Skocz do zawartości
Forum

nauzyka

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez nauzyka

  1. nauzyka

    Wizyta u logopedy

    dzięki dziewczyny - byłam ciekawa jak taka wizyta przebiega anaaa - to jednak muszę się przygotować ... Muszę synowi wyszorować (słowami syna) zębolce i gardziołek, aż po same migdałki Ps. Nie, żebyśmy na co dzień nie myli ;)
  2. Gwoli wytchnienia i dobrego humoru: Ładnie wyglądasz mamusiu - powiedział mi jakiś czas temu mój 6,5-letni syn - tylko ta sukienka Ci nie pasuje (poza sukienką miałam na sobie tylko rajtuzy!) Mamusiu, jesteś tak wystrojona jak Święty Mikołaj - to słowa 4,5 letniego Adasia. Mam jeszcze w pamięci kilka "komplementów" moich dzieci - nie tylko pod moim adresem. A Wy?
  3. nauzyka

    Wizyta u logopedy

    Nie wymawia "k, r, ż" i nadal nie do końca wyraźnie mówi "g, z" przez co (mimo znajomości wielu trudnych słów - oj słownictwo ma aż za szerokie) mówi mało wyraźnie. Najgorsze bo wizytę nam przesunęli o kolejne dwa tygodnie - i ja tak próbuję się dostać do logopedy od października. W końcu pójdę chyba prywatnie, bo w poradni psych-ped. jakoś nie mam szczęścia. mama hala - mam nadzieję, że nasza pani logopeda okaże się dokładnie taka jak piszesz - ciężko się było do niej dostać, a bardzo ją u nas chwalą - tylko właśnie te stale przesuwane wizyty :(
  4. U nas przedwczoraj występy miał starszy, wczoraj młodszy. Wyszło super. Dziadkowie na wczorajszym przedstawieniu byli oczarowani życzeniami od dzieci - zwłaszcza tymi: "Życzymy Wam zawsze świetnej figury i niechaj Wam wzrosną emerytury" ;). Mój młodszy syn tak się wczoraj "wczuł" w śpiewanie, że Pani go musiała lekko uciszyć bo pruł się... jak stare gacie ;) co wzbudziło powszechną radość wszystkich dziadków. Generalnie potem się troszkę wygłupiał, ale kwestię wypowiedział z większą "godnością". Także występy uważam za udane :) Dziadkowie oczywiście też.
  5. U mnie też naleśniki :) Krem z kasztanów - jestem lekko (żeby nie powiedzieć, ze BARDZO) zaintrygowana! Cóż to? Jak/gdzie/z czego: się to robi/kupuje/je?
  6. Obiecałam (przynajmniej na razie) co m-c nominować kogoś innego... choć korci mnie powielić nominację... :) Ale - słowo się rzekło. Głosuję na Bettyy - za ta małe/wielkie szczęście i moc radości jaką dał mi jej fantastyczny przepis na rurki-u mnie w wersji rogalikowej ;) i za to, że jest :) Dobrze Cię tu mieć Bettyy :)
  7. nauzyka

