Skocz do zawartości
Forum

nauzyka

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez nauzyka

  1. Młodszy lubi TYLKO waniliowe albo monte (czy to w ogóle jest jogurt?).... :/
    Starszy też waniliowe, ale czasem zje jakiś owocowy.
    Naturalne nie przechodzą... no chyba, że ja im wsypię np. własnoręcznie nazbieranych jagódek :) albo truskawek czy banana :) ale w takiej wersji to zazwyczaj robię z maślanką albo jogurtem greckim.
    Z jogurtów naturalnych to najwyżej ciasto jogurtowe ;)

  2. Co wy dziewczyny?! To wy nie wiecie, że MAMA nie ma kategorii wiekowej :)
    Nawet jeśli jej rówieśnice to "takie starsze ciotki"- słowa Adasia :)
    My mamy jesteśmy:
    -bezcenne
    -najpiękniejsze
    -wieczne.

    Ps. Syn (natenczas lat 5) zapytał kiedyś mnie i męża, czy jak byliśmy mali to po świecie chodziły dinozaury.....
    To dopiero "zgrzyt" co ?
    Teraz się z tego śmieję, ale wtedy....

  3. Największe obawy związane z wychowaniem dziecka....
    Są ich setki... tysiące... miliony... i w danej chwili każda z tych obaw wydaje mi się być tą największą...
    Zaczęło się w ciąży: jak karmić? przewijać? kąpać? a co jeśli dziecko urodzi się chore? jak podołam? czy znajdę dość sił by móc się nim zająć a nawet by móc je pokochać takim jakie, jest? Dziś te pytania wydają się niewarte uwagi i sama zastanawiam się jak mogłam je sobie zadawać, bo wiem, że nie mogłabym nie kochać któregokolwiek z moich synów, nawet wtedy gdyby przyniósł mi z sobą na świat "więcej" czy "mniej" czegokolwiek :)
    Potem, gdy każdy z nich był już na świecie pojawiły się kolejne wątpliwości: czy dobrze karmię? czy się najada? czy rozwija się prawidłowo? czy robię coś źle? - bo przecież on znów płacze?
    W takich chwilach wystarczył jeden uśmiech dziecka, jedno uważne spojrzenie spod maleńkich powiek, jeden dotyk drobnych paluszków na policzku by i te troski zniknęły...
    Z czasem pojawiały się kolejne wątpliwości: Żłobek - kurczę nie planowałam, ale... nie ma wyjścia... tylko czy to czyni ze mnie złą matkę? Słodycze? - tyle trąbią wokół o szkodliwości cukrów, a mały z takim zachwytem na twarzy pochłania JUŻ drugie ciasteczko... może mu zabrać?
    Jej! Starszego nie interesuje rysowanie kredkami i w ogóle taka z niego troszkę "łamaga"... nic a nic nie nie ciągnie go do sportu... Czy to moja wina? Może zamiast mu tyle czytać powinnam grać z nim w piłkę? Ale w sumie... bardzo lubi czytanie i ma przez to takie rozbudowane słownictwo i wiedzę daleko ponad przeciętną.... tylko... Właśnie. TYLKO.
    Młodszy to wulkan energii-nie usiedzi w miejscu 5 minut, no chyba, że akurat rysuje (uwielbiane zajęcie)... przeciwieństwo brata. TYLKO - czy skoro są tak różni to będą dogadywać się w przyszłości??? A może więź między nimi zniknie jak bańka mydlana??
    No nie! Starszy znów się obraził, a młodszy kolejny raz nie usiedział w przedszkolu podczas zajęć grupowych (co z tego, że Pani pozwoliła bo wie, że on WIE i UMIE - w szkole będzie musiał siedzieć!).
    Patrzę w lustro strapiona i mówię sobie: to pewnie Twoja wina! Trzeba było być bardziej konsekwentną/surową/łagodną/stanowczą/ustępliwą/nadopiekuńczą/mniej opiekuńczą....itd... itp... i tak w nieskończoność...
    Czasem jednak mówię temu wszystkiemu STOP. Nie mogę wszystkiego robić najlepiej ze wszystkich matek świata. Nie mogę bo nie ma definicji najlepszej matki. Ale mogę się starać i wbrew wszystkim moim wątpliwościom co rano od nowa podejmować wyzwania jakie niesie ze sobą wychowanie dziecka.
    Odkąd pamiętam zawsze chciałam być mamą. Naprawdę. Ten instynkt rósł we mnie razem ze mną od czasu kiedy byłam dzieckiem. Z czasem, zaczęło mi się w moim zadufaniu wydawać, że na temat wychowywania dziecka wiem już wszystko co możliwe. Że to nic trudnego, i że nic nie może mnie zaskoczyć. W końcu świadomość, że się ma co się chciało zobowiązuje, prawda??
    Wrong!
    Od pierwszej chwili, w której ujrzałam dwie kreseczki na teście... ogarnęło mnie mnóstwo wątpliwości. Czułam się tak, jakbym była małym zajączkiem, którego właśnie dopadło stado wilków.
    Każda z tych wątpliwości z czasem mijała. Jedne odchodziły wraz z nabywaną wiedzą praktyczną i doświadczeniem, inne... cóż umierały śmiercią naturalną. Inne z kolei - w miarę możliwości - sama usuwałam z własnej głowy, wyśmiewając ich absurdalność i zastanawiając się "jakim cudem przyszły mi w ogóle do głowy". Niektóre z nich "wyciosał" ze mnie mąż, spuszczając mnie (w dobrym tego słowa znaczeniu) z obłoków i uprzytomniając nieprzytomnej (czasem ;) ) matce, że nie warto się nad "tym" zastanawiać, za co jestem mu wdzięczna.
    Oczywiście, mimo to (jak każda z nas-matek) bezustannie zastanawiam się czy na pewno "dobrze i właściwie" wychowuję swoich synów i czy wyrosną z nich porządni i wspaniali ludzie.
    Moje wątpliwości rosną razem z moimi chłopcami. Ewoluują, by mnie - matkę "doprowadzać do grobu"... ale też po to, bym mogła się potem śmiać z własnych skrupułów. Nauczyłam się już, że czas i same dzieci rozwiewają je w magiczny sposób. Wyrastam z kolejnych moich wątpliwości tak szybko, jak szybko moi synowie wyrastają z butów czy spodni i wiem, że te "dzisiejsze" rozterki okażą się błahostką - choć zdaję się o tym zapominać każdego dnia ;)
    Wiem to wszystko... ale wiem tez, że na pewno popełniam nie jeden błąd.
    Ale nie na wszystko mam wpływ i choć staram się z całych sił by być dla nich jak najlepszą matką, to życie samo zweryfikuje moje poczynania i mając świadomość, że kiedyś będę musiała pozwolić synom odejść "na swoje" mam tylko jedną niezmiernie głęboką obawę.
    Czy zechcą do mnie powracać... choć na chwilę... jak do mamy.... do której tulili się w dzieciństwie...

