-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez realne
-
Goska - pamiętaj że twoja to jednak był dość spory wcześniak... niecałe 2kg Małolatka - ten 1 pkt i w zamartwicy na pewna ma znaczenie, ale znam dzieci które podostawały po 1 pkt - za bijące serduszko - i rozwijają się zdrowo [zazwyczaj to spore wcześniaki - najmniejszy ważył 800g... niestety jego siostrzyczka 700g nie przeżyła :( ] I pamiętaj że każde dziecko rozwija się w swoim tempie! Mnie ostatnio dr w CZD pytała czy jestem przekonana że moja to wcześniak [jak zobaczyła w karcie zapis że jest wcześniakiem] - powiedziałam co o tym myślę i że to był 35tyd i 7 dni/36 i 0to stwierdziła ze był to nieznaczny wcześniak, już ponadganiała [i zaczyna przeganiać] i nie ma się co przejmować.
-
Hmm chyba nadrobiłam... Opisy skończone [pierwsza część zlecenia] uff czekam na akcept - 2/3 które zrobiłam wczoraj i dziś ano już zaakceptowane Fryzjer zaliczony i jestem rudzielec :P [później poszłam jeszcze do PLAYA, do sklepu Pepco [kupiłam niekapka za 5 pln [a co! Niech jakiś u babci będzie] i książeczkę 'do wody' - zaszalałam :P Fryzjer z farbowaniem 'po znajomości' nie wyszedł mnie aż tak drogo - myślałam że będzie gorzej - normalnie tyle u siebie płacę w Zduńskiej Woli za ścięcie - i to też niby tanio bo stały klient. W domu w sumie nie było mnie praktycznie 5h! Mała w tym czasie zaliczyła spacerek około i po 0,5h drzemkę [ponoć 2 razy]... nawet rodzicom robiła siku grzecznie do nocniczka - chwilę po wysadzeniu jakby już rozumiała [mama jest pełna podziwu - a ja chciałabym żeby już jej to zostało]... ale wróciłam po tych 5h... najadła się - cycek - ale mi się przyssała... hehe jakby mnie z rok nie widziała - i srujneła w pieluszkę bez ostrzeżenia :(... ale tylko kupa... pielucha przebrana i została sucha do wieczora - podsumowując od wczoraj 7:30 do dzisiaj - około 17 - miała tą samą pieluszkę [nawet w nocy nie zsikała się, ale rano miała taki stęskniony wzrok jak zobaczyła nocnik i nie spuszczała z niego wzroku aż jej nie posadziłam i w tym momencie siknęła, że aż nabrać się można że już rozumie]... koło 19 zrobiła jeszcze siku na nocnik i hop do wanienki... po kąpieli znowu przyssała mi się do cycka i puścić nie chciała [nie musiałam jej cycka trzymać - sama sobie trzymała :P] Mam nadzieję że nie rażą was moje opisy? A i jutro może uda mi się wrzucić filmik pt 'Pani Prezes' Jak siedzi na krzesełku obrotowym brata przed komputerem i wali w klawiaturę Dziadek - Lenka powiedz mamie żeby odwróciła cię do komputera. Magdalenka - Aaaaaaa!!!!!! [to chyba miało oznaczać dokładnie to co mój tata wcześniej powiedział] Kasiu - zdrowia! Blumchen - wszystkiego NAJLEPSZEGO dla PÓŁROCZNIAKA!
