-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez mamaola
-
Hej, Ja zostałam sama z maluchami - mąż pojechał załatwiać sprawy w urzędzie i przychodni. Udało mi się uśpić Leo zanim Lenka się obudziła :) snoopy - trzymam kciuki za Antosia w przedszkolu. Dzielny chłopiec :) A jak nowa niania do Ali? 3nik - oj, ile włosków Antosiowi urosło :) Czyżby mały rudzielec? Czy tylko takie światło? U nas podobne zdania - mama ma amam, ja ma amam, tata nie ma amam :) Choć są i takie perełki: tata trzyma Lenkę :) lub tata daj bułe :) Z odmianą świetnie sobie już radzi. A kibic z małego - pierwsza klasa :))) agatcha - mmm. jagody :) Nie wiedziałam, że już są :) adria - gratki za siusianie :) Świetnie Wam idzie! A jak praca? Przyjęta? A mnie to przeraża, że niedługo Lenka będzie siadać raczkować itd... Boję się że nie zdążę się nią taką malutką nacieszyć. No widzicie - ciągnie mnie do Was niesłychanie :) Tak się zżyłyśmy... Choć jak Lenka przestanie już tak dużo spać a mąż wróci do pracy to pewnie nie będę miała wyboru... adria - a mam jeszcze do Ciebie pytanko. Tobie Julcia na początku też tak dużo spała, jeśli dobrze pamiętam? Budziłaś ją do karmienia? Mała potrafi przespać 4h i nie wiem - budzić ją po tych 3? Czasem sama domaga się jeść po godzinie czy 2, więc wydaje mi się, że gdyby była glodna to by się obudziła? Buziaki.
-
Hej Kobitki, Dziękuję za wszystkie miłe słowa :) Jesteście kochane! Ja teraz na trochę zniknę, chcę być dla dzieciaczków. Mimo, że mąż w domu, to ciężko wszystko ogarnąć... Trzymam kciuki za łatwe porody, żeby Wasze dzieciaczki nie dawały zbyt długo na siebie czekać i rodziły się zdrowe i piękne. mamamajki - za Ciebie trzymam kciuki szczególnie!!! kaśka - oby to było już niedługo! nina - gratulacje!!! Pozostałym mamom, które urodziły w międzyczasie też serdecznie gratuluję.
-
Hej Dziewczyny. Muszę Wam powiedzieć, że jest cieżko... Nie wyobrażam sobie jak by to było gdybym cierpiała po porodzie tak jak z Leo. Jest nas niby dwójka, ale przydałaby się jeszcze jedna para rąk :/ Leo jest wszędzie, ciągle budzi Lenę... Ale w sumie najtrudniejsze jest dzielenie czasu między oba maluchy... Będąc z jednym myślę o tym, że drugie też mnie potrzebuje i jakoś mi z tym ciężko... Przez ten tydzień, kiedy byłam w szpitalu Leoś niesamowicie się rozgadał! Buduje piękne zdania i ciągle nas zaskakuje nowymi słówkami... Mówi dosyć niewyraźnie, sporo słów upraszcza sobie, ale już spokojnie można sobie z nim pogadać :) agatcha, adria, blumchen - gratuluję sukcesów w odpieluchowaniu. U nas wszystko stanęło w martwym punkcie... A fajnie byłoby się pozbyć tego "balastu" przed wakacjami... Co do meczu, to u nas Leo też kibicuje - woła "grają mecz", gol i strzał :) blumchen - fajny taki wypad na truskawki :) agatcha - oj, dzieci uwielbiają się ubrudzić :) Pewnie Zosia była szczęśliwa :) A co do tego, że Lenka była sina... Większość maluchów odzyskuje różowy kolor w parę sekund lub minut po porodzie, u Lenki wyszła mała komplikacja - oni to nazywają sinicą wybroczynową. Jak się Lenka rodziła, to po urodzeniu główki trochę trwało aż się urodziły barki (spore to moje dziecię i barki dość szerokie) i wtedy krew z głowy nie mogła przez chwilę odpłynąć i utworzyły się siniaki. Nic groźnego, ale wyglądało niefajnie i potrzeba było kilka dni na wchłonięcie. No i stąd też nasilona żółtaczka. A co do ewentualnych podobieństw - na razie to chyba za wcześnie :) Mała codziennie wygląda inaczej... Z Leosia ma na pewno mimikę :) Jak się krzywi do płaczu to jakbym go widziała, nawet teraz jeszcze :) adria - jestem zakochana w słowie gabginka :)))) I dziękuję za wszystkie miłe słowa :) Życzę i Tobie takiego szybkiego i bezproblemowego, wzruszającego rozwiązania. I odpoczywaj Kochana kiedy tylko możesz. Zbieraj siły na potem. Trochę to chaotycznie wyszło, ale czasu teraz tak mało... Nie gniewajcie się jeśli będę trochę znikać... Albo pisać tylko co u nas. Chcę teraz być dla dzieci...
