-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Niezapominajkaa
-
Sekundka mi się wydaje ze te zimne okłady, zimne picie itd to wcale nie jest takie głupie podejście, szczególnie przy wirusach których nie leczy się przecież antybiotykiem. I naprawdę to trzeba przeczekać i przetrwać. Co innego bakteryjne zakażenia. U nas niestety jest przegięcie w drugą stronę, antybiotyk jest antidotum na wszystko.
-
Szymon rano obudził się z temperaturą 38, z bólem brzucha, oczka całe załzawione i podkrążone. Zbiłam temperaturę nurofenem, dziecko odzyskało formę, ale bardzo brzydko kaszle i już inhalacje poszły w ruch. Pomyślałam ze podjedziemy na dyżur pediatryczny więc się spakowaliśmy ale to się tam działo trudno opisać.Czarno od ludzi, więc zadecydowałam że poczekamy do jutra pójdziemy normalnie do pediatry, bo w takim tłumie to dopiero się może rozchorować i podłapać inne świństwa. Ja wczoraj do ferwexu dowaliłam jeszcze pyralginę i dopiero wtedy mi puściła temperatura. I jakoś cały czas teraz mam tylko stan podgorączkowy. Ale jestem jak przemielona przez maszynkę - oczywiście rano zebrałam siły i jak przystało na matkę polkę:36_2_49::36_2_49:zaczełam coś tam sprzątać. I zaraz myślałam ze się przewrócę, nie mogłam się podnieść przez kolejne dwie godziny - nieprawdopodobne. Tasik Szymek pewnie też nie pójdzie na przedstawienie, a deklamuje już tu jeden wierszyk za drugim....szkoda, też ki zal. Dobrze że bal go nie ominął.
-
Karola kawał świetny Dziubala też bym wyruszyła na taki rajd sklepowy bez dziecka. Tymczasem grzeje łóżko nadal Tasik biedny Pa, żeby tylko nie przeszło w nic poważnego Siula:36_3_16:miło Cię widzieć A ja leże nadal w łóżku. Niepmapiętam kiedy byłam tak osłabiona, chyba nawet po cesarce nie byłam tak wycieńczona. Jakiś agresywny y ten wirus. A mnie ratował rano w łazience bo zrobiło mi się słabo. Teraz wreszcie pierwszy raz od czwartku spadła mi temperatura do 37.5 bo tak to cały czas ponad 38 było w najlepszym wypadku. Stawy i mięśnie bolą mnie tak jakbym jakiś maraton przebiegła bez wcześniejszego przygotowania.Zasypiam nagle tracąc kontakt z rzeczywistością, a to z laptopem, a to z książką, a to przy inhalacji. Normalnie masakra. Nie przypuszczałam ze grypa aż takie spustoszenie niesie w organizmie. U Szymonka wczoraj wypatrzyłam jakieś dwie krostki o podejrzanym charakterze - no zobaczymy. Minęły już dwa tygodnie od czasu jak zachorowała jedna dziewczynka w przedszkolu, więc akurat powoli czas na krostki jak by miały w ogóle być. Szymon dziś mi opowiedział ze miał sen o tym jak odpadło mu ucho i się obudził i sprawdzał czy ma ucho czy nie. Opowiadał z takim przejęciem że nie wypadało się śmiać, ale myślałam ze normalnie się posikam.
-
Media jak zwykle pewnie trochę robią paniki, niemniej jednak nie wygląda to zbyt optymistycznie: Grypa nadciąga - Polska - Informacje - portal TVN24.pl - 16.01.2009
-
Dziubala zdjęcie mam tylko na telefonie, muszę ściągnąć ale to wymaga zainstalowania programu. Gdzieś jest ale nie mam siły szukać ścięta z nóg po raz kolejny temperaturą. Doktor dała dla Szymona coś tam osłonowo - zobaczymy co ma być to będzie. A ja w marnym stanie, zwolnienie do środy. Jeny znowu mi zimno,,,,temperatura nie chce dać za wygraną. Chyba muszę załadować w siebie kolejną dawkę Ibupromu zatoki,o looosie dawno mnie tak nie rozłożyło.
