Skocz do zawartości
Forum

Nie tylko o aborcji... dyskusje


agusia20112

Rekomendowane odpowiedzi

Agusia- no już bliżej niż dalej, ale wiadomo, końcówka strasznie się dłuży ::):

Teściowa właśnie porwała mi córcię, dziadek z którym mieszkamy pojechał na jakąś mszę wypominkową ,a ja czekam na męża, który właśnie wszedł do domciu ::):::):::): Więc spadam! Pa

Odnośnik do komentarza

Curry mam dość osobiste pytanie do ciebie związane własnie z ateizmem. W życiu chyba kazdego człowieka są chwile, w których jest mu źle, bardzo źle, i potrzebuje wówczas do kogoś się zwrócić. ja wtedy idę posiedzieć w kościele, bo mimo ze jak już wspominałam nie po drodze mi z Jezusem jako synem Boga, to kiedyś aktywnie uczestniczyłam w życiu kościoła i wchodząc tam czuję spokój, obecność kogoś, nie wiem kogo, ja go nazywam Bogiem i to mi trochę pomaga. Co Ty robisz w chwilach dla Ciebie wyjątkowo trudnych.

No dobra, pytanie skierowałam do Curry ale interesuje mnie wypowiedź każdej ateistki.

Odnośnik do komentarza

iszmaona
Curry mam dość osobiste pytanie do ciebie związane własnie z ateizmem. W życiu chyba kazdego człowieka są chwile, w których jest mu źle, bardzo źle, i potrzebuje wówczas do kogoś się zwrócić. ja wtedy idę posiedzieć w kościele, bo mimo ze jak już wspominałam nie po drodze mi z Jezusem jako synem Boga, to kiedyś aktywnie uczestniczyłam w życiu kościoła i wchodząc tam czuję spokój, obecność kogoś, nie wiem kogo, ja go nazywam Bogiem i to mi trochę pomaga. Co Ty robisz w chwilach dla Ciebie wyjątkowo trudnych.

No dobra, pytanie skierowałam do Curry ale interesuje mnie wypowiedź każdej ateistki.

Zadałaś mi dość trudne pytanie :) Aż musiałam się zdobyć na poważną autorefleksję...

Może zacznę od początku. Zawsze byłam osobą silną psychicznie, właściwie od dziecka wiedziałam czego chcę i jak to osiągnąć. Nie bardzo ulegałam presji otoczenia, nie bałam się negatywnych ocen, czy wytykania palcami. Robiłam swoje, tak jak uważałam za dobre i słuszne. Miałam w życiu tyle szczęścia, że rodzice dali mi dość dużą swobodę decydowania o sobie (albo mój charakter spowodował, że ciężko im było ingerować). Naturalną konsekwencja tego było to, że uczyłam się na każdym błędzie i mogłam mieć pretensje tylko do siebie gdy coś nie wyszło. Ale i każdy sukces był tylko moją zasługą. Poznałam swoje słabe strony i silne też. W przypadku nieszczęść i stresów po prostu reagowałam tak samo. Polegałam na sobie i robiłam swoje. Czerpałam siłę z siebie. Wiedziałam czego chcę, co zrobić i zaciskałam zęby. Skupiam się zwykle na działaniu, nie miewam depresji (ani tzw. dołów). Po prostu jak trzeba to zaciskam zęby i ruszam w bój :) Emocjonalnie sama się wspieram, a im bardziej zdobywam wiedzę w jakimś temacie tym silniejsza się czuję. Lubie się ciągle uczyć. Np. jak mój tata był w śpiączce to wszystkie podręczniki dotyczące neurologii przeczytałam. Uczyłam się po nocach metod rehabilitacji. Jak już wiedziałam co się robi, kiedy, dlaczego to czułam się silniejsza. Nie potrafię siedzieć i chlipać, ze jest źle. Odczuwam wewnętrzną potrzebę działania ku rozwiązaniu problemu i wtedy się uspokajam.