-
mamaola - do fryzjera jadę z ciocia, wszędzie u nas to trzeba się umawiać etc, a ciocia jak do nas przyjechała przyznała się ze jutro jedzie do Szadku do swojej fryzjerki, zadzwoniła zapytać czy może jeszcze z siostrzenicą przyjechać i fryzjerka się zgodziła... to jadę :P
-
Robota polega na zrobieniu około 50 opisów do podanych słów kluczowych [opis ma zawierać te zwroty] i później wrzuceniu tego na serwisy video typu youtube [utworzenie nowego konta i ctrl+c i ctrl+v po kilka razy] - to już moje drugie takie zlecenie u tego kolesia poprzednio szukałam tych serwisów, teraz przynajmniej to odpada [ale stawki nie zmniejszył na szczęście] Poprzednio jeszcze byłam w ciąży, miałam czas i nudziło mi się to zajęło mi to 3 dni - wliczając szukanie serwisów - teraz mam termin do soboty, ale nie muszę szukać serwisów. Generalnie małpia robota
-
goska - już wszyscy poszli sobie - nawet mama pojechała do pracy na noc :P teraz mała już wykąpana - jeszcze przed posadziłam ją na chwilkę i zrobiła siku i kupę - ale były by jaja jakby zrobiła kupę do wanienki - na gąbkę - bo na profilowanej gąbce ją kąpiemy. Zabieram się za zlecenie - złapałam dodatkowe zleconko za 300pln - dużo zabawy, kasa niewielka, ale zawsze coś... z drugiej strony 300pln też drogą nie chodzi
-
Witajcie u nas cała chałupa gości. Rano sąsiadka i za chwilę koleżanka - nie zdążyła wyjść przyszła ciocia-babcia [siostra mojej mamy], szykowała się do wyjścia przyszła druga ciotka [druga siostra], w miedzy czasie kolega, a przed chwilą druga sąsiadka... Mała od 7:30 ma suchą pieluszkę - rano siku i kupa, później wysadzałam co 2-2,5h i leci siku - raz po godzinie bo spinała się i zrobiła kupę. A jutro jadę do fryzjera ściąć włosy i chce farbować - na jakiś odcień rudego chyba :) Tylko to wypad na minimum 3h... mam nadzieję, że mała [i dziadkowie] przeżyją...
-
Guga - szybciej wysadzić niż później zbierać sie do zapierania tego [a jednorazówek uzywać mi sie nie widzi, zapieranie co prawda chwilę, ale wiadomo, że to nic przyjemnego i najpierw muszę podumać jak i kiedy to zrobić, teraz mam o tyle dobrze, że dziadki mi zapierają to czego złapać nie zdążymy :P] natalia - polecam, spróbuj i dziewczyny - nie zrażajcie się na starcie - jedna kupę uda się złapać, 5 sie przepuści, innym razem wyjdzie tylko siku... ale nie ma się co przejmować - na dobrą sprawę ja łapanie kup i siku traktuje prawie jak zabawę, może sport - dla siebie, ja kupki [co którąś tam] łapę od końca września - początki mamaola - a ja podziwiam Was z BLW, moja na razie raz chwyciła brokuła i krzywiła się strasznie... ale dalej ciumkała... myślę, że sadzanie na nocnik jest łatwiejsze niż nakłonienie dziecka do zjedzenia tego co jest na 'talerzu'. A co do śmiechu to dziadek własnie ją dzień wcześniej zaczął rozśmieszać jak siedziała na nocniku - mówił zabawnym tonem 'mama', 'babcia', 'dziadek', 'a kochasz babcie?', 'a kochasz dziadka?', etc... i łaskotał nosem po brzuchu i sie śmiała - aż zrobiła mu kupę pod nos :P Kasiula - miałam wczesniej pochwalić cie za pamiętnik, wiec robie to teraz Aśku - ja słyszałam, że jabłka fermentują w brzuchu [każdego] jak przed lub po zjedzeniu jabłka wypiło się wodę - i to może dać nawet wynik pozytywny przy dmuchaniu w balonik ponoć. Teraz sie zastanawiam nad większym łapaniem siku - dziś wpadłam na pomysł wysadzania co przewijanie :P Kiedyś - na początku - wysadzałam maleństwo co 2h, ale tylko tydzień wytrzymałam [moja systematyczność - a raczej jej brak - dały o sobie znać]... zobaczymy jaki efekt będzie teraz. Aha i jak któraś chce wysadzać tylko dlatego, że ktoś tak robi... i samemu tylko sie męczyc to nie ma to sensu - dziecko wyczuje atmosferę, może jakąś presję i nici - zrazi sie do nocnika, do sygnalizowania potrzeb etc i dopiero się narobi. Takie wysadzanie dziecka to ma być zabawa z dzieckiem i dla niego swojego rodzaju atrakcja a nie przykry obowiązek. Coś jeszcze miałam napisać i mi uciekło [ehhh pamieć] dopiszę jak mi się przypomni
