Skocz do zawartości
Forum

evellka01

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez evellka01

  1. evellka01

    Styczeń 2010

    Joaś - Nie przejmuj się. Mój też jeszcze nie ułożony do porodu. Na USG miesiąc temu był pośladkowo, a teraz czuję go raczej poprzecznie, albo tak dziwnie ze skosa Paola - Co do leków to ja biorę 3 razy dziennie luteinę, raz żelazo, witaminy i potas i 2 razy po 2 tabletki magnezu. Więc też nie mało :P Kurdeee... ale mam na coś ochotę. Tylko nie wiem na co :( Wczoraj byliśmy z Jarkiem u mojej babci, dziadek jak zwykle postawił flachę i tak sobie pili, a ja biedna siedziałam i kapustę kiszoną jadłam, bo taką miałam zachciankę... Wyszło na to, że zjadłam pół kilograma Haha.. mam spust :):) babcia była w szoku
  2. evellka01

    Styczeń 2010

    Donia - Ja nie dostałam takiego zlecenia :P A co do testów to śmignęły mi gdzieś przed oczami na allegro...
  3. evellka01

    Styczeń 2010

    Donia - Ja też lubię jak mnie głaszcze od środka... Będzie mi tego brakowało po porodzie :)
  4. evellka01

    Styczeń 2010

    Margolcia - Współczuję choróbska. Mam nadzieję, że już nie wróci. Goska - Ja dziś ciągle budziłam się w nocy i śniły mi się jakieś szpitale, igły, zastrzyki bleee. U mnie dziś ładnie słoneczko świeci, ale jakoś nie nastraja mnie to pozytywnie. Nie chce mi się nic, a najgorsze jest to, że znowu bez pomysłu na obiad łeee... pomóżcie :)
  5. evellka01

    Styczeń 2010

    Gratuluję Nam 200 stron haha Słodkich snów Ciężarówy :)
  6. evellka01

    Styczeń 2010

    Witam niedzielnie. Co do przytulanek to mój też się boi, ale zawsze mu mówię, że jak nie zrobi tego dobrowolnie to wezmę siłą haha i Chyba ze strachu przystaje na moim :) Ja mogę trochę ogarnąć, bo nudzi mi się. Wstałam dziś o 13.30 Zrobiłam gofry i tak nie mam się czym zająć. Margolcia – Współczuję bóli. Miejmy nadzieję, że to przejściowe i nie będziesz musiała tak męczyć się do rozwiązania. Mój mały tak samo odzywa się z prawej na górze i z lewej na dole..
  7. evellka01

    Styczeń 2010

    Jak ja Wam zaśpiewam to od razu będzie po imprezie haha. Dobranoc Brzusie!!!
  8. evellka01

    Styczeń 2010

    dziękuję bardzo za zaproszenie, ale ja aby na chwilkę Was odwiedzam żeby ucałować brzuszki i uciekam do Jarka pod kołderkę.... może nam też uda się 'poimprezować'
  9. evellka01

    Styczeń 2010

    uuu... widzę, że tu impreza na całego
  10. spaghetti z sosem ze słoika
  11. evellka01

    Styczeń 2010

    Katarzyna - Mój też ostatnio stwierdził, że mu musi być tam ciasno i niewygodnie, więc kategorycznie żąda, aby urósł mi brzuch Ta... a tak to się śmieje, że wygladam jak księżyc w pełni :P Asiolek - Mi nic nie puchnie na razie, więc nie pomogę niestety.
  12. evellka01

    Styczeń 2010

    ano i przewijaka nie mam :P Margolcia - Z tych pyszności które serwujesz to chyba najbardziej bym te Tyskie kociakowi wypiła haha
  13. evellka01

    Styczeń 2010

    Witam Brzusie. Ja też dziś wstałam strasznie nie wyspana mimo, że ani razu się nie obudziłam. Tylko delikatny buziak od Jarka czułam jak szedł do pracy, a oprócz to mogliby mnie z domu z łóżkiem wynosić Co do wyprawki to wszystkie ubranka i łóżeczko mam. Brakuje mi kosmetyków i takich drobiazgów tyupu smoczki butelki itp. no i wózka. Co do pojazdu mojego Maleństwa to nie wiem czy jeszcze przed porodem czy już po, bo moja babcia bardzo chce kupić wózek pierwszemu prawnukowi, więc to zależy od niej :) A tak w ogóle to jeszcze nie zdecydowałam się na konkretny model. Dziewczyny, a jak jest z Wasza ochota na seks? Bo ja to ostatnio jak widzę Jarka na gatkach to mam ochotę rzucić się na niego bez względu na okoliczności Uch... dziś kompletnie bez pomysłu na obiad. Najwyżej Jarek będzie jadł kanapki :)
  14. evellka01

