Skocz do zawartości
Forum

drewienko

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez drewienko

  1. Bardzo, bardzo mocno dziękuję!!!! Dzisiaj wieczorem wysyłam adres mailem. Dziękuję!!!! :-)
  2. Dobrze czujemy się w staroświeckiej prostocie :-)... tak już od początku :)
  3. Imię Hania pojawiło się w moim sercu, gdy siadłam z inką w fotelu i zamarzyłam o Niej już na rękach. Był to moment przed zaśnięciem letniego dnia, kiedy słońcu opada powieka nad światem, a spod firanki rzęs mienią się promyki. Ten moment, ten widok, kiedy słońce chyli się ku zachodowi spowodował, że poczułam taką nadzieję w sobie na dalsze dni - tak mocną, właśnie wypowiadając imię Hania, że mogę to przyrównać do wirującego rock'n'rolla. :) Dziś sobie z uśmiechem stwierdzam, że mała z rock'n'rolla ma bardzo wiele. :) I gdy upalnym latem robi się odpowiednio chłodno, by zaczerpnąć głęboki, spokojny oddech - córcia pędzi przed siebie niczym wiatr i woła: Mamo jeszcze tu, jeszcze tam! I tak wirujemy sobie razem w rytm naszych melodii . Ten wieczorny taniec z jej temperametem i orkiestrą promieni słońca to najpiękniejsze chwile mojego dnia.
  4. Och, nie! W wakacje też trzeba się dzielić? :-) Pozdrawiamy wakacyjnie!
  5. "Potwór z Loch Ness na wesoło" zdaniem 3-letniej Hani jest mały i ma dwie postacie. Wykonała go samiuteńka - tzn. dokładnie dwa małe potworki :), które myślę, że raczej nikt nie odgaadłby, że są potworami z Loch Ness. Później zmieniła zdanie i storzyłyłyśmy już wspólnie ( z masy solnej, papieru i bibuły) jednego przedstawiciela tego tajemniczego miejsca, który też na moje oko podobny do stowra nie jest, ale według koncepcji Hani miało być dużo zieleni zamiast wody, i dużo kwiatów z biedronkami, motylkami zamiast fal i wodorostów, więc ... zapraszamy, do małej galeryjki na wesoło potwora dwuosobowego i jedoosobowego z Loch Ness. :)
  6. Dziecię nasze często wpada w złość, zwykle spowodowaną zmianą planu, który miała w główce, a który w rzeczywistości ulega zmianie. I wtedy jest dramat. A przecież życie nigdy nie toczy się według ustalonego planu i harmonogramu... chyba, że może w jakiś wyjątkach. Staramy się codziennie rozwiązać ten problem, który ma już u nas swoją nazwę: TYLKO TAK, NIE INACZEJ. Po wielu takich sytuacjach, w których trudno jest nauczyć się opanowywać złość, gdy coś idzie niezgodnie z planem, stworzyłam sobie skromniutki przepis na rozwiązanie dziecięcego problemu pt. czuję złość na Ciebie mamo/tato! ("nie koleguję się z Tobą"): Niezbędne składniki: dużo chęci, dużo śmiechu, dużo szczęścia, i fantazji - dotyczy to mamy bądź taty :), a składniki dla córeczki: dobra wola, ewentualnie przekora + uśmiech i zabawa. W przypadku obu stron: miłość "wyciągnięta" na światło dzienne. Sposób: wychodzimy na plac zabaw, ja- mama jestem pełna chęci, by pobawić się z Haneczką. Pociecha siada jednak na osobnej ławce. Ja siadam obok i słyszę: "Idź sobie stąd, mamusiu". W piaskownicy obserwuję dwóch chłopców, którzy papugują się nawzajem i przypominam sobie, że tak samo zaprzyjaźniałam się ze swoją koleżanką. Po małym rozmyślaniu myślę: niech Hania sama na mnie spojrzy i wprowadzam w życie swój podstępny plan. :) Patrzę jej prosto w oczy, powtarzam wszystko co mówi, i papuguję wszystko co robi. Kilka minut później przysiada się bliżej i wręcza mi swoją lalkę Polusię. - Mamusiu - mówi - musisz potrzymać Polusię, bo ona musi spać. - Jest bardzo zmęczoną lalką - odpowiadam i wkładam Polusię do kieszeni. - ŚPI?