-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez kat_ja
-
AsJaKat_ja może i dobrze, że zapomniałaś o brandy, to i bólu głowy nie było AsJa, ja nie jestem taka mocna zawodniczka. Po jednej lampce robi mi się tak rozkosznie ciepło i jestem tak wyluzowana jak po pavulonie, więc przysypiam na kanapie i na więcej nie mam siły
-
Pomidorówa z kluchami i naleśniki z serem i jagodami.
-
Witajcie po weekendzie. Trochę odetchnęłam, trochę humor mi się poprawił bo kupiłam sobie na wyprzedażach dwie bluzeczki. Małżon zaopatrzył się w dwie pary spodni i dwie koszule i wreszcie dzisiaj do pracy poszedł wyglądając jak kierownik, a nie jak studenciak na stażu AsJa, Anya ja wiem, ze chłopy tak mają, ale nie przestaje mnie to załamywać... Z tego wszystkiego zapomniałam o brandy i poszłam spać
-
Wiecie co? Ja to chyba jakaś nienormalna jestem... Albo ma niedorozwiniętego męża Zdjęłam dzisiaj pościel Gośki do prania i nie zdąrzyłam założyć nowej. Czy tylko mi się wydaje, że każdy głupi by zauważył, że kołdra, poduszka i materac jak są białe to są bez pokrycia??? No żesz k...a mać Wracam do domu, po wieczorze u mamy (zresztą przepłakanym, bo w koncu muszę się komuś wyżalić), wchodzę do pokoju, a dzieciak śpi w "surowej" pościeli jakby za przeproszeniem wszystko zalała A mój mąż na to: "Nie widziałem, że nie ma poszewek" Chyba otworzę sobie brandy i się spiję, bo słów mi brak, a ręce mi opadły już dawno...
-
No i przede wszystkim najserdeczniejsze życzenia dla Stasia! Rośnij zdrowo, wesoło i bądź świetnym starszym bratem
-
ReniaWitamAsJa liczę na zdjęcia czterolatka. Katja średnią mam chyba najlepszą w mojej dotychczasowej drodze do wiedzy, a przynajmniej na wcześniejszych studiach o takiej mogłam pomarzyć - 4.97. Doszłam do wniosku, że siedzenie w domu z dziećmi, to niezła gimnastyka dla mózgu, nigdy mi tak wiedza nie wchodziła do głowy. Ło matko Reniu! Toż Ty jesteś kujon pełną parą AsJa jak tort? Ja na zdjęcia też czekam A tak w ogóle to wpadłam, zeby Wam sprzedać tekst Gochy. Rozmawiamy przed wyjściem z domu o dziadkach. No i w pewnym momencie Gocha mówi: "A wiesz, Amelka też ma dziadka. Wiesz jakiego?" To pytam czy chodzi o to jak ma na imię? A Gocha: "Tak, na imię... Amelka ma dziadka Młotka" Rozłożyła mnie
-
Anulko Kochana! Życzę Ci, aby każdy następny dzien był o 100% piękniejszy i lepszy od poprzedniego, aby zaskakiwały Cię same miłe wiadomości, a przede wszystkim niech odporność Twoich dzieciaków służy za wzór
-
Ehhh, KATARZYNKA Ty Swojego to chociaż masz w domu... Mój księciunio zjedzie pewnie ok. 19.00, przetrzebi pół lodówki, postęka, że ma córkę wykąpać i zasiądzie do kompa I jeszcze będzie narzekał, że gorąco... Kurde, samochód z klimą, biuro też klimatyzowane, siedzi na tyłku i jeszcze mędzi Ale ja się zemszczę... Przegonię go w weekend w południe z dzieckiem na rowerku to zobaczy jak ma przez cały tydzień dobrze
-
KATARZYNKA to jest wszystko co wpadnie w ręce... A to jakaś jedna śrubeczka od czapy, a to resztka materiału ze skracania spodni, tu sznureczek, tam dwie krople kleju do tapet i wieeeele innych rzeczy za przeproszeniem z dupy A większość trzyma w piwnicy. To cud, że zdołałam zębami wyrwać trzy półki na przetwory i ozdoby choinkowe
-
Nie mogę się przestawić na tryb wakacyjny Ciągle z czymś nie zdąrzam... Reniu gratulacje zdania egzaminów. Jak średnia? Mrs_szaya powodzenia u doktorka. Kluska miłego wyjazdu.
-
KATARZYNKA78czwarty tydzien-zostawianie skarpetek gdzie popadnie -grzebanie w nosie -puszczanie bąków -żadkie kupowanie kwiatów -zostawianie opakowań po słodyczach za łóżkiembąki to chyba wszystkich problem tylko ze moj chłop nie puszcza bąkow tylko nimi ludzi przewraca mógł by ludzi do operacji usypiac O rany Normalnie masz Shreka w domu U mnie o dziwo nie ma tego problemu No, chyba że przez sen, ale to się nie liczy Ja zapomniałam jeszcze dodać do listy zbieractwo. Z każdym rokiem coraz bardziej upodabnia się do swojego ojca, który jest mistrzem w gromadzeniu różnych dziwadeł Oczywiście ojca krytykuje za to, a sam robi to samo...
