-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Jaga
-
nudny zniewalający
-
Ja jestem przeciw farbowaniu włosów przynajmniej do 3 miesiąca. Przyznam się że zarówno przy jednej jak i drugiej ciąży zrobiłam to raz tak ok.4 - 5 miesiąca żeby sobie trochę humor poprawić bo juz nie mogłam na siebie patrzeć. Całe lato chodziłam biała jak trupek też się niczym nie smarowałam, no a kremy na rozstępy to coś tam mi się przypomina ale zawsze pilnowałam żeby było bezpieczne dla kobiet w ciązy.
-
rybak kto dużo pracuje?
-
Zabawa - I Ty możesz zniszczyć marzenie
Jaga odpowiedział(a) na ronia temat w Humor i hobby oraz gry i zabawy
za dwa lata w marcu. Kupię sobie rower -
dymi domek nie słychanie co się dzisiaj tutaj stanie plaża
-
Gra - "Jeszcze nigdy nie..."
Jaga odpowiedział(a) na ania2012 temat w Humor i hobby oraz gry i zabawy
ja też nie nigdy nie urodziłam córki -
wolno kochać się...
-
kosmetyczka, salon, fryzjer
-
Lubię, choć wolę pstrąga. Lubisz lody z bitą śmietaną, owocami i polewą czekoladową?
-
Na wysokiej wieży siedziała księżniczka i czekała aż wyjdzie służąca. Nie wiedziała kiedy król poprosi ją aby skończyła się ubierać. Dzisiaj miał być wspaniały dzień pełen dobrych i ciekawych przygód. Kiedy król już wrócił dał jej złoty ząb i depilator z nasadką mrożącą. Księżniczka już dawno wiedziała jak tego użyć. Zebrała się na odwagę i postanowiła wykorzystać chwilę na wyrzucenie z szafy starego kapcia. Już dawno powinna była to zrobić. Ale nie miała siły gdyż zapach był bardzo intensywny. Co postanowiła? Wyrzuciła szafę. A z nią drogocenną biżuterię. Nie mogła uwierzyć, że jest taką gapą. Ale to jeszcze nic, w szafie były także jej ulubione pantofelki, dlatego też postanowiła założyć kalosze do swojej pięknej sukni i pójść na bal. Wyglądała śmiesznie ale to nie było najważniejsze. Król kiedy ją zobaczył zamarł z wrażenia, kazał jej natychmiast założyć pantofelki, ale księżniczka uparcie twierdziła że w kaloszkach jest jej wygodnie. Król posmutniał. Miał nadzieje że księżniczka zrobi to co kazał. Niestety tak upartej, nieznośnej dziewuchy nie da się zmienić. Aczkolwiek, wpadł na pewien pomysł. Rozkazał nadwornemu magikowi zaczarować kalosze. Tak więc magik nie wiele myśląc wyjął z pod peleryny magiczną różdżkę, skierował ją na kalosze. Czary mary i wstrętne kalosze zmieniły się w przecudne, szklane pantofelki. Teraz księżniczka cierpiała obrażona a jej łzy zamieniały się w kryształy. Spojrzała na podłogę i nie mogła uwierzyć własnym oczom. Jak to mogło się stać!!! Kryształy zmieniły się w przepiękne czerwone róże. Chciała zerwać choć jedną ale ukłuła się w palec. Wtedy z jej krwi niespodziewanie pojawiła się wielka plama. -To niemożliwe - powiedziała, jak teraz posprzątam, przecież nie mam pod ręką żadnej ściereczki. Na szczęście wróciła służąca i na widok tego bałaganu zemdlała. Wtedy Księżniczka zrozumiała że sama musi uporać się z ta wielka plamą. Podciągnęła rękawy, wzięła ściereczkę i zabrała się za sprzątanie. Jednak plama wcale nie dawała się zetrzeć, wręcz przeciwnie, robiła się coraz większa i większa. Księżniczka zrobiła smutną minę ale nie poddawała się, obiecała przecież że stanie się wreszcie samodzielna. Miała w końcu 25 lat i musiała wreszcie dorosnąć. Koniec z beztroskim życiem dziecka, pełnym zabaw i przyjemności. Miała przecież wyjść za króla który był mądry, dojrzały i oddany dla swych poddanych. Bardzo się księżniczce podobał i była szczęśliwa, że oczarowała go swoją osobą. Taki król to prawdziwy skarb i dobry. Ślub miał się odbyć