Skocz do zawartości
Forum

Anna.Lee

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Anna.Lee

  1. Nie wiem czy się dodało:-/ ten chudy z głupią miną i w okularach to Robert i ja już gruba z brzuchem :-/
  2. daria no niby z jednej strony tak, a z drugiej to też myślę o sobie : swoim spokoju, bo niech się bawią, bo pieluch mi się nie chce co chwilę od nowa ... Z tą siostrą to nie wiem, nie mam wcale... :-) A i brata mam właśnie potem dopiero, to naprawdę nie wiem. Ale to chyba i kwestia charakteru i wychowania chyba... Mam znajome, których siostry sa najlepszymi przyjaciółkami, a nam i historie podobne do Twoich.. U mnie mama bardzo silnie nas ze sobą związała. Wszystko wspólnie, wszystko razem i wszędzie razem. I jak pisałam: kiedyś był dramat, potem już super, aż do teraz i myślę, że mój brat zawsze będzie moim bardzo bliskim człowiekiem i przyjacielem. Z młodszymi też nas bardzo związała, pomimo, że mają innego ojca. Bardzo ich kocham i spędzam z całą czwórką tyle czasu ile się da: własnie we wspomianie wakacje, święta i ferie. te podróże to też w 90% w 6 : ja, Robert i braciszki :-) Rzadko podróżujemy tylko we dwoje :-) Robert ma młodszą siostrę (nomen omen 4 lata), z którą nie ma w zasadzie żadnej więzi :-( więc chłopaki to też jakby jego bracia, czy coś. Bardzo są za sobą :-) w załączniku nasze ostatnie wakacje :-)
  3. Moniqq ja chcę wszystko szybko :-) inaczej będe się grzebać w pieluchach przez następne 10 lat. Po za tym mała różnica wieku to super sprawa, dzieciaki bawią się razem i jest spokój. Tutaj wszyscy tak robią. Ale najpierw to zrobiła moja mama: 3 chłopaków w 3,5 roku. Było cięzko, ale dziś jak mają 18,17 i 16,5 to gang :-) Nikt im nie podskoczy więc nie trzeba się martwić. Są bardzo zżyci i nigdy nie było łażenia i "mamo, mamo, mamo, pobaw się ze mną" . Kłócili się jak cholera, ale to chyba już bez względu na różnice wieku wystepuje :-) Mam też brata 3,5 roku młodszego i musze powiedzieć, że kontakt złapaliśmy jak miał ze 14 lat dopiero, zbliżyło nas urodzenie chłopaków, ale dopiero jak był nastolatkiem w pełnej krasie to się dogadaliśmy. Była lipa dla obojga. dziś oddałabym za niego życie, a mały będzie nosił jego (i naszego ojca) imię, ale kiedyś było naprawdę mało "rodzeństwowo"... :-( Bardzo tego żałuję, ale nic nie poradzę... A więc dużo i szybko. Po za tym myślę sobie, że jak będę egoistyczną matką i całkiem do dupy, to jak będzie ich więcej, to będzie im raźniej razem...
  4. Moniś, to nieźle.. Może chce nadrobić...? Napisz co i jak :-) Lindzia ja dziś pracuję z domu, mam komputer na kolanach o 7. Nawet nie jadłam jeszcze, bo ciągle cos, także chyba w biurze miałabym większy luz... :-) powodzenia w pracy! :-) Marti ja latałam chyba z 10 razy w tej ciązy i nie było problemów, ale miałam wyraźnie powiedziane, że max. 4 godziny lotu, więc wakacje były w Turcji zamiast w Zanzibarze, bo odradzili mi 7 godzinny lot. Więc wiem już, że lipa z dalekimi wyprawami w ciązy... :-( A podczas tych podrózy napatrzyłam się na loty dalekiego zasięgu z maluchami - nie wiem co gorsze: niemowlę? Roczniak? Dwulatek ? Pięciolatek? Nudy, ciasno, zmęczenie, niewyspanie, niewygoda, krzyki, płacze... Koszmar. I matki i całego samolotu. Raz był chyba przyszły śpiewak operowy : darł się przez 4 godziny z 10 tak, że w Boeingu 767 było go słychać na całej długości - ja siedziałam z przodu o z tyłu samolotu. Myślałam, że ktoś go udusi w końcu!! Nie no, naprawdę się napatrzyłam na podróże z dziećmi i zawsze myślałam sobie "niech ich cholera, po co włóczą bachora ze sobą". Teraz mam za swoje. Będę mieć. Zostanę w domu/ w Europie przez nastepne 15 lat!!! Wrrr
