaję już od miesiąca albo i dłużej. Mati lubi i nic mu nie jest. Choć ostatnio w ogóle nie chce jeść obiadków Tak poza tym, to daję mu do zasmakowania wielu rzeczy, ale w ilościach minimalnych. No i pod warunkiem, że nie są mocno przyprawione. Mojra, jak wyniki Twojej mamy??? I jak nastroje w rodzinie? Współczuję nerwów - na pewno będzie dobrze. Agula, gratulacje dla Oleńki :) To macie teraz trochę biegania, prawda? ;) Pisałaś, że Ola z wagą trochę gorzej - ale to pewnie przez raczkowanie. W końcu to radykalna zmiana dla dzieciaczka, które dotąd za wiele kalorii nie spalało. Zawsze się mówi, że nie należy się martwić o grubiutkie dzieci, bo momentalnie chudną, jak tylko zaczynają się ruszać :) Roxanko, trzymaj się ciepło. Dobrze, że przynajmniej wiesz na czym stoisz - tzn. znasz wroga ;) Leki pomogą Ci normalnie funkcjonować, tylko bądź konsekwentna i nie poddawaj się złym myślom. Pumko, i jak brat po pierwszych egzaminach? Trzymam kciuki za byłe i następne :) Drodka, cieszę się, że Twoja niespodzianka udała się tak fantastycznie. My też lubiliśmy takie robić rodzicom moim, jak za granicą żyliśmy. Takie spontaniczne spotkania są najwspanialsze. Może przegapiłam... Byłyście już na bilansie? Wiesz, moja koleżanka chodzi z synkiem (też z 14. września - poznałyśmy się na poporodowej) na rehabilitację, bo kiedyś miał wzmożone napięcie mięśniowe. Tam go uczą siadania, raczkowania itp. Mówią, że ma na to czas, ale ćwiczenia mu nie zaszkodzą. Może z kimś obcym Zuzia chętniej poddawałaby się ćwiczeniom (o ile w ogóle to konieczne)? Sekundko, z Filipkiem lepiej? To w końcu wina ząbka była czy wirusa? Ty to chyba najmniej z nas wszystkich sypiasz... Się nie dziwię, że się fajeczką odstresowujesz ;) Wiem, że temat zamknięty, ale się krótko wypowiem: każda z nas jest dorosła i wie co robi i na pewno krzywdy swojemu dziecku nie zrobi. A i ja wychowywałam się w papierosowym dymie (kopcący jak lokomotywy babcia i dziadek, z czasem też mama) i zdrowa jestem jak koń, jak i moje rodzeństwo i kuzynostwo. Jak by mnie było stać, to pewnie też bym do palenia wróciła ;) A Mati biega, owszem, ale na czterech ;) I przy meblach zasuwa krokiem dostawnym. Siada i siedzi bardzo pewnie i wyczynia niestworzone akrobacje, ale na samodzielne chodzenie chyba jeszcze długo poczekamy. Dobrze, że już rzadko się przewraca ;) Gorzej, że otwiera wszystkie szafki i szuflady i choć rozumie, że nie wolno mu tego robić, to i tak zwykle robi to z uporem maniaka. A jak krzyknę w końcu bardzo głośno "nie wolno!", to zwiesza główkę i taki skruszony siedzi przez dłuższą chwilę. Nawet odpuści na kilka minut ;) Potem znów wraca do szuflad A niekiedy na "nie wolno" reaguje głośnym śmiechem albo piskiem radości i... rzucaniem się na mnie Dosłownie skacze na mnie i zaczyna mnie całować... I co mam z nim zrobić??? Jest uparty jak osioł. Bardziej niż ja i R. razem wzięci... Problemy są ostatnio z jedzeniem obiadków :/ Od paru dni w ogóle ich nie rusza. Chyba przestały mu smakować :/ Za to musy owocowe z kleikiem wcina ze smakiem... No ale przecież nie może żyć jedynie na cycu, chrupkach kukurydzianych i owockach z kleikiem... Skubnie z naszego obiadu odrobinę mięska albo chlebka ze śniadania, ale jest to naprawdę jedynie kilka małych kawałków. Zastanawiam się nawet, czy mu tych musów owocowych z mięskiem nie mieszać... Kaszek na mleku modyfikowanym nie tknie także. Co o tym myślicie? Ma ktoś takie problemy? Martwię się, bo troszkę zjechał na siatce centylowej... Pediatra na razie kazała jedynie wagę częściej kontrolować i dawać mu często małe porcje. Tylko że on obiadków w ogóle nie chce - kompletnie nic :/ Miłego weekendu, kochane :) P.S. Dziękuję za wyrazy współczucia i życzenia dla Matiego
-
Witajcie :) Ciffi, fajnie, że zdecydowałaś się do nas dołączyć :) Śliczną masz córeczkę. Może opowiesz nam trochę o swoich przeżyciach z ciąży, porodu i pierwszych miesięcy z dzieciątkiem? Madziu, przykro mi z powodu Twojego wujka :( My też mamy pogrzeb, w środę najprawdopodobniej. Moja babcia odeszła wczoraj rano. Miała 82 lata. Matiego zabieramy, bo nawet innego wyjścia nie mamy. Zresztą, on jest bardzo grzeczny, kiedy się z nim wychodzi; lubi się przyglądać ludziom ;) Mam nadzieję, że właśnie nie zapeszyłam. Jakby co, to mogę go nakarmić i przewinąć w samochodzie, a i do domu też daleko nie będziemy mieć. Aisha, Mateusz sam chodzi przy meblach. Boczkiem, co prawda, ale chodzi. I za ręce trzymany też stawia kroki. Czasami nawet się puszcza, ale jeszcze nie potrafi utrzymać równowagi. Ja to się kiedyś martwiłam, bo u niego odruch kroczenia nigdy nie wygasł ;) A wiem, że wszystkie odruchy mają swój określony czas występowania... Nie mam weny na pisanie :/ Miłego dnia.
-
Witajcie :) My już po jeździe próbnej. Kurcze, 2 lata nie jeździłam na rowerze. Trochę mnie dupka boli. Ale ogólnie wrażenia całkiem fajne. I Mati też wydawał się być zadowolony, choć momentami wiatr wiał dość mocno i wtedy mój syn się wkurzał - bo bardzo nie lubi, jak mu wiatr w twarz dmucha. No, ale to samo jest w wózku, więc nie działa ten fakt na niekorzyść jazdy w foteliku. Wydaje nam się, że fotelik odchyla się zdecydowanie za mało. Nie wiem czemu nie robią fotelików, które dałyby się odchylić prawie "na kołyskę"... Może byłby problem z utrzymaniem równowagi??? Bo - nie da się ukryć - mniej stabilnie się czułam z tym fotelikiem i z Matim. Ścieżkami rowerowymi jechało się rewelacyjnie, trochę gorzej leśną drogą, która momentami piaszczysta była trochę: troszkę piachu i już mnie zarzucało. Podejrzewam jednak, że to trochę winy moich opon - R. napompował je na kamień, a to dość wąskie opony i pewnie dlatego na piasku się "ślizgały". Mały zasnął po 25 minutach; główkę zwiesił, więc mu ją odchyliłam do tyłu i było dobrze - tak więc ten niewielki kąt nachylenia oparcia wystarczył, żeby główka się o nie opierała. Ale myślę, żeby może jakiś rzep do kasku i do oparcia przymocować. Zobaczymy. Jak ściągnę zdjęcia z telefonu, to wrzucę do galerii i na agu. Łasiczko, cieszę się, że z Twojego doświadczenia wynika, że to dobre foteliki :) W końcu opinie klientów są najwartościowsze. Jeśli o wagę Matiego chodzi, to od jakiegoś czasu stoi w miejscu właściwie: 8300 g ważył tydzień temu, ale to po cycu było, więc trzeba brać poprawkę. Poza tym na dwóch wizytach lekarskich w odstępie tygodnia (ale to sporo wcześniej było) ważył najpierw 8270g, a potem nagle 7950g :/ Myślę, że ta waga jest całkiem zadowalająca jak na jego wiek, ale martwi mnie to, że raz schudł, a potem stanął w miejscu. Chyba się znów do lekarza wybiorę i zapytam, bo mnie to dręczy. Pocieszam się jedynie tym, że on po prostu wszystko spala ;) A co do spania, to... ja już też wolę zapach mojego synusia niż mężusia ;) I wolę się do szkraba przytulać niż do R. Muszę się przyznać, że przez to (chyba przez to) ja i R. oddaliliśmy się od siebie :( Zresztą, pewnie nie tylko przez noce, bo i w ciągu dnia jest inaczej niż kiedyś, kiedy to cały wolny czas poświęcaliśmy sobie wzajemnie... A teraz oboje wiecznie zaabsorbowani Matim. Dobrze, że choć udało się z tym wcześniejszym zasypianiem - w końcu mamy trochę chwil dla siebie. Mojra, to i ja postaram się Ciebie pocieszyć ;) Ja w tygodniu też sama przez minimum 9 godzin. I powiem Ci, że nawet lubię ten schemat. Weekendy mi go burzą ;) Jakoś lepiej jestem zorganizowana, kiedy sama (z małym) jestem. No i Mati też w tygodniu bardziej poukładany niż w weekend :/ Puma, na pewno bardzo jesteś szczęśliwa, jak już masz pewność, że to "mama" jest zupełnie świadome, że właśnie Ciebie tym słowem nazywa :) Gratuluję :) Co do chodzika, to ortopedzi są mu zdecydowanie przeciwni... Ja zdania raczej nie mam, ale chyba nie bardzo wierzę w te wszystkie nowinki i wymysły i negowanie tego, co sprawdzało się przez dziesiątki lat. Np. specjalnie profilowane buciki za niebotyczne sumy... Kurka, przecież za mojego dzieciństwa takich butów nie było, a jakoś ludzie w zdecydowanej większości stopy mają normalne i poruszają się na nich też normalnie. Albo smoczek - że taki zły, że zniekształca zgryz... Moim zdaniem - bzdury. Dobra, odbiegłam, jak zwykle ;) Drodka, no i wszystko jasne: Zuzia po prostu ma taką naturę, odziedziczoną po rodzicach i może troszkę skumulowaną ;) My tak samo tłumaczymy charakter Matiego: ja i R. jesteśmy nerwusami, a on po prostu ma tego sumę, czyli więcej niż tylko jedno z nas ;) Zresztą, skądś się biorą tacy ludzie, o których się mówi, że to "niespotykanie spokojny człowiek" ;) Taaa, Madzia dobrze gada :) "Jak zwierzątko" :) My czasami śmiejemy się, ze mamy w domu dwa Azory. Ten mniejszy i bez sierści bardziej żywiołowy - ciągle dyszy od tych swoich szaleństw. A rudzielec (znaczy się Cyma nasza) to wcielenie spokoju. Masz wrażenie, że psa nie masz ;) Dziś będzie ciężko, bo Mati śpi już od godziny ponad. Nici ze snu od 18., bo już 17.20, a on potrzebuje minimum 3 godzin urzędowania przed nocnym snem. Chyba ta wycieczka rowerowa tak na niego podziałała ;)
