Skocz do zawartości
Forum

Samhain

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Samhain

  1. A ja się pochwalę tym, że jestem złym człowiekiem! :) Spotkałam się w Święta, przypadkiem, z dziewczyną, która była zbulwersowana faktem, że karmię Julę butelką. Skoro mam mleko to powinnam zmusic córeczkę do ssania. Co ze mnie za matka itd. Dogryzała mi wprost, wcale się nie kryjąc (może to i lepiej, że nie za plecami), że Mała na pewno nie będzie przybierac na wadze, chorowac... To było dwa miesiące temu. I co? Jej dziewięciomiesięczna córeczka (mimo rozszerzenia diety wciąż jeszcze karmiona piersią) waży nieco ponad osiem kg i jest okropnym niejadkiem, a ta moja "biedna" Jula młodsza o pięc miesięcy ponad sześc kg i nie ma z nią najmniejszych problemów. Chorobowych, odpukac, też. I nie to, że cieszę się z faktu, że ta znajoma walczy z brakiem apetytu u dziecka czy też życzę jej źle, ale powiedziałam bez ogródek co myślę o ocenianiu ludzi według schematów. I jestem z siebie dumna. A jeszcze bardziej z Julki, która uciera ludziom nosa. O! :)
  2. Samhain

    Sierpień 2011

    oby_Laura: Mam podejrzenie, że u Julki też coś dzieje się z ząbkami, bo ostatnimi czasy zrobiła się marudna, pcha łapki do buzi, smoka ciamka zawzięcie... Gabrysiowi szybko poszło z ząbkami. Pogratulowac! :) Co do urlopu to się zgadzam. Ja wprawdzie mam z kim pogadac, a i męża często w domu, ale czasem tęsknię za pracą. No, może nie za samą pracą jako taką, ale wyjściem do ludzi. Niekoniecznie tylko do mam, z którymi rozmawia się głównie o dzieciach. Rozumiem więc Twoją chęc powrotu do pracy. Myślałam, że wracasz, bo musisz, ale nie jesteś tym faktem zachwycona. Ach, gratulacje też z okazji słowa "tata". Tatuś pewnie spuchł z dumy :)
  3. Śliwowica podobno jest mocna, więc na pewno było wesoło ;)
  4. Margeritka: Mojemu mężowi mówiono, żeby szukał żony w kościele, więc Twój mąż musi byc fajnym człowiekiem ;) Oj, tak - czas płynie szybciej. Na szczęście nie wypływa na długo. Góra na kilka dni, a najczęściej dzień, dwa.
  5. Gdyby nie było warto, nie czekałabym...
  6. Ulla: Myślę, że każda z nas zdobywa się na jakieś poświęcenia z miłości do swego mężczyzny. Zresztą to powinno działac w dwie strony :) Mój akurat jest tego wart, więc znoszę rozłąkę i radzę sobie. To wcale nie jakieś bohaterstwo, bo zawsze byłam samodzielną osóbką. Ale dzięki za uznanie. To miłe :)
  7. Brak mi słów, żeby wyrazić wdzięczność za otrzymane informacje. Co za ulga! Naprawdę dziękuję! Jula urodziła się mając 44, a teraz ma 61 cm. Jest wysoka, ale myślę, że to geny. Wygląda proporcjonalnie, więc fakt, że wykracza poza dane z siatki centylowej jeszcze mnie nie martwi. Czytałam, że są specjalne mieszanki dla wcześniaków, ale tutaj dzieciaczki urodzone przed terminem dostają NAN1. Widziałam w szpitalu i zanim unormowała mi się laktacja, Jula też dostawała to mleko. Chodzę z córeczką do lekarza na wizyty kontrolne oraz szczepionki, a gdyby potrzebowała nagłej pomocy (oby nie), zgłosiłabym się po pomoc do szpitala, ale pomijając powyższe unikam kontaktów z tutejszą służbą zdrowia. Lekarze wprawdzie są sympatyczni, uprzejmi, skorzy do pomocy, ale… Kiedy Jula miała katar, polecono mi lepiej wietrzyć pomieszczenia. Ja jednak drążyłam temat i okazało się, że jest on związany z refluksem. Córeczka koleżanki prawdopodobnie ma robaki (objawy są wręcz książkowe), a w ośrodku zdrowia zalecono dawać jej słodycze (!), bo skoro lubi, będzie je jadła i