Skocz do zawartości
Forum

Koliberek

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Koliberek

  1. Alfa przepisał mi tabletki, po których koszmarnie się czułam, wręcz traciłam przytomność. Kiedy mu to zgłosiłam, to powiedział mi, że to niemożliwe i tyle. Czułam się coraz gorzej, a i stan psychiczny się nie poprawiał. W końcu doszłam do wniosku, że jedynym wyjściem jest przedawkowanie ich. Nie będę zagłębiać się w to, co działo się dalej, tylko dodam, że później przeczytałam ulotkę. Zalecano, żeby u osób dorosłych stosować je pod nadzorem, bo mogą pogłębiać zapędy samobójcze, a działanie na młodzież jest niesprawdzone, nieprzebadane, dlatego się nie zaleca. Miałam 16 lat. Mamusia_aniołka tulam mocno...
  2. W sumie to mam poważne obawy przed wizytą u speca. Kiedyś, jako nastolatka, leczyłam się i nie wspominam tego dobrze. Wiem, że jak się dobrze trafi, to taka sesja może bardzo pomóc, ale jak się wybrać mając w pamięci to, że psychiatra kiedyś próbował mnie zabić? (to akurat nie jest moje urojenie)
  3. Witam Moje drogie, przekopuję się przez ten temat, ale jestem dopiero w 1/3, więc jeszcze kilka dni mi to zajmie...jednak chciałam zadać pytanie. Najpierw kilka słów o mnie: straciłam mojego dzidziorka 15.09.2012 i nie miałam zabiegu. Mam już jednego Syna, który ma prawie 1,5 roku, więc znam przebieg ciąży. Chodzi mi o to, że moje ciało zachowuje się dziwnie. Na początku miałam mdłości i wymioty z rana, później zaczęłam płakać za każdym razem, kiedy widziałam...reklamę czekolady. Łapię się na tym, że wymyślam dziwaczne potrawy. Jakby tego było mało to zaczęły mi się delikatne skurcze przepowiadające. Oczywiście miesiączkuję, nie powiększają się piersi, nie rośnie brzuch, w ciąży nie jestem. Wiem, że niektóre z Was wmawiały sobie objawy jak zaczęły się starać o dzidziusia, ale czy któraś w z Was miała podobnie? Ja się nie staram, a wręcz przeciwnie - robię wszystko, żeby uniknąć teraz ciąży, więc to nie jest napędzanie się z powodu niecierpliwości.
  4. cinamoonka ale zastanawialam sie co oprocz nich?? Masz jakis pomysl? Ja chciałam zawiesić na choince gwiazdki anyżu i laski cynamonu - bardzo ładnie wyglądają i pięknie pachną, a cynamon chyba lubisz, tak wnioskuję po nicku Niestety, my nie będziemy mieli własnej choinki, bo do połowy stycznia będziemy u moich rodziców, a tam będą plastikowe bombki...
  5. Moim skromnym zdaniem to jest tak, jakby porównać szansę na urodzenie chorego dziecka do rosyjskiej ruletki, tylko przez pewne zachowania (w tym też palenie) dokładamy naboje... Przynajmniej ja tak to widzę. Pozdrowienia dla Autorki tematu - śledzę go od początku i trzymam kciuki za to, żeby się udało rzucić, bo warto. Wiedz, że kobieta jest silnym stworzeniem i w imię miłości jest zdolna do naprawdę heroicznych czynów. Ty też masz w sobie tę moc, a przecież kochasz to dziecko, bo inaczej byś się nie martwiła. Trochę Ci (może nawet więcej niż trochę) zazdroszczę. Ja byłabym właśnie w 18. tygodniu, wiec rodziłybyśmy niemalże w tym samym czasie. Ale nie jestem. Dlatego przytulam mocno Twój brzuszek i życzę wszystkiego dobrego. Pisz, jak Ci idzie i chcę tu widzieć tylko dobre wieści.
  6. Rorita jestem z Krakowa. Uważam, że to bardzo niesprawiedliwe, że wiele niechcianych dzieci rodzi się po to, żeby cierpieć przez całe życie, żeby być bitymi, poniżanymi, głodnymi, zmarzniętymi, pozostawionymi bez opieki. Rodzą się po to, żeby pseudo-matki mogły przepić becikowe. A tak wiele dzieci wyczekiwanych, które miałyby wszystko: miłość, czułość, troskę, uwagę nie może się urodzić. Rozbłyskują i gasną jak spadające gwiazdy na bezchmurnym, letnim niebie. To takie krzywdzące wobec dzieci, wobec matek, które najpierw usychają wyczekując, a później tęskniąc. Dlaczego tak łatwo