    Styczeń 2010

    Jednak zebrałam się i zrobiłam ten obiad. Najadłam się tak, że aż mi wstyd… ciężko się ruszyć Gotowanie oczywiście nie obeszło się bez płaczu… nie miałam komu dać kawałka mięsa…. Narobiłyście mi chęci na budyń. Chyba się położę i przytulę do Jarka.. Witaj paola787 ja jako takich dolegliwości nie mam. Jedynie skurcze czasami i zdarzy się ból pleców lub nóg. Do ciągłego sikania się przyzwyczaiłam :)
  15. evellka01

    Styczeń 2010

    Witam. Mi noc minęła nawet dobrze. Największy problem był z zaśnięciem, a później już spałam do rana. Mały od rana wierci się jak szalony, ucieszyłabym się jakby trochę pospał. Miałam dziś na obiad zrobić pierś z kurczaka w sosie pieczarkowym, ale jakoś nie chce mi się... trudno... jak się nie zbiorę to zrobię jutro. Teraz wolę posprzątać do końca. Przebrać pościel itp, bo rano obudziłam się z sierścią w ustach i oczywiście płacz... mam nadzieję, że niedługo mi przejdzie. Odezwę się później kochane. Pozdrawiam.
  16. evellka01

    Styczeń 2010

    Witam wszystkie brzusie. Wczoraj byliśmy z Bossem na rentgenie… zdjęcie wykazało złamanie kręgosłupa z przerwaniem rdzenia kręgowego, więc żadnych szans. Dziś o 16.30 wykonaliśmy eutanazję. Tak mi ciężko :((( Nie potrafię sobie tego wytłumaczyć chociaż wiem, że zrobiliśmy dla niego wszystko co było w naszej mocy. Żył tylko 8 miesięcy i 13 dni… chociaż mam pewność, że przez całe swoje krótkie życie był szczęśliwy, miał miłość, dom i nigdy nic przykrego go nie spotkało (oprócz tego wypadku). Śpij spokojnie mój Bossiku .Boję się jutrzejszego dnia. Jarek będzie w pracy, a ja zostanę sama… zapłaczę się chyba. Nawet nie ma kto mnie odwiedzić… kolega od szczęki jest właśnie w trakcie lotu do UK i zostałam całkiem sama. Prezes na razie zostaje u teściowej (zostawiłam go u niej od razu po wypadku Bossa) i nie wiem kiedy go odbiorę. Za bardzo boli patrzenie na niego. Na szczęście z Dzidzią wszystko ok, wierci się strasznie. Brzuszek nie boli, skurczy jako takich nie ma. Oby do stycznia. Odezwę się jutro, a teraz idę napić się melisy…. Dobranoc!!
  17. evellka01

    Styczeń 2010

    Witam. Nie odzywałam się ostatnio, bo jakoś nie mam natchnienia. Ciągle zamartwiam się i popłakuję. Z Bossem jest bez zmian. Dostaje zastrzyki, ale nie widać poprawy. Chociaż chciałby się bawić i wszystkich zaczepia. Niestety dziś byliśmy u wet. I nie daje mu dużych szans. Najgorsze jest to, że on ciągle popuszcza po kilka kropel, to leci mu na łapki, boje się żeby nie zrobiły mu się odparzenia. A wycierać ciągle też nie daję rady… co 15 minut sprawdzam czy nie zrobił, a tam zazwyczaj kałuża. Bardzo smutno się na niego patrzy. Przez te bieganie przy nim i nerwy nasiliły mi się skurcze. Boje się, że będę musiała iść do szpitala, a kto wtedy zajmie się Bossem? Przecież Jarek pracuje… :( A jego nie można nawet na chwile zostawić samego żeby czegoś sobie nie zrobił próbując się podnosić. Jutro jedziemy do ostródy na rentgen… mam nadzieję, że okaże się wtedy czy będzie chodził czy nie, bo ja mam dość tej niepewności. Nawet Wam nie powiedziałam, że Jarek zrobił mi niespodziankę i w piątek przyszło do mnie pocztą łóżeczko i materacyk :) Stoi już złożone i czeka na Maleństwo. Całą sobotę wymiotowałam łeee… wszystko naraz spadło mi na głowę. Goska – całe szczęście, że wszystko w porządku. Oby Maleństwo poczekało do stycznia.
  18. evellka01

