-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez chudzina
-
Tak jak marudziłam już wczoraj, candy, kwiaty przyniósł z grzeczności, miły też pewnie był dla niepoznaki. Ot, facet. Straszna dziś jestem. Przydałoby się przez kolano, i lanie, ale brzuch by przeszkadzał :>
-
candy, romans, ja, gdzie? Toż to ja dopiero co na mieście słyszałam, że Pan Tata nie do końca sam... Więc nie wiem, czy ludzie złorzeczą, czym głupia jak buty same lewe. W praniu wyjdzie. Krzyż mnie łupie, brzuch mnie łupie, krosta na czole, krosta na ...kroście :> Tryb marudy odpalony.
-
Pomimo całej mojej dzisiejszej niechęci do przemieszczania się wytargałam się na słońce, oddałam dobrym Medicoverowcom świeże kubki moczu, oraz nabyłam milion niepotrzebnych nikomu (oprócz mnie) słodyczy. Zaległam z powrotem jak syrena na skale i czekam na miłych mięśniaków z Tesco oraz moje 4 zgrzewki wody. Szania - Tu plany były różne, zdecydowanie Hanul ma nosić nazwisko moje. Ale serce mam wielkie i stanęło na tym, że będzie nosić podwójne. Niech czuje przynależność rodową i do mamy, i taty. Takam hojna :) Kaś - w podstawówce obrażałyśmy się wszystkie na siebie pierdylion razy na dobę, oczywiście zawsze "na śmierć". Odobrażałyśmy się trzy dni później. Rokowania są, jak widzisz, dobre :) A Karola jest uber laską.
-
Anulaaa, jam tylko wzruszona :) Pamiętaj, żem matką świeżą, a na dodatek w niekomplecie, więc widok kompletu może rozczulać i nasuwać cobybyłogdybymyślenie. Dorzuć do tego garść hormonów, 6 lutein i marzenia o familii dla córy, o i masz, takie reakcje. Jam twarda, i dzielna, i samo-dzielna, ale też tylko babą jestem i człowiekiem czasem nad wyraz tęskliwym. Szat tu drzeć nie zamierzam, los sam sobie scenariusze pisze, i byle Hance dobrze było, matka już się tam jakoś urządzi. Ale jak głodnemu pod sam nos pajdę chleba podstawisz, pachnącą, z pieca prosto, a potem zabierzesz i zeżresz, to nie dziw się, że może beczeć ;)
-
Pasiokowa, a cóż niby miał pisać - przecież nie na randce byliśmy, tylko na pogaduchach o brzuchach. Nie wiem, coś mam dziś niecne wrażenie, że to nic nie znaczy. Aaaa dajmy już spokój, rozczuliła mnie wczoraj ta łapa męska na brzuchu, i wybiła z rytmu. Chuda Matka traci fason :/
-
Dziś takie uber lato w Kraku, a ja tylko kombinuję, jak tu z łóżka nie wyjść :> Dobrze, że chleba nie mam, to mnie głód wygoni.
-
Wiem, wiem, mateczki, że milczę, ale nienajlepsze dni za mną. W poniedziałek nas doktorowa trochę zmartwiła, bo mam za dużą czynność skurczową macicy i martwi się, czy donoszę - popłakałam dwa dni, ale już znów jestem w garści! Nie damy się! Więcej leków, więcej magnezu, więcej leżenia, byczenia się i hodowania Hanutki! Siłą nas nie wezmą ;) Poza tym znów przyplątało się do nas zapalenie pęcherza - pora najwyższa na ciepłe rajty, bo choć wciąż lato - to jakby jesień. Hanutka rośnie zdrowo, ma już całe 11 cm! Za 3 tyg mamy połówkowe i sprawdzimy, czy mi Hanka przypadkiem Stasiem nie została :> Kala, głowa do góry - nosisz w sobie małego obywatela, dla którego możesz wszystko. I góry przeniesiesz, i rachunki popłacisz - człowiek nie wie, jakie ma tajne moce, dopóki nie musi z nich skorzystać :) Mówię Ci to ja, zupełnie pojedyncza przyszła mama. Kibicuję Tobie, nam, i każdej z osobna :)
-
Oj mateczki, mateczki... :) Zawiesiło mnie na dobre 20 min, i tak siedzę i wgapiam się w ekran. Już, raz, dwa, pobudka. Monia mnie tu rozochociła imprezą, taką Bavarię 0,0 % to bym wciągnęła nosem! Tymczasem w porannym repertuarze Inka z magnezem (łamanie kołem przy tym to pieszczota) i zestaw piguł na każdą okazję. Yummy :> karola, weź no oszacuj tego swojego pana. Co to za maniery wątpliwe :>
