
olala
Użytkownik-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez olala
-
Dorotko, trzymaj się tam, Słońce. Dziewczyny z FB, informujcie proszę co się tam dzieje u Dorotki. Esska, gratuluję ustalonego terminu! I zazdroszczę :) Zosia, ale Cię tam w tym szpitalu pięknie potraktowali... Mam nadzieję, że Cię wkrótce jednak przyjmą i się należycie zajmą Tobą i Natalką. O złodziejach z PZU nawet nie wspomnę :( Ale dobrze, że Ci się samopoczucie poprawiło po tej informacji o toxo, bo się bardzo o Ciebie martwiłam. Iwa, uffff.... gratuluję wolności we własnym domu :) No i w sumie dobrych wiadomości nt. cukrzycy. Nareszcie odetchniesz :)) Karliczek, fajna ta porodówka, filmik jak ze StreetView robi wrażenie :) Martucha, a kiedy Twój mąż kończy sezon? Jesienią jest jeszcze dużo pracy? (sorry, ja się nie znam) Wiem, co znaczy tęsknota, mój regularnie wyjeżdża do pracy za granicę, całymi tygodniami siedzę sama w domu. Mika, przykra ta sytuacja :( Ja bym się pewnie poryczała, ale zaraz poskarżyłabym się mojemu, żeby swoją matkę ustawił... Dlatego właśnie u mnie nie ma mowy o wprowadzeniu się do rodziców... Nawet jak są kochani, to i tak zwykle trudno czuć się jak u siebie. A jak się zdarzy konfliktowa teściowa, to przerąbane. Współczuję.
-
sensuana, ja mieszkam w Poz, ale nie byłam nigdy na Polnej, z własnego doświadczenia znam jedynie Raszeję. Millka, no Miłosz chyba OK. Ostatnio jakoś mniej go czuję, tzn. rusza się, kopie, ale jakoś mniej tego przeciągania które tak lubię. Niby w szpitalu stwierdzili, że wszystko w normie, ale ja i tak czasem mam obawy czy aby on na pewno dobrze rośnie - w 27. tyg mój gin go mierzył i mu wyszło 1000 g (idealnie w środku normy), a w 30 tyg w szpitalu stwierdzono, że ważył 1258g (jakby o tydzień za mało). Mieści się w siatkach centylowych, a ja wiem jaka jest granica błędu w tych pomiarach (duża!), no i i lekarz, i położna stwierdzili, że jest dobrze, ale ja z niecierpliwością czekam do następnego piątku, bo wtedy mam wizytę u mojego gina, dopytam go ile Miłek urósł przez te ok. 2,5 tyg od wypisu ze szpitala. Boska, ale się uśmiałam :)) jak dla mnie pyry mogłyby nie istnieć. Jem czasem, ale głównie pieczone w piekarniku z oliwą i ziołami, nie pierdzielę się w gotowanie ;) Boska, Małyszok, przestańcie ludzi (mnie) wpędzać w kompleksy swoimi fotami Wyglądacie zabójczo :) Esska, ja się nie znam na kotach, jestem typową psiarą ;) ale czy to pies, czy kot, czy papużka - masz stuprocentową rację - musi obowiązywać zasada ograniczonego zaufania, zwłaszcza w obecności bezbronnego niemowlaka. Twinsowa, cały czas myślę o Tobie i Twoich synkach. Mam nadzieję, że z godziny na godzinę nabierają sił i już niedługo będziecie mogli razem wrócić do domu. Muszę się cofnąć kilka stron i sobie przypomnieć co miałam której napisać... Zaraz będzie więc kolejny post ;)
-
TWINSOWA!!! Kurde, mistrzyni suspensu!!!!! Czytałam, czytałam i tylko się zastanawiałam "no i co??? I co??? URODZIŁA?". Napięcie jak u Hitchcocka ;))) OGROMNE GRATULACJE!!! Czytałam po północy, na telefonie, pod kołdrą, żeby gości nie pobudzić, ale od razu musiałam do mojego smsa wysłać z wiadomością :)) Jak ja Ci zazdroszczę tych pierwszych chwil, tych dotyków, widoku ślicznych twarzyczek, tych pierwszym mamusinych doświadczeń. Życzę Ci szybkiego powrotu do pełni sił i oby nasi pierwsi październikowi synkowie rośli szybciutko i zdrowo :)) Esska, Millka, gratulacje i najlepsze życzenia rocznicowe - duuużo miłości i samych szczęśliwych wspólnych chwil przez długie lata. heja Nova :))
-
October, reklamuj. NAWET jeśliby się to miało w praniu stać, to to też jest przecież powód do reklamacji - bo to chyba nie jednorazowa pościel... ;)) Powiedz, że prałaś zgodnie z zaleceniami i żądaj wymiany czy co oni tam zaproponują.
