-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Koliberek
-
Można?! Można!!! Piątek trzynastego - czyli wsparcie dla dziewczyn po przejściach!
Koliberek odpowiedział(a) na cinamoonka temat w Poronienie
Ja teraz mam lekturę z trochę innej (ale połączonej) dziedziny. Czytam "Stres kobiecy" Georgii Witkin. Mam nadzieję, że to pomoże mi trochę zapanować nad życiem.... -
curryA Twój chłop blondyn? I tak i nie...ma zielone oczy i nie ma ciemnych włosów, ale blond też nie. Takie brązowe lekko może nawet rudawe. Ciężkie do opisania.
-
curryHelenaiwonekcurry, ja cie rozumiem, to cos jakby mnie zabrali do buszu, tańczyli nade mną jakies szamańskie tańce i modły odprawiali... ) ja tez bym do buszu nie polazla, bo mi sie ciemnoskorzy mezczyzni nie podobajao żesz....... Ja lubię blondynów Zboczenie mam takie Ale mój mąż nie blondyn Właśnie po to dopytywałam - żeby zrozumieć jak na to patrzysz... A ja za blondynami baaaaaaaaaaaaarrdzo
-
curryA w ogóle co trzeba zrobić żeby dokonać apostazji? Odpowiem Ci wieczorem, albo jutro - teraz uciekam. Martek73KoliberekMartek73Czyli kosciol skazuje mloda osobę na samotność, bo inaczej jest wykluczona. Nieupełnie wykluczana - ma ograniczone prawa. Ale tak - tak to wygląda. Ale jest obywatelem drugiej kategorii. Można tak powiedzieć. To całkiem trafne określenie.
-
Martek73KoliberekMartek73Tak. Maja ślub kościelny, a potem jedno z nich odchodzi od kosciola i od swojego partnera. Zostaje unieważnienie ślubu kościelnego, ale to jest czasochłonne, trochę kasy też kosztuje i nie masz pewności czy uzyskasz. Jeśli ślub został zawarty w sposób ważny, to się go nie unieważnia. Muszą być mocne podstawy do tego. W takiej sytuacji ta wierząca osoba dla Kościoła jest zamężna i nie może związać się z inną osobą. Jeśli chce być pełnoprawnym członkiem wspólnoty, musi żyć sama. Jeśli się z kimś zwiąże - problem już został obszernie omówiony. Nie ma znaczenia, że ta druga osoba dokonała apostazji. Czyli kosciol skazuje mloda osobę na samotność, bo inaczej jest wykluczona. Nieupełnie wykluczana - ma ograniczone prawa. Ale tak - tak to wygląda.
-
IWA23Martek73IWA23A chyba zrozumialam,że jak są 2 wierzące osoby i w trakcie małżeństa jedna odejdzie od wiary to co w tedy.Dokładnie. W tedy albo tak jak wcześniej pisałaś rozstanie i osoba wierząca stara się o rozwód kościelny albo żyją sobie dalej,ta wierząca nie żyje w grzechu bo są po kościelnym. Nie ma czegoś takiego. Można uznać ślub za nieważny, a to nie to samo, co rozwód. To jest stwierdzenie, że tego sakramentu nigdy nie było, bo nie zostały spełnione wszystkie warunki, żeby zaistniał. Dlatego taka osoba może wziąć ślub kościelny - bo nigdy wcześniej go nie zawarła.