  5. Rozumiem, że masz na myśli siebie i swojego "Kolegę"?:-) A długo jesteście razem? Nie znam sytuacji, ale może chce unormalnić realcje, skoro macie mieć dziecko..? A z placami to brzmi tak do wytrzymania... Mam nadzieję :-)
  6. Aaa właśnie!! Zapomniałam! Witaj Moniś! Jak się czujesz? Ten ból pleców od skoliozy jest ciągły? Czy bardziej jak my/ja - jak się nałażę? Co do podróży, to podróżowaliśmy dużo rzeczywiście, ale to już chyba czas przeszły :-((((((((((
  7. Madzia właśnie o Tobie myślałam!! Wspaniałe wieści! Trzymam kciuki! I rzeczywiście, ten mały u mnie jest prawie połowę większy... Ale przecież Ty miałaś termin dalej! Dużo zdrówka i oby rosła szybko :-) Silna dziewucha! <3
  8. Brunetka powodzenia! dasz radę! Marti ja też mam rozwałkę totalną... Niby mam mnóstwo rzeczy, ale jak patrzę na to wszystko to kupy się nie trzyma... A jak to jest z tymi tygodniami?!?! Ja niby mialam termin na 06.01 i z jednego kalendarza wychodzi mi 30 tydzień a z drugiegio 29... Linda mamy ten sam termin i chłopaków, z tą samą wagą :-) Mój w pon miał 1550 :-) I ponieważ to już drugie mierzenie potwierdzające dokładnie tą tendencję wzrostową, to albo będzie mieć 4kg przy porodzie (o nie!!!!), albo urodzi się w cześniej. U mnie szacunkowy teraz jest termin 27.12.. Anette poczytaj moje posty - mam to samo tylko 10x gorzej! Nie jesteś sama :-) My w połowie stycznia mieliśmy jechać do Tajlandii na 6 tygodni. czekałam na ten wyjazd 2 lata, bo w mojej pracy trudno o dłuższy urlop. 2 tygodnie to już dramat. no i będę miała 6 tygodni wolnego, ale z innego powodu :-( Latem mieliśmy wyjechać wreszcie do Australii, bo przyjaciele zapraszali nas od lat i wreszcie postanowiliśmy odwalić te 36 godzin lotu w jedną stronę. Na ukochaną Kubę też nie polecę w tym roku, bo będzie ciężko wytrzymać 10 godzin lotu w jedną stronę i 15 w drugą (powrót przez Meksyk niestety) z niemowlęciem, do tego 6 godzinna zmiana czasu ... Polecę se najwyżej do Hiszpanii! A zaraz planuję drugie dziecko (nie mam tak dobrze jak Ty :-) ), a potem 3 więc moje marzenia też poszły się puszczać z kimś innym. A tu nie mamy nikogo, dosłownie nikogo. Roberta mama nie żyje, a moja ma 49 lat, 3 nastolatków w domu, studia, firmę i swoje życie. Nigdy nie mogłabym obciążyć jej dzieckiem, nawet jakby tu była! Ona już swoje odbębniła. Zostaje mi tylko rozbudowany system opieki nad dziećmi w postaci tzw" day care'ów" , ale oni nie zajmą się dzieckiem przez tydzień, więc albo będę włóczyć małego po świecie, albo będę siedzieć na dupie! Ale moja przyjaciółka zabrała w podróż po Azji : Bali, Tajandia itd), swojego syna jak miał rok i dali radę. Z tym, że ona ma jedynaka (już żałuje, ale ma 45 lat i będzie ciężko...). Czyli coś tam można:-) Jak coś to pisz, poględzimy sobie o rozterkach razem :-) Madzia jak mała?!? Myśłę o Was !