-
Nie no, Perlaaa, przecież ona nie jest za malutka... Może jest mniejsza niż inne październikowe fasolki, ale może to te inne nadgoniły, a teraz będą mniej przybierać. Albo będą ciut większe niż przeciętne ;) Twoja jest zupełnie, w 100% w sam raz, wg polskich siatek centylowych też :) Gratuluję :) Millka, Tobie też gratuluję udanej wizyty. Ty kolejna już na ostatniej prostej... :) Kurde, to się robi coraz bardziej realne... Do tego czasu dbaj o siebie, nie szalej na budowie i w spokoju oczekuj Miłoszka :) Asiekk, Sweetbobo, zapraszam :) Nie doczekałam się gości, musiałam sama spróbować, smakuje równie dobrze jak wygląda Asiekk, jakaś konkretna porodówka Ci się śniła? Jedna jest całkiem niedaleko ode mnie, więc tym bardziej możesz wpadać ;) Sweet, co hormony robią z mózgiem... Jak to możliwe, że miałyśmy taki sam sen? hehehe... Może ktoś tu o tym pisał i nam się "wdrukowało"?
-
Iwa, ale masz gościa, nie ma co :( A może olej ją, niech sobie tak ze dwa dni pogotuje, porządzi w kuchni, jak nie będzie miała gdzie kolejnego brudnego gara postawić, może się sama za sprzątanie weźmie? Ty nie powinnaś nad nią skakać, powinnaś odpoczywać, zbierać siły na poród i rekonwalescencję...
-
Martucha, Ty faktycznie jesteś wysoka, pod sam sufit Sukienka jest ogólnie bardzo ładna, podoba mi się kolor i lubię takie odcinane pod biustem. Jak się można domyślić, mam aktualnie podobną figurę ;)) I powiem Ci, że lepiej się czuję w takich sukienkach raczej podkreślających brzuch niż zasłaniających (choć może niesłusznie ;)). Czyli bardziej mi się Twoja (moja) figura podoba w takiej obcisłej niż luźnej. Myślę, że gdyby ta nowa była może ciut zebrana pod brzuchem byłaby idealna. Z drugiej strony w takiej luźnej pewnie będziesz czuła się bardziej komfortowo, a to też jest ważne. A masz jeszcze w ogóle czas żeby jeszcze czegoś innego szukać? I jeszcze dodam: jesteśmy w zaawansowanej ciąży, raczej trzeba zapomnieć o talii osy, spojrzeć na siebie inaczej niż do tej pory, bez zbytniego krytycyzmu, lecz ze zrozumieniem i miłością do naszego brzucha :P W końcu wszystkie na ten brzuch czekałyśmy, to czemu sie nim nie chwalić????
-
Zosia, skoro chcą rozpakować, znaczy, że to dla dobra Natalki. Myśl pozytywnie - już niedługo możesz ją tulić w ramionach! :)) W ogóle to szok, że my już rodzimy... Dłuży mi się ta ciąża, a ja mam jeszcze terminowo ponad 2 miesiące, ale skoro Wy już jesteście tuż tuż, to zaraz kolej też na mnie. Karolina, też bym wolała urodzić tak ok 38 tygodnia, nie chciałabym się za długo męczyć z brzuchem, no i małego coraz bardziej się doczekać nie mogę. Dziś mi się śniło, że mnie tak kopnął od środka, że zobaczyłam odciśniętą na brzuchu maleńką stópkę, taką słodką, pomarszczoną, z pięcioma maciupkimi paluszkami... Oj, chyba też mnie bierze to matczyne rozczulenie ;)
-
-
Zosiu, biedactwo, współczuję Ci tego stresu. Ja nie wiem właściwie nic o toxo w ciąży, więc nie będę się tu wymądrzać, ale pamiętaj, dziewczyny pisały już, że znają przypadki tej choroby i za każdym razem rodziło się zdrowe dziecko. Wiem, że się boisz, ale bądź dobrej myśli, te badania robi się właśnie po to, by leczyć ewentualne infekcje, jestem pewna, że antybiotyki zadziałają i wszystko będzie dobrze.
