-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez avalka
-
Co do mięsiączki to ja się nie wypowiadam już, bo zaczyna mnie moja coraz mocniej martwic. Tydzien temu na usg gin mówił, że się zbliża, że może jak przyjdzie to ta torbiel się wchlonie. Zapisał mi 10 globulek dopochwowych i powiedział, że mam wziąć tyle ile zdołam do @... Opakowanie się kończy a okresu jak nie było tak nie ma:/
-
Witajcie kochane. odnośnie mojego porodu to w tym szpitalu zdaje się standardem uśpienie do łyżeczkowania. Samo szycie to chyba w znieczuleniu miejscowym. Zresztą z tego co pamietam to ja miałam gigantyczne łożysko i straciłam dużo krwi (więc może to też miało wpływ) przez co potem mi krew przetaczali bo zasłabłam wychodząc z wc...:/ No i powinnam dodac, że moja położna to był chodzący anioł i miala do mnie duzo cierpliwości. Pamietam, że jak zaczynałam krzyczeć to własciwie razem z P. głaskała mnie i mówiła że moge sobie "pośpiewać". Ginek też był świetny. Jedyną jego wadą było to, że był młody i przystojny. Za młody i za przystojny bym nie czuła się skrępowana:) chociaz jak zaczęło boleć to już mi nie to w głowie było:) Wicia cieszę się, że Cię wywołałam:) A zdjęcia oczywiście chętnie obejrzę:) Agusia widze, że i Twoja Amelka ma niezłą czuprynkę:) Moja też:), zresztą to już wiecie i nawet o dziwo to jej się te włoski nie wycierają:) Mineralka dobrze mieć sprawdzonego lekarza, zyczę by kuracja skuteczna była i nieuciążliwa dla Was Justa wspomnienia ogólnie dobre bo spodziewałam się, że będę się męczyć naprawde kilkanascie godzin a tu te 7 to prawie jak mgnienie oka. Zwłaszcza że ten czas na porodowce śmigał jak szalony. Co do raczkowania to ja też nie raczkowałam wcale. Laura jest kładzona na brzuszku tak 2 razy po pół godzinki dziennie by się ładnie trenowała. czasem zdarza jej się zasnąć w tej pozycji. teraz wlasnie tak śpi leżąc ze mną na łóżku:) Kleopatra trzymam kciuki by po badaniach wszzystko się wyjaśniło. Dobrze, że Wikuś grzeczny:) moja mała to też dziecko samochodowe...:) A tak w ogole to Laura sprawiła dzis mamie niespodzianke bo ostatnie karmienie zaczęłyśmy o 22. a pobudka była dopiero o 4 a potem kolejna o 8:) Czuję się wyspana:) och jak mi dobrze:) Poza tym musze dzis odwiedzić firmę na chwilę więc czeka mnie mała wycieczka. I wiecie, niepokoi mnie to, że nie karmię przecież. Od porodu minęło 2 miesiące i prawie 2 tygodnie a tu wciąż @@ nie przyszła:/ Ile można czekać:(:(
-
Witaj Agusia jak miło, że nasze wrześniówki wracają do nas:) mam nadzieje, że i reszta wróci... Maleństwo się dawno nie odzywala, Lolall zniknęla, Olachte, Agatka, Wicia też rzadko wpada i inne... Mamusie czekamy na Was:):) Co do opieki w szpitalu to jest to chyba kwestia szpitala po prostu... A swoją drogą chyba ja nie opisywałam mojego porodu. Powspominam sama dla siebie i napisze (jak macie ochote to przeczytajcie). Więc zaczęło się od tego, że zaczęła mi ta temp nachodzic popołudniami i miałam straszne dreszcze i jak na 3 dzien to sie powtórzyło to pojechałam do szpitala. Nie wzięłam torby ani nic bo do glowy mi nie przyszło, że mnie zatrzymają. A tu jednak... Wysłali mnie na oddział. Najgorsze moje wspomnienia stamtąd to noce, gdzie nie dość że skurcze przepowiadające mnie meczyły to jeszcze spanie z brzuchem na tym szpitalnym łóżku było dla mnie istną torturą.Temp mi nachodziła dzien w dzien a lekarze konsultowali na wszystkie możliwe sposoby nie znajdując wytłumaczenia:/ W końcu ordynator stwierdził przy poobchodowym badaniu, że trzeba rozwiązać ciąże. Więc pół godziny później byłam już na porodówce. Był 11. wrzesnia i myslałam, że mała terrorystka się urodzi:) Potem okazało się, że praktyka w szpitalu jest taka, że do 3 razy sztuka... Czyli oksy jednego dnia i jak nie idzie to do łóżka i dzien przerwy, potem znów oksy i jak nie idzie to do łózka i dzień przerwy:)i za ostatnim razem jest już poród