  9. Dzień Kurde dobry! Jak mam wreszcie wolne to Gwiazdorek, ten duży obudził mnie niechcący i pozamiatane!! Grr Ja chyba nie nadaję się do brania wolnego... Joasiu, tak mi przykro to słyszeć... I tak, jak powiedziała Linda : serce nie sługa. ALE, zawsze jest jakieś ale. Wierzę w zasadę: kiedy nikt inny nie myśli o Tobie, sama musisz to zrobić. Bo jeśli myśli, dba, troszczy się, to Ty możesz pomyśleć i zadbać o kogoś innego,logiczne. W tej sytuacji przekonanie pokolenia wstecz pt. mało wymagać, dużo wybaczać zdecydowanie się zdewaluowało. To już nie te czasy. Ten nałóg znam, mój brat cioteczny zmarł z diagnozą "zatrzymania akcji serca w wyniku przedawkowania alkoholu etylowego" w wieku 21 lat. Nie był żulem, tylko pracoholikiem, spał po 2 godziny na dobę, pracował jak wół i pił, i w końcu serce zdrowego jak tur chłopa nie wytrzymało. Jak bardzo musiał zepchnąć swoje ciało na skraj? I jak my jako kochająca rodzina nie zauważyliśmy powagi sytuacji? Nie zapobiegliśmy temu? Nie uratowaliśmy go? Znalezienie odpowiedzi i pogodzenie się z nią zajęło nam lata... A odpowiedź jest prosta: jeśli on sam sobie nie chciał pomóc, nikt nie był w stanie go ocalić. I to jest odpowiedź w każdym wypadku tej choroby.Twój Pan Tatuś nie jest tu wyjątkiem. Pamiętaj, że nasze słowa to słowa z jednej strony słowa obcych osób, które nie wiedzą jak jest naprawdę. Z drugiej postronnych obserwatorów, którzy dostali te wiadomości od Ciebie, które uznałaś za najważniejsze. To też o czymś świadczy. Na Twoim miejscu nie bawiłabym się w pt" bez kontaktu", bo to jest kolejna sztuczka naszej psychiki, chcemy wywołać efekt, a na bank przecież znowu napisze, że tęskni i zmiękniesz i zabawa zacznie się od początku. A po takich słowach, wybacz, ale to już nie kwestia niedojrzałości tylko niestabilności emocjonalnej, często towarzyszącej tej chorobie. Chcesz narażać dziecko i siebie na coś takiego, z dala od domu, na jakimś zadupiu, bez pomocy? Może czas, żeby ta silna, mądra dziewczyna po studiach i z dobrą pracą stwierdziła, że teraz jest jej czas, poświęcony sobie i dziecku, a nie jakiemuś popaprańcowi? Z alkoholem i z popieprzeniem nie wygrasz, nie masz na to wpływu, ale możesz wygrać swoje życie i szczęście, na to wpływ masz! Na pewno będzie ciężko, a serce będzie pękać, ale pomyśl czy nie lepiej, żeby Twoje niż tego małego kiedyś w przyszłości? Wierzę, że sobie poradzisz:-) Często nie mam pojęcia jaka drzemie w nas siła. Najbardziej chyba pokazuje nam to właśnie ciąża, poród i macierzyństwo. Mówimy, że jesteśmy słabsze w ciąży, ale tak naprawdę nasi faceci pewnie by się pos***li juz 10 razy na naszym miejscu a my dalej przemy do przodu. A potem jeszcze musimy toto wypchnąć, dojść do siebie i wychować, I dajemy radę, więc z taką pierdołą też sobie poradzisz. Teraz trwasz w zawieszeniu, ale kiedy podejmiesz decyzję, to już zrobi Ci się lżej, piszesz, że masz obok siebie tych, którzy Ci pomogą i tego się trzymaj. Trzymam za Ciebie kciuki bardzo mocno, bo na pewno będzie ciężko. Pewnie ciężej niż z ciążą i porodem, bo na odwrót już za późno więc po prostu godzimy się z tym, ale z facetem to zawsze wybór, więc jest, ale gorzej, ale jeśli pomyślisz o tym jak również o czymś nieodwracalnym, to na pewno Ci się uda. Pamiętaj, że toczysz walkę ze sobą, nie z nim, a walczysz o życie, takie o jakim marzysz, Może się spełnić, ale tylko pod warunkiem, że teraz wygrasz. Nie pozwól, żeby jakiś popapraniec decydował o Twoim dniu, miesiącu, tygodniu. Szczęściu. Wszystko w Twoich rękach!
