Skocz do zawartości
Forum

drewienko

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez drewienko

  1. Pewnego wieczoru rozpętała się potężna burza. Grzmiało i błyszczało, a deszcz lał się strumieniami. Wiał gwałtowny wicher i zrobiło sie wręcz przerażająco. W taki czas urocza dziewczynka w czerwonym płaszczyku z kapturkiem, po długiej wędrówce przez las, zapukała do bram królestwa... otworzono jej po chwili i zaprowadzono do króla. Och, jak ona wyglądała! Woda ściekała jej z włosów i czerwonego ubranka, kapała z czubka nosa wprost na buty i wylewła się z nich po chwili, a ona pomimo tego uśmiechała się grzecznie. - Witam - powiedziała - słyszałam, że książe szuka żony..., a ja jestem najprawdziwszą księżniczką, moja babcia zawsze mi to powtarza na uszko do snu. :) - Król szczerze się uradował, ale królowa - kobieta znająca życie z różnych stron :) postanowiła delikatnie sprawę wybadać. Poszła więc do komnaty, w której uszykowała "wygodne" łóżko dla swojej ewentualnej synowej ( hmm...samo życie)..., zdjęła z łoża całą pościel, a na samym jego dnie położyła maleńkie ziarenko grochu. I aby perfekcyjnie przykryć ziarenko, ułożyła na nim dwadzieścia materacy, a na nich dwadzieścia puchowych pierzyn i zaprosiła do "wypoczynku" dziewczynę. Rano, z nieukrywaną ciekawością zapytała rzekomej księżniczki, czy dobrze spała. - Ach, było mi okropnie niewygodnie! - powiedziała księżniczka w czerownym odzieniu - przez całą noc śnił mi się wilk. Tak szybko uciekałam, że poobijałam się o badylki i krzaki i jestem cała posiniaczona..., albo może to łóżko było tak twarde..., hmm nie wiem co było w tym łóżku? - ale nie ładnie tak z mojej strony narzekać w gościach - zasmuciła się dziewczyna. Królowa ze zdziwieniem i radością przekonała się, że "czerwona księżniczka" to najprawdziwsza z księzniczek..., skoro przez dwadzieścia materacy i dwadzieścia puchowych pierzyn wyczuła małe ziarenko grochu. Tak delikatna mogła być tylko prawda!!! A później... młodzi poznali się i zakochali się w sobie miłością prawdziwą..., a szczęśliwa "czerwona księżniczka" nie pozwoliła już swojej teściowej ścielić żadnego łóżka... i od tego czasu wilk w snach nikogo nie niepokoił! :)
  2. Oddaję swój głos na nikawę, bo przyjemnie czyta się tę dziewczynę i czuje się, że Ona tu jest całą sobą. :)
  3. Hania ma 2, 5 roku, a jej kapelusz może jest prosty, ale z naszego życia wzięty..., bo muszkieterem jest tata - a kiedy tata maaaa katar, to jakby największe nieszczęście go spotkało, a córka chciałaby pomóc... i powstał chusteczkowy kapelusz dla nieszczęśnika ;) i szabelka do pomocy od Hani. :)
