Skocz do zawartości
Forum

Peonia

Użytkownik
  • Postów

    2,513
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    123

Treść opublikowana przez Peonia

  1. Skakanka no ja też nie ma serca, ale on sie nie drze, tylko raczej marudzi, więc łatwiej może. Zresztą widzisz, co napisałam powyżej :) Ja na razie nie wracam do pracy, ale dzieci wróciły do szkoły i trzeba rano wstawać. Więc mam dość pobudek.
  2. Też spotkałam takie czarne owca, prawda. Ciekawe, czy to ten sam, którego kiedyś tez musiałam spacyfikować i o mało co skargi na niego nie napisałam :) Ale nigdy nie było aż tak, jak opisałaś. Jak będziesz miała czas to podeślij na priv nazwisko - tak z ciekawości.
  3. żoo może i się nie zemści :) przecież każde dziecko inne. Ja wiem, że na moje najlepiej działało pozostawienie w spokoju. Ale tyle jest teorii.. A co mama to inny pomysł. Trzeba wypracować sobie najbliższy, z własnych doświadczeń i rad innym mam może "ulepisz" coś dla Was odpowiedniego? Tu w zasadzie nie ma żadnej uniwersalnej reguły. Mąż dziś wygrał z młodym w nocy. Ale nawet nie wiesz, jak czekałam na malucha rano, żeby sie do mnie przytulił i przyssał. Gdyby tylko dziecko znalazło tzw. "złoty środek"... Np. budziło sie tylko raz na mleko w nocy, około 4.... Ale pewnie zbyt wiele bym chciała....
  4. żoo ja nie pomogę, bo nie szukałam większych słoiczków z ryba na razie. No panga tez mi by nie leżała. Ale co masz na mysli, ze nie ma teraz świeżej ryby? Czy wszystkie te w sklepach sa odmrażane??? Co prawda nie podaję ich małemu, jak i mięsa ze sklepu, ale wolałabym wiedziec, co sama jem :)
  5. żoo nikt by mnie nie zmusił, do wstawania na "łapanie" kupy... Bardzo dobrze Cię rozumiem. Wolałabym pospać. Ale ciesze się, ze moje dziecko daje się złapać, bo mi jest łatwiej umyć nocnik, niż tyłek wiercipięty :) Co do "impezek" w nocy to mój mąż jest tu nieugięty, bo ja bym pewnie odpuściła i cycka wyjęła. U nas to też cycek najlepiej działa na sen. Ale ilez mozna..... On synka jednak potrafi przetrzymać. Mówi - nic mu nie jest, tylko Cię terroryzuje. No prawda.... Mam nadzieję, że to potrwa parę nocy i odpuści nam wreszcie. A mąż pamięta jak długo trzeba było wstawac do takiego najstarszego przyzwyczajonego do pojenia.... Nie wyjmowałabym go z łóżeczka celem urozmaicenie czasu imprezki. Noc jest od spania, musi do tego chyba przywyknąć. pewnie maluchy cos wybudza jak i nas i ni potrafią zasnąć, ale lepiej im nie dodawać bodźców, bo zapomną o spaniu. My zostawiamy "imprezowicza" w łóżeczku, nie zapalamy lampki etc. Sprawdzamy tylko, czy wszystko ok - czy np. nie zaklinował się jakoś, albo czy pielucha nie doskwiera. Skakanka te słoiczki o których pisze żoo są w marketach Gerbera indyk i kurczak (większych) i w Rossmannach (tu tez wołowina). Używam ich do tej pory. Warzywom odpuściłam, kupuję na straganie, ale mięsko ze słoiczków podaję. Pewnie córcia jest bardzo kumata i wie, że mamusia sie ugnie... No czasami twardy tatuś się przydaje, no i nie pachnie mlekiem z cycka, wtedy jest łatwiej.... I my nie usypiamy wtedy na rękach, tylko w łóżeczku, bo efekt był właśnie taki jak u Ciebie. To nie działa od razu, ale po jakims czasie młody nauczył się zasypiac odkładany do łóżeczka. No poza nocnymi "imprezkami", gdzie domaga się cycka....