bo jak oksy nie zadziała to przebijają pęcherz bądź robią cesarkę. No i mi przy pierwszym wywołaniu oksytocyna nie zadziałała. Bolało za to co nie miara. Rozwarcie nie postępowało. Jak doszłam do łózka przyszła położna i powiedziała że ordynator zdecydował, że następne już będzie wywołanie "do końca" czyli wiedziałam że 13. będzie dzidzia. Oczywiście już w trakcie pierwszego wywolania P. był cały czas ze mną itd:) 13 wrzesnia rano spakowałam swoje rzeczy i trafiłam przed 7 na porodówkę. Nie kazano mi pić a bardzo byłam spragniona i to cholernie utrudniało mi wszystko. o 7 podłączyli kroplówkę. O 8.30 przyszedł ginek i jak mu powiedzialam, że bóle są mniejsze niż te 2 dni wczesniej a rozwarcie nie postępowalo dalej to wziął co trzeba i przebil pęcherz. Potem była akcja właściwa:) Położna mówiła mi jak mam oddychać, ale przyznaje że bardziej P. jej słuchał a ja jego. Liczył ze mną wdechy i wydechy i w ogóle co nie tyllko:) pamietam, że załączyli mi masaż pleców w fotelu bo najbardziej biodra bolały. I tu zaczyna się częsc najśmieszniejsza... bo cały czas myślalam, że po pierwsze poród mój czyli raczej szczuplej pierwiastki będzie trwal kilkanascie godzin i że najgorsze jest parcie... i ginek cały czas uświadamiał mnie, że później będzie tylko lepiej i że do 15 urodzę. A ja mu na to, że mnie wkręca:) Jak się zaczęły skurcze parte to już było duuużo lepiej:) mała nie chciała wyjść wiec lekarz pomógł wyciskaniem:) No i mój P. wyszedł jakieś 2 min przed tym jak malutka się urodziła i wrocił jakieś 2 minuty po:) nie przypuszczał że to "już" a musiał chłopak ochłonać:) potem pamietam że mnie anestezjolog uśpił by ginek mnie poszył i wyłyżeczkował. Po porodzie było juz lepiej. walczyliśmy z tą nieszczęsną żółtaczką ale co dzien na obchodzie miałam powiedziane co jak i w ogóle. Było mi ciężko o tyle, że w pokoju dziewczyny przychodziły i wychodziły a ja tam tkwiłam ponad tydzien jeszcze. Noc przed wyjsciem z bezradnosci odmówiłam kilka razy różaniec i jak przyszła rano pediatra i powiedziała, że bilirubina spadła do 10.2 to nie mogłam uwierzyc w swoje szczęscie:):) No i w tym roku na pewno i w każdym innym dam na pewno więcej na WOŚP bo Laura była naświetlana między innymi sprzętem od nich dzięki czemu nie musiała znów trafić sama do inkubatora tylko leżała ze mną pod tzw "łapką". Ogólnie dzis śmieszy mnie to jak się zachowywałam:) Ale to chyba dlatego, że nie jestem sobie w stanie przypomnieć jak bardzo bolało... Jak zanudziłam to przepraszam. Pisząc to śmiałam się sama do siebie:):):) Ps. dziewczyny, słyszałyście o cieście Shrek?? podobno dobre więc planuję zrobić. Chociaż sama nie jadłam...
-
Selene fajnie, ze wróciłas:) Już nas nie zostawiaj... Synio piękny. Moja Laura też miała kroplówkę podłączoną do glówki jak leżała na naświetlaniu na żółtaczke, ale w tym inkubatorze to wyglądało tak źle że stałam i płakałam i zupełnie nie mialam odwagi by uwieczniać ją taką na zdjęciach... Mineralka mam nadzieję, że pediatra pomoże, trzymam kciuki:) Justa myślę, że drugie dzieciątko urodzisz ekspresem:) pilnuj wtedy personelu albo niech mąż się tym zajmie:) jak byłam w szpitalu to miałam okazję poznać kobiete, która pierwsze dziecko rodziła niecałe 2 h a drugie jakieś 30 min...i przy tym drugim to lekarz i połozna sobie na spokojnie papierki wypełniali bo nie brali pod uwagę, że to "już" no i na końcu jak się zorientowali a nic nie było przygotowane to kazali jej nie przeć. A wiadomo, że się nie da. Nie zdążyli jej naciąć i pękła, ale na szczęscie tylko na 1 szewek. Nie piszę tego oczywiście by Cię straszyć:) Tylko w następnej ciąży pędź do szpitala jak najprędzej:):):) Kleopatra Mam nadzieję, że z mężem wszystko będzie dobrze. Oby tak było. mnie też lekarz wyciskał Laurę:) najpierw raz na główkę, potem 2 raz na resztę i 3 raz na łożysko. Swoją drogą to pamiętam to dziwne uczucie jak główka już wystawała i czekalam aż wyjdzie reszta ciałka:) U nas dziś nudno. Szaro za oknem, nic się nie chce... Laura upodobała sobie wpatrywanie w sufit. To co niżej zupełnie jej nie pociąga:)