w pewną zimową noc pod gwiaździstym niebem. Księżniczka była przerażona i dostała, strasznych boleści brzucha. Ale wnet zjawił się lekarz nadworny i zbadał księżniczkę. Stwierdził biegunkę o ostrym przebiegu , zalecił dietę . Księżniczka ucieszyła się, że może schudnie przed swoim ślubem. Zadzwoniła do swojej przyjaciółki i poprosiła ją o pomoc w wyborze sukni ślubnej. Przyjaciółka się zgodziła , ale pod jednym warunkiem że pozwolę jej przez dwa tygodnie zamienić się w najpiękniejsza i najbogatszą kobietę, nie wiedziała tylko że...jest jeden warunek umowy że będzie chodziła w różowej peruce . Księżniczka zmieniła przyjaciółkę mówiąc że nie jest już dobrą przyjaciółką...złamała obietnice o dochowaniu tajemnicy. Wzięła swoje rzeczy które jej pożyczała wybiegła i powiedziała: Spadaj ! Nie chce cie widzieć nigdy więcej. I oto w ten sposób zakończyła się przyjaźń która trwała....zbyt krotko by żałować tego co było tylko przygodą. Bardzo chciała zobaczy swego ukochanego , powiedzieć mu jak bardzo go kocha . Nagle usłyszała rozmowę dwóch kobiet. Rozmawiały o uroczystości jaka miała się odbyć dzisiaj o północy . Nagle ocknęła się przecież dochodzi północ i stanie się ropuchą. Pobiegły aby założyć na siebie , suknie balowe!! Zegar wybił oczekiwana godzinę. W jej pantofelkach pojawiły się żabie kończyny i aby zaprzestać tej metamorfozie musi...Aż słabo zrobiło się jej na myśl o tak obrzydliwym, nieprawdopodobnym wyjściu. Tyle tygodni na marne. Ale cóż, ukochany czeka. Musi to zrobić. Zamknęła oczy, zatkała nos i zaczęła jeść przygotowaną przez magika golonkę. Efekt był piorunujący i nie całkiem taki jakiego się spodziewała.Poczuła takie pożądanie aż zrobiło jej się cieplutko..."Co robić"- powiedziała na głos, ale właściwie to chciała powiedzieć, bo zamiast słów z jej ust wydobył się gardłowy rechot....dostała szału pobiegła do swojej komnaty i...wyciągnęła wielka ...zieloną...książkę !!! Znalazła w niej zalecie, które uwolni ją od rechotu, nagle zobaczyła jak z nieba spada gwiazdka. Zaklęcie brzmiało: Hokus Pokus,Abra Kadabra...cmok cmok cmok...niech księżniczka...zamieni się w Biedną Pensjonarkę. Nagle ujrzała mężczyznę, bardzo przystojnego postanowiła, spytać go co powinna zrobić. Odpowiedz była następująca: Powiem Ci Kobieto jeśli zrobisz krok do przodu i dwa w tył...a potem jeszcze cztery w lewo i pocałujesz ukochanego w prawy policzek, powinna ukazać Ci się dobra wróżka. Kiedy już ją ujrzysz zapytaj ją grzecznie czy może...
-
rozpuszczalna zima czy lato?
-
Klon
-
patrycja`81 nie wiem czemu uwazasz ze ten temat drazliwy i tak najwazniejszy jest efekt koncowy:zdrowy bobas,zdrowa mamuska,dumny tatus-szczesliwa rodzinka Masz rację Patrycja, ważny jest efekt końcowy. Każdy tatuś może się spełnić w roli ojca nie koniecznie uczestnicząc w jego porodzie
-
Majeczko masz 100% racje. Każda z nas inna, ma inne potrzeby. I dlatego nasze rozmowy nie są nudne. Ja też kąpie dzieci sama i praktycznie wszystko robię sama, na męża mogę głównie l;iczyć w niedzielę. Gdy dzieciaki chorują sama jeżdżę do lekarza, często ciągam ich wszędzie ze sobą. Kiedy byłam z Hubertem w ciąży sama z Mateuszem jeżdziłam po komodę do jego pokoju. Jak Mateuszowi robiłam badania krwi, Hubert miał może wtedy 6 miesięcy. Trzymałam ich obydwóch na kolanach. Mateusz się strasznie bał ale jakoś daliśmy sobie radę. Jedyne miejsce gdzie nie zabierałam nidgy dzieci to była wizyta u mojej gin z wiadomych względów :) Nauczyłam sobie w życiu radzić sama i można by wiele rzeczy tak wymieniać i wymieniać.