    Wizyta u logopedy

    Czeka mnie (może troszkę późno, ale w końcu) wizyta u logopedy-z młodszym synem -4,5l.. Przyznam, że pierwszy raz korzystam z tego rodzaju specjalisty. Czy powinnam się do tej wizyty jakoś przygotować?
  8. Ma być ciepło i wygodnie. Ważne jest również, by było nieprzemakalnie - wszak śnieg się topi :) Istotne jest by dziecko czuło się swobodnie (odpowiedni rozmiar ubrań - to jasne, że np. buty na styk i gruba skarpeta to mało "wygodne" połączenie i może lepiej zrezygnować z troczków, kokardek, sztucznie sztywnych wzmocnień ubrań) w trakcie zimowych harców, by się nie przegrzało (za dużo warstw), ale i nie zmarzło (za mało warstw ;) ). Wiadomo, że zupełnie malutkie dziecko, które tylko siedzi w wózku/lub na sankach powinno być ubrane cieplej niż kilkulatek skaczący w zaspach śniegu. Kurtka i ocieplane (najlepiej tupu narciarskiego) spodnie (albo kombinezon) oraz odpowiednie buty (np. śniegowce) to podstawa. Zdradliwe w trakcie mrozu bywają wełniane i sztuczne szale nasunięte aż pod sam nos i kominiarki, które gromadzą parę unoszącą się z ust i mogą powodować odmrożenia w okolicach brody malucha. Dobrze by czapka miała wiązanie lub była tzw. "uszatką" przez co unikniemy zsuwania się jej z uszu i czoła. Fajnie sprawdzają się też kominy (nie rozwiązują się i nie uciskają zbytnio szyi dziecka), oraz nieprzemakalne rękawiczki "na sznurku" (zero obaw, że któraś z rękawiczek zgubi się podczas zabawy). Dobrze jest również, gdy materiał, z którego wykonane jest ubranie dziecka jest oddychający a jednocześnie nie powodujący zbytniego "oddawania" temperatury na zewnątrz (żeby np. kurtka nie zatrzymywała stale ciepła wydzielanego przez organizm dziecka, co mogłoby utworzyć "atmosferę" jak w szklarni). Istotne jest też, by dostosować strój wyjściowy do rodzaju aktywności dziecka na dworze w danym momencie. Inaczej ubierzemy dziecko wybierając się z nim na sanki, czy spacer, inaczej dziecko, które ma tylko "przejść z domu do samochodu". Czasem warto też zaufać dziecku, które mówi, że mu np. za ciepło/za zimno "w tej" czapce i "coś" z tym zrobić ;) Ale zimowe ubranie, to nie tylko ciuszki. Dobrze jest "ubrać" buzię malucha w krem odpowiedni na zimę oraz posmarować jego usteczka pomadką ochronną. Tak gotowi, możemy ruszać na podbój zimy.
  9. Dziewczyny... ja nie wiem skąd te nominacje, ale BARDZO dziękuję. Nie ukrywam, że Wasze docenienie moich wypowiedzi strasznie cieszy :)
  10. Aga fajniutko wyszło :) Mój starszy właśnie TERAZ ma przedstawienie. I.. super, że dopisały jednak obie babcie i dziadek (prababcia jednak dziś nie mogła). W sumie to czwarty rok w przedszkolu, ale jego pierwszy dzień babci/dziadka, bo zawsze zapraszał szumnie wszystkich, po czym ZAWSZE się rozchorował na dwa dni przed występami. W sumie wczoraj zakaszlał parę razy i jest "pociagający" z lekka i pewnie się rozłoży (tak stwierdzam po tym, jak spojrzałam mu rano w oczy - po oczach od razu widać) ale tragedii nie ma więc do przedszkola poszedł i w końcu się udało :) Nawet moja mama wybłagała urlop byleby to zobaczyć. Młodszy ma jutro występy i dopiero wieczorem okaże się kto przyjdzie - moja mama już nie, ale teściowa i moja babcia mają być.
