Skocz do zawartości
Forum

słoneczko_bj

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez słoneczko_bj

  1. No u mnie to nie niestety nie przejdzie, bo zaliczam się do tych nielicznych, którzy nie mają fb :p I zgadzam się, że facet niekiedy wykazuje właściwości lecznicze:) Wiecie dziewczyny, w takie dni jak ten to chciałabym pracować w jakimś sklepie mięsnym, tam chociaż klima hula, a tu w biurze idzie zejść... Nie wiem, jak w takich warunkach my tą przeprowadzkę zrobimy.
  2. Inka, to faktycznie może być owulacja. Podczytuję niekiedy dziewczyny z wątku "ciąża zaraz po poronieniu" i tam właśnie niektóre piszą, że mają owulację, a są jeszcze przed pierwszą miesiączką. Poza tym właśnie sama napisałaś, że zdarzają się tak szybko ciąże, więc i owulacja musi być. To chyba dobry znak, że cykl normalnie idzie dalej. Ja się właśnie obawiam, że mimo chęci ponownego zaciążenia organizm może mi spłatać figla. Po tym moim samoistnym poronieniu w lutym (na które nie mam żadnych dowodów) wydaje mi się, że przez jakiś czas nie miałam owulacji, a jak się tylko pojawiła, to się nam udało. Dlatego na Twoim miejscu bym się cieszyła, że wszystko wraca do normy. Tak w ogóle to się teraz będę rzadziej pojawiać tu na forum, bo mam masę roboty przed przeprowadzką.
  3. No trochę dziwne podejście ma ten Twój facet. Kiedyś chyba pisałaś, że jest na każde zawołanie swojej siostry, teraz kolejna mało komfortowa sytuacja. My mieszkamy blisko teściów, a że teściowa z reguły jest sama w domu, bo wszyscy się rozjechali to też często ją odwiedzamy i pomagamy, załatwiamy różne rzeczy, ale nigdy mąż nie dał mi odczuć, że to ona jest najważniejsza. Zawsze do mnie należy ostatnie słowo, nawet teściowa mówi, że żona to nie rodzina, ale jest najważniejsza. Dlatego skoro jesteście razem i planujecie wspólne życie to moim zdaniem nie powinno być takich sytuacji, że czujesz się pominięta. Powinnaś szczerze porozmawiać z Twoim facetem, co czujesz i jakie masz obawy. Jeśli nie pomoże raz, to do skutku. Lepiej takie rzeczy wyjaśnić teraz, kiedy jeszcze nie wiąże Was żaden ślub, kredyt czy dziecko. Takie jest moje zdanie. Widzę to bardzo wyraźnie na przykładzie mojej kuzynki. Jesteśmy ze sobą bardzo blisko od zawsze.U niej sytuacja była nieco inna, ale zmierzam do tego, że teraz, kiedy są kilka lat po ślubie, mają kredyt i dwójkę cudownych dzieciaków ona nagle otworzyła oczy, że całe życie dosłownie gloryfikowała tego swojego faceta, zawsze to on był najważniejszy, to jego trzeba było przepraszać po każdej kłótni itp itd. I teraz ona dochodzi do wniosku, że źle się dzieje, że jest nieszczęśliwa i chce zmian. Owszem, on nawet próbuje, ale po tylu latach i tylu przejściach to jest naprawdę trudne i nie wiem, jak się to skończy. Dlatego walcz Kobieto o siebie, póki jeszcze jest na to czas i możliwości!
  4. Nie było mnie przez weekend, pojechaliśmy do teściów. Byliśmy nad wodą, posiedzieliśmy w ogrodzie, trochę się zrelaksowaliśmy. Osiągnęłam mały sukces - pierwszy raz udało mi się opowiedzieć o tym, co się stało i się nie popłakać. A jak Wam dziewczyny minął ten upalny weekend?