-
Martek73HelenaIWA23Tak bardzo czesto jest tak na wsiach,idziesz zalatwiać ślub i ksiądz mówi co łaska 200zł. a jak jest w miescie? bo moja sytuacja miala miejsce na wsi curryMartek73Ale też są osoby wierzące i w trakcie związku odchodzą od kosciola. I co wtedy? Rozstanie i co dalej? Na dobra sprawę powinna osoba wierzą a pozostać sama. A jak nie, to jesteś wykluczona ze społeczności.Masz na myśli, że w trakcie małżeństwa ktoś odchodzi z kościoła to małżonek powinien się z nim rozwieść? Bo ja coś nie załapałam chyba. Tak. Maja ślub kościelny, a potem jedno z nich odchodzi od kosciola i od swojego partnera. Zostaje unieważnienie ślubu kościelnego, ale to jest czasochłonne, trochę kasy też kosztuje i nie masz pewności czy uzyskasz. Jeśli ślub został zawarty w sposób ważny, to się go nie unieważnia. Muszą być mocne podstawy do tego. W takiej sytuacji ta wierząca osoba dla Kościoła jest zamężna i nie może związać się z inną osobą. Jeśli chce być pełnoprawnym członkiem wspólnoty, musi żyć sama. Jeśli się z kimś zwiąże - problem już został obszernie omówiony. Nie ma znaczenia, że ta druga osoba dokonała apostazji.
-
curryMartek73Ale też są osoby wierzące i w trakcie związku odchodzą od kosciola. I co wtedy? Rozstanie i co dalej? Na dobra sprawę powinna osoba wierzą a pozostać sama. A jak nie, to jesteś wykluczona ze społeczności.Masz na myśli, że w trakcie małżeństwa ktoś odchodzi z kościoła to małżonek powinien się z nim rozwieść? Bo ja coś nie załapałam chyba. Ja też nie załapałam...
-
♥Perełka♥Koliberek A ksiądz powinien pomagać, próbować znaleźć wyjście, a nie dokładać jeszcze problemów osobom, które i tak przechodzą ciężkie dylematy moralne. Nie obraź się, ale wydaje mi się, czy jeśli - księża będą bardziej 'ludzcy'' (wszyscy) i pójdą z duchem czasów - czy totalnie wszyscy będą restrykcyjni i będą stosować się do ogólnie pojętych norm i zasad KK, to i tak znajdą się ludzie, którym dana wersja nie będzie odpowiadać; Bo jak wiesz... dla chcącego - nic trudnego; Sama widzisz na forum - jedne Dziewczyny mają żal, że ksiądz jedno dziecko ochrzci- innego nie chce, jednym daje rozgrzeszenie za antykoncepcję, innym - nie..... Inne Dziewczyny znowu piszą, że chciałyby aby księża szli z duchem czasów, by się dostosowali do''panujących warunków'', do rozwoju cywilizacji. Nie ma złotego środka; Bo zawsze ktoś będzie nie zadowolony; Bo jeśli ktoś zechce zrezygnować z wiary czy ją podważyć - zawsze znajdzie jakiś powód; Jest takie powiedzenie bardzo mądre - jeszcze się taki nie urodził, który by każdemu dogodził. Co myślę - stanowisko powinno być jednolite: albo tak, albo tak. A nie każdy sobie rzepkę skrobie.
-
Curry nie naciska - teoretyzuję. Wspomniałam, że kiedyś wzięliśmy tą opcję pod uwagę, ale to nie jest to samo, co nacisk. Rozmawialiśmy, też tylko teoretycznie. Już gdzieś wcześniej pisałam, że planujemy (kiedyś) wziąć ślub w urzędzie.
-
curryCzy osoba wierząca aby na pewno byłaby taka otwarta na wypisanie dziecka z kościoła? Wątpię. Teraz ja napiszę na własnym przykładzie - nie znalazłam tam miejsca, więc się wypisałam. Moja rodzina nie wydziedziczyła mnie za to. Po prostu, moja sprawa.
