Skocz do zawartości
Forum

Stres przedporodowy


Gość Kamila

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Nie wiem już sama co o tym wszystkim myśleć, stres przedporodowy hula, a nie mam się komu wyżalić i poprosic o obiektywną opinię.

Rok temu urodziłam ślicznego, zdrowego chłopca. Do szpitala trafiłam kilka dni przed porodem z fałszywym alarmem i ponieważ do terminu było już bardzo blisko, postanowiono mnie zostawić (mimo ze KTG i usg jak najbardziej w normie). W dniu terminu ogłoszono mi, ze chcą mi wywołać poród, bo już termin a w niektórych krajach Europy wywołuje się go w 40 t.c., bo tak jest bezpieczniej. Początkowo nie chciałam się zgodzić, zwłaszcza, ze nie było żadnych wskazań do indukcji. Ostatecznie wyraziłam zgodę. Cewnik Foleya. Niby zadziałał (szyjka się rozwarla), ja zrobiłam kilkanaście tysięcy kroków na szpitalnych korytarzach, biegałam po schodach,ale porod nie nastąpił. Po kilku dniach druga próba z cewnikiem Foleya. Efekt gorszy niż poprzednio. Pominę już całą otoczkę i atmosferę w szpitalu, wmawianie mi, ze jak się nie zgodzę na kolejną indukcję (KTG i usg cały czas w normie, skurczy brak), to dziecko może umrzeć, bo takie syt.się zdarzają z niewiadomych przyczyn, odmowy wypisu itp. Po kilku dniach wypisałam się na własne żądanie, bo już nie zniosłam tego terroru i zmuszania do porodu. To był horror. Następnego dnia zgłosiłam się do szpitala klinicznego, w którym zanegowano wszystko to co mi wmawiano w poprzednim szpitalu, okazało się, ze nie dość ze szyjka nie jest  gotowa, to jeszcze nie ma żadnych skurczów, a dziecko wogole nie jest wstawione w kanał. Nie ma warunków na oksytocynę i przebijanie pęcherza płodowego. Polecono mi wrócić gdy wybije 41 t.c. (o ile akcja porodowa się sama nie  rozkręci do tego czasu). Wróciłam. Podano mi żel z prostaglandynami. Następnego dnia rano szyjka była już „lepsza”, dziecko zaczęło się wstawiać do kanału, więc przebito mi pęcherz płodowy. Po kilku godzinach od rozpoczęcia  aktywności skurczowej własnymi siłami, bez oksytocyny, urodziłam Maleństwo.

Od początku drugiej ciąży wiedziałam, ze takiej drogi jak podczas pierwszego porodu przechodzić nie chcę. Zapowiedziałam mężowi, ze w ostatnich tygodniach przed porodem będzie mi musiał pomoc w przyspieszeniu całej akcji, tak żeby się obyło bez indukcji. Ucieszył się, wielokrotnie w trakcie ciąży żartował, ze zbiera siły na ostatnie tygodnie. 3 tyg. temu po skończeniu 37t.c.przystąpiłam do akcji „pomoc matce naturze”. Sprzątam, zajmuję się samodzielnie rocznym biegającym dzieckiem, chodzę na spacery, skaczę na piłce. I nic. Dwa tygodnie temu byliśmy na kontroli u lekarza, który stwierdził, ze jest szansa na urodzenie za dwa dni (w KTG była aktywność skurczowa, której nie odczuwałam). Mamy uprawiać seks, najlepiej dwa razy dziennie i powinno pójść gładko. Okazało się wtedy, że...mężowi nie pasuje. Bo na sobotę mieliśmy zaproszonych gości i jak to tak nagle na porodówkę jechać? Dzień później tez nie pasuje, bo coś tam, a od poniedziałku sajgon w pracy i MUSI tam być (sajgon ma przez cały tok, nic nowego). Nie naciskalam. Minal 39 t.c.a on nadal wynajduje wymówki. Tak sobie układa plany na wieczór, ze pod koniec nie ma już siły na nic. Zajmuje się przy tym domem, pomaga przy Małym, ale ochoty na pomoc mi w bezpiecznym sprowadzeniu drugiego dziecka na świat nie ma. Jutro termin.  Na ostatniej wizycie usłyszałam, ze jeśli nie urodzę, to w dniu terminu mam się stawić na KTG, usg i dostanę skierowanie do szpitala. Pol nocy dziś przeryczalam, ze czeka mnie wywoływanie porodu. Zresztą nie pierwszy raz. Rano mąż na wieść o tym oprócz wykręcania kota ogonem, mówieniu, ze jest bardzo zmęczony oznajmił mi jeszcze na odchodnym: „przecież miałaś już indukcje, wiesz jak to wyglada, więc czego się boisz i o co ci chodzi? Pewnie teraz szybciej pójdzie”. Ręce mi opadły. Ryczę prawie non stop od tego momentu. Do tego staram się dalej wszystkie obowiązki domowe wykonać i zająć Maluchem. I sama już nie wiem - przeginam, czy z zachowaniem mojego męża jest coś nie tak? Czuję się upokorzona prosząc go o seks, zupełnie nie tak miały wyglądać ostatnie chwile przed porodem.Postanowilam już odpuścić całkowicie, będę nadal robić to co w mojej mocy, ale póki co nie daje to żadnego efektu. Ale czuję się w tym wszystkim opuszczona, samotna i oszukana.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...