-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez serena
-
Witam. Megan powiem ci że bardzo fajna ta lekarka, nie dośc że wyszła do poczekalni to nie wzięła kasy za wizytę bo "nawet nie weszliście do gabinetu" A z Maćkiem bardzo trudno jest cokolwiek osiągnąć, bo to straszny uparciuch.... Oskar przez to że się wstydził top nie robił scen, a ten ma w nosie. Wczoraj jak go chciałam wziąć na ręce to zaparł się nogami o krzesło aż wywrócił je całe. Nigdy nie miałam żadnych problemów tego typu z Oskarem, a tu nagle trzeba się nagimnastykować. Mam iść na lakierowanie ząbków z Maćkiem, ale cienko to widzę Super że dzieciaczki mają zdrowe zęby, u mnie Oskar dosłownie plomba na plombie ale i tak cud że on sobie daje wszystko robić i to bez żadnego znieczulenia, rozumie że musi troszkę poboleć, ale że przestanie. Ale Maćka sobie nie wyobrażam u dentysty. Sekundka super niespodzianka dla Olivki. chłop mnie dziś drażni masakrycznie....
-
Hej. Megan powodzenia z psiakiem. Ja bym się poddała pewnie po takiej historii z Tosią my dziś po ortodoncie. niestety Maciek nie współpracował, zaciął się w poczekalni i koniec, nie wejdzie do gabinetu, uparty jak osiołek. Ale pozaglądała mu w poczekalni do buziaka, i nie ma tragedii ale musimy pilnować bo potem może być niewesoło. Mamy przyjść jak będzie chciał usiąść i współpracować. Ale dziś też jechal i mówił że będzie pokazywał ząbki, a wyszło inaczej. cóż, może następny razem. Z Oskarem było łatwiej
-
Nuchna nie wygląda mi to na szkarlatynę. Przy szkarlatynie wysypka obejmuje tylko buźkę i to tak jak opisała Alfik, to jakiś tam trójkąt "kogośtam". (nie pamiętam). Wiadomo że u kazdego dziecka choroba może mieć onny przebieg. Np. u Macka wysypka wyszła popołudniu, wieczorem mówiłam nawet do mojej mamy że co to znów za cholerstwo ma na buzi, a rano już było po wysypce. Ale z twojego opisu nie wygląda mi to na szkarlatynę. dużo zdrówka. My dość długo się utrzymaliśmy bez chorób więc aktualnie ja gardło zawalone, T gardło zawalone, Oskar mega katar i kaszel, Maciek mega katar i krtań Na szczęście dziś rano po nocyzaczął szczekać a popołudniu już prawie normalnie kaszlał, tak lekko było słychac krtań, więc chyba nie było to jeszcze zapalenie krtani, a jakiś początek bo szybko się uspokoiło, alwe syropy nasze standardowe przy zapaleniu krtani dajemy nadal. Oskar też na razie na lajtowych syropach i mam nadzieję się wybronimy.
-
Hej. Ja niestety dziś na szybko tylko. Tasik mój Maciek przechodził szkarlatynę w listopadzie. Jak zaczął gorączkować lekarka też stwierdziła tylko anginę. Na szczęście dostał antybiotyk na 10 dni, więc kiedy okazało sie że to szkarlatyna to lekarka na zakaźnym w Żeromskim stwierdziła że jest dobrze przeleczony. Obserwuj uważnie Pawełka, Maciek miał wszystkie objawy, tyle że one pojawiają się nie jednorazowo, a w całym przebiegu choroby, dlatego w pierwszych dniach ciężko ją rozpoznać. Maciek miał i wysypkę (choć tą miał tylko wieczorem, rano już było po - stąd nie skojarzyłam), miał malinowy język (i tu zaczęłam się zastanawiać - ale też szybko mu to zeszło że nawet nie zdążyłam do lekarza pójść i pokazać). Dopiero jak zaczęła mu schodzić skóra z rąk i nóg to był już objaw 100% szkarlatyny. Nie taka ta choroba straszna, ale trzeba antybiotyk barć niestety. Pocieszające jest to że mimo że to choroba zakaźna Oskar nie złapał. Oby was ominęła ta przyjemność, ale z doświadczenia wiem że czasem po czasie okazuje się że angina to jednak szkarlatyna. A że wywołują ją paciorkowce to i dlatego może migdały takie wielkie, bo te bakterie to straszny syf. Zdrówka dużo i sił. Natka trzymam kciuki!