  5. Przestań Inka, masz 30 lat, nie 50. Na studia czy przebranżowienie się nigdy nie jest za późno. Nawet moja ciocia, mając już trójkę dużych dzieci i dobrą pracę stwierdziła, że chce zrobić studia i zrobiła. Fakt, że kosztowało ją to wiele nieobecności w domu i dużo wysiłku (bo wiadomo - oprócz nauki jeszcze praca i rodzina), ale dla chcącego nic trudnego. Trzeba sobie ustalać priorytety. Ja podczas starań o dziecko kilka razy zastanawiałam się, czy nie rzucić pracy, bo miałam wrażenie, że mnie za bardzo stresuje i blokuje. Ostatecznie zdecydowałam, że w razie czego poproszę o urlop bezpłatny na 2 czy 3 miesiące (oczywiście bez chwalenia się, na co go przeznaczę:p). A jeśli by mi odmówili, to trudno - miałabym tylko dowód na to, jak jestem doceniana. Tak w ogóle to byłam wczoraj u endo. Za wiele się nie dowiedziałam poza tym, że teraz wyniki są ok i że takie wahania zdarzają się. To ciąża spowodowała chwilową niedoczynność tarczycy. Ciąża się skończyła i tarczyca wróciła do normy. Dlatego przed rozpoczęciem kolejnych starań mam powtórzyć tsh i jak zaciążę to od razu też. Narazie profilaktycznie dostałam jod w tabletkach, a później to już się okaże, czy trzeba będzie zwiększyć dawkę czy np zmienić na inne tabletki.
  6. No to niefajnie b.eti, że taka sytuacja w pracy. Z jednej strony strach wracać, a z drugiej strony kolejne zwolnienie pewnie tylko pogorszy sytuację. Ja to bym się pewnie zastanowiła, czy zależy mi na tej pracy i jaka przyszłość mnie w niej czeka, bo jeśli nic obiecującego, to nie wiem, czy warto wracać. Zwolnienie lekarskie można chyba pociągnąć do pół roku (w razie czego niech mnie Inka poprawi), a może w tym czasie zajdziesz już w kolejną ciążę i dotrwasz do końca. No, chyba że w najbliższym czasie kończy Ci się umowa, to wtedy to nie ma sensu...
  7. Czyli najważniejszym, czego Ci teraz potrzeba Inka, jest ustabilizowanie Twojej sytuacji życiowej. A wtedy na pewno dzieciątko z radością przybędzie :) W zasadzie nie dziwię się, że narazie postanowiłaś odłożyć na chwilkę macierzyństwo. Chyba za dużo się dzieje nie tylko w Twojej głowie i sercu, ale i dookoła Ciebie.
  8. Super Inka, że wizyta spełniła Twoje oczekiwania. Każda z nas jest inna i każdej coś innego przynosi ulgę jak widać. Ja na przykład nie wyobrażam sobie, żeby porozmawiać o tym wszystkim otwarcie z zupełnie obcą osobą. Chociaż tak naprawdę Was Dziewczyny też nie znam osobiście, a czuję się tu jak u siebie:) A tak poza tym nieśmiało podczytuję dziewczyny z wątku ciąża zaraz po poronieniu. Mam nadzieję, że za jakiś czas też tam dołączymy...
  9. Kf, to są bardzo dobre wiadomości:) Jeśli wszystko ładnie się zagoiło to może już w najbliższym cyklu ginekolog pozwoli Wam się starać. A dużo czytałam, że po poronieniu przez pierwsze miesiące jest znacznie łatwiej zajść w ciążę niż normalnie, więc kto wie... Ale nie gdybajmy, co ma być, to będzie. Ja do endo jadę jutro, zobaczymy co powie na moje anomalie...
  10. To ja Wam powiem kobietki, że u mnie to jest zupełnie inaczej, bo o ile chcę znów być w ciąży i zamierzamy starać się już po pierwszej miesiączce (oczywiście jeżeli ginekolog pozwoli), o tyle jakoś nie mogę sobie wyobrazić tych starań. Nie mam ochoty na seks w ogóle... Nigdy moje libido nie było jakieś porażające, ale było. A w okresie starań wzrosło A teraz to jakaś masakra. Dobrze, że narazie i tak nie ma tematu z racji zabiegu, ale boję się co będzie, jak powróci. Chociaż ostatnio miałam prawie kolorowy sen, więc może powoli będę wracać do normalności...