-
Ćwieka to ja mam, moja miła, gdzieś na głębokości pnia mózgu.. I jak tu zasnąć, pani, w takim rozedrganiu? Nic to, miły był po prostu, kwiaty z szacunku dla matki dziecka swego przyniósł. Zaraz jak zacznę dopisywać scenariusze to mi się forum skończy :>
-
Szebernaste prawo ciążowe głosi "Nigdy nie jest za późno na deep fry" :> Rozgrzeszonaś, matkoA :)
-
Boże, jakie ja tu elaboraty dziś drukuję! Dziw bierze, że macie siłę to czytać ;)
-
Grunt, żeby Pan Tata był dobrym Panem Tatą dla Hanutki, zarówno Hanutki w opakowaniu, jak i po rozpakowaniu. My, stare capy, albo się dogadamy romantycznie, albo nie jest nam to pisane, sprawa jakby drugorzędna. Ale musimy się dogadać rodzicielsko, opiekuńczo, jakkolwiek przyjacielsko, szacunkowo, i na poziomie, coby Hance nie brakowało ani mamy zadowolonej, ani taty szczęśliwego. Ale co mam namotane dziś w czaszce, to moje. Ciężko tak się gapić na chłopa do którego wzdychałam kiedyś jak nawiedzona piętnastka. Kaś, ciężko nam ustalać przyszłość, jak przyszłość taka niepewna. Same wiecie, co doktory prawią ostatnio... Pan Tat deklaruje swój czas, chęć, pomoc i zaangażowanie, teraz, potem i za lat 20. Wyraził to przepięknie troską o to, czy posiadam zimową kurtkę która opnie mój rozrost przedni. O i masz, znów się wzruszyłam. Ktoś myśli o moim rozroście!
-
Namiętnie to ja teraz spożywam swój twaróg codzienny, panno Danielo ;)
-
Mateńko Paulino, nadzieję zawsze mieć można. Ale nie wiem, co musiałoby się wydarzyć, jakie czary. Kto tam wie, kto nam jest pisany. Ale numer, myślałam, że to będzie tak prosto, a tu teraz mi się wszystko w głowie kotłuje, bo przecież, bądź co bądź, kiedyś zakochani byliśmy. Jakoś tą Hankę zmajstrowaliśmy, da? I teraz się czuję jak w jakim polsatowskim serialu! Ja, Chuda Matka! Pierwszy ogar Rzeczpospolitej! Tytanowa Matrioszka! I co? I co??
-
Tak mnie baby skomplementowałyście, że teraz mi szkoda wskakiwać w chudomatkowe, rozciągnęte dresy ;) < 3 Było naprawdę... miło. Bałam się, że przyjdzie z granatem, a przyniósł ulubione białe róże. Oh, tak się opłacało wylachonić. Hanula podskakiwała cały wieczór, widać też się dziewczę przejęło. Ryczę teraz trochę. Takiem dziwadło, przecież miło było! Kawa, kwiaty, seans z usg genetycznego! Zabrakło popcornu i trzymania się za ręce, za to było trzymanie ręki na brzuchu. Dziwnie tak, z tym Panem Tatem tak siedzieć koło siebie na kanapie i rozmawiać o wzdęciach i badaniach moczu. I to mnie jakoś tak wzruszyło. Że było tak normalnie, w tych moich nienormalnych dniach. Damn, zapomniałam, że przystojny jak sam diabeł. Ale to dziecko ładne będzie, dios mio ;) Myślałam o Was, mateczki :)
-
MadreA - bidy nie ma, jest lala. W międzyczasie zdążyłam jeszcze pazur zrobić, obiad ugotować i dostać zaparcia. Et voila.
-
MadreA, muszę Wam wydziergać pasujące koszulki i pompony ;) Ten-Który-Zapłodnił ma wpaść po 18, co oznacza jeszcze 3 nerwowe godziny. Oczywiście z tej okazji musiał mi wyskoczyć nowy pryszcz, bo jak inaczej. I tym sposobem on tu wparuje jak młody bóg, dziarski, rączy i odprasowany, a ja przyjmę go odziana w rozrastające się bez umiaru pryszcze i ciało, i pasujące na to ciało płachty. Niedoczekanie :> O ile uda mi się wykrzesać ze swojej ciążowatości jakiekolwiek femme fatale, tak uczynię. Paznokieć, oko, włos, i opinająca potomka sukienka. Oczywiście niby niedbale, niech nie myśli, że ma z tym cokolwiek wspólnego :> Niech myśli, żem taka boska 24h / 7, ciąża, nie ciąża, wzdęcie, nie wzdęcie. Żadna bidzia zapłakana. Pheh.
-
Musiałam oglądać w poziomie :) Zgrabności na waszmości matce!
