-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez ania_h83
-
Jerek śpi, ja odpaliłam klimę w sypialni i też spadam do mojego przyjemnego chłodku :) Boże, cały dzień czekałam na tą chwilę hehe.
-
E tam, biała czy ecru, chyba wiem która to Ty Sukienka śliczna, podobają mi się takie właśnie proste, skromne, naprawdę ładna. Zdjęcia też rewelacyjne, a Kacper najlepszy w tych porteczkach :)
-
Ok, to lecę ogladać. Wiem kto jest kto, więc dam radę Tylko, żebym nie zapomniała, że ta w białej sukni to Ty
-
Agatka - Zapomniałam pogratulować :) To fajnie, że się rodzinka cieszy :) I właśnie sobie wyobraziłam ich miny jak im powiedzieliście, że to już 18 tydzień hehe :) Cris swoim rodzicom wypaplał jeszcze tego samego dnia co robiłam test ;) Akurat do nas wpadli, więc Cris mnie pyta po angielsku czy może im powiedzieć (mamy ten komfort, że możemy przy nich na głos o wszystkim gadać, bo angielskiego nie znają ), więc mu mówię, no ok, niech już będzie, przynajmniej mnie zapytał :) Zaskoczenie było malutkie, bo raczej się nie spodziewali. Jeszcze nie tak dawno jak któreś z nich zagadało o rodzeństwie dla Jerka to zawsze mówiliśmy, że jeszcze nie teraz hehe, a tu taka niespodzianka. No i wyobraźcie sobie, że moja teściowa OD RAZU stwierdziła, że ona TAK CZUŁA, że ja chyba w ciąży, bo tak się zmieniłam na twarzy hahaha i inne takie duperele, a to był 5 tydzień ;) Wróżka jakaś, mówię Wam :)
-
Kofiak - Wiesz co, nie wiem ile kosztują hehe, ale słyszałam, że takie operacje są tutaj bardzo powszechne, więc chyba nie drożyzna. Jak Cris wróci z pracy to go poproszę, żeby w google znalazł
-
Natalia - Spoko, niech Cię podrzucą, z Egiptu to zawsze trochę bliżej A jak tej Ewelinie się pochwalisz, że jedziesz do Argentyny to jej dopiero szczęka opadnie z zazdrości Jbio - Ciebie noga boli bidulo, a mi moje puchną. Już teraz, coś wcześnie mi się wydaje. Z Jerkiem w ciąży mi puchły bardzo, ale raczej pod koniec. No a teraz to może też trochę z tego gorąca? Sama nie wiem. Kofiak - Na Ciebie też czekam :) A jak sobie któraś będzie chciała cycki zrobić to pamiętajcie, że w Argentynie to prawie za darmo O, Agatka też się pisze na przyjazd. Fajnie Im więcej tym lepiej. A o palmy to Ty się Natalia nie martw ;) Damy radę :)
-
To ja Was wszystkie zapraszam do mnie :) Poszukamy jakiejś palmy i się będziemy relaksować popijając terere :) Tereré ? Wikipedia, wolna encyklopedia
-
Natalia - E tam, taka moja Argentyna hehe. Z okna same bloki widać, w starym mieszkaniu to choć miałam palmę za oknami, a tu nic
-
Dorcia - Z tym pomelo to już zgłupiałam hehe. Bo tu się mówi pomelo, ale jak kiedyś spytałam Crisa co to, to mi nie umiał wytłumaczyć A w google translate pokazuje, że pomelo to grejfrut hehe. No jakby nie było, podobne są, choć ja akurat nigdy nie jadłam. Co do wyjazdu to na weekend, gdzieś blisko może i by się dało, ale to i tak trzeba by było pasa zacisnąć :) Ja myślę, że gdyby Cris szepnął swoim rodzicom, że chcemy się zrelaksować, a nie bardzo mamy za co, to oni by chętnie pomogli, ale on taki już jest, że nie lubi prosić. I ja tak już od dwóch lat jeżdżę palcem po mapie Argentyny, wzdychając że tu i tam chciałabym kiedyś być, ale to chyba w dalszym ciągu pozostanie jedynie w sferze marzeń, niestety :) Z tą teściową to też nieźle, wchodzi bez pukania i zaczyna układać rzeczy?? :) To ja ponad rok mieszkałam u Crisa, ale całe szczęście mieliśmy takie drzwi, których od zewnątrz nie dało się otworzyć jak się nie miało klucza, więc nie wchodziła A pewnie gdyby mogła to by weszła hehe. Teraz moja siostra ma taką sytuację, bo musieli się przeprowadzić do rodziców jej męża i mi pisze nieraz, ze teściówka wchodzi, sprząta im w pokoju i takie tam. One chyba wszystkie tak mają :)