zniknie problem braku apetytu. Wobec powyższego uważam, że nie ma sensu pytać o zmianę mieszanki, ani o rozszerzenie diety. Kieruję się intuicją i obserwacją dziecka. To nie jest tak, że każdy płacz córeczki uspokajam butelką mleka. Wiem, że mieszanką można przekarmić dziecko i doprowadzić w przyszłości do nadwagi. Jednak ostatnio Jula rzeczywiście ciągle była głodna i zdarzało jej się jeść częściej niż trzy godziny w ciągu dnia. Nie skąpiłam jej mleka, bo w nocy ma kilkugodzinną przerwę, więc w sumie nie wychodziło więcej niż siedem posiłków na dobę. Z drugiej strony ten ciągły głód był dla mnie jednym z symptomów gotowości do rozszerzenia diety. Zaserwowałam dziś córeczce marchewkę. Ogromnie przypadła jej do gustu. „Ciamkała” z zadowoleniem i aż szkoda było jej przerwać, ale nie dałam więcej niż trzy łyżeczki. Z pewnością jej też nie zaszkodziła, jutro dostanie więc kolejną porcję. Póki co zamierzam podawać posiłki tylko ze słoiczków. Nie z lenistwa. Po prostu mam dostęp tylko do warzyw hodowanych na sztucznych nawozach. Do mleka będę dodawać kaszkę ryżową (nie mam kleiku, ale myślę, że to nie robi większej różnicy). W każdym razie wiem już jak ułożyć dobowy jadłospis. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!
  8. Margeritka: Ależ to musiało byc fajne uczucie miec pod ręką mamę! I sam poród, i nauka karmienia... Super! :)
  9. Margeritka: Mnie bardziej szokuje fakt poznania męża na czacie niż w kościele ;) Za to zaintrygowałaś mnie. Bo niby jak to, zaczęliście rozmawiac? Na mszy? ;) Przedszkola tutaj są bardzo fajne. Dzieciaki mają dużo robótek, ciągle coś nowego. Nie brakuje materiałów. Natomiast szkoły są na niskim poziomie. Zero stresu, prawie zero nauki. Prace domowe to kpina. Nie wszędzie jest tu tak fajnie jak w moim miasteczku. W stolicy jest zupełnie inaczej. To przykre, ale Polacy wyrobili tam sobie kiepską opinię i nie jest już tak sympatycznie jak było kiedyś. A szkoda.
  10. Ullano to pięknie....my też jesteśmy internetowym małżeństwem....:) Fajnie że mąż ma tam pracę, a czym się zajmuję i ogólnie napisz mi jak tam się żyje...bardzom ciekawa Internetowe małżeństwa górą! Pozytywnie! Mój mąż jest rybakiem i często nie ma go po kilka dni w domu, więc teraz mam z Julą zaprawę ;) Islandię albo się od razu pokocha, albo znienawidzi. To surowy kraj. Mieszkamy w małej, bajkowej miejscowości. Wszyscy się tutaj znają i wszystko o sobie wiedzą, co ma swoje minusy ;) Życie tutaj jest cudownie proste. Załatwianie spraw urzędowych to bajka. Formalności sprowadzone do minimum, np. rozliczanie podatku trwa około siedem minut i robią to za nas. Ogólnie płaci się baaardzo wysokie podatki, ale widac za co. Kiedy okazało się, że urodzę wcześniaczka, dwa razy podstawiono samolot tylko dla mnie, żeby przetransportowac mnie na oddział dla wcześniaków w Reykjaviku. Nie musiałam pokryc kosztów. Z ciekawostek napiszę, że kiedy idzie się zimą do sklepu, zostawia się samochód na parkingu z włączonym silnikiem, żeby się nie wychłodził. Ileż razy zostawiałam pieniądze na wierzchu i nigdy mi nic nie zginęło! Dzieci nie muszą chowac rowerów, zabawek. Jeśli ktoś znajdzie, o ile jest podpisane, odniesie właścicielowi. Jeśli wypijesz za dużo w barze, możesz zadzwonic po policję. Odwiozą cię do domu bez żadnych konsekwencji. Nawet położą do łóżka ;) Wolą to niż gdy ktoś pałęta się po mieście stwarzając zagrożenie. No i mamy muzeum penisów. Ogólnie mogłabym tak pisac bez końca, ale póki co starczy ;)
