Skocz do zawartości
Forum

adasaga3

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez adasaga3

  1. nie wiadomo co dokładnie oznacza "podwinęła mu się nóżka", co dokładnie się stało tylko Ty wiesz. Dziecko krzyknęło, bo go zabolało. Czy stała mu się jakaś krzywda? Myślę że nie. Piszesz że obserwujesz tę nóżkę od kilku dni i przy dotykaniu czy poruszaniu nią synek nie płacze, gdyby była skręcona czy złamana na pewno reagowałoby wtedy inaczej.
  2. A ja dziś miałam bardzo przyjemny sen. Byłam w nim bardzo, bardzo młoda, piękna, miałam długie, czarne włosy. Ciągle się przemieszczałam, bywałam na jakichś festynach, bankietach, pięknych salach przy plaży i tylko tańczyłam, tańczyłam tańczyłam. Wszędzie gdzie się pojawiłam wzbudzałam zachwyt, dobiegały mnie szepty "kim jest ta dziewczyna". Przynajmniej w czasie snu czułam się jak gwiazda filmowa. :-)
  3. Ulla, no to udanego weseliska. Poździeraj buty na parkiecie. Mnie cieszy że to już weekend, mąż w domu, trochę odetchnę. Przyznam się, że ja żyję tylko od weekendu do weekendu.:-)
  4. nikawa ) Pamiętaj tylko o różańcu, kieliszku, kluczykach, książce i banknocie! Bez tego nie ma imprezy ;) J. Spotkałam się kiedyś z czymś podobnym, na 1-szych urodzinach jakiegoś dziecka z rodziny, ale tam był chyba tylko kieliszek, różaniec i moneta. Dziecko miało sięgnąć po któryś z położonych przed nim przedmiotów. U Was też się tak robi? Co wybranie danego przedmiotu oznacza? Różaniec, książka, kieliszek, banknot są dość oczywiste, ale klucze?
  5. nikawa Przykro mi z powodu Twojej mamy. Mnie brakuje mojego taty... Przytulam. Dzięki, Nikawo. Jesteśmy zatem w podobnej sytuacji. :-(
  6. adasaga3

    Nasze wypieki

    Tak, Bettyy. Ciasto należy do kategorii "szybkich". Robiłam razem z córką, a i tak zajęło nam zaledwie kilkanaście minut. Acha, ja zmniejszyłam o połowę ilość cukru i było w sam raz. Gruszki też przecież słodkie.
  7. Bettyy, jedna Twoja zupa (z soczewicy) już u nas zagościła na stałe, chętnie wypróbuję też tą z ciecierzycy. Podziel się, proszę, przepisem. A ja dziś nie gotowałam obiadu, mąż przywiózł z restauracji kluski śląskie, czerwoną kapustę i pieczeń. Bardzo dobre było i się nie napracowałam. :-)
  8. ~joanna 19 ostatnio tytuł wątku baaarrdzo do mnie pasuje A to dlaczego, Joanno?
  9. Bettyy, no to świetnie, cała rodzinka znów będzie w komplecie. A na długo przyjeżdża? Nie wiem czy dobrze kojarzę że Twój mąż pracuje w Austrii? Miłego weekendu zatem. Nacieszcie się sobą.
  10. Natka, znam to, też mi się czasem śnią takie rzeczy że budzę się cała roztrzęsiona. Szkoda że człowiek nie może mieć tylko pięknych miłych snów.
  11. przez większość dnia mżyło
  12. Tak jak napisała moja poprzedniczka czasem zdarza się że przyczyną odparzeń są pieluszki. Czasem trzeba przetestować kilka rodzajów by wybrać te właściwe. Moja córka mogła używać pieluszki tylko jednej firmy (niestety tej drogiej), gdy je zmieniłam kiedyś na tańsze z miejsca dostała takich odparzeń że musiałam iść do pediatry i dopiero maść robiona w aptece pomogła. Mój synuś też ma bardzo delikatną skórę, używam więc dobrych chusteczek nawilżanych i ZAWSZE smaruję skórę kremem na odparzenia. Ja za namową pediatry stosuję Linomag (ten zielony) jest bardzo tłusty i świetnie chroni skórę dziecka, nie zawiera tlenku cynku, wg. mnie jest lepszy niż kosmetyki np. z Nivei. Oprócz pupy należy też smarować pachwiny, jądra i miejsca pod nimi. Samego siusiaka nie smarujemy, bo krem mógłby dostać się pod napletek, gromadzić tam, stać pożywką dla bakterii i w końcu spowodować zapalenie. Co do tego że teściowa odchowała ileś tam dzieci czy wnuków nie oznacza że postępuje właściwie, czasy się zmieniają, inaczej się teraz wychowuje dzieci, inaczej o nie dba. Musisz uświadomić teściową że czasem nawet jednorazowe zaniedbanie i nie posmarowanie skóry dziecka kremem może przyczynić się do powstania odparzeń, bo te niestety tworzą się bardzo szybko. Ja staram się przede wszystkim nie dopuszczać do odparzeń, a więc często zmieniam pieluchy (po kupce od razu), zawsze zostawiam dziecko na podkładzie rozebrane przez kilka minut by skóra się dobrze przewietrzyła, bo świeże powietrze najlepiej działa na skórę. Gdy tylko widzę że skóra robi się zaczerwieniona czy pojawiają pojedyncze krosteczki (zdarzyło się to w czasie wielkich upałów) odstawiam chusteczki i po każdej zmianie pieluszki przemywam skórę wodą z odrobiną żelu do mycia niemowląt (mam specjalną miseczkę do której wlewam trochę ciepłej wody, trochę żelu, a do mycia używam kłębuszków waty lub chusteczek higienicznych). Do tego Linomag, wietrzenie i po 2 dniach nie ma śladu że coś się zaczynało dziać. Znam jednak mamy których dzieci mają tak delikatna skórę że nie mogą stosować chusteczek nawilżanych tylko za każdym razem muszą dzieci przemywać wodą.
  13. adasaga3

