Skocz do zawartości
Forum

Samhain

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Samhain

  1. Mój mąż też od razu wszystkim wypaplał. A podobno to baby plotkują! ;)
  2. A my staraliśmy się dośc długo, bo ponad czternaście miesięcy. Przez ten czas, po odstawieniu miałam nieregularne okresy i powoli zaczynałam wpadac w paranoję. Zazwyczaj robiłam pierwszy test po czterdziestu dniach od ostatniej miesiączki. I nic! Raz zrobiłam tych testów aż pięc w odstępie co kilka dni, a po ostatnim po pół godzinie dostałam okres. Wtedy się załamałam i postanowiłam zrobic badania. I może ten pomysł pomógł, bo raz podjęta decyzja uspokoiła mnie, pozwoliła się zrelaksowac. Chciałam pójśc na badania w Polsce, ale nie zdążyłam... Kiedy po raz kolejny spóźnił mi się okres, postanowiłam byc twarda i nie robic testu, żeby znów się nie rozczarowac. Jedna kreska zazwyczaj piekła jak policzek. Przeszłam wtedy ostre przeziębienie, długie bo na wszelki wypadek nie brałam żadnych tabletek, leczyłam się tylko domowymi sposobami i na karb choroby złożyłam kolejne opóźnienie. Do zrobienia testu namówił mnie w końcu mąż przekonując, że jeśli jednak jestem w ciąży, lepiej wiedziec niż nieświadomie zaszkodzic maleństwu. Nigdy nie zapomnę tego dnia. Wstałam rano i bez przekonania zrobiłam test. Położyłam go obok umywalki odłożony okienkami do dołu, żeby mnie nie dołował. Nie sprawdziłam po trzech minutach. To dziwne, ale zapomniałam. Gdybym przed wyjściem do pracy nie zajrzała do łazienki, żeby przejrzec się w lustrze, tak by tam został do mojego powrotu. No ale rzucił mi się w oczy, podniosłam go więc, spojrzałam i znów odwróciłam. Dopiero po chwili załapałam, że są dwie kreski. Znów odwróciłam. Dwie kreski jak byk! Zamurowało mnie, ręce zaczęły mi się trząśc... Ogarnęłam się i poszłam do sypialni, ale nie wiedziałam co powiedziec, więc tylko brutalnie potrząsnęłam mężem i pokazałam test. A potem było jak w bajce, słowo daję.
  3. Mnie się bardzo podoba tytuł tego posta, bo zamierzam byc zdrową egoistką jak tylko Mała podrośnie. Mam takie podejście, że moja córeczka jest ważna, mój mąż jest ważny, ja też jestem ważna, ale najważniejsi jesteśmy razem. Marzy mi się jak najbardziej optymalne podzielenie uwagi między naszą trójcę. Jula od początku śpi w swoim łóżeczku, a mój mąż ani razu nie wylądował na kanapie, bo ja śpię z dzieckiem i przede wszystkim jestem matką, a żoną gdzieś tam na dalekiej pozycji listy. To się sprawdza, bo mój mąż spędza z Małą niemal tyle samo czasu co ja (mamy to ułatwione, bo Jula od początku jest karmiona butelką), na równi karmi, zmienia pieluchy itd. Jest czas kiedy bawię się z córeczką do upadłego, przytulam, całuję i wszystko co tylko wymyślę, jest czas kiedy robi to mąż, kiedy robimy to razem, ale jest też w końcu czas kiedy siedzę w wannie z książką lub wychodzę do koleżanki na ploty. Bo jestem też kobietą i nie dam sobie wmówic, że przez to wyrodną matką. Rozumiem mamy, które boją się zostawic dzieci z teściowymi. Co mama to mama ;) Ja akurat mam tę komfortową sytuację, że mama mojego męża (nigdy nie mówię o niej "teściowa") jest cudowną kobietą, nie miałabym więc oporów, żeby zostawic z nią dziecko. I kiedyś tak będzie. Najpierw na krótko, godzinkę-dwie, później na dłuższe okresy. Patrzę na koleżanki, które tak robią i widzę, że to dobry pomysł. Owszem, dzieci to nas potrzebują najbardziej, ale dajmy im szansę to zrozumiec i zatęsknic.
