Skocz do zawartości
Forum

Być mamą po raku...


Amity

Rekomendowane odpowiedzi

Dzień Dobry

Jestem mamą 14 miesięcznej dziewczynki, mam 39 lat a to nasze pierwsze dziecko. Ciąża była dla mnie wspaniałym doznaniem. Oczywiście dokuczały mi charakterystyczne dla danego miesiąca dolegliwości, ale cieszyłam się i nimi bo „hodowanie” w brzuchu takiego cudeńka, naszego Słoneczka było ważniejsze niż cokolwiek innego. W 32 tygodniu ciąży, zrobiłam się żółta i trafiłam na 3 tygodnie do szpitala. Diagnozowano mnie pobrano przy okazji ECPW wycinki z których jednoznacznie nic nie stwierdzono. Wróciłam do domu i doczekałam porodu. Gdy Juleczka przyszła na świat byliśmy bardzo szczęśliwi i nadal jesteśmy, ale 3 miesiące po porodzie znowu dostałam żółtaczki i tym razem okazało się że mam raka brodawki Vatera. Nie było na co czekać, odległych przerzutów nie było więc zrobili mi operację, powycinali wszystko co mogło być zagrożone i odesłali do domu. Po operacji gdy wróciłam do domu z prawie 40 centymetrową blizną musiałam szybko dojść do siebie. Mąż pracował, moi rodzice mieszkają bardzo daleko a teściowa chciała pomóc pod warunkiem, że przywiozę do niej małą i zostawię a będę ją odwiedzała w weekendy. Motywowała to tym, że wychowała swoje dwoje dzieci, wychowała dwoje wnuków swojej córki to i nasze wychowa. Nie zgodziliśmy się, nie wyobrażałam sobie takiej sytuacji mimo że było ciężko. Jak bardzo ciężko okazało się gdy miałam pół roku chemioterapię, ale dałam radę, musiałam.
W tej chwili wiem, że nie jestem bezpieczna i że nikt nie powie, że to dziadostwo nie wróci, ale staram się żyć normalnie. Czuję się świetnie i chociaż ciągle czuję lęk jestem szczęśliwa. Chociaż nie do końca. Zawsze myślałam, że gdy człowiek przechodzi coś takiego, gdy jakiś lekarz każe poważnie porozmawiać z mężem, mówi o złych rokowaniach a jednak dochodzi się do siebie, to jest to jak druga szansa na życie. Nie czuję zachwytu, kiedyś robiłam wiele rzeczy do domu, drobnych, serwetki, malowałam, szydełkowałam, lepiłam z masy solnej i sprawiało mi to masę radości a teraz nie potrafię się w tym odnaleźć. Poza obserwowaniem jak Julka rośnie, rozwija się, poza zabawami z nią i cieszenia się każdą chwilą nic mnie nie interesuje. Szkoda mi czasu i czuję, że jest jakaś pustka. Jeśli będę nadal za kilka lat, jeśli wyzdrowieję a może już jestem zdrowa tylko o tym nie wiem ona będzie miała swój świat i ja też muszę znaleźć w życiu coś co nie będzie związane tylko z nią i mężem. Chcę aby Julka była wolna, aby się tak czuła, chciałabym być z nią blisko, ale nie na zasadzie że ona wie że ja jej potrzebuję i dlatego rezygnuje z własnych marzeń. Nie potrafię odnaleźć siebie, tak jak nie potrafię przestać się bać że może mi się nie uda i odejdę.

Odnośnik do komentarza

Kobieto! jesteś niesamowita! silna z Ciebie babeczka, mama na medal! a strach.. myślę, że strach zawsze jest. Ja ze swojej strony mogę obiecać modlitwę i kciuki, żeby choroba była tylko wspomnieniem!
a teściowa, która chciała wziąć dziecko do siebie.. powiem Cie, że miałam podobną sytuację w rodzinie męża. Rodzice oboje chorzy, ona SN, on chemię, bo raczysko mu znaleźli. dziecko 6 lat. a oni ani słowem mu nie powiedzieli, że rodzice chorzy, przez pół roku siedział u dziadków 200km od domu. bo w domu rzekomo nie ma warunków, a nie mówią mu, bo jest jeszcze taki malutki i przecież nic nie zrozumie. a jak tylko powiedzieliśmy, że się nie zgadzamy z taką decyzją, że robią krzywdę dziecku, to usłyszeliśmy, ze nie mamy pojęcia o czym mówimy. ech..

Dużo sił i niech córcia rośnie zdrowo! i Tobie ogromu zdrowia:)

Odnośnik do komentarza

Martek73
Yvone masz rację, nie mówiąc dziecku robi mu sie krzywdę.
To nie prawda, że takie dziecko nic nie rozumie, bo jest za małe.
Ono doskonale czuje, że coś jest nie tak.

ja to wiem, Ty to wiesz, Amity zapewne też wie, bo nie oddała własnego dziecka pod opiekę przez chorobę, mnóstwo innych osób. ale oni i tak uważają, że to najlepsza decyzja była.