Nie wiem czy jasno napisałam. W razie pytań - proszę pytać :)

Odnośnik do komentarza

Hej dziewczyny, już tu pisałam;) ale jakoś wracam do wątku;) No ale tematów poruszyłyście :whistle: że wszystkiego nie zdołałam przeczytać:Padnięty:
SUper się czyta takie zwierzenia bez zbędnych emocji;)
Jesli chodzi o obrońców życia, to problem polega na tym, że podchodządo tego zbyt emocjonalnie i przez to wychodzą takie syt. jak z Insaną...
Ale. Spróbujcie wczuć się w takiego obrońcę;) Jesli dziecko jest dla niego dzieckiem od poczęcia, to pozbawienie go możliwości życia, zabicie, usunięcie - jakkolwiek to nazwiemy, czym będzie?
I tu nieważne są okoliczności, bo to od poczecia jest dziecko - jakie by nie było - zdrowe chore, z biednej czy bogatej rodziny. Jest tylko fakt, że pozbawia się życia człowieka.

padam ze zmęczenia, jutro dopiszę jak nie zapomne, bo mnóstwo mysli mam jeszcze w głowie;)

aaa i deklaruję się jako praktykująca katoliczka:)

http://lbdf.lilypie.com/zF4dp1.png

http://lb2m.lilypie.com/rqmhp1.png http://lb4m.lilypie.com/Qkwup1.png

Odnośnik do komentarza

curry- co dziwne, ja taką postawę jaką opisałaś pisząc o sobie, nabrałam dopiero jak na prawdę uwierzyłam w Boga, wcześniej miewałam jakieś dziwne doły, nie wiedziałam jak kierować swoim życiem, a jak poznałam Boga i zaczęłam wprowadzać Jego przykazania do mojego życia, to dopiero wtedy wszystko mi się poukładało i stałam się silniejsza ::): Widać każdy ma inaczej :D:D:D

Odnośnik do komentarza

iwonek
Hej dziewczyny, już tu pisałam;) ale jakoś wracam do wątku;) No ale tematów poruszyłyście :whistle: że wszystkiego nie zdołałam przeczytać:Padnięty:
SUper się czyta takie zwierzenia bez zbędnych emocji;)
Jesli chodzi o obrońców życia, to problem polega na tym, że podchodządo tego zbyt emocjonalnie i przez to wychodzą takie syt. jak z Insaną...
Ale. Spróbujcie wczuć się w takiego obrońcę;) Jesli dziecko jest dla niego dzieckiem od poczęcia, to pozbawienie go możliwości życia, zabicie, usunięcie - jakkolwiek to nazwiemy, czym będzie?
I tu nieważne są okoliczności, bo to od poczecia jest dziecko - jakie by nie było - zdrowe chore, z biednej czy bogatej rodziny. Jest tylko fakt, że pozbawia się życia człowieka.

padam ze zmęczenia, jutro dopiszę jak nie zapomne, bo mnóstwo mysli mam jeszcze w głowie;)

aaa i deklaruję się jako praktykująca katoliczka:)

cieszę się ,że postanowiłaś wrócić do wątku
czekam na Twoje przemyślenia

my tu nie mamy nic przeciwko obrońcom zycia,bo to szlachetne i godne pochwały-taka postawa
tylko,że tak jak napisałaś dla jednych dziecko jest od poczęcia-dla innych nie,i tu żadne zdjęcia czy porównania nic nie dadzą
owszem dobrze jak taka osoba(broniąca życia) działa w organizacji dla kobiet,jak wspiera,pomaga ,pokazuje inne drogi dla niechcianego dziecka

ja i zauważyłam jeszcze kilka tu piszących dziewczyn uważam,po prostu,że nie można narzucać swoich odczuć wszystkim,nawet tym co myślą inaczej
pewnie,że obrońcy mogą "uświadamiać"-ale to musi być na zasadzie pokazania jak to wygląda z ich strony ,a nie ataków

to samo z antykoncepcją,można uważać tabletki i spiralę za środki inwazyjne i niewłaściwe,i nie stosować ich,,,,ale to bardzo prywatna sprawa i nie powinno sie na siłę komuś wmawiać,że mam myśleć tak samo,że ma czuć się jak "zabójca"

Joasia
http://s7.suwaczek.com/200905264565.png
Emilka
http://s4.suwaczek.com/200405064765.png