-
Z naszych rozmów wywnioskowawał że Margolcia ma silny charakter to może po mamie!
-
Widzę że zaczęłam drażliwy temat porodów więc go skończmy. Anya będzie dobrze, cesarka nie taka też straszna, chociaż na pewno dłużej się wraca do sprawności. Ale na pocieszenie Ci powiem że Hubert prawie do samego końca był źle odwrócony a później nagle zrobił myk i był tak jak trzeba. Hm naleśniczki mówicie, a ja już zaczęłam się przygotowywać do kotlecików mielonych. Naleśniczki będą jutro!
-
Piłeczki poczekają, a młodsze rodzeństwo ma. Jestet Hubert tylko oni bawią się chwilę a później się leją. Albo zaczynają takie wariacje że zgroza. Musiałabym ich cały czas pilnować. Uwielbiają skakać po łóżku. Mateusz włącza płytę z piosenkami i hulaj dusza na łóżko, a Hubert jest jeszcze za mały na takie szaleństwa. Poza tym Mateusz uważał na niego jak był malutkia teraz traktuje go jak równego sobie. Hubert może też przez to świetnie sobie radzi, jest dzielny.
-
Marzycielka witaj wśród nas, gratuluję maleństwa. Majeczka nikt nie uważa że jesteś dziwna. Znam wiele dziewczyn które uważały że nie chcą żeby mąż był przy porodzie bo nie będa się czuły komfortowo i dość że stres związany z porodem to jeszcze drugi stresik że mąż będzie patrzył. Ja sobie nie wyobrażam żeby on był tam i kukał jak któraś to ładnie określiła do "bram wyjścia". Mój m był po to żeby wspierać przede wszystkim mnie, a nie być obserwatorem. Bo tego bym nie zniosła, juz wolałabym być sama. A każda z nas jest inna i potrzebuje czegoś innego. Silne kobietki, o mocnym charakterze wolą sobie radzić same. Majeczko nie stresuj się bo to jest i tak duży wyczyn a jak pojawiają się komplikacje to już wogóle... Ja drugą też miałam cesarkę przez wzgląd głównie na pierwszy poród, bo straciłam b.dużo krwi i wogóle taką jakąś mam tam dziwną budowę że poród byłby trudny. I powiem wam że gdybym rodziła naturalnie i zapytała mojego m czy pójdzie ze mną bez wachania by się zgodził, ale kiedy juz Hubert się urodził to mi powiedział: że jest szczęśliwy że drugi raz nie musiał tam ze mną być.
-
Dokładnie tak Tinka, dla niejednego faceta słowa urodzić dziecko są tylko słowami , a nasi mężowie rozumieją co się pod tym kryje. Ale oczywiście nie neguję tych tatusiów, którzy mimo wszystko się nie zdecydowali. Tak jak napisałam mężczyzna musi do tego dojrzeć!
