nauzyka
-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Odpowiedzi opublikowane przez nauzyka
-
-
W porze obiadowej mam akurat... księdza po kolędzie.
Jak już sobie pójdzi, to pewnie będzie na szybko zupa owocowa i może angielka zapiekana z żółtym serem i przyprawami w piecyku - Dziecięcia i tak coś tam zjedzą w placówkach przedszkolno-szkolnych ;) więc dla nich to taki trochę II obiad -
Efekty pracy zespołowej (farby+starszy brat) i 5 minut bez mamy, które Adaś bezskutecznie próbował zmyć z siebie w ukryciu - do kompletu brakuje tylko zdjęcia wanny i ręcznika ;)
-
Dziś pomidorowa z ryżem (dla młodszego z grzankami) i może tortilla z kurczakiem.
(przepis na żurek:
-zakwas na żurek - kupuję od pani, która go sama robi - przymierzam się też zrobić, ale puki co, nie ma kiedy
-jakieś wędzone żeberko, marchewka i kawałek selera-korzeń
-pętko kiełbasy
-jedna cebula i 2/3 ząbki czosnku
-liść laurowy i majeranek
-sól i pieprz
1-gotuję wywar z wędzonego z liściem laurowym, marchewką i selerem (czasem dorzucam kilka suszonych grzybków)
2-w tym czasie przesmażam cebulkę(w kostkę) i kiełbaskę (w talarkach)
3-wlewam zakwas i wsypuję majeranek
4-dodaję cebulkę, kiełbaskę, czosnek, sól i pieprz (pieprzu nie żałuję)
5-gotuję na wolnym ogniu jeszcze chwilkęPodaję z ziemniakami w kostkę albo w łupinkach - tylko bez łupinek ;), czasem z jajkiem na twardo i grzankami.
Ja uwielbiam jeszcze soczyście obsypane zieleniną - moje chłop(c)y raczej "trawy" nie jedzą :(
Smacznego) -
mam 5 minut: więc najpierw przepis na kluseczki-bo ich przygotowanie to właśnie 5 min.
serek homo-około 0,5kg
2 jajka
mąki tyle by ciasto było gęste jak na racuchy
garnek wrzątku z łyżką oleju.
składniki mieszam i kładę łyżką "maczaną" we wrzątku na tenże właśnie wrzątek
jak wypłyną gotuję chwilę i wyjmuję łyżką cedzakową
podaje polane masełkiem lub bułką tartą smażoną i posypane cukrem. Czasem z musem truskawkowymUwaga-Danio się nie nadaje-najlepszy jest serek MU-mój regionalny ;) lub z Biedronki taki z krówką na opakowaniu-objętości 180g.
Dzieci je kochają.
Żurek podam troszkę później -
Żurek na pierwsze.
A drugie na słodko ;) kluseczki z serka homo z bułką tartą i cukrem. -
Ja najczęściej piekę z tego przepisu : http://smaker.pl/przepis-chleb-mleczny,32825,wiola1100.html
Nie mam zdjęcia własnego wypieku, ale moim chłopakom smakuje - ma posmak chałki.
I jak dotąd zawsze mi wychodził :) -
Kluski parowe z sosem mięsnym.
-
Zupa dyniowo-serowa z curry i grzankami i ryż z jabłkiem na takie "pseudo-drugie" danie.
-
Jadamy. Lubimy. Pieczemy i smażymy.
Tylko małolaty nie lubią w wersji innej niz smażona/pieczona a ja nie tknę wędzonej.
Ale smażona rybka.... mniam, aż mi się ślinotok uaktywnił :) -
Kashubie może sprawę załatwiłyby pierogi w wersji treściwszej?
Np. z gaszą gryczaną, czy ruskie, czy np. z grochem i kapustą.
U mnie dzieci np. nie jadają grzybów i specjalnie dla nich robię zawsze dodatkowo pierogi z serem lub owocami.
A jak nie.... to najwyżej mąż w I dzień Świąt nadrobi ;) -
U mnie też postnie.
Za to dzieci z wigilijnych potraw lubią tylko rybę i zupę owocową (zawsze jest grzybowa i owocowa do wyboru). Ale ponoć młodszy polubił barszczyk czerwony w przedszkolu - sprawdzimy ;) -
Lane kluski na rosole + krokiety z mięsem i bigos przed-świąteczny ;) dla dorosłych (bo staropolski-z wiśniówką... a, no i dzieci i tak nie lubią ;P)
A jutro pomidorowa. -
Ponieważ w wątku konkursowym mowa o wysłaniu odp. mailem, ale regulamin mówi o wpisie w wątku to odp. również tutaj:
Czy okres przygotowań do Świąt Bożego Narodzenia można wykorzystać, by wspomagać rozwój swojego dziecka?
Zdecydowanie TAK.
1. Można, opowiadając mu o tradycjach wigilijnych i własnych doświadczeniach świątecznych - budować więź i tak po prostu: rozmawiać - a to przecież rozwija.
2. Poprzez spotkania z rodziną - budować i utrwalać relacje i kontakty z najbliższymi (zwłaszcza te wielopokoleniowe) i utrwalać poczucie przynależności do rodziny.