-
Dzień dobry dziewczyny Bejbik fajna praca:) władza nad mężczyznami bardzo dobrze robi kobiecie:) wiem po sobie, choć moja władza w pracy raczej taka umowna była:):) No i cudna nocka na mini urodzinki Was spotkała:) zazdraszczam i życzę więcej takich:) Ewelka oby następne wyjscia były bardziej udane, choc powiem Tobie, że ja bardzo bym się przeszła na jakieś weselisko...:) Mineralka oby lekarz pomógł, my też z tą ropką miałyśmy przeboje ale zaczęlo się jak Laura miała 6 tyg... Małej przepisali Tobrexan i dużo przemywania solą fizjologiczną... trzymam kciuki a dzieciaki masz przefajne:) Mama225 Twoje dzieciaki też sama słodycz:) musi byc w domu wesoło i kolorowo przy takiej gromadce:) Justa oby to choróbsko Cię ominęlo. My też dzis odpuszczamy spacerowanie.... Pogoda brzydka:/ Piszecie wszystkie o włoskach mojej malutkiej. Więc tak przyznaję się, ma je po mamie:) w ogole moja mama urodziła się z tak bujną czuprynką, że wychodząc ze szpitala kiteczke miała... Więc takie geny:):) Poza tym u nas bez zmian... Byliśmy wczoraj z P. na takim malym meetingu miłośników BMW (ze mnie taki miłośnik jak z mysiej pupy kaptur ale robiłam dobre wrażenie:P). Ogólnie bylo całkiem miło. Zresztą tak jak Mama pisze okazje by się ładnie ubrać i umalować są mile widziane:) Zresztą nie wiem jak Wy ale my staramy się też życ tak by dzidzia nas nie ograniczała, mimo naszej przeogromnej miłości do niej. Wyrośnie z niej na pewno towarzyska osóbka i mały podróżnik:) Zresztą też same na pewno wiecie że kobiecie potrzebne jest czasem ładnie "powyglądać" zwlaszcza jak większość czasu spędza się w dresach dbając o dom i dziecko:):)
-
Witam się:) Justa powodzenia w zrzucaniu brzuszka:) ja ze swoim mam ten sam problem... Może dobry pomysł z takim hula-hopkiem Mineralka własnie, mnie chyba też to ominęło... co się dzieje z Zosinkowym oczkiem?? Ja tymczasem demonstruje dzisiejsze zdjęcia mojej laleczki:) pierwsze zdjęcia w sukienusi:) A zdjecie drugie przedstawia minkę jaką Laura nam serwuje po buziaczkach w szyjke:) nie lubi tego jak widać...
-
I Ewelka gratki dla Was z okazji urodzinek:)
-
Oj Bejbik to wspólczuje...musi być strasznie trudne przy Pati chodzenie w maseczce... No ale czego my dla tych naszych okruszków nie zrobimy:) Zyczę by szybko przeszło. Ja też mam jedną znajomą ze szpitala, ktora jak się okazało pochodzi z rodzinnego miasta mojego Piotrka i jakoś tak miło:) A co do gin, to ja teraz byłam prywatnie własnie a w ciązy chodziłam na nfz. Miałam wykonywane wszystkie badania itd itp ale prywatnie czuć jego znaczną sympatię, na fundusz to po prostu jego praca... Jeśli chcesz namiar mogę Ci podać, terminy w zapisach są chyba ok 3 tyg , przyjmuje na Junikowie i co by nie powiedziec jest naprawde dobrym fachowcem. Ewelka miłej zabawy w takim razie. Gabryś na pewno zostaje w dobrych rękach więc myślę, że możesz być spokojna:) Pytasz czy cos czułam... Od 3 tygodni nieznacznie i chwilami odczuwam ból jak na @@... i myślałam, że sie po prostu zbliża... No ale nie przyszła wiec przyznam się, że zaczełam podejrzewać ciąże i nawet test robiłam... Wiadomo jaki był wynik... Ale co się nerwów najadłam to szok... Lekarz mówi, że byc może po prostu w jajniku zaczęło dojrzewać jajeczko ale się nie uwolniło z jajnika i teraz może się przy kolejnej @ wszystko unormuje... Jak chodzi o seks też miałam obawy i przyznam że poczatkowo cos tam było inaczej... Dziś jest jak najbardziej ok i nie ma się czego bać. W ogole w 2 trymestrze ciązy mi libido wzrosło i trzyma mnie do dzisiaj:) Poza tym nie chcę zapeszać ale mam wrażenie że w moim zwiazku się dużo bardziej układa, jakoś sie wszystko uporządkowało i zdecydowanie przekłada sie to na tą intymną sferę...