-
curryJa rozumiem to co piszesz i masz prawo tak uważać. Ale ta ukochana osoba, czy ona aby na pewno jest szczęśliwa, że ktoś idąc na ślub czuje się śmiesznie, dziwnie i niekomfortowo? Czy ona się dobrze z tym czuje? To działa w obie strony moim zdaniem. Jeśli chodzi o wychowanie to ja zamierzam tak na to patrzeć jak piszesz. Nigdzie nie napisałam, że powiem, że jak ktoś wierzy to jest śmieszny, czy że będę wychowywać dziecko w nietolerancji. Trochę nie zrozumiałaś mnie. Ale nie zamierzam pozwolić na ochrzczenie dziecka, czy puszczać dziecko do kościoła zanim ono samo nie będzie umiało zdecydować czy chce. Jak również nie zamierzam dziecku powiedzieć, że Bóg jest. Powiem, że moim zdaniem Boga nie ma, choć tato ma inne zdanie. I to jest przeszkadzanie w wychowywaniu w wierze. Dla drugiej strony to też może być trudne, ale ona nie robi tego po to, bo jej się tak podoba, tylko po to, by uniknąć zamknięcia sobie dostępu do innych Sakramentów (Spowiedź, Eucharystia - wcześniej to tłumaczyłam) i móc być pełnoprawnym członkiem wspólnoty, a nie tym "dla którego jakieś miejsce się znajdzie i nawet mu rekolekcje zrobią, żeby uświadomić w jak dużym grzechu żyje". Wracając do tego wychowania - trochę się mijamy. Przedstawiłam dwie postawy: ta pierwsza nie jest przeszkadzaniem w wychowaniu w wierze, bo nie odciągasz dziecka na siłę, za wszelka cenę, tylko prezentujesz mu swoje poglądy, jako jedną z opcji. Jeśli dziecko przyjdzie do Ciebie i powie samo, że chce przyjąć Chrzest, to go chyba nie zwiążesz i nie zamkniesz w piwnicy, dopóki nie zmądrzeje, a więc nie stajesz na drodze do wiary, nie piętnujesz jej, nie pokazujesz jako coś głupiego, śmiesznego czy niepoważnego. Dopiero ta druga to przeszkadzanie w wychowaniu w wierze. Znaczy ja tak na to patrzę...
-
curry No widzisz, a ja mam inne zdanie i inaczej to odbieram. Dla mnie to jest zaprzeczenie moja światopoglądu i dla mnie pójście do kościoła na ślub jednak coś znaczy. Nawet jeśli nie przysięgam na Boga. Ceremonia w takim miejscu spowodowałaby u mnie brak komfortu. To jak mniej więcej by katolik Polak trafił na szamańską uroczystość w dżungli i miał to traktować śmiertelnie poważnie. Ok, pod warunkiem, że to dotyczy innych ludzi ale nikt mi nie powie, że sam by się na wczuł. Wolę na swoim własnym ślubie czuć się dobrze i na miejscu. Nie wyobrażam sobie publicznego wyrażania miłości i gotowości do wierności w miejscu, które uważam za wytwór słabości psychiki ludzkiej (przepraszam ale to moje zdanie). Ateizm to też są przekonania a nie brak jakiegokolwiek światopoglądu. Poza tym nie wyobrażam sobie również przyrzekania, że nie będę przeszkadzać wychowywaniu dziecka w wierze katolickiej. Będę przeszkadzać, bo nie ochrzczę, nie będę ukrywała swojego zdania na tematu wiary, będę tłumaczyła dlaczego ludzie wierzą z psychologicznego punktu widzenia. Dla mnie Boga nie ma i dziecku zamierzam właśnie to powiedzieć. Nigdy nie Twierdziłam, że Ateizm to brak poglądów... Ja na to patrzę tak - jakby bardzo bliskiej mi osobie niesamowicie zależało na tym, żebym wzięła udział w jakimś przedstawieniu, to pewnie bym się zgodziła. Na pewno czułabym się niekomfortowo, nie na miejscu i w ogóle dziwnie, ale robię to przecież dla ukochanego człowieka, nie dla siebie. A na to przeszkadzanie w wychowaniu tez można różnie patrzeć. Można przedstawić dziecku to tak: ja myślę, że Boga nie ma, tatuś myśli, że jest. To jest trudne, ale na pewno, jak będziesz duże, to samo zdecydujesz, kto ma rację. Albo w sposób zupełnie inny: Boga nie ma i każdy, kto myśli, że jest, jest śmieszny. Tylko, że drugi sposób opiera się o wpajanie dziecku uprzedzeń i nietolerancji, a pierwszy nie jest przeszkadzaniem w wychowaniu w