-
I jeszcze dwie w dniu wyjścia:
-
Hej Mamusie, Widzę, ze wieści dotarły :) My od wczoraj w domku. Przeciągnął się nasz pobyt w szpitalu, bo Lenka miała nasiloną żółtaczkę i musiałam ją naświetlać. Ale w końcu nas wypuścili. I całe szczęście, bo już świra w tym szpitalu dostawałam. No i Leoś strasznie tęsknił... W skrócie o porodzie: O ile to tylko możliwe był to dla mnie poród marzeń... Bardzo zależało mi na porodzie naturalnym... I chodziła mi po glowie ta wanna porodowa :) Ale od początku. Pojechaliśmy na to ktg - wszystko z malutką było w porządku, nawet rozfikała się za cały poprzedni dzień ciszy (kobieca przekora). No i potem do lekarza na badanie. A tu niespodzianka - 4cm rozwarcia... I babka mówi, że zostaję już w szpitalu. Mimo braku akcji. Tzn. skurcze jakies miałam, tak po prawdzie to od 4 tygodni ;) No ale z takimi to się nie da urodzić ;) No i wysłali mnie na porodówkę - jedyna wolna sala to ta z wanną :) A w drzwiach wita mnie przemiła położna co nas po szpitalu wcześniej oprowadzała :) Kolejne ktg, papierologia i pobranie krwi na jakieś badania. O 14 zrobiła mi masaż szyjki, żeby pobudzić skurcze. No i od tej pory mogę powiedzieć, że zaczęło boleć... O 15:20 pękł mi pęcherz płodowy (podczas badania, zalewając całą położną ;) ) i zaczęły się już naprawdę bolesne skurcze. O 16:20 miałam już 6cm i weszłam do wanny :) Ależ to była ulga :) Po kilku kolejnych skurczach (pioruńsko bolesnych) nagle poczułam, ze muszę przeć. Położna kazała nie przeć. Było ciężko, ale udało się - Lenka wyszła pod wpływem samych skurczów, prosto do wody. To było niezwykłe móc obserwować jak pojawia się najpierw główka, potem ramionka, brzuszek, a potem Lenka odbiła się ode mnie i wyskoczyła cała, przebierając pod wodą nóżkami i rączkami. No i później ten cudny moment, kiedy położna położyła ją na moim brzuszku :) Dumny tata przeciął pępowinę, Lenkę zabrali do mierzenia, a ja po prostu wstałam z wanny i weszłam na fotel by urodzić łożysko :) Niestety nie wyszło całe i musieli mnie łyżeczkować :/ Nie było to przyjemne... Ale w międzyczasie dowiedziałam się, ze Lenka waży 4250!!! I długa jest na 60cm :) Takiego klocuszka udało mi się urodzić :) I wyszłam z tego zupełnie bez szwanku - krocze bez śladu otarcia, czy opuchlizny, bez nacięcia... No a potem - Lenka dosiadła się do posiłku i bez problemu ssała sobie przez 1,5h :) A moje brodawki super to wytrzymały - czyli smarowanie maścią zdało egzamin :) Lenka jest taka spokojna :) Prawie nie płacze - tylko jak jest bardzo głodna. Potrafi przespać w dzień 3-4h pod rząd. Czasem chce jeść po godzince, ale zazwyczaj co 3h. Na razie głównie śpi, z przerwami na kupkę i jedzenie, ale już widzę jakie to będzie trudne ogarnąć samej 2 takich szkrabów... Leoś jest nastawiony entuzjastycznie, ale czasem trudno mu wytłumaczyć, ze jak się oprze o Lenkę, to może jej zrobić krzywdę... No i kilka fotek mojego skarba: 1. Drugi dzień po porodzie - malutka jeszcze mocno sina (urodziła się z sinicą wybroczynową główki, stąd też ta nasilona żółtaczka) 2. Minki do mamy 3. Śmieszki - uśmieszki 4. Z mamą i tatą 5. Mini spa - czyli relaks na lampie
-
3nik - dzięki za piękne słowa :) A co do zdjęcia z porodówki, to mi się też śmiać chce, bo ja na tą wizytę w szpitalu się umalowałam (ostatnio rzadko wychodziłam, to chciałam skorzystać z okazji ;) ) i tak już zostałam na poród ;) Chłopaki wrócą na 19 to mam jeszcze chwilkę. Więc napiszę o porodzie. O ile to tylko możliwe był to dla mnie poród marzeń... Wiecie jak bardzo zależało mi na porodzie naturalnym... I chodziła mi po glowie ta wanna porodowa :) Ale od początku. Pojechaliśmy na to ktg - wszystko z malutką było w porządku, nawet rozfikała się za cały poprzedni dzień ciszy (kobieca przekora). No