  10. Lindzia wierzę w Ciebie! Bądź męczennicą roku! :-) Tak poważnie, to wiem jak to jest i mam nadzieję, że coś uzyskasz od nich.. A klasa "A" w mercedesie to jak "1" w BMW - wielka pomyłka... Mercedes klasy S jest jak cudowny pod każdym względem, ale nie ma sensu dla mnie płacić tyle kasy ze kilka rundek w tygodniu... I tak wszędzie same ograniczenia prędkości. Wolę podróżować. tego co przeżyłam i widziałam nikt mi nigdy nie odbierze :-) to się nie zestarzeje ani nie obije. Więc zdecydowanie podróże. ALE obudzona w nocy i zapytana, dalej będę recytować tego mercedesa :-) Jutro nastaw się pozytywnie! Chcę wierzyć, że nawet przy ich ignorancji, w razie problemu naprawdę zadziałają... Tylko to nam pozostaje. Ale nasz polski chłop wpadający do szpitala z pianą na ustach i szaleństwem w oczach :-) tutaj to działa! :-) Dobranoc i napisz koniecznie co tam :-)
  11. Lindzia nie martw się, a jutro zmyślaj jak opetana. Powiedz wszystko co kiedykolwiek przeczytałaś na temat ciązy. Może to pomoże..? Ja tak robię i chociaż mi wstyd to już nie mam skrupułów! to moje zdrowie i zdrowie dziecka, więc pal licho uczciwość! A monster trak też nie :-) Mercedes... WIEM! SZPAN I SNOBSTWO. Ale kto nie miał, nie jeździł, ten nie wie, że to jest miłość na całe życie... "S" z 6-o litrowym silnikiem benzynowym, 12 cylindrów, ponad 400 KM. I suniesz jak w obłokach... Może jeszcze BMW serii F, minimum serii 5, najlepiej 7. Anette świetny pokoik :-) piec nie umiem, więc nie pomogę:-( Nawet gotować mi się ostatnio nie chce.. joasia przykro mi to wszystko słyszeć. Mam nadzieję, że się postawisz. I że albo on pójdzie po rozum do głowy ale oszczędzisz sobie kilku straconych lat... A babyshower? Jestem gruba i wkurzona. I miałabym przyjmować w domu stado zgrabnych, wolnych, żłopiących drinki, wesolutkich bab, które patrzyły by na mnie z uśmiechem numer 431 : biedna ona, dla niej młodość już się skończyła, ma prze***e. Jak ja sama do tej pory na widok każdej baby w ciązy... Więc jakoś nie:-) A Ty? marlenek nie martw się tym ZUSem na zapas, zamknąć Cię nie zamkną, głowy nie urwą, najwyżej poskarżysz się w Interwencji :-P będzie dobrze :-)
  12. waży słowa. Odwróciłam ekran do góry nogami... no tak to tylko ja potrafię! nie wiedziałam nawet, że istnieje taka opcja! a autko? Jeepy super, ale ja inne miałam na myśli, i żadna z Was nawet nie wymieniła tej marki, a to coś znaczy... Teraz dostałam tą Lagunę. Ble
  13. dzień dobre popołudnie :) półtora dnia i 12 stron! masakra! :-) U mnie sztorm na całego szalał, do tego praca, praca, praca i praca... Ale muszę przyznać, że w pracy jest ok i daje mi to dużego kopa. Naprawdę nie chciałaby zostać teraz w domu.. Jestem nienormalna. Co do proszków, słonek itd : baldachim na pewno będę mieć, osłonki też. Dzieci po wyjściu z brzucha lubią być opatulone i lubią małe przestrzenie. Noworodek nie ruszy się z miejsca, a wypróbowałam to na braciszkach i działa bez pudła, więc i teraz chcę żeby mały spokojnie i długo spał. Proszek: zobaczę, jak go zwykły uczuli, to zmienię. Poduszka raczej nie, ale podkładki pod łóżeczko po stronie głowy (też wypróbowany na ulania i było spoko). Dopiero co pisałam, że sami to cudownie... No i mam. Jeden z pracowników został wyrzucony na bruk w momencie i nie miał się gdzie podziać, więc "przygarnęliśmy" go na chwilę... Hmmm. Ja żadnych bóli w kroczu nie mam, ani siary, "kajzerka" w normie podobno w normalnym kolorze... Nie wiem, bo nie widzę :-) Jestem inna. A propos mężczyzn: Robert przemawia do mnie jak do upośledzonego dziecka lub terrorysty zamachowca - opcjonalnie. Delikanie, wa
  14. Linda, Ty gruba?!?!? To chyba mnie nie widziałaś! A o mnie to nie chce mi się nawet mówić. Co do czopa to podobno wszystko ok i trzyma, szyjka super, tylko woda wyleciała... Ja już straciłam siły do komentowania tego nawet, tylko powtarzam. Nie mam już sił, naprawdę nie mam. Czuję się jak idiotka słuchając tych wszystkich bzdur. Nieważne. Szkoda, że taki sprzęt i środki mają tacy idioci! podziwiam Was za te wesela.. Ja mam alergię na nie. Padam z nóg po cholernym poniedziałku. Kolorowych :-)