  11. Ja i mąż: kuskus z kurczakiem i warzywami (cd. wczorajszej kolacji - przesadziłam z ilością i mam dosłownie GAR), dzieci nie lubią (nie wiedzą co dobre) więc kopytka, z tym, że smażone (a raz kiedyś).
  12. Ja i młodszy syn jemy co dzień. Starszy rzadziej - tak z 3/4 tygodniowo. Z tatusiem gorzej - może 1 raz w m-cu - ale on woli maślankę, a to też zdrowe kultury :)
  13. adasaga3 - do zupy nie pomyślałam, bo jest drobna, ale spróbuję - a juz na pewno do rosołu, bo u nie starszy syn uwielbia kasze i ryż i rosół z ryżem też, to może i jaglana przejdzie w takiej wersji. Jak znajdziesz ten "paprykarz" to podrzuć - ciekawa jestem bardzo. Przepis na kotleciki też poproszę :) Może "smyrnę" na obiadek w jakąś sobotę :)
  14. Kawa w wersji "do wypicia" nie działa - ale smakuje (obowiązkowo z mlekiem 1:1) Ale mnie osobiście niezłego KOPA daje kawa w wersji domowego peelingu z kawy, cukru, oliwy z oliwek i cynamonu. Mówię Wam super! Wygląda to tak (na pewno częściowo znacie): od 5 rano na nogach... w ciągłym biegu (poza pracą - siedzenie wrasta w fotel-ale to nawet gorzej bo podnieść się ciężko po 8h, by... ruszyć z galopa)... zakupy... przedszkole... dzieci... (w wersji hardkorowej: zakupy Z dziećmi)... dom... pogoń za synami (bo akurat w ganianego... albo gwizdnęli mi ciastka... albo JA chcę całusa)... gotowanie... pranie... sprzątanie... kolacja... zmywanie (bo akurat zmywarka padła)... kąpanie chłopaków (oj, tu jest wesoło) i zaganianie ich do łóżka a potem kotłowanie (gdzie z mężem?! trzeba dzieci posmyrać/poturlać/poowijać w kołdrę/poodwijać z szlafroków/powygłupiać się i pośmiać :) ) i... w okolicach 21 zbliżam się niebezpiecznie do granicy: "Panie daj mi jeszcze siłę bo: prasowanie/zupa na jutro/zszyć spodnie młodszemu/starszemu wydrukować labirynty-prosił, więc trzeba... I wtedy... pomysł: domowy peeling kawowy! Przygotowanie 3min., wykonanie na sobie (ze spłukaniem i pomocą ;) męża) z 10 min. Siła i energia: (u mnie) najbliższe 2/3h. Jest! Dam radę :) Także wracając do odpowiedzi na powyższe pytanie: kawa w wersji zewnętrznego zastosowania na mnie działa :)
  15. Kwaśna zupa (tudzież nazywana cytrynową) + leniwe z serem.
  16. My też stosowaliśmy silikonową szczoteczkę na palec, świetnie masowała obolałe dziąsła już wtedy gdy wyżynały się ząbki. Nam dentystka poleciła elmex ale zamiennie w z lacalutem.
  17. nikawa- takie proste, ale w sumie nie pomyślałam, żeby na zebraniu poruszyć temat. Jak dotąd rozmawiałam z paniami na osobności. Ale chyba to zrobię na najbliższym zebraniu. Delikatnie zasugeruję, a myślę, że jak zacznę właśnie przy innych rodzicach to pewnie ktoś się odezwie. Bo nie ukrywam, że mnie to drażniło, że dzieci się "dzielą" pastami. Nie zrozumcie mnie źle - dzielenie się jest ważne, ale niekoniecznie dzielenie pastą i bakteriami. Dziękuję. mama hala - u nas też wszystko podpisane, każde dziecko ma swój własny pokrowiec na szczoteczce i ręcznik też, ale nawet podpisane pasty są dzielone. Zobaczymy jak będzie po zebraniu - a niebawem ma się jakieś odbyć.
  18. Fajny konkurs :) Mamy dwie z tych książeczek - więc udziału nie bierzemy. Ale polecam. Syn właśnie czyta Kapitana Zębola i pęka ze śmiechu :)
  19. Podany przeze mnie link podobno się nie otwiera. Zobrazowana na nim gra nazywa się krzywa chwiejąca się wieża.