-
Witam się weekendowo. Ja dziś niestety po to by się troszkę pożalić:/ Trafiłam wczoraj do gina i po pierwsze wkurzył mnie fakt jak ten sam człowiek zachowuje się przyjmując pacjentki na nfz a jak prywatnie. A druga sprawa to niespodzianka jaką zaobserwował robiąc mi usg... Okazuje się, że mam jakiś torbiel na jajniku:( I jest szansa że się ona wchłonie jak przyjdzie pierwsza poporodowa miesiączka. No ale równie dobrze może się tak nie stać. Oczywiscie w tj sytuacji o tabletkach antykoncepcyjnych mogę zapomnieć, chociaz wazniejsze jest to, żeby to się po prostu wchłonęło.... A miesiączke powinnam dostać na dniach... Mineralka fajnie, że Zosia w miarę dobrze zniosła szczepionkę:) no i zakupy jeszcze:) dobry humor murowany AniaH cieszą takie nowinki:) i gratuluję, bo rozumiem że zostałaś ciocią:)
-
Witajcie dziewczyny:) Ja dzis mialam baaardzo miły dzień:) Mój P. ma urlop więc zostawiłam go z Laurą a sama pojechałam do centrum zobaczyc jak miasto wygląda:) Jejku, jak mi tego brakowało:) I wiecie co...przychodze do domku a w domu okna umyte:) Fakt. Prosilam o to wczoraj ale myślałam że to będzie jedna z tych próśb, która musi mocy urzedowej nabrać:) Z oczkami lepiej. został jakiś mały naczyniak na powiece przez co jest lekko opuchnięta, ale pani doktor jest zadowolona że się ładnie wszystko goi i choróbsko mija:) No i powiem Wam, że jednym z moich dzisiejszych zakupów była wieksza butelka, bo dotychczas używałam takich o poj. 120ml a tu mój obżartusek zjadł wczoraj aż 180 ml mleka.....więc pomyślałam, że czas na większe... No nic, ja dziewczynki zmykam bo muszę zrobić obiadek, a może potem uda mi się w koncu do gina wybrać i poprosić o jakieś tab. anty.... Bo jakoś bez tego rodzaju zapezpieczenia nie umiem się cieszyc seksem w 100%
-
Witajcie dziewczynki, u nas wszystko jakoś leci bez zmian. Dziś ostatni raz mam nadzieje jedziemy skontrolować oczko malutkiej. Już jest coraz lepiej, ropka nie leci tylko ta powieczka jeszcze taka spuchnięta i zaczerwieniona... Mam nadzieje że znajdzie się jakiś sposób by z tym wygrać:) Poza tym my też zaczęliśmy na powaznie przygotowania do chrztu Laury. Byliśmy już u księdza i muszę Wam powiedzieć że troszke miałam obawy przed tymi jego umoralniającymi kazaniami ze względu na nasz nieformalny związek a tu miłe zaskoczenie:):) Oczywiście księżulo pogadał a skomentował to "no bo wiecie, ja to muszę powiedziec":) Mamy więc termin na 12.12. Knajpkę też załatwiliśmy. Bedzie to taka mała restauracja chińska. Placimy 50zł od osoby za danie głowne, zupkę, przystawke i kawkę bądź herbate. A każdy z gosci dostanie po prostu menu i sam wybierze co sobie życzy. Pierwszy raz słyszałam o takim sposobie na imprezie okolicznosciowej ale to chyba dobry pomysł.... Mineralka no to powodzenia:) mam nadzieje że obędzie się bez reakcji poszczepiennej:) Smerfi my też musieliśmy poszukać innej chrzestnej bo ta planowana zaszła w ciąże a jest bardzo przesądna a podobno jakis przesąd jest własnie w tej materii:/ No ale nowa już znaleziona:) a Oliwka piękna:) Justa Kala też sama słodycz:) Moja Laura też ma pultaski pokaźne:) Ewelka AniaH Przystojniaki aż dech zapiera:) dobrze, dobrze:) moja córcia będzie miała w czym wybierać:) Bejbik ja z moją Laurą podobnie jak Ty postępuje przy zasypianiu, staram się ją od pierwszych dni uczyć i też własnie dla własnej wygody:) w dzień jest wylulana tyle, że i na noc wystarczy:) A co do naszego spotkania to przepraszam, że jakos tak wychodzi ale musiałam tyle rzeczy załatwic, a tu jeszcze te spojówki, może jakos w przyszłym tygodniu byśmy się zobaczyły??:) Paulina myślę podobnie jak reszta dziewczyn, ze wszystko będzie dobrze z pępuszkiem, trzymamy z Laurą kciuki:) Aha, a co do wagi to ja zdązyłam wszystko zrzucic, ale potem doszło mi dodatkowe 1,5 kg i mam wrazenie, ze własnie poszło mi w sadelko na brzuszku:/ i bardzo mi to przeszkadza.... Na szczęscie żadnego cellulitu nie mam, te rozstępy na piersiach są takie mini mini że właściwie ich nie widac. Z tłuszczem łatwiej walczyć. Tym sie pocieszam.... A seks...hmm...na początku bardziej się bałam niz to było tego warte. Później bolało w niektórych pozycjach. Dziś nie boli i jest jak najbardziej ok. Powiedziałabym nawet że nie podejrzewałam wcześniej że seks po porodzie może być tak fajny:):) A na libido też nie narzekam ani troszkę.:) Miłego dnia kochane i witam nowe forumowiczki:)
-
czesc dziewczyny:) pisze do was a laura własnie pije mleczko sobie wiec mam do dyspozycji jedna reke, stad literówki... u nas tez jakos leci, wiekszych zmian jakos nie ma poki co... wczoraj my
-
Witajcie kochane, pisze do Was, a Laura wła
-
A dziewczyny powiedzcie czy zaczęłyście jakieś ćwiczenia by wrócic do formy sprzed porodu?? Macie jakieś sprawdzone ćwiczenia?? Bo ja bym się chętnie zapisała na siłownie, ale wolę te pieniądze wydać na cos innego a takie cwiczenia w domu cos do mnie nie przemawiają. Na bieganie z kolei za zimno dla mnie...