  15. Witajcie, witajcie, Ja dopiero z pracy, czytam Was sobie :-) Ależ macie fajnie, że możecie mieć autko którym możecie poszaleć. Tutaj te wszystkie kamery, radary, trajektorie i wszechobecna policja pozostawia wykorzystywanie silnika w sferze marzeń... Teraz nie mam autka, Robert właśnie stwierdził, że naprawdę powinnam i Lagunę mi wymyslił! Macie Meganki i chwalicie, ale ja chcę inne autko. Wielkie i cięzkie, z wielkim silnikiem... Nie bedę pisać jakie bo to źle brzmi, nawet dla mnie. Ale jak mówiłam, to same ograniczenia i płaci się od wagi, więc pewnie będzie Laguna :-( Jak ja się cieszę, że mnie te wózkowe dylematy ominęły!! :-) Z tą szyjką macicy to rzeczywiście... Ja mam z pomiarów ok, z ręcznego lipę, i dalej nie wiem komu wierzyć. Zapomniałam Wam z tego wszystkiego napisać: byłam w piątek u tego lekarza, przegnietli mnie do granic możliwości, tak, że całą bieliznę i spodnie miałam mokre! Mocz i krew ok, cukier też dalej ok, ale zbieram wodę a mały rośnie za szybko i nadal nic nie wiadomo... No i poskarżyłam im się, a oni że to pewnie mocz, ale się uparłam, że to nie mocz. I wzięli mnie na badania :szyjka macicy + czop. Niby wszystko w porządku, ale z badań wynikło, że to jednak wody... Nie wiedzą jak wypłynęły... Ale mnie ten brzuch, również pomimo magnezu, wściekle się stawia. I w piątek tez miałam twardy, i jak mnie badała to mnie bolało i mówiłam jej to, a ona zamiast USG to ręcznie dzieciaka szukała, położna znaczy się. Potem oglądała mnie lekarka i badała ginekologicznie i powiem Wam, że nigdy w życiu tak bardzo mnie to nie bolało. Naprawdę okropnie. Chyba się wystraszyli, że coś zbroili, kazali przyjśc za 2 tygodnie a dziś musiałam się stawić na USG. Przynajmniej coś się dzieje.. A dziś na USG okazało się, że trafiłam na jeden z najnowocześniejszych modeli na świecie, zamontowanym w czwartek, jako jedyny w całym szpitalu. Nie wiem czy to przypadek czy się wystraszyli. Pani droga pomierzyła i dalej data z USG to minimum 27.12... Jak będzie tak rósł, to ma mieć 4kg... Nie da rady!! O nie! Pomierzyła go i on się cały czas ruszał w tym czasie i się odwrócił. Jak przyłożyła głowicę to zobaczyłam na ogromnym ekranie W 2D I W CZERNI I BIELI twarz!! Całą! I w ruchu! Akurat mlaskał, albo łykał, robił ustami jak rybka bez wody. I Ruszał oczkami, tak jakby pod powiekami, czy może otwartymi, tego nie wiem. Byliśmy oboje w takim szoku, że zabrakło nam słów! Obraz był tak ostry, że widzieliśmy wszystko! WSZYSTKO! wszystkie linie! Wargi, brwi, linie włosów, nosa.. Kobita też zaniemówiła! Oglądaliśmy to z 5 min razem z nią, mówiła, że jest w szoku, bo ten sprzęt to nowa era dla niej. Z wrażenia nie poprosiłam, żeby zrobiła zdjecie. Tak się cieszę, że Robert był ze mną i to widział. Do tej pory nie mogę tego ogarnąć! To jak film, albo zajrzenie do brzucha przez szybę! Szok mi jeszcze nie minął...
  16. Lewel jaki super brzuch! Zgadzam się z Linda, to niesamowite że tam aż dwie nowe osoby mieszkają! Naprawdę Zazdraszczam! Mam nadzieje, następnym razem "trafię" dwójkę :-) Linda dobrze, że myślisz pozytywnie :-) to jest najważniejsze. Moja mama nazywa to zaklinaniem rzeczywistości :-) u mnie działa :-) Dobranoc i kolorowych snów:-)
  17. Linda czyli każdy kij ma dwa końce.. . Będę trzymać kciuki za mieszkanie w mieście!! :-) Oby jak najszybciej! I oby jak najszybciej A Twoja mama doszła do siebie i się usamodzielniła:-) Ja mam 50m2 ale w tym 2,5 sypialni (jedna taka napradwdę jak mała, tylko łóżko i szafa) , salon, kuchnia, łazienka, toaleta i korytarz. Wszystko małe ale dobrze rozplanowane i mam naprawdę mało mebli, dużo zabudów itd, więc jakoś dajemy radę, choć smiejemy się, że spimy piętrowo :-) Ty wspominałaś, że masz w sumie dwa pokoje tylko, o ile dobrze zrozumiałam? Czyli bez sensu, a najwięcej miejsca jest na środku ... Sztorm na całego. Uwielbiam wiatr, ale nie taki co łeb urywa!!