Odnośnik do komentarza

jadzik
curry- co dziwne, ja taką postawę jaką opisałaś pisząc o sobie, nabrałam dopiero jak na prawdę uwierzyłam w Boga, wcześniej miewałam jakieś dziwne doły, nie wiedziałam jak kierować swoim życiem, a jak poznałam Boga i zaczęłam wprowadzać Jego przykazania do mojego życia, to dopiero wtedy wszystko mi się poukładało i stałam się silniejsza ::): Widać każdy ma inaczej :D:D:D

nie wiem czy dobrze myślę ale mam takie odczucie,żę to właśnie jest wiara tylko Curry wierzy w siebie,w swoją wiedzę ,w naukę ....a Ty w Boga....ale obu Wam wewnętrzny spokój daje właśnie wiara

Joasia
http://s7.suwaczek.com/200905264565.png
Emilka
http://s4.suwaczek.com/200405064765.png

Odnośnik do komentarza

iszmaona
Curry mam dość osobiste pytanie do ciebie związane własnie z ateizmem. W życiu chyba kazdego człowieka są chwile, w których jest mu źle, bardzo źle, i potrzebuje wówczas do kogoś się zwrócić. ja wtedy idę posiedzieć w kościele, bo mimo ze jak już wspominałam nie po drodze mi z Jezusem jako synem Boga, to kiedyś aktywnie uczestniczyłam w życiu kościoła i wchodząc tam czuję spokój, obecność kogoś, nie wiem kogo, ja go nazywam Bogiem i to mi trochę pomaga. Co Ty robisz w chwilach dla Ciebie wyjątkowo trudnych.

No dobra, pytanie skierowałam do Curry ale interesuje mnie wypowiedź każdej ateistki.

Ja mam tak podobnie ale ja taką chęć no spowiedzi czy uczestniczenia w kościela mam nie jak jest mi źle tylko od przychodzi taki dzień i czuję że czegoś mi brakuje w tedy idę do spowiedzi chodzę do kościoła i taki aktywny ze mnie katolik np z pół roku a potem gdzieś ten zapał ucieka,i zaś jest taki czas gdzie nie uczestniczę w życiu mej religii.

Odnośnik do komentarza

iszmaona
Curry mam dość osobiste pytanie do ciebie związane własnie z ateizmem. W życiu chyba kazdego człowieka są chwile, w których jest mu źle, bardzo źle, i potrzebuje wówczas do kogoś się zwrócić. ja wtedy idę posiedzieć w kościele, bo mimo ze jak już wspominałam nie po drodze mi z Jezusem jako synem Boga, to kiedyś aktywnie uczestniczyłam w życiu kościoła i wchodząc tam czuję spokój, obecność kogoś, nie wiem kogo, ja go nazywam Bogiem i to mi trochę pomaga. Co Ty robisz w chwilach dla Ciebie wyjątkowo trudnych.

No dobra, pytanie skierowałam do Curry ale interesuje mnie wypowiedź każdej ateistki.

Ja mam tak podobnie ale ja taką chęć no spowiedzi czy uczestniczenia w kościela mam nie jak jest mi źle tylko od przychodzi taki dzień i czuję że czegoś mi brakuje w tedy idę do spowiedzi chodzę do kościoła i taki aktywny ze mnie katolik np z pół roku a potem gdzieś ten zapał ucieka,i zaś jest taki czas gdzie nie uczestniczę w życiu mej religii.

Odnośnik do komentarza

Curry:

Czerpałam siłę z siebie. Wiedziałam czego chcę, co zrobić i zaciskałam zęby. Skupiam się zwykle na działaniu, nie miewam depresji (ani tzw. dołów). Po prostu jak trzeba to zaciskam zęby i ruszam w bój :)

czy jest sprawdzona recepta?
ja wiem czego chce,ale poklady sil i cierpliwosci pomalu sie wyczerpuja... zaciskac zebow juz nie mam sily,no bo skad;)
-caly czas dzialam,i wielka kupa z tego

a gdy mam chwile depresyjne i dziele sie z tym najblizszymi-to slysze,ty dasz sobie rade,zawsze sobie dajesz to teraz tez dasz
musisz isc do przodu bla bla bla

jakies pomysly:wink:

Odnośnik do komentarza

Helena
Curry:
Czerpałam siłę z siebie. Wiedziałam czego chcę, co zrobić i zaciskałam zęby. Skupiam się zwykle na działaniu, nie miewam depresji (ani tzw. dołów). Po prostu jak trzeba to zaciskam zęby i ruszam w bój :)

czy jest sprawdzona recepta?
ja wiem czego chce,ale poklady sil i cierpliwosci pomalu sie wyczerpuja... zaciskac zebow juz nie mam sily,no bo skad;)
-caly czas dzialam,i wielka kupa z tego

a gdy mam chwile depresyjne i dziele sie z tym najblizszymi-to slysze,ty dasz sobie rade,zawsze sobie dajesz to teraz tez dasz
musisz isc do przodu bla bla bla

jakies pomysly:wink:

jak tak napisałaś,to uświadomiłam sobie,że też czasem tak miała ,że byłam zmęczona problemami,że żaliłam się i miałam dość słuchania,że przecież kto jak nie ja da radę,że trzeba być silnym i tak jak napisałaś takie bla bla bla....a żadnego konkretnego wsparcia

jak trafiłam z młodszą córką do szpitala jak miała 3 miesiące,to bardzo się bałam,wcześniej nigdy nie było takiej sytuacji by dziecku było cos poważniejszego,starsza córka owszem chorowała ale nigdy nic nie przerażało mnie...

a wtedy córce (jak sie potem okazało przepisano złą dawkę antybiotyku)po leku zaczęło sie dziać tak,ze wymiotowała i nagle zaczęła przelewać się przez ręce,była wiotka....w szpitalu byłam pierwszy raz,te wszystkie zastrzyki,kroplówki,płacz córeczki....chciałam wtedy wsparcia rodziny,a moja mama tak olewacko podeszła...nie tego chciałam usłyszeć od matki,którą ja zawsze wspierałam(jak umarł tata)...a ona z tekstami,że nie ja jedna,ze wiele matek trafia z dzieckiem do szpitala i takie bla bla właśnie
zero podniesienia na duchu,że pomoże,że zajmie sie starsza córka w razie czego

ach szkoda gadać,nie użalałam się nad soba ,ale tydzień byłam w szpitalu,spałam na podłodze,nie mogłam sie normalnie umyć,skorzystać z prysznica,jadła tylko jakieś bułki,serki...poprosiłam mame aby coś mi ugotowała,to też nie chętna była...a ja karmiłam i byłam strasznie głodna ....było mi wtedy przykro,że mama nie okazała mi pomocy....ach

i wtedy może jakbym wierzyła mocno,to wiara by mi pomogła
wierzyłam w to że dam radę,ale również wiedziałam ,że nie jestem w stanie pomóc córeczce,że leczenie jest konieczne

Joasia
http://s7.suwaczek.com/200905264565.png
Emilka
http://s4.suwaczek.com/200405064765.png

Odnośnik do komentarza

podczytuję Was i dziwie się że tylko islam jest u nas traktowany jako fanatyzm.
ja jestem katoliczką wierzącą w Boga, nie to co teraz gadają księża pedofile/złodzieje/próżniacy/cudzołożnicy. oczywiście nie wszyscy tacy są, ale jest ich dużo. ja nie wierzę że Bóg jest przeciwny np. antykoncepcji, bo kościół jest. Wg mnie nadgorliwi jak niektóre tutaj tylko ośmieszają Katolicyzm. zamiast wypraw krzyżowych powinny po prostu swoim zachowaniem dawać dobry przykład. porządki na świecie trzeba robić od swojego domu. mam wielu znajomych którzy wierzą w Kogoś innego, lub w ogóle nie wierzą a są dobrymi ludźmi-więc jaki problem? chyba to sie liczy? a znam wielu "katolików" którzy są po prostu złymi ludźmi-oni są lepsi od reszty?
tak jak pisałam wcześniej-Państwo katolickie to Watykan. Polska jest Państwem wszystkich i powinna dbać o interes wszystkich. nie-katolików poglądy kościoła nie interesują-dlaczego mają im podlegać? dlaczego o moim życiu i mojej macicy ma decydować ksiądz a nie ja sama? ja o jego częściach ciała się nie wypowiadam-jakim prawem on chce o moich decydować?