  11. A ja Wam powiem dziewczyny, że dziś totalnie zgłupiałam... Odebrałam wreszcie wyniki mojej tarczycy i jestem w szoku. 30.06 miałam tsh powyżej 5. Było to dwa dni przed TĄ wizytą, na której dowiedziałam się, że moja ciąża obumarła. 17.07 zrobiłam sobie cały komplet badań, czyli tsh, ft4, ft3, antyTPO, antyTG i usg tarczycy, bo od razu się nastawiłam, że pewnie mam niedoczynność i że dlatego tyle miesięcy się staraliśmy i dlatego też poroniłam. A tu co się okazało? Wszystko kur*a w normie. Tsh ok. 1,6 czyli książkowe. Tylko jedno z tych anty poniżej normy, o ile dobrze odczytuję wyniki. I teraz już wiem, że nic nie wiem. Naprawdę wolałabym, żeby wyniki znów były nieprawidłowe, bynajmniej wiedziałabym, co mi dolega i mogłabym zacząć się leczyć, a tu zonk. Ale skoro tyle kasy wydałam na badania to mimo wszystko umówiłam się do endokrynologa, może coś mądrego albo ciekawego mi powie...
  12. Inka, życzę szybkiej regeneracji w ramionach Twojego mężczyzny :)
  13. No faktycznie, życie Cię nie rozpieszczało... Ale co nam pozostaje? Pogodzić się z tym co było i ze wszystkich sił wierzyć, że jednak będzie już tylko lepiej. Teraz najważniejsze, żeby Twój facet dostał pracę i zabrał Cię do siebie, żebyście już nie musieli żyć na odległość. Wtedy powolutku wszystko się ułoży.
  14. No ja też mam nadzieję, że wszystko idzie ku końcowi, bo już tylko delikatnie plamię od wczoraj. I tak mi się wydaje, że moje ciało powoli wraca do normy - piersi jakby mniejsze, brzuch rano też już praktycznie płaski, tylko temperatura jeszcze troszkę podwyższona, ale powoli schodzi. Ja się teraz łapię, że cieszą mnie zupełnie małe rzeczy - że zrobiłam pranie, że przygotowałam normalny obiad, że zrobiłam zakupy. Niby nic, ale to dla mnie takie małe wyznaczniki tego, że wracam do normalnego funkcjonowania. Ja jestem pewna, że powrót Twojego faceta dużo zmieni. Nie musi nic robić, nic mówić. Sama obecność daje wiele.
  15. Kf, strasznie mi Cię było szkoda, jak czytałam lutówki 2015 i jak przeczytałam, co Cię spotkało. Wtedy jeszcze nawet przez myśl mi nie przeszło, że mnie to również może dotyczyć. Ale to, co piszesz, jest bardzo pocieszające. Uważam, że każdy musi przejść to po swojemu i poświęcić temu tyle czasu, ile uważa za stosowne. I mocno wierzę w to, że prędzej czy później każda z nas doczeka się upragnionego dzieciątka. Ja jeszcze nie mam zdiagnozowanej niedoczynności tarczycy. Teraz czekam na wyniki badań i wybieram się do endokrynologa. Pierwszy raz tsh zbadałam sobie właśnie w ciąży i do tej pory chodzi mi po głowie myśl, że może gdybym dowiedziała się wcześniej i podjęła leczenie zanim zaszłam w ciążę, to może udałoby się uniknąć starty dziecka. Ale na to pytanie chyba nigdy nie dostanę odpowiedzi... A na jakie badania zabrano Twoje maleństwo? Masz już wyniki?
  16. Widzisz Inka, u nas było "po bożemu", a skończyło się tak samo... Ja to się niekiedy zastanawiam, czy ten zimny prysznic dla nas nie był zaplanowany. Jesteśmy małżeństwem prawie dwa lata, ale odkąd jesteśmy razem, czyli ponad siedem lat, nigdy nie mieliśmy specjalnie większych problemów. Skończyliśmy studia, nie mieliśmy problemów z pracą, finansowo też z reguły nie było najgorzej. Aż tu nagle coś takiego... Może to taka nauczka, żebyśmy nie myśleli, że zawsze będzie tak kolorowo. Całe szczęście, że jesteśmy w tym razem i na pewno nas to wzmocni, nie zabije. A z tym odkładaniem żalu to myślę, że to nie do końca tak. Wydaje mi się, że każdy ma swój indywidualny sposób przeżywania żałoby i dochodzenia do siebie. Z perspektywy czasu widzę, że jak odchodzili moi najbliżsi to było podobnie - wielki szok, wielki żal, ale i szybki powrót do normalności. Tego wymagało środowisko, w którym się wychowywałam i chyba coś z tego mi zostało. Minął tydzień od zabiegu i 2,5 tygodnia odkąd dowiedziałam się, że ciąża obumarła, a ja już widzę znaczną poprawę mojej kondycji psychicznej. Ukierunkowałam się na to, że jak najszybciej będziemy starać się o kolejną ciążę, o ile tylko ginekolog i endokrynolog nie zdecydują inaczej.