-
Ita nie wiem kto to Kasia Krupa, bo chyba nie piszesz o Joasi, tej modelce z USA Megan mi nawet nie chodziło o świadomy atak psa, ile o jakąś taką instynktowną obronę... bo ta bida pewnie już ma taka obronę we krwi skoro nie raz musiał się bronic przed ludźmi. bałabym się po prostu że źle zinterpretuje zachowanie dzieci...
-
Ita jeszcze mi się przypomniało a propos "epitetów" ciążowych. Jak byłam w 9 miesiącu ciąży z Oskarem spotkałam na zakupach z moją przyjaciółką która była także w 9 miesiącu, mamę jej koleżanki z klasy w technikum. Dla mnie to była zupełnie obca osoba, widziałam ją może ze 3 razu w życiu. I wiesz co nam powiedziała? cyt " ale jesteście maciory" dodała jeszcze że "moja Aneta taka nie była". Owszem miałam spory brzuch, byłam w zaawansowanej ciąży przecież, ale na pewno nie wyglądałam tragicznie. Zresztą pamiętacie przecież. Ale w głowie mi się nie mieści i do tej pory mnie krew zalewa jak sobie o tym przypomnę, jak mozna kobiecie w ciąży powiedzieć że wygląda jak maciora i to zupełnie obcej dziewczynie..... masakra.... więc twoja koleżanka jeszcze nie była taka zła
-
Hej. Dalej mam problemy z netem, do tego padł mi dysk w lapku więc siedzę na stacjonarnym a ten muli jak cholera. dziś już ma przyjść nowy modem i może się skończą netowe problemy. Pogoda masakra. Nie było nas kilka dni na budowie (od środy), i w niedzielę wieczorem pojechaliśmy z T zobaczyć czy wszystko ok. Zajeżdżamy a tam okno otwarte na górze normalnie prawie padliśmy. Na szczęście okazało się że jakimś cudem nie napadało wogóle do środka, widać tak wiatr wiał że akurat nie w stronę dziury. Dodatkowo to okno wysokoosiowe więc była spora ochrona. A już myśleliśmy że podłoga będzie do wymiany. Na razie piwnica się trzyma choć nie wiem jak dlugo my nioby na górce ale wiadomo jak jest. Dziubala poleć teściowej dla psa środek Frontline. Kleszcze są bardzo niebezpieczne dla psów. Moja sunia łapała kilkanaście kleszy co roku, bo my do lasu ją zabieramy, na łąki.... moja fryzjerka mi poleciła ten środek bo używa dla swojego psa i w zeszłym roku Allis nie złapała ani jednego. Koszt niewielki bo ok 40zł, trzeba tylko wysmarować skórę na karku i już. My to u naszego weterynarza robimy, zazwyczaj 2 razy w sezonie. Naprawdę warto bo po co się ma pies męczyć. Megan dołączę się do podziwu dla waszego poświęcenia dla pieska. Mój brat tez kiedyś zaadoptował takiego biedaka..... niestety po kilkumiesięcznej walce o jego zdrowie musieli go uśpić.... dodam jeszcze że niestety ale ja chyba nie zdecydowałabym się zostawić takiego psa okaleczonego psychicznie.... tylko i wyłącznie przez wzgląd na dzieci. Jednak taki piesek długo długo będzie jeszcze miał slady w psychice, a dzieci wiadomo, jak dzieci, a to złapią za ogon, a to przytulą mocniej.... u nas na przykład Maciek namiętnie wyciąga jedzenie psu z miski (na szczęście nie je) albo idzie głaskać psa jak ten je mimo że jest upominany że nie wolno. I zawsze się boję żeby go Allis nie złapała, choć ona wychowana z dziecmi od szczeniaka i naprawdę jest wzorem cierpliwości jeśli chodzi o pomysły moich dzieci. Nawet jak jej Maciek grzebie w misce to głowy nie podnosi.... ale wielokrotnie to własnie dzieci dają jej jakies tam jedzonko do miski żeby wiedziała że od nich dostaje jedzenie, tak sobie to wykombinowałam, żeby kojarzyła że oni dają a nie zabierają. W każdym bądź razie naprawdę wielki szacunek za postawę, nie każdy się na to potrafi zdobyć tym bardziej mając tyle na głowie co wy. Mam nadzieję że piesek szybko się zadomowi i wynagrodzi wam trudy tej opieki. No i trzymam kciuki za szczepienie Tosi.