http://lpmf.lilypie.com/Jsnbp1.png
http://lpmf.lilypie.com/MOF7p1.png
http://davf.daisypath.com/X2iYp1.png

Odnośnik do komentarza

Helena
Curry:
Czerpałam siłę z siebie. Wiedziałam czego chcę, co zrobić i zaciskałam zęby. Skupiam się zwykle na działaniu, nie miewam depresji (ani tzw. dołów). Po prostu jak trzeba to zaciskam zęby i ruszam w bój :)

czy jest sprawdzona recepta?
ja wiem czego chce,ale poklady sil i cierpliwosci pomalu sie wyczerpuja... zaciskac zebow juz nie mam sily,no bo skad;)
-caly czas dzialam,i wielka kupa z tego

a gdy mam chwile depresyjne i dziele sie z tym najblizszymi-to slysze,ty dasz sobie rade,zawsze sobie dajesz to teraz tez dasz
musisz isc do przodu bla bla bla

jakies pomysly:wink:

też tak mam. jak byłam chora i Miłosz był chory, przy czym on na lekach ja nie mogłam. miałam gorączke, i mąż poprosił teściową żeby mi pomogła to własnie usłyszał-"przecież ona sobie super radzi!" a mam jakieś inne wyjście?:36_2_16:

http://lpmf.lilypie.com/Jsnbp1.png
http://lpmf.lilypie.com/MOF7p1.png
http://davf.daisypath.com/X2iYp1.png

Odnośnik do komentarza

Będę odpisywac na raty;) wątek się rozrasta:)
Jadzik, można powiedziec, że miałam podobnie z Bogiem:) To On mi daje siłę:)

Gliter, dużo prawdy w tym co mówisz i dużo szkody robią i fanatyczni katolicy i tacy tylko z nazwy. Ale jestem zdania, że jeśli w coś wierzę i deklaruję się jako wierzący katolik to biorę to ze wszystkim. Bo wiesz wielu mówi , że wierzy, a jak często sięgają po Pismo św.? jak często biora pełny udział w Eucharystii i żyją w łasce uświęcającej?
Myślę, że jeśli by wszyscy zrozumieli i stosowali to co napisane w Biblii, albo przynajmniej się starali, to życie byłoby piękne::):

JA też byłam taka niby wierząca, w niedzielę do kościoła, do spowiedzi komuni, ale tak naprawdę nic o Bogu nie wiedziałam, tyle co w Kościele wysłuchałam , teraz zaczynam się rozwijać;) i poznawać, wczytywać:) codziennie:)

Jesli macie dość "KSięży" a chcecie posłuchac prawdziwego kapłana z powołania to bardzo polecam O. Fabiana Błaszkiewicza, jeśli chcecie, to moge wam jego rekolekcje podesłać:) super gość mówi i rozwiewa mity;) a przy tym nie oszczędza "księży".

http://lbdf.lilypie.com/zF4dp1.png

http://lb2m.lilypie.com/rqmhp1.png http://lb4m.lilypie.com/Qkwup1.png

Odnośnik do komentarza

tak odnośnie posiadania niezaplanowanych dzieci,to tak myślę,ze moja mama właśnie przez to,że szybko po moim urodzeniu wpadła znów,ma takie podejście do macierzyństwa i dzieci(małych)
odkąd pamiętam mama zawsze mówiła,że nie chciała tak szybko drugiego dziecka,że było jej cięzko....praktycznie sama z dwójką małych dzieci,odcięta od świata....mieszkałyśmy na strażnicy wojskowej gdzie tata był dowódcą,przez pierwsze 3 lata