-
Cześć mamuśki. Pogoda cos nam ostatnio nie sprzyja:/ Nie wiem jak Wy ale ja wolałabym by spadł już śnieg niż jak ma być taka szaruga. U nas chyba z oczkami lepiej. Lewe własciwie już jest ladne, jedynie prawe jest jeszcze zaczerwienione lekko. No i nad ranem Laura ma sporo ropy w oczach a w ciagu dnia bardzo jej obydwa oczka łzawią. Ale dużo naczytałam o tym w necie i chyba dobrze że łzawią, bo to znaczy, że kanaliki nie są zapchane... A gdyby były to niewykluczone, że czekałby małą zabieg udrażniania tych kanalików za pomocą jakiejś igiełki:( No i trzeba przyznać, że odkąd Larunia się lepiej czuje to znów jest anielskim dzieckiem, które prawie nie płacze. Ewelka u mnie z nocnym karmieniem wygląda to tak, że Laura nadal ma zegarek w brzuchu i co trzy godziny sie po prostu budzi. A mój organizm już tak do tego przywykł, że zwykle budzę się jakieś 10-15 minut przed planowanym karmieniem i karmię ją w takim "półśnie" w związku z czym nie ma żadnego lulania ani ziuziania... Ot po prostu śpi potem jak tylko podje... Jedynie nad ranem już ok 6-7 to zasypianie nie jest takie proste, ale wtedy biorę ją do mojego łóżka i tez zasypia ostatecznie delikatnie przytulona:) Annapul miło, ze z nami jesteś, pisz jak najczęsciej. I gratuluję pierwszego ząbka, tempo ekspresowe:) Pozdrawiam wszystkie pozostałe mamusie i życzę milutkiego dzionka:)
-
Witajcie kochane. z oczkami mojej malutkiej chyba coś lepiej... Juz coraz ładniej je otwiera w każdym razie... I wiecie, myślę, że każda z nas ma takie momenty, że płacze z bezradności... Ja w każdym razie tak mam. Laura nie jest bardzo absorbująca ale jednak nie raz zdarza mi się płakać. Jak pomyślę, że już od kilku miesiecy (licząc ostatnie tyg ciazy) nie przespałam całej nocy to smutno mi się robi... A dziś pokłóciłam sie z P. i mi w nerwach powiedział, że "ja nic nie robie". Oczywiście potem były przeprosiny i co nie tylko, ale wcale nie zmienia to faktu, że do teraz mnie kłuje w sercu takie stwierdzenie...:(:(:( A tak poza tym to wiecie z okna kuchni widzę znicze na trawniku...chyba ktoś wyskoczył z okna po prostu, bo widać, że tyle co zapalone i jeszcze świeże kwiat leżą a wcześniej nic tam nie było:(:( Miłego długiego weekendu życzymy, my dziś z P. idziemy na randkę:) Laura zostaje pod dobrą opieką a my planujemy miły wieczór we dwoje:):)
-
Witajcie. My dziś byłyśmy na bioderkach i okazało się, że wszystko jak na razie pięknie się rozwija. Czyli zalecenie pediatry o szerokim pieluszkowaniu było zbędne i całe szczęscie bo je sobie odpuściłam... Mało ostatnio piszę, chociaż czytam was regularnie, ale żyję tak intensywnie tymi oczkami mojej małej że nie potrafię jakoś wypowiadać się na inny temat. Niby już coraz ładniej otwiera oczka i coraz lepiej to wygląda chociaz dzis wyjątkowo silnie ropieją:(:( Miałam iśc na kontrole do lekarza w niedziele ale zastanawiam sie czy nie podjechac chocby dzisiaj by zobaczyc jak to z medycznego punktu widzenia ogląda... Zwlaszcza że "ostry dyżur" okulistczny w Poznaniu jest w naprawdę nowej, pięknej i pięknie wyposażonej klinice. Nawet nie wiedziałam, że w naszym kraju na nfz istnieją takie miejsca... A co do pieluszek to już się wypowiadałam i ja zamierzam pozostac przy tych z rossmana chociaz spróbuje biedronkowe w tym większym rozmiarze bo podobno własnie te najmniejsze są jakościowo najgorsze i kartonowe jakby. Co do happy to wlasnie przypominają mi te biedronkowe chociaz moge też wypowiadać się tylko na temat najmniejszego rozmiaru bo znam je własnie ze szpitala. Chusteczek natomiast używałam bardzo wielu i muszę przyznac że spodobały mi się też z rossmana w takim niebieskim opakowaniu. Różnią się tym że są nasączone nie kremem a oliwką i natłuszczają pięknie. Oczywiście nie każdemu mogą służyć, ale u nas się sprawdzają, zresztą, żadne nie powodują uczuleń ani odparzeń, nawet te najtańsze... No i nie wiem kochane czy jesteście zainteresowane ale w Superpharmie jak się ma tą ich kartę to można chusteczki pampersa w dwupaku kupić za 7,99. Ja już nabyłam, teraz czekam na wypróbowanie:) Pozdrawiamy Was serdecznie i zyczymy milutkiego dnia