- pyta zaciekawiona. - Chrapie - odpowiadam - Hrrrrrrśśśśśśś! Hania chichocze..., i ja chichoczę. I razem chrapiemy jeszcze głośniej. Stajemy się bardzo energicznymi, śpiącymi lalkami. :) Wszyscy na nas dziwnie patrzą, a my biegniemy do piaskownicy chrapiąc. Hania patrzy mi w oczy i chichocze. Ja patrzę jej w oczy i ryczę ze śmiechu... Efekt: od tej chwili stajemy się lepszymi "psiapsiółkami" i jest nam ze sobą zabawnie (choć przyznaję szczerze, że nie powstrzymuje to wszystkich kolejnych napadów złości naszej córki). :) Czasem, odzywa się we mnie coś bardziej szalonego/niepoukładanego i wtedy jakoś łatwiej rozwiązuje mi się te różne, nasze problemy. :)
  7. drewienko

    Konkurs z Tuli

    Córci pomaga zasnąć ten krótki moment, gdy wtula nos w moją koszulę - tak myślę. Te pół sekundy wspólnego zapachu mamy i córki. Delikatny uścisk paluszka.. takie wieczorne przypomnienie - jesteś tu. Zawsze tu jesteś. Obok. Zawsze nadaję tym chwilom znaczenia i myślę, że one pomagają jej zasnąć po całym dniu różnych emocji. Gdy się zdarzają, powtarzają wieczorem te chwile, zachłannie je chłonę. I przez te pół sekundy, nie liczy się wtedy nic. :) Więc dobrych snów! (śliczny piesek)
  8. Polecam "Dom na Zanzibarze" Doroty Katende - jej oczami poznałam Afrykę. Jestem zachwycona autorką książki, która konsekwentnie realizuje swoje marzenia... i buduje dom na Zanzibarze. Polecam gorąco historię polki i jej szczerą opowieść o sobie.
  9. Życzenia dla Agnieszki: niech każda Wasza wspólna chwila będzie nasączona ogromną miłością..., bo po to warto żyć! Wszystkiego najlepszego i spełnienia wszystkich wspólnych marzeń!!!!
  10. Dołączam się w niepewności co do 1 września, bo moja 3 latka rozpocznie przygodę z przedszkolem. Boję się tego, bo Hania do łatwych dzieci nie należy. Nie wiem jak to będzie, chyba boję się wszystkiego - jej histerii i uporu w przeróżnych sprawach. I tego jak się zaklimatyzuje. Pewnie każda mama się przejmuje, więc ściskam Was mocno Mamusie!
  11. No właśnie, a ucieszyły nawet malutki kącik dla zabaw na takiej uczelni, albo w innych miejscach. Hmm... ja nie bywam często w sklepach, ale gdy zdarzyło mi się być w sklepie: Smyk, to byłam bardzo zadowolona, gdy znalazlam w nim toaletę dla dzieci... mała akurat bardzo jej potrzebowała :) A ja byłam wniebowzięta, bo nie trzeba było szukać, tylko można było od razu działać. :-)
  12. Swój głos oddaję dla magdalena3 - za ten post z filmikiem: http://komediowo.pl/gid,16020187,img,16020239,title,I-jak-tu-ich-nie-kochac,galeria.html Postawił mnie na nogi i rozśmieszyłmocniutko! Dzięki!
  13. Ryżowy przysmak z migdałami. :) Skład: 400 ml odłuszczonego mleka, 20 g cukru pudru, 40 g ryżu, 1 łyżeczka startej skórki pomarańczowej, 2 łyżki blanszowanych migdałów (bez skórki), 1 łyżeczka brązowego cukru. Mleko wlewamy do średniego garnka, dosypujemy cukier puder. Podgrzewamy na średnim ogniu i mieszamy, aż do całkowitego rozpuszczenia cukru. Dodajemy ryż, skórkę pomarańczową i mieszamy. Doprowadzamy do wrzenia, od razu zmniejszamy ogień do minimum. Od czasu do czasu mieszając, gotujemy 45 minut. Gdy danie jest już kremowe, a ryż miękki zdejmujemy z kuchenki i odstawiamy na ok. 3 minuty.:) Rozgrzewamy piekarnik. W tym czasie na patelni podprażamy migdały na średnim ogniu. Od czasu do czasu potrząsamy patelnią (tak jak chcemy;)). Uprażone migdały drobno siekamy. Ryż przekładamy do filiżanki i posypujemy posiekanymi migdałami i brązowym cukrem. Wstawiamy do piekarnika i podpiekamy, by cukier się rozpuścił. A potem zajadamy z radością, bo smaczne i zdrowe. :-)