  17. Już Ci pisałam Inka, że ja nie widzę niczego złego w powrocie do normalnego funkcjonowania. Niedługo wraca Twój facet i też na pewno inaczej na to spojrzysz. Liczę też na pomoc Pani psycholog. Pisałaś chyba, że już kiedyś Ci bardzo pomogła, więc na pewno masz do niej zaufanie i wspólna praca szybko przyniesie efekty. Ja też początkowo byłam bardzo rozchwiana, ale ja od razu musiałam wychodzić z domu i przebywać z ludźmi. I pierwsze uśmiechy na ustach konczyły się zaraz płaczem w łazience. Ale chyba takim przełomem stało się poszukiwanie mieszkania. Pomimo tej tragedii trzeba było wziąć się w garść, uruchamiać kontakty, rozklejać ogłoszenia. I w dodatku jak na złość zero odzewu. Wtedy zaczęłam rozumieć, co prawda powoli, że są też inne problemy i że trzeba zająć się normalnym, codziennym życiem. No i wreszcie udało się znaleźć mieszkanie, nieco droższe, ale ładne. Z końcem miesiąca się przeprowadzamy i w głębi duszy mam nadzieję, że to będzie początek kolejnego, nieco lepszego etapu w naszym życiu..
  18. Ewela, nie wolno Ci tak mówić...
  19. Ewela, straszne jest to, co piszesz. Normalnie w głowie się nie mieści. Nie dość, że się człowiek wycierpi, bo spotkała go tragedia, to jeszcze trafi na takich konowałów! Podziwiam Cię, Kochana i życzę dużo sił. Inka, ja nie jestem żadnym psychologiem, ale myślę, że nie powinnaś sobie robić takich wyrzutów. To normalne, że przeżywamy i że cierpimy po stracie dziecka, ale tak samo normalne jest to, że życie toczy się dalej i prędzej czy później my też musimy zacząć normalnie żyć. Ja też miałam straszne wyrzuty sumienia, że zaczynam się śmiać, gadać z ludźmi o przysłowiowej dupie Maryni. Dziwnie mi było, kiedy coraz mniej płakałam. Ale zrozumiałam, że to, że zaczynam zachowywać się jak wcześniej nie znaczy w ogóle, że zapomniałam o tym wszystkim, że nie myślę, bo to nieprawda. Ciągle myślę i zawsze będę pamiętać, ale nie muszę angażować w to całego świata.
  20. No ja pewnego dnia w przypływie złości i bezsilności wyrzuciłam wszystkie testy i zdjęcia z telefonu. To było jeszcze przed zabiegiem. Ale kartę ciąży mam i jej nigdy nie wyrzucę. Narazie nie mam siły jej otwierać, ale na pewno zostanie z nami. To nasza jedyna pamiątka, jedyny namacalny ślad po naszym dziecku.
  21. No i kur*a wykrakałam... Znów krwawie i to tak prawie jak tydzień temu. Już mi się nudzi ta zabawa...
  22. No to super Inka, że już nie będziesz z tym wszystkim dłużej sama. Na pewno znów nie zabraknie smutku i łez, ale razem zawsze łatwiej. W tych najgorszych chwilach mój mąż praktycznie nic nie mówił, ale był, tulił, ocierał łzy i trzymał za rękę, a to naprawdę dużo daje. Wierzę, że wyjdziecie z tego razem, silniejsi.
  23. Jestem też ciekawa Twojej wizyty w poradni genetycznej, b.eti? Jak to wygląda, czego się dowiedzieliście?
  24. Inka, zbliża się 23 lipca, więc chyba jakoś niedługo Twój mężczyzna się do Ciebie wybierze, co?
  25. Ja cały czas jestem, tylko odezwać się nie mam kiedy. Młyn w pracy taki, że szok. Ale w przyszłym tygodniu już będzie lepiej. Ja wczorajsze spotkanie z koleżankami przeżyłam, było sympatycznie, temat straty dziecka oczywiście został poruszony, ale za bardzo się nie rozwijałam. Niestety kto tego nie przeżył, ten nie zrozumie i dało się to odczuć. A poza tym dziś znów temperatura troszkę poszła w dół, więc może niedługo wrócę do normalności. Plamienie też jakby na wykończeniu, ale akurat ono lubi mnie zaskakiwać i nawracać...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...