-
Cześć kochane. U nas kolejny dzien walki z zapaleniem spojówek. Nie umiem nawet okreslic czy jest lepiej:( Te zapuchnięte malutkie powieczki wyglądają tak tragicznie że nic tylko usiąść i płakać. A wpuszczenie do oczka kropli antybiotyku to naprawde nie lada wyczyn. Paulina my tez planujemy chrzciny na 12.12.:) oby się udało:) A wszystkie dziecinki wrześniowe piękne i słodkie jak cukiereczki. Ja kolejne sesje zaczne jak wyleczymy oczka bo tego przez co teraz przechodzimy nie chce utrwalać:/
-
Cześć dziewczynki i dzieciaczki. Doczytałam wszystko ładnie i grzecznie, ale wybaczcie nie odpiszę każdej z osobna. Widzę, że swatanie prowadzicie:) A co do forum to jestem podobnego zdania co większość-czyli niech zostanie jak jest. Forum to w końcu taka właśnie skarbnica wiedzy dla pozostałych użytkowniczek portalu więc niech korzystają z naszych doświadczen:) A o zyciu prywatnym to czy tamto (wiadomo, że nie wszystko) też można napisać..... Justa my szczepiliśmy na nfz. Malutka płakała dopiero jak pielęgniarka wpuszczała płyn... jakos samo kłucie jej nie przeszkadzało. No a z reakcji poszczepiennych to niestety stan podgorączkowy i rozdrażnienie... Z tym że u nas rozdrażnienie może mieć inne podłoże bo jak się dziś na okulistycznym dyżurze okazało moja Laura ma dość zaawansowane zapalenie spojówek:( Przemywałam jak pediatra kazała ale to guzik dawało więc dzis szukaliśmy dalszej pomocy i całe szczescie bo jest juz jakiś antybiotyk w kropelkach i nadzieja że będzie lepiej. Mówie Wam jak widziałam tą malutke buzie to serce mi pękało:( no i ma 37,8 temp... niby to nie może być od tego zapalenia, na reakcje poszczepienną to za długo a żadnej innej infekcji raczej nie ma:( trzymajcie cioteczki kciuki by te kropelki niuni pomogły jak najszybciej
-
Miałam jeszcze dodać, że na wczorajszej wizycie mała ważyła 4720g:)
-
Monika witaj na forum i pisz jak najczesciej:)
-
Czesc dziewczynki, witam sie z rana w ten szary dzien... Laura po wczorajszym szczepieniu jest nieco rozdrazniona, chce lulania dużo więcej niż zwyke ale poza tym wszystko ok było. Jak dobrze pamiętam któremuś maleństwu ropiało oczko. Malutkiej mojej od wczoraj też. Pediatra kazała przemywać rumiankiem i solą fizjologiczną ale poki co nie widzę poprawy. Smutno mi jak patrzę na buźkę mojego dziecka:(:( Historie miłosne faktycznie różne i różniaste... No i własnie część internetowych:) Jak postęp to i w życiu uczuciowym się odbija:):) A poza tym to byłam wczoraj sobie w pracy i razem z koleżankami miałyśmy sesje zdjęciową na kampanię reklamową firmy:) Ale fajnie było, mówię Wam:):) Zdjęcia jak zdjęcia. Ale spotkanie z kumpelami których się tak dawno nie widziało, małe plotki babskie...eh...:)
-
To i ja Wam opiszę moją historię:) Wszystko zaczęło się 5 lat temu na wakacjach. Ja po maturze pojechałam do pracy nad morze. Pracowałam w takiej lodziarnio-cukierni:) Byłam tam wtedy od maja do wrzesnia... Piotrek też spędzał tam całe wakacje bo jego dziadkowie mają w tej miejscowości działkę. Któregoś dnia gdy szłam do pracy on szedł przede mną i zagadał do mnie. Miejscowośc malutka. Może ktoś kojarzy...Wisełka koło Międzyzdrojów:) więc jak już dowiedział się gdzie pracuje to mnie b.często odwiedzał. Ale na poczatku z żadnej strony nie było to żadne "wow" on miał swoich znajomych, ja swoich. Na brak adoratorów wtedy nie narzekałam, jak to zwykle w wakacyjnych okolicznościach w momencie 19 lat bywa:) Któregoś dnia przestał do mnie przychodzić a ja nawet tego nie zauważyłam w tym wariackim wakacyjnym biegu. Pojawił się po 2 tygodniach i wtedy coś zaczęło się bardziej dziać między