Pomocy! O buncie trzylatka napisano już wiele ale problem z moją trzyletnią Mają jest nieco głębszy. Od roku ma straszne napady histerii. Oczywiście to pośrednio jest związane z jakimkolwiek zakazem lub brakiem reakcji na jej fochy. Krzyki są tak przeraźliwe, że jak to powiedziała jedna Pani na wczasach "brzmi to tak jakby obdzierano to dziecko ze skóry i trzeba by było je odizolować'. Bynajmniej nie przechodzą same stan wrzasku potrafi trwać ponad godzinę. Dodatkowo mała spryciula wykorzystuje swoje problemy z zaparciami i już nie wiem czy kłamie że boli ją brzuszek bo chce coś wymóc czy naprawdę ją boli. Ciekawe jest to, że zachowuje się tak tylko w mojej obecności - czyli mamy. Może to spowodowane jest tym że rok temu miałam taką pracę, że nie było mnie po 15 godzin w domu, bywało że Maja przez dwa dni w ogóle mnie nie widziała. Teraz pracuję już normalnie, poświęcam jej dużo czasu ale paradoksalnie im więcej czasu jej poświęcam tym te napady histerii są częstsze. Nerwicę przypominają takie objawy jak ogryzanie paznokci, nerwowe drapanie po rękach i pchanie rączek do majtek. Nie wiem już czy to przejdzie samo, rozmawiamy z nią, tłumaczymy ale staramy się być również konsekwentni - rezultatów żadnych. Przy mnie nie jest w stanie się uspokoić. Ciągle powtarza, że chce do mnie rączki a jak już ją chce wziąć to ucieka i mówi że nie chce i tak w kółko. Największą karą a jednocześnie metodą w czasie takich histerii jest odizolowanie od mamy. Mąż ją wtedy zabiera do drugiego pokoju i przychodzi dopiero jak się uspokoi. Jednym słowem wieczna masakra. Na pewno gdzieś popełniliśmy błąd ale gdzie i jak to naprawić?????????