-
Dorcia - Pomelo to grejfrut :) Tak się przynajniej tłumaczy z hiszpańskiego :) I Jerek uwielbia sok z grejfruta, ale odkąd zaczął robić brzydkie kupy i wydedukowaliśmy, że to po tych sklepowych sokach to już niestety więcej ich nie dostaje. A co do wakacji to wiesz, my byśmy baaaardzo chcieli, ale właśnie koszty :( Zostawić Jerka z teściami to żaden problem, ale póki co nie ma kasy na wojaże. Mamy jeszcze w perspektywie instalowanie klimatyzacji, a to strasznie drogie, ale właśnie mi tu Cris pisze, że zamiast robić dziury w ścianie to on wolałby kupić klimę stojącą na kółkach, a to też niestety swoje kosztuje. I mimo, że pracę ma dobrą, to jednak ostatnio tych pieniążków nie widać, bo i nowe mieszkanie droższe. Cris póki co wykorzystuje swoje zaległe dni wakacji i siedzimy w domu jak stare dziadki, bo nas nie stać na wyjazdy. Monika - Dumna to ja mało kiedy z siebie jestem, ale dziękuję za miłe słówka :) Lecę sobie zjeść jabłko :)
-
Eh no, trzeba przetrwać, nie ma wyjścia :) Ja to wiem tylko kurde chciałoby się, żeby wszystko było fajnie i ładnie, a tak się nie da. Nie wiem właśnie skąd brać tą cierpliwość, bo ubyło mi jej ostatnio bardzo ;)
-
Natalia - To raczej nie bunt, bo on nie jest złośliwym czy niegrzecznym dzieckiem, a takie zachowania jak teraz to już się zdarzały wcześniej. Potem chwilę był spokój, a teraz znowu. Chyba po prostu jest wszystkiego ciekawy, chce dotknąć, sprawdzić, a mnie to właśnie teraz w ciąży podwójnie denerwuje, bo choć tłumaczę, że tak czy tak nie wolno, tego się nie dotyka, bo...to on za chwilę i tak robi to samo. Na pewno to znasz. Teraz np. próbuje mi majstrować przy myszce. Chwilę wcześniej dobierał się do routera na biurku Crisa, zawsze coś. I ostatnio doszły do tego jęki, jak czegoś zabronię to od razu stęka, a mnie to do szału doprowadza :( Generalnie to słodkie z niego dziecko, lubi się tulić, jest zabawny, zawsze uśmiechnięty, ale ma takie dni, że najchętniej wyszłabym i nie wróciła ;) Codziennie sobie obiecuję, że od jutra będę mieć więcej cierpliwości, ale to różnie wychodzi, niestety. Ja to chyba potrzebuję wakacji, ale tak naprawdę takiego lenistwa na bezludnej wyspie, z dala od wszystkiego. Od ponad dwóch lat robię w kółko to samo i wysiadają mi już baterie. Monika - Być może masz rację. Może on taki zmierzły teraz przez te upały, w końcu też się męczy, tym bardziej, że jest cały czas w ruchu, więc jeszcze gorzej niż ja.
-
Jestem jeszcze na chwilę. Jerek mnie dziś okropnie denerwuje! :/ Zresztą wczoraj był nielepszy. Słowa "zostaw to", "przestań", "chodź tu" to już mnie samą umierziły, ale ten stwór mnie nic nie chce ostatnio słuchać, a ja jak zdarta płyta powtarzam i powtarzam, a wszystko jak grochem o ścianę. I na domiar złego on cały czas chodzi i jęczy, o wszystko beczy, a myślałam, że ten okres mamy już z głowy :/ I weź tu się nie denerwuj w ciąży. Moje dziecko nr 2 będzie pewnie beksa i nerwus jakich mało. No to se ponarzekałam.