wierze. HelenaKoliberekPowody bywają różne (np. wcześniejszy rozwód jednej ze stron; ST dawał możliwość rozwodu, NT już nie), a niekiedy przesunięcia tego na inny moment. Slubuj nie da się "załatwić z dnia na dzień, zwłaszcza, gdy są jakieś trudności, a dziecko już istnieje. Rodzice mogą chcieć dla niego Chrztu zanim uporają się z papierami Każdy przypadek jest inny i nie każdy jest hipokryzją, więc troszeczkę generalizujesz. A ksiądz powinien pomagać, próbować znaleźć wyjście, a nie dokładać jeszcze problemów osobom, które i tak przechodzą ciężkie dylematy moralne. slub mozna zalatwic, do miesiaca- czasem ksiadz moze skrocic, do dwoch tygodni- po jednych zapowiedziach i ksiadz powiedzial, ze zadnych pieniedzy za slub by nie bral- jesli decyzja o braku slubu sa sprawy materialne tak wiec, jak sie tylko chce i sie znajdzie odpowiedniego duszpasterza- to wszytsko jest do zrealizowania bo sa ksieza ktorzy pomagaja:P moim powodem oddalenia sie od kosciola nie byl tylko ksieza zli, pedofile itd w sumie, to byla drugortzedna sprawa Tylko, że w przypadku (tym konkretnym) od którego zaczął się ten temat ksiądz robił problem. I nie we wszystkich przypadkach ślub da się załatwić w ogóle, nie mówiąc już o szybkim załatwieniu...
-
iwonekKoliberekana27Hej. Sory że się wtracam. Na żywo podejrzałam, ze piszecie o związkach po ślubie cywilnym i co na to kościół. Otóż nam nie chcą ochrzcić dziecka. gdybym wzięła rozwód cywilny z moim T to bym raz-dwa syna ochrzciła....W takim razie spytaj księdza, który odmawia, czy jest gotowy na to, żeby przyjąć część odpowiedzialności moralnej za przyszłe uczynki dziecka, skoro odmawia mu dostępu do pokuty i pojednania (a także egzorcyzmu odprawianego podczas Chrztu), które daje mu Bóg? Druga sprawa - Kościół potępia czyn, nie człowieka, a już na pewno nie przenosi odpowiedzialności z jednego człowieka na drugiego, więc czemu dziecko ma być odpowiedzialne za czyn rodziców? Dołóż do tego jeszcze Mk 10,13-16 Jeśli odmawia prawa do sakramentu, to niech wyjaśni dlaczego. I ślub cywilny rodziców nie jest powodem, bo dziecko to osobny byt, który żyje osobnym życiem. Skoro Julian Apostata się sprzeciwił, to nie znaczy, że Jowian miał pójść w jego ślady... Jeśli ksiądz obawia się, że deklaracja podpisana przez rodziców to za mało, to niech sam obejmie szczególną modlitwą to dziecko... Wytłumaczcie mi bo nie pojmuję. Jesli rodzice nie chca ślubu, odrzucają w ten sposób życie w zgodzie z wiarą. TO PO CO IM CHRZEST DLA DZIECKA??? To jednak wierzą czy nie wierzą? to chcą żyć w zgodzie z własnym sumieniem czy nie chcą? Jak dla mnie to jest właśnie szczyt hipokryzji. Ja robię coś co mi pasuje, wybieram co dla mnie wygodna, a ten durny ksiądz odmawia sakramentu mojemu nic nie winnemu dziecku. Poniosło mnie popisałabym jeszcze, ale juz szasu nie mam za bardzo, a potem pozapominam... Yvone, ja też czekam na Insanę;) curry, słuszna uwaga była o I.;) no ale do postu Yvone jeszcze sie odniosłam;) jbio, ja tez mogłabym wymieniać co w innych wyznaniach jest chore, ale nie o to hyba chodzi.... Powody bywają różne (np. wcześniejszy rozwód jednej ze stron; ST dawał możliwość rozwodu, NT już nie), a niekiedy przesunięcia tego na inny moment. Slubuj nie da się "załatwić z dnia na dzień, zwłaszcza, gdy są jakieś trudności, a dziecko już istnieje. Rodzice mogą chcieć dla niego Chrztu zanim uporają się z papierami Każdy przypadek jest inny i nie każdy jest hipokryzją, więc troszeczkę generalizujesz. A ksiądz powinien pomagać, próbować znaleźć wyjście, a nie dokładać jeszcze problemów osobom, które i tak przechodzą ciężkie dylematy moralne. Ja już wcześniej napisałam - nie mogłam się dostosować, to odeszłam, ale nie każę nikomu robić tego samego...