-
O matko... Mnie chyba strony nie starczy na wypisanie wszystkiego... Więc tylko te, co mnie naprawdę doprowadzają do furii: - zostawianie w lodówce butelki z 2 kroplami napoju - zostawianie na stole szklanki, z której pił na samym brzegu blatu (nasza kotka już parę stłukła, ale nie poskutkowało). - odkurzanie tylko w tych miejscach, w których widać - przecież pod kanapą kurz się nie zbiera - wieszanie prania jedno na drugim, choć miejsca na suszarce jest od cholery I na koniec najważniejsze: odkładanie wszystkiego o co poproszę na wieczne nigdy Wszystko musi nabrać mocy prawnej - minimum 4 tygodnie Poza tym jest wspaniałym Tatą i Mężem
-
Ja właśnie jestem bez rodziny. Wysłałam towarzystwo na wieś. Robię pieczeń wg przepisu, który mnie już dawno kusił, pranie się kręci, naczynia się myją, zaraz posprzątam sobie kuchnię i zabieram się do wygrzewania kanapy i ćwiczenia kciuka na pilocie A zazwyczaj jak moja rodzinka gdzieś wybędzie, to nadrabiam zaległości w sprzątaniu. To głupie, wiem, ale jak Małgośka jest w domu to staram się jej poświęcić każdą wolną chwilę. Mój mąż nie raz już mi mówił, że oczekuje ode mnie, żebym, sobie poleżała i pokiwała palcem w bucie, ale jakoś moja natura pedantki zwycięża
-
Widzę, że weekend w pełni, bo cisza Ja wysłałam rodzinę na wieś do brata A., a sama poleciałam do mamy na plotki. Nagadałyśmy się, objadłam się jak bąk i wróciłam do domku piec moją szynkę, którą zamarynowałam w poniedziałek. Zapach jest nieziemski Jesli smak będzie taki sam, to oczywiście wrzucę przepis na kulinaria. Pranko sie kręci, naczynia myją, zaraz szybciutko opędzluję kuchnię, bo się lepi i wygrzewam kanapę Czego i Wam życzę!
-
Ciasto w piekarniku Jeszcze została mi sałatka kartoflowa i finisz na dziś.
-
Banan w cieście... No tak... Pozostaje mieć nadzieję, że Ciebie nie dopadnie. A mnie z kolei leń dopadł. Już godzinę zbieram się za robienie ciasta i jakoś nie mogę się zebrać...
-
mrs_szayakat_ja no talenty finansowe to mamy widze podobne, a potem sie zastanawiam gdzie sie kasa podziała :-/a co do brzuchowych spraw to zapomnialam wam sie pochwalic ze jak ręką odjął... jedną kupe zrobił malutką jakąś, konsystencji nie rewelacyjnej ale "dopuszczalnej" i nic sie wiecej nie dzieje. odparzenia momentalnie zbladły o połowe. i już nei są takie zaognione. tak więc, łatwo przyszło - łatwo poszło. Ja się już przestałam zastanawiać, gdzie idzie kasa - wystarczy, że lodówkę otworzę A tak na powaznie to załamuje mnie, że tyle kasy się przeżera... Dobrze, że choróbsko już sobie poszło precz.
-
Mnie jednak nie można dać do ręki żadnej karty z pieniędzmi... Swoją uwięziłam w bankomacie, a z mężowej wyciągnęłam 300PLN i prawie wszystko puściłam na zakupy jedzeniowe Mrs_szaya no właśnie jak Wasze sprawy brzuchowe? Ja na te targi się nie wybieram. Zaliczyłam już kilka tego typu imprez i żadna nie spełniła moich oczekiwań. Tylko tłum ludzi, gorąco, a wystawcy jakby się tam znaleźli przypadkiem... Nie moja bajka jednym słowem... AsJa tylko się nie przemęczaj przy porządkach. Ja pewnie w przyszłym tygodniu oddam Gochę na wczasy do babci. Babcia sobie ostatnio wymieniła okna i zdąrzyła już przygotować mały pokoik dla Małgochy, więc z miłą chęcią skorzystam
-
Ha! Idąc za ciosem i maltretując dalej telefon zapisałam się na spirometrię na poniedziałek. Normalnie jestem z siebie dumna Ale już więcej nigdzie dzisiaj nie dzwonię
-
O matko i córko... Właśnie wiszę ponad 15 minut na telefonie, żeby zamówić sobie nową kartę i zaktualizować wreszcie dane w banku Zaraz mi się ucho zagotuje...
-
U mnie grzmi na całego, leje od 10 minut a na dodatek szlag trafił kablówkę Normalnie perfect day
-
mrs_szayao matko Kat_Ja , to to dobrze ze zdazylas zakupy zrobic jeszczeja sie przekimałam z małym 2h, a on 3.5h spał ! zmierzylam sobie cisnienie 20 min po wstaniu 72/46 !!!! chyba niepowinnam życ No to witaj w klubie... Ja z kolei jak wróciłam z tej całej eskapady bankomatowej zmierzyłam sobie cukier i wyszedł mi... 48 Klasyczna hipoglikemia Zaraz wtrąbiłam banana i szklanę soku. Ale co się nadenerwowałam to moje...