    Nasze wypieki

    Bettyy, upiekłam dziś " Twoje" ciasto z dżemem. Już pół blachy sama zjadłam. :-) Ja zrobiłam z gruszkami i od siebie dodałam trochę rodzynek, bo córka lubi. Z tymi gruszkami miałaś rację, rzeczywiście dodają niepowtarzalnego smaku.
  14. No to super, Ulla. Jeszcze nie tak dawno pisałaś o trudnej atmosferze w pracy a tu popatrz jaka niespodzianka. Miło będzie co miesiąc dostać więcej pieniędzy za niełatwą przecież pracę z dziećmi.
  15. wspinaczka górska to już sport ekstremalny. Cieszę się że mój mąż ma jednak bezpieczniejsze hobby. :-)
  16. o tym że kasztany należy chować pod łóżka słyszałam już w dzieciństwie. Ponoć działają jak odpromienniki, z tego powodu można je też ustawiać przy komputerach czy telewizorach. Ja tak robię, wsypuję do ładnej miseczki czy tacy, ustawiam przy telewizorze i mam i ładną sezonową dekorację która podobno też jest "zdrowa". :-)
  17. nikawa Siostrzeniec dziś sprzedawał w szkole. Po zważe iu przecierał oczy. Miał ponad 200kg :) dostał ponad 130zł. Nikawo, na pewno 200 kg? Czy miało być 20?
  18. Ja bardzo lubię zoo. Wiem, że zwierzęta są tam w niewoli, ale to dla niektórych gatunków jedyne miejsce gdzie jeszcze mogą żyć. Takie wizyty w zoo traktuję jako okazję do poszerzenia wiedzy o zwierzętach, a odkąd mam dzieci im staram się pokazać te stworzenia których nie spotkają przecież na żadnej łące. Mi osobiście bardzo podoba się zoo w Opolu, jest takie "naturalne", jest tam stosunkowo mało klatek, wiele zwierząt jest niemal na wyciągniecie ręki. Są chyba jedyne w Polsce goryle, przepiękne, wyglądają jak z filmu o King Kongu. :-) Jest fokarium, można podglądać foki w czasie kąpieli i karmienia. Podobało mi się też zoo we Wrocławiu, mam sentyment do tego miejsca, bo jako dziecko uwielbiałam program Gucwińskich "z kamerą wśród zwierząt". To zoo jest większe niż np. opolskie, zwierząt dużo. Jak tu już ktoś pisał duże wrażenie robi tygrys. Nie każde zoo może się pochwalić posiadaniem tych pięknych zwierząt, a tu w dodatku od zwiedzających oddziela go tylko szyba. Ładne jest też zoo w Chorzowie, tu jeżdżę regularnie co kilka lat, ostatni raz byłam 3 tygodnie temu. Kiedyś wydawało mi się że jest nieco zaniedbane, ale widać że coś się robi, z roku na rok jest ładniejsze, zwierzęta zadbane. Jest dużo zieleni, ładne kompozycje kwiatowe, po ścieżkach biegają wiewiórki i chodzą pawie. Ktoś tu pisał że jest mało zwierząt. Wg. mnie nie jest ich mało, tylko ich wybiegi są na tyle duże, że czasem trzeba się pofatygować i przejść kawałek by zobaczyć je w drugim końcu. Atrakcją dla dzieci jest też małe mini-zoo z "wiejskimi" zwierzętami- kozami, kurami itp. Jest plac zabaw dla dzieci oraz park linowy, rodzice mogą więc odpocząć na ławeczkach a dzieci wyszaleć. Jest Dolina Dinozaurów, która szczególnie podoba się dzieciom. Figury dinozaurów są stare (najstarsze w Polsce), powstały w czasach kiedy nie było jeszcze mody na te wszystkie parki dinozaurów, ale dla dzieci nie ma to przecież żadnego znaczenia, ważne że w jednym miejscu mają tyle atrakcji. Bardzo ładne i duże jest też zoo w Ostrawie.