-
October, ja miałam kanałowe około 6 tyg temu. Powiem Ci tak: ja jestem ogromną panikarą jeśli chodzi o dentystę. Mam uraz z dzieciństwa podobno jakiś (coś mi mama wspominała o jakimś sadyście jak miałam ok 3 lat), zawsze ostrzegam dentystę, żeby bez znieczulenia się w ogóle nie zbliżał ;) Mnie ząb nie bolał, więc nie wiem jak to jest z tym bólem, ale myślę, że to, co Ci dentystka włożyła to jakieś lekarstwo - albo ma podtruć zęba, albo podleczyć (aż tak się nie znam co oni tam wkładają), w każdym razie ja też miałam w innych zębach takie coś zakładane, po maksymalnie ok. tygodniu trzeba było to usunąć i wtedy założyć plombę. Co do kanałowego - nie jest to przyjemne, ale nie musi boleć. U mnie było tak, że poszłam na przegląd (bo byłam pewna, że mam zdrowe zęby ;)), okazało się, że w szóstce jest maleńka dziurka, ale po rozwierceniu starej plomby okazało się, że cały ząb jest chory, trzeba było czyścić kanały (ja miałam w tym zębie 3 kanały). W dwóch z nich miazga była już martwa, nic nie czułam (zero bólu), za to w 3. jeszcze nie, dostałam znieczulenie, bezpieczne dla ciężarnych i też nic nie bolało. U mnie to zajęło 4 godzinne wizyty. Pamiętaj, że w ciązy nie wolno robić rentgenu, więc upewnij się, że ta dentystka ma endometr - takie urządzenie, które mierzy długość i kształt kanału (każdy kanał jest inny), żeby można go było dokładnie wyczyścić. Poza tym w ciąży leczenie kanałowe jest refundowane przez NFZ, jeśli Twoja lekarka ma podpisany kontrakt, to powinnaś zapłacić tylko za znieczulenie i wypełnienie. Inaczej to może być koszt ok 100-150- zł za jeden kanał, plus reszta. Jak Cię teraz boli, zadzwoń do niej i zapytaj, bo ja niestety nie wiem co Ci się tam dzieje, ale pamiętaj, że chory ząb to ognisko zapalne dla całego organizmu i lepiej go wyleczyć, niż tak zostawić. I jeśli się boisz albo miałoby Cię boleć, proś o znieczulenie, bo duży stres może być groźniejszy dla ciąży niż takie znieczulenie. Trzymam kciuki, kochana, żeby obyło się bez stresu i bólu. Odezwij się co i jak.
-
Ja z Was nie mogę, dziewczyny, od rana Wam lizaki i dołeczki w głowie... Ja mam w ciąży mniejsze zapotrzebowanie, plus mam często infekcje, ale że są różne sposoby na zaspokojenie głodu, to się staram, żeby mój się nie czuł zepchnięty na drugi plan ;)) Właśnie, Zosia, ja bym radziła celibat w okresie leczenie globulkami, bo raz, że sperma zmienia ph pochwy i utrudnia leczenie, dwa, że otarcia mogą dodatkowo podrażniać, a trzy - Twój mąż może podłapać grzybka (faceci często mają bezobjawowo, nawet możecie nie zauważyć), a potem Ci go z powrotem aplikować jak już sobie podleczysz. Mówię jako wieloletnia weteranka stosowania wszelkich możliwych specyfików ;)) Iwa, heheheheh :)) Jest taka zasada: trzymaj przyjaciół blisko, a wrogów.... yyyyy... teściową jeszcze bliżej ;)) Powodzenia :)) Tyszanka, ja robiłam prawko w 2001 roku (ciekawe ile z Was było jeszcze w przedszkolu!!!!! ), dokładnie 11 września... Robiłam głównie po to, żeby mnie rodzice dopisali do ubezpieczenia auta i żeby mi zniżka na składki na przyszłość rosła. Ja wtedy byłam na studiach, więc nie jeździłam, a praktyka jest najważniejsza - żeby się nie bać, mieć pewność, że dobrze zareagujesz w razie czego. A tego żaden kurs Cię nie nauczy, tylko samodzielna jazda. Teraz lubię jeździć, o ile nie mam dłuższych przerw, bo wtedy znowu tracę tę pewność. Także jak wiesz, że Ci się to faktycznie przyda, będziesz miała auto do dyspozycji, to warto, a zrobić tylko po to, żeby mieć w portfelu, moim zdaniem jest zupełnie bez sensu. Sweet, Ty się tylko za szybko nie "rozpakuj"... Nie powinnaś Ty kochana leżeć plackiem? Uważaj na siebie. Karolina, nie zrozumiałam, czym Ty się tam narkotyzujesz? Co palicie??