  11. Ja zrozumiałam, że Margeritce chodzi o "choroby", czyli kombinowanie w temacie co zrobic, żeby nie pójśc do szkoły. 37 stopni to nie gorączka. Nie puściłabym do innych dzieci malucha, który ma objawy choroby, ale też podtrzymuję wypowiedź, że nie pieściłabym się z dzieckiem, które oszukuje. Termometr w herbacie, te sprawy ;) Moja mama np. robiła tak, że jeśli informowałyśmy ją z siostrą o złym samopoczuciu, bezwzględnie zabierała nas do lekarza. Miała akurat taką możliwośc, nie musiała brac wolnego w pracy. Wiedziałyśmy więc, że nie ma sensu kłamac, bo i tak się wyda. Ulla: Pocieszam się, że skoro jesteśmy matkami rzuconymi na "głęboką wodę", będziemy bardziej odporne i samodzielne :)
  12. Witam! Przejrzałam porady udzielone przez Panią i znalazłam odpowiedzi na wiele moich pytań, ale nie na wszystkie, zakładam więc nowy temat. Będę wdzięczna za pomoc, ponieważ zawzięcie szukam informacji i znajduję tak sprzeczne, że zaczynam mieć dołka. Moja córeczka to wcześniak z 32 tygodnia ciąży. Równo trzy miesiące karmiłam ją wyłącznie moim mlekiem odciąganym laktatorem, gdyż Jula nie chciała ssać piersi. Za to od początku zaprzyjaźniła się z butelką. Po trzech miesiącach, mimo regularnego odciągania, ilość mleka zaczęła się sukcesywnie zmniejszać. Walczyłam o laktację, jednak w tej chwili po kilku próbach uzbiera mi się w ciągu dnia ok. 50 ml. Od czwartego miesiąca zaczęłam więc dokarmiać córeczkę mlekiem modyfikowanym (NAN1 z kartonika, bo tylko takie jest mi dostępne), a teraz pije już prawie wyłącznie mieszankę. W tej chwili Jula w ciągu doby wypija w granicach 900-1100 ml mleka (średnio siedem posiłków). Kiedy karmiłam ją moim mlekiem, dostawała je na żądanie i tak już zostało przy mieszance. Nie niepokoję się o przyrost wagi, córeczka urodziła się ważąc 1988 g, natomiast teraz przekroczyła już 6 kg. I ciągle jest głodna. Zwłaszcza w nocy. I tu pojawiają się moje wątpliwości. Po pierwsze: kiedy mogę zacząć rozszerzać jej dietę? Zapoznałam się z nowym schematem żywienia i niewiele mi z niego wynika. Przede wszystkim nie wiem czy zakwalifikować Julę do niemowląt karmionych piersią czy mieszanką. Zwłaszcza, że jest wcześniakiem. Raz liczą jej wiek urodzeniowy (szczepionki), raz korygowany(rozwój). Poza tym przez około trzy miesiące córeczka miała refluks. Teraz ulewa i wymiotuje sporadycznie. Nie ma też problemów z odgazowaniem, kolkami, kupką… Julka rozwija się prawidłowo, tyle że ma lekkie opóźnienie w stosunku do rówieśników urodzonych w terminie. Pewnie trzyma główkę, ale jeszcze nie siedzi, a przedmioty dopiero zaczyna chwytać (przeciągnie kocyk, założy pieluszkę na głowę itp.). Niewiele jest zabawek, które zwracają jej uwagę. Za to od jakiegoś czasu nie pozwala nam się karmić. Pije mleko w leżaczku, z butelki opartej o kocyk, którą świadomie podtrzymuje rączkami (!). Nie wypluwa smoczka, nie krztusi się. Postękiwaniem sygnalizuje potrzebę odbicia, trzeba jej wtedy pomóc, a po wszystkim wraca do posiłku. Sporo czasu zajęło nam odkrycie tego faktu i zrozumienie o co jej chodzi (zresztą wyszło na jaw przypadkiem). Już nawet nikomu o tym nie mówię, żeby nie było, że wyrodna matka… Mam wrażenie, że mleko oznaczone jedynką już jej nie wystarcza. Ciągle jest głodna. Potrafi domagać się nowego posiłku w godzinę po zakończeniu ostatniego. I to stanowczo. Nie ma wtedy możliwości, żeby zająć ją czymś innym. Poza tym nie będę przecież odchudzać niemowlaka! Jakoś nie wyobrażam sobie, żebym miała