  4. Oto nasz Piotrek Pan - jak mówi 2, 5 letnia Hania :)
  5. Tak bardzo się cieszę :) :) :) Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!!!!!!
  6. I choć z innymi pracami szans nie mamy, to z przyjemnością pokażemy naszego kota w butach + na zdjęciu córcia w lekkiej kreacji kotka w długich butach :) Hania lat 2,5 :)
  7. Siłę do walki z codziennymi wyzwaniami daje mi pamięć o mamie i jej życie, które łatwe nie było, a pomimo tego ja pamiętam głównie jej uśmiech. Mama często mówiła: ..."że zamiast się zamartwiać, to trzeba mieć 'pomyślunek' oraz że zawsze mogę zacząć od niczego; z niczego i z braku drogi zrodzi się droga..." - i do dziś siedzi to we mnie mocno. A gdy jednak w oczach mam słono, to wbrew sobie odsłaniam okna by więcej słońca wpadło na kuchenny stół. I wtedy myślę, myślę i dumam i chyba wracam do sił, jak już wymyślę sobie większy spokój ducha :) Bo przecież ja, to tylko człowiek..., z przerzedzającymi się rzęsami, błędami, pomyłkami - to ja. Dla jednych z mądrością życia, dla innych ze stekiem bzdur na ustach. I niech tak zostanie. I nie próbuję już być kimś niezwykłym dla wszystkich. ... A czasem od braku sił ratuje mnie zwykły gest, uśmiech dziecka, smak z dawnych lat i fakt, że nikt nie może zatańczyć mojego "tańca" - tylko ja. :)
  8. Księżniczka Hanulka na zamkowych tarasach :)
  9. Nasza córcia chciałaby poskładać w jedną całość niebo - dlatego namalowała to co widzi na niebie. :) A po "malunku" najbardziej cieszyła się z tego, że troszkę nieba zostało jej na ręce. :) Haneczka - 2, 5 roku :)
  10. Niestety mi siedzi w głowie melodia z piosenki "Poszła Karolinka do Gogolina..." i ciężko mi się od niej odgonić. Do tego dochodzi to, że jest to przyśpiewka w wykonaniu mojej teściowej... - a ja nie umiem się tej melodii z głowy pozbyć. :)
  11. Mnie również sytuacja karna w naszym kraju dziwi. Priorytetem jest byt więźnia, a nie to czy taki delikwent powinien wyjść (gdy mu się prawnie kara kończy), jeżeli nadal jest niebezpiecznym człowiekiem. Luki prawne "zawiązują" ręce...? A może wystarczyłaby może wcześniejsza analiza takiej sytuacji i wspólne działanie tych, którzy rzeczywiście mogą coś z tym zrobić (no i oczywiście nasze głośne NIE dla niebezpiecznych więźniów wychodzących na wolność).
  12. Córeczka rozpoczęła pracę nad lunetą od dmuania...:) Potem były podchody ze wstążeczkami..., i wszystko było nie tak..., bo wstążki trzymać się nie chciały na zwiniętej tekturce, spadały i spadały. Poszła więc w ruch taśma, koraliki, papier i materiałowe różności - aż powstała luneta "dziewczyńska", jak to powiedział tata. Dziewczyńska czy nie, ale na pewno widać przez nią zaczarowany świat, o którym marzymy co noc. :)
  13. Przesmacznie polecam Przysmak ryżowy z prażonymi migdałami. :) Skład: 400ml odtłuszczonego mleka, 20g cukru pudru, 40g ryżu, 1 łyżeczka startej skórki pomarańczowej, pół łyżeczki ekstraktu waniliowego, 2 łyżki blanszowanych migdałów (bez skórki), 1 łyżeczka brązowego cukru. Wykon: mleko wlewamy do średniego garnka, dosypujemy cukier puder. Podgrzewamy na średnim ogniu i mieszamy, aż do całkowitego rozpuszczenia cukru. Dodajemy ryż, skórkę pomarańczową i mieszamy. Doprowadzamy do wrzenia i od razu zmniejszamy ogień do minimum. Od czasu do czasu mieszając, gotujemy 45 minut. Gdy danie jest już kremowe, a ryż miękki, dodajemy ekstrakt waniliowy. Potem zdejmujemy z kuchenki i odstawiamy na 3 minutki. Rozgrzewamy piekarnik. W tym czasie na patelni podprażamy migdały na średnim ogniu. Od czasu do czasu potrząsamy patelnią (a co!) :) . Uprażone migdały drobno siekamy. Ryż przekładamy do np. filiżanek i posypujemy posiekanymi migdałami i brązowym cukrem. Wstawiamy do piekarnika i podpiekamy, by cukier się rozpuścił. Uszka się trzęsą i dzieci jedzą ryż!!! :)
  14. Mojemu mężowi wiele razy nadałabym określenie książe... - wiele razy, ja nie zasługiwałam na miano księżniczki... Ten książe zaskoczył mnie tym, że umie wybaczać tak wiele... To On "zaraził" mnie życiem. Poznając Go zaczęłam poznawać siebie - choć brzmi to jak z jakiegoś sloganu, to serio wtedy każda sekunda stała się świętem, doskonałym odczuwaniem "tu i teraz". Czasami jestem na siebie zła za to, że nie pamiętam wciąż, że ta relacja jest prawdziwym szczęściem w moim życiu. A przecież to On pomalował mi świat i pokazał jak malować go samemu... ( a kiedyś to mi się jedynie bazgroły podobały:)). Do dziś cieszę się ze wspólnego spaceru, ramię przy ramieniu. Z rozmów..., z tego, że jest mój, a ja jego. :) Z tego, że dzielę z nim stół, łóżko, smutek i radość. I że, gdy potykam się o własne życie, to on wciąż przy mnie jest. Jakie więc ma cechy? Nie "szarpie się z życiem", dotyka mnie oczami :) i zawsze powtarza mi, gdy mam handrę: "pamiętaj, że lody są dobre dla duszy". :) Hmm..., przypomina mi się jeszcze pewne zaskoczenie...przeżyłam z nim kiedyś taniec, choć było to kilka chwil, to był on jak gorący romans. Dla mnie był nawet bardziej erotyczny niż sam seks ( już płonę z żażenowania, że to napisałam na forum).
