-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez CosmoEwka
-
jako ze swoje 'doswiadczenie' w powyzszych trudnosciach zyciowych mam to nadmienie ze do nystatyny durex zel powinien byc zalaczany gratisem ;). ulatwia 'sprawe' ;). mlode w brzuchu szaleje wiec uspokojona ze to nie 'dzis' powoli zbieram sie do szkoly po Kinge a pozniej do przychodni na kontrolne jej osluchanie. milego dnia.
-
a ja cala prawie noc mialam twardy brzuch. teraz wzielam magnez i troche skurcze popuscily. niemniej nie czuje sie ani spokojna ani wyspana.
-
ja mam duzo czasu ale mam wrazenie ze nie tyle mi bedzie dane ile bym chciala. nie mam tez badan. torbe tak pakuje ze poza sporzadzona lista i swiadomoscia ze mam w domu wszystko to nic wiecej nie zrobilam. beztrosko spie w jednej z koszulek, ktore kupilam do szpitala. kosmetyki w ogole nie przygotowane, itd. powiem w tajemnicy ze boje sie to pakowac. mam wrazenie ze gdy to zrobie to cos sie zacznie, a tego jeszcze nie chce. ide wyciagnac nogi. niech mlode pofika.
-
luza74Wiecie co??Znalazłam jedną pozytywną strone cesarki...Nienaruszona ci.....ka ja z tego zdaje sobie sprawe od dawna i jest to dla mnie jeden z wielu argumentow ZA cesarka :). luza74 - juz dawno napisalabym ci cos na otuche, ale brak mi slow. nie umiem sobie wyobrazic co czujesz. domyslam sie jednak ze takie sytuacje nie od razu do czlowieka docieraja, wiec mocno trzymam za was kciuki i wierze ze moze zajmie wam to wiecej czasu, ale w koncu bedzie dobre zakonczenie. u mnie bez zmian. brzuch mam nisko. najdluzsza bluzka nawet go nie ogarniam. co jakis czas mocno twardnieje. od czasu do czasu mam okropne promieniujace bole od kregoslupa. skora na brzuchu max. naciagnieta, ewidentnie znow urosl. nowe rozstepy sie pojawily. gdy cos robie jak np: idiotyczne mycie naczyn, to za 2 minuty dopada mnie bol brzucha, ciagniecie, klucia i musze sie polozyc. ciezko mi sie oddycha. jak zjem sniadanie - o 12, bo wczesniej nie daje rade, to za moment dopada mnie niepochamowana potrzeba wyrzucenia tego z siebie bo nie mam juz ani kawalka miejsca w brzuchu. Piotrus na szczescie skacze, wiec nie musze miec panicznych strachow o niego, choc czkawka na wysokosci cewki moczowej nie napawa mnie ani optymizmem ani spokojem. a jutro musze sie jeszcze doczolgac do szkoly bo jako dzialacz rady rodzicow (to stalo sie zdaje sie calkiem poza moja swiadomoscia) musze byc na jakims debilnym zebraniu z okazji poczatku roku szkolnego. zyje wiec jak nieplnosprawna. o dziwo dzis w miare nawet przespalam noc. nie powinno sie spac na wznak, ale co zrobic gdy zasypiasz na boku, a budzisz sie na plecach? nie kontroluje tego, w czasie snu przewalam sie na plecy. jak worek ziemniakow.
-
bezsennosc...
