Skocz do zawartości
Forum

Marigold

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Marigold

  1. bogdanka nawet mi tego nie uświadamiaj... bo zacznę panikować na dobre... z drugiej strony chciałabym być po... Też mnie korci wypróbowywanie żałuję że na usg w pon. zapomniałam zapytać o wagę dziecka, bo ja sama nie przytyłam przez 5 tygodni nic... martwi mnie to :( choć podobno wszystko jest ok. Na KTG nie byłam jeszcze ani raz, nie mam zaleceń, choć pewnie w razie niepokoju pojadę sama... Wczoraj przywieźliśmy wózek - jest super :) no i taniej niż przewidywaliśmy, dokupiłam karuzelkę nad łóżeczko, butelki i podgrzewacz, dziś dopycham ostatnie braki w szpitalnej torbie i walczę z prasowaniem. Nastawienie do życia mam wyjątkowo bojowe, sama już nie mogę swoich nerwów znieść, choć nie zdarzyło mi się jeszcze nikogo zbesztać. Kiedyś o mało co nagadałabym ekspedientce w mięsnym - ale sobie zasłużyła.
  2. luza trzeba mieć nadzieję że będzie z dnia na dzień lepiej, jestem myślami z Tobą, trzymajcie się dzielnie... ja mam dziś prawdziwą huśtawkę nastrojów i mega-lenia. co do liczenia ruchów - nawet nie próbuję, bo fakt - wariatkowo murowane w nocy śniło mi się że odeszły mi wody, do tego stopnia że obudziłam się z przekonaniem że muszę się ubrać i jechać do szpitala, dobrze że nie zdążyłam męża obudzić i narobić paniki, a to tylko sen... w każdym razie brzuch pobolewał dosyć nieprzyjemnie.
  3. Witam się z małym poślizgiem czasowym, siedzę bowiem w przetworach na zimę i chcę to już mieć z głowy :) został mi jeszcze do zrobienia sok z winogron i konfitura z dyni Wczoraj przyjechała w końcu lodówka więc mogłam dziś przenieść jedzono ze starej stojącej z piwnicy - dzięki Bogu bo już mnie męczyło to latanie po schodach po masło itd.... Dzisiaj odbieramy wózek więc kolejny powód do radości, bo już zaczynałam wątpić. Poza tym znajoma chciała żeby przyjść bo ona ma do oddania po wnuczce duży wózek na pasach - jak byśmy chcieli na piętro, taki domowy, np. do usypiania tylko, bo jest szeroki i długi, to możemy wziąć... nie mam zdania, pojadę, obejrzę to coś zdecydujemy. Co do twardnienia brzucha to na szczęście nie miewam teraz, no chyba że na własne życzenie przesadzę z wysiłkiem. Za to noc i przewracanie z boku na bok to czysta akrobacja, na szczęście nie muszę już sypiać z poduchą między kolanami - teraz mam nowy patent - poduszka wzdłuż kręgosłupa, nogi są wtedy niżej i lepiej mi się ułożyć :)
  4. witam się po w końcu przespanej prawie całej nocy :) przynajmniej mam pozytywne nastawienie do świata :) martwi mnie tylko pobolewanie nerki/kręgosłupa tudzież jeszcze czegoś innego, bo już nie umiem rozpoznać. uciekam do prania pościeli i prasowania, no i do przetworów - dziś buraczki i dynia. Mam nadzieję że u Was nocka ok? Niestety trzeba przywyknąć do myśli że może przyjść się nam "rozpakować" w każdej chwili...