-
Aaaaaa!!!!!!!!!!!!! Ale jestem wk....a Bankomat zeżarł mi kartę i straciłam prawie godzinę czasu czekając aż go odblokują i mając nadzieję, że mi ją odda Na koniec okazało się, że nie mają łączności z nim i dupa z tego będzie. Więc musiałam zastrzec kartę, ale to na szczęście poszło już szybko. Natomiast miałam dodatkowego stresa, bo mi bateria siadała w telefonie i nie wiedziałam czy mnie przypadkiem nie rozłączy Do tego stękająca Gocha, hulajnoga i torba zakupów, które na szczęście zdąrzyłam zrobić resztą gotówki Idę się upić
-
MIESZKANIE, ŚLUB, PRACA czyli co zrobić żeby dzidzi było dobrze...
kat_ja odpowiedział(a) na misia86 temat w W oczekiwaniu na bociana
Misia86 nie będę Ci niczego doradzać, tylko napisze jak to było u nas Z moim mężem poznaliśmy się w 2000r. i potem było długo nic. Pracowalismy razem, ale nic między nami nie iskrzyło. No może tak nie do konca, ale oboje bylismy w lepszych lub gorszych związkach i tego się trzymaliśmy. "Dojrzeliśmy" do siebie pod koniec 2002r., zaręczyliśmy się w kwietniu 2003r., a pobraliśmy w lipcu 2004. W tym roku przypada nasza 5 rocznica ślubu (jak my ze sobą tyle lat wytrzymaliśmy??? ) Przed ślubem mieszkaliśmy razem ponad rok i myslę, że to było bardzo dobre - taka szkoła życia. Jednak inaczej jest jak mieszka się osobno i tak do końca nie zna się swojego partnera. W tym czasie dowiedziałam się, że mój wtedy przyszły mąż potwornie chrapie w środku nocy, zostawia 2 krople napoju w butelce schowanej w lodówce, nie znosi wycierania kurzu z monitora i jeszcze wieeeelu innych ciekawostek Nie zraziło mnie to, choć nie ukrywam, że pewne rzeczy doprowadzały mnie i nadal doprowadzają do furii. On natomiast dzielnie znosił mój PMS, zrzędzenie na bałagan i wieczorne pogaduchy z koleżankami Decyzja o dziecku była bardzo przemyślana i dlatego wstrzymaliśmy się z nią do czasu aż się pobierzemy. Po prostu jest łatwiej jeśli chodzi o formalności, nazwisko itp. Oboje pracowaliśmy, mieliśmy ustabilizowaną sytuację finansową. Mąż nalegał na początku, żebyśmy wstrzymali się z decyzją o dziecku aż uda nam się kupić własne mieszkanie. Potem zmiękł i doszedł do wniosku, że myśląc w ten sposób możemy nie zdąrzyć (biorąc ślub mieliśmy po 27 lat). No i poszło Miesiąc po ślubie zaszłam w ciążę i Małgosię powitaliśmy w wynajmowanym mieszkaniu. Po 1,5 roku udało nam się znaleźć nasze obecne lokum. Ja w tej chwili nie pracuję, szukam pracy ale nie gwałt. Wiem, że chcę znaleźć pracę docelową, a nie przypadkową czy tymczasową. Wg mnie decydując się na założenie rodziny (jak to brzmi!) należy mieć na uwadze nie tylko to co będzie jutro, ale przede wszystkim to co może się wydarzyć za pół roku czy za roku. Nie wyobrażam sobie mieszkania z teściami czy rodzicami, bo jednak bądź co bądź różnica pokoleń zawsze wylezie i nikomu nie wyjdzie to na zdrowie... Życzę Wam wszystkiego co najlepsze i samych trafnych decyzji -
mrs_szayataaaa siódma kupa za nami... węgielek zaczyna wychodzic. 7h wędrował po brzuszku... tyłek tak odparzony ze nie da sie dotknąc a smarowac trzeba. wiec wypatentowalam jakąs próbke po perfumach, przepłukałam napackalam tormentiolu dolalam oliwki wymieszałam i mu psikam. mam nadzieje tylko ze ta oliwka jeszcze bardziej nie podrażni.... i tylko biegunka, zadnych innych symptomów. Mrs_szaya nie chcę Cię martwić, ale nasz zaufany lekarz mówił, że jak się biegunka trochę uspokoi to mogą się pojawić wymioty No i u Gośki te parę razy co ją dopadło, dokładnie tak było. Trzymam kciuki, aby Was to minęło A ja właśnie wróciłam ze sklepu i oczywiście znowu zaraz lecę pod prysznic, bo jestem lepiąca jak rozmoczona żelka Niech ta pogoda się jakoś wreszcie ustabilizuję bo zejdę...