Skocz do zawartości
Forum

nauzyka

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez nauzyka

  1. Zapomniałam dodać, że prezenty własnoręczne dla babć i dziadka chłopcy robią w przedszkolu i wręczają po występach. A dla mojej osobistej babci jak dotąd robiłam coś na szydełku (od serwetek po obrus), ale w tym roku - z braku czasu (no i babcia sama stwierdziła, że już ma zapas koronek ode mnie-sama nie robiła nigdy) dostała ode mnie swoją ulubioną kawę i czekoladki.

  2. nikawa - ja też chcę sposób na dwa poznać.
    A mój syn nauczył się wiązania wcale nie na butach - tylko bawiąc się w wiązanie kokardek na oparciu krzesła, nie po to by wiązać buty, tylko po to, by samemu pakować własnoręcznie robione prezenty (w tym ten dla mnie też ;)
    Ale faktem jest, że jak już się nauczył to akurat kupowaliśmy buty zimowe i zażyczył sobie takie na sznurówki (profilaktycznie wzięłam takie z opcją wiązanie i ekspres w jednym).
    A co do rozwiązywania sznurówek, to najczęściej powodem nie jest słabe wiązanie przez dzieci tylko sama sznurówka - najczęściej woskowana (żeby była trwalsza), więc ja wymieniłam sznurówki na zwykłe - bawełniane (polecam), ale za to (przepraszam za wyrażenie, ale inaczej się nie da) oczojebnie żółte - i potwierdzam to, co pisała nikawa - dzieciaki motywuje sam np. kolor sznurówki - jedno dziecko widząc u Dawida takie żółte zapragnęło własnych i dzięki temu (zmotywowane chęcią posiadania własnego "krzykliwego" koloru) się nauczyło - wiem bo mama tej dziewczynki sama mi się chwaliła.

  3. Ja robiłam chłopcom domową sesję zdjęciową - choć ekspertem w robieniu zdjęć nie jestem.
    Co roku robimy zdjęcia dla dziadków - w zeszłym roku chłopcy trzymali transparenty z napisami Kocham Cię Babuniu/Dziadziusiu i to był hicior.
    W tym roku mieli być w ubraniach taty, ale jednak DUŻO za duże i do zdjęć troszkę kiepsko wyglądało, więc założyłam im kapelusz i krawaty taty (każdy miał zdjęcia w pięciu krawatach) - dziadkowie dostali zdjęcia w niedzielę - zachwyceni. na dodatek kilka zdjęć było dużych, kilka małych i po dwa tzw. "paszportowe" do portfela.
    Poniżej mała próbka.

    monthly_2015_01/dzien-babci-i-dziadka-2015_23739.jpg

  4. Ulla doskonale Cię rozumiem.
    Też mam wrażenie, że wychowywanie dzieci zmienia się wg niektórych rodziców w wyścig "myszek".
    "Twoje jeszcze nie?? Ooo, moje to JUŻ DAWNO czyta/pisze/liczy/mnoży/dzieli/tańczy w balecie/studiuje astrofizykę/itp/itd."
    Oczywiście, jak najbardziej lubimy chwalić się osiągnięciami dzieci - to nasza rodzicielska duma i chluba.
    O ile... nie przeradza się w "porównywarkę cen i wartości". Owszem i mnie zdarza się powiedzieć, że moje dziecko umie to czy tamto/nauczyło się tego i owego/wtedy i wtedy, ale staram się nie przerastać możliwości synów i moich własnych pragnień.
    Dla mnie to wielkie ambicje małych ludzi, po części "wtłaczane" w dzieci, które często gdyby nie ukierunkowywanie rodziców rozwijałyby się zupełnie inaczej - nie znaczy gorzej, wolniej czy źle - inaczej.
    Nie znaczy to oczywiście, że od dziecka nie można wymagać niczego. Owszem trzeba mu stawiać cele i zadania, ale możliwe do zrealizowania.
    Rodzicielstwo to nie konkurs w dyscyplinach na najładniejsze/najmądrzejsze/ najzdolniejsze/naj.... dziecko. Poza tym widziałam jak matka nie w pełni sprawnego dziecka cieszy się, że ono samodzielnie usiadło w wieku lat 3 - to uczy pokory i radości z każdej nowej umiejętności moich dzieci.