  4. Kiedyś kłóciliśmy się z mężem o poród. On chciał byc przy nim, ja zdecydowanie odmawiałam. Nie chciałam, żeby zapamiętał mnie spoconą, krzyczącą i... no wiecie. W końcu jednak ustąpiłam. I nie żałuję. Po pierwsze niepotrzebnie martwiłam się, że będzie patrzył na mnie z czymś na kształt obrzydzenia. Powiedział mi po wszystkim, że to jest tak cudowne przeżycie, że nie zwraca się uwagi na "efekty uboczne". Po drugie był dla mnie ogromnym oparciem. Czułam się bezpieczniej, jak to zazwyczaj przy nim. Opieka lekarska też dała mi ten komfort, ale to nie to samo. Po trzecie rozładowywał atmosferę. Pomijając nieprzyjemne efekty (ból, strach itd.) dzięki niemu było... zabawnie. A to wszedł na porodówkę w takim szoku, że już rodzę (trafiłam do szpitala z nadzieją na podtrzymanie ciąży, ale się nie udało), że położne rzuciły się go uspokajac, a to zaczął się rozglądac po sali, mówiąc: "Rozglądam się, żeby wiedziec, w którym miejscu upadac, co by nie uszkodzic jakiegoś sprzętu"... Po czwarte wreszcie popłakał się kiedy usłyszał płacz Małej i to był dla mnie drugi po dziecku bezcenny widok, bo jeszcze go nie widziałam płaczącego. Poza tym dumnie przeciął pępowinę... Tak więc ja poród z mężem zdecydowanie polecam!
  5. Justyś82Adziewczyny a jak dokarmiałyście mieliście jakiś system najpierw cyc a potem butla ile wlezie przy każdym karmieniu czy co któryś posiłek tylko z cyca Chciałabym pobudzić jeszcze laktacje bo po 4 dniach tylko na butli w szpitalu zrobiło swoje a położne stwierdziły że nie ma co odciągać mleka i jak wrócimy do domu to się unormuje A się nie unormowało i nie mogę sobie wybaczyć że nie uparłam się na to dostawianie do cyca w szpitalu - ale straszyli ze traci na wadze i wyląduje pod kroplówką na święta Nigdy więcej nie zaufam personelowi medycznemu a następnym razem już będę mądrzejsza Nie brałam nawet pod uwagę cesarki ani że będę miała problemy z laktacją więc się na takie ewentualności nie przygotowywałam bo wtedy mogło być inaczej przez tydzień w domu walczymy jak się obudzi cyc potem ja odciągam resztki mała dostaje zapychacz z butli a ja odciągam resztki by dać sygnał że potrzebujemy więcej. Problem jest tylko taki że mała zasypia po piersi i ciężko ją obudzić a po pół godziny ssie butle jak oszalała w kilku ratach a czas karmienia się przedłuża boje się że mała niedojada i nie śpi a jak już zaśnie to nie z uczucia sytości lecz już pada ze zmęczenia Jakieś dziwne te położne. Jakim cudem wytrzymałaś cztery dni bez odciągania mleka??? Myślę, że powinnaś próbowac przystawiac córeczkę do piersi tak często jak się da. Wiem, że to łatwo powiedziec. Zmęczenie na pewno daje Ci się we znaki. I zagubienie... Gdzieś czytałam, że wystarczy dzień-dwa, żeby laktacja się unormowała, może więc obędzie się na jednodniowym maratonie, a później już będzie lepiej. Moja córeczka zasypiała właśnie ze zmęczenia od ciągania cyca (przez kapturek). Ważyliśmy ją w szpitalu z dokładnością co do grama i wypijała góra 15-20 ml. Nie chcę Cię straszyc, po prostu myślę, że dobrze byłoby gdybyś kilka razy zważyła swoją przed i po posiłku (to uciążliwe, zwłaszcza że najlepszy efekt daje ważenie tylko w pieluszce, oczywiście nie zmienianej w trakcie). Kombinowanie raz z cycem, raz z butelką na dłuższą metę chyba nie ma sensu. Przede wszystkim wykańcza Ciebie, a córeczkę dezorientuje. No i jeśli przyzwyczai się do smoczka, trudniej będzie jej ssac pierś. Błędne koło.
  6. Mam znajomego, który pracuje w szklarni i jak powiedział co oni tam wyprawiają, żeby szybciej rosło to sama ograniczyłam warzywa. No ale nic. Wybieramy się na wakacje na trzy miesiące, a tam u jednej i u drugiej babci będą warzywa z własnego ogródka, więc nadrobimy. Może też przywiozę na zapas. Fakt, słyszałam że w pewnym okresie (raczkowanie, te sprawy) większośc dzieci staje się niejadkami. Mojej córeczce to chyba dobrze zrobi, bo choc nie biegnę z butelką na każdy płacz, robi się pulchna. Wcześniaki podobno mają problemy z przybieraniem na wadze, ale to nie mój. Margeritka: Tych kaszek nie ma co żałowac. Wczytuję się ostatnio w książkę "Zdrowy start" Agnieszki Górniakowskiej (gdzieś o tym już pisałam) i tam jest, że nie wnoszą one zbyt wiele do diety dziecka. Oprócz kalorii. Pani Kościółek z tego forum też o tym pisała. I tak sobie myślę, że będę je rzadko serwowac Małej. Jeśli już to z owocami (któraś z mam o tym pisała), ale to rzadko.