-
Ita super wieści! U nas też póki co okres niepokoju i oczekiwania na wyniki badań.... ciocia T (bratowa mojej teściowej) okazało się że ma guza na wątrobie. Jest po tomografie który wykazał obecność guza także w trzustce i jeszcze jednym miejscu. W sumie wykryli 3. Dziś ma robioną biopsje, wyniki za jakieś 10 dni..... bardzo lubię tą ciocię akurat, i choć ciężko mi pozytywnie myśleć to chce wierzyć że to nie najgorsze.... Więc pomyślcie pozytywnie ze mną, w końcu co wszystkie marcówki to nie jedna.
-
Hej. Maciuś wczoraj bida moja mała się pochorowała. Tzn. od jakiś dwóch tygodni obaj mają katar i od tego kataru kaszel. Początkowo dawałam Rubital i ładnie przechodził kaszel więc odstawiłam. Ale katar został i niestety zaczął obu spływać i znów zaczął się kaszel. Włączyłam Flegaminę i Oskarowi ładnie rozrzedziło i odkrztusił, dziś 3 dzień syropu (w takich wypadkach daję 3 dni wykrztuśny) i już praktycznie nie kaszle. Ale Maciek poprzednią noc całą marudkował, budził się, płakał, sam nie wiedział co chce. Tak myślałam że coś z tego będzie, rano miał 37,5 i koszmarny krtaniowy kaszel. Na szybko poszliśmy do lekarki naszej, akurat się udało że była rano. Osłuchowo ok, gardło czyste - winowajca katar. O dziwo kaszle krtaniowy szybko zmienił się w mokry. Wczorajszy dzię cały przemarudził, ale dziś już lepiej. Bardzo mokro kaszle, mam nadzieję że Flegamina pomoże. Co do paszportów to nam się udało, oboje mają na 10 lat. Oskar miał wyrabiany w 2006 roku, Maciek w 2008. W przypadku Macka była możliwość wyboru czy chcemy zwykły na 10 lat czy biometryczny na 5. Oczywiście wybraliśmy zwykły więc mam nadzieję mamy spokój póki co, choć zdjęcia też mało aktualne bo O miał 13 miesięcy, a M 8 miesięcy. Justyś fajny pomysł z drzewem
-
Witam. Coś mnie serce boli dziś, chyba się starzeję.... ledwo plecy puściły co nie co to serce nawala. Jeszcze Maciek wstał dziś przed 6 Masakra. Ann na dwa wypady rowerowe w tym sezonie raz przeleciał przez kierownicę bo chciał wyjechać na za wysoki krawężnik a drugi raz jakoś źle sobie pojechał i upadł z całym rowerem, upadając uderzył twarzą w chodnik a to się bierze z tego że jeździ szybko i nieostrożnie. I na nasze nieszczęście w obu tych razach był bez kasku choć staramy się go nie puszczać bez. Ale jeden raz T go wziął dosłownie na 10 minut po osiedlu i nie chciało mu się szukać a potem mądra ja nie zabrałam kasku do babci a stamtąd rower wzięliśmy Na nasze szczęście nie uderzył głową nigdzie, a my mamy ostrzeżenie że ma jeździć w kasku bo to kaskader widać i nie pisane mu są rekreacyjne przejażdżki idę ogarnąć choć troszkę .... mam nadzieję że Maciek przez tą wcześniejszą pobudkę odpadnie wcześniej i ja z nim
-