wpaść, a tak ciężko zajść w ciążę? Dlaczego jedne robią wszystko, aby zaszkodzić dziecku i rodzą zdrowe, a inne uważają na siebie od pierwszych dni i tracą? Dlaczego lekarze, którzy mają kontakt z kobietami po stracie są tak bezlitośni i nietaktowni? Jeden z nich kazał mi nie płakać, bo to przesada nazywać "TO" dzieckiem, "TO TYLKO" zlepek komórek. I czytałam, że wiele z Was spotkało się z podobnym podejściem. Czemu nie mogą uszanować naszego bólu? Czy to też byłby "zlepek komórek", gdyby na oddział przyjęto jego żonę? Czuję się winna. Czuję, że zawiodłam jako kobieta, jako matka. Zawiodłam istotę, która najbardziej mnie potrzebowała. Która mogła żyć tylko we mnie i dzięki mnie, a ja nie stworzyłam jej na tyle dobrych warunków, żeby to było możliwe. Czuję się podle. Czuję się jak morderca.
  7. Ulala1986 czemu ciebie dziwi jak inne dziewczyny chcą zajść po starcie? Zastanawia mnie, skąd one mają tyle siły, podczas kiedy ja nie mogę wstać z łóżka. Nie chcę być źle zrozumiana - nie jest to negatywne zdziwienie typu "jak one tak mogą?", tylko bardziej podziw - jak one się nie boją? Ulala1986 masz już dzieci?? Mam Syna - Mikołaj, 16 miesięcy. Dzisiaj mamy imieniny :) Kiedy to się stało czułam, że muszę wybrać, czy być wśród żywych z jednym dzieckiem, czy wśród zmarłych z drugim. Czułam, że to niesprawiedliwe wobec tego drugiego, że Mikołajek był przeze mnie przytulany i całowany, a ono nie, a przecież kocham je tak samo. Bardzo chcę, żeby tamto drugie wiedziało, że je kocham i jestem taka sfrustrowana, że nie mogę mu tego okazać. Myślałam o szukaniu pomocy u specjalisty, ale nie bardzo wiem, jak poszukać dobrego. Mieszkam tu od niedawna, miasto jest duże, czuję się zagubiona i samotna. Mój mąż, chociaż jest najcudowniejszym człowiekiem, jakiego spotkałam i chociaż wiem, ze chce mi pomóc, to nie potrafi. On przeżywa to tak cichutko, że wręcz niezauważalnie i nie chce rozmawiać na ten temat, a ja muszę się wygadać, bo inaczej mnie rozerwie od środka. Pisałam wiersze - niewiele pomogło. Zrobiliśmy symboliczny pogrzeb, też niewiele pomogło. Teraz, w sumie przez przypadek, trafiłam na to forum. Wiem, że wszystkie cierpicie, dlatego liczę na to, że pomożecie mi znaleźć sposób, żeby jakoś oswoić ból.
  8. Witam. 15. września poroniłam. Nie mogę pogodzić się z tą stratą. Tak bardzo chciałam dołączyć do mojego Maleństwa, że próbowałam podciąć sobie żyły. Zostałam powstrzymana i skończyło się tylko na niegroźnym nacięciu. Strasznie bolało mnie również to, że na każdym kroku ktoś mi powtarzał, ze jestem jeszcze młoda, że nic się nie stało, bo zajdę w kolejne ciąże i będę miała jeszcze dzieci. Ale to przecież już żyło, było niepowtarzalną, wyjątkową istotą, która umarła. Kiedyś marzyłam o trójeczce i kiedy Synek skończył rok bardzo chciałam zajść w kolejną ciążę. Udało się i byłam przeszczęśliwa. Bardzo chciałam urodzić to dziecko. Niestety - moje szczęście w jednej chwili zmieniło się w rozpacz. Pobyt w szpitalu nie należał do najprzyjemniejszych. Jeden z lekarzy powiedział, że to nie było dziecko, tylko zlepek komórek. Jego słowa prześladują mnie do tej pory - jak można być tak bezdusznym?! Dziwi mnie, że Panie po takich przeżyciach chcą zajść w ciążę. Ja nie chcę. Przeraża mnie myśl, że mogłoby się to powtórzyć. Zaczęłam panicznie bać się spermy. Nawet jak dotknę mojego mężczyzny tam, to od razu myję ręce. Jakikolwiek kontakt bez prezerwatywy jest wykluczony (i nie chodzi tylko o stosunek). Boję się, że Go ranię, ale On cierpliwie to znosi i zapewnia mnie, że rozumie. Nie wiem, czy nigdy już nie zmienię zdania, w końcu czas leczy rany, ale była to dla mnie tak wielka strata, tak głęboka trauma, że nie ma dnia, żebym o tym nie myślała.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...