  7. Też bym gotowała, ale tak jak napisałam: warzywa są tutaj nie do przyjęcia. Dla nas to co w słoiczkach jest niesmaczne, bo jesteśmy przyzwyczajeni do soli, tak jak napisała Afirmacja. Warto unikac przypraw jak długo się da, a doprawiac do smaku ziołami. Ewentualnie. Czytałam też, żeby poczekac z wprowadzaniem deserków i słodkich kaszek. Dzieciaki w nich zasmakują i potem nie chcą jeśc warzyw.
  8. AfirmacjaSamhain na razie dawałam jej słoiczki, bo teściowa nakupowała różnych. Dzisiaj dałam skosztować szpinaczku z ziemniakami, również zasmakowało jej bardzo. Po nowym roku mam zamiar kupić sobie takie coś Philips Avent SCF 870 - Ceneo.pl i sama będę jej przygotowywać obiadki. Też planuję to kupic. Upatrzyłam już dawno, ale wcześniej nie był mi potrzebny. Najpierw chciałam kupic blender, jednak szybko się rozmyśliłam. Po pierwsze mam taki doczepiany do wielofunkcyjnego robota kuchennego, po drugie szkoda mi czasu na stanie przy garach po to tylko, żeby Mała zjadła potem kilka łyżeczek zupki. Wolę przez ten czas się z nią pobawic. No i to gotowanie na parze... Jestem pewna, że urządzenie się sprawdzi. Teraz też daję Julce słoiczki. Warzywa tutaj to masakra. Ze względu na specyficzny klimat pakują w nie tyle chemii ile wlezie. Sama wolę zjeśc puree z paczki niż tutejsze ziemniaki, które smakują jak papier. Ani mi w głowie dawac to dziecku.
  9. Margeritka: Wszystkiego najlepszego dla Oleńki z okazji kolejnego "urodzinowego" miesiąca! :)))
  10. Ściema, ściema. Wczoraj akurat dostałam książkę o żywieniu dzieci ("Zdrowy start" Agnieszki Górniakowskiej, mogę polecic) i tam jest napisane, że kilka godzin. A ja w Sylwestra planuję skosztowac nalewki koleżanki. W końcu. O!
  11. Justyś82ADziewczyny kiedy i dlaczego przeszliście na butle. Ja próbuje karmic piersia ale dokarmiam butla bo mam mało pokarmu i boje sie ze skończymy na modyfikowanym Karmiłam moim mlekiem (odciąganym) całe trzy miesiące. Potem laktacja zaczęła mi zanikac, wprost przeciwnie do potrzeb Julki. Teraz Mała pije wyłącznie mieszankę. Nie bój się tego mleka. Co prawda bezdyskusyjne jest, że najlepsze jest mleko mamy, ale skoro go brakuje, trzeba sobie jakoś radzic. Znam mnóstwo dzieci wykarmionych mlekiem modyfikowanym, które rozwijają się prawidłowo. Moja córeczka też. I przede wszystkim nie daj sobie wmówic, że coś z Tobą nie tak, że karmisz mieszanką.
  12. AfirmacjaUlcia wszystkiego dobrego dla Mikusia!Samhain wczoraj jadłyśmy zupkę marchewkową z ryżem i byłam w szoku, bo Ninusia zjadła cały słoiczek! Tak jej smakowało, że nie nadążałam jej dawać, bo oblizywała się i wołała o jeszcze wystawiając język Ja póki co daję samą marchewkę. Ryż ugotowałaś tak normalnie? Moja też wcina aż jej się uszy trzęsą i krzyczy jeśli nie podam na czas nowej łyżeczki :) Ileż można na samym mleku? Dziś będziemy testowac połączenie marchewki i ziemniaka :)
  13. Ulla: Czekamy na historyjki! Malusia: Pewnie, że można dołączyc. I tu, i gdziekolwiek chcesz. Witaj! :)
  14. AfirmacjaJa też rozszerzam dietę, Ninka jadła już marchewkę i jabłuszko, a przed snem o mleka dodaje niepełną miarkę kaszki.Samhain nasze dziewczyny w podobnym wieku są :) Witam koleżankę Julki! :) I jak tam kulinarna przygoda z marchewką? A tak w ogóle: spisałam sobie Twój podpis. Piękna myśl.
  15. Ullaa i pochwalę się.....mój Mikołaj dzisiaj kończy dokładnie 2,5 roku No, pogratulowac! To już mężczyzna Ja już się nie moge doczekac takiego wieku u Julki...