  14. Nasza ukochana zapiekanka zielarka. Palce lizać, bo skład jest taki: 400 g makaronu np. muszelki, 450 g mięsa mielonego, lub wieprzowego, albo z łopatki, 300 g pomidorów koktailowych, 2 bakłażany, umyte, osuszone, i jak to się mówi: pozbawione gniazd nasiennych :) oraz pokrojone w kostkę, 1 duża cebula również pokrojona w kostkę :), 1 pęczek bazylii, umyty i posiekany razem z gałązkami, 3-4 ząbki czosnku, pokrojone w cienkie talarki, 1 łyżka ziół prowansalskich, 1 opakowanie szynki szwarcwaldzkiej, pokrojonej w paski lub innej wędlinki, 2 kulki sera mozzarella, pokrojone w kostkę- albo bez serka ;-), 2 łyżki (obojętnie jakich) oliwek, pokrojonych w talarki, 60-70 g sera np. edamskiego, startego, 4-5 łyżek oleju rzepakowego, sól i biały mielony pieprz. UFF - zgromadzone... :) Nasz sposób przyrządzenia Makaron gotujemy al dente (uwielbiam te włoskie słowa) :), w dużej ilości gorącej, osolonej wody z niewielką ilością oleju. Po ugotowaniu makaron polewamy zimną wodą w celu zahartowania. :) Na głęboką, rozgrzaną patelnię wlewamy 2 łyżki oleju rzepakowego, dodajemy pokrojoną cebulę i pokrojony czosnek. Pokrojony bakłażan dodajemy do podsmażonej cebuli i czosnku, całość polewamy olejem rzepakowym, dodajemy odrobinę soli i smażymy na mocnym ogniu. Do podsmażonego bakłażana dodajemy pokrojone oliwki. Patelnię przestawiamy na mniejszy palnik, całość chwilę smażymy = a co tam! Pokrojoną szynkę szwarcwaldzką (lub co innego... wędlinkowatego :)) smażymy na rozgrzanej patelni (bez tłuszczu), często mieszając. Wysmażoną szynkę przekładamy na talerz i odstawiamy do przestygnięcia. Na tej samej patelni rozgrzewamy 1 łyżkę oleju rzepakowego, a następnie podsmażamy mięso mielone. Mięso posypujemy połową przygotowanych ziół prowansalskich i delikatnie mieszamy. Mięso doprawiamy odrobiną soli i białego, mielonego pieprzu. Później podsmażone mięso wrzucamy na patelnię z bakłażanem i cebulą, całość mieszamy. Do bakłażana z warzywami dodajemy pokrojone połóweczki pomidorów koktailowych. Smażymy, cały czas mieszając. Zmniejszamy ogień pod patelnią i dusimy mięso z warzywami około 2-4 minut. Do całości dodajemy odrobinę białego pieprzu, soli i pozostałą ilość ziół prowansalskich. Patelnię zdejmujemy z ognia i na samym końcu dodajemy świeżą bazylię (odrobinę bazylii zostawiamy do posypania zapiekanki na końcu) – mieszamy. Połowę zawartości patelni przelewamy do miski, na mięso wykładamy ugotowany makaron. Makaron polewamy drugą częścią sosu z mięsem, posypujemy mozzarellą i usmażoną szynką. Całość mieszamy i przekładamy do naczynia żaroodpornego. Górę zapiekanki posypujemy startym serem edamskim. Zapiekankę wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 180°C (termoobieg) na 20-25 minut. Upieczoną zapiekankę posypujemy posiekaną bazylią. Moja rodzinka ją uwielbia - stosujemy ją w różnych okolicznościach... często pociesza nas swym smaczkiem. :)
  15. Bardzo, bardzo dziękuję. Ogromna radość... nie do opisania!!!! :-) Dziękuję!!!!
  16. Noc 2, 5 letniej Hani kojarzy się z 'rakietową podróżą koło gwiazd' - dosłownie :)
  17. Bycie mamą jest dla mnie delikatną tajemnicą... córeczko ze swojej drogi zejdę - będę z Tobą, w twej najlepszej chwili i w tej nagrorszej - będę z Tobą, jak i pierwszym dniu, tak i ostatnim - będę z Tobą... Będąc mamą wiem ile trwa dziś. Śpieszę się z radością w zawracaniu sobie głowy sprawami dzieci. Śpieszę się z przytulaniem i słuchaniem, by nie brakło mi tego niebawem. Z rozmową zwykłą, codzienną. I uważam z narzekaniem na los, bo wierzę, że los zechce się odmienić. Bycie mamą jest dla mnie mądrością serca.