-
Pysiak, inaczej sobie tę fuksję wyobrażałam ;)) Wyglądasz obłędnie, dobry wybór :) Emilia, gratulacje :) No to juz spokojnie możesz dni odliczać! :))
-
Pysiak, sukienka pierwsza klasa - super elegancka :) Aniamama, Wowo ma rację, jedynie rozmowa może pomóc, bez tego będziesz się czuła coraz bardziej niezrozumiana i rozgoryczona.
-
Adula, wysłane. Przykro mi, że córcia ma kłopoty ze zdrowiem. Pewnie wielce nie pomożemy, ale jakbyś chciała się wygadać, to tu zawsze możesz.
-
Hmmmm... perlaa... całe życie myślałam, że apap to paracetamol... Aż sprawdziłam na ich stronie i... no paracetamol! Na mnie nie działa. Od lat biorę ibuprofen, którego w ciąży nie wolno, na szczęście do tej pory (odpukać) nie miałam takiej potrzeby.
-
Pysiak, ale przynajmniej z gumką było, pewnie niewiele dziewczyn miało taki luksus! Tyszanka, posiedź ile chcesz, w tej pozycji trzeba się rozluźnić. Opiszę jak to zrobić w łatwiejszy sposób niż ten z linka. Przygotuj sobie jakąś matę, żeby na niej klęknąć i w zasięgu ręki jakąś grubą poduchę albo np. koc, ręcznik zwinięty w rulon (im to będzie grubsze tym delikatniejsze rozciąganie). Uklęknij na czworaka (klęk podparty), unieś prawe kolano i połóż je za lewym (jak spojrzysz na swoje nogi powinny wyglądać jakbyś siedziała z nogą założoną na nogę). Teraz rozszerz pięty, żeby między nimi zrobiło sie miejsce (łydki i kolana utworzą literę V), połóż tam koc/poduchę i posadź na tym podwyższeniu pupę. Dostosuj wysokość tej pomocy do Twoich możliwości, powinnaś czuć lekkie, przyjemne rozciaganie, w żadnym razie ból. Im niżej, tym mocniej rozciągasz, po jakimś czasie można siedzieć na podłodze. Postaraj się równo obciążyć oba pośladki, wyprostuj plecy (czubek głowy "ciągnie" w górę) i podwiń pod siebie kośc ogonową (tak, jakbyś chciała wręcz zaokrąglic dół pleców, żeby nie było wklęsłości w odcinku lędźwiowym) i się relaksuj :) Motanie rąk można sobie darować, na rwę nie działa ;) Ważne - jeśli cokolwiek boli, zwłaszcza plecy, kolana, przerwij i lepiej sama nie próbuj. Po jakimś czasie wstań - najpierw pupa w górę, podeprzyj sie rękoma, rozplącz nogi i zmień stronę ( teraz lewe kolano idzie za prawe). Ważne, by stale utrzymywać proste plecy (uczucie rozciągania kręgosłupa). Polecam też dziewczynom bez rwy ;)) Aniamama, ja akurat się sama poważnie zastanawiam nad tą krwią, nazbierałam ulotek teraz jak byłam na oddziale, nie uważam żeby to był głupi pomysł. Wręcz przeciwnie. Malyszok, zdaj relację po rozpakowaniu i złożeniu. Sama z niecierpliwością czekam na moje :)
-
Karliczku, ja pamiętam, że Ty masz leżeć i absolutnie nie namawiam do łamania zaleceń lekarskich, ale pamiętam, że mój tata miał atak rwy jak leżał w szpitalu po zawale i prawie go to przyprawiło o kolejny - leżenie tu jest niestety wrogiem. Skończyło się zastrzykami u neurochirurga. Także albo smaruj, albo jakoś rozciągaj, ale radzę nie zaniedbywać. A ta pozycja jest o wiele prostsza niż się wydaje - coś jak założenie nogi na nogę tylko w klęku podpartym ;) A ta gin to Cię badała przez pochwę, jak Ty stosunków nie miałaś??? No zajebiście! To zupełnie tak jak moja pierwsza - załatwiła mi błonę aparatem do usg! Ech, ci lekarze - co jeden to lepszy profesjonalista ;))