-
Madziu, zdjęcie Ani powala na kolana Fryzurka kosmiczna, ale co mnie najbardziej urzekło, to... oczy... Niesamowite! Niejednego chłopca oczarują... Drodka, dziękuję za kolejne cenne wskazówki. Wiadomo, że każde dziecko jest inne, ale na pewno Twoje doświadczenie można przełożyć na wiele "kłopotliwych" dzieciaczków i tych trochę starszych dzieci. Super, że wiedziałaś swoje i nie dałaś sobie wmówić, że z Krzyśkiem jest coś nie tak. Już to pisałam, ale jeszcze raz napiszę: fantastyczna z Ciebie mama A Zuzieńka chyba w nagrodę takim spokojnym serduszkiem jest Dwoje dzieci i skrajnie różne osobowości ;) Ja jestem pewna, że Twoja córcia po prostu ma taką naturę. I powiem Ci, że Mati zainteresował się swoimi stopami też całkiem niedawno - dokładnie 1. kwietnia zaczął je przyciągać do buzi i ssać swoje duże paluchy :) A Aishy Olek - przykładowo - robił to już baaardzo dawno. No i się Mati swoimi genitaliami nie interesuje zupełnie, choć dziewczyny pisały, że ich dzieciaczki - owszem. To akurat nie umiejętność , wiem, ale chodzi o sam fakt, że większość maluchów już odkryło o wiele więcej w swoim ciele, a taki Mati sobą niespecjalnie zainteresowany. Aisha, u nas też ze ścieżkami rowerowymi różnie, ale w sumie nie narzekam, bo jest gdzie jeździć. Jeśli chodzi o amortyzację, to fotelik ten mocowany jest do ramy podsiodełkowej i osadzony na prętach (masz wrażenie, że fotelik wisi w powietrzu), które delikatnie się uginają i dzięki temu amortyzują. Właśnie takie mocowanie jest najbardziej przyjazne dla dziecięcego kręgosłupa. Foteliki mocowane bezpośrednio do bagażnika lub ramy (z przodu) są sztywne - żadnego z nich bym nie kupiła dla tak małego dziecka. Jutro będzie jazda próbna. Zobaczymy, jak się mają teorie do rzeczywistości. Przyjemnego weekendu
-
Madziu, to małą nerwuskę też macie ;) Dobrze, że sen dzieci taki mocny, że wszystko z nimi zrobić można ;) A z facetami to tak przeważnie. Jestem nawet skłonna powiedzieć, że każdy tak ma. Byle przeziębienie i kona Dobre porównanie z tymi oczami kota ze Shreka Lepiej bym tego nie ujęła Aisha, teoretycznie foteliki przeznaczone są dla dzieci od 9. m-ca, a właściwie od czasu, kiedy potrafią samodzielnie i pewnie siedzieć. Dlatego też my wybraliśmy model, który się odchyla (ponoć o 30 stopni, i jest to chyba maximum w fotelikach, a przeważnie bywa mniej), żeby dziecko nie musiało jechać cały czas siedząc pionowo, ale żeby mogło sobie spokojnie pospać w "kołysce", nie męcząc zanadto kręgosłupa. Dla mnie nie jest za wcześnie na rower, bo wyszłam z założenia, że Mati i tak w wózku nie chce leżeć (dopiero jak uśnie, to mogę oparcie obniżyć), a wózkiem pokonujemy niekiedy wiele kilometrów. Więc chyba nie ma tu wielkiej różnicy, tym bardziej, że na rowerze tą samą odległość pokonamy o wiele szybciej. Ale to moje zdanie i absolutnie nie namawiam do wcześniejszego wożenia dziecka na rowerze niż zalecają producenci i ortopedzi (choć tych ostatnich zdania nie znam). My kupiliśmy dokładnie taki model: Fotelik dzieciÄcy na rower BELLELLI Tiger Relax + regulowane oparcie | Rowery i akcesoria | Akcesoria rowerowe | Foteliki dzieciÄce na rower | Kupiliśmy w sklepie rowerowym (nie przez internet) za 349 PLN. Mam nadzieję, że zda egzamin, ale jeszcze nie próbowaliśmy. Powiem tylko, że ten właśnie, gdyż: - ma duży stopień odchylenia, - posiada 5-punktowe pasy bezpieczeństwa, - ma regulowany zagłówek (rośnie z dzieckiem), - regulowane podnóżki (dostosowujesz do długości nóżek dziecka) z zapięciami, - firma ponoć renomowana. Są i bardziej renomowane firmy, a co za tym idzie - o wiele droższe foteliki. Tylko trudno znaleźć taki, który będzie spełniał wszystkie kryteria jednocześnie (wymagane przez nas akurat). Ale to rzecz względna; kwestia gustu i zasobności portfela.
-
Aisha, ja doskonale wiem, że jak się coś lub kogoś chwali, to potem się człowiek rozczarowuje ;) Szczególnie, jeśli chwali się swojego faceta Ale może wczorajszy dzień naszym malcom nie sprzyjał... Wiało okrutnie, padało... Podobno sporo dzieci na taką pogodę reaguje negatywnie, co się ujawnia w gorszym zachowaniu, marudzeniu i niespokojnym śnie. No, ale Oluś to pewnie z innego powodu ;) Może mamę wyczuł w pokoju. Albo raczej usłyszał jej chrapanie ;) Co do ósemki, to nie poradzę :( I współczuję. Ale wiem, że wiele osób usuwa je, jak tylko zaczynają dawać o sobie znać. Ja bym umarła ze strachu, ale mną się nie sugeruj ;) W sumie nie powinnam zabierać głosu, jak nie mam nic do powiedzenia ;) A wracając do snu, to - z innej strony - udawała któraś z Was, dziewczyny, że śpi? Oczywiście, przed dzieciaczkiem :) Ja czasem udaję, ale szybko pękam ze śmiechu, jak spod przymkniętych powiek podglądam reakcje Matiego - jak on bada rączkami i usteczkami, czy na pewno śpię, jak opiera się na mnie i uparcie wpatruje się w moje zamknięte oczy. Potrafi tak bez ruchu wytrwać bardzo długo. Skubanieńki nie odstąpi mnie wtedy na krok, nie odzywa się, a jak uzna, że śpię (jak mi się uda nie roześmiać), to sam układa się na mnie, przytula się, obejmuje moją szyję i próbuje zasnąć. Oczywiście, że mu się spać nie chce, to kręci się i milion razy zmienia pozycję. Pochwalę się, że zakupiliśmy fotelik rowerowy (odchylany) dla Matiegi i w weekend (od pogody to jeszcze zależy) zrobimy próbę generalną :)
-
Witam o poranku :) Roxanko, ślicznie wyglądałaś :) Ale czemu tak mało zdjęć??? Aisha, no to super, że Olinek tak ładnie reaguje na mleczko. Oby się nie zmieniło. Podziwiam, że Twój mały tak ładnie śpi bez jedzenia. Mój chyba jeszcze długo się nie przestawi. W sumie jak na razie to dobrze, bo przynajmniej w nocy nadrobi to, czego w ciągu dnia nie zje :/ A wczoraj przechwaliłam :/ O 18. Mati nie myślał o spaniu - zasnął dopiero o 19.30 i obudził się dziś o 5. W ogóle jakiś niespokojny był wczoraj - chyba znów dziąsła się odezwały. Dobrze, że ja i tak od 3. nie śpię, bo R. wcześniej do pracy szedł - śniadanie mu robiłam i już do łóżka nie wracałam. Sekundko, to faktycznie - lepsza jesteś ;) Ale to prawda, co mówią: że im bardziej zmęczone dziecko, tym gorzej śpi i bardziej marudne. Dobrze, że w końcu doczekałaś poprawy ;) Madziu, rozkoszna ta Twoja Anula :) A śpi świetnie :) Nogi jej się tam w tych szczebelkach nie plączą, jak chce pozycję zmienić przez sen??? Nie dziwię się, że tak oczekujesz niecierpliwie nowych umiejętności malutkiej. Każda nowość chyba zawsze cieszy niesamowicie :) Nie tylko mamę, ale i dziecko. Ja też niby się cieszę i dumna jestem z Mateuszka, ale z drugiej strony... aż się boję, co on będzie wyczyniał niedługo. Już teraz potrafi wejść z rogówki na ławę albo na poręcz rogówki i z niej na stojącą obok szafkę (oczywiście, pod nadzorem) - już myślimy o tym, żeby jakoś meble wszystkie przytwierdzić do ścian, bo mam katastroficzne wizje A czy o potomka kolejnego trudno? Technicznie - pewnie nic prostszego Tylko warunki mieszkaniowe i finansowe nie sprzyjają. No i mój wiek też działa na niekorzyść :/ Już o Matiego się bałam, więc chyba przy kolejnej ciąży bym osiwiała :/ Łasiczko, bardzo się cieszę, że Natanek alergii nie ma Jeszcze tylko zawieź te wyniki i szybko przekaż nam, że Twój Szczypioreczek zdrów jest jak rybka :) A