-
agatcha - moja też ma lekko czerwone nóżki przy pupie - tam gdzie jest największy ucisk... ale małej to nie przeszkadza, chwila poleży na brzuszku - na moich kolanach - zanim sięgnę chusteczki etc... to zdarzy zbieleć i mała nie daje oznak że ją to boli. Może tak jak ja mojej na początku dawaj wodę czy to do zabawy czy to do picia? [ja teraz ostatnio jakoś mniej daję wodę - jakoś od razu po posadzeniu kupa idzie - tzn 5 minut, dziś jakoś od razu - zdążyłam ją posadzić nie minęła minuta a ta sruuu ] I jak się niecierpliwi i czujesz że mogą ją boleć te zaczerwienienia to może zobacz najpierw w ubranku jak się będzie zachowywać? [tzn posadź normalnie w pieluszce i w ubranku na tyle ile zazwyczaj ją sadzałaś wcześniej i zobacz jak się zachowuje] bo może mała jeszcze po prostu niepewnie czuje się na nocniku i woli się trzymać czegoś? [w wannie ma burty, tutaj ich nie ma :P] wtedy daj dziecku może żeby trzymało cię za twoje dłonie, lub podtrzymuj małą? A i teraz przed kąpielą rozebrałam ją i zanim przyszła wanienka z woda to posadziłam ją na nocnik - pieluszka sucha od ostatniego przewijania - i znowu siku - a siedziała chwilkę [przynajmniej do wanny nie musiała już robić :P]
-
mi ten chodzik troszke przypomina mit z lyzeczka w herbacie... podobno sobie tym wybic opko mozna :P ok nie pije herbaty z lyzeczka - bo nie slodze, ale wczesniej sie zdarzalo :P osobiście znam dużo dzieci - w tej chwili niektórzy już dorośli - wychowanych na chodzikach... wszyscy zdrowi i zaczynali chodzic o czasie - tzn. 10-12mies. wychodzę z założenia że wszystko dla ludzi tylko z UMIAREM - jak ktoś puszczał dziecko w chodziku w każdej wolnej chwili - w sumie powyżej 3h i 0 samodzielnych ćwiczeń - to może i mogło się odbić to na rozwoju. mała w tej chwili 'chodzi' sobie po pół godziny dziennie średnio. a wczoraj w kąpieli mnie zaskoczyła... najpierw zaparła się nogami, ale to zapiera się przy każdej okazji... a później usiadła złapała się za ścianki wanienki i siedziała, umyłam i później położyłam - ale łatwo nie było bo cały czas chciała wstawać, tylko nie załapała że może się podciągnąć trzymając brzegów i śmiesznie to wyglądało :) i dziś zrobiła mi 2 kupy do nocnika + 1 w pieluchę i jakiś pierd w pieluchę... rano na nocnik - siku, kupa - standard jak na razie... ubrałam, nakarmiłam a ta bez ostrzeżenia sruuu... pielucha do przebrania - podczas zmiany posadziłam na nocnik i siknęła sobie... w ciągu dnia zmiana pieluchy na bardziej elastyczną bo stwierdziłam że ta jest za sztywna do siedzenia [była sucha] to znowu na nocnik i siku poszło... później jeszcze jedna zmiana - znowu siku, sprzedałam ją wujkowi [mój brat] - zaczęła krzyczeć, patrzymy do pieluchy a tak jest troszkę kupy... do przebrania - ją na nocnik - siku i kupa jeszcze poszły... i stwierdziłam że co przewijanie będę ją na nocnik sadzać [i w tym czasie spokojnie kompletować sobie następną pieluchę], żeby nie leżała ani na brudnej czy mokrej pieluszce ani bez niej.