    Styczeń 2010

    Witam. Ja wchodzę tylko na chwilę, bo jestem sama z Bossem i muszę Go pilnować ciągle, bo próbuje wstawać i wtedy się przewraca i strasznie denerwuje :(( Wczoraj wet. Kłuła mu łapki i całą tylną część ciała igłą i praktycznie żadnych reakcji. Jedynie delikatnie ogonek i odbyt pracują. Przepisała mu zastrzyki na 4 dni i zobaczymy czy będzie jakaś poprawa. Po pierwszej dawce trudno powiedzieć, ale troszkę jakby coś czuł, bo jak masuję mu tylnie łapki to zaraz się podrywa. Najważniejsze, że pęcherz zaczyna pracować, bo wczoraj cały dzień nie sikał, dopiero jak Jarek go podniósł to zrobił. A po zastrzyku co jakiś czas lekko popuszcza, czyli coś zaczyna się dziać. Cieszy mnie to, bo gdyby pęcherz nie zaczął pracować to nie miałby żadnych szans, a tak to jeszcze jest nadzieja. Ciągle masuję mu łapki, próbuję Go stawiać i trochę z nim chodzić, ale jest jeszcze w szoku i zaczyna się trząść. Do tego po tych lekach całą noc miał takie dziwne drgawki :(( Tak bardzo mi go szkoda. Goska – zaciskaj nogi i nie daj małemu wyjść :*
  19. evellka01

    Styczeń 2010

    Goska - Trzymam kciuki za Was, będzie ok... w szpitalu na pewno coś zaradzą!! Mudik – Niestety u mnie w mieście nikt nie stosuje nic takiego. W ogóle to mamy tylko dwa gabinety weterynaryjne. Nasz wet. I jeszcze taki stary przygłuchy i przyślepy dziadzio :] Mam nadzieję, że Bosik się wyliże. Leży teraz w miarę spokojnie i tylko wodzi wzrokiem za nami. Tak 17 idziemy do lekarza, boje się jak cholera :(
  20. evellka01

    Styczeń 2010

    Mudik – Chłopak nie zwiał, zatrzymał się i od razu Bossa przywiózł do weterynarza z jakąś babka która przechodziła obok i widziała całe zdarzenie. Chłopak zapłacił Łukaszowi 800zł i obiecał pokryć koszty leczenia pieska. Nie zadzwoniliśmy na policję. Podobno jak oberwał to poleciał jakieś 7metrów, strasznie zapiszczał i zaczął biec. Po przebiegnięciu kilku metrów dopiero padł i nie mógł się ruszyć. Na razie fizycznie jest praktycznie bez zmian, łapkami tylnymi w ogóle nie rusza, leżą takie luźne :(( Ogonkiem raz na jakiś czas poruszy delikatnie, nie chce pić – musimy podawać strzykawką. Na szczęście psychicznie z nim lepiej. Nie trzęsie się już, jest bardzo kontaktowy, szczeka jak ktoś puka do drzwi, ślinka cieknie mu na jedzenie i leży w miarę spokojnie. Najgorzej było wieczorem jak próbował wstać i się przewrócił, zaczął strasznie się rzucać i bardzo się przestraszył. Nie mogliśmy go uspokoić. Później już do rana Jarek leżał przy nim na podłodze i jak próbował wstawać to interweniował. Ja troszkę spałam, ale to był taki półsen i każdy szmer mnie budził. Teraz Jarek odsypia a ja czuwam przy Małym. Popołudniu idziemy do weterynarza i zobaczymy co będzie dalej. Nie potrafię sobie wyobrazić, że mogę już nigdy nie zobaczyć Go biegającego, szczęśliwego.. :((((( Ciągle płaczę i nie ogólnie na nic nie mam ochoty. Zmusiłam się do jedzenia i tak siedzę i się zamartwiam :( Wanilijka – Gratuluję dobrych wieści!! Goska – Trzymam kciuki, będzie dobrze.. musi!!
  21. evellka01