  6. Przepraszam, że się Wam wtrącam, ale chciałabym Was uspokoić. Przede wszystkim serdeczne gratulacje dla świeżo upieczonych mamuś :) Dziewczyny, to nie musi być tak, że koniecznie jest cc przy cukrzycy. Kilka moich znajomych bez problemu urodziło sn. U nas w szpitalu takie rodzące monitorują bardziej, w razie czego otrzymują odpowiednie kroplówki - m.in z potasem i glukozą. I lekarz i położna mówili mi zawsze, że poród zaczyna się w głowie. Jak się fatalnie nastawisz to i o problemy łatwiej. Bądźcie dobrej myśli! Życzę Wam wszystkim dużo spokoju, choć naprawdę wiem, że przed porodem o to niełatwo. Będzie dobrze :) Z moich akurat doświadczeń wynika, ze po sn byłam od razu sprawna, a po cc długo dochodziłam do siebie i przekonałam się na własnej skórze, ze to nic fajnego. Choć są kobiety, które cc wolą. Ja zdecydowanie nie. Bałam się bardzo cc ale mnie do tego zmuszono z uwagi na wielkość synka. I pod koniec ciąży grzeszki cukrowe już nie powinny zaszkodzić maleństwu, tak mi powiedziało już kilku lekarzy, nie martwcie się :) Na kilku z ostatnich KTG przed porodem nakarmiono mnie nawet słodyczami na IP, żeby maluch się obudził... Zaznaczam, że to nie były znajome połozne, a wiedziały też o cukrzycy. I też to nie jest reguła, że mama karmiąca musi mieć jakąś dietę, tak nie musi być. Sama poza truskawkami (dzieci reagowały wysypką) mogłam jeść praktycznie wszystko, czekoladę i słodycze też, wszystkie owoce itp. Starałam się tylko zdrowo odżywiać, ale nie wykluczałam niczego bez potrzeby. Nikusia nie mam pojęcia gdzie Cię tak fatalnie potraktowano w szpitalu, ale chodziłam w trzech ciążach wyłącznie do jednej IP, no i w tym nielubianym tu szpitalu nikt nigdy tak źle mnie nie potraktował. Raczej było odwrotnie, chcieli mnie profilaktycznie zatrzymać, a ja nie bardzo miałam na to ochotę... Ostatecznie zgłosiłam się na oddział sama dwa dni po terminie i szybko się mną zajęto.
  7. U nas noc pod znakiem walki odzwyczajania od cycka co dwie godziny. Zdecydowałam, ze mam dość takich nocy, mały zjada na kolacje tyle, że na pewno nie jest głodny, budzi się z przyzwyczajenia. Popełniłam taki błąd przy najstarszym, potem nie chciał cycka, ale wciąż chciał popić. A ja mam już dość ciągłych pobudek, wciąz chodze niewyspana. Wiem, ze parę nocy trudnych przede mną. Dziś była wojna od 2 do 4, jednak przegrał i poszedł sam wreszcie spac - aż do 6.45. Więc można.... Poranek pod znakiem dwóch cycków i przysnął do 8.50. Potem wstał i nocnik pełen siuśków i wieeeelka kupka. O tyle mniej roboty ze zmianą pieluchy. Skakanka dołączam się do prośby żoo :) A może choć chciałabym się dowiedzieć, jak nauczyć wskakiwania rzeczy do kosza na brudy, to juz byłoby nieźle. Małżonek zazwyczaj wkłada brudy, tylko czasami sie zapomina, ale ma głupi zwyczaj rzucania domowych ubrań na podłogę obok kosza na brudy. Ze złości mu piorę wszystko i wtedy biedak poszukuje... Halo, halo, jest tu ktoś na sali??? Wszyscy chorzy, czy do szkoły poszli? Zdrowi życzę :)