-
goska - przeciez sie nie pogniewalam za tamta uwage, mala za bardzo rozmemlala gazete i sama jej zabralam. A farby drukarskiej w buzi nie widzialam i mala zdrowa :P anouskuka - fajne autko :) a to 2 dni temu nagrane: YouTube - Zabójczy śmiech tylko nie zjeść mnie za chodak!
-
agatcha - lekarzowi chyba ktoś wakacje ufundował i tak gada... sorki ale mnie nawet guru od żywienia chyba nie przekona że słoiczki które miesiącami stoją na półce w markecie są zdrowsze od świeżo zrobionej zupki lub ugotowane i podane [BLW]
-
Anoushka - najlepiej z dzieckiem pójść i po przymierzać nocniki [u niektórych sprawdza się foczka u nas sprawdziła się 'kaczuszka', znajomi mają 'tron' Fisher Price, i na początku byli zachwyceni, dziecko chętnie siadało, teraz ucieka - bo małą przerażają fanfary], U mnie wcześniej jak mała nie siadała i łapałam kupki trzymając ją w pozycji jak do karmienia to wybrałam taki który będzie mi łatwo między nogami zamontować [turystyczny, płaski - bez podparcia] Ale nie trzeba łapać koniecznie do nocnika - na początku jak się np boisz że maluszka przerazi nagłe wysadzanie [zmiana pozycji z leżącej na siedzącą] to możesz po prostu odpiąć pieluszkę - i zaraz po zrobieniu ją zmieniać. Jak masz problemy z rozpoznawaniem to może poprzyglądaj się dziecku - połóż bez pieluszki np na ceratce + tetra lub podkładzie [seni się doskonale sprawdza - bo są dość duże i chłonne]... dziecko może troszkę stękać przed, może zaciskać bardziej nerwowo piąstki, na pewno się jakoś napina - z tego nie wyrastamy ;), może szukać kontaktu wzrokowego - zazwyczaj przed kupą dziecko robi siku [własna obserwacja] i wtedy ma takie załzawione oczy [ale to nie jest niestety wyznacznik, bo dziecko dość często sika, a dość rzadko robi kupę ] i ja miją sadzam od 10 do 30 minut w zaleznosci od potrzeby... zazwyczaj 20 minut
-
Dziś jeszcze nie wymiotowała, ale kupy ma mega rzadkie i bardzo żółte [po 2-3 dziennie] - pierwszą po szpitalu miała zieloną [pewnie po żelazie].
-
U nas na ząbek się zapowiadało już od świąt [a nawet wcześniej] i do tej pory ani widu ani słychu - no już prędzej słychu [jak się drze bez powodu], ale ciągle ani widu :P Wczoraj mała jadła czerwony barszczyk na rosole [taki jaki jedliśmy wszyscy, tylko nie przyprawiany - bo my nie doprawiamy, jeżeli już to każdy sobie indywidualnie] - ale tylko troszkę i nie krzywiła się zbytnio. Dziś też jadła zupkę made in home - powered by babcia Zmiksowane warzywa + mięsko [coś alla Gerber domowej roboty]
-