ta Twoja znajoma powinna dokończyć, jak już zaczęła, a nie mówić na zasadzie "nie - bo nie". Ja czytałam o możliwych negatywnych skutkach nieprawidłowego podcięcia wędzidełka, ale uznałam, że skoro zabieg ten przeprowadza się tak rutynowo, to chyba więcej jest z niego korzyści. Ale rzeczywiście, nieraz się odstępuje od takiego postępowania i czeka do czasu, aż dziecko zacznie mówić. Jak są wady wymowy, to logopeda wskazuje dalszą drogę postępowania. Często zaleca jedynie ćwiczenia rozciągające. Tylko nakłoń do nich dziecko Ale to już indywidualna sprawa każdego rodzica i pewnie każdego dziecka. Pewnie i my dopiero za parę lat przekonamy się, czy podjęliśmy słuszną decyzję. Być może masz rację, że Mati dzięki obcowaniu z psem wiele się nauczył ;) Ale my też mu pokazywaliśmy, jak się raczkuje Jednak do tej pory się śmiejemy, ze nauczył się tego ze strachu przed panią doktor. Chyba wspominałam już, jak po pobraniu krwi (oczywiście z płaczem) zobaczył pochylającą się nad nim kolejną babkę w białym kitlu: krzyk, z pleców na brzuch, na cztery i dawaj do przodu. Zdążyła go złapać tuż przed ścianą Lekarka była w szoku - powiedziała, że czegoś takiego jeszcze nie widziała :) Drodka, tak podejrzewałam, że Twój syn potrzebował niesamowicie dużo uwagi i wielu zajęć. No i spodziewam się podobnych doświadczeń. Dobrze, ze miał (i ma) mądrą mamę, która wiedziała, że nie można tej niespożytej energii pozostawić ot tak. A jak ten "rojber" z Kaszub się wywodzi, to już się nie dziwię, że u mnie znany; mój dziadek (tata mamy) z Kaszub pochodził :) W sumie to nie wiem, czy pozostali Torunianie tak mówią, ale w mojej rodzinie - wszyscy :)
-
Madziu, to się ta Twoja kuzynka musi niecierpliwić już poważnie ;) Ona przecież już sporo po terminie, prawda? Mi się wydawało - jak już po terminie byłam - że teraz to już zawsze w ciąży będę ;) A tu nagle, w najmniej spodziewanym momencie - odchodzą wody I tak bym nie urodziła 14., gdyby nie końskie dawki oksytocyny i decyzja lekarza o cięciu. Ale zazdroszczę Twojej kuzynce tego, że jeszcze ma maluszka w brzuszku, że czuje jego ruchy i tego, że niedługo zobaczy po raz pierwszy swoje wyczekiwane maleństwo. Chciałabym to jeszcze raz przeżyć... A Anulce się nie dziwię, że tak bardzo polubiła siedzenie. Zauważyłam, ze jak Mati nabywał jakąś nową umiejętność, to też robił to bez końca. Nie ma mowy o tym, żeby leżał i np. bawił się zabawkami; musi albo być na czterech, albo stać na nogach. Siedzi właściwie jedynie na moich kolanach (lub kogoś innego) i w wózku. Ja nie wiem, czy jest sens powstrzymywać chęć Ani do wstawania ;) Mati - jak miał 3 miesiące - wstawał na nogi, a mimo wszystko raczkuje :) Tak w ogóle, to mnie rozbawiłaś tym szorowaniem brzuchem po podłodze Już to widzę oczyma wyobraźni No i na pewno zatęsknisz za tym, jak to kiedyś nieporadna była i można ją było zastać zawsze tam, gdzie się ją położyło
-
Aisha, no to dobrze. Pewnie Twojego N brzuch bolał z wrażenia, że w końcu z Wami ;) A nie napisałaś, jak Olek toleruje nowe mleko? Domyślam się, że jest OK, bo chyba nic nie wspominałaś od dawna, żeby coś niedobrego się działo ;) Synek mojej kuzynki często zjada mleczne produkty, choć z reguły mleko pije sojowe. No i niekiedy zdarza się nawrót alergii. Gorzej, że co chwilę choruje. Niby zwykłe przeziębienia z kaszlem i katarem, ale nawracające co kilka dni. Ma umówionego alergologa, bo podejrzewają, że taki chorowity przez skazę jest, bo niby tak często bywa. Normalnie się z nią spotkać nie mogę, bo mały jej na okrągło chory :/ Na szczęście mój Mati póki co odporny, bo wciąż na cycku ;) Nawet jelitówki od taty nie załapał, choć też przez niego wciąż całowany i razem śpimy. Mam nadzieję, że Oluś taki chorowity nie będzie - Wasza pani doktor chyba nawet mówiła, że nie jest typowym atopikiem :) Ja się jeszcze pochwalę, że od jakichś 2 tygodni Mati śpi od 18. do 6. A w ciągu dnia przeważnie ma 3 drzemki po 45 minut do godziny. Od około 14. już nie śpi, więc przed 18. robimy mu kąpiel, a potem cycuś i spanko :) Zasypia w salonie (szumne słowo trochę jak na nasz większy pokój) na rogówce, my sobie w tym czasie gadamy, oglądamy TV, robimy kolację. O 19. mały się wybudza na cyca znów, a potem do 21. znowu śpi i znowu cycuś, przez sen praktycznie. Wtedy już przenosimy się wszyscy do sypialni i śpimy do rana. Oczywiście, w nocy się młody przysysa dwa razy chyba, ale nie jest to w żaden sposób uciążliwe. Wcześniej kąpaliśmy go koło 19., ale był już wtedy tak zmęczony, że - paradoksalnie - kimnął na 5 minut przy cycku (nie zdążywszy się najeść) i wybudzał się w wyśmienitym humorze, żeby urzędować do 21. Z tą wcześniejszą kąpielą to był eksperyment, bo zauważyliśmy już dawno, że koło 18. robi się potwornie marudny. Kurde, prawie 7 miesięcy trwało, zanim wpadliśmy na to, że nasz syn może przesypiać 12 godzin, jeśli damy mu zasnąć, zanim się poważnie umęczy Sorki za taki wywód, ale może komuś się przyda nasze doświadczenie ;)
-
Hej, dziewczyny :) Roxanko, wszystkiego najlepszego!!! Oby reszta Waszego wspólnego życia przyprawiała o łzy wzruszenia Dziewczyny mają rację: aż miło czytać... Pumko, piękna suknia, naprawdę. Będziesz wyglądała bossssko... Co do basenu, to się nie przejmuj - my też nie byliśmy :( Po pierwsze nie bardzo mam zaufanie do naszego basenu, po drugie - kasy brak, po trzecie - też mi wstyd się w stroju pokazać (zresztą, nawet nie mam stroju...), i po czwarte - wyszłam z założenia, że mały ma takie same szanse na nauczenie się pływać jak każdy inny człowiek. Nigdy nie jest za późno. Gratulacje dla Filipka - zdolny chłopak :) Mati nikomu nie macha łapką :) A z tym wstawaniem, to wiesz... jest sporym klopsem ;) Musi sił nabierać powoli na dźwignięcie swojego ciałka i utrzymanie go dłużej. A trening czyni mistrza :) Mart, Łasiczko - wygląda na to, że Wasze skarbeńki z podobnych powodów nie przybierają na wadze? Dobrze, że choć przyczyna w końcu poznana - przynajmniej wiadomo, jakie kroki podjąć należy. Troszkę tylko dziwi mnie tłumaczenie braku apetytu niedokrwistością... Mati z anemią się urodził i nigdy nie narzekałam u niego na brak apetytu (nawet przez pierwszy m-c przytył aż 2 kilo), za to teraz, kiedy już jest całkowicie zdrowy... mało je :( Teraz ja się martwię, że na wadze nie przybiera. Stoi na ośmiu kilogramach już od miesiąca chyba. Mam jedynie nadzieję, ze to przez to, że jest taki ruchliwy, że raczkuje, że chodzi przy meblach (boczkiem co prawda). Ale z drugiej strony wydaje mi się, że właśnie dlatego potrzebuje więcej kalorii. A tu w drugą stronę :/ A kiedy macie kontrolę? I jak leczycie maluchy? Natanek zakwaszony, Lusia z kolei "zasadowa"... Co się z tym robi??? Mart, no to jeszcze chwila i Lusia też będzie zasuwać ;) Drodka, pisałaś, że Twój syn był "szalony" ;) Uśmiałam się, wyobrażając, jak demoluje mieszkanie chodzikiem :) Mam jednak w związku z tym pytanko: czy w późniejszym wieku też był tak ruchliwy? Miałaś z nim jakieś problemy wychowawcze? Tak pytam, bo się martwię tym moim nadpobudliwym synkiem, który w krzesełku do karmienia wstaje, staje na jednej nodze, włazi na stolik i wstaje Na siedząco nie je - musi wciąż coś robić. A z szelek się rozbiera. Albo się wścieka, jak się z nich nie może wyswobodzić... Ostatnio stosuję metodę Madzi; zajmuję go czymś (np. puszczam mu jego ulubioną piosenkę) i wtedy jakoś lepiej je. Niekiedy też po prostu chodzę za nim z łyżeczką i pakuję mu jedzonko do buzi, kiedy sam się czymś zajmuje. A Zuzieńka ślicznie w kolczykach wygląda. W ogóle piękna z niej dziewczynka... Nie dziwię się, że szał sieje wśród obcych ludzi nawet. Poza tym taka jest spokojniutka, że jak aniołeczek wygląda - któż by się oparł takiej słodkości??? Co do noszenia na rękach, to się nie dziwię i nie uważam, że źle robisz. Ja też bardzo dużo noszę Mateuszka. Nie tylko dlatego, że on najbardziej lubi mamine objęcia, ale też dlatego, że sama wciąż bym go nosiła, tuliła i całowała :) Już kiedyś pisałam, że czasami czuję się jak małpia mama z przyczepionym wciąż małpiątkiem ;) A jaką mam wprawę w robieniu wszystkiego jedną ręką ;) Dzieci tak szybko rosną, że trzeba ten czas jak najpełniej wykorzystać i nie tylko im dawać, ale też samej brać :) W każdym razie mnie przepełnia szczęście, kiedy jest mój synuś tak blisko. Nawet odpuściłam przeprowadzenie go do jego łóżeczka... Wciąż śpi z nami. Taki jest rozkoszny, jak się wtula we mnie, albo jak się obudzi w nocy i rączką sprawdza, czy jestem, da mi buziaka i obejmie łapką za szyję, wdrapie się na mnie i na klęczkach czasami zaśnie, z główką na moim brzuchu albo na cycusiu ;) Wiem, że to się kiedyś skończy - dlatego tak cenię i uwielbiam te chwile. Łasiczko, pięknie wyglądasz :) Naprawdę, zmiana zdecydowanie na korzyść :) A i Natanek prześliczny. Do Ciebie podobny, prawda? A słówko "rojber" to śląskie? Bo u nas też tak się mówi na brojasów ;) Dawno to było, wiem, ale jeszcze dodam, że filmik o straszeniu też obłędny ;) Co z tym jego wędzidełkiem? Umówiony macie zabieg? Podobno im wcześniej tym lepiej... My już zapomnieliśmy dawno, że w ogóle taki problem był :) Pytałaś o parówki i cukier... Ja parówek bym nie dawała, bo wiem, że z najgorszych odpadów są robione. Sama czasem jem, ale dziecka wolę nie narażać na to "nie wiadomo co", co w nich jest. Jeśli natomiast chodzi o słodkości, to też jestem przeciwna. Wiadomo, że cukier zdrowy nie jest, a do tego kaloryczny i bezwartościowy. Pomijając nawet tą kwestię, to kiedyś oglądałam program o eksperymencie, jaki przeprowadzono na angielskich dzieciach, które to jedzą słodyczy więcej niż czegokolwiek innego. No i dzieci te były takimi rojberasami ;), że sobie z nimi rodzice rady kompletnie nie dawali. Wyeliminowano z ich diety słodycze i już po kilku dniach nastąpiła radykalna poprawa ich zachowania. Tłumaczono to tym, że słodycze dają tyle energii, że dziecko nie jest w stanie sobie inaczej z jej nadmiarem poradzić, jak właśnie przez nadruchliwość, nerwowość itp. Ja raz dałam Matiemu napić się mojej herbatki owocowej z cukrem (jakoś tak bezwiednie to zrobiłam). To było późnym popołudniem. A wieczorem po prostu go roznosiło tak, że nie był w stanie zasnąć i choćby chwilę w miejscu usiedzieć :/ Tak więc cukru będę unikać tym bardziej. Sekundko, miło czytać, że u Was poprawa :) Widzisz, Filipek chyba po prostu bardzo potrzebuje mamusi :) Chciałaś, żeby nie powtórzyła się historia Oliwki, ale co zrobisz ;) Ja już wcześniej pisałam, co sądzę o spaniu z dziećmi, więc się powtarzać nie będę ;) Aha! I pocieszę Cię, że i u nas ząbków brak :) Ale się nie przejmujemy. Agula, gratulacje dla Oleńki!!! Pamiętam, że wcześnie siadała z podparciem. No i proszę :) I rozmowna - widzę - bardzo :) Kochana dziewuszka. Przez pracę pewnie zdecydowanie mniej ją widzisz, ale za to jak Cię cudownie zaskakuje :) Madziu, Mati jeszcze nie chodzi ;) Przy meblach albo za rękę jedną choćby trzymany - owszem. Ale on raczej taki elastyczny jest, więc chyba jeszcze sporo czasu mu zajmie nabycie tej umiejętności, jaką jest utrzymanie równowagi. A jak Twoja kuzynka? Urodziła? Tak sobie miło powspominać tamte piękne czasy... Teraz też cudownie, jak już dzieci na świecie, ale ciąża była czymś magicznym... I czas zaraz po porodzie także. Do tej pory się rozklejam przy tych wspominkach... Widziałam zdjęcie - śliczne masz córeczki :) Wika - czysty tata, a Anula - wykapana mamusia :) Aisha, Oluś taki wyjątkowy przez te "wampirkowe: ząbki A jak po wprowadzeniu mieszanki? Nadal dobrze? A Twój N? Był w końcu na USG brzucha? Co mu dolegało? Piszesz, że Olek mało "mówi" i sam nie siada. Mati też nie siada - pewnie dlatego, że jak się na brzuch obróci, to zaraz wstaje ;) On by po prostu nie usiedział ;) A co do gadania, to raczej też mniej niż pozostałe dzieciaczki wrześniowe. "mama" - jak coś mu nie idzie i jak płacze, bo chce na ręce (moje ręce), "ejejeje", "bla bla bla", jak coś go śmieszy, to mówi :agiii", jak się żali, to "bu bu" i kracze jak wrona "aaa aaa" ;) I pierdzi ustami ;) Tak więc widzisz, że też dość ubogie słownictwo ma. A to nowe ( w sumie już stare, ale nie miałam okazji wcześniej zapodać) filmiki: YouTube - Mateuszek tańczy przy Yello (6,5 m-ca).mp4 YouTube - Perszing ;) (Mateuszek - 6,5 m-ca).mp4
-
Witam prawie weekendowo ;) Madziu, no to jutro się wszystkiego dowiesz. Zobaczysz, że nie będzie tak źle :) Przyjemnej rozmowy z kardiolog życzę Mojra, dzięki za kilka pomysłów. Teraz muszę znaleźć jeszcze w jakimś sklepie takie zdrowe jedzonko. Ostatnio w Realu patrzyłam w dziale ze zdrową żywnością, ale lipa straszna. A Aleks to tak wszystko zjada??? Te morele, orzechy, rodzynki i cynamon? I bez żadnych niefajnych reakcji ze strony brzuszka? Agula, a może to prosaki? Mati do niedawna na górnym dziąśle miał 2 prosaczki: takie białe, twarde punkciki. Ponoć to się zdarza i nic się z tym nie robi. Faktycznie, u nas po czasie same zniknęły. Tak pytam, czy to na pewno zębowe plamki u Oli, bo 3 miesiące... to chyba trochę długo, co? I co teraz z sukienką??? Zdążysz dostać coś przed imprezą? Mart, współczuję pierwszego dnia w pracy. Domyślam się, że najchętniej bez przerwy wisiałabyś na telefonie ;) Ale za to jaka miła niespodzianka z tą premią. Gratulacje!!! Aisha, ja wiem, że teraz szalejesz ze swoim M., ale tak mi się przypomniało, że kiedyś się denerwowałaś że wciąż nie wiecie, na co Oluś jest uczulony konkretnie. Dobrze pamiętam? A pytam, bo ostatnio dowiedziałam się od kuzynki, której syn ma skazę, że w przypadku dzieci ze skazą właśnie jest ten kłopot, że nie można zwykle określić alergenów. Po prostu jest tak, że jednego dnia może zjeść jogurt i nic się nie stanie, a następnego - wysypka itp. I w drugą stronę jest tak samo podobno. I w przypadku jej syna to się zgadza. O tym braku reguł powiedziała jej niedawno alergolog. Mój syn na kolanach u mnie siedzi i coś od niego waniajet... Miłego dnia :)
-
Witajcie :) Ale jestem dziś niewyspana... Mati całą noc wiercił się niemiłosiernie, a że z nami w łóżku śpi... Dosłownie co kilka minut zmieniał pozycję i co kilka minut przysysał się do cycusia, wstawał, kładł się... i tak w kółko, aż do rana Nie wiem czemu taką ciężką noc miał. Może mu za gorąco było? I tak już śpi jedynie w koszulce z krótkim rękawkiem i w pampersie... Madziu, współczuję. Wiem, że to bardzo frustrujące, kiedy lekarz coś tam po swojemu mamrocze i wszyscy wszystko wiedzą oprócz Ciebie - najbardziej zainteresowanej. Ja kiedyś musiałam iść w szpitalu do pokoju lekarskiego i dosłownie zażądać, żeby mi lekarz powiedział co mi dolega. A niby Karta Praw Pacjenta wyraźnie mówi, że masz prawo do wszelkich informacji na temat stanu swojego zdrowia i każdej czynności przy Tobie i na Tobie wykonywanej. Arytmia na pewno leczenia wymaga, ale skoro nic Ci nie powiedzieli i do domu puścili, to chyba nie jest źle :) Nie zamartwiaj się, bo to nigdy dla zdrowia dobre nie jest :) A Ania pewnie się wiele nauczyła od Wiki Żeby mamie niespodziankę zrobić ;) Kochane te Twoje dziewczyny. Aż mi się chce drugiego dziecka ;) Cieszę się, że dostrzegasz jakąś szansę dla swojego małżeństwa. A wzloty i upadki zawsze się przeplatają. Jakby było za różowo, to chyba by nieprawdziwie było ;) Mart, ciężko z tym niejedzeniem Ale widać, że sporo wrześniowych naszych maluchów jest na takim etapie trudnym. Trzeba to przetrwać jedynie i liczyć na to, że same się nie zagłodzą ;) Dziś Twój ostatni dzień w domku :/ Jak rozwiązałaś kwestię opieki nad Lusią? Z dziadkami zostanie? Przygotowywałaś ją jakoś do takiej zmiany? Pytam, bo z tego co pamiętam, to Twoja córcia też przylepa - zawsze i wszędzie ze swoją mamusią ;) Gratuluję zakupu :) Rower to fantastyczna sprawa. Nie dość, że na paliwo pieniążki nie idą, to jeszcze zdrowie i formę się zyskuje :) Mój mąż już od tygodnia do pracy rowerem jeździ, a ja wsiądę, jak kupimy jakiś fotelik dla Matiego. Mam nadzieję, że będzie mu się podobało. Sekundko, dobrze, że już po chorobie Naprawdę nie możesz się doczekać raczkowania Filipka? Ja tęsknię za czasami, kiedy Mati był nieporadnym maleństwem ;) Mojra, gratulujemy parki ząbków Niedługo tylko Mati zostanie bezzębnym wrześniowym, bo ta plamka wcale się nie powiększa i nawet nie