  18. Dla mnie najwspanialsze w byciu Mamą, jest zmiana mnie samej. Nie wiem czy na lepszą osobę, ale na pewno na bardziej uważną i cieszącą się z małych szczegółów dnia. Bo teraz kocham podziwiać spokój dnia, spacer wkoło osiedla, cieszy mnie zapach bergamotki, firanki tańczące w rytm dziecięcego śmiechu. Kocham te momenty z moim dzieckiem... Ono (przekornie) nauczyło mnie, że lepiej się nie spieszyć. Wtedy mam czas by pooddychać szczęściem, naklejać plasterek na zdarte kolano. A na każde pytanie, najbardziej dziwaczne odpowiadać ze spokojem. I słuchać cierpliwie opowieści o kolejnej zabawie z koleżanką. Dziś patrząc na nią - na to słońce, które w końcu do nas dotarło, wiem, że niczego mi nie brakuje... , choć przecież w życiu brak na braku.
  19. Oj, dopiero teraz zdjęcia..., zbyt szybko nacisnęłąm opublikuj, upss!
  20. Mam na imię Hania (lat 2, 5) - muzykę słyszałam na pewno już w brzuszku mamy, bo wywijałam nóżkami z wigorem, potem swoje ruchy prezentowałam wszystkim przed spaniem (zdjęcie 1), nie wspominając o wokalu..., a gdy u kuzynki znalazłam cymbałki (zdjęcie 2) - to tak się zdziwiłam nutkami i dźwiękami, że kuzykna cymbałki mi ofiarowała :). Gdy przyszły święta, to otrzymałam wspaniałą nagrodę od parenting (za listopadową minkę miesiąca) zwierzakowy keybord - wtedy, to moja radość nie miała końca (zdjęcie 3 i 4) :-), a dziś gram wszędzie - nawet przy praniu i kąpaniu musi być muzyczka (zdjęcie 5) :-) Całuski!
  21. Spokojny łyk kawy z rana. Dla mnie i dla Niego, dla córci kakao. Jedna kawa z jednej łyżeczki, druga z półtorej. Mleka dokładnie tyle samo. Kakao takie jak zawsze... Obiad przy jednym stole. Kompot wypity ze smakiem. Taniec na jednej nodze córci, jako początkującej wróżki... :) Ważne chwile mojego zwykłego/ważnego/wymarzonego Dnia Matki.:) Bez sterty prania i bez obcinania paznokci. Bez wyjeżdżania gdziekolwiek i po cokolwiek. Tylko my. Fajnie byłoby tak po prostu być. Cała rodzina w komplecie. Nic w tym niby nadzwyczajnego. Wręcz przeciwnie - to normalne "bycie ze sobą" jest moim marezniem na Dzień Matki i na każdy inny, zwykły dzień. Marzę o rozmowach. Prawdziwych..., nie o tym co trzeba zrobić... Marzę o tym, by mieć czas na szukanie w ziemi dżdżownic, które ostatnio tak bardzo interesują moją córkę. Chciałabym w Dniu Matki mocno czuć co mam. Cieszyć się ze skoszonej trawy przed blokiem, która tak mocno pachnie. Chciałabym, by życie w tym dniu pachniało inaczej-lepiej. I żeby celebrowowanie ważnych chwil dnia, mimochodem przeniosło się też na inne dni... Ja, on, dzieci... My - to moje marzenie na każdy dzień.
  22. Mama, to najlepszy zawód na świecie, bo w nim ceni się po prostu bycie..., nawet gdy pozostaje się niewidoczną, a zarazem cały czas na wyciągnięcie ręki... i właśnie to jest piękne. I tak sobie myślę, że dopóki sami nie stajemy się rodzicami, to nie wiemy czym jest miłość rodzicielska..., a jest najbardziej wzruszającym doświadczeniem życia. :) "Ten cudowny zawód"wypełniony jest po brzegi miłością..., nie znam takiego drugiego. Będąc mamą zgadzamy się na to, że nasze serca będą już na zawsze poza naszym ciałem - dziś wiem, że zawsze tego chciałam. :)
  23. Witamy serdecznie! Inwencja twórcza córci od początku (maluneczku na buźce) do końca ( rola kotka miauczącego i szukającego dla siebie domku) - bo kotkiem można być na różne sposoby :)
  24. Oto malunek do"ZOO" - wierszyka Pana Jana Brzechwy, który zagościł na dobre w serduszku naszej 2, 5 letniej Hani. Córcia twierdzi, że tam dzieją się cuda: ludzie się ciągle uśmiechają. Rysunek Hanulki znalazł swoje miejsce na książeczkach - "tam mu cieplutko" - tak twierdzi córcia. :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...