  5. Bettyy zrobiłam rurki i z tego samego ciasta rogaliki-super wyszły. Jutro u mnie spora impreza i aż się boję czy do jutra coś zostanie ;) na dodatek mam trzy ciasta, całą masę sałatek i mięs i dwa misie...
    Nie chce MISIE już nic, oraz nie chce MISIE wcale... ;)
    Ale przepis Bettyy jest pierwsza klasa-polecam. Razem z pieczeniem (na dwie blachy w termoobiegu) zrobiłam wszystko w godzinę i kwadrans, a nawet zdążyłam posprzątać.
    Dziękuję Bettyy.

  6. marzena@ u mnie w przedszkolu też mamy zatrudniają panie (jedna z mam nazwała swoją "starsza pani od logistyki";) oczywiście za jej plecami) do odprowadzania. Cóż robić. Ja dziękuje Bogu, że jednak pracuję, bo godziny jeszcze w miarę (7,10-15,10) za biurkiem i na piechotę, żwawym krokiem mam do przedszkola raptem 20-25 minut.
    mama hala - u nas przedszkola odgórnie od 6,30-ustalone w gminie, a te deklarowane godziny maja się w nich mieścić.

  7. Pobudka-godzina"x", przedszkole-godzina "y", dom-godzina"z"

    O której budzicie swoje przedszkolne maluchy, a której "lądują" w przedszkolu?
    I odwrotnie, o której je odbieracie?

    Ja budzę moich synów ok. 6,25/6,30, p0 po czym troszkę ich ogarniam, oddaję w ręce tatusia, który kończy "ogarnianie" zmykam do pracy. Chłopcy coś tam zjedzą, umyją się, ubiorą, pomarudzą... ;) i maszerują do przedszkola - o 8,00 z reguły już tam są.
    Czasem, gdy mąż nie zdąży wrócić z nocnej zmiany w pracy, chłopcy muszą być w przedszkolu już o 6,45, żebym ja zdążyła - wtedy wstają przed 6,00.
    Z przedszkola odbieram ich między 15,30 a 16,00. Mamy blisko, więc w domu jesteśmy niecałe 10 minut później (spacerkiem).
    W naszym mieście przedszkola państwowe czynne są w godz.: 6,30-16,30, prywatne (sztuk 3): 6,00-17,30/18,00.

    Tak sobie jednak myślę, co z dziećmi rodziców, którzy rozpoczynają pracę od 6 rano...

  8. Bettyy, proszę... zaproś mnie na obiad. Tak za mną chodzą gołąbki... ale nie mam kiedy zrobić, no i moje małolaty nie lubią :( więc i tak musiałabym im robić coś innego.
    U mnie dziś pokrojona pierś kurczaka w ziołach (ale z patelki, żeby było szybciej) z ziemniakami i surówką z ogórków (trzeba w końcu pogromić urodzaj słoikowych przetworów-bo w ostatnim sezonie przesadziłam z produkcją)

  9. Cudnie mieć chrzestną, która tak przejmuje się dzieckiem...
    Moim zdaniem, najważniejsze (choć pytanie czy możliwe) to to, aby dziadkowie uświadomili sobie swoje własne postępowanie, które w rezultacie może krzywdzić dziecko (bo dziecko można rozpieszczać, ale nie rozPUszczać).
    Nie wiem, czy pomoże rozmowa z dziadkami, ale może skoro jesteś chrzestną małego powinnaś spróbować,
    Trudne rozmowy nie są łatwe (z samej definicji), ale to nie znaczy, że nie są potrzebne.
    Może gdybyś zaczęła tę rozmowę nie w kontekście wytykania im błędów tylko na zasadzie "słuchajcie zastanówmy się wspólnie, co zrobić, żeby mały był w przyszłości waszą ostoją i dumą i nie sprawiał kłopotów-pomogę" to oni skłonni by byli przystać na taka ofertę.
    Widać z tego co mówisz, że zależy ci tak samo na dziecku jak i na dobru jego opiekunów. Może najpierw TY powinnaś poradzić się eksperta jak zacząć z dziadkami chłopca rozmawiać w taki sposób by nie urazić ich uczuć i by jednocześnie uświadomili sobie, że problem istnieje (domena rozpieszczających dziadków i rodziców - zdają się nie zdawać sobie sprawy z tego, że to robią).
    A może ci dziadkowie nie znają innej metody na wychowanie dziecka, jak spełnianie wszystkich jego oczekiwań.
    A może-w miarę możliwości (bo tych nie znam)-gdyby ktoś inny - np. Ty, pokazał dziadkom (poprzez spędzanie z chłopcem czasu - ale nie raz kiedyś tylko myślę tu o dużej ilości czasu), że można traktować dziecko inaczej - np. niekoniecznie materialnie i nie ustępując mu na każdym kroku, to owo dziecko będzie tę osobę szanować (bo wbrew wszystkiemu, dzieci szanują osoby które wyznaczają im granice i spędzają czas na WSPÓLNEJ zabawie). Może sam przykład dany tym dziadkom ( a dopiero potem wspólna rozmowa) byłby dla nich motorem do przemyśleń.
    Faktem jest, że szkoda dzieciaka- również przez wzgląd na zachowanie jego matki :(
    Trzymam kciuki :)

