Samhain

Jelitówka? E...?

Czy już pisałam, że mam dużą spiżarkę przy kuchni? ;) Piwnicą nie posłużę, bo to nieustanny powód do kłótni z tym moim. No ale spiżarka... :)

No ale zawsze dobrze zapytac :)

Ja też podziwiam mamy, które umieją odciągac ręcznie. Dla mnie to jednak wyższa szkoła jazdy.

Ja używałam elektrycznego Aventa. Prawie cztery miesiące, co dwie i pół godziny. Karmiłam wyłącznie mlekiem ściągniętym, myślę więc, że mogę się wypowiedziec ;) W szpitalu używałam Medeli. Takiego "przemysłowego" modelu. Wielka bania na nóżkach i kółkach. Każda z mam miała swoje akcesoria do bazy głównej. Nie próbowałam ściągac innymi modelami tej firmy, ale od tego bolało wprost okrutnie i jak najszybciej kupiłam Aventa. Skusiło mnie to, że można ustawic prędkośc i że zapamiętuje owo ustawienie. Po pierwsze Avent jest dośc głośny. Nie wiem jak inne, ale ten po prostu zwraca swoją uwagę, a już o odciąganiu w tym samym pokoju, w którym spała córeczka po trzecim miesiącu musiałam zapomniec. Po drugie zasilacz na baterie można od razu wyrzucic. Cztery paluszki dobrej firmy wystarczają na kilkanaście, góra kilkadziesiąt minut. Raz odciągałam mleko w podróży i poszło mi na to osiem baterii. I to nie jest tylko moja opinia. A ręczny, dołączony w zestawie, to nie rozwiązanie na regularne odciąganie. Nadgarstki siadają błyskawicznie. Szybki ten laktator też powalająco nie jest, chociaż wolny też nie. Jak dla mnie w sam raz. Za to dla moich małych i nadzwyczajnie wrażliwych piersi okazał się zbawieniem. Rzeczywiście można ustawic sobie dowolną prędkośc, a urządzenie to zapamiętuje i nie zmienia. Super! Ani razu też nie miałam żadnego zastoju czy zapalenia. Jak dla mnie ma więcej plusów niż minusów.

Margeritkana biegunkę ja pomoge, bo własnie to przeszłam: smecta dwa razy dziennie i raz dziennie kropelki probiotyczne i dawać dużo pić A jakie kropelki?

Nie no, przegapiłam picie i pyszności! Buuu! Kiedy powtórka? Mam namiary na koleżankę, która robi genialne nalewki. Jakby co. Margeritka niech trzyma na ważne uroczystości :)

Życie jest brutalne, kochana ;)

Kalosze, kalosze - taaaak! Najlepiej takie same jak ma dziecko :)

Jak ja się cieszę, że Jula toleruje to mleko!

Waga 75 centyl, wzrost 80 na siatce właściwej dla wcześniaka. Cieszę się, że je. Tak w ogóle cieszę się i doceniam ten fakt. Tylko jak to ja: jak jest dobrze to dlaczego nie mogłoby byc lepiej? ;) Jeśli chodzi o cukier to dostaje dwa razy dziennie 50 g owoców (trochę w kaszce, trochę luzem, do ciamkania). Kaszki daję z Holle, jaglaną i razową, bez cukru. Dwa razy tygodniowo dostaje błyskawiczną, bo dostałam i szkoda mi wyrzucic ;) No ale to oszczędnie. Do picia 100 ml herbatki i ewentualnie 100 ml soku w proporcji 40 ml soku, 60 wody. Tej ostatniej w czystej postaci nie uznaje, ale mam nadzieję, że jeśli stopniowo będę jej rozrzedzac sok, to się przyzwyczai ;) Margeritka: biednaś Ty z tym cycem. Pogratulowac samozaparcia!