i potem do lekarza na badanie. A tu niespodzianka - 4cm rozwarcia... I babka mówi, że zostaję już w szpitalu. Mimo braku akcji. Tzn. skurcze jakies miałam, tak po prawdzie to od 4 tygodni ;) No ale z takimi to się nie da urodzić ;) No i wysłali mnie na porodówkę - jedyna wolna sala to ta z wanną :) A w drzwiach wita mnie ta przemiła położna co nas po szpitalu oprowadzała :) Kolejne ktg, papierologia i pobranie krwi na jakieś badania. O 14 zrobiła mi masaż szyjki, żeby pobudzić skurcze. No i od tej pory mogę powiedzieć, że zaczęło boleć... O 15:20 pękł mi pęcherz płodowy (podczas badania, zalewając całą położną ;) ) i zaczęły się już naprawdę bolesne skurcze. O 16:20 miałam już 6cm i weszłam do wanny :) Ależ to była ulga :) Po kilku kolejnych skurczach (pioruńsko bolesnych) nagle poczułam, ze muszę przeć. Położna kazała nie przeć. Było ciężko, ale udało się - Lenka wyszła pod wpływem samych skurczów, prosto do wody. To było niezwykłe móc obserwować jak pojawia się najpierw główka, potem ramionka, brzuszek, a potem Lenka odbiła się ode mnie i wyskoczyła cała, przebierając pod wodą nóżkami i rączkami. No i później ten cudny moment, kiedy położna położyła ją na moim brzuszku :) Dumny tata przeciął pępowinę, Lenkę zabrali do mierzenia, a ja po prostu wstałam z wanny i weszłam na fotel by urodzić łożysko :) Niestety nie wyszło całe i musieli mnie łyżeczkować :/ Nie było to przyjemne... Ale w międzyczasie dowiedziałam się, ze Lenka waży 4250!!! I długa jest na 60cm :) Takiego klocuszka udało mi się urodzić :) I wyszłam z tego zupełnie bez szwanku - krocze bez śladu otarcia, czy opuchlizny, bez nacięcia... No a potem, jak już pisałam - Lenka dosiadła się do posiłku i bez problemu ssała sobie przez 1,5h :) Jest taka spokojna :) Prawie nie płacze - tylko jak jest bardzo głodna. Potrafi przespać w dzień 3-4h pod rząd. Czasem chce jeść po godzince, ale zazwyczaj co 3h. Na razie głównie śpi, z przerwami na kupkę i jedzenie, ale już widzę jakie to będzie trudne ogarnąć samej 2 takich szkrabów... Leoś jest nastawiony entuzjastycznie, ale czasem trudno mu wytłumaczyć, ze jak się oprze o Lenkę, to może jej zrobić krzywdę... No dobra, to się rozpisałam. Idę wstawić kolację. Ps. w książeczce zdrowia Lenki sprawdziłam, że II faza porodu trwała ... 8 minut :) Buziaczki.
-
I ostatnie - rodzinka w komplecie, więc można wracać do domu.
-
1. Śmieszki - uśmieszki 2. Relaks pod lampą - małe spa ;) 3. Odwiedziny Leosia i harce na łóżku 4. Gotowe do powrotu do domku 5. Wciaż czekamy na tatusia, który utknął w korku
-
Hej, ja z pełną parą wróciłam do domowych obowiązków. Ale chyba zbyt dużo na siebie wzięłam, bo brzuch mnie bardzo rozbolał. No i chłopaki poszli na dwór już bez nas... Więc siadłam sobie z Lenką przed kompem i spróbuję Wam wkleić parę fotek. Ps. nocka minęła nam super - spałam z małą i po karmieniu o 23, kiedy położyłam się spać, Lenka obudziła się dopiero o 4 i potem 8 rano :) Oby tak dalej ;) 1. Jeszcze z sali porodowej - przerwa w karmieniu. Lenka jak się dosiadła do cyca, to ssała 1,5h!!! A moje piersi na szczęście świetnie to zniosły 2. To już następnego dnia rano - trochę mniej sina i opuchnięta 3. Zachwycony i szczęśliwy tatuś 4. Z mamą i tatą 5. Minki do mamusi
-
Hej Dziewczyny, Nareszcie rodzinka w komplecie :) Dzieciaczki śpią i ja też zaraz do nich dołączę, bo szpital mnie baaardzo zmęczył. Mam nadzieję na odespanie w domku. Bardzo sie ciesze, ze już wyszliśmy. W miarę możliwości podczytam Was, ale nie wiem, czy dam radę. Chcę teraz jak najwięcej czasu poświęcić Leonkowi, żeby mu wynagrodzić tą tygodniową rozłąkę. A teraz tylko witam się i dziękuję za wasze wsparcie i wszystkie smsy :) Ps. Czuję się fantastycznie i z pełną parą wracam do domowych obowiązków.