Odnośnik do komentarza

Witaj Amity!

Na początku chcę napisać, że jesteś świetną mamą i nie wolno Ci w to wątpić! Zdaję sobie sprawę, że choroba nowotworowa jest ciężkim doświadczeniem. Każdy rak sprawia, że człowiek nie jest pewny jutra, żyje jakby z bombą zegarową. Dobrze jednak jest czasem nie myśleć o chorobie. Z tego, co się orientuję, rak brodawki Vatera to nowotwór dolnego odcinka dróg żółciowych, a operacja jest jedynym sposobem leczenia tego nowotworu, który daje szansę na całkowite wyleczenie. Dlatego jeżeli zaawansowanie choroby pozwala na przeprowadzenie radykalnej operacji chirurgicznej, by wyciąć miejsca zmienione nowotworowo, to najlepiej poddać się takiej operacji. Dobra wiadomością jest też fakt, że nie stwierdzono u Ciebie przerzutów.

Jesteś 100% mamą – mimo że było Ci strasznie ciężko po operacji i podczas chemioterapii, nie poddałaś się i cały czas zajmowałaś się Julką. Mam świadomość, że trudno cieszyć się życiem, kiedy ciągle towarzyszy lęk. Najważniejsze jednak, że masz motywację, by każdego dnia wstawać z łóżka – masz męża i wspaniałą córeczkę, na którą możesz patrzeć, jak się rozwija. Może warto pomyśleć o wizycie u psychoonkologa? Miałaś w szpitalu w czasie operacji nowotworu spotkania z kimś takim? Był u Ciebie psycholog, z którym mogłabyś porozmawiać o swoich niepokojach i lękach? Wierzę, że choroba nie wróci i pamiętaj, że musisz myśleć pozytywnie, bo psychika w chorobie nowotworowej pełni niezmiernie ważną rolę.

Pozdrawiam, życzę wytrwałości i powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Amity, trzymam kciuki, żeby konsultacja okazała się pomyślna. W szpitalu powinien być psychoonkolog, więc warto byś z nim porozmawiała. Rozmowy naprawdę pomagają. Moja mama choruje na raka i wiem, jak bardzo pomagały jej rozmowy z psychologiem - czuła się wysłuchana, że ktoś rzeczywiście ją aktywnie słucha i stara się zrozumieć, a przy tym umie rozsądnie wesprzeć na duchu i wlewa nadzieję w serce. Takie rozmowy pomagają też członkom rodziny. Pozdrawiam ciepło i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Witaj
Ja również jestem mamą "po raku". Jestem w trochę innej sytuacji, bo w tym roku mija 5 lat od chemi ii naświetlań. Julkę urodziłam w ubiegłym roku, po 12-stu latach starań. Wiem że jest mi troszkę łatwiej, bo nie przechodziłam chemii z maleństwem, jednak strach o to czy ten skó... nie wróci jest taki sam. Do tego też dochodzi obawa o córkę, czy czasem nie przeniosłam w genach na nią nowotworu. Postanowiłam co roku robić jej badania profilaktyczne, mój pediatra i onkolog uznali, że to świetny pomysł.
Boję sie cały czas o Julkę i o siebie, wiem jak trudno jest zostawić maleństwo i cały dzień jej nie widzieć, bo jestem po Pecie, po którym cały dzień nie mogę przytulić córeczki. Podziwiam Cię, że mogłaś zajmowac się córeczką po chemi, bo ja akurat, po chemi to 2 -3 dni byłam nie do życia
Ja mam rodzinę i przyjaciół którzy zawsze mnie wspierają, ale największym przyjacielem okazał się mój mąż, który mi dawał takie kopniaki w "4 litery", że w końcu brałam się za siebie i zaczynałam walkę na nowo.

http://malinowachatka.blogspot.com/

http://www.suwaczki.com/tickers/h4zprjjg287c4due.png

http://s2.suwaczek.com/201107035165.png

Odnośnik do komentarza

Yulia <3

Cieszę się że napisałaś. Mi po chemiach było też potwornie ciężko. Wracałam do domu z drugiego końca Warszawy dwoma autobusami a gdy dojeżdżałam miałam już gorączkę, która utrzymywała się właśnie kilka dni. Od połowy chemii miałam straszne torsje i nie muszę mówić jak wtedy człowiek się czuje. Było przerażająco, bo prócz męża nie miałam tu nikogo bliskiego, moi rodzice czynnie pracujący mieszkają we Wrocławiu i nie mogli przyjechać. Ja po prostu musiałam wstawać rano, nie miałam innego wyjścia. Wiele dni płakałam z bezsilności, wiem że wiele godzin byłam prawie nieobecna pilnując mojego dziecka a nie spędzając z nią czas. Teraz nadrabiamy. Staram się nie bać i wierzyć, że mam siłę która sprawiła, że przetrwałam po operacji, przetrwałam chemię i że nic nie jest w stanie mnie powstrzymać, zatrzymać.. Serdecznie Cie pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...