-
Hej! Dziś jestem na bieżąco :) Już przeczytałam wszystko, ale spadam od kompa, bo mi się ciepło zaczyna robić. Lecę się usadzić na kanapie i delektować wiaterkiem z wiatraka (nie mamy jeszcze klimy w salonie, na razie tylko w sypialni), a dziś ma być 35 stopni, więc super :/ Jbio - Mój dzidziol jest nad blizną, nie pod (to nawet nie byłoby możliwe :)) Siedzi po prostu w samym środku brzucha, między pępkiem a blizną, ale raczej bliżej blizny, niziutko. I ostatnio prawie nie czuję ruchów, więc może jakoś się odwrócił? No nic, spadam. Przepraszam, że nie poodpisuję, ale jestem z Wami duchem ;)
-
Jestem, przeczytałam...I z tego co pamiętam... Badanie krzywej cukrowej - Oj, koszmar U mnie (w ciąży z Jerkiem) to wyglądało tak, że na czczo pobierali krew, potem musiałam wypić to świństwo i miałam na to ileś tam czasu (jak dla mnie za mało i musiałam w siebie wmuszać, a szło mi opornie), potem okropne 2 godziny czekania, kiedy to myślałam, że się zrzygam tam gdzie siedzę i znów pobieranie krwi. Na szczęście Cris był ze mną, więc większość czasu przeleżałam mu na kolanach. Sama bym tam chyba padła. Co do ślubu to my mamy "tylko" cywilny i tak nam dobrze, planów dalszych na razie nie ma. My zaręczeni byliśmy przez 2 lata, o ślubie, szczerze mówiąc, nawet jako tako nie gadaliśmy, to zawsze był taki odległy temat. No ale jak przyjechaliśmy do Argentyny i zaczęliśmy załatwiać dla mnie papiery o pobyt, okazało się oczywiście, że taki akt ślubu bardzo by mi życie ułatwił. Tak więc nasz ślub był nieco przymuszony sytuacją w jakiej się znaleźliśmy, był załatwiany na szybko i był bardzo skromny. Nie powiem, żeby mi się to jakoś specjalnie wtedy podobało, ale znowu z drugiej strony ja nigdy nie marzyłam o wielkim weselichu, 100 gościach, białej sukni, orkiestrze, zdjęciach, jakoś to nie moja bajka, może i dziwna jestem, ale nie lubię tej całej pompy i teraz z perspektywy czasu cieszę się, że wyszło jak wyszło, tym bardziej, że w 12 dni po ślubie dowiedziałam się, że jestem w ciąży, więc wstrzeliliśmy się w czasie jak nic ;) Biorąc ślub byłam w 4 tygodniu i nie miałam o tym bladego pojęcia :) I dobrze, bo gdybym wiedziała to do żadnego ślubu by nie doszło hahaha, bo też nie jestem fanką hajtania się "dla dziecka". Wy dziewczyny - Agata, Gosia, Natalia pięknie wyglądałyście w sukienkach i fajnie, że dla Was to było takie ważne wydarzenie, spełnienie marzeń itd. :) Ja zawsze byłam "inna" hehe i ja siebie nie widzę w roli panny młodej w welonie, a szczęśliwa i tak jestem z moim cywilnym ślubem, bez niego zresztą byłoby tak samo :) I rzecz jasna po owych wieściach o ciąży cała papierologia z jaką miałam się zmierzyć zeszła na drugi plan i skupiliśmy się już tylko na oczekiwaniu na dziecko. W międzyczasie co prawda pozałatwiałam (przez moją rodzinę) papiery z Polski jakie mi były tutaj potrzebne, ale dopiero w tym roku doprowadziliśmy sprawy do końca i od maja jestem już posiadaczką argentyńskiego dowodu. I właśnie tu chciałam napomknąć, że jak tak czytam posty Dorci to aż się za głowę łapię, że tam tyle problemów z tymi papierami, tyle latania, załatwiania, a ja przy tak poważnej sprawie jak uzyskanie obywatelstwa poszłam raptem 2 razy do urzędu migracyjnego, raz do tłumacza i raz po jakiś tam inny potrzebny papierek i w 2 miesiące miałam już dowód w ręce - bez pierniczenia i gadania i odsyłania