  8. żoo święta racja z tym "widziały gały co brały", facet raczej może tylko się "zepsuć", z moich obserwacji wynika, ze nie naprawia sie i nie staje się lepszy. To macie staż jak i my :) Mój ogólnie jest kochany, miewa tylko takie jakieś wyskoki - jak każdy z nas, no czasami w gorącej wodzie kąpany jest. Ale jako, że "ja po przejściach, a on z przeszłością" to potrafimy się tak dogadac, żeby kwasu nie było. Co nie zmienia faktu, że czasem mnie wnerwia.... Ale wolę nie gadać wtedy mu za duzo, bo po co. Natomiast kiedyś też sprzątał, a teraz mysli, ze to krasnoludki robią chyba... No a ja sama nie mam zamiaru, bo nie daję rady, więc pomaga nam czasem Pani i już. I tak mój dzien wygląda tak, ze od rana do nocy wciąz drepczę i cos robie, czasami trzy rzeczy na raz. Ha - mój miał kiedyś młyn w szafie, ale z latami sie poprawił, zabawne... Ale jak zagląda do moich półek i szuflad czasem, to pluje jadem (żartuję....) bo mam za porządnie poukładane dla niego....
  9. Witajcie :) Rok szkolny sie zaczął. Wreszcie. Jednak dojdzie ganianie dzieci do szkoły, lekcji... No nic, ale przynajmniej jakiś czas w ciągu będę sama z JEDNYM dzieckiem, a to w sumie prawie jak wakacje... Życzę zdrowia wszystkim chorym, wracajcie szybko do zdrowia, szkoda ostatnich ciepłych dni :) Jagoda no masz podobną sytuację domową, to łatwiej rozumieć w czym rzecz :) Miewam dość... Dom to nie muzeum, fakt, ale przyjemniej spędzać czas w miłym otoczeniu, niż z bałaganie. Mnie to jakoś rozprasza i nerwowość powoduje :) Jestem urodzona bałaganiarą, więc narzucam sobie tu jakiś reżim, żeby nie popaść w niebyt.... żoo pogadamy, jak Ci Twoi Panowie dadzą w tym względzie kiedyś w kość :))) Masz racje, że nieporządek to nie tragedia i są poważniejsze problemy. Ale takie drobiazgi po prostu irytują i jak się dokładają do reszty niemiłych rzeczy, to się wszystkiego robi już za dużo. I o dobry humor też trudniej... Jakoś tak to jest, że "syty głodnego nie zrozumie". To nie chodzi o stojącą miskę, bo sama je czasem zostawiam. Tylko sama je potem sprzątam, w tym tkwi różnica. A tu szanowny mąż wciąż chce mieć porządek i nas wszystkich próbuje ganiać, a sam co? Ja nie mam po prostu ochoty czuć się w domu służbą, a na to wychodzi - bo od reszty o wymaga, a od siebie nie... Tego nie znoszę. Łatwiej jest, jak każdy sprząta po sobie, wtedy nikt nikogo nie musi za bardzo obsługiwać. Tego uczę moje dzieci, na razie z różnym skutkiem - ale światło w tunelu jest, bo jak ktokolwiek przychodzi to jest zaskoczony, ze u nich jest jakiś porządek. Tylko zobaczymy co będzie za czasów starszego nastolatka.... Masz szczęście, że Twój mąż sam ogarnia. No wszystkich "kurzydełek" tez nie lubię. Wszelkie takie usuwam z widoku, jak juz nie moge z jakichś względów wyrzucić, to lądują w witrynie. W kuchni żadnych chlebaków na wierzchu, noży w bloku na blacie, itp - wolę to mieć w szafkach i szufladach. Bo i tak zawsze coś zalega na blatach, więc po co więcej bzdurek do układania i sprzątania ....