  20. Poczułam jak "coś" wciska mi się w zagłębienie szyi. Dokładnie w to miejsce, między brodą a zwieńczeniem kości mostka.Uczucie nie było nieprzyjemne, ale nie pozwalało mi swobodnie oddychać. Z trudem otworzyłam oczy, pełna przekonania, że NA PEWNO powinnam jeszcze spać. Aż zamrugałam gdy " owo coś" przesunęło się i załaskotało mnie nos. Uśmiechnęłam się. "Coś" okazało się śliczną, małą, pulchniutką stópką niespełna rocznego Adasia, którego główka spoczywała na wysokości mojego brzucha a nogi... właśnie tam gdzie owa głowa powinna być, czyli na poduszce. Na mojej poduszce. Ale dlaczego? Właśnie, właśnie. Przecież powinien być w łóżeczku. Pogrążona jeszcze gdzieś między jawą a snem zaczęłam, a w zasadzie próbowałam zacząć, intensywnie myśleć. Nagle przypomniałam sobie wydarzenia poprzedniego wieczora. Niemal 40st. gorączki. Płacz. Krzyk. Kolejna nocna wizyta na izbie przyjęć miejscowego szpitala. I ta sama diagnoza. Zęby. Wyżynające się bólu jedynki. Utrzymująca się gorączka i co wieczorny rytuał: marudzenie, wrzaski, gorączka, leki przeciwgorączkowe pomagające dosłownie na kwadrans i od nowa... Zęby. Niby nic takiego, ale... po drugim miesiącu, dziesięciu wizytach na ostrym dyżurze (bo a nóż...) tego samego, powielającego się schematu mały był wykończony. My też. Dotknęłam jego czoła. W normie. Zdziwiłabym się gdyby było inaczej. Gorączka zawsze przychodziła wraz z zachodzącym słońcem... tak... romantycznie - pomyślałam drwiąco. W tym samym momencie Adaś postanowił odwrócić się i utkwić swój... hmm... kuperek tuż pod nosem tatusia :) Jak słodko - uśmiechnęłam się do siebie i w tym samym momencie usłyszałam "to"... Prrrryyyyyk! - najgłośniejsze jakie dotąd udało się młodemu "wydobyć". Zdziwiony mąż otworzył oczy i próbował zlokalizować dźwięk, który go obudził - omal nie pękłam wtedy ze śmiechu. Chwilę potem oboje "poczuliśmy to" i choć może mężowi było mniej do śmiechu niż mnie (a sytuacja niby taka nie nadzwyczajna) to kiedy już ocknął się na dobre - śmialiśmy się razem jak wariaci. Zaspany Adaś otworzył oczy i popatrzył na nas cudownie nierozumiejącym wzrokiem. Nasz śmiech obudził nie tylko Adasia. Już po chwili usłyszałam cichutkie tuptanie bosych stópek trzyletniego Dawidka. Stanął w drzwiach, po czym jednym susem wskoczył na łóżko. W tym samym momencie, Adaś nadal zszokowany zachowaniem swoich rodzicieli, spostrzegł brata, którego wprost ubóstwiał i roześmiał się w głos... ukazując dwa śliczne, malutkie zaczątki białych ząbków. NARESZCIE. Tak wyglądał jedne z moich radosnych poranków. Niby taki zwyczajny. Prosty. Ale NASZ. Ps. Gramy o pieluszki dla najfajniejszej cioci - przyszłej (marcowej) mamy, by i ona miała radosne i suche poranki ;)
  21. aagnieszkaa1 - Pastę do zębów stosujemy od pierwszego momentu w którym dziecko nauczy się wypluwać, a nawet jeśli trochę jej "zje", to jeśli pasta jest dobrana do wieku, dobrej jakości i stosuje się odpowiednią ilość (przy maluchach wielkości ziarenka grochu) to nic mu nie będzie. Moi w zasadzie używali już w okolicach pierwszego roku i nie połykali, ale kuzynki córka dosłownie "wpruła" raz pół tubki (i miała wtedy jakieś 3,5). Dzięki Bogu dobrała się do dziecięcej pasty, a nie takiej dla dorosłych, ale i tak pojechali na pogotowie, ale skończyło się wielkim strachem i małą niestrawnością. nikawa-ja to wiem, tylko Panie w