nie wiadomo gdzie - pisałam Wam już, że Argentyńczycy są cudowni :) Z ubezpieczeniem to samo, rach ciach, Cris podpisał papiery i mam już wszystko za darmochę, nawet kremy na rozstępy :) I jak tu nie chcieć rodzić dzieci w tym kraju? ;) Do tego suuuuper gin i świetna opieka, nieważne w jakim szpitalu, bo oni tu wszyscy są przemili. Co do ruchów to ja, jak już pisałam, czuję je rzadko i są bardzo delikatne, ale z Jerkiem było tak samo na początku, rozkręcił się dopiero około 20-go tygodnia :) Może tym razem będzie tak samo. Najwięcej zawsze wiercił się wieczorami, tak koło 18, lubił też nocne harce ;) Ale tak naprawdę to nie zaobserwowałam takiej jednej prawidłowości, bo to nie było tak, że czułam ruchy codziennie o tych samych godzinach, nie nie, i dlatego nie bardzo wierzę w to, że po porodzie dziecko jest aktywne właśnie w tym samym czasie. Ale za to udało mi się uchwycić coś innego - Jerek miał ZAWSZE czkawkę po tym jak się napiłam ciepłej herbaty, no zawsze zawsze :) A że ja herbatę lubię tak więc brzuch mi skakał codziennie No to teraz ja się rozpisałam, ale siły mi pod wieczór wróciły. Uciekam teraz, czekam na kolejne relacje z wizyt i USG, bo znów ich w niedługim czasie troszkę będzie i cieszę się, że wszystko dobrze u tych z Was co już wizyty miały. Wybaczcie, że tak ogólnikowo, ale miałam dziś chyba z 12 stron do przeczytania ;) Aaaa, i jeszcze Wam powiem, że moje dziecię przesunęło się z prawej strony brzucha na sam jego środek i siedzi sobie teraz centralnie nad blizną po cc :) Pisałam Wam, że Crisa siostra mi pożyczyła detektor tętna i już chyba ze 3 razy go tam znaleźliśmy nad tą blizną, chyba mu się miejscówa spodobała hehe. I odnośnie cc jeszcze to już dawno chciałam napisać, że kurde na tym naszym wątku to same mamy po cc! Jakaś plaga dosłownie :) Chyba tylko Inka, Jbio i Ela rodziły naturalnie. Cała reszta była cięta. Tak mi to zapadło w pamięć jak te z Was, które już mają dzieci piszą o sobie i dosłownie co post to cc. Może to tak jak z tą bladością i tyłozgięciem, trafił swój na swego :) (choć ja akurat nie tyłozgięta, ale blada jak najbardziej :)). Pa.
-
Wiecie, strasznie mi się chce spać, dlatego nie wyrobię teraz z czytaniem. Nie mam pojęcia co mi się porobiło, ale wstałam rano i dosłownie zasypiam na siedząco. Cały ranek albo przesiedziałam albo przeleżałam usiłując jednocześnie nie zasnąć, bo ktoś się musi Jerkiem zająć, ale czuję się tak masakrycznie zmęczona, że nie jestem w stanie za nic się zabrać. Jak go położę na drzemkę to spadam spać, bo nie wyrobię dziś. Dlatego czytanie sobie zostawiam na noc, będę miała przynajmniej coś do roboty jak mały pójdzie już spać na noc hehe.
-
I znowu 9 stron. Wymiękam. My od nocy bez prądu, dopiero co wrócił, więc siadłam do kompa, ale nie przeczytam. Zostawiam sobie lekturę na noc, pewnie drugie tyle przybędzie, więc już wszystko wezmę hurtem. Teraz nie mam ani humoru, ani czasu. Jakaś jestem dzisiaj pomięta. Miłego wieczorku.
-
Mój Jerek miał 6 kg w wieku 2 miesięcy - to był czas kiedy przytył najwięcej chyba w całym swoim życiu w tak krótkim czasie. I taki mały bobek to się jeszcze za bardzo nie wierci w wannie, więc spokojnie :) O, Natalia, pisałyśmy prawie w tym samym czasie ;) To widzę, że Jerek był wielkolud hehe skoro tyle ważył, ale teraz za to przyhamował. Ma te 2 lata i 13 kg :) Ale za to jest wysoki.