  10. Bamcia widzę, ze pisałysmy w tym samym momencie. Mam nadzieję, że kontakt z Kapslem się nie urwie, widac, że się do niego przywiązaliście. zresztą wcale mnie to nie dziwi :) Ciekawe jak on zniesie zmianę domu, przeciez teraz to Wy jesteście jego światem. Niepełnosprawna mama była w stanie urodzić dziecko. Jak to się dzieje. No a potem maluch nie może z mamą zostać. Smutne to bardzo.
  11. Dziś ugotowałam młodemu zupkę. Mąż nawet spróbował i był zdziwiony, że bez przypraw a smaczna :) A młody wciągnął rekordową ilość, bo wciąż rozdziawiał szeroko dzioba jak ptaszek, jak ostatnio nigdy... na pewno było w miseczce ponad 250 g.
  12. Jo_ mój na początku przygody ze słoiczkami też po jednej, dwóch łyżeczkach sznurował dzioba. Córka też. Nawet na początku wypluwała i te jedną, którą wzięła do ust. Po wielu próbach zaczynały jeść. Nie będę wpychac dziecku łyzki na siłe, więc jak było nie, to nie - kosztowało to sporo cierpliwości, zanim udało się załapać nowe jedzenie. A teraz - widzisz ile wcina. Woli jednak to co gotuję od gotowych słoików. Jednak sama zdecydujesz, co Twój Krasnal będzie jadł. Chciałam tylko powiedzieć, że u nas to tez nie zadziało się od razu. Z owocami i kaszkami było jeszcze gorzej, niż z warzywami.
  13. żoo no tak, dojazdy to taki niefajny dodatek. Ja bez korka mam blisko, około 15 min samochodem, z zatorem było 25. Teraz dojdzie dowożenie malucha do żłobka. Na szczęście mamy elastyczny czas pracy, mogę przyjść między 7.30 a 8.30 i wyjść po przepracowanych 8 godzinach. Zamierzam korzystać z tych przerw na karmienie, więc będzie to 7 godzin poza jednym dniem gdzie mamy 6 godz. - to ja będe w pracy 5 :) No i też do 4 lat będzie 7 godz. w dni kiedy normalnie pracujemy 10 godzin :) Hmmm... Każdy rodzaj pracy ma dobre i złe strony. Mnie zdecydowanie znudziły się te złe pracy na DG. A tez bardzo trudno mnie w ramki włożyć, cierpi na tym moja dyrekcja, którą regularnie okrzyczę jak mnie wkurza. Nawet zastępcy się kiedyś na mnie skarżył. A koleżanki "sikają" przy biurkach, jak mi sie to zdarzy przez telefon... Ale jakoś razem funkcjonujemy, bo brak ramek często = kreatywność, więc mi odpuszcza niewyparzoną gębę, bo jednak mnie chyba ceni. Wie też, że może na mnie liczyć i mam różnoraką wiedzę niezbędną w mojej pracy, co wcale często się nie zdarza. Teraz kombinuje mocno jak mnie ściągnąć do pracy wcześniej.
  14. żoo mnie już by dobrze zrobilo po prostu pól dnia bez dzieci... Co do etatu - to urzędnika trudno jest zwolnić. Raczej łatwiej go tak zniechęcić do pracy, żeby sam się zwolnił... No praca w korporacji i macierzyństwo to pewnie trudny duet...
  15. A moje dziecko dziś wstalo tuż przed 9 rano. Fakt, że w nocy się kręcił i okolo 4 wylądował u nas w łóżku. Ale spal cichutko i nic się nie kręcił. U nas codziennie mięso lub ryba, dwa razy żółtko. Jako że młody je dużo a sporo rzeczy odpada, to je np. jedną zupkę w dniu z żółtkiem lub same warzywa, drugą z mięsem. Kaszkę jaglaną lub Sinlac z owocami. Jakoś próbuje mu urozmaicenia. No i po wczorajszym jogurcie było wreszcie brak złych reakcji.