-
a ja mam mnostwo martini w bareczku. jak tylko ten tego to az sie teraz oblizalam...hmmm
-
ech... glowa wciaz boli. paracetamol nie pomaga :(. mama sie czepia, szuka afery. w koncu nie wytrzymalam. w efekcie ona teraz obrazona a ja zmeczona tym wszystkim. tak to jest gdy sie mieszka razem. czasem cos nas gnebi, smuci, zlosci i wyrzywamy sie na kims kto jest pod reka. ja widze od kilku dni ze chodzi wpieniona na cos i watpie bysmy to byli my, ale jestesmy blisko i stad takie sytuacje. na szczescie niezbyt czeste, ale ja akurat teraz mam gorsze dni i ciezej mi to znosic. a na dopmiar zlego nie umiem teraz pochamowac lez i Kinga zachodzila do mnie i dopytywala czemu placze i co mi sie stalo i wytlumacz tu dziecku gdy nie chcesz nic zlego na babcie dziecku powiedziec a jednoczesnie nic innego przez usta ci by nie przeszlo. zatem udaje ze to z kataru i ze tak mi sie smutno na chwile zrobilo ale juz ok. jakas masakra. na zgage kupilam rennie o smaku owocowym bo tych mietowych do sssania nie trawilam. no i w sumie raz go wziela i powiem wam ze taki ohydny ze ja juz wole puscic pawia ;). dobry rzyg jest najlepszy i najpewniejszy. w poprzedniej ciazy zanurzalam glowe w kiblu codzien i nawet na dwa dni przez porodem. teraz zdecydowanie rzadziej ale to dla mnie najskuteczniejsza metoda, bo ja mlode rozbucha sie w brzuchu i wywija nogami po czym sie da to nagle nachodza mnie tak gwaltowne kwasy zoladkowe, ze jedyna mysla ktora przebiega mi przez umysl jest to czy aby uda mi sie dobiec do kibelka. w ostatnich dniach w zwiazku z katarem kingi mialam na noc profilaktycznie miske na wymioty (moja corcia od urodzenia ma tendencje do wymiotowania, wiec jak mlode bedzie czasem wymiotowalo to mnie to absolutnie ani nie zaskoczy ani nie bede jakos tym zszokowana). no i powiem wam ze nie raz lezac wieczorem gdy brzuch daje w kosc najbardziej to patrze na to miske i sie ciesze bo gdyby co to bedzie ona moja miska ratunkowa ;). moze nie kazda ma tak wyrazne zgagi jak ja... ja w kazdym razie gdy mam ta przypadlosc to jest ona na tyle wyrazna ze nawet nie chce mi sie zastanawiac nad tym co wziac na to, ile tego i czy aby bezpieczne w ciazy. kazde byloby za slabe, zbyt malo albo zbyt ohydne.
-
ale popisalyscie. ja mam ciag dalszy nieciekawego samopoczucia. moze wychodze na panikare i pewnie bedzie wstraszna siara gdy przenosze ciaze i urodze za m-c z hakiem ale mam od dwoch dni nieodparte wrazenie ze brzuch mi opadl. ciezko mi to na bank stwierdzic ale wyraznie bardziej mi przeszkadza gdy siedze albo gdy wstaje z lozka. doslownie lezy mi na nogach. nie wiem moze sie myle, ale naprawde nie wiem gdzie nizej moze mi opasc jesli to jeszcze sie nie stalo. a to mnie znow doluje bo bardzo bym chciala doczekac do 38 tygodnia conajlmniej. twardnienia brzucha sa moze rzadsze po magnezie, ale sa. a gdy sa sa bardzo wyrazne i dlugo trzymaja. za 10 dni mam isc na ktg. a i potwornie boli mnie kosc ogonowa. normalnie cierpie gdy siadam albo wstaje. a to do podnoszenia, taki wyciag przy lozku to nie glupia sprawa. mialam kilka oparecji w zyciu i nie wiem jak bym dala rade bez takiej raczki do wstawania. teraz po cc tez by sie cos takiego przydalo. tyle ze nie mam pomyslu jak cos takiego zrobic w domu. do tego jestem chora. mam mega katar i przy kazdym wydmuchaniu nosa rozwala mi glowe potezny jej bol. w nocy nie spalam prawie w ogole. a do tego moja mama (ktora z nami mieszka) ma chyba na celu denerwowanie mnie bo odkad wstalam slysze jakies uwagi odnosnie jakis dupereli ktore wedlug niej albo nie zrobilam albo zrobilam zle. staram sie to olewac ale i tak nie jest to proste i wiele mnie kosztuje ignorowanie. w krk cieplo dzis, w tej chwili 23'C ale nie wiem czy gdzies wyjde bo wrocic na 3 pietro po 77 schodach jest kolejna dosc trudna sprawa na dzien dzisiejszy.