-
O ja pierdziu... no i forum umarło... wszyscy czytają moje elaboraty... :P Dajcie sobie spokój, dziewczyny, nic tam nie ma ciekawego, lepiej piszcie co u Was
-
karliczku, do nas na jogę chodziła dziewczyna, której rwa zaczęła dokuczać ok 35 tyg. Kiedyś na zajęcia przyszła połamana, ale trochę rozciągania i wyszła z uśmiechem na twarzy :) Instruktorka polecała nam na rwę zwłaszcza tę pozycję: na rwę kulszową Jeśli jesteś zainteresowana, mogę Ci wytłumaczyć jak zrobić prostszą wersję, wygodną dla mniej rozciągniętych. Co do masy ciała dziecka na USG - dobrze pisała Mirisz - w książce "Bez znieczulenia", którą wrzuciłam na naszego maila, jeden z bohaterów (prof Dębski lub jego żona, nie pamiętam) mówi, że granica błędu wynosi UWAGA!!! 30%!!!! A w chwili porodu aż 40%!!!! Dlatego dziewczyny, nie ma co się denerwować szacunkami. Jak Wam wychodzi dzieciaczek ciut za mały lub ciut za duży, to pomijając fakt, że może jeszcze nadgoni, albo już nadrobił i teraz będzie "odpoczywał", weźcie pod uwagę że to bardzo niedokładne dane. Może to działać w obie strony, niestety, oni akurat mówili o przypadku, gdy kobieta rodziła naturalnie chyba 4-kilogramowe dziecko (wg USG), które okazało się prawie 5,5-kg gigancikiem... Różnica spora, trzeba przyznać ;) To sprawia, że jeszcze mniej rozumiem, czemu mnie ten mój gin wysłał do tego szpitala... niby co oni mieli tam znaleźć, jak nikt nie wiedział czego szukać ;))
-
Hej moje kochane Dziewuszki :) Ja już w domu!!! :) Nie bardzo wiem o co mojemu ginowi chodziło z tym szpitalem... Okazało się, że wszystko dobrze, mój mały dziubasek w normie, no może z tydzień za mały, ale to jest spokojnie w granicy błędu pomiaru... TZN w normie jak na 30ty tydzień ciąży, czyli taki, jak ja (i on, ten mój gin) od początku przyjmujemy wg USG... Lekarze w szpitalu też stwierdzili, że data porodu wg usg jest prawidłowa, a nie ta z OM (że niby jestem w 34.tygodniu)... Ech... nerwów sporo, i moich, i rodzinki, nie wiadomo po co, ale przynajmniej jeszcze jakiś inny lekarz spojrzał na mnie fachowym okiem, zrobili mi ktg i wiem że jest wszystko dobrze. Macica wysoko, wody OK, łożysko OK, tylko szyjka się skróciła "w stopniu miernym", dostałam luteinę dopochwowo 2x2tabl. Dzięki Wam wszystkim za słowa otuchy. Szczerze mówiąc na to liczyłam i bardzo pomogło. Teraz trzeba tylko odespać te nocne naloty położnej z ktg ;)) Sweet, a Tobie szczególnie duży buziak, kochana jesteś :* Iwa, szok z tym Twoim cukrem, jeny, pomysleć jak się to mogło skończyć! Jakaś dobra moc czuwa nad Tobą i Wojtusiem od początku, oby tak dalej. Ale uważaj na siebie, nie przemęczaj się, żeby nie kusić licha. Kasiulqa, głowa do góry, w szpitalu nie jest tak źle, zaopiekują się Tobą, posprawdzają co trzeba i zobaczysz, że będziesz o wiele spokojniejsza. Wowo, mi się tylko oczy ze zdumienia otwierały coraz szerzej w miarę czytania. A może by tak dla jej własnego dobra, tak w celach wychowawczych, zmusić ją do stanięcia na własnych nogach? Kurde, rozumiem, że mama mieszka w tym Waszym polskim mieszkaniu? Bo jak nie, to ja bym je celowo obcym wynajęła, niech