  16. I jeszcze jedzenie. Zrobiłam rachunek co mały zjada. No straaaasznie dużo chyba.... Kp - takich solidnych ssań około 4-5 razy na dobę, takich małych "na popitkę" to około 4 na dobę. Nic poza piersią nie pije, bo wody nie chce a innych rzeczy mu nie podaję - powody opisałam wczoraj. Do tego 2 większe posiłki stałe typu zupki i kaszki z owocami (około 180 - 200 g) i 2 mniejsze (około 100 - 130 g) + jeden malutki - około 50 g w ramach prób nowych rzeczy. Nie podaję żadnych przekąsek. Woli jeść często i mniej, to pewnie przyzwyczajenie z kp. Wczoraj spotkałam w sklepie jedną z mam koleżanek córki z klasy. Nie widziała młodego od zakończenia roku i mówi - "ale on duży. Chyba roczek już ma?" No nie ma.... Jest pultasem, jak to niemowlę, do tego sporym. I fakt, że ma bystre spojrzenie, jak u starszych maluchów. Może dlatego ludzie w całości biorą go za starszego. Jedyne moje takie duże dziecko, starsze były dużo drobniejsze.
  17. Bamcia no też bym już zaczęła tęsknić. Całe szczęście, że są tacy ludzie jak Wy, naprawdę. Czy tego kolejnego chłopczyka mama nie chciała/nie mogła wychowywać? Może jednak w ramach odskoczni czasem do nas jednak zajrzysz :) Będziemy czekać. żoo też lubię myslenie zbiorowe, czasem pozwala spojrzec od innej strony nie fiksowac się na jednym. W pracy też to stosuję. Tak jak i odpowiedzialność grupową - tylko w pracy - to dobry sposób na rózne rzeczy. Część rzeczy musze brac tylko na siebie, ale czasem można odpuścić. Pomijam, że wtedy trudno znaleźć winnego w razie niepowodzenia :) Ale burza mózgów ma wiele dobrych stron. Dziewczyny, też tęsknie za tymi czasami, kiedy w ramach ładowania akumulatorów jeździliśmy gdzies w ciepłe strony, w zupełnie inny klimat. Ale z trójką dzieci to jest naprawdę wyczyn. Myslę, co zrobić, żeby na tydzień zimą urwac sie na narty bez nich... Do tego mam wciąz obawy przed terrorystami, nie potrafię się od tego uwolnić przed wsiadaniem do samolotu, więc podróżuję tylko służbowo od jakiegos czasu.... No i to, o czym nie chciałam Wam tu narzekać - mamy naprawdę kuuuupę pracy, wciąż coś robimy i niestety wciąz ktoś nie płaci, albo opóźnia sie z płatnością, wciąż przez to jakieś tyły finansowe mam i mnie to dołuje. Ja lubie mieć wszystko na czysto i w terminie. To był jeden z powodów, przez który zdecydowałam sie na etat, zawsze jest jakiś stały dochód, a w moim zawodzie zawsze można coś jeszcze "dorobić". I to oczekiwanie na wyniki.... Eeee... Szwy za dwa dni sama zdejmę bo mnie wkurzają, minie już 10 dni, a do wizyty musze czekac do 6 wrzesnia. Dzieci nerwowe jakiś, za długo juz nieróbstwo trwa, a do tego nie bardzo im sie uśmiecha pójście do szkoły. Córka będzie miała nowa wychowawczynię o to przeżywa, wcale jej sie nie dziwię, ale ilez mozna... Bo niestety odgrywa sie na mnie w postaci ciągłych fochów. Juz mi siły opadają na ciągłe wsparcie dla nich. Strasznie mnie oboje irytują, niech wreszcie pójdą do szkoły, bo wciąż obrażone na cały świat i siebie są... I ta syzyfowa praca w domu... Mąż to dobry człowiek, kocha nas, ale sie zapomina często - "artysta", ostatnio sam sobie jakims cudem coś w pralce przeprał, ale juz potem.... Eeeee... najpierw zapomniał powiesić i zdziwiony, ze samo sie nie wywiesiło. Potem samo nie zdjęło... A i do tego miska, w której wyniósł te rzeczy