przedszkolu chyba nie. Bo pytałam czy mogą myć każdy swoją pastą i niby tak miało być, ale co pytam synów, to się okazuje że cała grupa myła jedną pastą. Zależało mi na tym też z tego powodu, że dzieci mają różne pasty, a staram się wpoić chłopakom, że zwłaszcza w przypadku chemii (bo to jednak "chemia" jest) stosowanej na ciało/włosy/zęby itp. jakość JEST ważna. Na panie w przedszkolu nie bardzo chciałam naciskać-są naprawdę w porządku, a w tym jednym zakresie tak funkcjonuje całe przedszkole(ok. 10 grup po 25- 30 dzieci), więc wprowadzanie na moje "wyraźne życzenie"zmian w przypadku dwójki dzieci nie byłoby pewnie mile widziane. Wiem, że nie powinnam odpuszczać, ale trudno. A co do "pastusia"i past zastępczych-problem sam się rozwiązuje :) Na szczęście starszy stwierdził dziś rano, że to jednak chyba dla "dzieciaków" (dorosły się odezwał), bo przecież rodzice mają białe pasty. Jak mały to usłyszał to nawet myć nie chciał już "tą kolorową" -naśladuje brata jak się da - także pewnie będzie po kłopocie i wrócimy do stałego zestawy past. Już kupiłam lacalut :)
  22. Ja polecam gry typu jenga ( ja mam coś takiego - http://allegro.pl/cc64-gra-rodzinna-krzywa-chwiejaca-sie-wieza-i4800972818.html-SUPER). Kupiłam akurat na 4 urodziny syna i do dziś w nią gramy. Od roku najlepszy jest w tym mój młodszy syn (5l. ). Co więcej moja mama kupiła taką mojemu bratu (27l.!) i cieszył się jak dziecko :) Warcaby i chińczyka też polecam :) a nawet proponuję zrobić te gry samemu - wystarczy bristol i zakrętki od butelek ozdobione naklejkami - dzieci mają straszną frajdę przy robieniu gier. I jak dla dziecka 4-letniego to przede wszystkim nieśmiertelne Domino - może być w wersji obrazkowej, ale to tradycyjne jest wg mnie lepsze-uczy koncentracji i rozwija zmysły matematyczne.
  23. Moi chłopcy lubią miętowe - więc nie ma problemu. My używaliśmy właśnie elmex-u (zamiennie lacalut/ziaja)ale ostatnio młodszy "popróbował" w przedszkolu :/ innych past (dzieci przynoszą pasty do zębów, a Panie w trakcie mycia wyciągają jedną z past-obojętnie którego dziecka i ta pastą myją wszystkie dzieciaki), więc w odpowiedzi na jego prośby (czyt. jęki i stęki), kupiłam mu ten jeden raz "pastusia" dla młodszych, na co starszy (który ostatnio używał lalcalutu/sensodyne), że on też chce (znacie to?) pastusia i jemu też kupiłam tylko właśnie nie jestem przekonana i stąd moje pytanie.
  24. Macie jakąś wiedzę n/t sprawdzonych past do zębów dla dzieciaków. My "skaczemy od pasty do pasty" i w zasadzie chłopcy zawsze kierują się smakiem, a to nie zawsze się przekłada na jakość. Zaś jak powszechnie wiadomo każdy producent zachwala swoją własną pastę. A co z dzieciakami (jak mój starszy syn) którym wyrastają stałe zęby? (u nas już trzeci się pcha). Kupiłam ostatnio synowi pastę 6+ (tzw. "Pastusia" - coby nie było reklamy ;-) ) z zawartością fluoru dla zębów stałych i poziomem odpowiednim dla dzieci w jego wieku, ale on ma zęby mleczne w takim stanie, że szkoda gadać :( - antybiotyki zrobiły swoje. Zastanawiam się jednak które pasty są naprawdę dobre dla dzieci (i tych z mleczakami i tych z pierwszymi stałymi zębami). Dentyści też mają swoich faworytów... A Wy?
  25. Zupa serowa z ziemniakami i marchewką.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...