stuka o łyżeczkę :/ Jak znajdziesz czas, to proszę, wrzuć przepisy na tą jaglankę, którą Aleksowi serwujesz. Może i mojemu wybrednemu synowi podpasuje. No i zdrowsze to niż te kaszki na pewno. Łasiczko, ja też lubię porządek, ale mieszkanie coraz bardziej zapuszczam Jak mały był młodszy, to jakoś zawsze czas znajdowałam na posprzątanie. A teraz... Ani czasu, ani chęci :/ Bo mi to moje żywe srebro nic zrobić nie daje... Pumko, Łasiczko - czy wędzidełko jest za krótkie - to musi ocenić lekarz, najlepiej pediatra. Przeważnie ocenia się to jeszcze w szpitalu po porodzie i wtedy przeprowadza się błyskawiczny i praktycznie niebolesny zabieg. U nas dopiero niedawno, zupełnie przypadkowo, neonatolog robiąca USG serduszka stwierdziła, że to wędzidełko Mati ma krótkie. Sama wcześniej miałam takie podejrzenia (widoczne to było najwyraźniej przy płaczu), ale nie interesując się tematem nie zdawałam sobie sprawy z tego, że może mieć to wpływ na wymowę w przyszłości. No więc powiedziałam pediatrze o tym wędzidełku. Baba na to odrzekła, że owszem, jest krótkie, ale dopiero jak dziecko zacznie mówić, logopeda stwierdzi, czy ma z tym problem, a jeśli tak, to czy należało będzie podciąć, czy jedynie ćwiczyć. Z kolei druga pediatra od razu wypisała skierowanie (jest potrzebne) do chirurga szczękowego na zabieg. Tak więc decyzja ostatecznie należała do nas. A my uznaliśmy, że chyba łatwiej taki zabieg przeprowadzić teraz niż jak dziecko będzie miało kilka lat. I owszem, wędzidełko jest elastyczne i można je ćwiczyć, tylko... czy dziecko starsze będzie chciało je ćwiczyć??? Trochę poczytałam w internecie i wyszło mi, że podcinamy ;) Jeśli chodzi o sam zabieg, to trwał naprawdę chwilę. Usiadłam na fotelu dentystycznym, położyłam Matiego na sobie, a kiedy lekarz był gotowy, to pielęgniarka włożyła Mateuszkowi palec między dziąsła, ja trzymałam jego główkę, a lekarz - błyskawicznie przeciął wędzidełko. Było trochę płaczu i troszkę krwi, ale naprawdę wszystko bardzo szybko przeszło. Potem jeszcze chwilami się Mati żalił, ale ogólnie widać było, że nic mu w sumie nie dolega. Kazano mi tego samego dnia przemywać rumiankiem pod języczkiem, żeby odkażać, bo wiadomo - dziecko wszystko do buzi bierze ;) Ja po prostu zaparzałam rumianek, w zupełnie wystudzonym moczyłam złożoną gazę jałową, a potem dawałam ją synkowi, żeby sobie pomemlał. No i memlał. Chyba mu smakowało ;) A tu można sobie poczytać i samemu ocenić: CENTRUM LOGOPEDYCZNE PL - Skrócone wędzidełko podjęzykowe Dużo jest w necie na ten temat; nie tylko artykułów, ale i forumowych historii :) Aha! Wszyscy się dziwili, że Mati nie miał problemów ze ssaniem piersi. Bo ponoć tak krótkie wędzidełko bardzo ssanie utrudnia. Ale u nas akurat tego problemu nie było. Miłego dnia
-
Hej, kochane Mamy wrześniowe Znowu tyle zaległości ;) Chociaż widzę, że ostatnio bardzo się tu spokojnie zrobiło... Łasiczko, strasznie współczuję szpitalnych przejść, zarówno Tobie, Twojemu M, jak i Natankowi. Bo to nie tylko ten maluszek cierpiał, ale i Wy - kochający, zatroskani rodzice :( Dobrze, że już w domku jesteście. Ale powiedz, kochana, jak wyniki testów, na które mieliście poczekać? Przyszły już? Jest ktoś bliski rozwiązania zagadki? Pisałaś, że lekarze podejrzewają refluks. Ale czy przy refluksie dziecko przypadkiem nie ulewa/wymiotuje? Nigdy nie pisałaś, żeby Natanek miał tego typu dolegliwości... Gratulujemy ząbków U nas jeszcze nic (choć chyba jakąś plamkę widać na dole), choć Mati miewa gorsze dni z powodu ząbkowych dolegliwości. Dwa dni były kryzysowe do tego stopnia, że bardzo płakał :( Zastosowaliśmy Viburcol na noc i Bobodent - troszkę ulgi przyniosły. Pocieszę Cię (mam nadzieję), że mój syn też nie chce jeść, jak go dziąsła bolą. I też się wtedy zamartwiam, tym bardziej, że ostatnio zdecydowanie mniej przybiera na wadze. Ale może to przez to, że taki ruchliwy - spala pewnie sporo kalorii ;) Pumko, Wam również gratulujemy, choć przeżyć związanych z chorobą nie zazdrościmy Wygląda jednak na to, że Filipek tak ciężko ząbkowanie właśnie przechodził; biegunka, gorączka... Dobrze, że już jesteście po :) I wielkie brawa za samodzielne posadzenie pupy ;) Mart, a jak Lusia? Wciąż marudna? My mieliśmy taki tydzień marudny okrutnie i właśnie po nim pojawiła się plamka zwiastująca pierwszy ząbek. Tylko że na plamce na razie się skończyło; nie chce ząbek dalej kiełkować :/ Ale za to marudzenie 24h/dobę też zażegnaliśmy. Madziu, jak się czujesz, kochana? Dobrze, że wróciłaś do swoich księżniczek :) No i gratuluję Ani przewrotów A tak się martwiłaś... A Wikunia to rezolutna, prawda? Rozbawiła mnie swoim stwierdzeniem, że Anula i tak szybciej będzie chodzić od mojego Mateuszka :) Widać, że kocha swoją małą siostrzyczkę i jest z niej dumna. Ty za to na pewno jesteś z niej dumna, że taka opiekuńcza i w Anię zapatrzona. Pytałaś o ilość obiadków zjadanych przez inne dzieciaczki. Może już nieaktualne, ale co tam ;) Mati doszedł do około 200 g obiadku (warzywka + mięsko + odrobina kaszki manny + łyżeczka oliwy + woda; bo ja sama gotuję), ale zjada go na 2-3 razy (co jakieś 2 godziny) i zawsze zapija mlekiem cycusiowym. Poza tym je dziennie pół niedużego jabłka. Niekiedy wypija odrobinę wody lub owocowej herbatki. I to tyle :/ Bo poza tym jest jedynie na cycu :/ Nie ma mowy, żeby się kaszką posilił... Dziwi mnie to bardzo, bo przecież te owocowe kaszki mają fajny, delikatnie słodki smak. A on ich nie cierpi :( Trochę się martwię, że na piersi to za długo nie pociągnie... Sekundko, pytałaś o spanie na brzuszku. Mati po ukończeniu pierwszego miesiąca bardzo dużo spał na brzuszku, nie tylko w dzień, ale i w nocy. Troszkę się bałam, ale poświęciłam sporo czasu na obserwowanie go i doszłam do wniosku, że na pewno się nie udusi, bo co jakiś czas sam odwraca główkę, kiedy poczuje jakiś dyskomfort. Teraz to i tak kładzie się w takiej pozycji, w jakiej sam chce ;) Ale nadal lubi spanie na brzuszku. A jak Twoje dzieciaczki? Zdrowe już? No i co z Filipka ząbkami? Ujawniają się? Agula, jak sobie radzisz? Wiem, że nie Ty jedna do pracy wróciłaś, ale chyba tylko Ty masz takie godziny porąbane... Ciężko Oleńkę zostawiać, czy już się przyzwyczaiłaś? I jak malutka to znosi? Jak w soboty zostawiamy Matiego dziadkom na 2-3 godzinki (żeby na zakupy spokojnie pojechać), to się przez cały czas zastanawiam, czy przypadkiem nie woła rozpaczliwie "maamaa" I przez ten cały czas za nim tęsknię, choć jak mam go przy sobie, to nieraz marzy mi się samotność Drodka, tak, mój nick to przy okazji rok urodzenia ;) Ale sama jesteś najlepszym dowodem na to, że na wyzwania nigdy nie jest za późno. Podziwiam Cię za odwagę, naprawdę. Bo ja to trochę cykor byłam i w sumie zmian nie lubię - nie wyjechalibyśmy za granicę, gdyby nie to, że autentycznie nie widziałam innego wyjścia... Teraz już mam poczucie, że jak naprawdę chcę, to mogę wszystko. A przynajmniej wiele ;) Gratuluję syna :) Chyba za Tobą taki zaradny, prawda? No, a Twój M faktycznie ma motywację do zmian Pisałaś, że Twój syn podobnie się zachowywał do mojego, kiedy był w tym wieku. To ja ciekawa jestem, kiedy mój sam chodzić będzie ;) Podobno i ja samodzielnie chodziłam mając 10 m-cy, ale nie wiem, kiedy zaczęłam raczkować i wstawać. Podobno też dzieci niekiedy aż pół roku raczkują, zanim zaczną chodzić. A to chyba najtrudniejszy okres, co? Mariqa, Mateusz też ulewa. I to bardzo... Niekiedy wymiotuje - tak to wygląda. Podejrzewam, że to refluks, ale dwie lekarki temat olewają twierdząc, że skoro na wadze przybiera i nie ma innych niepokojących objawów, to nie mam się tym przejmować, tylko przyzwyczaić Jedynie w nocy nie ulewa zupełnie, choć mleczko pije dwukrotnie i nieraz się mocno wierci. Skoro Twoja córcia tyle waży, to pewnie też nic jej poważnego nie dolega ;) Asiaga, a jak tą kaszę przygotowujesz? Ja to lubię takie zdrowe jedzenie :) I czy jaglana kasza zawiera gluten? Teraz jestem na etapie zjadania codziennie po łyżce siemienia lnianego, sezamu i słonecznika. Dopiero kilka dni, więc działania nie opiszę, ale wierzę w moc tego typu pokarmów ;) Małemu też będę zmielone ziarna podawać w minimalnych ilościach, ale najpierw młynek muszę zakupić :) Aisha - wspaniałych chwil z ukochanymi chłopakami życzę :) Mój Mati raczkuje jak szalony i wstaje przy czym tylko się da. Nawet przy framudze drzwi czy na gładkich drzwiach lodówki Mówię Wam, że to masakra jakaś I miałam dwa wyjścia: albo go bez przerwy pilnować i asekurować, albo pozwolić mu eksperymentować. W końcu uznałam, że musi się na swoich błędach uczyć... Oczywiście, mam go na oku, nieraz "ratuję", ale już parę upadków zaliczył i nawet aktualnie ma małego guza na czole... Jednak widzę, że dzięki temu jest ostrożniejszy; uważniej manewruje swoim ciałem i nawet nauczył się, jak bezboleśnie powrócić do parteru. Zdaje sobie też sprawę z "wysokości", bo podchodzi do krawędzi łóżka i wyciąga jedynie łapkę po coś, co mu się zwidziało na ławie, nie próbując iść dalej do celu. Niestety, proporcje ciała nie pozwalają mu jeszcze na jego sprawne wyważenie ;) Głowa za ciężka, co w połączeniu z wyciągniętą ręką grozi upadkiem ;) Miałam nadzieję, że samodzielne poruszanie się będzie równoznaczne z większą ilością czasu dla mnie, ale się zawiodłam. Bo - jak pisałam - oczy muszę mieć dokoła głowy, a poza tym mój przylepiec chodzi za mną po mieszkaniu i jak tylko sięgnie moich nogawek, to się wspina ;) Przez psa próbuje przechodzić, a pies wtedy chce uciec - upadek murowany, jeśli darować sobie kontrolę No i jakoś z noszenia na rękach też mój synuś nie zrezygnował :/ Czasami czuję się jak małpa z wiecznie przyklejonym do brzucha małpiszonkiem Zauważyliśmy też, że Mati bardzo lubi muzykę. Ale nie każdą. Ma swoje preferencje bliżej nieokreślone, choć wydaje nam się, że jego uwagę najbardziej przykuwają dźwięki instrumentów klasycznych. Choć ostatnio jak Yello usłyszał, to skakał przy pufce :) Na melodię z "Pierwszej miłości" też reaguje euforycznie :) Dziadkowie już by chcieli mu kurs tańca fundować (sami tańczą)... Poza tym pochwalę się, że od jakichś 2 tygodni dostajemy od Matiego buzi na zawołanie. A jak ma kaprys, to sam buziaki w usta rozdaje. A z jakim namaszczeniem to robi Uwielbiam go Aha! No i miał wędzidełko podjęzyczkowe podcinane. Bez znieczulenia No, ale nie było wcale tak strasznie, jak się zapowiadało. Nie wiem, czy to zbieg okoliczności, czy po prostu czas najwyższy, ale po tym zabiegu Mati zaczął więcej "gadać". Głównie "bla bla" ;) Wyobraźcie sobie, że spotkaliśmy przed zabiegiem maleńką dziewczynkę, która urodziła się z dwoma ząbkami i właśnie mieli je usuwać chirurgicznie, bo się ruszały, co groziło ich połknięciem przez maleńką Straszne, co takie maluchy przechodzą nieraz... Pozdrawiam serdecznie i miłego dnia życzę
-
Hej, dziewczyny :) Dziękujemy za gratulacje i przesyłamy kolejny filmik :) Czasu nie mam ostatnio, bo ciągle gdzieś biegamy, korzystając z ładnej pogody :) Jeśli się Mati nie obudzi to jeszcze coś dopiszę. Na razie tyle: YouTube - Sam wstaję (6 m-cy).VOB
-
Hej, kochane :) Ja na moment, żeby filmik wrzucić. Mam nadzieję, że będziecie mogły go obejrzeć :) Tylko się z rodziców nie śmiejcie... ;) YouTube - Początki raczkowania Mateuszka (5,5 m-ca)
-
Witajcie po weekendzie :) Wszystkim Mamusiom i wrześniowym dziewuszkom przesyłam gorące buziaki w imieniu Mateuszka Łasiczko kochana, myślimy o Tobie i o Natanku i życzymy szybkiego powrotu do domku z pomyślnymi wieściami Roxanko, Igorkowi również powrotu do zdrowia :) Tak mi Was szkoda Szczególnie tego maluszka, bo on przecież noska wydmuchać nie potrafi, a na pewno mu strasznie przeszkadza katarek Mam nadzieję, że dziś już lepiej? Mojej kuzynce też po urodzeniu dziecka wyszły problemy z tarczycą, ale bierze leki i nie jest źle. Też uważa, że tyje, ale jak dla mnie to jest chuda - jak była. Nie martw się - będzie dobrze. Pumko, tak sobie myślę, że gdyby Filipek miał coś nie tak z oczkami, to następna kontrola byłaby wskazana zdecydowanie szybciej. Ale dobrze, że lekarka tego pilnuje, bo wiadomo, że wcześniaczki są bardziej narażone na pewne choroby - i dlatego trzeba baczniej się im przyglądać. Filip jest duży i silny i na pewno zdrowy jak rybka :) Madziu, moje gratulacje Zdolna z Ciebie Mamuśka No i jednego powodu do zmartwień mniej Pamiętam, co pisałaś o raczkowaniu i dlatego troszkę się martwię o tego mojego żywiołowego synka, ale wydaje mi się, że nie pominie tego etapu, bo jest na najlepszej drodze do raczkowania ;) W sobotę sfilmowaliśmy go, jak wędruje po łóżku - jak mi R. wytnie z kamery ten fragment i na komputer wrzuci, to może mi się uda go zamieścić i Wam pokazać. To jeszcze nie raczkowanie, ale mały zaczyna kumać, że nie tylko nogami trzeba przebierać, ale też rączki przestawiać ;) A dzisiaj rozmawiałam z kuzynką przez telefon, siedziałam przy tym na łóżku, a Mati leżał obok mnie. Tak się zagadałam, że nie zauważyłam, jak się po mojej bluzce podciągnął i wstał na nogi :) Telefon chciał mi zabrać i strasznie zadowolony był z siebie Teraz, jak wiem, że bioderka ma doskonałe, to się tak tym stawaniem nie martwię :) Ortopeda powiedział, że dziecko robi to, na co jest gotowe i samo sobie krzywdy nie zrobi. Tego się trzymam :) A Wikunia nie raczkowała tak? Po prostu zaczęła chodzić? Były jeszcze jakieś inne przesłanki, że będą z nią tego typu problemy, o których piszesz? Tzn., że nerwowa, że trudno jej się na czymś skoncentrować. Ale to chyba też jeszcze nie znaczy, że ma ADHD? Mart, oczywiście, sama znam wiele osób które w Polsce do czegoś doszły i wyjeżdżać nie zamierzają. Tylko że akurat te osoby miały/mają np. rodziców czy dziadków, którzy wiele im pomogli; a to finansowo, w gotówce, a to kupując im samochód, mieszkanie itp. Chodzi mi o to, że już na starcie w samodzielne życie mieli zdecydowanie lepsze perspektywy. Ja się nie żalę i nie oczekuję, że mi z nieba wszystko będzie spadać, ale akurat my byliśmy na starcie w o wiele gorszej sytuacji - dużo by pisać... Mój mąż zawsze ciężko i uczciwie pracował (ja swego czasu również), a mimo to nic z tego nie było, bo nigdy nie byliśmy w stanie odłożyć jakichkolwiek pieniędzy. A wierz mi, że też ich nie trwoniliśmy, tylko po prostu normalnie żyliśmy. Wyjazd za granicę, był właściwie aktem desperacji, bo wiedzieliśmy, że jedynie w ten sposób uda nam się do czegoś dojść. Priorytetem było mieszkanie, a w Toruniu ceny wysokie za metr i nawet, gdybyśmy dostali tak wysoki kredyt, to nie wiem, czy bylibyśmy w stanie go spłacać przez kilkanaście lat lub więcej. Nie wiem, jak byśmy wówczas żyli, urządzali się i zagwarantowali godne życie naszemu dziecku. Owszem, jeśli ja bym pracowała, to byłoby obecnie całkiem znośnie, ale wciąż nie tak jak byśmy sobie tego życzyli - a wygórowanych wymagań nie mamy. Ale jak mówię - tylko dlatego, że będąc za granicą, udało nam się dorobić mieszkania, samochodu, mebli i innych rzeczy niezbędnych w domu. Dlatego też chcemy Mateuszkowi zapewnić lepszy start i życie w normalnym kraju - czyli na pewno nie w Polsce. A on będzie miał spore szanse na dostatnie życie, jeśli jako dziecko wyjedzie i za granicą będzie zdobywał wykształcenie. My może tam luksusów mieć nie będziemy, ale jak pisałam, nie o to chodzi. I gdyby nie to, że mąż ma dobry fach, to pewnie byśmy się nie pchali, bo u rolnika na szparagach to się na pewno rodzina na przyzwoitym poziomie nie utrzyma. Tak więc praca Roberta będzie podstawą. Ja będę mogła sobie pozwolić na opiekowanie się małym, potem na ewentualne dorabianie, nawet za najniższą stawkę - to nam w zupełności wystarczy. Wiem, bo już to przerabialiśmy - mamy doświadczenie: rok w Niemczech i kolejny rok w Holandii (fakt, że ja popracowałam tylko sezonowo, tak więc generalnie żyliśmy z pracy R.). A dom piękny. Życzę, żeby Wam się udało jak najszybciej w nim zamieszkać :) Drodka, masz 100% racji. Bo to nie o to chodzi, że 1 Euro to coś koło 4 PLN, ale o to, jaka jest relacja: życie za granicą i wydawanie tam zarabianych pieniędzy, a życie w PL i wydawanie tu złotówek. Bo to jest tak, że jak tam zarobisz 1500 Euro to należy to przełożyć na 1500 PLN zarobione tutaj. U nas za złotówkę właściwie nic nie kupisz, a