pod balkon stoi i czeka na lepsze czasy. Nie zamierzam po nim jej sprzątac tak dla zasady. Prosiłam go o to dwa razy. Stoi już 4 dni pod jego szafka nocną... Ciekawe, kiedy nabierze "mocy urzędowej" ta sprawa, zeby ja zakończyć.... To takie jeden z drobiazgów, ale mnie wkurzają takie rzeczy... Jestem żoną, a nie służbą w domu. Co do pieluch. U nas juz od dawna nie przesiąkają w nocy, to sporadyczne. Na noc używam Pampersa, w dzień Toujours z Lidla - z tych jestem najbardziej zadowolona. Ostatnio były po 20 zł za paczkę. Te z Rossmanna za bardzo wisiały w kroku po sikach, jakieś takie wiotkie sie robiły i "kula" wisiała. Raz kupiłam w Lidlu zielone Pampersy w promocji. Nie polecam. Było ich parę sztuk mniej w paczce i były po prostu gorszej jakości, niż zwykle. No na czymś trzeba cene po prostu obnizyć po prostu.
  18. żoo no dużo, bo nie pije zupełnie nic poza moim mlekiem. Ja po powrocie do pracy to chciałabym zachować tylko wieczorne kp, bo wstawanie w nocy mi się wtedy nie uśmiecha... Ciekawe jak będzie. W sumie teraz tez nagle zaczął wstawać tylko raz na kp, tak z dnia na dzień, przedtem co dwie godziny chciał... Wiesz, ja bym chyba na Twoim miejscu odpuściła sobie tę dodatkową kaszkę na rzecz kp, skoro w nocy też nie pije mleka.
  19. Skakanka tez uważam, że im później dostanie maluch słodycze tym lepiej. Pilnuję wciąż teściowej, która ma cukierki pochowane dosłownie wszędzie i wciąz coś dzieciakom wtyka... A o to, kiedy może upiec młodemu biszkopt pytała juz trzy miesiące temu... A zaznaczam, że to nie byłby żaden biszkopt w jakiejkolwiek "zdrowej" wersji... Jednak po prostu zdaję sobie sprawe, ze kiedyś juz mi się nie uda dziecka przed nimi uchronić.
  20. żoo w sumie nie wiem co Ci doradzić w kwestii kp. Do roku chciałabym karmić, Ty chyba tez tak pisałaś. W sumie sama raczej zrobiłabym rachunek sumienia na czym bardziej mi zależy - na kp, czy na kolejnym posiłku. W sumie kp to tez posiłek i zamiast kaszki na mm wolałabym dać pierś, chyba, ze maluch by odmówił i był głodny. Sama tym razem jestem w dziwnej sytuacji. Widzę, że młody jest tak zainteresowany innym jedzeniem, że gdyby tylko cokolwiek pił z butelki to zrezygnowałby z cycka. No to go nie uczę picia z czegokolwiek... Podaję tylko wodę, jesli nie chce to nic innego nie dostanie. Już wolę byc uwiązana i karmić wciąż piersią, bo innego posiłku mlecznego nie mam jak na razie wprowadzić, a hydrolizaty mi śmierdzą i nie chcę ich podawac, skoro nie muszę. Niestety przy kazdym jogurcie itp, nawet w sensownym składzie i tak ma zaczerwienienie wokół buzi i często ulewa. pewnie to nietolerancja. Pediatra nic ciekawego nie doradziła. No to czekam.... Może wyrośnie. Białka jaja też dlatego na razie nie podaję, tylko żółtko. A kp mamy teraz raz w nocy, na śniadanie i drugie śniadanie przed pierwsza drzemką, no i jak mu się chce popić w ciągu dnia (tak około 3 - 4 razy) na dobicie po kolacjach (bo najczęściej je dwie...) i przed moim pójściem spać na śpiku - około 23. W nocy na mleko wstaje raz około 2 - 3 i potem około 6-7. Też nie zauważyłam, aby mu mleka brakowało. Zawsze jak się odsysa od piersi to ma mleczny ślad na buzi, więc raczej leci w trybie ciągłym, zresztą znając mojego królewicza to by z lenistwa "na pusto" nie ciągnął. Jak chce smoka, to cyckiem pluje, nie