-
curryiszmaonaIWA23Z tego co wiem to jest taki ślub kościelny gdzie tylko jeden z małżonków przyrzeka,więc ten wierzący ma rozwiązanie :) tak wiem, ale jeśli ma się do czynienia z takim uparciuchem, który nie chce kościelnego i koniec to jak się spowiadać zgodnie z warunkami sakramentu spowiedzi? Moze przesadziłam z tym przykładem, bo chyba takich trudnych i bezwzględnych partnerów to chyba nie ma zbyt wielu? Na pewno jestem ja Czy na pewno? Jeśli drugiej stronie bardzo by zależało, to też nie? Przecież dla Ciebie to byłoby tylko publiczne wyznanie miłości i gotowości do wierności (bez żadnego powoływania się na Boga, Kościół itd...), a dla drugiej strony mogłoby to być ważne. Mój M. też jest Ateistą. Zanim zamieszkaliśmy razem, to rozmawialiśmy o takiej możliwości i On nie widział problemu. Powiedział, że dla Niego to i tak nic nie znaczy, więc czemu nie?
-
iszmaonaIWA23iszmaonajeśli jeden z małżonków nie zgadza się na ślub kościelny, to ten wierzący jak ma sie w takim razie wyspowiadać, bo na pewno żałuje, ale poprawić tej sytuacji nie może. Z tego co wiem to jest taki ślub kościelny gdzie tylko jeden z małżonków przyrzeka,więc ten wierzący ma rozwiązanie :) tak wiem, ale jeśli ma się do czynienia z takim uparciuchem, który nie chce kościelnego i koniec to jak się spowiadać zgodnie z warunkami sakramentu spowiedzi? Moze przesadziłam z tym przykładem, bo chyba takich trudnych i bezwzględnych partnerów to chyba nie ma zbyt wielu? Nie może się spowiadać, bo nie zmienia swojego życia. Jeśli przystąpi do Spowiedzi i wróci do domu, to już z powrotem ma "coś na koncie", więc traci Łaskę Uświęcającą. Niestety, zasady są nieelastyczne, Kościół nie przystosowuje się do zmian społecznych, a nawet nie rozważa możliwości takich zmian.
-
IWA23iszmaonaKoliberek Jeśli ktoś żyje w związku niesakramentalnym, to brakuje żalu za grzechy i mocnego postanowienia poprawy, więc warunki nie są spełnione. jeśli jeden z małżonków nie zgadza się na ślub kościelny, to ten wierzący jak ma sie w takim razie wyspowiadać, bo na pewno żałuje, ale poprawić tej sytuacji nie może. Z tego co wiem to jest taki ślub kościelny gdzie tylko jeden z małżonków przyrzeka,więc ten wierzący ma rozwiązanie :) Jest to tzw. sakrament jednostronny. Może odbyć się na Mszy (tylko trzeba się postarać o dodatkową dyspensę) lub poza nią. Wygląda to tak, że osoba wierząca składa przysięgę w pełnym brzmieniu, a strona niewierząca nie powołuje się na Boga i Kościół.