nami... Codziennie był u mnie na gofrach kika razy:) Był jakis tam bilardzik coś. Aż któregoś dnia poszliśmy nad jezioro ( było ok północy bo ja pracowałam codziennie do 23). I tak siedząc na pomoscie wsród spadających gwiazd zaczeliśmy sie bardzo przed sobą otwierać. Były rzeczy w moim życiu których wcześniej nikomu nie powiedziałam a jemu tamtego wieczoru tak:) (jak sie zwierzałam to pamietam jak dzis że pomyślałam sobie, że i tak nigdy sie później nie spotkamy więc co mi tam;)) No ale wyszło inaczej. Magia tego wieczoru sprawiła, że obydwoje wpadliśmy jak śliwki w kompot i już spędzaliśmy każdą wolną chwilkę razem. Własciwie nie wiem jak to fizycznie przezyłam bo nie miałam nawet dnia wolnego, prawie nie jadłam, nie spałam, po prostu żyłam miłością:):) Przyszed dzien wyjazdu więc był płacz straszny, bo dzililo nas ponad 200km. Od tamtego czasu widywalismy się co 2 tygodnie spędzając ze sobą weekendy. Po wojsku Piotrek już nie wrócił do Bolesławca tylko przeprowadził się do Poznania a rok pozniej już do mnie:) I chociaz nie zawsze jest łatwo lekko i przyjemnie bo obydwoje mamy swoje za uszami to życia bez siebie sobie nie wyobrażamy. I jakoś nie chcę zapeszać ale często wszędzie się czyta, że jak dziecko przychodzi na świat to jest to kryzys dla związku a u nas wszystko jest lepiej niż przedtem. I mam nadzieję, że będzie tak jak najdłużej:)
-
Mama bardzo ładna historia:) i jak tu nie wierzyć w przeznaczenie:):)
-
mama225ania_h83Hej! Znów kilka dni nie zaglądałam, tradycyjnie czasu brak. Jeremiaszek jeden dzień jest grzeczny jak aniołek, a następnego dnia pokazuje różki i tak na zmiany. Wpadłam, żeby odpisać na starsze posty, bo dziewczyny pytały mnie o pewne rzeczy...Bejbik - Swojego męża Crisa (zdrobnienie od Cristian) poznałam w dość oryginalny sposób, bo na last.fm :) Może kojarzycie, to taka internetowa radiostacja. Tu jest link do mojego profilu glycerine0â��s Music Profile â�� Users at Last.fm Po prostu pewnego dnia napisał do mnie koleś z Argentyny pytając jak było na koncercie, na którym byłam kilka dni wcześniej. Odpisałam, a on znów napisał. Odpisałam więc jeszcze raz i tak jakoś się zaczęło :) Na początku rozmawialiśmy głównie o muzyce, ale z czasem doszły też inne tematy. Ot, takiego miałam internetowego kolegę :) Z tym, że ten internetowy kolega był tak niesłychanie miły, że dnia nie mogłam wytrzymać bez wiadomości od niego :) Właściwie to ja nie wiem jakim cudem studia skończyłam, bo zamiast się uczyć to ja większość dnia (i nocy) przesiadywałam przed kompem hehe, a na zaliczenia i egzaminy uczyłam się z wielkim pośpiechem dzień przed :P Moment przełomowy naszej znajomości miał miejsce w moje urodziny 3 lata temu, kiedy to jak co dzień dostałam wiadomość od Crisa, z tym, że ta była nieco inna, bo napisał w niej, że mnie kocha :) Najpierw po hiszpańsku, a potem po polsku :) Wiem, wiem, brzmi to dość dziecinnie, no bo jak można się zakochać w kimś kto mieszka na drugim końcu świata i kogo zna się tylko ze zdjęć? Samej wydawało mi się to mało realne, nieraz się zastanawiałam czy to możliwe, że on jest właśnie tą moją drugą połówką, której nie mogłam znaleźć tutaj. A jeśli tak, to czemu mieszka tak daleko?? Szanse na spotkanie w realu wydawały się być znikome, bo jednak odległość robi swoje, a jednak się udało :) Przez pół roku Cris odkładał kasę na bilet, aż w końcu przyleciał do mnie do Polski, zostawił rodzinę, studia, przyleciał z jedną walizką. Znalazłam mu mieszkanie w Krakowie, a po pewnym czasie się do niego przeniosłam. Wiele osób mnie oczywiście przestrzegało przed tą znajomością, no bo przecież nie znam go, nigdy go na żywo nie widziałam, a co będzie jeśli się okaże, że w realu jest zupełnie innym człowiekiem itd. itp. Przyznam, że sama stresowałam się przed pierwszym spotkaniem, ale jak się okazało niepotrzebnie. Na żywo Cris był jeszcze