-
Co do porodu jeszcze to ja miałam cc, ale Cris był obecny - nie cały czas, ale był. Najpierw stał za drzwiami, ale potem zawołali go na moment kulminacyjny rozcinania brzucha ;) I nie wiem czemu, ale kazali mu stanąć pod ścianą, na wprost moich nóg, znaczy tak, że widział wszystko od strony lekarzy, jak tną, wyjmują itp. Był blady jak ściana, myślałam, że padnie i jego będą musieli reanimować Powiedział mi potem, że nie mam nawet pojęcia jak to wyglądało od tamtej strony hahaha, no i dzięki Bogu za to, wystarczy mi to co mi pokazali z mojej strony ;) Jak mnie szyli to bobas był już z Crisem w sali poporodowej, czekali na mnie :) No i pisałam Wam już kiedyś, że Cris był ze mną cały czas, dzień i noc, aż do wyjścia do domu. Zmiana pierwszej pieluszki spadła na niego, bo ja się jeszcze wtedy nie mogłam ruszyć, ale biedny sobie nie mógł poradzić, bo to było kupsko, znaczy smółka i zawołał pielęgniarkę hehe, a ta rach ciach i już bobas przewinięty :) A jaki był zaangażowany w przystawianie małego do piersi hehe, no pomagał jak mógł :)
-
Ja też zasiadam do kompa rano, zaraz po śniadaniu albo nawet i w trakcie, to już jest uzależnienie :) No i czytam sobie najpierw Wrześniówki 2010, a potem Kwietniówki :) Kofiak - Dobrze, że z wynikami ok :) Oby tak dalej.
-
Wróciliśmy. Mały się wyszalał na basenie, strasznie mu się podobało :) Ja nawet nie wchodziłam, raz nie mam w czym, dwa nie umiem pływać hehe, trzy ja nawet jakoś specjalnie nie lubię wody, więc siedziałam sobie w cieniu i gapiłam na wygłupy Crisa i Jerka :) Słońce to też nie dla mnie, nienawidzę upałów, tutejszy klimat mi nie sprzyja, no ale co zrobić? Za to jesień i zimę mają boską :) Polskiej zimy też nie cierpię i chyba z dwojga złego wolę jednak to ciepełko niż mrozy, chlapę i to białe g*wno co leci z nieba :) Śniegu to nie znoszę szczerze. Dorcia - Podczas wspólnej zabawy też każde z nas mówi w swoim języku, nie ma problemu, a Jerek na zmiany zwraca się to do mnie to do Crisa w odpowiednich jezykach, z tym, że on jeszcze generalnie bardzo mało mówi, ale ciężko się dziwić skoro ma 3 języki na co dzień. Najważniejsze, że rozumie, a mowa przyjdzie w swoim czasie :) I ja się zgodze, że akurat karuzelka, mata i huśtawka (czy leżaczek, bo ja akurat miałam leżaczek) to podstawa, jak napisała Natalia. Jerek co prawda takiej karuzelki z prawdziwego zdarzenia nie miał, ale tą co miał też się interesował. Maty używał dłuuuuuugo długo i to się super sprawdza. Na macie nauczył się przekręcać na brzuszek i z powrotem, pałąków maty używał, żeby się podnieść z pozycji leżącej do siedzącej, no ogólnie spędzał na macie kupę czasu. Interesowały go zarówno wiszące zabawki i melodyjki jak i metki, które też uwielbiał miętolić :) Leżaczek kupiliśmy za późno, ale trochę z niego jeszcze pokorzystał. Teraz za to służy mu jako fotelik, bo jest do 18 kg. Siedzi na nim i ogląda bajki :) Zabawek Jerek zawsze miał mało i jakimś cudem nigdy się nimi nie znudził :) W kółko bawił się tym samym. Nawet dziś potrafi się bawić jednym autem cały dzień, a reszta leży. Obecnie ma 2 pudła zabawek, w jednym auta, ciuchcie i inne takie, a w drugim klocki, książeczki, kredki itp. Dajemy radę :) Nie ma co przesadzać. A faktycznie był czas kiedy wolał mój telefon czy pokrywkę od garnka niż wszelakie inne cuda. Takich gadających i migających miał tylko 2 - dostał w prezencie, ale one też były mega proste, 3 guziki na krzyż, 2 melodyjki i do widzenia :)