  5. ja po wizycie - w zasadzie dowiedziałam się, że rodzić mogę "kiedy mnie najdzie" tzn ciąża donoszona, dziecko ułożone prawidłowo, łożysko ok, prawidłowa ilość wód płodowych, dobra akcja serca u dziecka. Dostałam skierowanie do szpitala, pożaliłam się że nocą pobolewa mnie brzuch, ale żadnych skurczów - nawet przepowiadających - nie mam prawie wcale, ale w razie takiego bólu dołem brzucha mam jechać na porodówkę - pożyjemy zobaczymy. Jak na mój gust to jeszcze z tydzień mogłabym wytrzymać....ehhhh lodówka dziś nie przyjechała, jutro idę panu w Neonecie zrobić jesień średniowiecza z tyłka i odebrać pieniądze, zamówimy ten sam model przez internet - nie chcą zarobić - ich sprawa. co do historii luzy to ja też dziś spanikowałam trochę jeśli chodzi o te wody... tym bardziej że kobieta może nie czuć, nie zauważyć... Dziwne że lekarz taką rzecz pomija/przeoczy, horror jutro ambitny plan - zrobić buraczki na zimę do słoików i pokonać górę prasowania
  6. bogdanka2Teraz to tylko będzie problem jak wszystkie nastawimy się na wcześniejszy poród sprowokowane luzą a tego nie będzie ni widu ni słychu To dopiero będzie wqrw na maxa, kiedy tygodnie dzilące do terminu upłyną na jednej uporczywej myśli "Wyłaź już!!" ja już dzisiaj miałam prawie takie słowa na ustach, zaraz po przebudzeniu, jak tylko poczułam że kręgosłup mogę wymienić na kij od mopa... malutka to Ty też już "na wylocie"... Przez te wieści o luzie mam mega stresa przed wizytą u lekarza... Pozostaje nam trzymać kciuki żeby z jej synkiem wszystko było ok, napewno przydałoby się jej teraz wsparcie
  7. hehe ja bym Ci chętnie wyprasowała Monka bo lubię, ale póki co sama nie wiem jak napocząć swoją górę ciuchów... a co do czekania - ja czekam 3-ci tydzień na wózek, poczekam jeszcze do piątku, a potem zamówię w innym sklepie bo tracę cierpliwość... dziś wizyta u pani doktor, ciekawa jestem jak wyszło mi żelazo w badaniach i co mi powie odnośnie szyjki - bo sama czuję, że coś się dzieje, z tym że dziś kończę 37. tydzień, więc jeśli coś się będzie działo, to już się nie martwię, tylko pozwolę faktom biec własnym torem że tak powiem
  8. megi a na mnie góra prasowania właśnie czeka... nie zdawałam sobie sprawy ze przed samym porodem każda czynność w domu to taki wyczyn... prawie że sportowy
  9. Witam się i ja. Skoro zaczynamy się rozpakowywać to i ja zaczynam się baczniej obserwować, a kręgosłup mnie wręcz dobija, szczególnie w nocy - ani leżeć ani siedzieć... jeszcze wiszenia nie próbowałam ale jestem bliska. Nastroje zmienne, dziś po przebudzeniu prawie się popłakałam że jeszcze 3 tygodnie... Lodówka w sobotę nie dojechała z Krk, a starą oddałam sąsiadce, więc teraz mam jedną malutką - awaryjną i to w piwnicy i trzeba do niej pokonać milion schodów... jak dziś nie przyjedzie nowa to ja ogłaszam strajk głodowy, albo włoski...albo jakikolwiek inny Ponadto w sobotę stoczyłam bitwę z pralką która ma ochotę się popsuć...wybiłam jej to z głowy, póki co pracuje z lekkim pocharkiwaniem i postękiwaniem ale jednak W końcu zabutelkowaliśmy zeszłoroczne winko, dzisiaj podoklejam etykietki i będę skreślać dni w kalendarzu do jakiegoś przyszłego wyimaginowanego czasu kiedy to nie bede już karmić i spokojnie oddam się degustacji pierwszej własnoręcznie wyprodukowanej "pryty" Wczoraj zostałam niemal na siłę obdarzona worem ubranek po synku kuzynki, wiele nie używanych, dziś z racji pogody wypiorę wszystko...tylko pytanie brzmi gdzie upchnę...bo w szafie nie mam miejsca a półki do garderoby jeszcze w lesie rosną.... Dostałam też laktator TT, muszę go wygotować i zapakować do torby szpitalnej.... o mamo ile roboty... Deprecha mi trochę przechodzi...ale tylko trochę...
  10. tez juz wyprasowałam, chociaz to jedna z domowych czynnosci ktora naprawde lubię, odstresowuje mnie Koszyki to dobry pomysł, ja kupiłam na skarpetki, czapeczki itp. Nie trzeba szperać w całej szufladzie.
  11. bogdanka to życzę powodzenia w przewalaniu szaf, ja już swoje mam za sobą na szczęście...co ciekawe, jest masa rzeczy które muszę wyrzucić, trafiają do worka na śmieci, po czym znów lądują w szafie, żeby przeleżeć kolejny rok bez dotykania... Ale i tak moja mama jest większym chomikiem, mnie się już sentymenty powoli zaczynają nudzić. Muszę dziś jeszcze posprzątać piętro, podlać kwiatki, odgruzować starą lodówkę którą zabierze sąsiadka do siebie...i jeszcze coś się zapewne znajdzie... Co do podjadania...hmmmm...z reguły po 18 nie jem już nic, ale zdarza mi się budzić głodną od kilku dni/nocy, ratunkowo stosuję jogurcik.