Hej. Ja w domku siedzę, Maciek śpi, Oskar u mojej mamy. Musiałam mu rano obiecać że babcia go odbierze z p-kola bo nie chciał iść więc mam względny spokój. Posprzątałam sobie od rana, druga pralka własnie do rozwieszenia, prasowanie czeka - taki domowy dzionek. Wczoraj jakoś źle spałam i oś mi "wlazło" pod łopatkę. Ruszać się nie mogła, dlatego T wziął chłopców na AWF a ja grzałam plecy termoforem. T oczywiście miał ubaw bo nie mogłam ruszać głową tylko musiałam cała się obracać, więc mnie co chwilę wołał i miał radochę. Dziś już lepiej, ale jeszcze nie mogę skręcać głowy. Masakra. pochwalę się jeszcze że Maciek w końcy chyba przekonał się do nocnika tzn. do robienia kupki. Bo do tej pory wstrzymywał i musieliśmy ubierać pampersa. Niestety nie dało się inaczej bo nie robił po 2-3 dni i potem zatwardzenie, ból i płacz. Mam nadzieję że mu się nie odwidzi znów. A Oskar zaczął w pełni sezon rowerowy czyli w sobotę rozbite dwie wargi, nos, kolano, łokieć, stłuczone biodro i otarte palce. Wygląda jakby wrócił z wojny. Wczoraj mi mówił że nie może iść do -kola bo go dzieci nie mogą zobaczyć "w tym stanie" Na szczęście dziś już wargi wyglądają lepiej, na nosku opuchlizna zeszła - nie jest tragicznie. Uciekam suszyć włosy bo T po mnie jedzie i okazało się że z domowego domu nici, jedziemy do stolarza. Pod warunkiem że mi teściowa z Mackiem zostanie. Miłego popołdnia
-
ech, jak beztrosko mój post poranny brzmi... a wszystko wydarzyło się kilkanaście minut później.... [*]
-
Hej. Dzięki za gratulacje. Megan ale Maciek codziennie budził się z pełną pieluchą, NIGDY nie zdarzyło się żeby wstał z suchą. Po prostu postanowiłam spróbować. Nagadałam mu i co wieczór mu powtarzam że nie wolno sikać bo nie ma pieluszki, że trzeba się obudzić i wołać mamę i po prostu nie sika. Pewnie mu się zdarzy jeszcze ale podkładam mu takie podkłady i luzik. Ale to moja teściowa mnie podpuściła bo ja pewnie jeszcze długo bym mu zakładała. Oskar spał w pieluszce do 3,5 roku ale on sikał niestety i nawet się nie budził tylko spał taki mokry. Zresztą do tej pory wstaje i sika w nocy.
-
Witam. Dziubala ja zaproszenia rozdałam osobiście dzieciom, Oskarek nie mógł bo siedzi w domu w tym tygodniu. A ja poprosiłam dzieciaczki po kolei do szatni i zaprosiłam w imieniu Oskara. A potem każde dziecko włożyło sobie swoje zaproszenie do swojej szafki. Panie pilnowały żeby inne dzieci ciekawskie nie wychodziły w tym czasie do szatni. Megan super z kopniaczkami, te pierwsze są słodkie My w domku siedzimy mimo że pogoda piękna. Wyjść z domu nie mogę bo mam panów od tarasu na glowie. Do ogródka też wyjść nie można bo kują cały taras młotami pneumatycznymi. Jeszcze się tylko pochwalę że Maciek przespał drugą noc bez pieluchy. Pierwsza była z wpadką, choć wydaje mi się że tylko sobie popuścił, oczywiście się nie obudził. Ale to było już nad ranem. Natomiast dziś noc sucha
-
Justyś tu znalazłam co nie co, może jak się wczytasz dokładniej to coś tam znajdziesz. Strona Internetowa Policji Dolnośląskiej Ale wynika z tego że na podstawce może dziecko być przewożone. Najlepiej zadzwonić do Wydziału Ruchu Drogowego i zapytać, kiedy można podkładkę. Wiadomo że bezpieczniej w foteliku, ale przecież nie będziesz wiozła swoich bez jaj. Oskar sporadycznie jeździ na podstawce, jak jedzie z moją mamą. U niej w aucie nie ma fotelika. Ale on ma 120cm więc jest wysoki dosyć. Pewnie to uzależnione jest od wzrostu, muszą pasy przebiegać prawidłowo. Nie wiem ile Kajtek ma wzrostu, ale może się łapnie. Jeśli nie dasz rady zadzwonić to daj znać postaram się coś tu ustalić w komendzie telefonicznie.