traktuje go już jak smoczka. Zresztą ja nigdy z laktacją akurat problemu nie miałam. zawsze była ile trzeba, nie za dużo i nie za mało, nawet przez 4 miesiące dwójce starczało, no i po cc tez od razu było bez problemu. Hmmmm.... złożyłam wreszcie wniosek o Kartę Dużej Rodziny. Czas załatwienia ..... dwa miesiące.... Dobrze, że u nas jest też taka od miasta i na nią np. żłobek mam w 50% rabacie, poza tym wiele innych ulg i zniżek. Dziecko do żłoba zapisane i musze składac co dwa miesiące na piśmie wolę zapisania .... :)
  21. żoo też miewam wisielczy humor. Na sprawie rozwodowej aż mnie sędzina upomniała, że to nie miejsce na uśmieszki... Początek roku to będzie w sumie dla mnie ulga. Dzieciaki wreszcie będą miały zajęcia i nie będę musiała się z trójką cały dzień uganiać i im zajęć wymyślać. Robota - miałam na mysli, ze przy tylu ludziach w domu to wszystko jest syzyfową praca,, gdzie skończ tak co innego trzeba zacząć, poza tym zawodowo mam wiecej zajęć. No a poza tym jakoś były tematy, na które nie bardzo miałam co pisać :) Po traumie bólowej po cc blizna zagoiła sie niezauważalnie i niewidocznie, musze jej szukać, bo jej praktycznie nie widać - nie mam więc sposobów. Moje dziecko kupę robi codziennie na nocnik :) O tyle mniej zabawy w zmianę pieluch z niefajnym "wypełnieniem". Rzadko zdarza się teraz w pieluszce coś poza sikami. Nie mam teraz małej dziewczynki, więc opasek to tylko moge pozazdrościć :) No sa sliczne, Jagoda - powinnaś chyba je sprzedawac . Może na Allegro, zawsze to jakiś dodatkowy dochód :) Co do BoboFrut - ja bym nie popadała w przesadę. Oczywiście lepiej, jak maluch pije wodę, ale mój np. nie chce. Starsze dzieci piły soki i żyją dobrze, sa zdrowe i nie sa otyłe, nie chorują, a i wodę z czasem nauczyły się pić. Jak będzie trzeba to i najmłodszy sok dostanie, tylko rozcieńczony. Moim zdaniem to nie jest trucizna, niestety prędzej czy później i tak słodycze u nas zagoszczą... Moim zdaniem lepiej próbowac wpajac dzieciom zdrowe nawyki zywieniowe i dawać przykład swoim zdrowym jedzeniem i trybem zycia, niż na siłę odmawiać im soczków - to chyba najmniejsze zło. Widzę w otoczeniu takie paradoksy, jak rodzice sami zywią sie fast food- ami a dzieci karmią restrykcyjnie zdrowo. A co im powiedzą, jak one się trochę kumate zrobią? Że nie wolno im jeść tego co mama i tata? To nie takie proste, tu trzeba być konsekwentnym, żeby maluchy czegos nauczyć na przyszłość. Np. u nas w miarę możliwości dzieci jedzą to co i my - mam na mysli różne kasze, ryż inny niz tylko biały (jeżeli juz biały to basmati im daję), chleb inny niż biały pszenny, warzywa, sałatki,ryby, chude mięso etc... Jak czegoś bardzo odmawiają to nie sprawiam im bólu i pozwalam sie powoli przyzwyczajać, z czasem to też zaczynają jeść. Wprowadzanie na siłę skutkuje zdecydowanie źle - można sobie łatwo "zrobić" niejadka, widzę to u znajomych. Generalnie jestem po prostu zwolennikiem złotego środka i braku przesady w jakąkolwiek stronę. Przed niektórymi rzeczami dzieci nie uchronimy i nie udaję że ich nie ma (np. cukru), ale też nie będę niemowlakowi słodzić marchewki, jak moja teściowa.... Ale słodyczy starszakom nie odmawiam, choć fakt, że wydzielam, bo bez tego pewnie najchętniej tylko nimi by sie zywiły. Chipsy też u nas są, ale góra raz na dwa tygodnie.