  18. Oj Lindziu :-(((((((((((((((( tak mi przykro:-( a sama nie możesz się zaprzeć i uprzeć i przeforsować? W końcu to ważne, a to już w zasadzie ostatni gwizdek na zmiany... Ja bym chyba nie odpuściła... Ty też nie odpuszczaj! Też Twoje życie/mieszkanie/pieniądze/decyzje itd. Nie porzucam nadziei! A z mamą masz inną nieco sytuację, bo to Ty musisz się nią zaopiekować, taka kolei rzeczy, z tym że nieco wcześnie... NIe masz Ty łatwo, ale na pewno dasz sobie radę! I ten stan też wiecznie trwać przecież nie będzie. Twoja mama z tego wyjdzie i będzie musiała się "usamodzielnić". moniqq fajnie masz :-) U nas wczoraj było bosko! W nocy 20 st!!! A dziś sztorm.. Ja wyprowadziłam się z domu mając 16 lat i nigdy tam nie wróciłam (rzucało mną po świecie, mam super rodzinę, więc nie to że musiałam). W sumie to tęsknię do mamy i mieszkania z nią, ale jakby przyszło co do czego, to mogłabym jednak odpuścić :-) moja mama jest wspaniała i robi swoje, a mnie się nie wtrąca. Ja jej też nie mam prawa, ale uwielbiam, to że jesteśmy SAMI! Możemy robić co chcemy, jak chcemy i gdzie chcemy (już mam kosmate myśli :-) ), po za tym jesteśmy we dwoje tylko, nie do przecenienia. Chociaż moja rodzina w liczbie od 4 do 6 osób nawiedza nas kilka razy w roku : 2 tygodnie na Święta, 2 na ferie zimowe, tydzień na Wielkanoc, tydzień w maju, 2 miesiące latem, jesienią też przynajmniej tydzień, więc mam namiastkę mieszkania z nimi. Cudownie, naprawdę, ale prywatności zero, związku zero, seksu o wiele mniej, bałagan, chaos i zamieszanie :-) Fakt, że mamy tylko 50m2, a to na 8 osób i psa (czasem 3 psy i to duże), to naprawdę mało, ale czuć co by się działo gdyby to było na stałe. Chcemy kupić dom, ale dopiero w przyszłym roku. Byliśmy już o krok od tego, ale okazało się, że jestem w ciązy a procedura trwałaby do minimum listopada, więc remont, przeprowadzka, ciąża, poród i noworodek na raz i to w zimie uznaliśmy za zbytek łaski i przełożyliśmy to na przyszły rok. Teraz widzę, że to była najlepsza decyzja z mozliwych! A w przyszłym roku musimy się spiąć między jednym dzieckiem a drugim :-P podziwiam Panie mieszkające z rodzicami i te mające remonty/budowy i przeprowadzki w tle... Ja nie mogę ogarnąć nawet pokoiku dziecięcego, a co dopiero taką operację!
  19. brunetka trzymam kciuki, bo wiem jak to jest z facetami.. My też w Polsce mamy np. całe piętro do dyspozycji : 4 wielkie pokoje, kuchnia, łazienka i do tego 3 na kolejnym. Jego ojciec ma ogromny dom i mieszka sam. Rozpatrywaliśmy kilka lat temu powrót do Polski, nie byłam w stanie się przełamać. Robert na szczęście, chociaż bardzo kocha swojego ojca, też nie chce z nim mieszkać, mimo że mielibyśmy wszystko osobno, łacznie z wejściem. To jednak jego dom i zawsze tak będzie, a skoro jego dom to jego warunki... Nie wyobrażam sobie jak to jest na tak małej powierzchni... Trzymaj się, nie daj się!
  20. brunetka nie wiem nic ponadto co napisałaś, ale dobrze to to nie wygląda... I nie ma na horyzoncie żadnych konkretów. Zastanów się czy dacie radę to przetrwać, bo wygląda to naprawdę nieciekawie. I czy warto czekać kilka najlepszych lat, które moga okazać się najgorsze, w takich warunkach. A pewnie dom i tak postawicie, tylko trochę później na przykład. Wiem, że ja bym nie wytrzymała, dla mnie takie życie to nie życie. Ja muszę być sama i robić wszytko po swojemu, a wychowanie dziecka, to będzie największy problem. Jak tak czytam Was, to jednak Polska to naprawdę inny świat. Obawiam się, że już nie mój, a kraj który kocham i tęsknie za nim jest tylko wspomnieniem w mojej głowie, okrojonym i wygładzonym przez czas. Powodzenia we wszystkim co zdecydujesz. I żebyś nie była samotna w tym wszystkim :-)