Moja po szpitalu wymiotuje jeszcze - ale coraz mniej, dzisiaj raz po kąpieli już ubrana w śpiworek i trzeba było przebierać. Najgorzej było w dzień wyjścia, ale nic innego jej nie dolega... ma wilczy apetyt - tak jak zwykle... Dziś szalała sobie w chodaczku, do tej pory stała - mimo że dotykała nogami podłoża, dziś zaczęła się przemieszczać - na razie w bardziej losowy sposób [rytm muzyki?], ale jak chciała dojść do zabawki która jej upadła to bardzo celowała żeby dojść do miejsca gdzie zabawka upadła... i z grzechotki zrobiła sobie mikrofon i śpiewała sobie do niego - wiem panie Antosiu że teoretycznie chodzik nie jest zalecany, ale ja mam inną praktykę i doświadczenia. aaa i wczoraj moja mama mnie rozbawiła - mamy jedną pieluchę wielorazową która przypomina otulacz [tzn krój, napy etc]... ja się kapałam a ta przyszła do mnie czy może założyć malej i czy to już kompletna pielucha - odpowiedziałam jej że nie, ze trzeba jeszcze założyć otulacz... ok wychodzę z wanny... mija popołudnie i pod wieczór tata do mnie że jej pielucha przemokła... ja patrze a ta założyła tylko tą pieluchę, nie zakładając otulacza - to i tak pielucha dość chłonna jak wytrzymała od 14 do 19! [pieluszka konopna]
-
Agatcha zgadzam się przecież nie chodzi o chwalenie się i jakiś wyścig - sorki troszkę inne priorytety są przy dziecku. Kasia - zdrówka Moja ostatnio nie chce spać w dzień - znowu - ale na szczęście ładnie sygnalizuje kupkę - a robi po 2-3 dziennie! W ogóle to chyba strasznie podoba jej się siedzenie na nocniczku. Wtedy jest i bez pieluchy i siedzi [a nie leży], zabawki, woda, nocnik to same atrakcje :P
-
Ja jeśli mogę sie wypowiedzieć to jestem jednak po stronie Rudzi, dziecko się rozwija we własnym tempie a jest sporo dzieci, które od razu wstawały bez pełzania i raczkowania i dopiero z pozycji stojącej siadały! Oczywiście teoretycznie lepiej jest jak dziecko przejdzie wszystkie etapy, ale NIC na siłę, chce wstawać to OK. Zresztą mi moja mama ciągle powtarza że ja to bym chciała żeby dziecko rozwijało się jak w książeczce, a tu tak się nie da. Super że maluch się rozwija.
-
Kasiawawa - papa... nie nadrobiłam i nie wiem gdzie wyjeżdżasz i po co, ale udanego wyjazdu życzę i dzięki za SMSka jak leżałyśmy w szpitalu a my dobranoc... mam nadzieję że do jutra
-
Dziękuję wszystkim za wsparcie I najmilej wspominam pielęgniarkę która jeździła z nami na badania i odbierała nas z izby przyjęć [rejestracji czy jak zwał tak zwał]... zresztą Panią Magdalenę [taka fajna jajcara i pożartować i serdeczna i super]
-
Niedokrwistość i morfologia będą badane już w przychodni metabolicznej hmmm gdybym sama nie przechodziła bym podobnych badań po wypadku też nie wiedziałabym 'co oni do mnie rozmawiają' teraz siedzimy u moich rodziców i póki co jest ok.. miałam się zdrzemnąć - hmm średnio mi to wyszło, Magdalence też coś nie wychodzi... za to rano zrobiła mega kupę i w szpitalu też się kupsańca udawało łapać, tylko jednego nie złapałam w dzień z tomografią i EEG, ale to nie ma się co dziecku dziwić, że nawet nie miała siły zasygnalizować... na EEG dobre 2,5h nas męczyli żeby poszła spać i żeby się udało... zobaczymy jaki będzie rezultat.