ją karmić jeszcze przez miesiąc tylko mlekiem modyfikowanym… Poza tym Jula wykazuje zainteresowanie jedzeniem dorosłych. Na jego widok mlaska i pakuje sobie rączki do buzi. A z drugiej strony wciąż ma odruch wypychania z buzi smoczka uspokajającego (butelkowego nie). Jestem krytykowana przez znajome i rodzinę, że przy takim bezproblemowym w kwestii jedzenia i brzuszka dziecku jeszcze nie dałam jej do spróbowania czegoś innego niż mleko. A już najwięcej słyszę na temat tego, że powinnam wprowadzić NAN2. Nie jestem podatna na krytykę, jeśli specjalista doradzi mi, żeby zaczekać, to go posłucham. Zatem ten długi wywód sprowadza się do pytań czy już mogę spróbować z czymś nowym, czy też powinnam zaczekać? I ewentualnie do kiedy? Po drugie: od czego zacząć rozszerzać dietę? Raz słyszę, że skoro Jula nie śpi w nocy, bo ciągle je, można jej dodawać kaszkę do mleka, żeby się najadała i dłużej pospała. Inni tego odradzają, bo kaszka nie ma żadnych wartości odżywczych, a dziecko i tak będzie się budzić. Jeszcze inni radzą zacząć od słoiczków (dynia, marchewka, ziemniak – mam dostęp tylko do marchewki…) i obserwować reakcję. Są i tacy, którzy polecają soki… A gdzie jeszcze zawirowania z kaszką manną (gluten)? Czytam, słucham i nie znalazłam choćby dwóch pokrywających się wypowiedzi… Ileż ja bym dała za przykładowy początkowy jadłospis! Taki „łopatologiczny”: godzina 7 rano – mleko. Itp. Po trzecie: jaka rada na głodomora? Zdaję sobie sprawę, że nawet jeśli teraz zacznę serwować Julce produkty np. ze słoiczków, nie będzie się nimi tak od razu najadać. Co zrobić, żeby jadła w regularnych odstępach, a nie ciągle? Zmienić już mleko na następne? Wzbogacać? Czym? Jak liczyć kilka łyżeczek ze słoiczka? Jako oddzielny posiłek czy „wstęp” przed butelką? Po czwarte: napisała Pani, żeby nie dopajać herbatką granulowaną, tylko zwykłą. Dlaczego? Bo ja mam tutaj dostęp tylko do granulowanej właśnie, a Jula lubi rumiankową… Przepraszam, że wypowiedź jest tak długa. W desperacji chciałam dokładnie opisać sytuację. Z góry dziękuję za pomoc. I pozdrawiam!
  13. Oj, przydałaby mi się tutaj mama. Chocby w takie dni jak dziś, kiedy to Julka bez powodu wyje w niebogłosy. Moja mama też "nie pieściła się" ze mną i z moją siostrą. Też chodziłam do szkoły z "chorobą". Wyszłam do tego stopnia na ludzi (że tak skromnie napiszę ;) ), że też tak będę postępowac w przypadku swoich dzieci.
  14. Ulla: Ależ pytaj! :) Najpierw wylądował tutaj mój mąż. Kiedy jeszcze nie był moim mężem ;) Miał dwie propozycje pracy w różnych krajach, rzucił monetą i... padło na Islandię. Później poznaliśmy się. Żeby było ciekawiej na czacie :) Oboje w trudnej sytuacji. Pisaliśmy ze sobą jakiś czas, niezobowiązująco. I tak od słowa do słowa... Spotkaliśmy się na żywo i zaiskrzyło. Kiedy stanęliśmy przed wyborem: Islandia czy Polska (byle razem), nie zastanawiałam się ani chwili. I nie żałuję.
  15. W ciąży słuchałam tylko audiobooków i to w dodatku kryminałów. Na początku zmuszałam się do muzyki dla niemowląt albo chociaż łagodnych ballad, ale totalnie mi nie pasowały. Teraz puszczam Julce piosenki angielskie. Gdzieś czytałam, że dziecko do roczku najlepiej chłonie obcy język. Oczywiście nie nauczy się słówek itp., ale oswoi i później łatwiej się nauczy, a mi na tym zależy. Doszłam do wniosku, że skoro słyszy w domu głównie język polski, piosenki angielskie mogą byc dla równowagi. Tak więc polecam. A z muzyki (to też gdzieś czytałam), najlepiej Mozart.