-
Dziubala super 5 latek! Wszystkiego najlepszego dla Adasia. A urodziny u was sporo taniej niż w Gibonie. U nas za 18 osób i animatora byłoby prawie 600zł... a gdzie tort, poczęstunek, jakaś kawa dla rodziców. U mnie wychodzi mniej więcej tyle samo co u was, tyle że zaproszonych jest 11 osób. A powiedz mi szykujesz jakiś poczęstunek dla rodziców? Wiesz jakieś ciasta czy coś? Ja myślałam tylko o tym by rodzice mieli możliwość zamówić sobie kawę czy herbatę na nasz koszt. Przecież to urodziny dla dzieciaków. Ale moja znajoma mówi że ona będzie miała ciasto dla rodziców itp i dla każdego rodzica tort, mówi że musi zamówić 3kg ja do tej pory nie robiłam ani nie byłam na takich urodzinach pkolnych więc nie wiem czy taka jest praktyka że robi się poczęstunek dla rodziców? Czy wystarczy kawa i herbata?
-
Hej. Nie miałam dostępu do netu przez święta, albo miałam taaaaaaaki mulący że ledwo doczytywałam co i jak. Na razie też muli, ale mam nadzieję że uda się napisać co nie co. Oskarek coś zaczął kaszleć w nocy z nd na pon. Więc siedzi w domu. Nie chciałabym żeby się rozłożył przed urodzinami. Dziubala a tak z ciekawości ile u was kosztują te urodziny? U nas to 26 zł za osobę plus 10 zł za jedzenie, plus tort i ew. 110zł za animatora. Ale ja raczej nie biorę, dzieciaki będą się bawiły same, jak znam życie będą wariować. Chociaż jeszcze mogę zmienić zdanie. A na wernisażu było super, moje dzieci czuły się wyśmienicie, Maciek chodził na czworakach i szczekał na przykład. Na koniec zarobił w pychol od Stasia Ikuni. Puszek nie pokazywałam zdjęć bo na razie tyle co podłogi, pomalowane ściany. Nie ma co oglądać. Jak już będzie co pokazywać to na pewno pokażę. Mru sprytny kolega Filip Justyś Oskar jeździ w foteliku. Rozkłada się go na podstawkę i oparcie ale raczej jeździ w pełnym. I póki się w nim będzie mieścił to będzie jeździł w całym, czyli jeszcze ze 2-3 lata. Na szczęście on szczuplaczek.
-
Hej. Znów chwilę mnie nie było, ale teraz wietrzymy się ile się da jak tylko pogoda pozwala. Do tego wykańczanie domu, a doba krótka. U nas ok, chłopcy tfu tfu (nie napiszę co bo na pewno się spierdzieli ). W domu pomału domykamy kolejne sprawy, za 3 tyg montują schody (nareszcie skończy się bieganie po drabinie i będzie można swobodnie dzieci puszczać w domu bo w końcu będą barierki), potem wchodzą z drzwiami wewnętrznymi.... więc pomalutku do przodu. Niestety dalej stoimy z kuchnia bo T chce gaz ja indukcję. Żadne nie popuści. Ja mam kilka argumentów za moja racją, on ma tylko jeden - jestem przyzwyczajony. Szlag mnie trafia normalnie. Tak jakby ***** gotował więc tu temat nie ruszony na razie, najwyżej będziemy mieszkać bez kuchni Wszystkiego najlepszego dla naszych pięciolatków! Nie pamiętam niestety kto obchodził swoje urodzinki jak nas nie było ale sto lat wszystkim! Zdrówka dla potrzebujących. Tasik biedny Szymek z tymi oczkami. U nas w zeszłym roku kilka zapaleń spojówek, w tym jakby mniej. Ale zdarza się że mu szczególnie jedno oczko zaropieje. Cholera wie czemu.