-
Witam, nie jestem w stanie Was nadgonic... jestem juz u rodziców [wlasnie pojechali na miasto zrobic zakupy - i dlatego moglam wlaczyc kompa] :P U nas w sumie wszystko dobrze i... NIE WRACAMY już do CZD na oddział niemowlęcy - może po ostatnim już nas nie chcą - I DOBRZE! zgodnie z planem 18.01 pojechalismy do szpitala - oczywiscie mala na czczo od 6tej zeby od razu jej mocz pobrali do badania... mała super pogodna, podkleili ją, dali glukozę i pojechałyśmy z butlą na USG - na poprzednim się darła jakby ją kto ze skóry odzierał, teraz spokojna, roześmiana nawet z doktorkiem wykonującym USG sobie pogadała ... 0 płaczu! wróciłyśmy na górę zaglądam - w woreczek ślicznie nasikane - badania pobrane, nakarmiona, glukozą przepojona, i... pobieranie krwi... [no coz taka nagroda za to ze byla grzeczna :(], ale szybko pobrali i dała się szybko uspokoić ... ale to już nie to samo co z rana... wieczorem dowiedziałyśmy się, że mała ma niedokrwistość, ale taką której się jeszcze nie leczy - luz... rano [19.01] dr na obchodzie mówi że to już całkiem zaawansowana niedokrwistość [jakieś płytki szpik produkuje mniejsze czy jakoś tak, przez ten niedobór żelaza]... nie ma to jak opinia 2 lekarzy... pytam czy jest szansa wyjsc 'jutro' - bo nic nie powiedziała - a bałam, się ze przez ta niedokrwistosc moga ja zatrzymac bo np cos im na mozg padnie... powiedziała ze wydjziemy jutro o ile mała czegos nie złapie - najlatwiej tam o zlapanie rota wirusa, pneumocystoze [nie wiem jak sie to pisze] i adeno wirusa [pochodana od rota], czyli nie bedzie wymiotowac, miec biegunki czy gorączki to wychodzimy :P na usg jednak wyszły te zwapnienia i tomografia aktualna... po południu przyszła pani dr i zapytała czy chcemy czekac od 22.02 czy chcemy jutro bo akurat zwolniło się miejsce - ok jak juz lezymy to lepiej zeby jutro [20.01]... i to trzeba juz zalozyc wklucie [wenflon], od 3ciej na czczo, koło 6 kroplowka uzupełniająca płyny, koło 8 tomografia... taka była teoria :) w nocy tak sie fatalnie czulam ze o 1szej zwymiotowalam polowe obiadu, a przed 3cia reszte [i to niestety juz w sali na podloge], pielegniarka powiedziala ze malej da mieszanke od 3ciej, ale mala nie chciala jesc, oddala ja mi ode mnie zjadla 100ml, chcialam zeby przyszla ja odlozyc [bo mala calyczas wenflon probowla gryzc i sciagac skarpete - znalazlam dzwonek i... przyszedl caly oddzial - tzn wszystkie pielegniarki [chyba nawet te z sasiadujacej neurologii] i lekarze.. [okazalo sie ze to dzwonek nie po pielegniarke, tylko alarmowy ktory uzywa sie jak z dzieckiem jest tragicznie - np umiera... ale zostalo mi wybaczone 'ze wzgledu na stan zdrowia' sama od 1szej juz do rana nie spalam - nie moglam i mialam same czarne mysli - jak to bedzie z tym usypianiem.. o 6tej zadzwonilam po meza... czulam sie fatalnie bo 'powinnam byc twarda a wymieklam', czulam sie jak histeryczka, hipochondryczka, genralnei do bani... ale maz po dosc dlugim przekonywaniu zdecydowal sie przyjechac z moim tata... razen czekalismy na tomografie - zjechalismy dopiero kolo 10! [od 3ciej dziecko bez jedzenia, az sama wyszlam z sali i tylko tata i dziedek ja zabawiali - nieskutecznie, ale sie starali, ja wolalam nie wchodzic zeby jej 'cyckiem' nie draznic] przed badaniem zasnela na korytarzu... wjechalismy, ale pikajace maszyny ja obudzily, ale byla spokojna