zarabia na siebie - i to mieszkanie, i szwagierka! Do Biedronki czy Tesco na kasę, posmakować ciężkiej, niewdzięcznej pracy, to nawet i coś seropodobnego jej podejdzie... Ja pier... co za pasożyt! Życzę wytrwałości i mocnych nerwów. A bratu zdrowia. Millka, no Miłek chyba będzie :)))) Cała rodzina już tak na niego mówi :) Najbardziej lubię mojego jak się zgrywa, gadając do brzucha: "Miłoszu, Twój ojciec do roboty ZNOWU idzie. Będzie cięęęęężko pracował" :P Ściemniacz jeden ;)) Zosia, współczuję komplikacji :( Ale antybiotyk, w porę podany, na pewno zadziała i wszystko będzie dobrze. Pysiak, tylko Ty też uważaj na siebie podczas tych łowów, co? Najważniejsze, żeby Marysia i mamusia były zdrowe i bezpieczne, do ślubu tak naprawdę możesz iść w czymkolwiek, i tak będziesz piękna :) Kalijka, kolejna październikowa lasencja :))) A z boku na zdjęciu widzę łóżeczko, bardzo podobne do naszego :))) Kupiliśmy takie piękne bukowe w komisie, nigdy nie używane, za 140 zł. Już się nie mogę doczekać kiedy je przywieziemy i skręcimy :)) Aniamama, no kurde, jak już taka rodzina nie może wspierać, to niech chociaż nie dokłada zmartwień... Ja muszę się przyznać, że my też trochę liczylismy na pomoc przyszłych dziadków, zwłaszcza teściowa zawsze mówiła, że jak będzie wnuk, to ona juz się postara, żeby niczego mu nie brakowało, ale jak do tej pory to nam tylko uzywaną pościel od znajomej kupiła. A w tym czasie my już całe swoje oszczędności wydaliśmy - na wózek, na remont, meble, lekarza... Ona ma jakieś takie podejście że "no przecież jeszcze tego wnuka nie ma", a my za szybko wszystko kupujemy i "zapeszymy", no ale to niepoważne czekać ze wszystkim aż się urodzi... Moi rodzice pomagają, dają kasę, a teściowa czeka aż wszystko sobie sami kupimy i chyba żeby potem mieć pretensje, że nikt na nią nie poczekał z kupnem ubranek.
-
Jutro dołączam do szpitalnych mam. Gin robiąc USG cmokał z dezaprobatą - nie pasuje mu termin porodu na koniec października, bo wg OM (20.12) powinnam rodzić we wrześniu. Czyli Miłek jest jakby o miesiąc za mały. Tylko że ja wiem, że wtedy miałam taki ponaddwumiesięczny cykl, bo jak byłam u niego 05.02, to mi robił usg i powiedział, że zaraz będę miała jajeczkowanie. No i najwyraźniej miałam. Mówi, że wszystko jest dobrze, tylko "trzeba mnie zdiagnozować". Czyli że co - będę jedyną zdrową na patologii ciąży, tak??? A najlepsze, że mojego oczywiście nie ma, jest w Manchesterze w tym tygodniu. Pytałam lekarza czy nie mogę iść do tego szpitala w nast. tyg, bo teraz jestem tu zupełnie sama, a on na to "tam jest wiele pań, nie będzie pani sama". Super. Tak się zdenerwowałam, zapłakana zadzwoniłam do mojego, siedząc w samochodzie, że rozładowałam akumulator - włączone światła, padł po 10 minutach! Zadzwoniłam po kolegę, a ten tak się spieszył na pomoc, że przyjechał po prawie 2 godz, bo... po drodze dostał mandat. Co za dzień. Idę się pakować, dobrze, że mam choć częściowo te rzeczy odłożone. Aaaaa, nie będę mogła pisać ze szpitala, bo będe miała tylko tel. a na nim nie mogę tu dodawać postów, ale jakby się coś działo wyślę Wam maila na Październikowe Fasolki. Trzymajcie się ciepło!