    Styczeń 2010

    Witam. Ja wpadam tylko na chwilkę. Dziś popołudniu dałam mojego Bossika na spacer temu koledze od szczęki, bo bardzo się lubią i czasami on z nim wychodzi. Po ok. godzinie dostałam telefon, że mam szybko przyjść do weterynarza. Potrącił ich samochód na pasach :((( Łukasz jest porządnie obity, ale nie ma nic złamanego. Bosik jak narazie ma bezwład w tylnich łapkach, jest w strasznym szoku i nie wiadomo czy z tego wyjdzie. Dostał leki przeciwwstrząsowe, przeciwkrwotoczne i jeszcze jakieś nie pamiętam, bo byłam w strasznym szoku i ryczałam jak bóbr. Przynieśliśmy go do domu i leży biedaczyna. Jest jeszcze przestraszony, ale jest coraz lepiej. Nawet zaczyna delikatnie poruszać ogonkiem. Mam nadzieje, że wyjdzie z tego. :((( Wet. mówiła, że jest prawdopodobne że będzie mógł chodzić , bo poważnie nie ma uszkodzonych kręgów, ale więcej wiadomo będzie jutro. Modle się, żeby się wylizał.. przecież ja go nie uśpie ;(((((( Uch... z tego wszystkiego brzuch mam napięty ciągle i zapomniałam w większości co napisałyście :( Margolcia - Trzymaj się Kochana, zaciskaj nogi i nie wypuszczaj jeszcze Zośki na świat. Trzymam za was kciuki. Mamaski - Współczuję bólu. Donia - Ty również się trzymaj. Będzie dobrze :*
  22. evellka01

    Styczeń 2010

    Witam Brzuszki. Dziś przespałam calutką noc… jak susełek  Jarek wrócił wczoraj ok.21. Nawet nie próbował nic powiedzieć tylko poszedł pod prysznic, później zrobił sobie kolację i usiadł przed telewizorem. Ja też się do niego nie odezwałam słowem. Niedawno się obudziłam, na stole gorąca herbata a jego nie ma… Spróbuje nie odzywać się jak najdłużej, zobaczę co zrobi. I tak pewnie nie wytrzymam i wybuchnę. Kropka – Bardzo współczuję, dla Twojej babci. Anna – Tobie również współczuję. Alkoholizm to straszna sprawa. Ech.. dopadły mnie wspomnienia.. Mój ojciec był alkoholikiem. Rodzice rozwiedli się jak miałam jakieś 8 lat. Od tamtej pory miałam dość ograniczony kontakt z tatą. Zazwyczaj pracował na jakiś budowach cały tydzień, do Działdowa wracał tylko na weekend i wtedy przepijał wszystko co zarobił. Mieszkał to u jednego kolegi, to u drugiego. Z roku na rok było tylko gorzej.. już nie pił piw, wódki… zaczęły się tanie wina. Całkowicie przestał pracować tylko chodził i pożyczał pieniądze. Tak bardzo bałam się, że skończy jak mój dziadek (też był alkoholikiem, zmarł na wylew w wieku 40lat). Miałam straszny żal, że nie chciał przestać pić. Prosiłam, błagałam nic nie pomagało. Kiedyś pokłóciliśmy się bardzo i unikałam go przez miesiąc. Po tym właśnie miesiącu rano obudził mnie telefon… tata miał wylew, zmarł w wieku 41 lat. 31 listopada miną 2 lata jak nie ma Go z nami, a ja ciągle nie potrafię sobie wybaczyć, że nie potrafiłam na niego wpłynąć. Joaś – Widzę, że nie tylko u mnie w mieście tacy listonosze są. Też muszę zażalenie złożyć, ale zbieram się i zbieram, a zebrać nie mogę. Też mieszkam na 4 piętrze i nigdy listonosz nie wnosi żadnych poleconych na górę. Zawsze w skrzynce jest awizo, a ja muszę biegać na pocztę odebrać… mimo, że ciągle przecież jestem w domu. A jak nie ma mnie to zazwyczaj na chwilę i wtedy jest Jarek, albo mój brat. Najgorsze jest to, że potrafi nie włożyć listu, albo awizo do skrzynki tylko położyć na skrzynki i zostawić. Już nie raz mnie sąsiedzi zaczepiali, że awizo dla mnie leży, albo list do mojej mamy. Chyba w końcu się zbiorę, bo tak dalej nie może być. Niby mam na pocztę jakieś 500metrów, ale listonosz jest od tego, żeby włazić na te 4 piętro, choćby co 5 minut.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...