  15. Głosuję na JSmolarek, bo to dziewczyna cud-miód, która idealnie zaparzy herbatkę wlewając wrzątek ze stylowego czajniczka..., a rozmowa z Nią przy tej herbatce nie wymaga żadnych ciasteczek... - serio! , a nawet moża być wyłącznie w sieci, by czuć się jak na najlepszej kawce czy herbatce u przyjaciółki. Tak więc, w jej rączki Szanowna Redakcjo proszę skierować śnieżne cudeńko z gorącą zawartością! :) Pozdrawiam!
  16. Uśmiechnięte gratulacje dla Was dziewczyny!!!
  17. Ślicznie dziękuję!!! Przemiła niespodzianka. :) :) :) Mocniutko dziękuję.
  18. Redakcja drewienko Rysunek miał być trudny... i zawiera jedynie małą podpowiedź w prawym górnym rogu, dla zmyłki jest słońce - ale trzeba pomyśleć o jego przeciwieństwie. Wszystko inne jest rezultatem tej bogini. :) może Nyks - bogini nocy? Brawo!!!!! Tak :)
  19. Redakcja drewienko Jej atrybutem były gołębie... :) Afrodyta :) Zgadza się :)
  20. Rysunek miał być trudny... i zawiera jedynie małą podpowiedź w prawym górnym rogu, dla zmyłki jest słońce - ale trzeba pomyśleć o jego przeciwieństwie. Wszystko inne jest rezultatem tej bogini. :)
  21. Mój najfajniejszy dzień w przedszkolu, to pierwszy dzień po wakacjach... Pamiętam, że był to dzień pełen emocji, a to czego już nie pamiętam, przypominają mi pamiętnikowe notki ( nie żebym umiała wtedy pisać, zostawiałam tak zwane ślady dnia, np. rysunki i przez siebie rozumiane hasła w zeszycie bez okładki). Byłam wtedy bardzo wysoka, jak na swój wiek, wydawało mi się, że miałam same kolana i łokcie. Na pewno miałam wtedy więcej wypadków niż mój ukochany klaun. Do przedszkola zaprowadzila mnie w ten dzień mama, i była tam moja przyjaciółka Basia i jeszcze jedna przyjaciółka Ania. Basia pytała się mnie czy się czegoś boję, bo zamilkłam dziwnie. No tak, najbardziej bałam się, że się przewrócę na podwórku wśród dzieci z przedszkola, albo w sali. Pamiętam, że Ania pocieszała mnie, że na pewno nie skaleczę sobie kolan, bo w przedszkolu są miękkie podłogi - mówiła. Ania zawsze żartowała, ale nie śmiała się ze mnie, tylko chciała, żebym mniej się bała. :) Nasze przedszkole było oddalone od naszych bloków niecałe dwieście metrów, więc dotarłyśmy do niego szybciutko i byłyśmy naprawdę dumne, że właśnie tam jesteśmy. Okazało się, że można tu fajnie spędzić czas. Razem z koleżankami mieszałyśmy niebieską farbę z bąbelkującą mieszanką przy naszej Pani, potem dostałyśmy rurkę i nią malowałyśmy zwierzaki. A później dopiero się działo: rysowałyśmy wzorki! I było to dla nas prawdziwe przeżycie. :) Po "malunkach" moje koleżanki postanawiły, że na zakończenie zajęć pokażemy naszej grupie taniec wakacyjny, który trenowałyśmy przez lato. Ja strasznie się tego obawiałam, ale bardzo chciałam z nimi zatańczyć. Nasza Pani się uśmiechała, a my rozpoczęłyśmy taniec FIKUŚNEGO KURCZAKA: nazwa pochodziła z machania skrzydłami, czyli rękami, a do tego "wesołe" ruchy głowy. :) Prezentowałyśmy cały nasz zestaw z przejęciem. I może i wyglądam jak długonogi pająk pod strumieniem gorącego powietrza suszarki do włosów, ale pamiętam, że w trakcie tańca nie przejmowałm się niczym, bo miałam przy sobie roześmiane od ucha do ucha najfajniejsze dziewczyny pod słońcem, z którymi byłam bardzo szczęśliwa. Wiedziałam, że z nimi dam sobie radę ze wszystkim. I choć ten dzień niósł ze sobą różne emocje - to pamiętam go jako najfajniejszy wśród innych w przedszkolu. :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...