do tego okazało się(dopiero jak siostra miała 10 lat),że ma nietolerancje glutenu,w latach 80 nie diagnozowano jeszcze tego,dziecko po prostu miało biegunki i tyle...siostra nie chciała nic jeść,ciągle sie darła(mleko z maką i brzuch bolał)a mama była z nami sama...
jak to mówi macierzyństwo dało jej w kość i bardzo mało radości(może nie dokońca tak faktycznie myśli)

ale nie mogła zrozumieć mojej decyzji o tym że świadomie chce drugie dziecko
nie mogłam też liczyć na jej pomoc przy malutkich córkach....wnuczki zaistniały dla niej tak od osiągnięcia wieku 2,5 roku
powtarzała,że już swoje odchowała i ma dość płaczów i pieluch
teraz owszem weźmie do siebie popilnuje ,ale nie oszukujmy się dzieci teraz nie wymagają wielkiego zaangażowania z jej strony,starsza to w ogóle już od dawna samodzielna

Joasia
http://s7.suwaczek.com/200905264565.png
Emilka
http://s4.suwaczek.com/200405064765.png

Odnośnik do komentarza

iwonek
Będę odpisywac na raty;) wątek się rozrasta:)
Jadzik, można powiedziec, że miałam podobnie z Bogiem:) To On mi daje siłę:)

Gliter, dużo prawdy w tym co mówisz i dużo szkody robią i fanatyczni katolicy i tacy tylko z nazwy. Ale jestem zdania, że jeśli w coś wierzę i deklaruję się jako wierzący katolik to biorę to ze wszystkim. Bo wiesz wielu mówi , że wierzy, a jak często sięgają po Pismo św.? jak często biora pełny udział w Eucharystii i żyją w łasce uświęcającej?
Myślę, że jeśli by wszyscy zrozumieli i stosowali to co napisane w Biblii, albo przynajmniej się starali, to życie byłoby piękne::):

JA też byłam taka niby wierząca, w niedzielę do kościoła, do spowiedzi komuni, ale tak naprawdę nic o Bogu nie wiedziałam, tyle co w Kościele wysłuchałam , teraz zaczynam się rozwijać;) i poznawać, wczytywać:) codziennie:)

Jesli macie dość "KSięży" a chcecie posłuchac prawdziwego kapłana z powołania to bardzo polecam O. Fabiana Błaszkiewicza, jeśli chcecie, to moge wam jego rekolekcje podesłać:) super gość mówi i rozwiewa mity;) a przy tym nie oszczędza "księży".

powiem Ci ,że ja chętnie bym posłuchała co ma do przekazania

Joasia
http://s7.suwaczek.com/200905264565.png
Emilka
http://s4.suwaczek.com/200405064765.png

Odnośnik do komentarza

agusia20112
jadzik
curry- co dziwne, ja taką postawę jaką opisałaś pisząc o sobie, nabrałam dopiero jak na prawdę uwierzyłam w Boga, wcześniej miewałam jakieś dziwne doły, nie wiedziałam jak kierować swoim życiem, a jak poznałam Boga i zaczęłam wprowadzać Jego przykazania do mojego życia, to dopiero wtedy wszystko mi się poukładało i stałam się silniejsza ::): Widać każdy ma inaczej :D:D:D

nie wiem czy dobrze myślę ale mam takie odczucie,żę to właśnie jest wiara tylko Curry wierzy w siebie,w swoją wiedzę ,w naukę ....a Ty w Boga....ale obu Wam wewnętrzny spokój daje właśnie wiara

Hmmm coś w tym jest. Jednak bardzo bym rozróżniła tutaj jedną rzecz. Wielu ludzi rozumie wiarę poprzez słowo religia (taka czy inna). Dla mnie ta wiara to nie jest forma religii raczej zaufania do siebie i swoich możliwości. Pewność co do wiedzy naukowej, itd. To nie jest "wiara". Definicja wiary zakłada, że wierzy się niezależnie od wszystkiego, że coś po prostu jest. Ja, z kolei, zakładam możliwość tego, że się mylę więc jest to zależne od wielu czynników... A jak wiadomo coraz więcej wiemy jeśli chodzi o odkrycia naukowe. Np. jeśli zobaczę przekonywujący dowód na błędy w teorii ewolucji to zmienię zadnie co do niej.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...