-
altara - wszystko jak najbardziej zrozumiałe. Nie dziwię się, ze nie myślisz o niczym innym :) zaza, luigi - mój też stawia opory :/ Nawet jak mi sie uda go skusić, to skupia sie tylko na mnie :/ Ale już mu dziś zapowiedziałam, ze lekarz jednej z dziewczyn (dzięki zaza) stwierdził, ze tylko to może pomóc :) Zobaczymy czy się przełamie ;)
-
Hej, Leoś śpi, mąż w pracy i ja też chyba zaraz bryknę do łóżka. Niby udało mi się dzis 2 drzemki zaliczyć, ale i tak czuję się zmęczona. Do tego martwię się, bo Lenka dziś bardzo mało się rusza. Nigdy nie była zbyt ruchliwa, ale dziś przez cały dzień zarejestrowałam może z 10 ruchów w sumie. I to takich ledwo zauważalnych. Dobrze, że jutro to badanie. Ale jakoś stresa mam. Po południu pojedziemy do rodziców męża świętować dzień dziecka. Może zabierzemy Leo na kulki. A Leoś dziś poszedł bardzo do przodu. Ni stąd ni zowąd zaczął używać słów i zwrotów, których dotąd nie używał - np. idę tam, nie doble, nie dała (działa), nie wudze (nie wejdę) - z tym ostatnim miałam trochę problemów, zeby rozszyfrować ;) A do tego powtarzał większość słów po nas - mamy w końcu "kubek" zamiast "kupka", woda, pić, pi (śpi), dzynki (rodzynki). Poza tym sporo zaczął opowiadać. Np. dziś stanął przed półką z misiami i powiedział: mały, nie moke (mogę), mama - czyli, ze jest za mały żeby sięgnąć i ja mam to zrobić :) No i od jakiegoś czasu zaczął odmieniać. Już śpi z "tatą", kubek jest "mamy" itd. Czasem wychodzi zabawnie, np. jak się chowa i pokazuje to mówi kuku, ale jak jest schowany, to woła "nie ma kuka" :) A dziś była taka zabawna sytuacja. Nie mogliśmy z mężem opanować śmiechu. Leo zobaczył piłkę w lustrze szafy i zamiast się odwrócić i ją wziąć, to otworzył szafę i zaczął wołać: "nie ma kuła guła" :) aśku - koniecznie wgraj filmik z tańcem :) Jak mąż zareagował na zasiusianą poduszkę? ;) Ptych słodziak :) blumchen - na szczęście, że mąż wraca. Nie dziwię się, że jesteś już bardzo zmęczona. Fotka Twoja z Manią cudna - taka radosna :) Dobrej nocy. Trzymajcie za mnie kciuki jutro. Oj, mogłoby się już zacząć... Liczę na to, że Lenka po prostu czekała na czerwiec, bo chce mieć urodziny w tym samym miesiącu co reszta rodziny...
-
nikitaka - he, he - ja farmaceutką jestem :) Sama sobie sprzedam bez recepty ;) altara - jak mi z Leo odszedł czop o 8, właśnie taki z krwią, to o 8 następnego dnia już tuliłam małego. Skurcze pojawiły mi się jakoś po południu - z 8h po odejściu czopa. Trzymam kciuki i - pozytywnie - zazdroszczę. Aż się sama rozemocjonowałam :) Idę kąpać Leo. Mąż pojechał do pracy, więc może jeszcze zajrzę przed spaniem.
-
Hej, Ja po przymusowym spacerku na ryneczek. Choć jakoś przestaję wierzyć, że cokolwiek cos da i że moja panna wyjdzie kiedy będzie chciała niezależnie od tego co zrobię... zaza - no to wcale nie tak nic, skoro i szyjka się skróciła i leciutkie rozwarcie :) altara - o! jakie fajne wieści :) A czop był biały czy podbarwiony krwią? Bo jeśli to drugie, to raczej kwestia doby-dwóch i maluszek będzie po tej stronie brzuszka :) Spokojnie - przepakuj torbę i połóż się odpocząć, zebys miała siły jakby co :) Powodzenia!!! I oby poszło szybko i gładko :) madzia - a może jakieś dania ze strączków? Kotleciki z fasoli lub soczewicy? nikitaka - ja śpię głównie na prawym, bo na lewym mała uciska mi strasznie żołądek. Na plecach nie mogę za to oddychać. nana - oj, ja też bym chciała znać dzień i godzinę. No może chociaż dzień ;) nadinn - super, że mały ma taki apetyt i że z piersiami coraz lepiej :) niecierpliwa - żeby coś wyparzyć, to trzeba gotować z 5 minut. Smoczek na pewno możesz i nic się nie stanie. Z laktatorem to zależy, ale ręczny to pewnie wszystko plastikowe i nie powinno się nic stać. Takie rzeczy muszą być dostosowane do wyparzania. Oj, to życzę, zeby mimo wszystko samo się zaczęło. Plus jest taki, że wiesz, ze nie przenosisz ;) marjaneczka - bardzo Ci współczuję!!! Musi Ci być bardzo ciężko. Ja mam jutro termin (córeczka - Lena), a już od paru dni to jestem w takich nerwach, że ciężko ze mną wytrzymać :/ Powodzenia! luigi - ależ mnie rozbawiłaś tymi firankami :) A wiesz, że jest nawet na to termin medyczny? "placenta brain"... nikitaka - powodzenia na wizycie. Fajnie, ze przypomniałas o tej szczepionce. Zamówię sobie na jutro. Idę szykowac moim chłopakom kolację, bo zaraz ze spaceru wracają. Kurcze - mam stresa przed tym szpitalem jutro...