-
Można?! Można!!! Piątek trzynastego - czyli wsparcie dla dziewczyn po przejściach!
Koliberek odpowiedział(a) na cinamoonka temat w Poronienie
Hej ludziska :) co tak nic nie piszecie? -
A tak właściwie to nie powinno być różnicy, czy ktoś jest po cywilnym, czy żyje na kocią łapę, bo jedni i drudzy nie powinni dostawać rozgrzeszenia. Dlaczego? Bo żeby spowiedź zaistniała jako ważna, musi być spełnione 5 warunków (dla tych, którzy nie wiedzą to:rachunek sumienia, żal za grzechy, mocne postanowienie poprawy, spowiedź szczera, zadośćuczynienie) i jeśli brakuje któregoś z nich, to spowiedź, jako sakrament nie może zaistnieć. Jeśli ktoś żyje w związku niesakramentalnym, to brakuje żalu za grzechy i mocnego postanowienia poprawy, więc warunki nie są spełnione. Osobiście uważam, ze jeśli już ktoś tak bardzo chce różnicować, to na "lepszej"pozycji powinny być pary po ślubie cywilnym. Czemu? Bo nie ksiądz udziela ślubu, tylko małżonkowie sobie nawzajem (ksiądz tylko błogosławi i podaje do publicznej wiadomości). Musi się to odbyć w sposób jawny (tzn. przy świadkach).
-
ana27Hej. Sory że się wtracam. Na żywo podejrzałam, ze piszecie o związkach po ślubie cywilnym i co na to kościół. Otóż nam nie chcą ochrzcić dziecka. gdybym wzięła rozwód cywilny z moim T to bym raz-dwa syna ochrzciła.... W takim razie spytaj księdza, który odmawia, czy jest gotowy na to, żeby przyjąć część odpowiedzialności moralnej za przyszłe uczynki dziecka, skoro odmawia mu dostępu do pokuty i pojednania (a także egzorcyzmu odprawianego podczas Chrztu), które daje mu Bóg? Druga sprawa - Kościół potępia czyn, nie człowieka, a już na pewno nie przenosi odpowiedzialności z jednego człowieka na drugiego, więc czemu dziecko ma być odpowiedzialne za czyn rodziców? Dołóż do tego jeszcze Mk 10,13-16 Jeśli odmawia prawa do sakramentu, to niech wyjaśni dlaczego. I ślub cywilny rodziców nie jest powodem, bo dziecko to osobny byt, który żyje osobnym życiem. Skoro Julian Apostata się sprzeciwił, to nie znaczy, że Jowian miał pójść w jego ślady... Jeśli ksiądz obawia się, że deklaracja podpisana przez rodziców to za mało, to niech sam obejmie szczególną modlitwą to dziecko...
-
curry To trzeba by zadać ludziom pytanie - czemu nie chcą brać ślubu? Co daje im związek partnerski czego nie daje ślub i co zmieni prawne usankcjonowanie związków? Nie wypowiem się w imieniu wszystkich, przedstawię tylko moją sytuację. Decyzję o wspólnym zamieszkaniu podjęliśmy, bo tego wymagała chwila. Po prostu to było najlepsze wyjście z zaistniałej losowo sytuacji i nie mogliśmy sobie pozwolić na to, żeby czekać urzędowy miesiąc+jeden dzień. A skoro już mieszkamy razem, M. ma wgląd do mojej dokumentacji medycznej, bo można upoważnić, ma wgląd do dokumentacji dziecka, mamy wspólne finanse. razem wychowujemy dziecko, więc potrzeba ślubu nie jest paląca. Chcemy wziąć ślub (piszę o cywilnym), ale to i tak niczego tak naprawdę nie zmieni, więc traktujemy to jak coś, co kiedyś trzeba załatwić, jak się trafi dogodny moment.