-
Grypa, grypa i jeszcze raz grypa. Ścięło mnie nagle dosłownie wczoraj gorączką prawie 39 stopni....u mnie taka temperatura to rzadkość. Nie poszłam do pracy, ale już dziś do lekarza sie nie załapałam, idę jutro. No i wiecie pewnie ze już się niepokoję że załatwię Szymcia...... Wydaje mi się ze niestety odwilż zrobiła już swoje - ja chcę mróz!!!!! Renia grypa szaleje właśnie taka z gorączką podobno, mój kolega w nocy miał 40 stopni. Sliffka historia z telefonem boska.....no jakbym siebie widziała.Odstawiam różne podobne akcje i wcale nie rzadko. Tasik super ze wszystko ok z maluszkiem Szymcio już po zabawie karnawałowej, dziewczyny - opeikunki prawie się posikały jak go zobaczyły w przebraniu pszczółki, chyba miał najmniej taki wydumany strój ale powiedziały ze był najsłodszy....hi,hi ten mój synek, rośnie mały czaruś kobiecych serc:)
-
Groszko super, GRATULACJE DLA CIOCI:) jedno ŻYCIE SIĘ KOŃCZY , NASTĘPNE ZACZYNA....tak to już jest na tym naszym świecie
-
Megan nie wiedziałam... Mnie przeraża bezsilność wobec choroby, masz racje ze chorowanie miesiącami jest dramatem nie do opisania, z drugiej strony kiedy dzieje się to tak szybko uświadamiasz sobie jak jesteś zniszczalna, jak bezsilna jest medycyna o której postępie tyle się ciągle mówi.
-
Kiedy staję w obliczu czegoś takiego, dociera do mnie jak słabi jesteśmy, jak szybko coś takiego jak nowotwór potrafi zmieść nasze istnienie w jedną chwilę. I dociera do mnie jak dużo trzeba czerpać z życia, brać garściami, cieszyć się każdą najmniejszą rzeczą....nic nie pozostaje już do napsania.
-
Ann, ulotne, strasznie ulotne a przy tym smutne...jednak smutne.
-
Nie mogę właśnie dojść do siebie i uwierzyć ze życie jest takie pochrzanione czasem. Koleżanka z pracy, która dzieliła ze mną etat, była już od 3 lat na emeryturze. Babka w pełni sił, w połowie listopada zaczął ją boleć kręgosłup, po jakimś czasie przestała chodzić. Wylądowała w szpitalu zaczęli ją badać.... wyszło ze ma coś na jajniku................dziewczyny nie znam szczegółów, ale jeszcze w piątek rozawialismy sobie z nasza szefową o niej, mówiła ze jest źle.......ale nikt nawet nie miał takiej myśli ze kobieta umrze wczoraj rano. Jakiś koszmar. niecałe dwa miesiące i ..... Jak dostałam informację , wmurowało mnie w łóżko i nie mogę się za nic zabrać. A w piatek rozmawialismy o tym zeby pojechać do niej do szpitala...........
-
Serena dzięki. Wszystko zrozumiałam - i widzisz masz racje przecież kontakt z wirusem mógł nastapić już w tamtym tygodniu. Sliffka ja się mobilizuje na maksa, dzisiaj tez byłam na 20 mimo że pracowałam do 18 i padałam na pyszczek kompletnie. Ale po takiej dawce ruchu to mam powera takiego ze spokojnie do 24 mi starcza. Ale dziś piątek a to mój święty wieczór kiedy nic nie sprzątam tylko czytam , albo sobie z laptopem w łóżku randkę urządzam, w każdym razie z daleka od gabki, szmatki do kurzu i żelazka. Poza tym ja muszę ćwiczyć bo moja praca wymaga bardzo nietypowych pozycji, dxwigania dzieciaczków itd. Więc jak nie bedę wzmacniać mięśni to kręgosłup mi siądzie za 2-3 lata totalnie. Dziubala ale na pilatesa z kolanami może byś mogła, tam sie nie wyszalejesz ale zawsze poćwiczysz.
-
Mamy których dzieci miały już ospę, czy maluchy były szczepione wcześniej, albo czy ktoś doszczepiał wiedząc ze był kontakt z wirusem?? Tak pytam z ciekawości, bo generalnie jestem przeciwna wszystkim sczepieniom poza obowiązkowymi, jednak jedyne co się niepokoję to krostki na Szymkowej i tak nieraz bardzo nieładnej skórze - i gdyby doszczepienie w ciągu 72 godzin od kontaktu z wirusem miało złagodzić przebieg to bym się zastanowiła. I tak zadzwonię jutro do pediatry ale może ktoś z Was coś wie:) Byłam na ćwiczeniach dzisiaj po przerwie - no bo buty znalazłam przecież to już wymówki nie było i dałam sobie do wiwatu, nie powiem, ale fajnie lubię takie odreagowanie. Wczoraj wieczorem poszłam na chwilę do mojej zaprzyjaźnionej sąsiadki o coś spytać, a ta mi życzenia składa i tak minęły 3 godziny na pogaduchach przy winie domowej roboty. A położył małego spać w tym czasie, fajnie było, trochę gorzej dzisiaj rano bo tego wina to obaliłyśmy niemałą ilość ale co tam czasem można. A jak wróciłam dostałam jeszcze od A prześliczny wisiorek na łańcuszku z kolczykami - no muszę powiedzieć że mnie miło mąż zaskoczył:)
-
Dziubala, ja siągam rajtki Szymkowi i zakładam skarpetki. Po niewaz z jego grupy wszystkie chłopaki są w spodniach, jak kiedyś chciałam go wysłać w ratkach to był protest. Jednak trzylatki zwracają na takie rzeczy uwagę. U Szymka jest pierwszy przypadek wiatrówki - to teraz czekamy. Zawsze jest 21 dni okresu wylęgania, czy może wcześniej wyskoczyć. Kurczę a tu bal karnawałowy, uroczystość na Dzień Babci i Dziadka...szkoda by było. Zobaczymy.