  22. Żyję, dzięki za pamięć dziewczyny :) Mam kiepski nastrój, kupę pracy i nie piszę, bo nie chciałam Wam tu "mendzić"...
  23. żoo etap odróżniania się od grupy to ja miałam dopiero za starszego nastolatka i wtedy szyłam sobie już sama ubrania. O mało nie wylądowałam na Akademii Sztuk Pięknych i zawsze miewałam artystyczne zapędy, więc maszyna do szycia była w ruchu odkąd skończyłam 13 lat. Ale jako młodsze dziecko, dzięki matce, miałam bardzo niską samoocenę i wszystko co miały inne dzieci wydawało mi się lepsze.... Eeee, każde dziecko inne i Twój nie musi źle znosić tego szczepienia. Mój tylko na pneumo tak reaguje, od pierwszej dawki - ta była 3 - cia i na razie mamy spokój na długo. Nie masz co się martwić na zapas. Kaisius.... No właśnie ja też chyba tylko bielizny nie miałam dzierganej... Najbardziej nie lubiłam ubrań z przeróbek, gdzie zmęczona włóczka już nie pozwalała na równe ściegi. Ja byłam wtedy jeszcze tylko jedna w domu (siostra jest dużo młodsza), ale sklepy były fatalnie zaopatrzone.
  24. A u nas dziś noc do d... zresztą tego spodziewałam się po pneumokokach... żoo nie wiem ile masz lat, ale moje dzieciństwo i młodość to lata 70/80, bardzo siermiężne jeśli chodzi o możliwość zakupów czegokolwiek w sklepie. Babcia dlatego dziergała, były to śliczne rzeczy, do tej pory uważam, że naprawdę piękne. Ale po noszeniu wyłącznie takich ubrań, kiedy nie miałam nic takiego jak koleżanki - a to w dzieciństwie jest istotne.... no mam uraz na zawsze. Warkocze mi się podobają bardzo, ale .... na kimś innym :) Kaisuis a te sweterki to dla Ciebie mama zrobiła, czy dla córeczki? Mi na całe szczęście nikt nic nie dzierga już i dobrze :) Bo to byłoby dla mnie bardzo przykre nie móc cieszyć się z rzeczy, które ktoś dla mnie specjalnie wykonał, bo i tej osobie byłoby niefajnie. No a nie potrafiłabym :) Pamiętam, jak teściowa wydziergała sweterek dla córki, oj co ja się nagimnastykowałam, żeby go jakoś sobie z oczu usunąć... No to taka fobia wywodząca sie z dzieciństwa, no i wcale nie zamierzam z nią walczyć :) Maszynowe "dzierganie" jest ok, ale ręcznego wprost nie znoszę - no może poza szydełkowymi czapeczkami, głównie tych robótek na drutach to nie lubię :)
  25. Jo no fakt, nasze dzieci mają podobne gabaryty :) Oj, pamiętam jogurty robione w domu... Bo w sklepach nie bylo ich prawie no i byly strasznie drogie... Więc obrzydła mi na zawsze produkcja jogurtu. No i nie lubię z bananem, bo wtedy głównie z tym się robiło. Tak też z podobnych powodów nie znoszę dzierganych swetrów bo całe dzieciństwo musiałam takie robione przez babcię nosić:)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...