-
Zadzwoniłam do tego szpitala, bo w sumie nie mam zamiaru tam siedzieć pół dnia - z pytaniem o której przyjechać. I babka nie była ani zdziwiona, ani nie próbowała mnie zniechęcić do przyjazdu, więc wygląda to dobrze :) Jadę na 10. luigi - a co to za dziwne bóle? Jakiś ucisk na nerw? monkalot - gratulacje! Dobrze, że z brodawkami coraz lepiej. Już niedługo przestaną pewnie boleć. altara - uroki naszych szpitali... Jak leżałam na patologii jeszcze z Leo w brzuchu, to na każdym obchodzie każdy lekarz mówił coś innego... niecierpliwa - a czemu będą Ci poród wywoływać przed terminem? Idę przyłączyć się do drzemki synka.
-
Hej, U mnie nadal cisza. Wczorajsze skurcze zanikły jakoś pod wieczór i noc miałam w końcu spokojną. Tylko krótką, bo mąż przyniósł mi Leo o 5:30 - ponoć histeria, że on chce do mamy... No i zanim go uśpiłam, skorzystałam z toalety i znalazłam kawałek łóżka dla siebie było już grubo po 6. A Leo wstał przed 7, więc tyle mojego spania... Czuję się przez to trochę wystrzelona... anuszka - oj, ale niespodzianka :))) Dobrusia piękna! Jaka pannica już :) Niesamowite jak się te nasze skarby pozmieniały :) Cieszę się, że się odezwałaś. Gratuluję zakupu mieszkania. Na pewno urządzisz je w niezwykłym klimacie :) aśku - powodzenia z rolkami. No i by u Ptycha z kupkami było coraz lepiej. Dzwoniłam do szpitala z pytaniem o której najlepiej przyjechać. Spodziewałam się, ze babka będzie mnie próbowała zniechęcić, ale na szczęście nie. Pojedziemy z mężem na 10. Chyba, że Lenka się do tego czasu zdecyduje... A Leoś to się wstydniś zrobił :) Tak zupełnie znienacka :) Czasem jak go o coś zapytam przy gościach, albo jak coś zbroi to zakrywa oczy przedramieniem i się wstydzi... Leo uśpiony drzemie i ja też idę. ps. dzięki dziewczyny za wsparcie.
-
Hej, U mnie wciąż nic... Więc jutro idę do szpitala na badania, bo moja gin. na urlopie. Ciekawe, czy mnie w ogóle przyjmą :/ Coś czuję, ze mogą być problemy... Ale wezmę ze sobą męża, bo za swoje emocje nie odpowiadam... Albo dam się pogonić rycząc jak bóbr, albo zrobię komuś krzywdę. A z tym zwolnieniem... No to wychodzi, że od poniedziałku wracam do pracy He, he - ciekawe ile by ze mnie mieli pożytku ;) kaska - masz zdrowie z tym gotowaniem. Ja wczoraj chleb piekłam, ale chyba za dużo hormonów mi buzuje bo nic nie wyrósł i zamiast bochenka mam cegiełkę ;) wiktorio - no to walcz o siebie :) No i miłego dnia wolnego :) zaza - powodzenia na wizycie. katarzyna - nie przejmuj się, masz wystarczająco innych problemów. Lekarz sobie poradzi :) Powodzenia i samych dobrych wieści na wizycie. madzia - u nas w ciuchlandzie sporo ubranek next za grosze. Bardzo je lubię, świetne jakościowo i ładne :) A brakiem skurczy przepowiadających sie nie martw - nie wszystkie kobitki je mają. Pewnie weźmie Cię nagle i z zaskoczenia, pełną parą :) U mnie skurcze przepowiadające od prawie 4 tyg. i ? ... d..a :/ Miłego dnia kobitki. Mi dziś mały zafundował pobudkę o 5:30 i nie mogę dojść do siebie...