milszym i sympatyczniejszym człowiekiem niż przez internet. W życiu bym nie pomyślała, że coś takiego mi się przytrafi. Gdyby ktoś mi powiedział, że w taki sposób poznam swojego przyszłego męża, pewnie popukałabym się po głowie. A jednak miłość potrafi nas zaskoczyć i przyjść niewiadomo skąd i niewiadomo kiedy :) Wkrótce po przyjeździe do Polski Cris mi się oświadczył, dostałam śliczny pierścionek z białego złota :) ale ślub wzięliśmy dopiero tutaj w Argentynie 8 stycznia tego roku (cywilny tylko jak na razie). Nazwiska nie zmieniłam, bo tu się nie zmienia, kobiety zostają przy swoich panieńskich. Ja zresztą jestem do swojego tak przywiązana, że jakoś nie wyobrażam sobie, że miałabym się nazywać inaczej hehe. Jeremiaszkowi za to daliśmy dwa nazwiska, i Crisa i moje, czym oczywiścei bardzo uradowałam moją rodzinę :) No...to tak mniej więcej w skróconej wersji wygląda moja historia miłosna hehe. A Cris jest najcudowniejszym człowiekiem jakiego w życiu spotkałam :) Co się zaś tyczy decyzji o wyjeździe do Argentyny to to był raczej spontan. Ciekawość mnie tu przyniosła. Trochę się w sumie biłam z myślami, bo jednak wyjechać tak daleko nie jest łatwo, ale nikt przecież nie mówi, że muszę tu zostać na zawsze. Taki zresztą był plan, że pomieszkamy tu kilka lat i wrócimy do Polski. Może to trochę nierozsądne z mojej strony, ale skoro nadażyła mi się taka okazja to czemu miałam nie skorzystać...Przynajmniej zobaczyłam Buenos Aires :) No a w przyszły poniedziałek jedziemy oglądać mieszkanie, które wypatrzyłam w necie. Mam nadzieję, że tym razem się uda. Mama - Za Polską owszem, tęsknię, bo jednak tutaj wszystko jest inne (począwszy od poprzestawianych pór roku, na jedzeniu zakończywszy). Teraz po roku pobytu zaczynam się już przyzwyczajać, ale początki były dość ciężkie. Przez pierwsze dni chodziłam z nisko opuszczoną szczęką, bo wszystko mnie tu dziwiło. Zadawałam tysiąc pytań jak dziecko. To jest jednak zupełnie inny świat i szczerze jakoś siebie tu nie odnajduję. Kilka lat i owszem, ale zostać na stałe bym tu nie chciała. Tym co podoba mi się najbardziej w tym kraju są ludzie. Niesłychanie sympatyczni, mili i otwarci. Nawet panie w okienkach. Wiecznie uśmiechnięte i uczynne. Tylu życzliwych ludzi ilu spotkałam tu przez rok, w Polsce nie widziałam przez całe życie. No i strasznie całuśny naród z tych Argentyńczyków hehe. Buzi w policzek na dzień dobry, buzi na do widzenia, całują się wszyscy z wszystkimi :) Teraz to już dla mnie normalka, ale jak dostałam pierwszego buziaka od mojego gina to się troszkę zdziwiłam hehehe. Pytasz o mojego męża...On jest Argentyńczykiem, chociaż nie tak zupełnie do końca, bo tatę ma Argentyńczyka, ale mama to córka Niemca i Chorwatki, czyli ma też europejskie korzenie. No a żonę sobie znalazł Polkę i już w ogóle wyszła mieszanka międzynarodowa :) Jak dobrze pójdzie to Jeremiaszek będzie mówił w 3 językach, po polsku, po hiszpańsku no i po angielsku, bo tak właśnie porozumiewamy się z Crisem (on zna tylko kilka słów po polsku, no a ja hiszpański już mniej więcej rozumiem, ale z mówieniem jeszcze wciąż kiepsko). Jezu, ale Wam zapodałam wiadomość! Bo ze mną to tak jest - nie odzywam się zbyt często, ale z moim polotem do pisania jak zasiądę raz tak kończy się zwykle epopeją Nawet pracę magisterską musiałam z bólem serca skracać hahahaha :) Ok, spadam, teraz już nie mam przed Wami ŻADNYCH tajemnic :) Buźki! Ps. Wszystkie dzieciaczki piękne!!!! Ps.2. Kleopatra - Trzymaj się!!! Oby Ci szybciutko przeszło! No piękna historia, moze dałaś początek i będziemy opowiadac sobie swoje historie miłosne, te ze ślubem na końcu lub związzkiem na poważnie. Pozdrawiam, trzymaj sie tak cieplutko i buziak ode mnie, zupełnie polski. Mama dobry pomysł:) podpisuje się pod nim. Miło poczytać historie miłosne i powspominać swoje własne. Każda w końcu ma mnóstwo uroku...