3. Przygotowując potrawy wigilijne - uczyć malucha smaku i tradycji, a wspólne lepienie pierogów to dodatkowo wspaniałe ćwiczenie manualne ;)
4. Opowiadając o Mikołaju i czytając opowieści świąteczne (a nawet oglądając wspólnie "Kevina...") rozwijać wyobraźnię dziecka.
5. Ozdabiając wspólnie choinkę - uczyć uważności (szklane bombki).
6. Wykonując ozdoby choinkowe i świąteczne - rozwijać zdolności manualne, estetyczne i plastyczno - techniczne. Tu pole do rozwoju jest przeogromne :)
7. Sprzątając wspólnie - tu wiadomo: uczyć porządku ;)
8. Pamiętając o samotnych (choćby tylko przez ustawienie pustego nakrycia) - rozwijać wrażliwość małego człowieka.
9. Poprzez odświętny ubiór - rozwijać małe gusta i guściki oraz rozwijać poczucie estetyki ;)
10. Zachowując własne tradycje i spędzając Święta w radosnym i iście świątecznym nastroju - można szerzyć i rozwijać w dzieciach szacunek do samych Świąt, jako do czasu wyjatkowego.Czego sobie i wszystkim życzę.
-
Fasolowa to dziś u mnie w wersji na szybko (taka troszkę oszukana)
ugotować wywar na np. wędzonym żeberku z 2 listkami laurowymi
wrzucić do niego pokrojoną w drobniutką kostkę marchewkę oraz ziemniaki w kostkę,
gotować aż zmiękną
dodać fasolkę po bretońsku - ok. 1l. (zawsze gdy gotuję fasolkę to mrożę ze dwa pojemniki litrowe po lodach)
doprawić majerankiem sola i pieprzem
i już!W wersji dłuższej:
zamaczam na noc sporą garść średniej fasoli
gotuję fasolę razem z "wędzonką" i liściem laurowym jak wyżej,
dodaję ziemniaki i marchewkę - jak wyżej
dodaję łyżkę koncentratu pomidorowego i doprawiam - znów jak wyżej
i już
:) -
U mnie przechodzi taka "podrabiana" cebulowa z dodatkami
Tj. piekę dużo cebuli + 2 ząbki czosnku + paprykę czerwoną (dla zmiany koloru) + 2 pokrojone w kostkę ziemniaki (w mniejszych kawałkach szybciej się upieką) + 2/3 łyżki oliwy z oliwek w woreczku w piecyku - generalnie jestem ostatnią entuzjastką tej wersji pieczonej - zdrowsza.
Na patelni z 2 łyżkami masła lekko rumienię tylko jedną cebulę i szybciutko dodaję tak z 1/3 szkl. wody - potem to ciągle mieszam i czekam aż woda odparuje.
Następnie wszystko przecieram przez sito do bulionu i doprawiam.
U mnie celem wypędzania kataru (nagminnego) dodaję dużo pieprzu.
Nie czuć cebulą - ale sama jej zawartość rozgrzewa.
Chłopcy wybredni -ale tę zupę wsuwają aż miło.
Zazwyczaj podaję z grzankami, ale zdarza się, że piekę do niej ziemniaki w kosteczkę - i tu uwaga przepis na ziemniaki pieczone i frytki w wersji light i mega pyszne:
ziemniaki obrać pokroić w kostkę (a na frytki to wiadomo jak), zalać wodą z łyżką cukru i zostawić na pół - do godziny w tej wodzie, potem odcedzić, lekko osuszyć, wymieszać z 2 łyżkami oliwy z oliwek (można lekko opruszyć słodką papryką w proszku) i do piecyka na papierze w ok 180-200 st. - piec do zarumienienia - pamiętajcie przemieszać ze dwa razy w trakcie - u mnie frytki już robimy tylko tak - sumienie mam spokojniejsze, że nie na oleju, a dzieci happy bo.. wiadomo: frytki :) A do zupy cebulowej też takie "kosteczkowe" i rumiane świetnie pasują. -
Zupa fasolowa i racuszki, które zrobi ukochana babcia :)
-
Chcecie bajki? Oto bajka...
o siłaczu, co jadł jajka.
Mógł przeskoczyć strumyk... rzeczkę...
a nad rzeczką i kłodeczkę.
Mógł po wzgórzach maszerować,
w stronę słońca zawędrować,
mógł osiągnąć niemal wszystko
- takie było to chłopisko!
Lecz choć ciało swe trenował,
w sercu swe marzenie chował
Skrycie marzył o królewnie,
która była piękna pewnie...
Lecz król podał ogłoszenie:
"Stan cywilny córki zmienię,
jeśli poznam, gdy kto zdradzi,
co z krzywicą sobie radzi?
Co na zęby, co na kurcze?
Co na starość, bo się kurczę?
Temu, kto mi przepis poda
oddam córkę - chociaż młoda."
Wielu książąt próbowało
i recepty podawało.
Król próbował i kosztował,
ale dalej wciąż chorował.