  21. Brunetka, Kochana, ale Ty brzmisz jakbyś rzeczywiście chciała :-) Mam nadzieję, że kiedyś będzie tak jak o tym marzysz. Ale ja nie chcę nigdy nie chciałam. Tak jak z tymi dziećmi :-) Dla mnie to wielkie zobowiązanie i uwiązanie. Nawet jesli decyduję się na tego jednego faceta, tu i teraz, to nie chcę gdzieśtam przysięgać i podpisywać, jak umowa z operatorem telefonii komórkowej, dożywotnia wyłączność, za zerwanie knotraktu poważne konsekwencje finansowe. Po za tym lubię wiedzieć, że jesteśmy razem, bo chcemy, a nie "bo to tyle ceregieli teraz" itd. Nie mówię, żeby łatwo rezygnować tylko zeby być ze sobą lub się rozstawać z właściwych powodów, a nie kosztownego rozwodu. Umówmy się - na rozwodzie zawsze się traci. I zawsze jest szopka. Łącznie ze ślubem to już dwie szopki, jak dla mnie o dwie za dużo. Choć dziś rano usłyszłam, że i tak kiedyś zostanę jego żoną. Ta ni stąd ni zowąd, ale nic nie powiedziałam, bo nie chcę tej samej co zawsze dyskusji w niedzielny poranek. A to połączenie na zawsze? To chyba wolałabym już ślub - łatwiej się wyplątać. Z dziecka nigdy się nie wyplączę, a ja nie lubię tak na zawsze. Takie połączenie to może być niezłe przekleństwo! Ale widziałam śluby, które mniej mnie "odrzucały". Często latamy na Karaiby, i tam, najczęściej na Kubie, widziałam śluby na plaży, tylko oni i świadkowie. Urzędnik zamiast księdza, zachód słońca, widoki, które kruszą serce i wspaniała muzyka na żywo w wykonaniu najczęściej tria. To było takie bezpretensjonalne i zwyczajne, a jednocześnie było widać, że oni są tam dla siebie - nie dla gości, tego co jak wypadnie, czy się uda, sprawdzania jak się wszyscy bawią i całej pozostałej otoczki, gdzie najładniejszy potem jest film. Tam byli oni, wpatrzeni w siebie i jakby po za światem. Raz byliśmy nawet świadkami, bo nie mieli swoich :-) No i od razu miesiąc miodowy :-) Jak już to tylko tak! :-) Ale potem trzeba być tym małżeństwem, a tego już nie chcę... :-) nie dogodzisz, no nie dogodzisz! :-) A Ty gdzie masz ten remont? Na tym poddaszu u teściów? Jak z tym ogrzewaniem? Coś wskurałaś? A co z tym Waszym domem? Macie jakieś konkrety kiedy moglibyście się wprowadzić? Jakieś daty do odliczania?
  22. Dzień dobry wszystkim :-) Ja znowu sama... Robert pojechał jak co niedziela grać w piłkę, będzie dopiero po południu. Tyle ze wspólnego weekendu... Linda powodzenia z mieszkaniem - żeby wyszło tak, żeby nie było Ci żal :-) Albo ta, że powiesz, że bierzesz i basta! :-) Najważniejsze, żebyś nie miała niedosytu :-) Olenka najlepszego na nowej drodze życia!! Ja chyba teraz jedyna nie jestem tu żoną i podziwiam każdą, która się na to zdecyduje :-) Lewel ja też mam dość tej ciąży!! To jakby nosić cholernie ciężki plecak przez 24h/7 dni w tygodniu i to ze złej strony... Chciałabym komuś oddać ten plecak a sama wyprostować się i odetchnąć... Polatać, poszaleć, odpocząć a potem może ewentualnie wrócić do tych przykrych okolicznośći... I zgadzam się z dziewczynami : to cudownie mieć bliźniaki i zawsze o tym marzyłam, choć gdyby Jacusiów było tam teraz dwóch, to mogłabym zmienić nieco pieśni... :-) Madzia, jak Maleńka? Myśle o Was i trzymam kciuki! :-) Wczoraj dostałam od sąsiadki kompletną wyprawkę ubraniową (jej synek ma 4 miesiące), niespodziewanie zupełnie, więc teraz naprawdę mogę mieć bliźniaki! Miłej niedzieli Moje Drogie :-)
  23. A tak w ogóle o Anette bardzo bardzo się cieszę z Tobą! Wspaniała wiadomość! Lewel również! :-) Madzia, jak tam Mała? ;-)
  24. Heloł heloł :-) Jakie macie cudne zwierzaki! :-) Bronisław mój też jest słodki jak cukierek! Jak śpi i akurat nie chrapie... Przeszło mu prawie,ale nadal pije jak opętany i w nocy nalał na podłogę... Zniszczył parkiet w salonie, na samym środku. A że w nocy to miało dużo godzin żeby się weżreć. Teraz będę jeszcze dębowego parkieciku w kolorze miodu szukać. Kur*a mać! Ale co zrobić... A co do kotków : wszystkie piękne :-) Linda Twoja kotka jest wysterylizowana?Bo ja miałam podobny problem jak miałam kiedyś kota w blokach. I po strylizacji się uspokoiła. Potem przeniosłam ją na wieś i tam normalnie zmiana o 180 