-
Kofiak - Hehe, to u nas było tak do niedawna :) W poprzednim mieszkaniu mieliśmy większą łazienkę i tak jakoś było wygodniej. Cris zawsze siedział z małym w wannie, a ja na zewnątrz i go myłam :) Teraz już tego nie praktukujemy, oboje siedzimy po tej suchej stronie i tylko Jerek się pluska :) Potem Cris go wyciąga i zanosi do pokoju na łóżko, gdzie czeka ręcznik. Tak to u nas wygląda. Natalia - Jeszcze mi się przypomniało, że pytałaś o zabawki. Ja z Jerkiem też nie miałam karuzelki, dostałam później od siostry, ale już był wtedy duży - za duży - i on ją po prostu ściągał hehe. Teraz na pewno w coś takiego zainwestuję, ale dużo wcześniej i kupię jakąś fajną, bo ta nasza stara to taka była zwykła najzwyklejsza z jedną melodyjką ;) Leżaczek mam, więc huśtawki już kupować raczej nie będę. No i matę muszę mieć nową, bo starą Jerek już wymymłał na wszystkie strony A teraz UWAGA, zaczynam smęcić Jezu, JAK GORĄCO!!!! Jest ponad 30 stopni i tak będzie do marca lub kwietnia, chce się któraś zamienić?? ;) Ale jest jedna fajna sprawa - do naszego bloku przynależy takie podwórko z basenem, grillami, mini siłownią, więc można używać do woli :) Cris właśnie zabiera Jerka na basen, po raz pierwszy, aż jestem ciekawa co z tego wyjdzie, wiec lecę też. Pa!
-
Hej! Jerek wczoraj padł o 21, ale za to obudził się z płaczem o 4 rano. Na szczęście bez większych protestów dał się zostawić w pokoju, ja wróciłam spać, a on zasnął, więc mamy postępy :) Kofiak - Oj bidulko, znów się nie wyspałaś. Mam nadzieję, że kolejna nocka będzie lepsza, zdrówka dla Wikusi i Ciebie też jeszcze raz! A co do chrapania to Cris też czasem chrapie, ale ja się nie pitolę i albo mu "niechcący" daję kuksańca, tak żeby się na drugi bok obrócił hehe, albo go najnormalniej pod słońcem budzę i mówię, że chrapie i czy mógły przestać - wiem, głupie, ale jak ja spać nie mogę to co mam robić? :) I on zawsze wtedy przeprasza i jeszcze mi dziękuje, że mu dałam znać O, tak se go wychowałam hehe. Co do zakupów to kupiłam sobie wczoraj parę bluzek takich normalnych, ale fasony takie, że i na brzuszek będą, a musiałam coś takiego kupić, bo zrobiło się gorąco jak w piekle, a one takie cienkie i przewiewne, fajnie się będzie śmigało. No i jeszcze sobie kupiłam jakieś spodnie takie zwykłe po domu wygodne i krótkie spodenki też. Oprócz tego jeszcze Jerkowi znalazłam 2 pary krótkich spodenek. No i nowy czajnik z gwizdkiem, pojemnik na sztućce, wiecie ciąg dalszy zakupów do domu, a że mi po przeprowadzce trochę kasy zostało to szaleję, a co, kiedyś trzeba, nigdy nic nie kupuję, a sobie to już w ogóle, więc ostatnio nadrabiam za wszystkie czasy :) Dorcia - Ja kawy nie lubię, ale jestem uzależniona od herbaty :) Zarówno z Jerkiem jak i teraz w ciaży piję herbatę codziennie i żyję :) A ciśnienie też mam zawsze niskie. Natalia - Ja też mam wizytę 19-go, ale bez USG (USG dopiero początkiem grudnia). No ale Tobie życzę, żeby się już wyjaśniło za 2 tygodnie kto tam w brzuszku mieszka :) Inka - I Tobie to samo! Oby dziś było USG :) Maryś - Dużo zdrówka dla Was i powodzenia na wizycie! Maritta - Ja też myślę, że siusiak zostanie u Was :) I