  16. Nie zaglądałam tu wczoraj (świąteczna gorączka). Mieszkam w Islandii od trzech i pół roku. Za oknem (a okno w salonie jest na całą ścianę) mam widok na Morze Grenlandzkie i góry. Zapiera dech w piersi. I faktycznie do Koła Podbiegunowego tak ze dwadzieścia kilometrów. Widac przy dobrej pogodzie. Kocham Islandię całym sercem. Zakochałam się od pierwszej chwili. Czasem mam wrażenie, że tutaj się urodziłam, a potem mnie "przesadzono" do Polski. Ach, gdybym miała tutaj rodzinę...
  17. Nooo, z tym chlebem to w życiu bym nie wpadła. Co mama to mama. Jak tak czytam to zaczynam doceniac fakt, że Jula w zasadzie nie robiła mi problemów. Pomijając notoryczną bezsennośc...
  18. Margeritkaa ja karmię piersią od początku i musiałam odrzucić zwykły biały chleb, bo Ola robiła po nim cuchnące kupki i męczyła się przy wypróżnianiu, poza tym nie jem cebuli i czosnku Pierwsze słyszę o chlebie. I współczuję. Bez kapusty to jeszcze pal licho, ale bez zwykłego chlebka???
  19. MargeritkaSamhain to mieszkasz prawie na końcu świata:):):) Prawie. Przy dobrej pogodzie go widac
  20. Ulla: Jakbym czekała aż tu zima przejdzie... Śnieg leży często nawet w czerwcu. Mieszkam 20 km od Koła Podbiegunowego :)
  21. Ullawidzę, że nam w stronę kwaśnych potraw idzie...ja pamiętam, że Miko w brzuchu źle znosił ocet..więc na święta ryba po japońsku odpadła jak i po grecku choć uwielbiam A do ryby po grecku dodaje się ocet? Bo mój mąż nie dodaje...
  22. Ulla: Oj myśli, myśli. Z tego wniosek, że trzeba hardo odpowiadac i nie dac się zbic z tropu.
  23. marzen@ Póki co jestem na etapie gromadzenia informacji. Mam już taki charakter, że najpierw popytam, poczytam, przeanalizuję, a później ewentualnie działam. Jedni tę kaszkę na noc chwalą, ale gdzieś też czytałam, że kaszka to w zasadzie zapychacz bez wartości odżywczych. A skoro tak to masz rację: dobrze jest ją podac z czymś i w ciągu dnia, jako posiłek. Tak w ogóle to zamówiłam sobie dwie wypasione (podobno) książki o racjonalnym odżywianiu niemowląt. Według nowego schematu. I tak sobie myślę, że wstrzymam się z czymkolwiek póki ich nie dostanę, i nie przeanalizuję ;) Jula jakoś tak od ponad tygodnia śpi w nocy po pięc godzin. Nic nie mówię, żeby nie zapeszyc...
  24. Ogólnie wierzę w badania itp., które udowadniają, że mleko mamy ma cenne właściwości. Jednak głęboko w poważaniu mam mentorskie wywody jak to dziecko karmione butelką jest biedne, bo nie ma kontaktu z mamą. Gdyby tak było, większośc dzieci (jak nie wszystkie) karmionych właśnie butelką, byłoby degeneratami, alkoholikami, mordercami itp. itd. Na litośc boską! Lepsza matka, która karmi mm, ale poświęca dziecku dużo czasu, tuli, kołysze, całuje, bawi się z nim niż taka, która z obowiązku odpęka karmienie piersią, a potem niech dziecko poleży do następnego karmienia w leżaczku. Wiem, że są matki, które i karmią piersią, i zajmują się dzieckiem, ale rozmawiamy o tym czy butelkowe mamy są wyrodne. Nie są! I doprawdy współczuję tym, które nie miały pokarmu. Jakaż jest na nie w Polsce nagonka!
  25. Gołąbki, kapustka pekińska, kiszona... Ech. Okazuje się, że to najsmaczniejsze potrawy świata! :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...