  16. Ulla: :))) la_luna: Aj, bo facetom się wydaje, że kobiety zwracają uwagę na wszystko oprócz nich samych. Stają na głowie, żeby się przypodobac, nie przyjmując do wiadomości, że wystarczy byc sobą ;)
  17. Szkoda, że nie mam Was wśród znajomych na żywo. Bo dla większości tych co mam tutaj jestem jakimś odmieńcem ;)
  18. Ullaja też jako maluch szybko dostawałam i mój też bo głodomór Też dostawałam. Pewnie stąd teraz "wykłady", że powinnam już karmic Julę.
  19. Samhain

    Gdzie ta ciąża?

    Wpiszę się i ja, chociaż nie jestem godna stawac obok kobiet, które starają się o dziecko kilka lat. U nas trwało to czternaście miesięcy. To dośc krótko, ale i ja przeszłam swoje. Był etap żalu, że wcześniej brałam tabletki (niby nie powinny miec wpływu na płodnośc, ale kiedy się czeka i czeka na dwie kreski na teście, zaczyna się wierzyc we wszystko), był etap myślenia, że to kara za to, tamto i siamto. Były chwile nadziei, kiedy okres spóźnił się choc o dzień. Był czas, gdy potrafiłam w jednym cyklu zrobic pięc testów (może poprzednie były wadliwe?). Były chwile wspierania się wzajemnie z mężem, ale też i patrzenia na siebie krzywo. W końcu zapadła decyzja o badaniach. Ciągle odwlekana, ze strachu. I przemyślenia w rodzaju: co dalej? In vitro, adopcja (nota bene kiedyś chcemy adoptowac dziecko)? Zdarzały się też okresy, kiedy nie staraliśmy się, nie myśleliśmy obsesyjnie, bo przecież oprócz myśli o dziecku było też mnóstwo innych spraw. Praca, podróże, hobby, znajomi... W końcu nie wybraliśmy się na badania. Nie zdążyliśmy. Chyba wierzę w to, że najlepiej jest nie myślec. Ten wyjątkowy test robiłam bez przekonania. Byłam pewna, że spóźniający się okres jest wynikiem przeziębienia, które przeszłam zaledwie kilka dni wcześniej. I kiedy zobaczyłam dwie kreski, byłam ogromnie zaskoczona. Szczęśliwa, owszem, ale przede wszystkim zaskoczona. Trzymam za Was wszystkie kciuki!
  20. A tak w ogóle jak długo alkohol "wietrzeje" w organizmie? Ktoś mi ostatnio wkręcał, że w mleku matki to tak ze dwa tygodnie. Jakoś nie chce mi się wierzyc...
  21. MargeritkaSamhain wiesz, ja też po 4 miesiacu nie rozszerzałam diety, uważam, ze to mleko do 12 roku życia jest najwazniejsze, a reszta to tak na smak i zeby dziecko uczyło się połykać Pytałam doradcę tu, na forum, czy już mogę rozszerzyc dietę Julki i dowiedziałam się, że owszem, zatem próbuję, ale póki co tak jak napisałaś: do smaku. Zaczęłam po odrobince marchewki, do mleka dodaję na noc łyżeczkę kaszki... Nie spieszyłabym się, gdybym karmiła piersią, ale że nie mam już mleka i karmię mieszanką, wygląda to u nas trochę inaczej. Jula to straszny głodomór i mleko jej już nie wystarcza. Na "dorosłe" jedzenie patrzy tak łakomie, że mąż chciał ostatnio poczęstowac ją bigosem ;)
  22. Pochodzę z okolic Ełku, ale mieszkam za granicą. W przyszłym roku wybieramy się na dłuższy urlop do Polski i właśnie uświadomiłam sobie, że i mnie dotknie problem pod hasłem: gdzie w mieście zmienic pieluchę? Teoretycznie można w samochodzie, ale jakbym chciała w bardziej "luksusowych" warunkach? Możecie podpowiedziec?
  23. la_luna: Ja swojego męża też właściwie znałam przed ślubem raptem trzy tygodnie. Tzn. poznaliśmy się na czacie, do pierwszego poznania ciągle rozmawialiśmy przez telefon, potem spędziliśmy razem dwa tygodnie wakacji, potem przyjechał na święta i spędziliśmy ze sobą tydzień (wtedy się oświadczył), a potem były następne wakacje i nasz ślub. Wychodzę z założenia, że jak małżeństwo ma byc szczęśliwe, to nie ma znaczenia jak długo para się ze sobą spotyka :) A dlaczego właściwie skłamał, że jest Francuzem? Że niby szybciej byś się zakochała? ;)
  24. Ja ostatnio byłam wyrodną matką, bo Jula skończyła cztery miesiące i wciąż dostawała tylko mleko, podczas gdy powinna miec już rozszerzoną dietę. Tak sobie myślę, że do końca życia nie przestanę byc tą wyrodną matką
  25. Ulla: Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy ślubu!!! :)))
×
×
  • Dodaj nową pozycję...