-
Majka, nawet bym podlewała :) U mnie nawet sztuczne więdną.
-
Może i mam ban na cukierki, ale kto mi zabroni narobić zapiekanki z ziemniaków i kiełbasy... :> se se se
-
Hah, chyba księgę rachunkową, bo nie ogarniam swoich finansów ostatnio. Jakkolwiek nie liczę, wciąż za mało. Z innej beczki - nie cierpię gotować sama dla siebie. Choć nawet nie wiem, czy powinnam nadal tak mówić, bom jakby w dwóch osobach ;) Muszę się wytoczyć na jakieś zakupy, bo wiadomo, mam tylko twaróg. Koniec z cukierkami - waga nie kłamie, 6+. Czy wszystkie chude tyle tyją? Skąd, jak?
-
Dzień dobry, Matki moje. Ja tu coś widzę ostatnia dziś, ale od rana znów boje z bólami, brzuchami, pęcherzami i już mnie szlag trafia. Czeka mnie wyprawa na drugi brzeg Wisły po kolejne opakowanie Monuralu, bo pęcherz ma focha i łupać nie przestaje. Cała w nerwach, bo dziś przychodzi Pan Tata na rozmowy o przyszłości, a dawno się nie widzieliśmy, więc trochę się spinam. 3 melisy i dam radę. Laura - temu panu już podziękujemy. Jesteś matką, i dobrze wiesz, że teraz nie czas na dumę, wstyd czy niechęć do konfrontacji z rodzicami. Twoje dzieci Cię teraz potrzebują i musisz zdecydować, co dla nich jest najlepsze. Jeśli nie jesteś pewna jeszcze, co robić - jedź do rodziców, ochłoń, przemyśl, skup się na tym, co ważne. Jeśli jesteś pewna - działaj. Bez "bo ja go kocham", bo wybacz kochanie, ale on Ciebie ewidentnie nie. Wiem, że jesteście rodziną, i ciężko podejmować decyzje, ale rodzina to nie mama i tata pod jednym dachem, tylko mama i tata dla siebie. Kiedy ludzie stają przeciwko sobie należy odejść, zamiast walczyć siejąc niepotrzebne spustoszenie po bokach. O alimenty się nie martw. Jeżeli partner uznał Twoje pierwsze dziecko - idziesz do sądu i składasz pozew, z miejsca. Jeżeli chce uznać też drugie - możesz złożyć wniosek o alimenty na drugie dziecko na czas ciąży, ale tenże obywatel musi uznać najpierw dziecko, bo nie jesteście małżeństwem. Można uznać dziecko poczęte, wciąż nienarodzone. Jeśli tenże obywatel nie zamierza tego uczynić, musisz poczekać do rozwiązania i ewentualnego ustalenia ojcostwa. Chciałabym móc pomóc bardziej, ale dla mnie to też wszystko jest nowe, bo sama będę samotną mamą. Głowa do góry i duma do kieszeni - to nie Ty teraz jesteś już najważniejsza, tylko Twoje maluchy. A dobrze wiesz, że jak u mamy na plusie, to i bobasy szczęśliwe :) *** Co do połówek i innych ułamków, ja mam 1.10, wtedy zaczynam 21 tydz. Lepiej niech Hanka nie wydziwia i Hanką zostanie ;)
-
Co Ty tam znowu za dropsy wciągasz, Monia? Na ten pęcherz wciąż? Matko geografko, przykro słyszeć, że zaciążenie z takimi przebojami, rozumiem Cię i Twoje zmartwienia. Co doktory mówią? Możesz być pewna, że to bobas. Nie wierzę, że mamy tak aktywne jelita :>
-
Mnie się kotłuje jak słyszy, że odwijam kolejnego cukierka :> Zjadłam dziś kilo. Widmo cukrzycy ciążowej spoziera na mnie zza szafy. Nie pozostaje nam nic innego jak czekać do połówek, a do tego czasu z potomstwem nie rozmawiać inaczej, jak w body language.
-
Olaboga, MadreA! A gdzie to Franek zgubił przyrodzenie? Ja tam tym starym usg nie ufam do końca, rozdzielczość na tym jak na Atari albo Commodore! W Medicoverze moja babeczka ma taki relikt, że prędzej odczytałabym płeć grając w węża na starej Nokii :> Na szczęście tylko jeden gabinet ma takie teknologie, na nieszczęście mój :) Chwała, że chodzę jeszcze do drugiej doktorowej, co to jej bardziej ufam z moim zagrożeniem, a tam już turbo diesel, palce u dziecka liczymy, nosy, oczy i inne sercowe przedsionki. Ale nawet ja się nie zakładam, że Hance frędzel nie wyskoczy któregoś dnia.