-
Dziubala u nas większość dzieci odbieranych jest o 15. Oskar dopiero od kilku tygodni jest w p-kolu do 15, wcześniej odbierałam go tuż po obiedzie czyli zaraz po 14. Teraz siedzi dłużej, czego moja teściowa nie może przeboleć bo "po co ma tak długo tam siedzieć" A wracając jeszcze do zaproszeń to chyba wszystko zależy od pań, jak to rozegrają. Mnie się wydawało że dzieciom może być przykro jak zobaczą że niektóre dzieci coś dostają od pani a inne nie. Ale może jak dyskretnie to zrobi to będzie ok. Niestety, nasza pani nie grzeszy taktem ni dyskrecją.... ostatnio byłam świadkiem jak wyszła do taty który odbierał córeczkę i na całą szatnię zaczęła opowiadać "no co my tu dziś mieliśmy".... bo okazało się że dziewczynka (młodsza od naszych ale jest w grupie 5 latków) nie zdążyła do ubikacji i zrobiła kupkę w toalecie na podłodze, sama chciała posprzątać więc wiadomo jak to wszystko wyglądało. I nasza pani oczywiście musiała wyjść i trąbić o tym, ta biedna mała dziewczynka tak się rozpłakała, schowała się u taty w ramionach a ta zamiast się domyślić ze mała zawstydzona, rozżaliła się bo przecież dla dziecka to trudna sytuacja to stała nad nimi i kłapała tym dziobem, że mała taka samodzielna chciała być i posprzątała, ale co myśmy tam mieli, bla bla bla. No jak patrzyłam na to biedne zawstydzone dziecko to miałam ochotę podejść i palnąć ją w ten głupi blond łeb. Na szczęście druga w miarę ok. Ale ta jedna to..... nadaje się na przedszkolankę jak ja na zakonnicę. dlatego wolę sama, dyskretnie i mam nadzieję obędzie się bez przykrości
-
Dziubala ja jak pisałam większość mam znam osobiście, jedynie mamy najlepszego kolegi Oskara Sebastianka kompletnie nie kojarzę, ale damy radę. Z kąpielówkami może być ciężko, ale w sportowych coś się powinno znaleźć.
-
no właśnie Ann o tym myślę.... część rodziców pracuje do 16 na przykład.... no nie wiem sama, jeszcze musimy pokombinować. Niby u nas większość dzieci odbieranych jest przed 15 (przynajmniej z tych które O chce zaprosić), no ale sama nie wiem. Coś musimy pomyśleć, może faktycznie jak Ania pisze w dzień urodzin? A z zaproszonymi dziećmi będziemy też z O rozmawiać osobiście, zaprosimy ładnie i uprzedzimy że zaproszenie jest w szafce.
-
Dziubala ja mam plan zrobić tak jak pisała Ania, czyli włożyć do szafek. Nie wiem czy to dobry pomysł żeby Pani rozdawała, może niektórym dzieciom byłoby przykro że nie dostają.... a tak jak mamy przyjdą, wezmą z szafek. Ja akurat mam ułatwione zadanie bo część mam to moje koleżanki z dzieciństwa A gdzie robisz przyjęcie? My w Gibonie, blisko i baaaardzo fajnie. Oskar umyślił sobie salę Scoobiego, niestety zajęta w naszym terminie więc musimy wymyślić inny termin. Właśnie podpowiedzcie. Planowałam zrobić urodziny w sobotę, od 11 dp 13. Wydawało mi się że to fajny termin, rodzice mają wolne (przeważnie), akurat na obiad do domku.... Ale teraz skoro sala zajęta myślę o przyjęciu w tygodniu, u nas tam od 17 chyba do 19. I zastanawiam się jak to jest, czy frekwencja jest? Bo nieraz dzieci do 16 w p-kolu.... MARTYNKO, PIOTRUSIU STO LAT!!!