-
a ja juz nie mam sily. jak nie twardnieje mi brzuch to znow mlody tak szaleje ze wybrzusza mi sie z kazdej strony. rozciaga i kreci i wierci i popycha. sciaga i boli. zaraz zwariuje. maz sie smieje czy brac latarke i przykladac do brzucha zeby sie uspokoil. naprawde ledwo daje juz rade. przelezalam pol dni a i tak kurcze, twardnienia i szalenstwo na przemian mnie dopadaja.
-
a ja wciaz mam twardy brzuch. po magnezie przechodzi na troche po czym znow twardnieje. bylam dzis w sklepie i odebrac kinge ze szkoly i myslalam ze nie dojde do domu. musze isc jak slimak bo inaczej lapia mnie bole i klucia. nie wiem jak to teraz bedzie ale chyba przestane wychodzic z domu poza szkola Kingi. :/ na streptococcus agalactiae mam dostac antybiotyk przed porodem. to ma w razie ewentualnosci zakazenia zabezpieczyc dziecko.
-
Mam Kingusie. Bede miala Piotrusia :).
-
luza - ja rowniez ciagle mysle i trzymam kciuki za was. tak jak pisalam cos bylo na rzeczy z moim ostatnio gorszym samopoczuciem. po dzisiejszej wizycie wiem, ze skrocila mi sie szyjka i jak nie bede regularnie brala magnez to moge wczesniej urodzic. przez conajmniej 3 tyg. tak mam robic. za niecale dwa tyg. (o ile nic mi sie do tego czasu nie wydarzy) mam umowic sie z lekarzem i spotkac w klinice na zapis ktg. wtedy zapewne umowi sie ze mna na cc. poki co mam dosc czesto twardnienia brzucha, a kopniaki pomiedzy nimi sa nad wyraz nieprzyjemnym odczuciem. wracalam po wizycie od lekarza z pracy (gdzie zawiozlam zwolnienie i podpisalam roznosci) autobusem i myslalam ze zwariuje. chyba sila woli dojechalam, a pozniej doszlam do domu. pierwsze co zrobilam to zjadlam magnez. w nocy mialam koszmarny sen. az sie poplakalam. ostatnio ciagle mam g..niane sny. nad ranem za to spotkala mnie pelnowymiarowa awantura z moja mama, tak wiec i mnie okolicznosci przyrody nie oszczedzaja. zapewne wine za to ponosi pelnia ksiezyca, ktora wyzwala w ludziach duzo niedobrej energii. a ja jakos nie umiem w ostatnich dniach powstrzymac łez. L4 dostalam na m-c ale lekarz niespecjalnie wierzy ze doczekam tego terminu :/. dostalam wiec kopa w dupsko i na gwalt kupilam dzis sobie koszulke do szpitala. pozniej jak ogarne i skupie dobre emocje skompletuje torbe do szpitala. niech najlepiej lezy taka gotowa i sie kurzy conajmniej m-c. 30 wrzesnia mam slubowanie pierwszej klasy mojej Kingi i mam nadzieje ze pojde na to z brzuchem. oby. waga moja to skonczony 34 tydzien +6,5kg. kilogram do przodu w ciagu ost. 2 tygodni :/
-
mnie jak twardnieje to prawie nie czuje wtedy ruchow. dopiero jak skurcz popuszcza to po poglaskaniu brzucha skubaniec od razu daje kopniaka albo przesuwa nozki. ale gdy twardy brzuch, to jedynie nieprzyjemne uczucie i niepokoj odczuwam. nospa chyba u mnie nie dziala. moze dlatego ze niby na miesnie gladkie najlepiej dziala a w sumie sporo brzucha to jednak inna materia. kto tam wie. moze po prostu oporna jestem albo wymagam konskiej dawki.