i sprobowali bez uzypiania i się UDALO! - nie potrzebna byula narkoza jak zadzonili spowrotem na oddzial zeby nas odebrali to tamci mysleli ze badanie sie nie odbylo [to sie nazywa doping :P] na badaniu potwierdzily sie mikro zwapnienia - ponoc na tyle mikro ,ze lekarz opisujacy zastanawial sie czy w ogole o nich pisac... ale niestety napisal i nasza pani dr stwierdzila ze dla pelnego obrazu chce jeszcze zrobic eeg.... ktore wstepnie umowila na poniedzialek [super zapowiadal sie caly piatek i weekend w szpitalu - myslalam ze cos mnie strzeli] ale powiedzialam pani dr e jak sie zwolni cos jutro to my sie chetnie piszemy, nawet jak sie zwoli dzisiaj [20.01]... o 12:30 okazalo sie ze sie zwolnilo na 13-14 - super, mala akurat spala, ale musielimsy ja obudzic , bo na eeg dziecko musi spac w dodatku musi byc zarejestrowany proces zasypiania - po 13 pojechalismy - ja, dziadek i mala, tata ulotnil sie po tomografii do pracy. jak zakladali jej ten 'kask' i podpinali diody to sie strasznie rozryczala... widac bylo ze chce jej sie spac, ale strasznie nie wygodnie jej w tym 'czyms' na glowie i nie mogla zasnac bo zaraz sie wybudzala.. troszke zasnela u dziadka na rekach... niby sie udalo cos zarejestrowac, ale mala krotko spala, wic nie wiemy jaki bedzie wynik i czy nie beda chcieli powtarzac - to juz nasej pani dr powiedzialam ze ewentualne powtarzanie teraz nie ma sensu bo i tak nie zasnie - bo byla wystarczajaco senna [po zdjeciu kasku, doszlismy do sali polozylismy ja w lozeczku, chwila i poszla dalej spac] mialam nadzieje ze wydziemy, ale musielimsy poczekac do konsultacji z pania ordynator i opinia neurologa... naszczescie 21.1 opinii neurologa jeszcze nie bylo, zostala umwiona juz wizyta w neurologa w przychodni, przy okazji wizyta w poradni audiologicznej - ale to juz poprzednio zostal wyznaczony termin i w poradni metabolicznej... ale to juz wszystko poradni i nigdzie sie nie kladziemy
-
Wpadłam tylko powiedziec dobranoc... spakowana i naszykowana do szpitla moj ojciec mnie dzis caly dzien wkurwia [delikatnie mowiac] najchetniej poslalabym go na ksiezyc... w mieszakniu tylko pranie ledwo co ze sznurka zdjete a ten caly czas ze syf, ruszyc sie nie idzie etc... karmie mala i chcialam zeby M podal mi spiworek [mala byla karmionana na noc] a ojciec do mnei z tekstem 'sama rusz dupe i se siegnij' - kur*a jak go o to nie prosze to po hu*a sie odzywa.... Usypiam mala a ten mi ciagle nadaje ze nie spakowana, ze on musi sie wyspac i najpewniej jutro rano bede sie w biegu pakowac - jezu - nawet jesli to co to jego obchodzi, jak nie zamierza pomagac to przynajmniej niech nie przeszkadza bylo umawiane z maam przez tel ze 21.01 mam ostatnia rehabilitacje tata z 21 na 22 ma nocke w lodzi - praca zmianowa... mial nas 20 odebrac ze szpitala [mam nadzeje ze 20 wyjdziemy], 21 zawiesc na rehabilitacje [lub nie zalezy jak pociagi kursuja - ale to najmniejszy problem] i pojechac od nas pociagem do pracy, rano pociagiem przyjechac, przespac sie i mielismy razem pojechac do zdwoli - mialam tam byc do konca miesiaca... i co? ten przyjezdza i mowi ze on 20 musi wracac, bo 21 musi pomoc bratu [mojemu] porozwozic gazety [brat dorabia rozwożąc reklamy po blokach... a z ostatniej rehabilitacji to ja moge zrezygnowac, bo tam to nie robia niczego czego nie moglabym w domu robic i zebym