  19. Margeritko, tak się, niestety, dosyć często zdarza. Ten świat taki dziwny, ludzie wieczni zapracowani, zabiegani. Praca, dom, rodzina i dzień za dniem przemyka. Nawet jeżeli słyszymy że ktoś z dalszej rodziny jest w szpitalu, choruje to myślimy że wkrótce wyjdzie, że nic mu nie będzie, że może w następny weekend go odwiedzimy i czasem tak wychodzi że nie zdążymy. To przykre, czasem wywołuje w nas wyrzuty sumienia że nie znaleźliśmy czasu. Miałam podobną sytuację kilka lat temu. Gdy moja ciocia, siostra mamy, chorowała na raka, nie miałam ochoty odwiedzać jej w szpitalu, bo mam straszną awersję do tego miejsca, chciałam poczekać aż wyjdzie do domu. Na szczęście zostałam namówiona, pojechałam i choć na miękkich nogach wchodziłam na oddział onkologiczny to zobaczyłam się z ciocią. Kilka dni później umarła. Gdybym jej wtedy nie odwiedziła tylko czekała na wypis do domu chyba bym sobie tego do dziś dnia nie darowała.
  20. było jednak chłodniej niż wczoraj, w dodatku popołudniu z godzinę intensywnie padało
  21. Dzięki, Bettyy. Ciekawy ten przepis na wątróbkę. Ja zawsze robiłam tak tradycyjnie- z jabłkami i cebulką. Muszę kiedyś spróbować zrobić po Twojemu.
  22. przypominam sobie też, że wszystkie dzieci chętnie bawiły się w "chowanego".
  23. Jesień jest doskonałą porą na kreatywne zabawy z własnym dzieckiem. Które dziecko nie lub zbierać "skarbów" jesieni: kasztanów, żołędzi, jarzębiny? Już same ich zbieranie, wyszukiwanie w trawie jest wielką frajdą. Mogą się nimi bawić dzieci w każdym wieku. Młodsze mogą je wkładać do pojemników, przesypywać, segregować. Starsze same lub z pomocą rodziców będą robić ludziki, zwierzątka, łańcuchy, a potem się nimi bawić. Można też zbierać kolorowe liście, przy okazji ucząc się który liść z jakiego drzewa pochodzi. A potem robić z nich bukiety, odrysowywać liście na kartce, malować farbkami i "odciskać" na papierze. Można też zasuszyć je między kartkami starej książki, a następnie wkleić do zeszytu tworząc coś na kształt zielnika. Zabaw jest bez liku.
  24. Ja robię podobnie jak marzen@. To znaczy nie gotuję czegoś innego specjalnie dla męża, bo smaki mamy podobne i w 99,9% to co robię mu smakuje. A jak nie to jest dorosły i może sobie sam ugotować. :-) Dzieci to co innego. Gdy córka była mniejsza często gotowałam obiad specjalnie dla niej. Teraz, gdy jest starsza właściwie je to co my, chyba że mam ochotę na taki obiad na który ona jest jeszcze za mała wtedy gotuję jej coś innego. Dla synka też muszę gotować inaczej niż dla nas. Nie może być zawsze na słoiczkach, urozmaicenie jakieś musi mieć, więc coraz częściej dostaje jedzenie "domowe", ale z racji wieku inaczej przyrządzam mu rybę czy mięso. Zupki i warzywa je tak samo jak my, tyle że przyprawiam je dopiero po tym gdy odleję dla niego porcję.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...