-
wiktorio - jak szukałam info o dokumentach potrzebnych do szpitala, to często pojawiało się skierowanie - że dobrze mieć, ale nie jest potrzebne... Dla mnie trochę bez sensu, ale na pewno niczemu nie przeszkadza ;) Ale z tym zwolnieniem to przesada. Mi sie wydaje, ze to od lekarza zależy. Bo przecież i ja i mamamajki dostałyśmy do terminu... Ukradli Ci 2 tygodnie! luigi - jak mały jest tak nisko, to faktycznie może szybko pójść :) Powodzenia. Dobrej nocy
-
Hej, Po spacerze efektów wiekszych nie ma oprócz zmęczenia... A zasnać mimo niewyspania nie mogę :/ Ja na rozstępy smaruję się kremem z Pharmacerisa. Sprawdził się w pierwszej ciaży, to już nie eksperymentowałam :) Tym bardziej, ze łatwo się go używa, bo świetnie się wchłania i nie tłusty. nana - miałam podobnie jeszcze z tydzień temu. Ale im bliżej terminu tym bardziej mi obojętne w jakiej jestem kondycji - byleby tylko się zaczęło! I jak się w nocy budzę, to nie mogę zasnąć bo wkurzam się, ze to nie już... Albo skurcze liczę przez pół nocy :/ Skoro skurcze Ci się nasilają, to chyba już niedługo! Daisy - ja tu od niedawna, więc nie wiem, czy któraś jest z UK. mari - a ja Ci mimo wszystko polecam smarować wcześniej - choćby jakimś olejkiem, jak nie chcesz specjalnej maści. Bez masowania i innych ceregieli. Chodzi o to, by brodawki były odpowiednio elastyczne. Ja się do moich w pierwszej ciaży nie dotykałam, bo miałam zagrożenie przedwczesnym porodem. W efekcie były przesuszone i baaardzo podatne na pękanie. Tym bardziej, że miałam dosyć małe i płaskie te brodawki. Myślę, ze to może wiele dać. Założę się, ze brat nie ma pojęcia o ciążach ;) W sensie nie miał żony/dziewczyny ciężarnej? Nie przejmuj się takimi uwagami :) Masz absolutne prawo odpoczywać! mamamajki - u mnie bepanthen też się nei sprawdził. Mnie uratowały muszle laktacyjne właśnie w połączeniu z lanoliną. nadinn - oj, biedna. A wydawało mi się że pisałaś, ze z karmieniem wszystko dobrze. Ja wiem, co to za ból - ryczałam na samą myśl o następnym karmieniu... Oby szybko przeszło. Trzymaj się dzielnie. niecierpliwa - ja też liczę na to, ze teraz będzie łatwiej :) ropuszka - zapraszam do mnie - mam świetne żelazko i absolutną niechęć do prasowania :) Spróbuję może się zdrzemnąć, bo jeszcze mi się od rana nie udało :/
-
Hej, Leo dziś u dziadków. A ja spałam w nocy tylko do 3:30 i czuję się tak sobie, ale jakoś nie mogę zasnąć. Większośc nocy męczyły mnie skurcze ale też natłok myśli... Oczywiście ze skurczów, które właściwie cały czas się dziś pojawiają, nic zupełnie nie wynikło. No i cały czas boli mnie jak przy miesiączce. Zmobilizowałam się dziś do wyjścia na zakupy - nie w celach zakupowych, ale bardziej żeby się przejść. Może to coś pomoże? A przy okazji pozałatwiałam jeszcze kilka spraw. adria - na pewno pójdzie dobrze. Choć oczywiście kciuki zaciśnięte :) Mnie też czasem zaskakują wybory Leo - jak byliśmy ostatnio w restauracji, to z sałatki powybierał właśnie szczypiorek :) A dałabym głowę, ze tego nie tknie :) Wiesz? Ja nie jestem raczej z tych co siadają i biadolą nad sobą... Szczególnie odkąd urodzil się Leo. I jak czuję się nie w formie to tym bardziej staram się czymś zająć, żeby nie myśleć i żeby jakoś tą negatywną energię wykorzystać ;) A to, ze mogę się tu wygadać też dużo pomaga :) Bo wiem że mnie zrozumiecie :) annaz - i co? Udało się założyć konto na YT? Czekamy na filmiki :) I jak po fryzjerze? Pewnie humorek od razu lepszy? A tak sobie myślałam ostatnio o tych wszystkich mamusiach które nie piszą już na forum - o Małolatce, Anuszce, Slimlady, Gosi ... Guga też się dawno nie odzywała. Ciekawe jak im sie wiedzie, jak maluszki się rozwijają...
-
Co do brodawek to ja po pierwszym karmieniu przezywałam koszmar. Mały długo nie mógł załapać jak się ssie, ale jak już zaczął robił to strasznie silnie. I rany miałam dobry miesiąc :/ Wypróbowałam w tym czasie masę preparatów i jeden sprawdził sie najlepiej - oczyszczona lanolina. Pierwszą miałam z medeli - purelan, ale strasznie to było drogie. Są tańsze wersje z serii AA i z ziajki. Super uelastycznia brodawki i można smarować przed karmieniem (wtedy zabezpiecza podczas ssania, a maluchowi nie przeszkadza zupełnie). Teraz od paru tygodni smaruję już brodawki tą lanolinką, zeby były odpowiednio nawilżone i elastyczne. I podczas smarowania wyciągam je troszkę i masuję. Mam nadzieję, że to wystarczy :) madzia - nie wyobrażam sobie takiego masażu szczoteczką, moje brodawki sa teraz masakrycznie tkliwe. Samo smarowanie i masaż palcami sprawia ból :/ Mocna jesteś! Podziwiam :) Idę na rundkę po sklepach. Może a nuż się coś ruszy?
