Heh, ja jestem typem wściekacza i strasznie długo mi przechodzi. Męża cięzko wyprowadzić z równowagi (chociąz mi się udaje:]), ale jak się wscieknie to koniec. Wtedy krzyki takie, że słychać nas na całej ulicy. I potem ja jestem nienawidząca i chcę, żeby on się odczepił. Niestety. Meżowi mojemu przechodzi po 5 minutach, raz wytrzymał 20! to był rekord i zaraz przychodzi i chce się godzić. Kiedy ja jeszcze nie chce. I to to mnie do szału doprowadza, ale mu wtedy odpuszczam. A najbardziej mnie denerwuje, jak powaznym tonem karze mi przeprosic, a ja nic nie zrobiłam. Wtedy to szał. Tylko, że my się kłócimy o takie pierdoły.
Jeśli są powazne problemy, to się zawsze dogadamy. A krzyk jest o to, że talerz nie sprzątniety, czy..no nie wiem, ostatnio to sie 2 dni kłocilismy, a zaczęło się od tego, że Tomek dzwonił, bo chciał mi kupić cienie do powiek i kredkę, a ja sie nie zgodziłam bo drogie, no i on się obraził strasznie i mnie to strasznie wkurzyło...