-
dziwnie sie czuje. moze to takie irracjonalne. cisnienie chyba zaczyna mi rosnac. przed ciaza mialam wysokie. pozniej w granicach 115/70. dzis po nocy mialam 128/81 wiec ewidentnie wyzsze. przez to zaczyna dretwiec mi reka i palce u stopy. mialam tak poprzednio, tyle ze teraz jest jeszcze w miare spoko. male sie rusza ale juz mniej wyraznie niz poprzednio. sa takie okresy w ciagu doby. czasem ogarnia mnie niepokoj bo np sie poloze i chwile go nie czuje a takto czulam od razu i to wtedy bylo takie wrecz szalenstwo. teraz jest ok, ale jest inaczej. mysle ze urosl i pewnie zaczyna pomalutku mu byc ciasno. to gdzie ma glowke i brzuszek czuje po czkawce. do tego wyraznie widac mi pod skora gdy przesuwa nozka pod przepona, nad pepkiem. male wyrazne wybrzuszenie. czasem w poprzek brzucha. czasem wydaje mi sie ze sie calkiem przekreca ale pozniej wraca na swoje miejsce. lezy tak lekko z boku z prawej strony. gardlo mnie boli i mam katar :/. jestem senna. ja nie sypiam w dzien a teraz od trzech dni moge sie polozyc i zasnac tak z kopa. do tego mam schizy ze wyciekaja mi wody. wiem ze tak nie jest, ale zdarza mi sie kilkakrotnie w ciagu dnia upewniac sie czy aby cos nie podcieka ale naprawde nie wiem czy bym to zauwazyla. tymbardziej ze popzrednio tez nie bylam o tym przekonana. zaczynam zyc jak bohaterka psychozy. jutro ide do lekarza, moze mnie uspokoi i zapewni ze doczekam do pazdziernika. oby.
-
na razie trzymam sie bez choroby, ale mam w tej ciazy wlasnie dosc kiepska odpornosc, wiec malo optymistycznie to widze. Kinga ma katar, tyle ze juz nie ma goraczki, wiec tyle dobrze. tez sie dziwnie dzis czuje. brzuch mi twardnial kilka razy. wizyte u lekarza mam pojutrze. tyle ze na wizytach on nie robi mi usg, a daje skierowanie i robie u innego lekarza w innym czasie. zatem nawet gdybym miala jakies watpliwosci i stresy to nie wiem czy dostane skierowanie. tymbardziej ze jak na razie wszystko jest ok. moze to jedynie nerwy i stres i miedzy innymi obawy w zwiazku z historia luzy.
-
:( moja Kinga zlapala jakies wirusowe cos i miala wczoraj goraczke. nie poslalam dzis do szkoly, lekarka mowi ze to nic takiego, ale pewnie i ja to zlapie. zawsze obie chorujemy :/. nie wiem jak bede kichala z tak gigantycznym brzuchem :/. a wczoraj bylam na miescie pozalatwiac pare spraw i jechalam 3 tramwajami i 1 autobusem. w kazdym z nich kilka osob w mgnieniu oka rozstepowalo sie i wrecz na sile chcieli mnie sadzac na miejscu. chyba musze tragicznie sie prezentowac skoro taka reakcje wyzwalam ;). no ale z cala pewnoscia jak na razie czuje sie lepiej niz chyba wygladam ;). odebralam wyniki. paciorkowce liczne. potwierdzone nosicielstwo GBS :/. nic zaskakujacego. no ale mocz i morfologie mam ok. niski poziom hemoglobiny, ale w dolnej granicy, czyli zelazo troche mi ja podnioslo. a tutaj foto naszego tymczasowego lokatora lozeczka. nawet kolysanie przez Kinge mu nie przeszkadza.