  12. a ja dziś mam mega wnerw, nie spałam pół nocy, brzuch twardy i obolały i w ogóle do d...
  13. a ja się pod koniec dnia mogę pochwalić, że u okulisty przynajmniej się pocieszyłam, bo nie jestem zmuszona do cesarki za to samo badanie i uzyskanie zaświadczenia kosztowało mnie niemało zdrowia - gabinet niby prywatny, rejestracja na godzinę określoną - myślę sobie - mam na 13 - spoko. Wchodzę 12.45 do poczekalni - 6 osób przede mną - noooo to już gorzej, ale nastrój jeszcze pozytywny, nie spieszy mi się, SR na 17 - luzik, po 14 zaczęłam się już denerwować, bo dziecko jak by oszalało, spuściło mi nieziemski łomot, kręgosłup boli, w poczekalni duszno że zdechnąć można...nadal jeszcze 4 osoby, przed 15 zrobiłam się głodna i zdesperowana... Po 16 z ulgą wyszłam z gabinetu z upragnionym świstkiem i receptą na nowe szkła oraz z mocnym postanowieniem że prędko tam nie wrócę. Głodna popędziłam prosto do szpitala na SR, potem zajęcia ruchowe na których nie miałam siły mrugać nawet powiekami, a na końcu po drodze na parking okrutnie zmarzłam bo się gwałtownie ochłodziło. Wyszłam z domu o 12.30, wróciłam o 19.20 - i mam DOŚĆ, oficjalnie jestem zmęczona, zmordowana, przestraszona i w depresji. a rano pobudka na ostatnie badania, mam taką nadzieję... Powiem Wam że już bym chciała mieć poród za sobą. Sklep z wózkami nadal milczy, jutro znów zadzwonię zapytać, bo chciałabym być przy odbiorze żeby dokupić kilka rzeczy korzystając z rabatu. Torby mniej więcej spakowane, teraz tylko czekać godziny zero...
  14. dla siebie to tylko przygotuję, ale możecie mi poradzić co dla dziecka? ile czego?? na pobyt w szpitalu nie muszę nic mieć, tylko na samo wyjście
  15. ja spakowałam swoje rzeczy, poza szlafrokiem który jutro kupię, a dla dziecka... nie mam pojęcia co zabrać, kosmetyków nie muszę, ale co do ubrania na wyjście???
  16. CosmoEwka takich rzeczy nie wolno ignorować, leć na konsultację, może teraz nic się zrobić nie da, ale po porodzie...? Poza tym warto się zbadać, żeby wiedzieć co się dzieje. Mnie wzrok poleciał trochę na samym początku ciąży, ale teraz już trochę lepiej jest, mam nadzieję że nie będę musiała zmieniać szkieł, choć czasami myślę o drugiej parze do samochodu, bo w tych które mam - przy deszczu lub w nocy łatwo o oślepienie zupełne. Powiem Wam, że przez to całe myślenie o porodzie zaczyna mnie łapać jakiś dziwny stres i niepokój...chyba czas na meliskę...
  17. Monka dzidzia śliczna ja dziś mam mocne postanowienie że jednak muszę się spakować i nie ma wybacz... teraz wszystko może się zdarzyć, ale gotowym trzeba być. Tylko nie wiem skąd u mnie przekonanie że jeszcze tyyyyyyyyyyyyyyle czasu... początek ciąży dłużył mi się bardzo - poród to była kwestia miesięcy, potem tygodni, a niedługo będą już dni... W pon mam wizytę u lekarza, zobaczymy co powie, jutro chwila prawdy u okulisty - też się obawiam cc Młoda dziś od rana szaleje, wypycha brzuch w każdym możliwym miejscu...ale przynajmniej przespałam prawie całą noc, co jest wielkim sukcesem, choć kręgosłup zaczyna mi wysiadać. Dzwonię dziś do sklepu zapytać o nasz wózek, bo jakoś nie dzwonią żeby odebrać, a mąż ma stresa widzę na tym punkcie. A przy okazji odbioru dokupię wkład do wanienki i podgrzewacz...no i może butelki jeszcze. Jak wszystko dobrze pójdzie to w tym tyg. będę mieć już nową lodówkę, znaleźliśmy fajną, dziś zamówimy. jutro ostatnie zajęcia SR...
  18. CosmoEwka powiem Ci że jakoś mnie nie dziwi taka "kompetencja" lekarzy w ramach NFZ. Co ciekawe - wielu takich "specjalistów" pracujących również w prywatnych przychodniach i klinikach okazuje się być tam niezłym fachowcem i to jeszcze uprzejmym i uśmiechniętym... to jest dopiero zagadka Mam to szczęście że nie muszę chodzić do przychodni państwowej, ale jeśli by nie było innego wyjścia to chyba by mnie przy okazji każdej wizyty zżerały nerwy...