-
agusia20112 bo dla niektórych właśnie ta połączona z plemnikiem komórka to już zycie i powinno sie rozwijać dlatego napisałam o tym ,że każdy uważa po swojemu dopiero od jakiegos czasu jest w konstytucji zapis od poczęcia...w latach 80 jeszcze tego nie było był płud-który kobieta mogła usunąć do pewnego momentu Tylko, że ta połączona z plemnikiem komórka jeszcze nie oznacza, że życie będzie miało możliwość rozwijania się. Żadna z nas nawet nie wie, ile takich komórek w naturalny sposób, bez żadnej ingerencji, po prostu się nie rozwija i pomimo zapłodnienia nie ma ciąży, tylko jest miesiączka. I tabletki nie mają na to żadnego wpływu.
-
agusia20112wracam do kwestii tych nieszczęsnych tabletek i zabijaniadla mnie to że biorę tabletki i one nie dopuszczają do zapłodnienia nie jest formą aborcji i tylko o to mi chodzi nawet medycyna mówi o poronieniu do pewnego momentu...a dopiero po jakis czasie o porodzie Dla mnie niezrozumiałe jest to, że można na tabletki patrzeć jak na formę aborcji, bo (podobnie jak NPR) ich zadaniem jest niedopuszczenie do zapłodnienia. Nie ma zapłodnienia, nie może być mowy o zabijaniu. A jeśli chodzi o kwestię zmiany struktury błony śluzowej, to uznanie tego za czynnik wczesnoporonny nie ma pokrycia w rzeczywistości. Faktem jest, że czasami tabletki "zawodzą" i dochodzi do owulacji. Faktem jest, że czasem bariera zagęszczonego śluzu jest niewystarczająca i plemniki przez nią przechodzą. Faktem jest, że czasem dochodzi do zapłodnienia i, pomimo zmiany struktury błony śluzowej, ciąża rozwija się prawidłowo, bez problemu dochodzi do zagnieżdżenia i wszystko odbywa się tak, jakby tabletki nie miały na to wpływu. Faktem jest, że nawet jeśli kobieta NIGDY nie przyjmowała tabletek, to dochodzi do samoistnego usunięcia zapłodnionej komórki. Nie piszę w tym momencie o poronieniu, tylko o sytuacji, gdy kobieta normalnie ma okres w terminie i nawet nie ma świadomości, że mogło dojść do zapłodnienia. Zbierając te informacje do kupki nie widzę związku pomiędzy braniem tabletek, a jakąkolwiek formą zabijania. A jeśli chodzi o związki partnerskie, to sama w takim obecnie się znajduję i nie robię tego dla jakichkolwiek przywilejów, nie uważam siebie za samotna matkę, więc nie korzystam z możliwości rozliczania się z dzieckiem, czy tym podobnych form pomocy...
-
agusia20112iwoneknie chodzi o to by naginac zasady, tylko podpowiedż, co w syt. gdy panicznie sie boisz kolejnego dziecka. Ja jak mam jaies watpliwosci ide do zaufanego ksiedza.ale co on mi powie? że naturalne metody-bo tylko takie kościół uznaje mi ogólnie nie odpowiada aby jakakolwiek wiara ingerowała w tak intymne sprawy co innego wierność partnerowi,nawet zakaz seksu przed slubem zrozumiały....ale to jak sie zabezpieczać?? bardzo intymne,czasem kobiety nawet lekarza sie wstydzą,a tu z obcym jakby nie patrzeć facetem o tym gadać dzieci to wielki dar...ale powinny byc decyzje tylko i wyłącznie partnerów,bo to na nich spoczywa cały obowiązek ja (moim skromnym zdaniem) uważam ,że akurat w tym temacie nie powinna religiia ingerować może sie mylę ,ale zbyt wiele widziałam"przypadkowych dzieci" i ich los nie zawsze jest dobry co innego oczywiście jesli para przyjmuje możliwość ewentualnej "wpadki" i sie z tym liczy W ogóle Kościół