-
Wróciłam z Szymkiem z przedszkola. Śnieżyca u nas na maksa. Kupiłam dziś jeszcze ocieplacz małemu, bo z poprzedniego w sumie już wyrósł trochę, można go nosić ale nogawki juz przykrótkie. Ale kupiłam taki fajny ze osobno są spodnie i kurtka, ale jedno do drugiego można przypiąć na zamek i wtedy jest jednoczęściowy, w każdej chwili do rozdzielenia jak potrzeba tylko górę zdjąć. Okazało sie ze u Szymka bal jest tematyczny 'Małe ZOO" wiec muszę go za jakieś zwierzątko się przebrać.
-
Szymon w 100% będzie piratem, bo ma hopla na tym punkcie. Dostał zresztą na gizadke czapkę piracką, opaskę na oko, miecz a raczej szablę taką z drewna czy jak tam sie to nazywa. Takze nie ma innej opcji:)
-
Ale numer przyszła dzisiaj paczka z tołpy z żelem do mycia twarzy i kremem. Dzwonię do A i pytam czy mi coś zmawiał, ale mówi ze życie mu miłe i w życiu kremów sam mi nie kupi. Otwieram skrzynkę mailową a tam okazuje się ze to nagroda z konkursu w którym brałam udział na początku grudnia przez internet.
-
Kochane dziękuję Wam bardzo za pamięć. Jestem dziś w cudownym humorze, u nas jest tak pięknie......świeci słońce, śnieg trzeszczy pod nogami, mróz szczypie w nos ale powietrze jest można powiedzieć krystaliczne gdyby nie świadomość krążących spalin:) Moja mama powiedziała mi że 30 lat temu też był taki mróz tylko było znacznie więcej śniegu....może dlatego tak kocham śnieżną zimę. Tak sobie myślę że jak w ubiegłym roku kończyłam 29 lat, bardziej byłam rozgoryczona tym że to ostatnie dzieścia, a dziś wogóle się tym nie przejmuje. Chyba ten rok był dla mnie pouczający, przeżyłam spore rozstanie z domem i to dało mi do myślenia jakie to ważne ze mam do kogo wrócić, ze nie jestem singlem pędzącym tylko po szczeblach kariery. Pewnie ze praca jest ważna, ja bym bez niej żyć nie umiała ale wszystko musi być jakoś wyważone. A ten rok cóż zapowiada się ciekawie, może uda mi się wystartować z ośrodkiem - trzymajcie kciuki kochane Marcówki. Mam dużo do zrobienia, i choć czasem miewam dołki, bo kto ich nie miewa, czuję ze w jakiś sposób w tym roku dojrzałam do kolejengo etapu mojego życia. Takie to refleksje - chyba pozytywne i to jest najważniejsze. Dzięki jeszcze raz.
-
U nas w ciągu dnia było chyba powyżej 0 albo 0, ale sypało i sypało od rana tak do 12-13. Dziś jechaliśmy do przedszkola 60 min ( normalnie jedziemy 15min). Myślałam ze jajko zniosę w aucie, Szymon też już miał dość. Ale w naszej częsci miasta nie było odśnieżone ani posypane, tona błota śniegowego - korek gigant!!! Potem jak wracałam po odstawieniu Szymona do przedszkola miałam poślizg. Nic się nie stało, ale obruciło mnie raz w poprzek drogi i zaraz potem w drugą stronę też w poprzek i wtedy sie zatrzymałam naszczeście. Wycofałam, inni poczekali nikt nie trąbił bo chyba takie sytuacje to nie był jakiś wyjątek dzisiaj. A jechałam niecałe 30 na godzinę, tylko na zakręcie dosyć ostrym tylne koła nagle straciły przyczepność Ważne że nicc się nie stało. Dojechałam opanowana do domu ale jak już weszłam zrobiłam sobie kawę to zjadałam prawie całą tabliczkę czekolady z orzechami - i tak naprawdę dopiero wtedy stres ze mnie zszedł.Ale w sumie jestem zadowolona że taka opanowana byłam za tą kierownicą, ze nie zaczęłam hamować czy kręcić na prawo i lewo bo mogłoby się źle skończyć. Dzieciaki były lepeić bałwana dzisiaj, ale dziewczyny mówiły ze to wychodzenie przy takim ubieraniu to masakra 40 min ubierania i w sumie 20 na dworze bo maluchy były tak szybko mokre że musiały wracać Ale fajnie że byli, tak niewiele tego sniegu w naszych zimach że niech korzystają.