-
zapewne macie racje. zmierzalam jedynie do tego ze ja osobiscie nie jestem zdziwiona tym ze lekarz cos nie zauwazyl. na usg mowicie... zapewne tez macie racje, choc znam przypadki gdy przed porodem konowaly robily kobietom usg i sugerowali wage ok. 3,5kg a dziecko rodzilo sie 4,5. oczywiscie to jest postawa naganna i powinno wyciagnac sie z tego konsekwencje, ale zycie jest jakie jest i w takich wypadkach lekarz zawsze jest 'jakos' kryty. po prostu zbyt wielu rutynowych lekarzy spotkalam w swoim zyciu. tak jak doktor co wam opisywalam co patrzac na moj brzuch stwierdzila 'na oko' ze dziecko jest juz duze. przy takiej lekarce cala ciaze nie mialabym pojecia ze dziecko ma niska wage, tak jak bylo u luzy. niemniej teraz to jak zacznie mnie cos pobolewac to chyba od razu wpadne w panike i na wszelki wypadek pojade do szpitala. nie bede czekala na regularne bole. ja w moim wypadku moglabym cala dobe saczyc te moje wody i gdyby tak bylo zapewne niewiele by mi ich zostalo, co zagrazaloby zyciu dziecka, stad byla moja reflekcja. w zyciu by mi nie przyszlo do glowy by sugerowac ze lakarz z doswiadczeniem mial prawo to zbagatelizowac. z wlasnego doswiadczenia po prostu taka postawa mnie nie dziwi. i to mnie przeraza. jutro pakuje torbe. nie ma co zwlekac.
-
ja wynik wymazu odbieram jutro. mam paciorkowca, wiec to tylko formalnosc w sumie. co do saczacych sie wod to ja sie az tak nie dziwie ze lekarz mogl nie zauwazyc. czasem sie tak zdarza. mnie poprzednim razem lekko sie saczyly wody. tak jakbym lekko popuscila mocz przy kichnieciu. naprawde takie w sumie nic. nie zeby caly czas tak sie saczyly. lekko wyciekaly, a za chwile nie. lekarz tez by tego nie zauwazyl. nic mnie nie bolalo. to byl jedyny moj objaw porodu, ktory pewnie bym zbagatelizowala gdyby nie to, ze bylam dzien po terminie porodu. luza - trzymam kciuki za twojego maluszka. wierze ze wszystko dobrze sie skonczy, sily i cierpliwosci Ci zycze.
-
zmotywowalam sie i poskladalam lozeczko, rozpakowalam przewijak, materacyk, nalozylam przescieradelko. wszystko okrylam duzym kocem, bo znajac mojego kocura bedzie sie w nim wylegiwal do czasu gdy lokator go z niego wyprosi. maz sie smieje ze teraz juz moge rodzic. chlopy sa takie glupie...
-
no to niezla historia. jednak walka Adamka nie wygrala z narodzinami ;). niemniej zwazywszy jednak na wynik to przynajmniej mezczyzni mieli co swietowac ;)
-
zaliczylam urodziny Kingusi. ufff teraz moge pomalu zapakowac torbe, poustawiac lozeczko, wypakowac materacyk, przewijak i takie tam... zapewne w najblizszych dnia tak uczynie. tylko jakos na razie zupelnie nie spieszy mi sie. w sumie mam jeszcze sporo czasu. z przyjemnoscia przepuszcze wszystkie z was :). smigne szklanke niezdrowej coli albo innego gazowanego syfu i spadam spac. dobranoc.