  10. Moi chłopcy już ostro wkuwją od tygodnia i wiersze i piosenki, aż cały dom huczy " dziadzia, dziadziuuuuuuś fauny jeeeeeeeeest"
    U mnie jeden syn ma 28.01 a drugi 29.01, ale to dobrze, bo jedna z babć ma jeszcze inne wnuki w przedszkolu, które przedstawienie mają wcześniej. Niestety moja mama i tak nie przyjdzie bo pracuje :( a u niej o wolny dzień raczej nie łatwo, a co dopiero o dwa dni. Co do teścia nie wiem czy będzie, bo też pracuje- a to jedyny dziadek. Ale za to teściowa będzie i moja osobista babcia też :) W sumie szkoda, ze u nas przedstawienia są zawsze do 13.00, bo tak to zawsze trzeba kombinować z dniem wolnym albo z wyjściem z pracy na "chwile"+ dojazd= 1,5h. Z drugiej strony rozumiem, że panie też chcą iść do domu, a dzieci są popołudniem bardziej zmęczone, ale jak kiedyś- jeden raz- było przedstawienie na dzień mamy/taty połączone z występami rodziców dla dzieci na dzień dziecka o godz.16.30-to sala była pełna, dopisali wszyscy rodzice, a nawet większość dziadków

  11. Kolejny pomysł na prezent:
    1. Drzewo genealogiczne
    Wydrukować z internetu rysunek drzewa, który dziecko pokoloruje.
    Przykleić kolejno zdjęcia dziadków u pnia, drzewa rodziców w konarach i dzieci na wierzchołku.
    Taki prosty minimalizm tego drzewa może bardzo się dziadkom spodobać.
    2. Portret babci i dziadka-prosto i zwyczajnie?
    A może nad-zwyczajnie, jeśli to nie będzie laurka tylko naprawdę portret, wykonany przez dziecko oprawiony w ramkę. Albo... czysta tektura oprawiona w ramkę, a wcześniej pokolorowana przez wnuka/wnusię z przyklejonym pośrodku lusterkiem :)
    3. Bryloczek do kluczy wykonany z modeliny.

  12. Fakt, gadżety czasem przeważają w szczęściu dziecka.
    Mój w tym roku jest Harrym Poterem- zwykła peleryna czarna z naszytym odpowiednim emblematem, błyskawica na czole - moją kredką do oczu i najważniejsze, co sprawiło synowi więcej niż odrobinę radości: różdżka, wypalona w drewnie przez tatusia :)
    Młodszy odziedziczył strój pirata po bracie i najważniejsza jest... papuga przyszyta przeze mnie do ramienia (taka odpustowa, świergocąca).

  13. Mój nauczył się w wieku 6 lat (choć do dziś robi to powoli), załapał dosłownie w 3 minuty, ale widziałam w przedszkolu, że niektóre młodsze dzieci też to potrafią. Myślę jednak, że to zależy od dziecka. Generalnie sama wolę buty wsuwane zarówno u dzieci, jak i u siebie - łatwiej, prościej, wygodniej.
    Choć.... uwielbiam kolorowe trampki, a jeszcze bardziej wszystkie te pudrowe i melanżowe z kolorowymi sznurówkami :)

  14. Ulla ja to ciasto piekę też czasami troszkę inaczej: piekę samo ciasto aż do zarumienienia, potem z jeszcze ciepłego widelcem delikatnie zeskrobuję wierzch (cieniutko) i te okruszki wierzchu odkładam na bok. polewam ciasto gęstymi powidłami lub marmolada różaną, rozprowadzam i posypuję wcześniej odłożonymi okruszkami - moi chłopcy nie bardzo lubią ciasta z owocami (zwłaszcza młodszy-NIE i koniec) ale w tym wydaniu znika w ciągu dwóch dni :)
    Poza tym to ciasto to "pierwotna wersja tartego" nawet z dzieciństwa MOJEJ BABCI :)