-
Dobranoc.
-
GRoszkoNiezapominajko - ja kiedyś miałam komórki zapalne (chyba jakies 11 lat temu) trochę mi to musieli powycinać, wyczyscić potem chodziłam na jakies talkowanie aby sie zagoiło a ostateczny wynik z wycinku pobranego był komórki normotypowe. i jest ok do dziś . trzeba zadbać o siebie i wszystko bedzie ok Groszko ja bardzo pilnuje cytologii i wogóle wizyt u gina jak coś tylko się dzieje i takich rutynowych raz na pół roku, bo moja mama miała raka szyjki macicy więc mam trochę hopla na tym punkcie. Ale jak widać takie rzeczy się zdarzają. Mama mnie trochę uspokoiła dzisiaj że pewnie na lekach przeciwzapalnych się skończy i ponownej cytologii, ale jak coś poważniejszego to mam nie panikować... A 17 stycznie idę na USG piersi - ja to sobie potrafię atrakcje zapewnić:)
-
Kurczę wyszły mi złe wyniki cytologii, dzwoniłam w piątek do mojej ginekolog ale jej nie złapałam, muszę jutro ją dorwać. Kobitka na rejestracji powiedziała mi że są jakieś komórki zapalne, ale grupa nie jest określona i jest dopisek że muszę skonsultować z lekarzem. Trochę cykam mając w pamięci przejścia mojej mamy, ale mam nadzieję ze to jednak jakaś błahostka.
-
Chorującym dużo sił, a mamom które maja już dość jeszcze więcej cierpliwości....trzymam kciuki żeby dzieci wyszły już na prostą. Szymek od połowy grudnia jest można powiedzieć zdrowy, przynajmniej na tyle że chodził do przedszkola do świąt i potem między świętami a sylwestrem te 3 dni - w sumie dla nas to sukces. Zobaczymy jak długo się utrzyma taki stan jak teraz zacznie sie już normalnie przedszkole w pełnym wymiarze. W sumie cały czas balansujemy na granicy zdrowia a stanu podziębienia:) przyzwyczaiłam sie już. Śnieg a ja marzę o nartach. Moze w lutym???? sie uda na jakiś weekend. Tylko w POlsce drogo, a tłok taki ze wiele sie nie pojeździ. niestety jak jechać zagranicę to już na tydzień a na to w tym roku nie mozemy sobie pozwolić, bo planujemy wyjazd letni taki bardziej atrakcyjny więc z czegoś trzeba zrezygnować. Bylismy na sankach ale śnieg mokry strasznie , przydałoby si ę tak 3-4 stopnie mrozu a nie 0.Ale i tak było fajnie. A pada cały czas. Aaa. zapomniałam, znalazły się moje buty sprtowe:36_1_13: U sZYMKA W PRZEDSZKOLU....nie pytajcie, nie wiem jak to sie stało. I to znalazły się dniu kiedy jechałam po Szymona i miałam z nim podjechać do sklepu żeby kupić nowe........
-
U nas też pada - nareszcie się biało zrobiło.:):):)
-
Witam w Nowym Roku. Niech ten rok przyniesie Wam radości i dużo chwil wartych zapamiętania na zawsze. Życzę wam aby był to rok spełnionych marzeń, sukcesów, pomyślny dla Was i Waszych najbliższych. U nas Święta bardzo udane, ale aktywne towarzysko. Wigilia u jednych i drugich rodziców, dwa dni świąt też rodzinne w większym gronie. Ale było cudnie, radośnie, wspominkowo....potem weekend też bardzo towarzyski już w gronie przyjaciół. Sylwester u moich rodziców, którzy wyjechali do Bukowiny Tatrzańskiej wiec mogliśmy zrobić imprezę w dużym mieszkaniu. Impreza z dziećmi ale wyszło fantastycznie. Jestem wytańczona, wyśpiewana i zaczęłam ten rok z uśmiechem na ustach:)