  4. To ja też powinnam na stojąco do pisuaru? No bo jak sedes tylko do siedzenia ;) Tylko hmmmmm jak??? ;))

    A tak serio: u mnie chłopcy na stojąco zaczęli: Dawid jak miał 3 lata a Adaś jakieś 2, ale... Do dziś robią to naprzemiennie, tzn. czasem na stojąco, czasem na siedząco. I ja im nie zabraniam bo sikanie na siedząco jest podobno zdrowsze dla facetów- ponoć zapobiega przyszłym problemom np. z prostatą- tak powiedział mi urolog u którego byliśmy raz z Adasiem jak miał roczek. W przedszkolu tylko Dawid miał problem z kolegami jak chciał sikać na siedząco, ale w tym wypadku zachował się asertywnie (ależ byłam dumna i zdziwiona, bo raczej nie określa tak mocno własnego zdania) i powiedział im, że to jego sprawa i zrobił to na tyle stanowczo, ze dali mu spokój.
    Więc sikają jak chcą i ja im nie zabraniam i nie zmuszam do skłania na stojąco, aczkolwiek potrafią i na siedząco to już tylko w domu i czasem w przedszkolu. Nauczyłam ich jednak, i wszystkie toalety publiczne i brak toalet (np. na dworze) okupują na stojąco.

  5. Bettyy masz przepis - mega łatwy:
    1/2 kg seria waniliowego - to ważne: ja robię z serka MU ale to z mojej lokalnej mleczarni, ale sprawdzałam inne i najlepszy jest najzwyklejszy w takich opakowaniach troszkę starodawnych płaskich prostokątnych (danonki i danio odpadają- nie ten smak)
    2 jajka
    3/4-1 szk mąki (w zależności od gęstości serka i gęstszy tym mniej mąki)
    2 łyżeczki proszku do pieczenia (dla "wytrwałych" rozczyn z 3/4 Dkg drożdży w 3 łyżkach mleka i 1/2 łyżeczki mąki)
    Łyżka alkoholu lub octu
    Mieszać i kłaść dwoma łyżkami (spychając ciasto jedną łyżką z drugiej) maczanymi w oleju na rozgrzany tłuszcz, jak tylko się zarumienią to odsączam i wuala :)
    Mam nadzieje, ze jasnoi wytłumaczyłam.
    Ja robię z proszkiem i jest super. W 30-40 minut mam gotowe dwa talerze ;)
    nikawa- 12 luty. A 9 lutego to międzynarodowy dzień pizzy :) wiedziałyście?