st. Inny kot! Może to rzeczywiśćie brak wolności.. Ale powiem Wam, że moi rodzice mieli kotkę, bardzo dominującą. Jak się urodził mój brat, pierwszy maluch w rodzinie, bo ja miała 13 a drugi brat 9, to też nie było wiadomo co zrobi. Okazało się, że nie mając swoich dzieci traktowała małego jak swojego. Kochała go strasznie, spała z nim, lizała go, myszki mu znosiła, próbowała za fraki wynosic z domu :-) oczywiście nawet nie była w stanie go podnieść ale to nie znaczy, że nie próbowała :-) on jej wszystko mógł zrobić! A broniła go jak lwica!Więc może nie będzie tak źle:-) A propos kradzenia : w tym czasie rodzice adoptowali piska, małego, brzydkiego, szarego, spod śmietnika. Okazało się że Nikola to dog, ten z tych największych... Wychowywała się z małym i też była gotowa zabić dla niego. I kradła go bez przerwy! Brała go z tyłu za szelki od ogrodniczek,albo inne odzienie, delikatnie bardzo, i w nogi. A to do kuchni, a to do salonu, a to do ogrodu. W zależności gdzie akurat miała interes. Kiedyś zabrała go na dwór, miał ze 4 miesiące, to był sierpień, posadziła (siedział jak miał 3,5 miesiąca...) a potem zaczeła kopać dziurę, wielgaśną dziurę. Połowa ziemi z tej dziury wylądowała na dzieciaku, on ją jadł garściami, wysmarowany jak górnik, szczęsliwy do granic możliwości! Obok nic kocica na trawie. wszystko razem zajęło jej może 5 minut, jak poszłam mu kaszkę odgrzać... Jak ich znalazłam to chciałam zamordować towarzystwo, ale zamiast tego popłakałam się ze śiechu i zrobiłam chyba z 50 zdjęć! :-) dzieciaki i zwierzaki to razem niezły cyrk! Wierzę, że i u mnie tak będzie :-)
  25. Heloł heloł :-) Jakie macie cudne zwierzaki! :-) Bronisław mój też jest słodki jak cukierek! Jak śpi i akurat nie chrapie... Przeszło mu prawie,ale nadal pije jak opętany i w nocy nalał na podłogę... Zniszczył parkiet w salonie, na samym środku. A że w nocy to miało dużo godzin żeby się weżreć. Teraz będę jeszcze dębowego parkieciku w kolorze miodu szukać. Kur*a mać! Ale co zrobić... A co do kotków : wszystkie piękne :-) Linda Twoja kotka jest wysterylizowana?Bo ja miałam podobny problem jak miałam kiedyś kota w blokach. I po strylizacji się uspokoiła. Potem przeniosłam ją na wieś i tam normalnie zmiana o 180 st. Inny kot! Może to rzeczywiśćie brak wolności.. Ale powiem Wam, że moi rodzice mieli kotkę, bardzo dominującą. Jak się urodził mój brat, pierwszy maluch w rodzinie, bo ja miała 13 a drugi brat 9, to też nie było wiadomo co zrobi. Okazało się, że nie mając swoich dzieci traktowała małego jak swojego. Kochała go strasznie, spała z nim, lizała go, myszki mu znosiła, próbowała za fraki wynosic z domu :-) oczywiście nawet nie była w stanie go podnieść ale to nie znaczy, że nie próbowała :-) on jej wszystko mógł zrobić! A broniła go jak lwica!Więc może nie będzie tak źle:-) A propos kradzenia : w tym czasie rodzice adoptowali piska, małego, brzydkiego, szarego, spod śmietnika. Okazało się że Nikola to dog, ten z tych największych... Wychowywała się z małym i też była gotowa zabić dla niego. I kradła go bez przerwy! Brała go z tyłu za szelki od ogrodniczek,albo inne odzienie, delikatnie bardzo, i w nogi. A to do kuchni, a to do salonu, a to do ogrodu. W zależności gdzie akurat miała interes. Kiedyś zabrała go na dwór, miał ze 4 miesiące, to był sierpień, posadziła (siedział jak miał 3,5 miesiąca...) a potem zaczeła kopać dziurę, wielgaśną dziurę. Połowa ziemi z tej dziury wylądowała na dzieciaku, on ją jadł garściami, wysmarowany jak górnik, szczęsliwy do granic możliwości! Obok nic kocica na trawie. wszystko razem zajęło jej może 5 minut, jak poszłam mu kaszkę odgrzać... Jak ich znalazłam to chciałam zamordować towarzystwo, ale zamiast tego popłakałam się ze śiechu i zrobiłam chyba z 50 zdjęć! :-) dzieciaki i zwierzaki to razem niezły cyrk! Wierzę, że i u mnie tak będzie :-)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...