  19. poziomka mnie się udało kupić w lumpeksie kombinezonik z rękawiczkami i kapturkiem taki ciepły 0-3 m za 20zł, a od koleżanki dostałam 3-6 m misia - tzn kombinezonik stylizowany na misia, z takimi pociesznymi uszami na kapturku, więc liczę że zimę mam zabezpieczoną pod kątem ciepłych ubranek. Generalnie lepiej teraz szukać takich rzeczy, bo jak się zrobi zimno to wiele osób szuka żeby kupić, a teraz jest spory wybór - choć np. dla dziewczynki to same różowe... może i dobrze bo jakoś tak się ułożyło że większość rzeczy dla dziecka mamy w kolorze zielonym
  20. malutka ja też nie kupowałam nic nowego, jeśli coś dostaniemy - a u mnie po sąsiadkach i znajomych jest taki zwyczaj że jakieś ciuszki się kupuje dla nowonarodzonego maleństwa - to będziemy mieć, a tak - mam całą komodę ciuszków używanych i to za śmieszne pieniądze i póki co mam zamiar kupować używane. Był czas że łażenie po lumpeksach to była dla mnie masakra, samo wejście do takiego sklepu to była dla mnie porażka, zawracałam w progu - ale teraz, jak mam więcej czasu obczaiłam kilka takich miejsc w okolicy że można kupić naprawdę fajne ciuszki za grosze, kupiłam dla siebie kilka rzeczy typowo ciążowych - bo w sklepach dla przyszłych mam ceny zwalają z nóg. Niedaleko otworzył się niedawno lumpeksik z samymi niemowlęcymi fatałaszkami i zabawkami - także mam się gdzie zaopatrywać za niewielką kasę :)
  21. malutka toteż dlatego chcę takiej sytuacji uniknąć - poza tym przeważnie rzeczy bawełniane są sprane i zniszczone, a ktoś potem myśli że dał nowe i nowe chce odzyskać. Poza tym w lumpeksach jest teraz taki wybór pięknych i świetnych jakościowo ubranek że szkoda sobie tylko robić takich "długów wdzięczności" typu pożyczka. Moja bratowa też chciała mi dać łóżeczko - oni już dzieci nie planują, ale sama stwierdziła, że nie będzie mnie uszczęśliwiać zasikanym materacem, że lepiej kupić Małej nowy, dla jej własnego zdrowia - no i miała rację
  22. hahaha w celofanie albo w folii aluminiowej
  23. megi79Marigoldjest pierwszy sukces - spisałam co trzeba zabrać teraz jeszcze samo pakowanie megi nam powiedziano w szkole rodzenia, że jeśli się niepokoi - bo np dziecko jest mało lub zbyt ruchliwe i podejrzewa się, że coś jest nie tak, to można iść do dowolnego szpitala i zrobić KTG na żądanie, bez łaski, mają obowiązek takie badanie wykonać. Wiesz mnie nic na razie nie niepokoi, tylko jak byłam w szpitalu w sprawie mojej cukrzycy (dawali nam glukometry, zrobili szkolenie z jedzenia i, posiew i spotkanie z ginekologiem) to jak z nami skończyli, dali nam kartkę z wytycznymi i jednym z punktów było wykonanie pierwszego KTG w 36 tc. i tak co tydzień, wiec to tylko procedura hehe wiem, ale tak tylko piszę dla wiadomości, bo ja np. nie byłam świadoma że można sobie życzyć KTG w takiej sytuacji, tylko że standardowo - do lekarza najpierw. Ja mam w czwartek okulistę i proszę Boga żeby mnie nie wysłał na cc...
  24. a to z tą za dużą ruchliwością to w kwestii upałów - bo jedna dziewczyna się skarżyła że ją dziecko okrutnie traktuje w upały szczególnie, na co położna jej powiedziała że jeśli ją to niepokoi, to można śmiało lecieć na KTG na życzenie żeby się uspokoić. Właśnie jej tłumaczyłam że nie chcę pożyczać - tzn na zasadzie "daję Ci, ale jak mi będą potrzebne to oddasz" - bo wiadomo - nieraz coś się zniszczy, zaplami, dlaczego mam się denerwować, że potem ktoś będzie krzywo "zyrał" jak mawia bogdanka Sprzedać to nie będzie chciała, bo się poczuje urażona, zobaczymy, najwyżej wybiorę symbolicznie 2 rzeczy i finito
×
×
  • Dodaj nową pozycję...