  15. Ja w tym roku wreszcie byłam całą rodzinką :) Tak na próbę, stwierdziłam, że najwyżej wrócimy wcześniej
    Ale... mamy blisko (choć i tak pojechaliśmy autem) u nas kościół ogrzewany i jest specjalna pasterka dla dzieci o 22.00 i trwa niecałą godzinkę.
    Adaś(4,5) pod koniec troszkę podsypiał tatusiowi na rękach, a Dawid(6,5) w pewnym momencie powiedział dość głośno do "zapoznanej na pasterce ;)" koleżanki obok, że "Rybka Mimi Mini to już na pewno śpi od dawna..." co wywołało ogólną wesołość.
    Poza tym staliśmy 0,5 metra od żłóbka więc dzieciaki miały frajdę.
    Po powrocie do domu byli tak rozbudzeni, że nie poszli spać tylko do 00,30 układali Lego od Mikołaja ( a ja gwoli ustępstwa świątecznego pozwoliłam), za to następnego dnia pospali aż do... ósmej.
    Generalnie po pasterce chłopcy stwierdzili, że było fajnie i
    pójdą jeszcze raz za rok.
    Ale te święta (choć strasznie intensywne) należały do najbardziej udanych jakie pamiętam

  16. Jak dotąd 2 stroje na bal karnawałowy kupiłam używane, a 2 uszyła mama ( jeden to kamizelka kowboja drugi to surdut i czapka Robin Hooda-resztę stanowiły koszula w kratkę i pożyczony PRAWDZIWY kapelusz kowboja, oraz zielona koszula i rajtki).
    Dobrym sposobem są wymiany strojów między mami innych dzieci :) - taka mini giełda strojów.
    W tym roku bal moich dzieci jest organizowany razem z rodzicami na dużej sali studniówkowej (ehhh... wspomnienia) i problem jest jeden: W co JA się ubiorę? ;)
    Na szczęście rodzice nie muszą się przebierać, choć.... w sumie troszkę szkoda.... byłoby wesoło :)

  17. Ja co dzień podaję moim chłopcom taką "lemoniadę" (z początku zmieniałam proporcje, ale te najbardziej im odpowiadają smakowo):
    sok z 1/2 cytryny
    sok z 1/2 pomarańczy ( opcjonalnie 1/4 grejfruta)
    2,5 łyżki miodu
    1/2 szklanki letnio - ciepłej (przegotowanej, ale nie gotującej) wody
    Do tego co dzień dawka tranu.
    A do zup obowiązkowo ząbek czosnku :)
    I przynajmniej raz dziennie pijemy wszyscy herbatę z lipy z dodatkiem soków malinowego albo z pigwy.
    Mycie rąk - w granicach rozsądku, nie mniej ważne niż to jak często myjemy, ważne jest to CZYM. Doskonale są mydła dla niemowląt, nie burzą naturalnej warstwy ochronnej - i pachną tak... "dzidzusiowo" ;)

  18. Nie jestem ekspertem, ale czy synek ma kontakt z biologicznym tatą? Bo jeśli ma, to może uświadomił sobie, że to hmmm.... niestandardowe mieć dwóch tatusiów i nie wie jak sobie z tym poradzić...
    A może coś zmieniło się w życiu dziecka w czasie, w którym zaczął tak traktować Twojego partnera i Ciebie?
    Choć ja raczej stawiałabym na zazdrość o Twoje uczucia do partnera, albo właśnie na bunt.
    Bardzo trudno coś poradzić nie znając dziecka i Waszej sytuacji w szerszym świetle.
    Jeśli nie pomoże rozmowa z synem to możesz go tylko konsekwentnie upewniać w tym, że jako mama go kochasz i zawsze będziesz kochać.

    Ps. Moja znajoma rozeszła się z tatą swojej córeczki i związała z kimś innym (mają teraz razem synka). Dziecko z początku akceptowało sytuację, ale potem mimo wielu rozmów traktowało mamę i przybranego tatę wrogo. Przez zupełnie przypadkową rozmowę ze mną (a właściwie z moim synem-w mojej obecności) okazało się, że dziewczynka święcie wierzy, że skoro mama "wymieniła tatusia", a teraz ma "nowe dziecko" to i ją odda lub wymieni. Pomógł psycholog i rozmowy córeczki z obojgiem biologicznych rodziców oraz postawa nowego partnera mamy.
    Trzymam kciuki b

×
×
  • Dodaj nową pozycję...