-
Dzisiaj miałam trochę czasu i poczytałam Wasze wcześniejsze posty i zainteresował mnie temat obecności taty przy porodzie. Więc muszę dodać swoje 5 groszy. Ja miałam bardzo ciężki pierwszy poród. Mateusz urodził się przez vacum. Wszystko było ok dopóki się nie zaczął się wracać, zanikał puls dziecka i zdecydowali się na vacum. Okazało się że pępowinkę miał na 23 cm - za krótka. Rozjechali mnie tym na trzy strony świata i bardzo kiepsko ze mną było. Wogóle sala wyglądała przerażająco, wszędzie pełno krwi. Na sali było ok. 10 osób. Pielęgniarki po dziecko, kilku lekarzy, wszyscy przygotowani, bo mnie zabrali na blok operacyjny. Musieli mnie uśpić żeby mnie pozszywać bo inaczej bym tego podobno nie wytrzymała. Wszystko działo się bardzo szybko i niewiele pamiętam. Więcej na ten temat wiedział mój mąż bo był cały czas przy mnie. I drugi raz nie poszłabym bez niego. W tym dniu było bardzo dużo porodów i położne nie były ze mną cały czas. To on masował mi plecy i wspierał mnie, a położna wpadała tylko czasem zerknąć. Kiedy rozpoczął się faktyczny poród stał obok mojej głowy i wspierał mnie jak tylko mógł bo ja zaczęłam panikować jak zobaczyłam że lekarze się zbiegli. On był do końca. Później jeszcze jak wróciłam z bloku pozwolili mu zostać ze mną na porodówce 4 godziny, trzymali mnie tam na obserwacji a on patrzył jak zwijam się z bólu. Miałam wszędzie rany, worki z piaskiem na brzuchu bo macica nie chciała się obkurcczać. I wiem że było mu bardzo ciężko, bo nie mógł mi pomóc i wiem też choć nie chce się przyznać że później w domu sobie popłakał. Ale dał radę i byłam z niego dumna. On zawsze wrażliwy wytrzymał cały ten poród, był i wspierał mnie. Mój brat "chłop jak dąb" a wyszedł kiedy moja bratowa zaczęła rodzić bo nie był w stanie tego wytrzymać. Było wiele zdań na ten temat a ja myślę że każdy facet musi dojrzeć do tego, musi być gotowy na to żeby uczestniczyć w porodzie i nie wolno go zmuszać czy namawiać. To ma być jego decyzja, a jego obecność jest również uzależniona od decyzji żony. Nie każa będzie się czuła z tym dobrze i to może być dla niej dodatkowy stres. Ale się rozpisałam ale tak jakoś się mi przypomniało. Mnie i mojego męża ten poród bardzo zbliżył. On przy każdej okazji do tej pory dziękuje mi za swoich synów.
-
Tinka -witaj my się jeszcze nie znamy, gratuluję maleństwa i życzę zdrówka. Majeczka kochana zakupy się udały? Pytałas o chłopaków. Jutro ostatni dzień antybiotyku. Dostaliśmy też od lekarza jakieś mocne prochy na katar, bo dość deługo mu zalega i nic nie pomagało. A od kataru blisko do ponownego zapalenia uszu więc i tego trzeba się pozbyć. {rzestrzegał mnie jednak że to dość mocne i żebym uważała. Nie mogę mu absolutnie nic innego podawaćbo jak to on określił "żeby nie usnął" na dobre. Aż mnie tym przestraszył. Ale może być osłabiony, śpiący, blady i mieć sińce pod oczami. Mam się nie przerażać. To jest lekarstwo robione. Podałam mu dzisiaj i narazie nic się nie działo. Mam nadzieję że tak będzie nadal.
-
Moje słodkie trzy łobuziaki
-
Taczorek wracaj szybko do zdrówka, a jak bedziesz sie nudzic to skrobnij cos do nas.
-
Nie posłałam Mateuszka do przedszkola, bo do jutra ma antybiotyk jeszcze. Więc w tym tygodniu na pewno nie. A od poniedziałku zaczynają się u nas ferie i co prawda przedszkole jest otwarte ale połączą grupy bo będzie mało dzieciaczków i bęzie taka zbieranikna. Więc się zastanawiam. Jestem w domu więc nie musi chodzić (czasem tylko wysiadam, jak mi dadzą w kość ale to mija). Rozmawiałam z dyrektorką i mówi że przecież to są tylko maluchy, a zdrowie ważniejsze. I myślę że pierwszy tydzień ferii zostanie jeszcze ze mną, a później się zobaczymy. Wczoraj nie wychodziliśmy z domu i dzisiaj też pewnie nie pójdziemy bo pogoda fatalna. Ale jestem absolutnie za tym żeby sie przewietrzył. Chciałabym ich zabrać do bajkolandu- piłeczki, bo obiecałam Mateuszkowi, więc zobaczymy. Z drugiej strony tam też będzie zbieranika dzieciaków. No i co ja mam robić z nimi. Dzisiaj Mati chyba dwie godziny malował farbami. Muszę go odciągnąć trochę od telewizora. Ale się rozpisałam. Dawajcie jakieś pomysły na zabawę z czterolatkiem, bo już mnie gardło boli od czytania książeczek.
-
Coś tu spokojnie dziewczyny? Anya cieszę się że wreszcie zaczniesz normalnie jeść, jak przystało na kobietę w ciąży