-
Hahaha, Martucha, ale Ty fajna jesteś :))) W o ogóle to gratuluję zwycięskiej walki o swoje z rodzinką. Ta Twoja szwagierka to niezły numer! Się pindruje jak ktoś inny (dziewczyna w zaawansowanej ciąży!!!) zajmuje się jej dzieckiem! Dobrze, że się postawiłaś, brawo!!! Patyczak i buba Padłam! Ale nie daj się, pamiętaj, że Ty też robisz "rzeźbę", i to taką najpiękniejszą, już niedługo ją zobaczysz!!! :)))) Aaa, no i na kiedy ten deszcz zamówić, żeby Twój mąż poszedł z Tobą na szkołę rodzenia? ;) Dziewczynki, nie bądźcie złe, że tu wrzucam post za postem, ale tyle razy chciałam każdej z Was coś napisać jak nadrabiałam, a teraz stopniowo wszystko "wraca" jak się odzywacie :)) EDIT: No właśnie... TWINSOWA! Gratulacje, śliczny pierścionek, duuużo szczęścia życzę :)))
-
No i masz, Mirisz, wyszła ze szpitala jak ja się produkowałam pisząc post ;)) Oby więcej takich spełnionych życzeń zdrowia! :)) Mirisz, MAŁŻE!!!!! Jesssuuuu, ale bym zjadła, poczekam na mojego, wraca za tydzień, to sobie zrobimy (ja sama na pewno nie będę szorować skorup hihihi)! I wiesz, ja ciągle mam wrażenie, że jestem może za mało czuła jeśli chodzi o mojego dzieciaczka... Ostatnio Millka (buziaki!!!) napisała, że wycałowała ubranka swojego Miłosza, a ja się poczułam jak zimna ryba :( Ani mnie małe dzieci jakoś specjalnie nie rozczulają, ani te ubranka... Jasne, fajne są, słodkie, takie malutkie, ale... czy ja będę taką mamą jaką chciałabym być, będę umiała oszaleć na punkcie mojego synka?... :((( Remonty - ja się cieszyłam, że mam to za sobą, pod koniec czerwca odmalowaliśmy sobie naszą wynajmowaną kawalerkę, wymieniliśmy część mebli na bardziej praktyczne komody itp.... A wczoraj się dowiedziałam, że we wrześniu dosłownie pod moim oknem, na sąsiedniej działce, rusza gigantyczny plac budowy nowej wielkiej kamienicy... Jestem załamana. Jak ja będę w takich warunkach usypiać noworodka??? Hałas od rana do nocy, kurz, ciężki sprzęt, krzyki, tłuczenie.... Umówiliśmy się z właścicielami, że zostaniemy tu jeszcze ok 1,5-2 lata, ale chyba muszę już teraz zacząć szukać innego mieszkania :(((
-
Hej Dziewczynki! Nie było mnie kilka dni i miałam do nadrobienia jakieś 60 stron!!! Dzięki temu wiem co się działo - october, super pomysł z mailem, już podesłałam tam swoje książki, życzę wszystkim przyjemnej lektury :) Niestety, złą stroną takiego nadrabiania jest to, że już mi się pomieszało co u kogo, więc przepraszam, jeśli kogoś pominę. Iwa!!!! Już masz termin, super!!! Zazdroszczę :) Powiem Ci, że dopiero, jak to napisałaś dotarło do mnie jak zaawansowane w tej ciązy już jesteśmy. Ja mam wprawdzie termin na miesiąc później niż Ty, ale jak się juz zaczniemy po kolei rozpakowywać, to dopiero będą emocje! :))) Uważaj tylko z tym myciem okien, żeby za bardzo sobie nie przyspieszyć ;) Aaaaa, no i mimo całego nadrabiania, pamiętam doskonale tekst Twojego męża, bo śmiałam się na głos :)) niezły z niego aparat, przypomina mi mojego :)) Esska, Twinsowa i Mirisz (i ktoś jeszcze??? Przepraszam za sklerozę), trzymajcie się w szpitalu. Wiem, że to nic przyjemnego, sama mam ciarki na myśl o pobycie na oddziale, ale tam Wy i Wasze dzieciaczki jesteście bezpieczne i pod fachową opieką, bedzie dobrze. Przejrzę jeszcze ostatnie posty, może mi się przypomni, co komu chciałam napisać ... Aaaaa... wiem, dziewczyny, to niemożliwie, że Wy wszystkie jesteście takie zgrabniutkie! Co jedna to lepsza laseczka!!! Kurde, czuję się tu jak wieloryb! Zwłaszcza, że właśnie po raz pierwszy w życiu na wadze z przodu zobaczyłam cyferkę, której nigdy tam nie widziałam... Buuuu :( Sweetbobo, też mam dziś wizytę na 16:15!!!!! Trzymam za Ciebie kciuki :))