sie dzieckiem zajela a nie ciagle na komputerze grala... jakbym nie wiem ile siedzaial.. owszem czasem sprawdze forum, cos napisze, zaloguje sie na travianie etc... ale to i nie jest caly czas... robie to jak mala spi! [czyli glownie w nocy ostatnio :P] pier*ole - na rehabilitacji wole byc, do domu w zd woli moge nie jechac... łaski bez! w doatku starszej przez tel naopowiadal jaki to u mnie syf i w ogole nie sprzatam i nie oplaca sie sprzatac bo i tak tego nie uszanuje etc... to starsza przez tel stwierdzila ze jest jej mnie szkoda - bo wie ze jestem zmeczona siedzenei mz dzieckiem, ale tez jest jej przykro ze 'tak' mnie wychowala - tzn na balaganiare... nosz kur*a! po tym wszystkim NIE chce już mi sie jechac do ZD Woli - jak mam tam mniec stresy etc - wystarczy ze od maja do prawie konca czerwca bede w ZD Woli bo maz bedzie sie uczyl do egzaminu radcowkiego i my migrujemy zeby mu nie przeszkadzac... az sie boje myslec co bedzie sie dzialo... ale mezowi zapowiedzialam ze jak ja nie wytrzymam z moimi to ja przyjezdzam a on migruje uczyc sie do swooich rodzicow [do nich to juz na pewno nie pojade]. pytanie co jest ze mna nie tak... bo albo cos jest ze mna nie tak albo mam poje*ana rodzinke [tzn starszych i tesciow]... ok tesciowa moze byc jedza, ze staresza zawsze sie srednio dogadywlam ,ale ojcec zazwyczaj byl ok a tu takie jazdy... andropauzę przechodzi czy co? sorki za wulgaryzmy, ale musialam zie wyzalic.. jeszcze gorsze epitety chodza mi po glowie :/
-
mamaola - we krwi
-
adria - wspolczuje.... ja sie zastanawiam czy jak moja bedzie miala zabki to czy asekuracyjnie nie zakladac oslonek [jadla juz z nich na poczatku jak sie przyssac nie mogla]... bo u mnie jak dojdzie do rany otwartej to masakra - jak sie w pol roku zagoi to bedzie dobrze [mam aktywnego gronkowca w ranach i cokolwiek - głupi syfek - rozpaskudza mi sie jakby mnie kto wiertarka potraktowal i goi wieki] moja poki co uczy sie przygryzac - zdarza jej sie - jak odstawie wtedy od cycka to jest krzyk bo ona chce jeszcze... czy da sie oduczyc dzieko tak zeby oszczedzic jej tego krzyczenia? [nie chce przeciez glodzic dziecka]
-
Adria i mamaola tak, idziemy do szpitala dalej się diagnozować i kontrolować... ostatnio u malej znaleźli jakieś zwapnienia w główce, a że to pierwsze USG w CZD to nie mają porównania, i nie wiedzą czy to już wcześniej było i czy maleje czy rośnie etc... ale że nie ma przychodni z tego zakresu [usg + kontrola cytomegalii] to trzeba się położyć na 3-4 dni :( ale pani dr mnie pocieszyła - te zwapnienia to tylko do kontroli bo tego i tak się nie leczy... na pytanie czy mogą być jakieś powikłania stwierdziła że nic nie wiadomo... jak się nie uda skontrolować tych zwapnień [zarastające sie ciemiączko] lub nadal wyjdą te zwapnienia to 22.02 mamy już umówioną tomografię głowy. Troszkę się tego boję bo to w znieczuleniu ogólnym... mama mnie pociesza że to tylko znieczulenie ogólne krótkie [w żyłę] ale i tak się boję - wiem co to znaczy [i jak się po tym wymiotuje]... mam nadzieję, że uda się maleństwu jednak oszczędzić tej tomografii - poza tym naczytałam się o uczuleniach na takie środki i że po tym można się nie wybudzić :( więc dużo zależy od tej wizyty, ale na wynik będę czekała jak na jaki wyrok... ja nie chce żeby mała miała tomografię ;( :/ Adria a filmiki super pierwsza klasa