tam za 1 Euro - choćby półtora słoiczka z obiadkiem dla dziecka (jak już taki przykład cen podałaś). Tak samo w Polsce za 16 PLN nie kupisz ponad 100 pampersów, jak za 16 Euro u siebie. Nawet, jeśli to przeliczysz na złotówki, to wciąż bardziej się opłaci robić większość zakupów tam, a nie tu. Prawda? A wracając do dzieciaczków naszych, to się nie martw, że się Zuzia nie przewraca na boki. Przecież ona jest sporo młodsza od większości wrześniowych dzieci. Mati dopiero niedawno posiadł tę umiejętność i powiem Ci, że przysparza nam ona niekiedy problemów ;) Po kąpieli na przykład mój syn chciałby paradować nago zupełnie i jak mu chcę pampersa założyć, to się tak wygina przewraca na brzuch, że normalnie cała spocona jestem, zanim go zapakuję w tego pampersa i w śpiochy. Zobaczysz, że jak Zuzia się nauczy obrotów, to zatęsknisz za nieporadnym maleństwem, z którym można było zrobić wszystko i nie trzeba było mieć oczu dokoła głowy Sekundko, cieszę się, że Filipek daje się Wam wyspać w końcu :) Oby tak dalej. A filmik rewelacyjny :) Naśmiałam się z tych Twoich dzieciaczków. Filipek do taty podobny, prawda? Śliczne ma oczka. Pewnie masz rację, że za granicą ciężko czuć się jak u siebie. Ale to chyba wiele zależy od człowieka i od tego, z czym styka się na co dzień we własnym kraju. Ja akurat tego nie odczuwałam i szczerze mogę powiedzieć, że tęsknię i za Niemcami i za Holandią i za ludźmi których tam poznałam, a którzy zawsze byli życzliwi i nigdy nie traktowali mnie jak kogoś obcego. Zresztą, mój mąż też przyznał, że w żadnym zakładzie pracy w Polsce nie był tak szanowany, jak w obcym kraju. A przy tym stwierdził, że i atmosfera zupełnie inna - tzn. lepsza. Jeśli spotykał się z chamstwem, zawiścią, cwaniactwem i niechęcią, to jedynie ze strony rodaków - czy to w Polsce, czy za granicą. Agula, Madzia - kto jak kto, ale ja doskonale rozumiem, że i Wy chciałybyście wyjechać z Pl. Jeśli Wasi panowie mają chodliwy zawód, to na pewno by się Wam polepszyło. Bo - tak jak wcześniej pisałam - do pracy w ogrodnictwie czy na roli to nie ma co jechać. No chyba, że się potrzebuje jednorazowego zastrzyku gotówki na podreperowanie budżetu w Pl. Agula, Ty masz rodzinę za granicą i sama pisałaś, że nie zamierzają tu wracać. To o czymś świadczy... Wiem, że najtrudniej podjąć decyzję, że strach ma wielkie oczy, ale to zawsze jest krok do przodu, ku lepszemu. Mój R. nieraz mi dziękuje za to, że popchnęłam go do wyjazdu (bo to ode mnie wyszło i ja mu szukałam pracy, wysyłając maile itp. - on nawet by nie miał wtedy czasu, bo wciąż pracował). Bał się też bardzo, ale teraz uważa, że to najlepsza decyzja w naszym życiu była. Nie tylko dlatego, że mamy dzięki temu jakieś materialne dobra, ale również dlatego, że nauczył się dwóch języków i był w wielu ciekawych miejscach. Niezapomniane przeżycia i wspomnienia. Przepraszam za przynudzanie, ale mi to na sercu leży :)
-
Hej, kochane :) To ja oznajmiam, że żyję i dziękuję za pamięć Podczytuję Was, oczywiście, bo to jak nałóg ;) Nie mam tylko czasu na pisanie, bo zawsze coś innego na głowie, a ostatnio często jeszcze spotykam się z koleżanką i jej starszym o miesiąc synkiem, no i na długie spacery z Mateuszkiem chodzę - tak więc czas ucieka :) Próbuję oglądać Wasze zdjęcia na Aguagu, a ich tyle, że głowa boli ;) Obiecuję - nadrobię :) Małym kasowniczkom gratuluję z całego serca i życzę bezbolesnego przechodzenia dalszego ząbkowania. U nas z tym chyba się lekkie kłopoty zaczynają, bo Mati zębów nie ma widocznych, ale budzi się czasem z płaczem, ostatnie dwa dni marudny był bardzo, gryzie wszystko i ślini się niemiłosiernie. Dziś jest lepiej - może to zasługa pięknej pogody? Roxanko, współczuję Igorkowi choroby Bidulek na pewno strasznie się męczy... Byle szybko do zdrówka wracał. Łasiczko, Natanek ślicznie przybrał A te ostatnie 100 gram, o których pisałaś, to pewnie na domowej swojej wadze stwierdziłaś? Taka nigdy nie będzie do końca wiarygodna, więc się nie przejmuj. A jeśli nawet ostatnio już tak nie przybiera, to może po prostu potrzebuje więcej jedzonka? Albo zwyczajnie rośnie i jest na pewno coraz bardziej ruchliwy, a co za tym idzie - spala więcej kalorii ;) Dobra, nie gdybam, tylko czekam na dobre wieści :) Poza tym jesteśmy po kontrolnym USG bioderek i pan doktor powiedział, że absolutnie nie ma konieczności spotykać się z nim ponownie, bo bioderka ma mój synek wzorcowe - IA. Gdybyśmy od razu ze skierowaniem trafili do porządnego lekarza, to byśmy zaoszczędzili 300 PLN, ale i tak szczęśliwi jesteśmy, bo przynajmniej zaliczyliśmy najlepszego ortopedę w Toruniu i mamy pewność, że jest bardzo dobrze Martwiliśmy się, bo Mati złazi z łóżka i na nogach staje i w ogóle takie akrobacje wyczynia, że nam ten ortopeda nie chciał wierzyć, że niespełna półroczny szkrab takie cuda odstawia, dopóki sam nie zobaczył na własne oczy ;) Podobno Mati należy do "tych" 2 % dzieci, które są tak ruchliwe i sprawne na tym etapie. Chyba wprost nie chciał nam powiedzieć, że mamy nadpobudliwego syna ;) Poza tym pochwalę się jeszcze szybciutko, że mój skarbuś bardzo nas naśladuje i np. usilnie stara się zakrywać nakrętkami słoiczki, pudełka i inne rzeczy, które się zamyka. Nie wychodzi mu to za bardzo, ale widać, że się chłopak stara ;) Oj, mogłabym o nim książkę pisać, bo tak mnie ten mały człowiek fascynuje i zadziwia :) Ale to pewnie jak każda mama ;) Czasem podziwiam innych za cierpliwość, bo już nie umiem o nim nie mówić Podzielę się jeszcze z Wami moją radością, której być może nie zrozumienie, ale co tam :) Mój kochany mąż oświadczył, że za jakiś czas (najdalej za 2 lata) wyjedziemy wszyscy za granicę (najchętniej do Holandii), na stałe Tak mu się pozmieniało dzięki temu, że ma syna :) Uważa, że nie doczekamy czasu, kiedy będzie w tym chorym kraju lepiej, a nie chce, by jego syn miał tak pod górkę jak my. Naprawdę jestem z tego powodu szczęśliwa, choć wolałabym nie czekać nawet kilku miesięcy. Perspektywa wyjazdu dodaje mi jednak skrzydeł Co jeszcze...? Aha! Jesteśmy wciąż na cycu :) Daliśmy na razie za wygraną z mlekiem modyfikowanym i kaszkami, bo małemu nie smakują. Spróbujemy za jakiś czas, ale nie będziemy się spieszyć, bo przez te próby jedynie zaczęły się moje problemy z laktacją :/ Na szczęście piersi znów nadążają z produkcją mleczka dla tego ssaka małego, co widać po wadze - 8 kg. Gotuję obiadki na parze i Mati nawet nie wybrzydza, ale i tak nie zje więcej niż pół małego słoiczka na raz, a bywa, że łyknie tylko parę łyżeczek i zaraz do cyca ciągnie. Ale gotuję - niech się przyzwyczaja :) Z niekapka pije wodę, bo jakoś nie jestem za przyzwyczajaniem do soczków i herbatek, choć mamy sokowirówkę i na pewno będziemy mu soczki robić. Póki co dostaje starte jabłuszko (ostatnio gotowane częściej), które bardzo mu smakuje, co nie znaczy, że wiele zjada :/ Pewnie jak w piersiach pokarmu brakować zacznie, to i apetyt mu się na zwykłe jedzonko poprawi :) Chciałam jeszcze do Was popisać, ale się mój Chichotek budzi :) Pewnie dopiero po weekendzie popiszę, bo jutro mamy - chyba ostatnią - wizytę w Poradni Patologii Noworodka. R ma urlop z tej okazji, więc będziemy sobą zajęci ;)
-
Witajcie weekendowo :) Ja na moment. Po pierwsze - Łasiczko -fantastyczne wieści!!!! Cieszę się razem z Tobą. Zobaczysz, jak teraz Natan śmignie, to nie nadążysz z wymianą jego garderoby ;) Po drugie, Drodka, jeśli o plastry chodzi, to wiedziałam, że szczepienia będą w prawe ramię i w oba udka. Wcześniej pytałam pielęgniarkę o dokładne miejsce i powiedziała mi tak: w ramię to w najgrubszym miejscu, prawie u góry, a w udka - od zewnątrz, na środku prawie. No i mi się udało. Nie było to w sumie trudne, bo ciałka są maleńkie, a te plastry całkiem spore. Tylko smaruj dość grubą warstwę i koniecznie przynajmniej godzinę przed szczepieniem. Pumka, moje piersi są chyba takie same jak przed ciążą, a może nawet ciut mniejsze. Niestety, jedna jest większa i mniej jędrna od drugiej - to chyba wynika z tego, że jedna jest częściej "używana" niż druga. Obawiam się, że tak już zostanie :/ Miłego weekendu!!!