Póki co dałam się na spokój. Ostatecznie jest dorosła. Rodzonej siostrze dałabym popalic, ale tak? Jej chyba nie da się zmienic. Sama pochodzi z wielodzietnej rodziny, jej mama nigdy nie pracowała, bo zajmowała się dziecmi. Taka tradycyjna polska rodzina. I ta koleżanka na początku chciała pokazac, że jest dobrą matką, strasznie się spinała, że cokolwiek może robic nie tak. I chyba się w tym pogubiła...

marzen@: Masz rację. Szkoda, że pobożne życzenia to jedno, a rzeczywistośc to drugie i wiele mam nie może sobie pozwolic na urlop dłuższy niż cztery miesiące. Margeritka: Zastanawiałam się, gdzie zniknęłaś. No proszę, nieźle Ci się skarb urządził. Dobrze, że już lepiej. Zdrówka!

marzen@ ja tego nie odbieram źle. Jak patrzę na Małą to już widzę, że jednak będzie gul kiedy wrócę do pracy. A przecież uważam, że nic jej nie będzie. System jest chory. Nie zgodzę się jednak z tym, że w tym wieku dzieci bawią się obok siebie. Owszem, to kwestia indywidualna, ale z tego co wiem od siostry, która pracowała w takiej w sumie łączonej instytucji, dzieci garnęły się do siebie w każdym wieku. Widzę to też na przykładzie dzieci moich znajomych.

To dobrze, że ma kogoś takiego jak Ty, bo szczerze jej współczuję. A już to igranie w najważniejszej przecież dla kobiety kwestii... Wrrrr! A na piwo nie poszłyśmy. Koleżanka oczywiście się wykpiła. Bo córeczka o tej porze co prawda już śpi, ale jeśli się obudzi i jej nie będzie? Dosłownie. Witki opadają.

Tak w ogóle... Męczy mnie jedna kwestia. Żaden to powód do niepokoju, ale nie mogę ogarnąc tematu. Zaczyna pic mleko, wypije jakieś 50 ml, po czym musi byc przerwa na odbicie. Później znów pije, jakieś 70 ml (plus minus, ale to są niewielkie różnice), znów odbicie... No i sprawia wrażenie najedzonej, nie wciskam więc w nią mleka. Ale, jakby nie patrzec - wypiła tylko 120 ml. Za każdym razem łudzę się, że tyle jej właśnie trzeba i że wytrzyma przepisowe trzy godziny, ale gdzie tam. Wytrzymuje dwie z kawałkiem, ale licząc od pierwszej porcji i zaczyna domagac się mleka. Jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby przetrzymała licząc od tej drugiej. No więc daję jej, złorzecząc w duchu, bo przecież to rozwija złe nawyki i nie mamy stałych pór karmienia. I, oczywiście, historia się powtarza. Już nie wspominając o akcjach typu: zje obiad i zapija mlekiem. I wszystko jest fajnie, po prostu cudownie (odpukac, odpukac, odpukac) gdyby nie fakt, że już widzę jaki z niej wyrasta wielkolud :(

Jest jakiś taki wynalazek, który nazywa się Sma. Duński lub norweski, bo raczej nie islandzki (chociaż może, nie chce mi się sprawdzac). Wszystkie znajome, które w desperacji próbowały, narzekają. Przede wszystkim dziecko tyje niemiłosiernie. Tutejsi lekarze też jakoś na nie kręcą nosem, więc nawet do niego nie podchodzę.

Moim zdaniem jest taki wybór ubranek i tyle ułatwień, udogodnień itp., że można połączyc jedno z drugim.

Ja najbardziej lubię body na długi rękaw i rajstopki. Wcześniej pajacyki, i owszem, też. No ale teraz to jak dla mnie już wyrosła. Na spacery rzeczywiście kombinezon, ale do samochodu to już nie. W razie czego można docieplic kocykiem.

Rany, ale to jest luksus zmienic mleko kiedy coś jest nie tak. Zazdroszczę!

Nooo, oby tak dalej. Nawet tacie pozwala się karmic, a to nowośc, nie powiem.

Jutro chcemy wyciągnąc ją na piwo. Ja i druga koleżanka, która myśli podobnie, choc sama zapatrzona w swoją dwójkę pociech. No ale ciut zdrowiej. Zobaczymy czy uda nam się ją namówic na wyjście z domu.

Eee, bo młodsze?

Fakt, o tym nie pomyślałam. Przecież dziecko szybciej się rozwija. No a ja póki co chętnie korzystam z uroków kociej niani. Nic tak nie uspokaja Julki jak widok kota.

W takim razie nie udzielaj się w kwestiach chudnięcia. O ;)