Przyszedł siłacz - cicho rzecze,
Słuchaj królu- ja nie przeczę,
że Twa córka piękna, młoda,
lecz, czy zdrowia Ci nie szkoda?
Wysłuchujesz podpowiedzi,
a Twe zdrowie w słońcu siedzi!
Każdy dzieciak Ci to powie - witamina D to zdrowie! -
Zupa szczęścia :) albo zupa "przemyt"...
czyli Dyniowa ;)
czyli jak oszukałam własne dzieci, że w zupie nie ma marchewki ;)wywar drobiowy.... czyli u mnie rosół ;)
1 dynia hokkaido
3 kolorowe papryki
2 marchewki
1/2 kg pieczarek
1/2 kg mięsa mielonego
1 duży, dobrej jakości ser topiony ewentualnie w wersji lżejszej ser grecki
curry, kurkuma, pieprz, słodka papryka w proszku
grzanki lub groszek ptysiowy.Warzywa obrać, pokroić w kostkę, upiec do miękkości w piecyku -ja piekę w folii z łyżką oliwy z oliwek.
Pieczarki, pokroić w półtalarki i obsmażyć na patelce.
Mięso usmażyć na patelce z solą i pieprzem.
Miękkie warzywa - przetrzeć przez sito do rosołu - nie blendować!!! Wierzcie mi - czuć różnicę.
Rosół zagotować, dodać pieczarki, ser topiony (jeśli gotujemy z jogurtem greckim - to należy go dodać na samym końcu do ! zdjętej z ognia zupy- dobrze rozmieszać i już nie gotować-potem można ją już podgrzewać, ale dopiero jak trochę przestygnie),mięso i gotować jeszcze z 1/2h, doprawić do smaku i podawać z grzankami/groszkiem ptysiowym.
U mnie dzieci jedzą wersję bez pieczarek.
Syci, grzeje i daje radość - jak mniemam przez dynię. -
A jakie śniadania pamiętacie ze swojego dzieciństwa?
Bo ja pamiętam:
- lane kluseczki na mleku
-ryż z mlekiem
-ryż z owocami (np. jabłkiem lub truskawkami)
-świeże bułki z białym serem domowej roboty
-serek waniliowy z dodatkiem np. jagód ze słoiczka
-jajka w różnej postaci
-i ech... tamte wędliny - nie to co dziś :(
i najpyszniejsze na świecie... PAJDY ciepłego chleba z prawdziwym wiejskim masłem.
I obowiązkowo kakao lub kawa "kujawianka" parzona na wodzie i zalewana mlekiem :) - taką kawę pijam też odkąd gdy urodził się mój starszy syn i dawali mi ją w szpitalu. -
Mój uczeń uwielbia galaretki, ale w szkole mają tak ciepło, ze to by CHYBA nie przeszło.
Tzn. zobaczymy, bo... po głębokim namyśle Twojej propozycji rozważam/mam taki plan żeby mu machnąć taką galaretkę domową w wersji mocniej żelatynowej - tj. na bardzo mocnym kompocie zrobić żelatynę z większą jej zawartością - coś jak domowe żelki (gdzieś miałam na nie przepis tylko mi wchłonęło - muszę poszukać) tylko poszukam odpowiednio szczelnych pojemniczków.
Dziękuje za inspirację :))) -
Jeśli zupę gotuje ok. 21 to budzik na 1 w nocy i wstaję (wiem-to chore tak wstawać - ale cóż) i wstawiam do lodówki. A jeśli akurat jest zimno na dworze to wystawiam na balkon i po godzinie już można do lodówki, jeszcze zanim pójdę spać to już można do lodówki.
Czasem zamrażam rosół i rano wyciągam go z zamrażarki, a jak wracam z pracy to pędzikiem robię z niego zupę.
Ech pracujące mamy nie mają lekko z gotowaniem :(
Ale "cycki do przodu" i trzeba sobie radzić.Ulla - u mnie starszy lubi z fasolki po bretońsku zjeść z 10 fasolek ale TYLKO fasolek, bez całej reszty.
-
Fasolkę jada tylko mąż - moje dzieci też nie lubią.
Ale pierogi to dla mnie wybawienie na "nie mam czasu/nie mam pomysłu".
Poza tym u mnie zawsze jest zupa gotowana "na następny dzień" bo jak tylko wchodzę z chłopakami do domu to słychać tylko jeden przeraźliwy jęk "jeść!" - nie wytrzymaliby czekając na to aż ugotuję obiad.
No, ale "lepiej na piekarza niż na lekarza". Także ten-tego niejadkami to oni nie są ;) -
Ulla u mnie też tak to wygląda - i zamrażarka zapchana pierogami, fasolką po bretońsku.
Ale zazwyczaj gotuję wieczorami, jak chłopaki pójdą spać... ufff - to już raczej noc jest ;( -
Ulla u mnie tak samo wszystko wygląda.
A na gorzką czekoladę nie wpadłam jakoś - jutro będzie miał kilka kostek w plecaku :)
Konkurs "Minka Miesiąca - Styczeń 2016"
w Konkursy
Opublikowano
Dawid, lat niespełna 8
na zdj. z młodszym bratem.