-
Mart, no to musimy się zadowolić wagą, jaką mamy ;) Ja i tak się cieszę, bo już wiele lat tyle nie ważyłam Co do kubka niekapka, to mam, ale z plastikowym dzióbkiem i już próbowałam. Mati jednak wszystko traktuje jak zabawę, więc pogryzie, pomemla, ale jak mu tylko spłynie do dzioba sztuczne mleko, to je wypluwa albo ma wręcz odruch wymiotny I obawiam się, że to stanowi większy problem niż sama nieumiejętność picia z butli
-
Witajcie dziewczyny kochane :) Aisha, a chwal się, chwal Olek pomysłowy i zaradny - jak widać. Niby mała rzecz, ale jak cieszy, prawda? To się dopiero rozumie, jak się ma własne dzieci, które małymi kroczkami uczą się siebie i świata :) A Mati się zbuntował i już nie wciska włączników Może mu się znudziło? Bo on to taki, że wszystko go szybko nudzi i szuka wciąż nowych wyzwań ;) Zazdroszczę aerobiku i gratuluję mądrej decyzji. Ja to za leniwa jestem :/ No i nie miałabym co z Matim zrobić... Roxanko, współczucia z powodu sąsiadki. Co za babsko wredne... Becia, fajną położną miałaś ;) Tego się trzymać będę - że nie ma się co cackać za bardzo ;) A co do pępowinki, to też ją zamaczałam, bo jakoś się nie udawało tego nie robić ;) No i nic się nie paprało. A położna sama mojemu synkowi ją mocno naruszała, bo mówiła, że to martwy kikut, który tylko przeszkadza. I dzięki niej nie męczyliśmy się z nim zbyt długo. Sekundko, a Filip to budzi się o 4. rano bez wcześniejszych pobudek w nocy, czy nadal masz pobudki co półtorej godziny? Jak to drugie, to współczuję... Mateuszek dwa razy ciągnie cyca przez sen (ale nie wiem w jakich godzinach, bo nie chce mi się sprawdzać), a budzi się o 6.40 - jakby miał zegarek w tyłku ;) Potem godzinkę - półtorej urzęduje i zasypia jeszcze na półtorej godziny, czasem dwie. Męczy mnie to ranne wstawanie, bo nawet w weekend się wyspać nie da :/ No i z zasypianiem wieczornym też trochę problem, bo on by chciał mamę mieć cały czas koło siebie... Nie śpi przeważnie od 16. do 20.-21., a jak zaśnie, to równo po 50 minutach budzi się i muszę do niego iść, dać cyca i ewentualnie jeszcze się na trochę wymknąć. Za to jak już wszyscy w łóżku jesteśmy, to nic go nie rusza Jakiś radar ma, czy coś i jak zasięg gubi z "Meme", to nie pośpi W tym miejscu muszę się pochwalić ;) Mój mąż zauważył pierwszy, że jak Mati chce do mnie, to wyciąga rączki i woła płaczliwie: "Me mee!" To go R. na "Meme" przechrzcił ;) Mnie zresztą też ;) Mojra, mój maluch też nie lubi, jak mu się przy jedzeniu przeszkadza. Zaraz na mnie patrzy z wyrzutem, że mu nad uchem nadaję;) Drodka, u nas z kładzeniem do wózka podobnie. I też nie ma mowy o tym, żeby wózek się nie poruszał. Bujaniem nic się nie zdziała - trzeba jechać Najlepiej po wertepach ;) Wiem o jakiej nauce czytania mówisz i powiem szczerze, że też się trochę napaliłam. Jeszcze niczego nie przygotowałam, ale noszę się z zamiarem. Z drugiej jednak strony z własnego dzieciństwa pamiętam, że i bez takich metod bardzo szybko nauczyłam się czytać i pisać - jakoś tak w wieku 4 lat - chyba po prostu bardzo tego chciałam. Wiadomo jednak, że z reguły chłopcy częściej mają z tym problemy, więc może faktycznie warto zadbać o to, żeby mój syn ich nie miał. A czy w niemowlęctwie są bystrzejsi? Chyba bym nie rozpatrywała tego w takich kategoriach... Może to kwestia temperamentu? A może chłopcy od maleńkości przejawiają skłonności do innych rzeczy? Na pewno Zuzia gapą nie jest :) Może to po prostu dama, która się pierdołami nie zajmuje, jak nie ma takiej potrzeby ;) Mart, Mati też się do cycka sam pcha. Ciągnie mnie za bluzkę i robi "aaam!" I jak mu się mleczko w jednym cycku skończy, to - jeżeli jest nadal głodny - przyciąga sobie drugiego, trzymając za stanik. Madziu, jak sobie Ania do snu mruczy, to znaczy, że sama umie sobie zaśnięcie ułatwiać - mała mądrala :) Podobno źle, gdy takie ułatwianie przybiera inne formy, np. konieczność usypiania kołysaniem, noszeniem na rękach czy piersią, bo dziecko z tego tak łatwo nie wyrasta, a z czasem takie ułatwianie staje się dla wszystkich uciążliwe. Niestety, u nas tak właśnie jest Mati sam nie zaśnie za żadne skarby... W ciągu dnia muszę go ponosić, potańczyć z nim, a wieczorem - tylko przy cycku :/ I też sobie śpiewa "aa.. aa..aa", ale jedynie się tym wycisza - zasnąć od tego nie zasypia Asiaga, ja wróciłam bardzo szybko do wagi sprzed ciąży, a nawet ważę 4 -5 kilo mniej. Niestety, teraz mam jak i Mart - waga dalej nawet nie drgnie Tylko że ja wiem doskonale dlaczego tak się dzieje Po prostu jem wszystko i dużo. szczególnie słodycze Nie umiem tego sobie odmówić... Łasiczko, oby się w końcu wyjaśniło Może przyczyna jest banalna - jak alergia właśnie. Tylko dojść trzeba jeszcze na co ta alergia. A karmisz wciąż piersią, czy już się na modyfikowane przerzuciliście? Coś wspominałaś kiedyś, że Natanek nie chciał butli, więc ciekawa jestem. A jeśli go do butli przekonałaś, to jakim cudem? Bo u nas masakra... Jak dopada mnie kryzys laktacyjny (no i nie tylko dlatego, bo też chodzi mi o możliwość pozostawienia go z babcią na przykład, no i konieczność szukania pracy), to próbuję dawać butlę Matiemu, ale rezultaty zerowe Też mnie to dołuje i nie wiem co z tym fantem począć... Pozdrawiam, mamusie
-
Aisha, też mi się tak wydaje, że mu się mamusiny brzuszek przypomina ;) Fajnie, że nie jestem sama. Bo mój R. to ma wątpliwości, czy dobrze robię. No, ale on nie wie co to nurkowanie i pływanie (bo nie umie, bo jak był dzieckiem, to się topił w jeziorze i ma traumę) i nie rozumie, że można być przy tym szczęśliwym :)
-
Agula, my wychodzimy na spacer nawet przy minus dwudziestu. Bo musimy, ze względu na psa. Wiadomo, że wtedy cieplej Matiego ubieram i szczelniej go okrywam. Zwykle godzinę spacerujemy. I - jak dotąd - nawet się nie przeziębił. Jedyny katarek, który miał, to krótko po urodzeniu. I nie było to przeziębienie, tylko tzw. fizjologia, czyli że się nosek i wyściełające go błony śluzowe przyzwyczajały do wdychania powietrza, często przecież suchego, z wszędobylskim kurzem itp. Ale nawet ten katarek nie był szczególnie uciążliwy - w każdym razie w spaniu nie przeszkadzał :) Ja to w ogóle widzę, że mój synuś woli jak jest chłodniej niż jak za ciepło - w sypialni mamy tak chłodno, że mi nie jest zbyt przyjemnie, a ten łobuz zawsze się rozkopie, żeby się odkryć, rozwali wszystkie kończyny i dopiero wtedy spokojnie śpi. Nieraz ma nawet zimne poliki i uszy, ale karczek zawsze ciepły, więc daję mu spokój. Hartuj Oleńkę, żeby potem jej byle chłodek nie rozkładał ;)
-
Mojra, zaintrygowałaś mnie tym pamiętnikiem bobasa. Chyba będę musiała poprosić kogoś, żeby mi to kupił, bo sama nie mam możliwości wybrania się do miasta (znaczy - do centrum), a w rejonie, w którym mieszkam nie ma żadnej księgarni. Świetna sprawa. A pamiętasz może ile ten pamiętnik kosztował? Mam nadzieję, że przystępnie... Kiedyś przez wiele lat pisałam pamiętniki, które leżą teraz w piwnicy, w kartonach. Niekiedy mnie coś nachodziło i sobie je czytałam - byłam wtedy bardzo zaskoczona, że tak wiele rzeczy gdzieś mi umknęło. Gdyby nie te pamiętniki, to nie pamiętałabym naprawdę o ważnych wydarzeniach z mojego życia... Z drugiej strony... przypominają mi one też o rzeczach, których nie chciałabym pamiętać... No, ale naszych dzieci to nie dotyczy ;) Myślę, że zrobisz kiedyś fantastyczny prezent Aleksowi - będą się później z niego śmiać jego własne dzieci, a może i wnuki Agula, talerze mówisz? ;) U nas to samo. Jedna szklanka już zlądowała na podłodze :) A talerze najbardziej Matiego fascynują, kiedy coś na nich leży, nawet okruszki :) Madziu, to Ania reaguje na obrazki podobnie jak Mati - czyli nerwowo Nie mogą maluchy pogodzić się z faktem, że niektórych rzeczy po prostu nie da się od podłoża oderwać ;) Ja to z moim nerwusem odsuwam się od takich wkurzających go rzeczy, bo robi zaciętą minę, drapie w obrazek, buzia ze złości i skupienia czerwona i... wrzask Co do gadania naszych dzieciaczków, to ciekawa jestem, czy u Was podobnie; Mateusz wydaje coraz to nowe dźwięki, ale... tym samym zapomina jakby tych, których nauczył się wcześniej. Nie rozszerza swojego "słownictwa", tylko je wymienia. Pytałam pediatrę, czy to normalne - mówi, że jak najbardziej. Koleżanki syn (starszy o ponad miesiąc) też tak ma. Mati obecnie jest na etapie krakania: "Aaa, aaa, aaa" - takie z chrypką ;) "Nieee" też mu całkiem nieźle wychodzi, jak jest zły. A jak płacze, to słychać "maamaaaa" ;) Nawet "aga" mówi, ale w żadnym z tych przypadków jeszcze się nie pokuszę o stwierdzenie, że to celowe i znaczy to, co my słyszymy. Jak chce na siebie zwrócić naszą uwagę (po dobroci jeszcze) albo chce na ręce lub coś dostać, to wyciąga rączki i woła jak małpka: "Uuu uuu" albo "Yyy yyy" Nawet taki małpkowy ryjek robi wtedy Tylko żeby mu tak nie zostało ;) Aisha o kąpieli wspomniała, to mi się przypomniało, że miałam jeszcze o coś zapytać. Czy Wy nadal cały czas podtrzymujecie w kąpieli główkę tak, żeby się woda do uszu nie nalała? Bo ja od niedawna przestałam się tym przejmować i pozwoliłam sobie na położenie Matiego w wodzie, zupełnie swobodnie. Uszy ma zanurzone, głową kręci tak, że mu nieraz oczy zalewa, ale widać po szerokim uśmiechu, że jest szczęśliwy, jak się go nie trzyma w wodzie i jak może się tak wiercić i chlapać ;) Mam nadzieję, że nie pomyślicie, że głupia jestem i nieodpowiedzialna, ale wyszłam z założenia, że skoro przy nurkowaniu (czy zwykłej kąpieli w wannie) nikt sobie uszu nie zatyka i nic się nie dzieje, gdy woda się do uszu dostaje, to chyba nie ma w tym niczego złego i dla niemowlęcia. Tym bardziej, że jak oglądałam jakieś filmiki z niemowlętami pływającymi pod wodą, to także nikt się ich uszami nie przejmował. A co Wy uważacie?