-
Witam się 2w1, Tym razem u mnie bezsenna noc :/ Spałam do 3:30, a potem jeszcze udało mi się zdrzemnąć między 5:30 a 6:30. Znów skurcze mnie męczyły. A od rana napiernicza mnie w krzyżu i dole brzucha. Kiedy to się skończy? Na szczęście dziś mały u dziadków cały dzień, właśnie mąż go zabrał, więc może trochę w dzień pośpię. kaśka, mamamajki - dziewczyny, współczuję Wam tych rozstępów, naprawdę. Ja byłam przekonana, ze mi się nie upiecze, bo mam na pośladkach z okresu dorastania. A tu niespodzianka. Odpukać, bo przecież brzuch jeszcze noszę... Co do stulejki to pewnie, że warto z kimś znającym się na rzeczy pogadać i dać obejrzeć. A swoją drogą to strasznie częsty problem u chłopców. Ciekawe z czego to wynika? wiktorio - powodzenia u gin. Trzymam kciuki za pomyślne wieści. Wytrwała jestes z tymi spacerami :) katarzyna - współczuję problemu z nogami. Trudno mi sobie wyobrazić jak Ci teraz ciężko! ropuszka - pewnie, że warto :) Tym bardziej, że doświadczenia z jednego porodu mogą się mieć nijak do kolejnego... Tak jak każda ciaża inna, tak i poród może przebiegać zupełnie inaczej... A plan porodu to w sumie nie tylko kwestia pozycji, znieczulenia, czy nacięcia. To też - jak pisała nana - kwestia przecięcia pępowiny, pobrania krwi pępowinowej, kąpieli dziecka czy tego czy się je chce mieć po porodzie przy sobie. Czy nawet szczepienia, bo można swoją szczepionkę mieć. A to już są sprawy które mniej podlegają nastrojowi czy przypadkowi. luigi - a może żelazko kiepskie? Ja pamiętam jak się męczyłam z prasowaniem i pieluch i pościeli przy Leosiu, a w tym roku kupiliśmy nowe żelazko i okazało się, że pościel - 10 minut i po sprawie :) nikitaka - ja robiłam raz. Wydaje mi się, ze jeśli jest odporność (choroba już przebyta) - to wystarczy raz, bo przeciwciała chronią malucha. Ale jak nie było choroby to pewnie przydałoby się raz w trymestrze. Ale tyle z teorii, bo praktyka często inaczej wygląda ;) mamamajki - dlatego zgadzam się z tym, że taki plan porodu, to lista życzeń :) Ja z Leo planowałam cały poród aktywnie. W dużej mierze mi sie udało, ale między 9 a 10 cm rozwarcia leżałam zwinięta w kłębek na łóżku i skomlałam. Nogi tak mi drżały, że nie byłabym w stanie stanąć ;) Więc plan okazał się niewykonalny ;) Ale dobrze mieć właśnie tego świadomość - że wszystko może pójść inaczej niż byśmy chcieli i to wcale nie jest źle :) Bo przecież ostatecznie liczy się dzieciątko :) A zarzekanie się że nigdy/absolutnie itd. świadczy moim zdaniem o kiepskiej wiedzy nt. porodu ;) nina - to koniecznie odpoczywaj! Jeszcze masz trochę czasu. Niech sobie malutka podrośnie :) Idę coś pożytecznego zrobić :)
-
A ja na przekór powiem, że mi się plan porodu wydaje zasadny. Oczywiście wiadomo, że to tylko plan i że wszystko się może zdarzyć. Ale dzięki niemu położne mają orientację na czym kobitce rodzącej zależy i potem jest z tym mniej zamieszania. Jedne wolą jak najszybciej i z dużą ingerencją, inne wolą bardziej naturalnie... Preferencje są różne. Np. dot właśnie lewatywy czy znieczulenia. Wiem, ze to może się wydać Wam dziwne, ale ja już tak nie napieram na ten pośpiech. Wolę dłużej pomęczyć się przy porodzie, ale krócej cierpieć potem. Leo urodził się bardzo szybko - niepotrzebnie tak mocno parłam - lepiej było przyjąć pozycję bardziej pionową (rodziłam w półsiedzącej) i pozwolić mu schodzić powoli. Efektem tego było spore pęknięcie wzdłuż pochwy. Które masakrycznie długo się goiło. Po drugie nacięcie też było niepotrzebne. Sama położna twierdziła, ze jest dużo "miejsca". Ale mały cofał się po skurczu i zaproponowali nacięcie, zeby szybciej poszło. Teraz wiem, że nie było warto. Lepiej nawet pół godziny było poprzeć dłużej, czy zmienić pozycję, ale mieć mniej zmasakrowane krocze... Ale to wszystko wiem teraz, po swoich doświadczeniach. Moim zdaniem to ważne jest by się do tego planu jakoś emocjonalnie nie przywiązywać, ale wyrazić życzenia chyba warto. A nuż uda się je spełnić :) W tym szpitalu gdzie zamierzam rodzić dają taki plan do wypełnienia na ip. Widocznie im też wygodniej wiedzieć, zeby potem konfliktu nie było :) Mam nadzieję, ze żadnej nie uraziłam. To tylko moja opinia, podyktowana takim a nie innym doświadczeniem :) Co kobieta, to inne zdanie :))) mari - co do porodu w wannie to jedno z tych "pobożnych życzeń" - nie wiem czy będzie wolne, nie