  6. Moimi najskuteczniejszymi metodami na pozbycie i zapobieganie (jak wiadomo łatwiej i lepiej zapobiegać niż leczyć) powstawaniu celulitu są:
    1) Prysznic naprzemienny (zimny i ciepły) lub w miarę możliwości bicze wodne - można zakupić specjalną końcówkę na wąż prysznicowy.
    2) Domowy peeling kawowy (wymieszane:1/2 szkl kawy, 1/2 szkl cukru, 1/3 szkl. oliwy z oliwek, łyżeczka cynamonu). Jak wiadomo kawa działa antycelulitowo - ta stosowana zewnętrznie oczywiście ;)
    3) Masaż - wykonywany możliwie często "w" lub "po kąpieli"- intensywny, najlepiej przy pomocy szorstkiej szczotki lub takiej z gumowanymi wypustkami.
    4) Balsamy ujędrniające i antycelulitowe -dokładnie wmasowywane (taki codzienny minimasaż, wykonywany systematycznie, zdziała cuda)
    5) Dieta - w myśl zasady "jesteś tym co jesz" - mniej soli i ostrych przypraw (można je zastąpić odpowiednimi ziołami), sztucznych słodyczy (nie ma jak domowe ciasto) i "chemii" w naszym jedzeniu, sprzyja zwalczaniu pomarańczowej skórki
    6) Ruch i świeże powietrze - ten sprzyja nie tylko walce z celulitem, ale utrzymaniu całego ciała w dobrej formie
    7) Niższe buty - kobiety kochają szpilki. Ja też :) Niestety celulit też je "kocha". Gdy byłam zmuszona zrezygnować na dłuższy czas ze szpilek przez drobne kłopoty z kolanami okazało się nagle, że łatwiej i szybciej działają wszystkie inne domowe zabiegi antycelulitowe. Dlatego dla zdrowia i urody nóg polecam niższe obcasy :)

  7. Może warto też zadbać o przyszłą mamę?
    Balsam ujędrniający czy kosmetyki "przyjazne" karmiącym matkom (bez parabenów i sztucznych barwników)
    Albo poradnik dot. wychowania dziecka w pierwszym roku życia.
    Ja stawiałabym też chyba na coś w rodzaju talonu na np 2/3h opieki nad dzieckiem by mama mogła wyjść/ogarnąć się/lup po prostu troszkę się wyspać.
    Dla dziecka: popieram moje przedmówczynie odcisk stopy -rewelacja, ewentualnie coś z wyprawki. Polecam też np. złożyć się z koleżankami i zafundować maluchowi profesjonalną sesję zdjęciową :)

  8. Ciekawy watek. I bardzo trudny.
    Tak jak trudne bywa czasem konsekwentne działanie.
    U mnie: bywa różnie, ale... STARAM SIĘ.
    Jak wiadomo życie i sytuacje weryfikują niekiedy moją konsekwencję względem dzieci. Oczywiście konsekwentne wychowanie jest jak najbardziej pożądane, ale czy we wszystkich dziedzinach... nie jestem pewna.

    Staram się konsekwentnie realizować wymierzone synom kary (np. brak dostępu do tv czy zakaz wychodzenia z pokoju) mimo robionych przez nich słodkich oczu. Konsekwentnie staram się też doprowadzić do końca realizowane z nimi "projekty" (np. naukę czytania czy poprawnej wymowy) mimo np. braku czasu czy sił.
    Ale... czasem jestem w stanie ustąpić bo wychodzę z założenia, że:
    primo-dziecko też człowiek, więc MOŻE mieć rację,
    secondo-dorosły też człowiek, może się mylić,
    terzo-czasem-w niektórych dziedzinach-ważny jest kompromis wypracowany z dzieckiem.

    Myślę, że czasem konsekwentne postępowanie rodziców, przekonanych o WŁASNEJ racji może zaburzyć dopiero co kształtującą się osobowość dziecka. Zwłaszcza, jeśli owi rodzice nie do końca mają rację - tylko komu to oceniać?

    Moim zdaniem: zdrowa konsekwencja, choć czasem trudna, daje dzieciom poczucie bezpieczeństwa i zaufania do rodziców, że cokolwiek by się nie działo oni będą jak skała :)

    Także odp. na pytanie: staram się ;)

  9. Gdy mój syn miał 2 latka bardzo dużo mówił, ale nie wymawiał jeszcze F (zamiast niego było H), a zamiast "wujek" mówił jajuś ;)
    Gdy wujek go zbytnio zdenerwował powiedział mu wprost: "Jajuś jest H-uj ;)"
    Tak samo powiedział gdy przyszło nam iść W SKLEPIE (! ludzie wstydu nie mają) za panem który palił: "mamusiu, ten pan jest h-uj bo pali pierosy, a pierosy też są h-uj"
    :)

    A gdy bawił się zbyt blisko kontaktu i mąż powiedział mu, żeby uważał bo go prąd kopnie, on na to : "To mu mamusia odda - bo ona mnie zawsze broni"

    Kiedyś zapytał nas też jak ma narysować wujka, skoro "nie mam wyłysianej kredki"

  10. anaaa - ja też robię te kuleczki :) Masz rację są pyszne.
    Tylko żeby zaoszczędzić na czasie, zazwyczaj (choć nie zawsze) kroję je jak kopytka, a czasem obtaczam w zblendowanych płatkach kukurydzianych - są wtedy bardziej chrupiące ;)

  11. Ogórkowa i fasolka po bretońsku.

    Betty kasztany rzeczywiście są często w Kauflandzie - zdarzają się też w Biedronce (coś ok. 30zł/kg) i zawsze się zastanawiałam jak smakują i co z nich można zrobić (poza pieczeniem). Kto wie... może popełnię taki krem :)

×
×
  • Dodaj nową pozycję...