u nas zapewne też hehe. Agata - No żeby się mąż przypadkiem nie zdziwił jak się ten nowy lokator zacznie dokładać do czynszu Co do wanienki my też mieliśmy taką zwykłą i taka jest moim zdaniem wystarczająca. Ja Jerka kąpałam od początku razem z Crisem, nie baliśmy się, nigdy nie prosiłam o to nikogo innego. Zresztą pod ręką miałam tylko teściową, więc już wolałam sama sobie wszystko zrobić hehe. Jerek używał wanienki przez pierwsze 4 miesiące życia, czyli wtedy kiedy ciągle mieszkaliśmy u teściów. Jak wynajęliśmy mieszkanie to zaczęliśmy go kąpać w dużej wannie i tak jest do dziś. I w dalszym ciągu kąpiemy go razem, to już taka chyba tradycja, że jak on się kąpie to oboje z Crisem siedzimy w łazience i go na zmiany pochlapujemy hehe. Sterylizator miałam używany, ale sama nie użyłam go nigdy hehe. Teraz też nie będę. Smoczek myłam pod bieżącą wodą. Na Jerka nigdy nie dmuchałam i nie chuchałam i jest zdrowy jak ryba. Raz miał anginę (przeszło w 3 dni), katar taki, żeby mu się lało z noska to może ze 2 razy no i jakaś biegunka też rzecz jasna była, ale to cały nasz zestaw chorobowy w ciągu dwóch lat, więc myślę, że nieźle :) Mebelków my żadnych nie kupujemy, bo tu wszystko drogie jak sto diabłów, a i tak trzeba będzie chyba Jerkowi kupić nowe łóżko, żeby łóżeczko odstąpił bobasowi. Szafy mam duże pojemne, więc żadnych komódek mi nie trzeba. Jakoś damy radę :) Dobra, wklejam posta, bo widze, że nim go spłodziłam to Wy już dowaliłyście 2 strony, o Matko Boska z któregobądź kościoła, jak to moja babcia mawia Lecę czytać.
-
Oj, cieszcie się, że nie mieszkam bliżej, cieszcie się! ;D Żadna by jutro przed kompem nie usiadła hehehe. Jest 8 wieczorem, a ja dopiero skończyłam czytać Pół dnia w wojażach, potem brakło internetu, więc nie było jak czytać, jeszcze teście wpadli odwieźć Jerka, bo był u nich przez weekend i takim oto sposobem dopiero teraz skończyłam czytać ostatniego posta. I co??? I trzeba Jerka kąpać, kłaść spać, zrobić pranie (i to niejedno), bo się nazbierało cały kosz, posprzątać trochę, bo się przez weekend leniłam hehe i spać, i znów nic nie napiszę, a nawet jakbym chciała to i tak już nic nie pamiętam :) Było tyle tematów poruszonych, że moja zmęczona głowa już przestała kodować co kto pisał. Wózki, nocniki, pieluchy wielorazowe, in vitro, rozstępy, roślinki i sama już nie wiem co jeszcze. Aaaa, wiem, bycie w ciąży. To tylko tyle napiszę, że dla mnie akurat to jest najcudowniejszy czas, uwielbiam być w ciąży :) Jasne, że jest masa stresów itd. ale sam fakt noszenia drugiego życia pod sercem jest tak niesamowity, że nie można tego porównać do niczego innego i ja kocham ten stan. Pewnie uważam też tak dlatego, że zarówno z Jerkiem jak i teraz czułam/czuję się świetnie praktycznie cały czas - inaczej bym śpiewała, gdyby mnie męczyły wymioty czy inne bóle, ale dla mnie akurat ciąże są łaskawe i dziękuję Bozi za to :) I przykro mi, gdy czytam, że Wy wymiotujecie, że coś Was boli itd. chętnie bym Wam mojego samopoczucia udzieliła, gdyby się tak dało.
-
No i dupa, nie doczytam, bo już wychodzimy za chwilkę. Więc kieruję do Was apel - idźcie spać, sprzątać, gotować, czy co tam jeszcze innego macie do roboty, ale ja tu nie chcę widzieć kolejnych 9 stron jak wrócę, bo normlanie przyjadę i skopię Was po tyłkach Pa!