-
Jeszcze wam nie opisałam mojej "przygody" z Maćkiem w niedzielę. Postanowliśmy z T wyjść na chwilkę wieczorem, połazić po sklepach. Wyszliśmy z domu o 19, więc raptem na godzinkę. Teściowa została z chłopcami, miała położyć ich spać. Wróciliśmy koło 21 i teściowa mówi że chłopcy właśnie zasnęli, ale śpią razem. Więc ja na to że ich poprzenoszę już sama. No i poszłam do pokoju, zapalam światło, patrzę śpią moje kochane łajzy przytulone główkami (uwielbiam ten widok). Ale słyszę że Maciek coś ciężko oddycha przez nosek. Pomyślałam że pewnie jakaś koziura mu się zrobiła bo ma resztkę kataru. Podchodzę bliżej, coś się szkli w nosku. Byłam pewna że to katar tak mu zasechł, że akurat zatkał cały nosek, stąd ciężki oddech. Zaglądam, patrzę a on ma w nosie śrubkę. Autentyczną, metalową śrubkę. Tak się zeschizowałam, porwałam go na ręce, drę się do T żeby przyszedł na górę.... masakra. Na szczęscie w takich sytuacjach T jest bardziej opanowany ode mnie. Maciek się obudził, zaczął popłakiwać, coś tam próbował tłumaczyć że ma w nosku coś..... ale dał się uspokoić i leżał już spokojnie. Ja nie mogłam patrzeć jak mu T w nosie grzebie, najpierw próbował pęsetą, ale nie było jak złapać. I wpadł na pomysł że zapałką wyjmie. I faktycznie, udało się. Maciek potem tak się rozżalił jak mu zaczęłam tłumaczyć że nie wolno tak robić, łzy mu leciały taki wielkie jak grochy. Mam nadzieję że zapamięta lekcję. Moja biedna teściowa nie dość że panikara to nie może sobie darować że przy niej to zrobił, a ona nie zauważyła. A jak on zasnł z tą śrubką nie mam pojęcia. Dobrze że zauważyłam bo do rana nie wiem co by było, może jakiś obrzęk albo co.... normalnie szok.
-
gratulujemy!!! Franusiu witaj!!!
-
Mru na nas możesz liczyć będę z chłopcami ale wiem że liczysz na odwiedziny maluchów stąd ich zabieram. Niech się oswajają ze sztuką od małego Ania u nas też raczej buty na rzepy, O nie umie wiązać i raczej się nie garnie. Niezapominajka trzymam kciuki choć pewnie jesteś już po cc i tulisz maluszka. Ja dziś byłam usunąć drugą ósemkę, na szczęście ostatnią przewidzianą do usunięcia. Ostatnio było wszystko super, zresztą pisała. Ale teraz miałam jakiś niepokój. I słusznie, no albo sobie wykrakałam... przeżyłam masakrę..... najpierw tuż po podaniu znieczulenia wystąpiła u mnie tachykardia (koszmarne doświadczenie) - musiałam kilkanaście minut leżeć głową w dół żeby uspokoić serce i żeby tętno wróciło do normy. Potem okazało się że mimo znieczulenia czuję wszystko normalnie. Więc lekarz trzy razy dokładał znieczulenia, tyle że już bez czegoś tam co spowodowało właśnie tachykardię.... sam był w szoku i twierdził że już niemożliwe żeby mnie mogło boleć. A jednak ....rwanie cholernie bolało..... potem baaaardzo powoli mnie pionizował, znów kilka minut nim pozwolił wstać, chyba się bał żebym mu tam nie zemdlała, ale serducho się już uspokoiło. Przez 1,5 godz po zabiegu ból był masakryczny, dopiero tabletka pomogła. Ewidentnie coś nie tak ze znieczuleniem, niestety bywa i tak. poprzednim razem miałam identyczne znieczulenie, wszystko było super, zero bólu. A teraz nie dość że ta tachykardia to jeszcze nie trzymało, ewidentnie jeden nerw było czuć (a musiał wyłączyć 3 nerwy to wyrwania tego zęba). Ale lekarz jest naprawdę super i jeśli jeszcze kiedykolwiek będę miała coś do wyrwania to tylko u niego. Choć powiedziałam mu że mam nadzieję że się już nie spotkamy w takich okolicznościach.