wiem, czy będę chciała "do końca", czy tylko na czas rozwierania szyjki (woda przyspiesza rozwieranie i zmniejsza odczucie bólu). Wiem, że z wanny wychodzi się co pół godziny i wtedy woda jest wymieniana. Jak podczas samego porodu? No - lewatywa na pewno jest potrzebna. Na pewno mają jakieś rozwiązania ;) Tak myślę. zaza - współczuję rozstępów. Mnie to na razie na szczęście omija. Ale smarowałam się sumiennie 2 razy dziennie w jednej i drugiej ciaży. Tylko na cycach mam po nawale mleka... Ale mało są widoczne. Oby już się więcej nie pojawiło! nadinn - piękny opis :) Tak właśnie to wygląda - nigdy nie wiesz czego się spodziewać :) I nie da się do tego przygotować. Gratki dla męża :) A swoją drogą pewne rzeczy podczas porodu tracą na znaczeniu :)
-
Hej, Ja od rana - czyli od chwili, kiedy zorientowałam się, że nadal NIC - jestem jak pole minowe. Jestem tak nabuzowana, że mam ochotę komus przywalić ;) I czuję się z tym bardzo dziwnie, bo nie jestem przyzwyczajona do takich emocji we własnym wydaniu. A jednocześnie ryczeć mi się chce :/ snoopy - to Antoś do żłobka? Powodzenia z nową nianią. Dobrze zrobiłaś. Ktoś taki to zdecydowanie nieodpowiednia opcja dla dzieci. I zdrówka życzę. 3nik - pięknie napisałaś adrii :) Ja się boję tych konfrontacji. Bo tak naprawdę to duży test także dla nas i łatwo "zarazić" malucha naszymi własnymi słabościami... A co do usg - wiem, że potrafi się mylić, w obie strony o 500g nawet. Więc Lena może mieć 3200, ale równie dobrze już 4200... A oszacowana masa ciałka jest mniej więcej zgodna z tym co przewidywało poprzednie usg. Ja się boje tego, że w szpitalu każą mi decydować. Wiem, że ponad 4kg często robią cesarkę. Ja mam hopla na punkcie naturalnego porodu. I boję się, ze będę musiała sama zdecydować... Staram się o tym nie myśleć, ale ciężko. Chyba dopadł mnie w końcu strach :/ Obejrzeliśmy filmiki. Leo oczu nie odrywał ani na chwilkę :) Antoś już tyle mówi! Pięknie. I fajnie z tym stolikiem. Chyba pomolestuję Tomka żeby coś małemu kupić. Nawet jakby miało stać w salonie ;) adria - no szkoda takich wyjść, ale jak pisze Asia - to też dobra okazja, by Julci pewne rzeczy wytłumaczyć, pozwolić się oswoić z własnym rozczarowaniem i trudnym zachowaniem u innych. Fajne fotki, przywołują na myśl już lato :) Tęsknię za takimi wypadami! realne - u Leo przed porodem wychodziło 3500 a urodził sie 3700... Tak jak pisałam 3nik - staram się nie panikować, ale jakby wyszło 3200 to bym była duuuużo spokojniejsza ;) Miłego dnia. Ja mam nadzieję, ze mój będzie niemiły - że pojawią się te wstrętne, bolesne skurcze ;)
-
Obiadek zrobiony, posprzątane, synus drzemie - a ja znów tutaj :) mari - ja jestem za lewatywą. I nawet nie do końca rozumiem skąd te sprzeciwy. Ma wiele zalet a i intymności nie brakuje. Podają Ci taką wlewkę, puszczają do łazienki, każą odczekać z 10 minut i można się załatwić. Wydaje mi się, że to dużo bardziej komfortowe niż podczas porodu, kiedy dzidzia wyciska z Ciebie dokładnie wszystko... Poza tym jest jeszcze jeden plus lewatywy - często przyspiesza rozwarcie :) U mnie po podaniu jej z 5 zrobiło się 9 cm w przeciągu 20 minut :) A to są te najgorsze skurcze, najsilniejsze. Ja w każdym razie polecam z całego serca. nadinn - pięknie poszło :), mało brakowało, a urodziłabyś pod prysznicem :) Na szczęście położne czujne są na niektóre sygnały ;) Super, że nie ma problemów z karmieniem! Ja też na to liczę przy drugim ssaku. Leo to mi tak brodawki wymęczył, ze ze 2 miechy się goiły. Brrr, na samo wspomnienie mi słabo... Co do prysznica - ja mam apetyt na wannę porodową. Ale zobaczymy co wyjdzie w praktyce. madzia - wiesz - ja w porównaniu z tym co robiłam pod koniec w pierwszej ciąży to teraz jestem jakiś superhero ;) Ale Lenka chyba przyzwyczajona do mojej pracowitości i nic sobie z niej nie robi... Powodzenia z pieluchami. Leo jakiś oporny. Jak miał roczek to pięknie sikał na nocnik i mieliśmy często suche całe dnie. A potem mu się cos odwidziało i nie chce nocnika. A wie kiedy będzie siusiał czy kupę robił. Dzielnie o tym informuje. Ale bez pieluchy to się na dywan zsika, a do nocnika ani kropelki nie zrobi. Czekam aż dojrzeje do tego. Z butelką i smoczkiem nie mieliśmy problemów, bo Leo nigdy ich nie zaakceptował ;) A od cyca też błyskawicznie poszło - 3 kiepskie noce. Na razie, poodpoczywam trochę.