trochę "szasta" intymnością. Co drugi dzień jest wspomnienie jakiejś świętej dziewicy i bardzo mocno się to akcentuje, a chyba istotniejsze jest to, jak żyła, co zrobiła, a na pierwszym miejscu stawia się jej dziewictwo. To jest chyba na tyle prywatna sprawa, że ja osobiście bym nie chciała, żeby ktoś nawet 500 lat po mojej śmierci mówił o tym z ambony. Poza tym pamiętam taką sytuację: kiedyś przyszły do mnie dwie 7-8 latki i pytały kto to jest dziewica. Ja sama miałam wtedy lat naście. Myślę, że to rodzice są od tego, żeby w odpowiednim momencie zacząć wychowanie seksualne dziecka, a nie pozwolić, żeby od najmłodszych lat było bombardowane wtrącaniem się w cudzą intymność. Zastanawia mnie tez dlaczego NPR tak, wszystko inne nie. Przecież nawet zdrowa para w każdym cyklu nie ma jakiejś wygórowanej szansy na poczęcie, więc jeśli się całkiem zdać na "wolę nieba" to bez żadnej ingerencji. NPR już nią jest. A jeśli to my sami chcemy zdecydować, który moment jest dobry, to czemu inne środki już nie? Mam tylko nadzieję, że nikt znów nie będzie próbował udowodnić wczesnoporonnego działania tabletek antykoncepcyjnych czy spirali, bo to jest niepoważne. Nawet tzw. "tabletki po" nie mają działania wczesnoporonnego. Ktoś kiedyś (gdzieś na początku) pisał o ćwiczeniu się we wstrzemięźliwości, że kobieta nie jest za zawołanie mężczyzny (ani odwrotnie). Jednak jeśli obie strony tego chcą, a nie mogą? Biblia mówi, że Bóg stworzył człowieka jako najdoskonalsze ze stworzeń (powtórzenie, ale co tam...), więc czemu ten sam Bóg, który obdarzył też człowieka takim, a nie innym, temperamentem i dał mu możliwość silnego odczuwania pociągu seksualnego miałby później żądać, żeby człowiek działał wbrew swojej naturze? agusia20112juz nie pamiętam ,ale któraś ładnie tu napisała o hipokryzji skoro nie potrafię akceptować zasad jakie narzuca na wiernych kościół to ja muszę odejść ,a nie szukać winy w księżach... więc dlatego pisze o sobie ,że wierzę w Boga....ale nie moge nazywać sie katoliczką,bo nie zyje w zgodzie z tą wiarą To ja, to ja przyznaję się Uważam tak samo - albo należę do jakiejś grupy i się podporządkowuję, albo nie jestem w stanie tego zrobić, więc opuszczam grupę. Najważniejsze dla mnie to żyć w zgodzie z sama sobą...
-
agusia20112Koliberekagusia20112to dwie różne rzeczy wierzyć w Boga,w to że stworzył swiat ...a co do tego ma kościół i jego narzucane normy Ponieważ ja nie jestem w stanie zaakceptować wszystkiego, co narzuca Kościół, to odeszłam. Jak coś robię, to na całego, po prostu nie potrafiłam tak wybiórczo... ja nie widzę tu nic wybiórczego Zdziwiłabym się, gdybyś zobaczyła. Twoje słowa posłużyły mi za punkt zaczepu, a nie przedstawienie odmiennego stanowiska. Jak się przyjrzysz mojej wypowiedzi, to zauważysz, że prezentujemy dość zbliżone stanowisko. Jednak ktoś wcześniej próbował udowodnić, że można jednocześnie nie zgadzać z założeniami katolicyzmu i być Katolikiem, a to jest dla mnie wybiórcze i obłudne. agusia20112czy odchodząc od kościoła przestałaś wierzyć w Boga,uznałaś ,że go nie ma?? Jeszcze nie potrafię z całą stanowczością odpowiedzieć na to pytanie. Za mało czasu minęło, a ja wciąż rozważam i naprawdę często o tym myślę. Rozważam, analizuję, myślę i szukam odpowiedzi, których nie dał mi KK.