-
u nas w sumie na razie zadan domowych nie ma. chyba ze cos dziecko nie dokonczy w szkole, np cos pokolorowac, bo dluzej mu zajelo cos co inne dziecko zrobilo szybko. teraz np na weekend nie mieli nic do zrobienia. u nas tez beda yzwy, ale panie wymagaja zaswiadczenia o tym, ze dziecko albo moze na nie chodzic albo ze nie moze. tak wiec tak czy siak musze isc do lekarki. na lyzwy jednak beda chodzic na piechote, a w zimie taki kawalek drogi zajmie im duzo czasu. nie wiem jak mam polaczyc chodzenie z nimi na te lyzwy (opieka i pomoc jest tymbardziej potrzebna, bo to maluchy i po takim marszu przez ciape zimowa beda strasznie zmeczone) z posiadaniem malutkiego dziecka. powiem w sekrecie ze licze na to ze Kingusi nie spodobaja sie te zajecia i nie bedzie na nie chciala chodzic (co znajac ja nie jest wykluczone - ale ja nic nie mowie zeby nie bylo ze bylam przyczyna tego - choc w duchu na to licze, dla wlasnej wygody, bo nie mam pojecia jak polaczyc te dwie sprawy). urodziny udane. dzieci zadowolone, panie tez. pozniej zaprosilam kolezanke Kingi do nas na obiad, torta i zabawe. znaczy sie zabralam je obie od razu po szkole do nas, a pozniej ja odprowadzilysmy do domu :). tez sie dziewczynki wybawily i byly zadowolone. a dzis mielsismy rodzine i tez bylo fajnie. Kinga zgarnela kasiory troche no i drobne fajne prezenty (spinki, perfumy, szkatulke na bizuterie i slodycze ;)
-
zmeczona jestem choc prawie nic nie zrobilam. szkolne urodziny zaliczone, kolezanka u Kingi tez, odstawilam mala do jej domu i zrobilam zakupy - bo kotek jest glodny ;) (koty chyba zawsze sa glowne). jutro musze wstac rano, zagonic meza do sklepu i zeby cos jeszcze porobic przed przyjazdem gosci. coraz ciezej mi wspinac sie na taboret zeby cos dosiegnac wysoko lub powiesic wyprana bielizne. brzuch i piersi mnie swedza. zaraz zwariuje. do tego brzuch mi twardnieje od rana. chyba zaraz zrobie sobie kawke bo padam na twarz. a co do podjadania w nocy... coz moge dodac, chyba tylko to ze ja mam toalete na koncu kuchni. nie sposob isc siku nie natrafiajac na cos na ząb ;). a chodzi sie siku dosc czesto w nocy :/.
-
a ja bylam na zebraniu w 1 klasie. ze wzgledu na moja szalona kulture osobista (kto by pomyslal hehe ;) zostalam wybrana na 'klasowy kontakt z dyrektorka szkoly' ;). zaczelam sie smiac, ze od rana czulam ze na wlasnie takie stanowisko zostane wybrana ;). poza tym pogoda w krk tez beznadziejna, ale nie narzekam. mam przynajmniej pretekst by poza zaprowadzeniem i przyprowadzeniem do szkoly nigdzie sie nie szwendac ;). nie mam sil. mam problemy z wychodzeniem na 3 pietro. zakladanie skarpetek tez przysparza mi trudnosci. boje sie nawet mierzyc obwod brzucha bo wydaje mi sie ze jest gigantyczny. mam przez to problemy z oddychaniem. dodatkowo w ta sobote zjezdza do nas rodzina z daleka na urodziny Kingusi. znajac zycie wiekszosc czasu moj brzuchowy lokator bedzie centrum uwagi, a nie moja 6 letnia studentka, co wcale mnie nie cieszy, bo jak ktos przyjezdza na urodziny to przeciez powinien wiedziec ze jubilat jest w tym dniu najwazniejszy. a dodatkowo przeraza mnie mysl, ze przez caly dzien nie bede miala jak i gdzie choc na chwile zlozyc mojego wielorybiego cielska i juz teraz cieszy sie mi twarz na mysl, ze kazdy dzien w koncu staje sie wieczorem i kazdy gosc w koncu sobie jedzie ;). ale jestem wredna hihi :).
-
:) u Kingi w klasie 16 dzieci. polowa zdaje sie ze 6 latki. moze ciut mniej. wczoraj dostala pierwsza szostke. duma ;). piatek ma juz chyba z 10 ;). przestalam juz je nawet liczyc ;). jutro przynosze dla dzieci slodycze na poczestunek z okazji urodzin Kingi. zrobilam takie paczuszki. mini mentosy, lizak i galaretka w czekoladzie ;). fajnie to wyglada i mysle ze bedzie milo dzieciom. po lekcjach zabieramy kumpelke z lawki do nas do domu, na zabawe :). no i pomalutku leci... raz dwa beda wakacje ;).